Chopin na pleyelu

Jak wspominałam tu nieraz, różne dziwne rzeczy działy się na I Konkursie Chopinowskim na Instrumentach Historycznych, ale pierwsza nagroda była bezsprzeczna. Jej laureat zagrał wczoraj w sali kameralnej FN koncert chopinowski.

Dawno nie widziałam tej sali takiej pełnej – wspaniale, bo Tomasza Rittera zawsze warto posłuchać. To świetny, wrażliwy muzyk, który dokładnie wie, co chce przekazać i jak. Jeżeli nawet zdarzają mu się niedoskonałości (a program miał dziś ambitny i dość forsowny), to szybko udaje mu się z nich wyjść czy zamaskować. Grał dziś na pleyelu z 1848 r., a więc takim, na którym kompozytor mógł grać; szczególnie pięknie wydobywał na nim piana, po prostu aksamitne, ale najpiękniejsze, że była w tym wielka prawda. Cały czas myślałam o tym, że taki dźwięk musiał słyszeć w myślach Chopin, kiedy pisał te utwory – pleyel to był jego ukochany fortepian.

Pierwszą część pianista zagrał jednym ciągiem i dobrze, że publiczność nie wcinała się z brawami, tym bardziej, że ten ciąg bardzo ładnie był ułożony, dopasowany tonacjami i nastrojami. Po Preludium cis-moll op. 45 zabrzmiały 4 Mazurki op. 41. Następnie set nokturnów: F-dur op. 15 i dwa pierwsze z op. 9 – Nokturn b-moll i Nokturn Es-dur. W tych dwóch – jedynych utworach na całym koncercie – rozkręcił się z ozdobnikami, zwłaszcza nokturn „pendolino” był jakby opleciony koronkami. Ale zagrana na koniec tej części Ballada As-dur zabrzmiała już tak, jak jest zapisana w nutach, bez dodatków.

Drugą część wypełnił pełny cykl Preludiów op. 28. Zaryzykuję twierdzenie, że dopiero słuchając ich na instrumencie historycznym można zrozumieć, jak nowatorskie to są utwory. Na współczesnym przyjmuje się te harmonie naturalnie, ale dla współczesnych musiał to być nieledwie szok usłyszeć takie preludia jak a-moll czy es-moll, a nawet C-dur czy D-dur. Pod koniec już słyszało się u pianisty zmęczenie – kryzysowe było preludium Es-dur, w którym skacze się na duże odległości. Ale potem, w końcówce znów się wyprostowało. Publiczność wywołała artystę na dwa bisy – pierwszym był Der Doppelgänger Schuberta w transkrypcji Liszta, a drugi był również Schubertowski – druga część Sonaty a-moll D784.

Dziś wieczorem laureat innego konkursu, tego z 2021 r. – Jakuba Kuszlika. I nie będzie Chopina. Chyba że na bis, co też nie jest przecież pewne.