Współgranie paru światów

Czy crossover może być w dobrym guście i w dobrym gatunku? Wbrew pozorom jak najbardziej może. Ensemble Peregrina, Adam Bałdych i Michał Górczyński właśnie to udowodnili.

To był już ostatni z koncertów cyklu Anaklasis na fali, w ramach którego w studiu Radia Kraków (i jednocześnie na jego antenie) można było zapoznać się z kolejnymi pozycjami serii Revisions, poświęconej współczesnym interpretacjom muzyki dawniejszej. Dzisiejszy występ był premierą albumu, którego można już słuchać.

Muzykę z XV-wiecznego Krakowa, odnalezioną w rękopisie spoczywającym w Bibliotece Narodowej, wykonują tu artyści różnej proweniencji i o różnym charakterze. Śpiewaczki z Peregriny to perfekcjonistki, które intepretują, ale nie improwizują. Bałdych to skrzypek jazzowy z zamiłowaniem do ciekawych instrumentów; tu grał na skrzypcach renesansowych. Wreszcie Michał Górczyński z korzeniami w muzyce współczesnej, ale też członek zespołu Bastarda. Jak to się mogło zgrać? Od różnych osób po koncercie słyszałam, że sam pomysł skojarzył się im z Officium Hilliard Ensemble i Jana Garbarka. Jednak to było zupełnie niepodobne, nawet z samej idei. Tam były dwie rzeczy nałożone na siebie – każda strona pozostała przy swoim – i w związku z tym nowa jakość. Tu było współdziałanie dla osiągnięcia zakładanego efektu, dla interpretacji określonej muzyki. W ramach tego współdziałania nawet Peregrinie zdarzały się drobne improwizacje, choć w sumie też pozostała sobą, ale pokazała również otwartość.

Po swojemu też, ale z subtelnością i dyskrecją grał Adam Bałdych, jednak najbardziej fascynujące było obserwować Michała Górczyńskiego i wszechstronność ról jego klarnetu kontrabasowego – podobną jak w przypadku Bastardy. Zastępuje on zarówno kontrabas (staccato na nim brzmi jak kontrabasowe pizzicato), jak perkusję (efekty szmerowe czy brzmienie uderzanych klapek, jeszcze lepiej słyszalne przy nagłośnieniu), a przy tym nadal pozostaje instrumentem dętym o specyficznym kształtowaniu dźwięku.

Efekt jest bardzo przyjemny w słuchaniu, myślę, że i dla szerszej publiczności, i tak sobie pomyślałam, że zamiast banalnych świątecznych piosenek mogłaby tu i ówdzie zabrzmieć ta płyta. Ma w sobie jakiś świąteczny nastrój.

Cykl koncertów być może będzie kontynuowany (a ten program ma być powtarzany jeszcze w paru miejscach), a seria Revisions na pewno.