Louis Le Grand

No wiem, że to François Couperin był Le Grand, ale dla mnie jego stryj Louis też, nawet bardziej. Uwielbiam go, zwłaszcza w wykonaniu Władysława Kłosiewicza.

Nasz wspaniały klawesynista daje recitale rzadko niestety, więc za każdym razem są świętem i dziś nawet paskudna w końcu – po złotej polskiej jesieni – deszczowa pogoda nie była w stanie zatrzymać mnie w domu (na szczęście nie tylko mnie, bałam się, że przyjdzie mniej ludzi). I to było zdecydowanie najlepsze, co można było w ten wieczór zrobić: spędzić ponad godzinę (szkoda, że tak krótko) na Zamku Królewskim słuchając Louisa Couperina (recital odbył się pod auspicjami Polskiej Opery Królewskiej). A deszcz przez ten czas przestał padać.

Dlaczego Louis Couperin też jest (dla mnie) Le Grand? Dlatego, że jego muzyka jest elegancka, a zarazem głęboka, szlachetna i dostojna. Nie będę się mądrzyć na temat samego kompozytora, bo nie napiszę nic mądrzejszego niż PMac w programie, powtórzę więc po nim, że pamięć o nim przeminęła (i odeszła na margines z pojawieniem się sławy bratanka) najprawdopodobniej dlatego, że żył jedynie 35 lat, a jego utwory za życia nie zostały wydane, funkcjonowały i przetrwały jedynie w rękopisach. Niektóre z nich, głównie preludia do suit (Kłosiewicz wykonał trzy, suity, a-moll, g-moll i d-moll, ponadto jeszcze jedno preludium oraz Pawanę), zapisane są tak, jak czynił to Johann Jakob Froberger, pod którego niewątpliwym wpływem był Louis Couperin: swobodnie, bez kresek taktowych i wartości rytmicznych poszczególnych nut. Jedną stronę takiego awangardowego zapisu zreprodukowano w programie; było to preludium z wykonanej na koncercie Suity g-moll. Fajnie było śledzić te nuty podczas wykonania. Te improwizacyjne momenty były w tym koncercie najważniejsze, zatytułowany był zresztą L’art de préluder – sztuka preludiowania. Czyli gry na pograniczu interpretacji i improwizacji.

Tyle razy już słyszałam te utwory w tym wykonaniu (wspominałam o tym trochę tutaj i tutaj), ale mogę ich słuchać wciąż i w kółko. Bo ten solista to prawdziwy czarodziej, a ta muzyka jest jakby dla niego stworzona. Jest w niej coś podniosłego i transowego zarazem. To nie są żarciki François, to jest poważna sprawa. I przepiękna.