4. urodziny Radia Chopin

Był z tej okazji w Studiu im. Witolda Lutosławskiego recital Jakuba Kuszlika, ale nie tylko.

Z prawdziwą ciekawością czekałam na wykonanie utworów Brahmsa (op. 116 i 119), który jest podobno ulubionym kompozytorem pianisty. I rzeczywiście było czego posłuchać, choć oczywiście znamy lepsze wykonania, ale przecież on ma tylko 25 lat, a była w tym i dojrzałość, i emocje. Chopina zagrał swój repertuar z III etapu i choć było ładnie i subtelnie, miałam wrażenie, że jest już trochę zmęczony. A może i ja byłam zmęczona? Jeśli ktoś chce się upewnić, jak było, może posłuchać recitalu tutaj. A ten właśnie repertuar, z Brahmsem, znajdzie się na debiutanckiej płycie Kuszlika, którą w początkach przyszłego roku ma wydać Polskie Radio. To ono przyznaje nagrodę za mazurki, nic więc dziwnego, że opiekuje się swoim laureatem.

Natomiast później była mała niespodzianka. Nie śledzę regularnie, co robi Radio Chopin, więc umknął mi serial pt. Katedra Fortepianu Radia Chopin, w którym Jan Frycz rozmawia z pianistami o poszczególnych utworach Chopina, dopytuje się o nie, a pianiści opowiadają ilustrując swoją opowieść granymi fragmentami. Kręcone to jest w miejscu chopinowskim: pałacyku myśliwskim w Antoninie. W poprzednim sezonie pianistą był Marek Drewnowski, w drugim tę rolę spełnia Marek Szlezer. Obejrzeliśmy jeden odcinek, poświęcony młodzieńczemu Polonezowi f-moll. Chciałam też obejrzeć więcej w internecie, ale na YouTube go niestety nie ma. Jest tylko na Facebooku, a tam nie da się wejść, jeśli człowiek nie ma konta. A ja im więcej słyszę o tej firmie, tym mniej chcę tam być.

Na pożegnanie wszystkim wręczono album dwupłytowy wydany przez Radio Chopin – kolejne archiwalne nagrania, tym razem opatrzone tytułem Eugeniusz Morawski – kompozytor wyklęty. To już naprawdę trzeba się imać takich chwytów? Miał ten kompozytor skomplikowane, a nawet czasem tragiczne życie, był na wygnaniu (za to w Paryżu), w Polsce międzywojennej zasłużył się jako rektor Konserwatorium Warszawskiego, ale nie był lubiany przez fanów Szymanowskiego; parę lat po wojnie zmarł w biedzie straciwszy w ogniu większość swojej twórczości. Żeby go określać takim terminem, kojarzącym się dziś jak najgorzej? Niesmaczne.