2 x 80

PWM obchodzi w tym roku 80. urodziny. NFM, wcześniej Filharmonia Wrocławska – także. Dlatego ta pierwsza instytucja świętuje właśnie u tej drugiej.

Dziś kilka spotkań i koncert symfoniczny, jutro dwa koncerty za biletami i kilka za darmo w foyer. Od dziś też po raz pierwszy we Wrocławiu można posłuchać carillonu – z Gdańska z instrumentem mobilnym przyjechała Monika Kaźmierczak, która na Placu Wolności prezentuje przechodniom kolekcję muzyki polskiej, liczącą już 10 utworów – latem tego roku Anaklasis wyda już drugą płytę z utworami z tego zbioru.

NFM Filharmonia Wrocławska wystąpiła dziś pod batutą młodego brytyjskiego dyrygenta Duncana Warda, który ruszał się dość ekspresyjnie, ale jakoś nieprzekonująco. Może dlatego nie do końca wyszedł akompaniament do I Koncertu skrzypcowego Szymanowskiego, jak również skrajnie trudny Koncert na orkiestrę Lutosławskiego.

Na szczęście z tego, co się dało zauważyć, dobrze wypadł utwór Agaty Zubel Na zewnątrz czasu na solistkę hologramową i orkiestrę. Słyszałam już o nim, najpierw opowiadała mi autorka/solistka jeszcze przed prawykonaniem w Donaueschingen, potem oglądałam transmisję internetową, ale to przecież nie ten sam efekt. Hologramowa solistka była umieszczona z tyłu sceny, na I balkonie tam, gdzie jest miejsce dla chóru. Rzeczywiście robiło wrażenie, kiedy solistka pokazywała się wyglądając realistycznie i nagle znikała. Pytałam ją swego czasu, czy ten utwór dałoby się wykonywać „normalnie”, z solistką na scenie zamiast hologramu. Teraz już wiem, że to byłaby zupełnie inna jakość. Zabawne są też efekty, kiedy śpiewaczka pokazuje się co chwila w innym stroju (po utworze kłania się również kilka razy, w każdym ze swoich wcieleń). Ale przede wszystkim brzmi to znakomicie, świetna warstwa orkiestrowa, styl śpiewania specyficzny, trochę chwilami aktorsko-piosenkarski, charakterystyczny dla tej solistki.

Dalej była już sama klasyka. Bomsori Kim najpierw zagrała, jak wspomniałam, I Koncert Szymanowskiego, a potem Rapsodię polską Grażyny Bacewicz (koreańska skrzypaczka postanowiła być ambasadorką jej twórczości). To utwór kompletnie nieznany z 1949 r., wykonany raz przez kompozytorkę; doczekał się cierpkiej recenzji od Kisiela (który tak poza tym lubił ją i poważał jako kompozytorkę), więc poszedł do szuflady. Ja to akurat rozumiem, bo jest wiele ciekawszych jej utworów; ten jest oparty na motywach ludowych, można tam wysłyszeć znany Chmiel czy tak lubiane przez nią rytmy oberkowe. Bomsori jednak bardzo się przyłożyła, a na bis zagrała Kaprys polski. Mam z tą skrzypaczką kłopot jeszcze od czasu Konkursu im. Wieniawskiego, bo jej brzmienie, choć ładne i gładkie, jakieś nikłe mi się wydaje. Ale może się podobać – publiczność była entuzjastyczna, podobnie zresztą po Koncercie na orkiestrę, co też nie dziwi zważywszy, jak bardzo efektowny jest to utwór.