Konwencje bez emocji

Przedwczoraj PAK przysłał tu pyszny link do generatora kantat ku czci 750-lecia lokacji Miasta Krakowa. „Twoje miasto – twoja kantata” – zachęcają (no przecież jeśli nawet nie mieszkasz w Krakowie, to jak tu go nie kochać 🙂 ). I do dyspozycji oddają cały arsenał środków (acz nie jest on nieograniczony). Otóż można stworzyć kantatę w stylu „Flisak za burtą”, „Marsz rakowicki”, „Z lotu gołębia” (słuchacze pod dachy!), „Kołysanka dla Smoka” (ciekawe, czy uśpiłaby Waweloka z blogu Owczarka), „Dzikie wianki” itp. Ze środków muzycznych jest wszystko, co potrza w najczystszym rubikowym stylu: „wartkie smyczki”, „potworne blaszaki”, kotły i werble, „klaskanki”, chórki, sola, basowe pomruki („mruczanki grabarza”) i sopranowe rzewne pienia, dzwony, oczywiście hejnał (także w wersji po pijaku) – i najróżniejsze efekty o barwnych nazwach, np. „z sufitu kapie”, „śpiewające muszki”, „flecik Dratewki”, „głodne brzuszysko”, „drapieżne strunowce”, „fortepian w Wiśle” czy „nie drap nożem po teflonie”. Wszystko to można rozmieścić na czterech ścieżkach dźwiękowych. Jeśli ktoś po tym krótkim kursie pisania jeszcze będzie miał wątpliwości, czym jest twórczość p. Rubika, to, hm… nasuwa mi się tu porównanie polityczne, ale na tym blogu nie ma kampanii wyborczej, i niech tak pozostanie 😉


Ta układanka przypomina jako żywo Uniwersalny Kod Przemówień, krążący kiedyś wśród ludności w czasach głębokiej komuny, wówczas dotyczący przemówień partyjniackich, dziś raczej świata korporacji.
Ale i w muzycznych treściach krakowska „Kostka Rubika” nie jest niczym nowym. Tego typu zabawki zaczęto tworzyć w XVIII w. w oświeceniowej Europie, a najbardziej znaną stała się Musikalische Wurfelspiel samego Mozarta polegająca na tym, że losuje się takty, które są przyporządkowane określonemu miejscu w frazie, i w ten sposób z pojedynczych taktów składa się menueta. Można dziś kupić zbiór takich zabawek na CD-romie, można też… sprawdzić, jaki menuet wedle Mozartowskiej tabelki przypadnie internaucie wedle zasad numerologii. No i jak tu zaprzeczać temu, że jesteśmy dziećmi oświecenia?
Glenn Gould – że jeszcze do niego wrócę (nie mogę się odczepić, tekst skończyłam dopiero wczoraj) – wyobrażał sobie, że każdy w domu będzie sobie montował takie wykonanie, jakie mu się podoba, przykładowo V Symfonię Beethovena z ekspozycją pod Brunonem Walterem, a przetworzeniem pod Ottonem Klempererem. Wtedy, kiedy pisał te słowa, montaż polegał na żmudnym przycinaniu i dopasowywaniu do siebie kawałków taśmy magnetofonowej; dziś, w dobie montażu komputerowego, rzecz stała się nieskończenie łatwiejsza. Ale komu by się tak chciało? Musiałby być maniakiem starych wykonań, a ci zwykle uważają je za świętość i nie będą takich numerów robili. Dziś internauta raczej coś pokombinuje po swojemu. A co najmniej może pobawić się z „kostką Rubika”…
PS. Wczoraj słuchałam transmisji z Wratislavii, dokładnie rzecz biorąc z przepięknego Kościoła Pokoju w Świdnicy. Grały i śpiewały zespoły Gardinera. Odkrycie wieczoru: Johann Christoph Bach! Kiedyś coś tam jego słyszałam, ale jak się słucha tej muzyki w większej ilości i w takim wykonaniu – po prostu ciarki chodzą po krzyżu. Stylistycznie trochę przypomina to Schutza. Gardiner zamierza to nagrać, oczywiście trzeba będzie się rzucić na tę płytę 🙂