Wpis trójdzielny
Aktualności I – Po Konkursie Dyrygentów im. Grzegorza Fitelberga
Jak oceniać takiego kogoś, co stoi przed orkiestrą i macha? Tak na oko może nam się jego machanie podobać czysto estetycznie lub nie. Ale to jest w ogóle nieważne. Ważne jest to, co machający zrobił wcześniej na próbie, jaki nawiązał kontakt z zespołem i jaki tego efekt możemy obserwować na koncercie. Dlatego konkurs dyrygencki polega na ocenianiu kawałka publicznej próby, by można było przyjrzeć się wspólnemu stawaniu się utworu (może na jakichś konkursach jest inaczej, w każdym razie w Katowicach jest właśnie tak). Kolega z radia, który był po raz pierwszy, był nieco zdziwiony: myślał, że kandydaci będą raczej próbować z orkiestrą kiedy indziej, a przed jury prezentować wynik tych prób. To prawda, że trudno osobie postronnej słuchać, jak orkiestra gra nieczysto i nierówno; zapewne czasem specjalnie, by dyrygenci mieli na czym pracować. Zresztą co za sztuka poprowadzić Filharmoników Berlińskich czy Nowojorskich, którzy zagraliby i bez dyrygenta, lepiej poprowadzić Filharmonię Śląską, zwłaszcza jeśli jest nie do końca przygotowana – o ileż więcej można się nauczyć!
W tym roku było ciekawie, poziom był wysoki, choć nie było – jak się wyraził Wojciech Michniewski, komentujący konkurs w TVP Kultura – rajskich ptaków. Trochę żałuję, że nie wygrała Chinka Lin Chen – to byłby dopiero numer! Już raz w historii konkursu wygrała kobieta (Ukrainka Victoria Zhadko, w tym roku w jury), ale Chinki na tym miejscu jeszcze nie było. Dziewczyna była bardzo miła i uprzejma, drobniutka jak laleczka, ale umiała ostro egzekwować, czego chciała, jak przyczajony tygrys, ukryty smok 😀 W finale trochę była jednak chaotyczna i to obniżyło jej wyniki: otrzymała II nagrodę. Wygrał Eugene Tzigane Mcdonough z USA, sam żywioł, ale i precyzja.
Warta odnotowania jest ekspansja kobiet do zawodu – na 35 kandydatów było ich 7 (najwięcej jak do tej pory), a z niewielkiej ekipy polskiej tylko dwie dziewczyny dostały się do II etapu (niestety żadna nie weszła do finału, moim zdaniem niesłusznie, jedną z nich umieściłabym tam zamiast Koreańczyka, który ostatecznie dostał wyróżnienie). Myślę, że będzie jeszcze o nich słychać. Victoria Zhadko w rozmowie dla gazetki festiwalowej na pytanie, dlaczego tak trudno kobietom przebić się w tym zawodzie, wypaliła wprost: – Bo ten zawód jest dobrze płatny. Nic dodać, nic ująć… To charakterystyczne, że jeśli kobieta uprze się przy tym zawodzie, w każdym razie u nas, to wypychają ją do chórów czy orkiestr szkolnych, w najlepszym wypadku do kanału operowego, i to najlepiej na asystentkę. Trzeba mieć siłę i osobowość Agnieszki Duczmal czy Ewy Michnik, by było inaczej. Pewnie takich osobowości będzie coraz więcej.
Aktualności II – Il Giardino Armonico w Katowicach
Cóż za luksusowa kąpiel dla uszu po konkursowych zmaganiach! Co prawda i temu wspaniałemu zespołowi zdarzyły się nierówności – w finale zagranego na początek III Koncertu brandenburskiego (jakoś nie byli w stanie uzgodnić tempa, jak mawiam w takich wypadkach – uzgodnić zeznań 😀 ), ale poza tym było naprawdę pięknie. Aż trzy koncerty wiolonczelowe (plus jedną część z jeszcze jednego na bis) Vivaldiego zagrał Christophe Coin; dźwięk, technika, emocje – wszystko na swoim miejscu. Niesamowita była też Sinfonia B-dur C.Ph.E. Bacha, muzyka na skraju dwóch epok, zaglądająca poprzez uchylone drzwi z baroku do klasycyzmu. Jednak prawdziwym wydarzeniem był koncert Pietra Antonia Locatellego Il pianto di Arianna – po prostu miniopera ze skrzypcami (Enrico Onofri) w roli głównej, czyli w roli Ariadny; studium różnych rodzajów oczekiwania: od nadziei poprzez rozpacz do cichej rezygnacji. Cicho było w kościele św. Piotra i Pawła jak makiem zasiał, a po zakończeniu utworów przez chwilę wszyscy zamarli… i skończyło się owacją na stojąco, również z naszym udziałem 😀
Zebranie blogowe
Po tej uczcie zrobiliśmy zbiórkę i udaliśmy się do wcześniej upatrzonego lokalu pt. Camelot, którego poprzednim razem nie udało nam się zwiedzić, albowiem czynny jest tylko do północy 😉 Tym razem zamiast atmosfery przytulnej niemieckiej piwiarni wybraliśmy (a raczej wybrał kolega foma, jak się przyznał – wielbiciel Bauhausu, które to upodobanie zresztą podzielam) ascetyczne wnętrze o elementach konstruktywistycznych, ale i rycerskich (miecz wiszący na ścianie okazał się na szczęście nie być mieczem Damoklesa). Lobbowaliśmy w lobby dla niepalących. Toastów za nieobecnych wychyliliśmy trzy. Treść naszych obrad została ukazana przez kol. PAK-a na zdjęciu zamieszczonym pod poprzednim wpisem. W razie czego mogę udzielić osobnych wyjaśnień 😀 Ustaliliśmy też, że właśnie powstała nowa świecka tradycja. Trudno tylko powiedzieć, kiedy będzie pretekst do kolejnego spotkania…
Komentarze
Zacznę od końca i samochwalstwa z podziękowaniami dla Pani Kierowniczki jednocześnie: otóż z fomą otrzymaliśmy prezenty: „Czas Warszawskich Jesieni”.
Parę ilustracji do koncertu: parę zdjęć załączam na blogu:
http://pak455.blox.pl/2007/11/Il-Giardino-Armonico-w-Katowicach.html
A Lin Chen spodobała się Telewizji Katowice, która w przerwie między Aktualnościami a Panoramą zaprezentowała migawkę z jej koncertu i przyznaję, że był w tym zarówno ogień, jak i sympatyczna osobowość (o ładnej buzi nie wspomniawszy).
(Kiedyś NOSPRem dyrygowała młoda polska dyrygentka, asystentka Wita chyba… Nie mogę znaleźć w swoich notatkach jak się nazywała, a szkoda, bo dyrygowała dobrze i żałuję, iż nie miałem okazji posłuchać więcej razy.)
***
Co do radia cyfrowego — ja właśnie wczoraj się zastanawiałem, czym mogę w ‚ustawie’ pomóc i wydawało się, że cyfrowością. Ale trudno mi mówić, jak to by miało wyglądać w polskich warunkach w powiązaniu z ‚misją publiczną’. Zresztą na radiu się nie znam, nawet cyfrowym i w piątkowo-sobotnich obradach byłem jedynie słuchaczem 🙂
Właśnie w TVP Wiadomości zapodało, że hymnem Korony Kielce jest Grechuty „Dni, których nie znamy” i w mieście stanęło popiersie Marka Grechuty obok J. Hendrixa i Niemena. Fragment chóralnego śpiewu zaprezentowało – przy podkładzie głośników stadionowych. Koniec świata pani Popiołkowa 😉 🙂
Słucham i jednocześnie nagrywam koncert w Bayern 4 Klassik gra Yuri Rozum . Jak skończy wypalę płytę. Pytanie do znawców prawa autorskiego :
!. Czy naruszam prawa autorskie?
2. Czy robiąc to samo z koncertem w TVP Kultura muszę płacić abonament . Telewizora nie posiadam a ten który stoi w pokoju jest własnością 86 letniego dziadka który mieszka ze mną. .Radia słucham przez interrnet lub przez kartę satelitarną w moim komputerze.
jakoś nie byli w stanie uzgodnić tempa, jak mawiam w takich wypadkach – uzgodnić zeznań’ – ubolewa Pani Redaktor
A mnie takie rzeczy bardzo podnoszą na duchu 😈 Zwłaszcza, jeśli znam utwór na wylot – wykonawczo, że tak powiem. Nie ma nic lepszego dla ambitnego amatora, niż usłyszeć kiks, niepewne wejście, rozjechanie się tempa czy intonacji w wykonaniu zawodowców… Chwilowe, incydentalne… – bo gdyby to miało stać się regułą, trzeba wejść na drogę odszkodowawczą (za coś człowiek w końcu płaci) 😛 Ale raz-dwa podczas koncertu – cymes! 😉
Wredny WordPress zjadł mi tagi cytatu. A były absolutnie poprawne 😯 ❗
Ale niech mu będzie, skoro taki głodny… 😉
Misiu,
ad. 1. nie naruszyłeś prawa, można zarejestrować sobie nadawany publicznie program tv/radiowy. Już za tą mozliwośc zapłaciłeś 3% ceny czystych płyt i nagrywarki. Tak przynajmniej jest w polskim pr. autorskim, myślę, że na bakier z bawarskim też nie jesteś, choć naszym rozwiązaniom bliżej do francuskich niż niemieckich (ale na czym polega różnica już nie pamiętam 🙂 )
ad. 2. przepisz wszystkie odbiorniki na dziadka. Po 75 urodzinach ustaje obowiązek płacenia abonamentu za ich posiadane, a z nim jakiekolwiek moralne wątpliwości…
basiu,
w finale III Koncertu brandenburskiego to nie był kiks, tylko zejście z wykonawczego nieba na przeciętną ziemię. Pewnie 1/3 orkiestr marzy i tak o takim wykonaniu finału. Ale faktem jest, że zadowolenie po pierwszej części nieprzyjemnie prysło. A Carl Philip Emmanuel, mimo że zalatywał Beethovenem, to ustawiał jak przygotowanie artyleryjskie.
zeen,
chciałbym usłyszeć tego Grechutę wyśpiewanego na stadionie; szczególnie te rytmiczne schodki w refrenie 😀
A PAK oczywiście przesadza umniejszając swoją rolę. Bez jego długopisu nic byśmy nie zanotowali 🙂 a bez aparatu nie zdigitalizowalibyśmy tego, co zapisaliśmy 😀 . Można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że obecność PAK’a była warunkiem sine qua non jakichkolwiek pozostałości po spotkaniu, bo co do obecnego jedzenia i picia – to już przetrawione i wydalone… 🙂 Poza tym PAK się od czasu do czasu odzywał 😉
Oczywiście dołączam się do chwalenia się z niespodziewanego i bardzo miłego podarunku od Kierowniczki, z osobistą dedykacją (bez dedykacji nie chciałem nawet w rękę wziąć, więc Pani Kierowniczka sięgnęła po strategiczny długopis PAK’a…).
Prawde mowiac plec dyrygujacego jest dla mnie malo wazna, cieszy jednak, ze coraz wiecej pan staje z batuta przez orkiestrami, i ze czynia to z powodzeniem.
Dla mnie obecnosc dyrygenta ma, obok znaczenia muzycznego, rowniez znaczenie estetyczne. Lubie, kiedy dyrygnet wykonuje swoje ruchy z gracja i w sposob czytelny nie tylko dla wykonawcow, ale rowniez dla odbiorcow. Wiele razy slyszalem w radiu piekne wykonanie „czegos” pod dyrekcja „kogos”, a potem, kiedy zdarzylo mi sie ogladac tego samego dyrygenta, to mialem dosc po paru minutach: zupelny chaos ruchowy, niepotrzebna pretensjonalnosc ruchow, brak gracji i plynnosci, niemal arywizm od strony estetycznej ruchow.
Lubie „stara gwardie” dyrygencka, ale byc moze dlatego, ze tejze mozna bylo zawsze napatrzec sie do woli. Oni jednak mieli swoj styl, ktory mi odpowiadal. Kiedy bylem w Polsce, zabrano mnie na koncert Filharmonii Narodowej pod dyrekcja Krzysztofa Urbanskiego. Inna generacja, inny styl dyrygowania. Troche meczacy jak na moj gust, znaczy sie meczacy w tym sensie, ze dyrygent swoim sposobem dyrygowania „zajmowal wiecej miejsca” niz to potrzebne.
Na moim montrealskim pieknie (od strony wizualnej) dyrygowal Charles Dutoit. Jego nastepca, Kent Nagano jest rowniez przyjemny w ogladaniu, ale bardziej ascetyczny niz Dutoit.
Pozdrowienia
Wróciłam z premiery baletowej, o której może później, bo za dużo już tu tematów jednoczesnie 😀
PAK: a czy ta dyrygentka to była w ciągu ostatniego roku? Bo teraz asystentką Wita w FN jest Anna Jaroszewska-Mróz, prywatnie córka Agnieszki Duczmal. Brała udział w poprzednim Konkursie im. Fitelberga i zapamiętałam ją pozytywnie.
Jacobsky: ten Krzysztof Urbański to jakieś młode stworzenie, 25 lat, dopiero się uczy, więc na razie można mu wybaczyć.
a cappella: Dla ambitnego amatora może i nie ma nic lepszego niż usłyszeć kiks, ale dla zblazowanego recenzenta…hmmm… 😀
zeen: no faktycznie, z tym Grechutą to świat się kończy!
foma: a co ma znaczyć to pogardliwe „bez dedykacji nie chciałem nawet w rękę wziąć”? Czyżby moja praca sama w sobie nie była tego warta? hę? 😆
Pani Kierowniczko… środki nacisku były może mocne, ale wola dostania szczera 🙂 Wszytko co Kierowniczka choćby palcem dotknie warte jest najwyższego szacunku, a jak dotknie wiecej niż czterema palcami, to tylko głową bić po ziemię, zaszczyconą odciskiem Kierowniczych stóp…
uuu… aż takiej wazeliny nie wymagam 😆 Pozdrówki 🙂
Do trzech razy, mówią, sztuka
I w tym prawdy tkwi ziarenko
Trzeci tysiąc światu stuka
Choć po dwóch już nieźle stęknął
Właśnie nad tym jak mu ulżyć
Się zebrała nasza Trójka
Aby świat ten umiał współżyć
Z misją sztuki na podwórkach
Siedli, krzesła trzy zajęli
– Misja cieszy się, że stanie
Miast wziąć pracę, piwo wzięli
-Pomyślała: a to dranie..
Minął czas i ani trochę
Się do misji nie zbliżyli
A na koniec za taniochę
Misję w piwie utopili
A przed oczy nam rzucili
Jakiś bazgrół, szkic odręczny
A my biedni w takiej chwili
Jeszcze mamy im być wdzięczni?
Jedyny i podstawowy sens istnienia zblazowanych recenzentów jest taki mianowicie, żeby ambitni amatorzy mieli stuprocentową pewność, ISZ dobrze usłyszeli (zwłaszcza – kiksy) 😈
poszło hurtem, awansem na zaś 🙂 dziś z rymami krucho, to zostala tylko wazelina…
A propos 23:16:
😉 🙂 😀
No dobrze, przeprowadzę egzegezę owej mind map, którą widać na zdjęciu. Ale muszę się do niej przygotować merytorycznie, albowiem temat jest istotny dla nas wszystkich…
I tak gwoli ścisłości – nie wszyscy wzięli piwo 😀
zeen, chciałem rymem, ale dziś się nie nadaję 🙁
po pierwsze, nie wszyscy pili piwo
po drugie, lepszy bazgroł niż nic
po trzecie, to nie bazgroło, tylko dzieło burzy intelektualnej
po czwarte, liczyliśmy na podjęcie naszych wysiłków, a tu lenistwo i jeszcze wybrzydzanie
po piąte, stwierdziliśmy, że trzeba mierzyć się z tym, gdzie możliwe są efekty
po szóste, kiedy każdy z nas musiał w zimnie udawać się do siebie, owa reszta miała ciepełko
po siódme, dla kogo my się tak staraliśmy…?
Drogie Blogowisko!
Jako główny temat naszych obrad katowickich przyjęliśmy aktywizację czytaczy nieaktywnych. Czytaczy tego blogu oczywiście. Wiemy przecież, że oprócz tych najwierniejszych z wiernych (przypominam: każdy jest ulubiony i każdy specjalnie) są osoby, które ten blog czytają, ale się nie wypowiadają. Choć być może mogłyby mieć coś bardzo interesującego do powiedzenia.
Są też takie, którym zdarzyło się coś napomknąć raz czy dwa i to bardzo nieraz ciekawie. Wymienię tu trochę nicków (niechronologicznie) – niestety nie wszystkie, bo nie miałam czasu robić statystyki: Qurquq, Danuta, krówka, defendo, MarekP, Kpr, Mela, LTTL, kroton, Sss, Piotruś, I am crazy, KubaK, Tadeusz, meg, kzin, kjg i wielu innych.
Jest trochę znajomych z innych blogów, którzy czasem tu się odzywają, acz z rzadka, ale to zawsze miłe: bernardroland, Pan Lulek, Andrzej Szyszkiewicz, echidna, Miś2 (cieszę się, że się znów pokazał), NELA, cargo, JKJK, Ana, NTAPNo1, Gosicek, dydyja, Blejk Kot i inni. Są tacy, co zamilkli, jak aliendoc (a szkoda), z naszych dwóch młodych artystek od butów i innych spraw jeszcze czasem odzywa się Camille. Znajomym z muzycznego i okołomuzycznego środowiska, jak moderato, tjczekaj, Wiesława, Małgorzata, Piotr Grella-Możejko czy ostatnio dre – wybaczam rzadkie pojawianie się, w końcu mamy jeszcze inne płaszczyzny kontaktu 😀
W związku więc z tym głównym problemem, jak zaktywizować czytaczy, padły – bo paść musiały – rozmaite pytania. Np. ilu ich jest (statystyki tak łatwo tego nie wykażą), czy chcemy nowych (ja tam zawsze wszystkich serdecznie witam!), jaka w tej aktywizacji miałaby być rola kierowniczki (i jakich instrumentów miałaby używać: wciąż tych samych starych sposobów, jakichś nowych, prowokacji itp.) oraz rola stałych dyskutantów (tu pojawiła się z kolei kwestia, gdzie umieścić próg stałości, czy stałym jest ktoś, kto pojawia się co pięć wpisów itp.). Jako że żywimy dla owych Nieobecnych szacunek i jesteśmy w stanie zrozumieć względy, dla jakich się nie odzywają, musimy zastanowić się nad misją, która nam w tej sprawie przypadnie, i co zrobić, by z tej misji nie było eksmisji 😀
Poboczne tematy, jako to problem wirtualność a realność (jak się postrzegamy, na czym zasadza się wzajemna sympatia – czy antypatia, bo to też teoretycznie możliwe…), zapowiedziana kwestia „lub częstotliwości” (czyli każdy z nas może polubić częstotliwości czyjegoś ukazywania się, co nie znaczy, że musimy na nich poprzestać) no i oczywiście rola multimediów. Mam nadzieję, że trochę Szanownemu Państwu przybliżyłam sens i kierunek naszych obrad, które mimo iż owocne, bynajmniej nie są zamknięte i możemy je kontynuować tutaj 😀
A teraz dobranoc!
Pani Kierowniczko, z tym szacunkiem dla nieobecnych to jednak taka PR-wazelina… 😉 ale rozumiem, że to, by ich zachęcić…
Co za niepolityczność doprawdy. Jak można mówić o PR-wazelinie, toć oni się obrażą i w ogóle nie zechcą nas czytać, bo po co im takie nadęte grono 🙁
Antek_emigrant jest potrzebny. 😆
Nie daj Boże!
Oj, EmTeSiódemecko, bo się nastroszę
Ale wątpię, by to czytał 😉
Wygląda jednak, że prowokacje są skuteczne.
Podejrzewam zresztą czynny udział zespołów obsługujących duże fora.
Przykre, że takie to głupie i prymitywne.
Tygryski lubią wbić ząbki w świeże mięsko.
Idę spać, dobranoc. 🙂
OK.
Macie biurko i szufladki:
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/
Są potrzeby, proszę zgłaszać, ja zaglądam tutaj, ale przecież się człowiek nie rrrrozerrrrrrwie (mówiąc językiem Blejk Kota). Jakby co, dać mi znać na wiadomych sąsiednich blogach.
Stworzyłam szufladkę /Inne , bo może byście chcieli tam coś trzymać pod ręką na tak zwane zaś.
Zeby wejść do „biurka” z szufladkami, wystarczy kliknąć na mój nick i poklikać sobie po szufladkach.
A śpijcie sobie, śpijcie. Ja czekam na gościa, który ma za jakieś pół godziny przyjechać z Ottawy, a jutro będzie surfował po jez.Ontario, żeby zakończyć sezon. Komentować nie chcę, bo zamarzam, myśląc o tym. Ale nie moja d… sie będzię moczyła!
Póki co, grzeję w kominku.
*palę w kominku, miało być ❗
Co do Urbanskiego: rozumiem, ze mlodosc musi sie wyszumiec. Jedni to robia dyrygujac orkiestra, a inny – spiewajac na stadionach. Ale laczy ich jedno : umilowanie do muzyki, ktora w koncu jednak lagodzi obyczaje..
Pani Kierowniczko: to nie było w ciągu ostatniego roku… Gdyby to było w ciągu roku, to bym znalazł w swoich notatkach. To mogło być dwa-trzy lata temu…
Nie potrafię robić mind-mapy, zresztą mój mózg powoli nabiera szybkości i zupełnie nie potrafiłem przestawić się na tematykę i styl fomy, który mind-mapy ma w małym palcu…
A co do egzegezy: padało wiele pytań o relacje między różnymi czynnikami. Na przykład:
— jaka jest rola multimediów w życiu blogowym (YouTube!),
— na ile wpisy są hermetyczne i niezrozumiałe dla ‚niewciągniętych’ czytelników;
— jakie jest miejsce stałych dyskutantów w tworzeniu blogu i aktywizowaniu nowych czytelników;
— gdzie (przy jakiej częstotliwości 😉 ) postawiony jest próg ‚stałości’ dyskutanta;
— jakie są inne sposoby na aktywizację?;
— czy można jakoś sprowokować czytelników nie-piszących do aktywności? (bynajmniej nie chodzi tu o wręczanie łapówek);
— jakie ryzyko niesie za sobą aktywizacja?
Jak widać mamy same pytania, a nie odpowiedzi. Pytania mają sprowokować Drogich Nieobecnych do aktywności, czyli zgłaszania się do odpowiedzi 😉
No faktycznie, PAK-u, jak tu wirtualnie wręczać łapówki 😆
zeen a także foma z PAKiem,
Wymyślili jakąś mapę.
Poprzez progi aktywności,
Chcą za(nie)chęcić zwykłych gości?
Lecz popełnią wielką gafę!
Proponuje cel glowny dla blogowiska na nastepne 2,5 roku.
Bylyby to przygotowania do 200-letniej rocznicy urodzin Chopina,ale takie,zeby o nich i tym blogu cala Polska lacznie z Polonia uslyszala i co najwazniejsze wziela udzial w tym przedsiewzieciu.
Nie wiem jak to zrobic i jak mialoby to wygladac,ale na tym blogowisku and friends jest taki potencjal,ze to zadanie jest wykonalne,tym bardziej,ze jest duzo czasu i na pewno mozna oczekiwac na wiele genialnych pomyslow z Waszej strony.
Oczywiscie dokladnie w 200-setna rocznice urodzin Najwiekszego Polaka moglibysmy zrobic uroczysty zjazd blogowiczow z kraju i ze swiata.
Jak znam życie, całkiem spora część tych Nieobecnych czyta wpisy, a nie czyta komentarzy – więc o obradach na swój temat może się w ogóle nie dowiedzieć 🙂
A ja nie ukrywam, żem bardzo ciekaw, coście tam uzgodnili w kwestii „rola stałych dyskutantów” 😉
Witoldzie!
Proponuję go odtworzyć genetycznie. 🙂
W Stołeczno-Królewskim mieście Krakowie, centrum kultury europejskiej nie znajdziesz ani jednej ulicy nazwanej imieniem wielkich kompozytorów. Nie ma Mozarta, Beethovena lub nawt Bacha, nie mówiąc o innych Schubertach lub Wagnerach. Znalazłem natomiast ostatnio ulicę nazwana imieniem Staszka Pyjasa. Nie wiem kto to był i co zrobił. Wiem, że zginął w tajemniczych okolicznościach, oraz że w przeciągu ponad dwudziestoletniego śledztwa nie dowiedzino nikomu winy. Wiem ponadto z innych żródeł, że był kolegą Rokity, Wildsteina i Szostkiewicza, towarzyszem walki o wolność i niepodległość. To wystarczyło. Zniknąły natomiast ulice Waryńskiego, Solskiego i Wiosny Ludów. Z innych ciekawostek muzycznych tego grodu można odnotować fakt, że pierwszym kandydatem w konkursie na dyrektora upadającej filharmonii jest menager sieci fitness Klubów. Pozdowienia.
Pani Doroto!
U Hoko rozmawialiśmy o błędach malarskich, ja dałem wtedy link do „Ostatniej wieczerzy”, którą można sobie dowolnie przybliżać i kadrować.
http://www.haltadefinizione.com/en/cenacolo/look.asp
W tle leci cudowna muzyka, nie wie Pani, co to jest i przez kogo jest wykonywana?
Jędrzeju U. z Sąsiedztwa:
To zeen też?
Co do gafy — raczej prowokację, ale się nie rymuje 😉
Witoldzie:
Ja niestety czytałem „Człowieka bez właściwości”, którego bardzo mi przypomniałeś tą naszą blogową inicjatywą rozszerzającą się na całą Polskę…
Jasny Gwincie:
Nie tylko Kraków. Kiedyś bawiłem się bazą teleadresową szukając ulic z nazwiskami kompozytorów w Polsce — nie wiem, czy znalazłem choć jedną. (To znaczy Chopin owszem, jeszcze bywał, ale kompozytorzy ‚obcy’, jak Bach, Beethoven, Schubert, czy Wagner, już raczej nie.)
PAKu!
Nie żartuj. W Warszawie jest i Szopena, i Beethovena i Szuberta, nie ma tylko Wagnera. A z Szubertem – to trzeba szukać po polsku przez „Sz”, a nie przez „Sch”.
Jak by się kto pytal, to przysięgam, że czytam wszystkie wpisy.
Torlinie:
Miło to czytać. Z tego co mi się w głowie jawiło, to ja gdzieś w Polsce namierzyłem Bacha i Beethovena (Szuberta przez „Sz” nie szukałem), ale myślałem, że to raczej Trójmiasto… W każdym razie było to wyjątkowe.
Ulica Bacha w każdym mieście – TAK, nawet jedna z głównych; ale po co od razu dawać ulicę Beethovenowi…?
Hoko, oto jest zadanie Kierowniczki, tak wplatać odesłania do komentarzy we własną twórczość, by przybysze zajrzeli głębiej niż tylko do „przedmowy”… 🙂
PAK, nie mam mind-mapy w żadnym palcu, 2-3 razy widziałem na żywo, jak ktoś w ten sposób robił notatki ze spotkania, w którym uczestniczyłem; spytałem wtedy o to i owo, bo sposób wydaje się momentami przydatny, a przynajmniej ciekawie wygląda efekt końcowy.
Witoldzie, myślisz, że powinniśmy tworzyć plany 2-, 3-, 5-letnie?
Widać już niejakie efekty uzgodnień personelu i kierownictwa. 🙂
Dobrze, dobrze!
Bach jest!
Jakoś miałem pecha przy poszukiwaniach. A tu proszę: Warszawa, Wrocław (no, ale J.S. Bach miał jakiś krewnych piwowarów we Wrocławiu…), Tychy, Radom, Gdańsk.
Beethovena: Wałbrzych, Gdańsk, Warszawa.
Szuberta: Gdańsk, Warszawa.
Mozarta: Warszawa, Gdańsk, Tychy, Opole, Kraków, Wrocław.
Chopin to patron tak popularny, że nawet nie szperam.
Bach miał krewnych piwowarów we Wrocławiu? No to i tłumaczy Tychy 🙂
Trochę energii? Proszę: 😆
http://pl.youtube.com/watch?v=uhbxN4NO38k&feature=related
PAK
Mozarta nie ma!
W Krakowie nie ma ulicy Mozarta. Na mapie oznakowane jest osiedle Mozarta na dalekich peryferiach, o którym nikt nie wie.
Jest natomaist ulica Iwaszkiewicza tak modna teraz na innym blogu relacjonującycm napaść Michnika.
Polska Bachem stoi.
No to bach!
🙂
No no, aleście się zaktywizowali przez te kilka godzin, co to ja jechałam pociągiem…
Powalił mnie ten Szubert przez Sz. Myślałam, że chodzi może o jakąś inną postać – ale patrzę ci ja w spis ulic planu W-wy i widzę jak byk: Szuberta, Franciszka 😆
Ale lepiej jeszcze było kiedyś na Służewiu nad Dolinką, gdzie właśnie jest ulica Bacha i Mozarta. Otóż kiedyś na jednym z domów sama widziałam tabliczkę z napisem: J. Mozarta. Zastanawiałam się, czy może ja jestem niedouczona i nie wiem o jakimś np. Jasiu Mozarcie. Ale zmienili 😀
Ciekawa i tajemnicza była historia z ulicą Beethovena. Otóż przez wiele lat w Warszawie była ona… tajna. Po prostu mieścił się tam dom, gdzie mieszkali różni sowieccy rezydenci, wojskowi itp. Tajemnica państwowa. Dopiero za wolności została umieszczona na mapie 😀
PS. Wiem, że foma nie lubi Beethovena. Ale nie poradzi na to, że to właśnie Ludwiczek był na tyle sprytny, że machnął hymn UE i się przez to zapisał. Nie ma rady, ulice mu się należą 😉
Aha, jeszcze do Torlina.
To jest wolna część Koncertu klawesynowego f-moll Bacha. Śpiewana najprawdopodobniej przez zespół Swingle Singers.
Jasny Gwincie:
Ulicę Mozarta (na osiedlu Mozarta) znalazłem w ogłoszeniu developera. Może się więc dopiero buduje.
fomo:
Czy aby Pani Kierowniczka nie wypisała Nam dedykacji swoim długopisem??
O mamo, wylądowałam pod Onieginem, bo niejaki Eros do Pani Doroty list napisał. 🙂
Jakoś niktoś nie odpowiada na zaczepki w postaci pytań.
To może ja spróbuję:
– jaka jest rola multimediów w życiu blogowym (YouTube!)
Dla mnie duże, dają mi możliwość obejrzenia, usłyczenia o kim, o czym mowa. Sprawa nie do przecenienia. 🙂
– na ile wpisy są hermetyczne i niezrozumiałe ‘niewciągniętych’ czytelników?
Niewiele rozumiem czasami, kiedy mowa o terminach ściśle związanych z muzyką. Ale to nie jest problem, bo rzucam się w gugle i poczytawszy tu i tam, wiem o co chodzi.
– jakie jest miejsce stałych dyskutantów w tworzeniu blogu i aktywizowaniu nowych czytelników?
Miejsce jest dobre, pod warunkiem, że zgłaszają pretensji, ze wpisy nie na temat, a tu taka wysoka sztuka się szarga i marnuję wybitna wiedza Kierowniczki.
Serio, myślę, że parę przytomnych uwag może zachęcić znawców do wypowiedzi (gdzie ten aliendoc?) 🙄
– gdzie (przy jakiej częstotliwości ) postawiony jest próg ’stałości’ dyskutanta?
Tego to ja nie wiem! 🙁
– jakie są inne sposoby na aktywizację?
Może trochę więcej anegdoty, gawędziarstwa, humoru?
Można też na odwiedzanych stronach informować o naszym blogu, ale otwartym, zyczliwym tekstem.
– czy można jakoś sprowokować czytelników nie piszących do aktywności? (bynajmniej nie chodzi tu o wręczanie łapówek)
Nie wiem. 🙁
– jakie ryzyko niesie za sobą aktywizacja?
Podobno od przybytku głowa nie boli. Najazdu Hunów raczej nie będzie. Ci, co sie lubią bić, krzyżyją języki i klawiaturę na politycznych blogach.
Tu to tylko ja czasami czegoś się uczepię. 🙁
To by było na tyle. Jak jest jeszcze jakiś zestaw pytań, to poproszę.
Od siebie dodam, że może mi ta wiedza z prawej wlata z lewej wylata, ale jak przeleci wystarczająco dużo i długo, to zawsze coś zostanie. I dlatego dziękuję Pani Dorocie, że traci czas na blog. 🙂
PAK, porównaj skład chemiczny długopisowego atramentu, geometrię części piszącej – to może pozbędziemy się wątpliwości. Miałem wrażenie, że dedykacja była zrobiona długopisem już wyjętym.
Pani Kierowniczko, fakt, z tą Unią Europejską Beethovenowi udało się jak zmokłej kurze, to niech już ma jakąś tam ulicę na przedmieściach. Są tacy, którym ulice się jeszcze mniej należą, a mają…
Przepraszam za błędy. Poprawię się w przyszłości. 😕
Swingle SIngers Live:
http://pl.youtube.com/watch?v=_6HW7HPZZkY
Ewa Michnik pracuje wlasnie w kanale… Tak?
ja to aż się boje wypowiadać ….. bo z jednej strony zachęca się by iść na wyżyny muzyczne …. a z drugiej strony strofuję, że te wyżyny nie dla takich maluczkich jak ja …. 🙁 ….
Hm… 25 listopada 19:45, we Wrocławiu powinna się odbywać premiera „Rękopisu” Rafała Augustyna, ale w kanale pracuje chyba kierownik muzyczny spektaklu: Tadeusz Zathey… Tak myślę.
Oglądałam na TV Kultura reportaże z konkursu i zwycięzca zrobił na mnie duże wrażenie …. 🙂
Jolinku, nie pękaj. Zawsze Ty i ja na pewno wiemy coś, o czym inni nie mają pojęcia. I się wyrównuje. 😀
A co sobie poczytamy i posłuchamy to nasze!
mt7:
– jaka jest rola multimediów w życiu blogowym (YouTube!)
Dla mnie duże, dają mi możliwość obejrzenia, usłyczenia o kim, o czym mowa. Sprawa nie do przecenienia. 🙂
W domu odciąłem się od YouTuba i innych wtyczek, więc mam tylko częściową przyjemność sprawdzenia o co Wam chodzi 😉 Ale zawsze to jakieś sprawdzenie i chyba w obfitości odwołań widać, że cieszy się ono powodzeniem.
Niewiele rozumiem czasami, kiedy mowa o terminach ściśle związanych z muzyką. Ale to nie jest problem, bo rzucam się w gugle i poczytawszy tu i tam, wiem o co chodzi.
Hm… Ja od jakiegoś czasu piszę swoje prasówki. I zaczynałem od tego, że Allegro to szybciej niż Adagio 😉 A teraz już mi się obrywa, że potrafię rzucić terminem. W każdym razie ten swój własny przykład traktuję jako przykład pozytywny — myślę, że czytelnicy niewciągnięci mają szansę krok po kroku i wpis po wpisie się wciągnąć i nauczyć. Choć może to być próg dla nowych odbiorców.
Serio, myślę, że parę przytomnych uwag może zachęcić znawców do wypowiedzi (gdzie ten aliendoc?) 🙄
Serio, to tak. Ja zresztą tak się zastanawiam na ile pomagamy samej Pani Dorocie. Bo blog bez odpowiedzi, komentarzy i dyskusji zniechęca. (A potem mi głupio, bo u Marcina Rotkiewicza, czy Edwina Bendyka się nie wypowiadam, a przecież tematykę mają dla mnie fascynującą… Mam nadzieje, że wystarczy im uporu mimo małego odzewu.)
– gdzie (przy jakiej częstotliwości ) postawiony jest próg ’stałości’ dyskutanta?
Tego to ja nie wiem! 🙁
Myślę, że to rozumiemy intuicyjnie, bo ‚stali dyskutanci’ się wzajemnie znają (co wzajemnie ich aktywizuje). Jednak ścisłą definicję dać trudno. Można by zeen, czy fomę dać jako wzorce do Sevres 😉 (Ich wymieniam, bo jestem pewien, że się odwzajemnią jakąś inną sugestią, bez cienia obrazy 😉 Ot, na co można sobie pozwolić ze stałymi dyskutantami!)
Może trochę więcej anegdoty, gawędziarstwa, humoru?
Hm… tego jeszcze nie było (jako propozycji rzecz jasna)!
Można też na odwiedzanych stronach informować o naszym blogu, ale otwartym, zyczliwym tekstem.
Nie jestem pewien skuteczności takiej reklamy. To znaczy owszem, z jednego ze swoich blogów linkuję tu, linkują się wzajemnie Dziennikarze Polityki, ale… nie przeceniajmy tej metody. A już nawiązania w dyskusji — to chyba zbyt wielkie oczekiwanie.
– czy można jakoś sprowokować czytelników nie piszących do aktywności? (bynajmniej nie chodzi tu o wręczanie łapówek)
Nie wiem. 🙁
Ja zasugerowałem prowokację, jakbym w jakimś CBA pracował. Więc tłumaczę o co mi chodzi — o coś takiego jak pytanie fomy o powody nauczania muzyki. Czyli pytania, do których ma się pewien stosunek emocjonalny zachęcający do wyrażenia opinii, a przy tym na tyle łatwe, by nie dochodziło do dyskusji o wyższości Brucknera nad Mahlerem i odwrotnie.
– jakie ryzyko niesie za sobą aktywizacja?
Podobno od przybytku głowa nie boli. Najazdu Hunów raczej nie będzie. Ci, co sie lubią bić, krzyżyją języki i klawiaturę na politycznych blogach.
Tu to tylko ja czasami czegoś się uczepię. 🙁
Nie tylko Ty. A ja przypomnę nieśmiało Venissę, do której pojawienia się przyczyniłem (zachęcając do tego bloga znajomego, uparcie, ale i z fascynacją toczącego dysputy z Venissą).
I dlatego dziękuję Pani Dorocie, że traci czas na blog. 🙂
A ja się przyłączam!
foma:
A ja miałem wrażenie, że w ręku Pani Kierowniczki pojawił się inny długopis, choć też piszący na czarno, brązowo-srebrny, a nie czarno-srebrny jak mój. I trochę większy.
Jolinku:
Ech… wyżyny… Wszystko jest dla ludzi. Nie cierpię, gdy ktoś komu się nie chce, z pewną wyższością mówi, że to nie dla niego. (To oczywiście nie Twój przypadek, ale na dniach z kimś dyskutowałem i tak wypadło…) Tyle, że:
1) wyżyny wymagają czasu — nikt z dnia na dzień nie staje się ich amatorem;
2) wielkości w świecie sztuki, także w muzyce, są trochę względne — zwykle każdy, kto ma swoje własne zdanie, zgadza się z ‚kanonem’ tak na 70-90%, ale pozostaje ta reszta, gdy jakiś twórca nie odpowiada, nie pasuje, nudzi, wydaje się wtórny, czy niezrozumiały.
A jo kiesik w storym, jesce krakowskim „Przekroju” widziołek obrazek dyrygenta stojącego przed nutami. I te nuty wyglądały tak, ze narysowane był tamok ludziki: ludzik z batutom uniesionom do wierchu, potem z batutom skierowanom ku dołowi i tak dalej, i tak dalej.
Nimom wątpliwości, ze nuty dyrygenckie właśnie tak wyglądajom 🙂
PAK, na jaką wdzięczność liczysz…? 😯 Wszak my z zeenem ścigamy się w złośliwościach 😉 Ale, żeby nie było, że nie doceniamy… doceniamy bardzo, że w swoich licznych wpisach jesteśmy wreszcie przywoływani z małej litery 🙂
Jolinku, pokonaj strach, pokonaj lęk… Specjalnie dla Ciebie
Kto powiedział, że na blogu
trzeba pisać wciąż na temat,
tego mogą związać w stogu,
by w katedry stał podcieniach
Właśnie w TVP Kultura leci kocert galowy po konkursie dyrygentów. Bardzo podobała mi się p.Chen prowadząca suitę z „Ognistego ptaka” Dziewczyna wiotka jak trzcuma, bardzo precyzyjne ruchu, szeroki i bardzo miękki gest, a jednocześnie ona „tańczyła” całą suitę i grała minicznie. COś rozczulająvco pięknego
PAK, foma, … 🙂
ja tu jestem bo sama tu przyszłam 🙂 …. ale Ci inni mogą się trochę bać …. 😀 … mt7 ciepło pozdrawiam …. 🙂
Aktywizacja czytających? Znaczy, by pisali?
No, bata trza wziąć i przez plecy!
Temat ten wydaje mi się problemem Gospodyni. Ja nie wiem, kto czyta i nie pisze, ale widać tacy są, na których zależy Gospodyni. To już chyba jej sprawa, widać odczuwa potrzebę wymiany myśli z ludźmi, o których wie, że mogliby a czegoś nie chcą pisać. Nawet rozumiem potrzebę i ambicję stworzenia forum do dyskusji na najwyższym fachowym poziomie, to naturalne. Mogę podpowiedzieć tylko jedno: Pani Doroto, niech Pani robi swoje, nie zraża się hermetycznością swoich wpisów, oryginalnym spojrzeniem, czasem egzotyką tematów. Niczego „pod” ewentualnych niepiszących – będą chcieli to napiszą. Internet to bogactwo wspaniałości i śmieci, inteligencji i głupoty, kultury i chamstwa, jednym słowem: wszystkiego. Jeżeli czuje Pani misję, proszę ją spełniać tak, jak Pani to rozumie, czuje. Róbmy swoje.
Po drodze znajdzie Pani przyjaciół, sprawi, że odnajdą się pokrewne dusze, odkryje przed czytelnikami nowe światy i już dla tego warto pisać ten blog.
Ja tam na resztę bym machnął ręką 😉
P.S. SBB gra w Kulturze – może to Bach nie jest – ale może się podobać 🙂
Jeśli ftoś miołby sie bać tu przychodzić i trza by tego bojącego ku stadu zagonić, to jo jestem do usług. Od tego w końcu owcarki som – od zaganiania ku stadu! 🙂
To ja jeszcze o ulicach kompozytorów. W Warszawie naprawdę nie jest tak źle, zwłaszcza jeśli chodzi o kompozytorów polskich: jest Mikołaja Gomółki, Elsnera, Moniuszki, Wieniawskiego, Fitelberga, Karłowicza, Młynarskiego, Noskowskiego, Paderewskiego, Henryka Melcera, Różyckiego, Szymanowskiego, Stanisława Kazury, Artura Malawskiego, Bacewiczówny.
Z zagranicznych dużo mniej: poza Bachem, Mozartem i Beethovenem jest Bartóka, Paganiniego, Smetany.
Poza tym dużo nazw ogólnomuzycznych typu Wokalna, Symfonii, Pięciolinii, Harfowa, Harnasie, Etiudy Rewolucyjnej czy nawet Janka Muzykanta 😀
A co do adremu, no przecież robię swoje. I jeżeli Wy chcecie tu zaglądać, to mogę się tylko bardzo cieszyć – właśnie dlatego, że nie jesteście fachowcami, a mimo to chyba jakoś Was temat obchodzi. Nie mówiąc o obcowaniu z moją pisaniną 😀
Ja wiem, że jak tu zacznę się za bardzo mądrzyć, to wielu odpadnie, a tego przecież nie chcę. Nie mądrzę się więc – mam nadzieję – przesadnie. Staram się mimo to nie tylko, żeby było przyjemnie i wesoło, ale żeby czasem dać do myślenia. O tym także rozmawiałam na zebraniu z Koleżeństwem – jak to wypośrodkować, żeby nie zagubić ani miłej atmosfery, ani możliwości burzy mózgów… Bo na tych burzach mózgów nie tylko Wy, ale i ja korzystam, może czasem nawet bezwstydnie 😀
No to robię raka i się wycofuję, bo nie pojmuję o co chodzi.
Albo napisane niejasno, albom w mylnym błędzie.
Tak czy siak
idę wspak.
Skoro o dyrygentach: Zubin Mehta poprowadzi montrealska OSM 6-go grudnia. Zrobie sobie prezent na Mikolaja, niech tam ! W programie Czajkowski i Strawinski.
Pani Doroto,
W poczuciu glebokiej winy przyznaje, ze czytam i bardzo rzadko sie odzywam. Jesli w moim miescie sa nazwy ulic od nazwisk klasycznych kompozytorow, to nie znalazlam. Wlasciwie zaskoczyloby mnie, gdyby takie istnialy. Aleje maja nazwy Alaskan, Olive, Pike, itd…), a ulice numery. Aleje i ulice krzyzuja sie. Wszystko mozna dosyc latwo znalezc, bo aleje ukladaja sie alfabetycznie, a ulice w kolejnosci numerycznej.
Za to miejsc do sluchania muzyki jest duzo i dla kazdego gustu. Od Benaroya Hall, gdzie najczesciej mozna posluchac muzyki klasycznej do Experience Music Project, ktory powstal dla uczczenia pamieci Jimmy Hendrixa, ktory tutaj sie urodzil i jest pochowany.
O muzyce nie umiem pisac ani rozmawiac. Tylko slucham i albo mna zawladnie, albo przyjdzie i zniknie bez wrazenia.
Postaram sie czesciej zapukac do drzwi.
Pozdrowienia.
Pani Doroto,
Poczucie winy rosnie.
W Portland, Oregon pracuje grupa taneczna o nazwie ‚Agnieszka Łaska Dancers’ pod kierunkiem Agnieszki Łaska. Agnieszka to tancerka i choreografka rodem z Krakowa. Obecnie z mezem, kompozytorem Jackiem Gabel, mieszka i pracuje w Portland. Dotychczas najwiekszy rozglos przyniosl grupie wystep do muzyki Mozarta ‚Mozart Now and Then’. Grupa wystapila podczas ubieglorocznego Miesiaca Mozarta w Portland przy akompaniamencie Kwartetu Smyczkowego Symfonii Oregonskiej.
2 grudnia ‚Agnieszka Łaska Dancers’ wystapia w Seattle w Broadway Performance Hall w ramach Seattle International Dance Festival.
http://www.a-laska.com/
Na zalaczonym linku, ‚video’, mozna obejrzec fragmenty wystepu. Sa tam rowniez dotatkowe informacje na temat artyski i jej grupy.
Poczucie winy spada…
SBB ?! Ktoś wspomniał tutaj SBB ?!
Balsam na moją duszę 🙂
Ja ich pamiętam od pierwszej płyty, którą zresztą miałam i słuchałam do obłędu.
Bardzo przepraszam, ale tu można nie tylko o klasykach? 😎
W pewnym sensie SBB to klasycy światowi progresywnego rocka 🙂
p.s. W żadnym tam pewnym sensie. Klasycy progresywnego rocka i już. Ranga światowa. Dobranoc 🙂
…i dzień dobry tym, co wstają z kurami po drugiej stronie Wielkiej Kałuży!
A dzień dobry, dzień dobry! 🙂
Dzień dobry! 🙂
No,odetchnąłem z ulgą! zeen z Panią Dorotą wlali balsam na mą skompleksiałą duszę muzycznego analfabety.
Mogę przychodzić,mogę czytać,mogę słuchać,mogę próbować zrozumieć!
Czegóż więcej chcieć! 😀
A jeszcze Owczarek poprawi frekwencję.
JędrzejU, JędrzejU
Sąsiedztwo Ci służy
Bywaj na tym blogu
Oby jak najdłużej.
A co tu taka cisza – nikt nie gra?!
Alicjo, na to wygląda 🙁 Za oknem atak zimy, paskudne ciśnienie i wszyscy wkoło chorzy…
Ja mogę tylko napisać, że Roberta Invernizzi świetna jak zwykle 🙂 Słuchając Kantat dla Kardynała Pamphili odkryłem, że rozpoznaję jej głos ze słuchu (wcześniej słuchałem ją w Vivaldim). Co mnie zdziwiło, bo nazwisko chyba jednak łatwiej się zapamiętuje…
U mnie gra i się nagrywa pierwszy koncert skrzypcowy Benjamina Brittena. Solista Frank Peter Zimmermann
Kanarek zaczął spiewać po ciemaku . Znaczy ładnie grają 🙂
Misiu 2, Ty piracie jeden!
A u mnie szaruga jesienna też, nie myślcie sobie. Idę dopilnować krupnik. W końcu jakoś trzeba przeżyć. Nie samym SBB człowiek żyje 🙂
Teraz muszę nadrabiać zaległości skoro nakazują pisać, czytać i słuchać. Lub odwrotnie W ramach zwiększania blogowego uczestnictwa . Jak ma wzrastać to wzrasta 🙂
Aktualnie: Anton Bruckner Symfonia Nr. 4 Es-dur
„Romantyczna”
E tam, atak zimy… troche śniegu napadało i tyle. A że nadal pada i jutro trzeba będzie zgarnąć z samochodu 20 cm śniegu. Lepsze to, niż listopadowa szarzyzna.
Skoro każdy się chwali dźwiękami z głośnika to ja też mogę – perlista Stina Nordenstam
http://pl.youtube.com/watch?v=sQIowXjGGMI
A trochę dalej znalazłem takiego Vangelisa w obrazach,…albo obrazy w Vangelisie?
http://pl.youtube.com/watch?v=DefLZ5hD820&feature=related
A u mnie wlasnie gra AC-piorun-DC. Dobra odtrutka na okazjonane przekarmienie wyrafinowanymi utworami. Back to basic (instincts).
Do Misia a jak piratujesz, tak niewinnie zapytam?
Jakieś szczegóły?
Przecież już pisałem, że póki Miś nie zacznie handlować tymi koncertami na prawo i lewo to nie piratuje!
Vangelis… kiedys to bylo naprawde cos. Dzis ? Nie wiem, ale nie ciagnie mnie dzis do sluchania Vangelisa. Cos zwietrzalo w jego freskach muzycznych. Jeszcze z obrazem filmowym jakos to wszystko sie trzyma calosci, ale Vangelis samodzielnie ? To juz chyba nie to. Troche wieje nuda…
foma, Ty sobie możesz pisać, co chcesz, ale na wielu stronach, gdzie można było posłuchać, czy ściągnąć to i owo jest teraz wywieszony napis, że strona zablokowana. 🙁
To w Kanadzie tak jest, ze do użytku prywatnego – nie piractwo. Inne cywilizacje potępiają kanadyjski komunizm. 🙂
AC/DC Jacobskyego:
http://pl.youtube.com/watch?v=yex1yyySpyM
foma,
tak jest u mnie. Piratuję, nawet tę przepaskę mam na lewym oku, a co! Nie handluję, czasami po cichutku (po wielkiemu cichu) dzielę się jakimś plikiem z przyjaciółmi, którzy też nie handlują.
Były czasy, kiedy nagrywało się na kasety, a ja jeszcze pamietam te duże magnetofony. No i co? No i płyty dalej kupowano, a na kasety i taśmy nagrywano, jeśli czegoś nie można było dostać (lata 70-te: nie można było dostać wiele, chyba że Led Zeppelin za 2000 zł w komisie*).
Dla mnie to „piractwo” jest własnie takie, jakbym z radia przegrywała na taśmę.
Misiu, piratuj dalej 🙂
*komis: w czasach PRL-u taki sklep, gdzie za duże pieniądze można było nabyć artykuły Zgniłego Zachodu albo inne luksusy, często używane, ale w dobrym gatunku i stanie. Osoby mające szczęście wyjeżdżać za granicę, w ten sposób dorabiały.
Kanadyjski komunizm ? 😯
Marysiu,
istnieją takie strony, na przykład mininova.com
Zerknij, zobaczysz, ile tam do pobrania 🙂
Programy telewizyjne, filmy, muzyka (właśnie Jerz ściągnął telewizyjny wywiad na CBS z „The Eagles”).
Tyle, że musisz zorientować się, jak używać torrent.
Ja gotuje krupniki i takie, a torrentem niech się zajmuje oddelegowany do takich zajęć J.
Komunia – to jest wspólnota, zjednoczenie,
komunizm – wszystko wspólne. Tak na to patrzą USA i inne takie.
Ops… tu adres:
http://www.mininova.org/
Trzeba poklikać po stronach, znalezć, co w duszy by zagrało.
Hm! Ja jednak wolę Vangelisa(szczególnie z obrazami),albo…Kitaro:
http://www.youtube.com/watch?v=dm6tH-fy62U&feature=related 🙂
Właśnie sobie przypomniałam, że wysłałam zapytanie do soby, która wkleiła dobrej jakości fimiki w YouTube, czy nie mogłaby mi ich udostępnić. Teraz sprawdziłam, żadnej odpowiedzi nie ma. Czy starzy piraci mogliby powiedzieć, jak można skopiować te filmiki?
mt7,
dzieki. Jednak to nie to samo co bum-bum w sluchawkach. To naprawde dobrze robi taka doza AC-piorun-DC. Jak jogging lub inny wycisk fizyczny. Potem z przyjemnoscia wraca sie do muzyczych oaz spokoju.
Z tym kanadyjskim komunizmem jest tak, ze poki dzban wode nosi… Jednak jak kogos namierza i przylapia, to skore zedra.
Kitaro… Byl jeszcze (nie pamietam, jak siepisze) Andreas Volenwajter (naprawde przepraszam za pisownie).
Znalazłam trochę stronek, tylko wczesniej nie zapisywały. Spróbuję, na co mi przyszło na starość. 🙁 ;D
Co Ty Jacobsky opowiadasz – dopóki nie handlujesz i nie udostępniasz innym, nic ci nie mogą zrobić, ściągać sobie możesz skolko ugodno na własny użytek.
Wszystko według litery prawa, czyżby w Quebec obowiązywało inne prawo?!
A Vangelis dla mnie jest nadal dobry. Wolę Vangelis&Anderson, to ma więcej ognia i chętniej tego słucham, lubie słowa do muzyki. Z Vangelisa podoba mi się Oceanic, ostatnio. Bardzo balsamiczne na duszę.
Już się naumiałam przekonwertowałam plik i mam Starszych Panów. 😀
To idę dalej ściągać, a Wy śpijcie. 🙂
Tak, Vangelis/Anderson (Short Stories) jest OK. Anderson ma bardzo ladny glos. Mocny, dzwieczny, i bardzo czysty.
Nie, w QC jest podobnie. Zgadza sie, trzeba zaczac obracac tym, co sie sciaga. Sam przekopiowalem wszstkie moje CD, najpierw na CD aby ze soba nosic kopie, a nie orginaly, a potem do komputera.
Ale nie obracam plikami i niezmiernie zadko kopiuje dla kogos.
What shall we do with a drunken sailor
What shall we do with a drunken sailor
What shall we do with a drunken sailor
Early in the mooooooooooooooooooooooorning!
A co! Kie widzie, ze piratów sie tutok namnozyło, to trza szanty śpiewać! 🙂
Myślołek, ze jesce rumu sie napije z jakim piratem, ale syćka juz śpiom. No to dobre nocki syćkim 🙂
O masz. Owczarek się na rum przerzuca?!
Ja mam lampeczkę czerwonego wina 🙂
Alicja