Domówka u Mietka, wieczór z Franzem
Ciekawe popołudnie na Żelaznej, a wieczorem finał ChiJE.
Pogoda jak zwykle dopisała i domówka koło kamienicy, w której przed wojną mieszkał przez pewien czas Mieczysław Wajnberg, bardzo się udała. Tym razem Wajnberg Trio – Szymon Krzeszowiec, Arkadiusz Dobrowolski i Piotr Sałajczyk – przedstawiło program złożony z dzieł kolegów kompozytora z Warszawy, Mińska i Moskwy. Ale nie obeszło się też bez muzyki głównego bohatera, bo jakżeby inaczej. Zaczęło się więc od pierwszej części jego Tria, która po prostu chwyta za gardło nawet niezależnie od warunków słuchania (Sałajczyk grał na pianinie, na szczęście w niezłym stanie).
Z Ryszardem Sielickim Mietek poznał się jeszcze w Warszawie, a spotkali się już podczas wojny, po ucieczce, w Mińsku, gdzie obaj studiowali u prof. Nikołaja Zołotariowa, później zaś w Moskwie. Ryszard Sielicki wrócił w 1956 r. do Polski; był tu osobą zasłużoną, dyrektorem artystycznym Polskich Nagrań, autorem popularnych piosenek (m.in. dla Violetty Villas), muzyki filmowej i mnóstwa muzyki dla dzieci. Utwór Rêverie (Legenda hebrajska) na wiolonczelę i fortepian rozpoczyna się solową kadencją bliską muzyce synagogalnej; dalszy ciąg jest jakby melancholijnym tańcem. Inną koleżanką Mietka z Warszawy i Mińska była Eta Tyrmand (nie wiadomo, czy byli krewnymi z Leopoldem; cała jej rodzina zginęła podczas wojny), która zamieszkała w tym mieście na stałe i nauczała w konserwatorium. Jej utwór fortepianowy – tytułu nie podano – jest bliski neoklasycyzmowi, ale jakby trochę obok, podobnie jak wczoraj usłyszane wczesne sonaty Bacewiczówny. Przedtem jeszcze Szymon Krzeszowiec zagrał fragmenty II Sonaty na skrzypce solo Wajnberga; zapowiada się nagranie tych sonat (są trzy).
Tę samą drogę z Warszawy na Białoruś przebył Henryk Wagner, chłopiec z Żyrardowa. I on pozostał w Mińsku. Jego Humoreska na skrzypce i fortepian to zgrabny, całkowicie tradycyjny, trochę lekki utwór. Natomiast fortepianowe Kroki w nocy Lwa Abeliowicza (również kolegi Mietka zarówno z Warszawy, jak z Mińska, gdzie i on osiedlił się na stałe) to rodzaj passacaglii o niepokojącym charakterze.
Ostatnie trzy pozycje muzycy zagrali już w komplecie: zdumiewające I Trio c-moll 16-letniego Szostakowicza (z 1924 r.), II część Tria Wajnberga – złowieszcza Toccata, i wreszcie efektowny finał młodzieńczego Tria warszawskiego kolegi – Andrzeja Panufnika; Mietek brał udział w jego prawykonaniu jako pianista.
Później w pobliskim kinie „Czary” na Chłodnej (tj. salce kinowej w miejscu, gdzie kiedyś było kino „Czary”) zaprezentowano nam nową stronę o kamienicy Żelazna 66. Bardzo ciekawa, moim zdaniem.
Finał Chopiejów był poświęcony Lisztowi; grała Orkiestra FN pod batutą swojego szefa sprzed lat, Antoniego Wita. Odnosiło się wrażenie, że zespół nie jest w dobrym stanie, brzmi ciężko i bez finezji. Po poemacie Mazepa w Koncercie A-dur wystąpił Kevin Chen. Wypadł w nim bardzo dobrze i został przyjęty owacyjnie, ale zachciało mu się zabisować Campanellą i choć początek był ładny i w rozsądnym tempie, to nagle w pewnym momencie coś go jakby ugryzło, przyspieszył i zapędził utwór, dodając trochę sąsiadów. Całe wrażenie zepsuł. Natomiast w drugiej części Cyprien Katsaris na początku wypadł nienajlepiej, ale potem się rozkręcił i już było bardzo efektownie. Dwie rzadziej grywane Fantazje – na tematy z Ruin Aten Beethovena i na tematy węgierskie – spuentował trzema bisami. Najpierw kazał sobie podać trzy dźwięki z sali, by zaimprowizować na ich podstawie zgrabnego walczyka. Potem niespodzianka: Pamiętasz, była jesień w oryginalnym opracowaniu prof. Karola Pensona, profesora fizyki na Sorbonie, który jest też pianistą-amatorem (był obecny na sali). A na zakończenie – jak wypada na tym festiwalu – zabrzmiał Chopin: delikatnie zagrany Mazurek a-moll op. 67 nr 4.
Komentarze
Czekając w tym miesiącu na Marthę z Lahavem w Bartoku no3 – słucham teraz na Mezzo koncertu Yoava Levanona.
Pianista jest moim odkryciem i zauroczeniem z ubiegłego roku. Teraz wykonuje Etiudy symfoniczne Schumanna – dla mnie najpiękniejsze wykonanie, jakie słyszałam.
Charakter muzyki Schumana czuje tylko kilku pianistów – między innymi Volodos, Giltburg, a teraz również Levanon
Znalazłam nagranie z koncertu w Gstad na ktorym wykonał te Etuidy oraz Rachmaninowa Etudes-Tableaux, Op. 39 ( wybór)
https://www.gstaaddigitalfestival.ch/en/video/yoav-levanon-7-august-7-30pm/
On ma tylko 20 lat!!
Tak, on był cudownym dzieckiem, teraz wyrósł, ale nadal jest świetny.
Nie byłabym sobą, gdybym do osób czujących Schumanna nie dołączyła Piotra Anderszewskiego 🙂
A tymczasem wczoraj odbył się pierwszy koncert 10. Dni Muzyki Ukraińskiej – świetni wykonawcy: https://www.youtube.com/watch?v=yHp7bpnNTQU
Jeszcze nie przesłuchałam, ale na pewno ciekawe.
Kolejny koncert – chóralny, w wykonaniu znakomitej Cameraty Silesii – jutro, też w Studiu im. Lutosławskiego. W programie klasyka cerkiewnej muzyki ukraińskiej: Maksym Berezowski, Dmytro Bortnianski. Miałam iść, ale niespodziewanie przesunięty został o dzień wstecz koncert Krzyżowej, który tradycyjnie odwiedzam. Za to transmisja będzie na YT, a potem też będzie można odsłuchać. Podobnie z ostatnim koncertem, 13 września, w wykonaniu Kiyv Camerata. Na ten koncert się wybiorę choćby z sentymentu dla przeszłości – poznałam kiedyś Aleksandra Kozarenkę, który niespodziewanie zmarł w zeszłym roku (zdaje się, że bez związku z wojną).
Co do Anderszewskiego to wystąpi pod koniec września na festiwalu w Bydgoszczy.
Wprawdzie bez Schumana ale co tam. Są bilety.
https://filharmonia.bydgoszcz.pl/kalendarz/62-bfm-piotr-anderszewski/
Dzięki za stronę o kamienicy Żelazna 66.
Bardzo ciekawa – potwierdzam. 🙂
Ech… co za dzień, ten 29 września. Właśnie mi przypomniano, że jestem zaproszona do Bydgoszczy na zupełnie inny koncert:
https://mlynyrothera.pl/wydarzenia/muzyka-w-zamku-niebios-barokowe-kantaty-na-uroczystosc-sw-michala-archaniola/
I teraz okazuje się, że dwie godziny wcześniej w Filharmonii Pomorskiej jest PA. Chyba nie dałoby rady tego pogodzić…
A jeszcze na dodatek to jest ostatni dzień Szalonych Dni Muzyki, na które też się zgłosiłam.
I co tu robić?
I dodam, że baaardzo mnie zaintrygował Brahms w programie PA! W pamiętnym Podróżującym fortepianie był kawałek II części Koncertu d-moll – cudowny. Ale też wypowiedź o Brahmsie, że jest „zbyt idealny” czy jakoś tak, i dlatego nie bardzo ma ochotę go grać…
Bardzo dziękujemy za obecność na Domówce i podlinkowanie strony o kamienicy! 🙂
Program recitalu PA – faktycznie bajka, choć nie można wykluczyć, że przez 2,5 tygodnia zajdą w nim jeszcze jakieś zmiany…
Tymczasem, choć według internetowych kryteriów to już prehistoria, wrócę jeszcze do finałowego weekendu CHiJE. Bardzo żałuję sonaty Bacewicz w sobotę – też mnie zaintrygowała, ale uznałam, że muszę zrobić dzień przerwy. Bilet na niedzielne popołudnie kupiłam spontanicznie, mając w pamięci piękny koncert mozaikowego kwartetu w Studiu Lutosławskiego w 2016 roku. Szykując się do wyjścia w niedzielę, z lekko opadłą szczęką czytałam relację Pani Redaktor z sobotniego wieczoru. Obawiam się, że w niedzielę wcale nie było lepiej: fałsz w kwartecie Haydna słyszałam nawet swoim niefachowym uchem. Na drugą część przesiadłam się z balkonu do opustoszałego XIII rzędu, gdzie czekała na mnie zagadka. Pewnie o czymś nie wiem albo coś przegapiam – ale jaki jest sens wykonywania Andante Spianato i Wielkiego Poloneza z towarzyszeniem smyczków? Koncerty fortepianowe Mozarta na skład kameralny – rozumiem i lubię, ale tu? Na dodatek było to Andante i Polonez zza obrotowych drzwi, bo fortepianu momentami nie było słychać w ogóle. „Fantazja na tematy polskie” Chopina nie poprawiła ogólnego wrażenia.
Dziwne doświadczenie – zakończyć świetny festiwal w taki sposób (a w swoich odczuciach nie byłam chyba odosobniona – na sali dało się wyczuć konsternację). A przecież w tym roku festiwal był długi (siedząc w piątek w ciemnej sali FN na recitalu Ewy Pobłockiej, złapałam się na tym, że myślę, co jest w programie w przyszłym tygodniu) i, jak zawsze, obfitował w niezapomniane przeżycia. Niektóre nie z tej ziemi (Kate, M.A. Hamelin) i wiele pięknych (Belcea Quartet z Avdeevą, Garrick Ohlsson solo i z partnerami). Jestem też wdzięczna organizatorom, że stwarzają otwartą i przyjazną atmosferę, dzięki czemu na koncertach można spotkać bardzo różnych ludzi. Przed nami nowy sezon – a do kolejnego sierpnia niedaleko!
Mogę tylko zasugerować PK, żeby wyszła po pierwszej części koncertu PA, żeby zdążyć na ten późniejszy.
Z LFJ nie pomogę poza stwierdzeniem, że ten festiwal się ode mnie oddala. Rozumiem, że mieszanie gatunków i stylów wykonawstwa jest trendowate , ale do mnie osobiście nie dociera, więc coraz trudniej mi wybrać coś sensownego. A po zeszłorocznej wpadce Gostkowa kategorycznie zaordynowała ban (nie wiem na jak długo) na młodych wykonawców, których udział w Festiwalu wciąż rośnie, ergo…
Co do PA i jego różnych wypowiedzi – że Szymanowskiego to on nie rozumie, a Brahms to taki itp. odbieram jako kokietowanie i tyle 😉
Ale płytę z tymi różnymi utworami Brahmsa bardzo chętnie bym zobaczył, choćby po to, żeby porównać z wykonaniem Goulda, najbardziej romantycznym pod Księżycem.
PA w Bydgoszczy, Johannes Brahms – wybór utworów z op. 117, 118, 119. Moje ulubione opusy… Ale nie będzie mnie w Polsce. Może nagra płytę. Albo dojedzie do Wrocławia. Swoją drogą z jego ostatniego recitalu w NFM to nie Bach mi się podobał, ale Beethoven i Webern. Goulda interpretacje tych opusów Brahmsa mnie nawet zdziwiły, takie niegouldowskie 🙂
Znalazłem kiedyś nagranie Judiny opusu 118. Eeeee….. jakby młotkiem albo cepem grane…. Jak to to w pewnej recenzji przeczytałem o sowieckich pianistach: próbowała wbić fortepian pod podłogę. I przypomniały mi się radiowe recytacje poezji Mandelsztama, które sam poeta wykonuje: po prostu wrzeszczy na słuchaczy. Ta sam nieznośna maniera.
Sądząc po Brahmsie, nagraniach Pieśni bez Słów, pokątnych nagraniach Sonaty h moll Chopina i innych wybryków, prywatnie myślę, że cierpkie komentarze Goulda o muzyce romantycznej były trochę na przekór, a skrycie ją może nie kochał, ale jakoś doceniał 🙂 .
O, nawet znalazłem ten cytat z Goulda w sieci, mówi o swoim Brahmsie “This music or, rather, my interpretation of it, naturally reflects the way I see myself as an incurable romantic… Not only that, I find it extremely sexy!”
😉
Tutaj dokładnie jest ta wypowiedź PA o Brahmsie i kawałek koncertu: https://www.youtube.com/watch?v=HTjdWdZGX7U
Do Bortniańskiego i Berezowskiego można dołączyć Mykołę Dyleckiego, poprzednika tych dwóch, który odżywa teraz na Vratislavii Cantans (dzisiaj jeden koncert, a w niedzielę drugi) za sprawą Andrzeja Kosendiaka i Wrocławskiej Orkiestry Barokowej.
@Lemuring
Andrzej Kosendiak i Wrocław Baroque Ensemble, nie Orkiestra Barokowa. Ensemble to zespół wokalno-instrumentalny.https://www.nfm.wroclaw.pl/zespoly/wroclaw-baroque-ensemble
Hej, jak się macie w tym Wrocku? Słyszę, że imprezy plenerowe odwołane, ale Wratislavia chyba nie? Trzymam kciuki, żeby tym razem wielka fala nie dotarła.
Dziękujemy! We Wrocku całkiem dobrze, Wratislavia nie odwołana. Fala kulminacyjna dojdzie we wtorek, zobaczymy co będzie.
Tfu tfu. Widzę, że Dwójka ma dziś transmitować Brucknera pod Eschenbachem. Może włączę, to jednak wydarzenie, ale trudno przewidzieć, czy dotrwam do końca…
@tadpiotr , Dzięki za poprawkę. Wstydzę się, bo znam i lubię))
Jak już przy NFM jesteśmy, to co powiecie na tę roszadę?
1. Przed samą Wratislavią p. Andrzej Kosendiak rezygnuje z dyrekcji (wszyscy się zastanawiają, dlaczego, bo ma jeszcze parę lat do końca kadencji), a na jego miejsce wchodzi jego zastępczyni, p. Olga Humeńczuk.
2. Wratislavia się kończy i nowa p. dyrektor ogłasza, że p. Andrzej Kosendiak zostaje dyrektorem Wratislavii.
3. Giovanni Antonini zostaje artystą rezydentem NFM.
Wszyscy się zastanawiają, to i ja się zacząłem zastanawiać, parę dni temu. Nie wiem. Gdybym był żywotnie zainteresowany sprawą, zacząłbym od sprawdzenia, czy nie ma to związku z zatrzymaniem niedawno pewnego osobnika podającego się za biznesmena, a w istocie twórcy paru piramid finansowych, poszukiwanego od kilku lat przez wszelkie służby w Europie. Teraz ów geniusz siedzi i będzie zeznawał, normalną koleją rzeczy wystąpi smród w różnych miejscach. A jaki związek, być może, z zabawami we Wrocławiu? No, skrzypce narodowe. Stradivari (on nic nie winien, panie prokuratorze, dawno nie żyje).
Może z tego powodu, może z innego, prawie na pewno ruch wyprzedzający zakaz pełnienia funkcji kierowniczych w instytucjach publicznych. Nie wiem, nie znam się, ale bym sprawdził.
My szaraczki z widowni nie wiemy. Też się zastanawialiśmy.
Możecie za to iść za nas na koncert
„z zagrożonego powodzią Wrocławia oraz w związku z pracami zabezpieczającymi Narodowe Forum Muzyki koncert Shunske Sato & Wrocławska Orkiestra Barokowa przeniesiony został do Studia Koncertowego Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie, gdzie artyści wystąpią w piątek, 20 września br. o godz. 19.00.”
WY za darmo, JA zapłaciłem „Wstęp na wydarzenie jest bezpłatny, obowiązują zapisy pod adresem: koncertydwojki@polskieradio.pl. ” Ale podobno oddadzą.
Ja w tym terminie mam inaugurację Warszawskiej Jesieni.
Wiem, że w NFM nawet organy rozebrali i wywieźli. No pewnie, jak się buduje salę w podziemiach obok kanału, to można się bać. Pamiętam, jak budowa się przedłużyła z powodu pojawienia się wód gruntowych:
https://archiwum.wroclife.pl/nasze-miasto/tonace-miliony-czyli-problem-nfm/
Niemiec by w tym miejscu takich rzeczy nie robił. Na terenach zalewowych też przecież nie budował. A nasi budowali i budują.
Teraz coraz częściej mogą się zdarzać takie alerty.
NFM stoi prawie dokładnie w miejscu zniszczonego Schlesisches Museum für Kunstgewerbe und Altertümer https://fotopolska.eu/8829,obiekt.html?map_z=19, które zapewne jakieś piwnice miało, nie mówiąc o głębokich fundamentach, bo to wielkie gmaszysko było. Największy problem jest podobno z podziemnym garażem pod większą częścią placu, który nie wiadomo po cholerę tam zrobili, bo same problemy z nim, np. generuje nadmierny ruch aut. Jest mocno zagłębiony.