Papka tu, papka tam

Nie wiem, co to się wszystkim stało, że nagle zaczęli o linkowaniu. W naszej okolicy: Hoko, powołujący się zresztą na innych (a za nim dru’), a niezależnie 3M. Właśnie że nie zrobię tu linków, w końcu linkami są same nicki nad komentarzami, jak kto ciekawy, to sobie zajrzy. Nie wiem, co to za odkrywanie Ameryki. Ja oczywiście potrafię napisać wpis bez linków, ale przecież tutaj nie chodzi o to, żeby linkować, jak się nie ma nic do powiedzenia, tylko żeby dać przykład, odnieść się do czegoś twórczo, uzupełnić przekaz. I w tym kontekście ten artykuł z „GW”, choć bez sensu miesza różne sprawy, na jedną bardzo istotną rzecz zwraca uwagę: że dziś nie można już prowadzić badań nad uczestnictwem w kulturze tak jak jeszcze dziesięć lat temu. Internet tyle zmienił, że dziś trzeba by definicję uczestnictwa w kulturze rozszerzyć. Już nie muszę chyba dodawać, że powstało wiele nowych form, właściwych tylko sieci i bez sieci niewyobrażalnych. Że powstają nowe zjawiska społeczne (nieraz tu było o memach, np. przy okazji Jożina z bażin czy Papayi). W każdym razie jest to specyficzny rodzaj uczestnictwa w kulturze i nasze tutaj linkowanie też jest takim uczestnictwem. Może trochę papkowatym, bo jak wrzucamy sobie kawałki z YouTube, to są to jednak kawałki. Ale mogą one zachęcić do bliższego zapoznania się z przedmiotem.

Ja jednak, a propos papki, chciałam – już od jakiegoś zresztą czasu – nawiązać do pewnego wpisu na blogu 3M, jak już tak się tam do linkowania zachęca. Otóż kiedy spędzałam Wielkanoc w Krakowie, w miejscu zamieszkania miałam radio. Dwójki, o czym już tu nieraz mówiono, od czasu osławionej „rekonfiguracji” (jak był to uprzejmy określić obecny prezes Polskiego Radia Krzysztof Czabański) w wielu miejscach Królewskiego Stołecznego Miasta w ogóle się nie odbiera. W związku z tym ustawiłam sobie RMF Classic, żeby się przekonać, jak to działa. Pamiętam początki i upadek warszawskiego Radia Classic i kolegów, którzy się przez nie przewinęli. Pamiętam też dawną krakowską Operę FM, która była prywatnym konikiem Tyczyńskiego. A jego już przecież tam nie ma. W redakcji kiedy zaglądam do archiwum, zawsze tam mruczy RMF Classic – koleżanki mówią, że ta stacja je uspokaja, bo mało się tam ględzi w porównaniu z Dwójką (która przecież obsługuje różne dziedziny kultury), a one chcą po prostu przyjemnej muzyczki w tle, bez żadnych rzęchów.

No i z lekka mi szczęka opadła – jakie znowu Classic, jak klasyki tam na lekarstwo, a leci głównie muzyka filmowa? Jakie „mało się tam ględzi”, jak ględzi, tyle że mniej i jak do idiotów? Niestety, to nie tylko polski fenomen – nawet w Niemczech, które uważane są przecież za matecznik klasyki, też podobnego typu radyjka filmowacieją – wspominałam tu o tym przy okazji opisu wizyty w Monachium. Tak więc to „trynd” chyba jednak światowy.

Papka, wszędzie papka. Ale choć we wpisie 3M przykłada p. Ewie Lipskiej, że popiera taki szajs, to ja osobiście odniosłam wrażenie, że p. Lipska w ogóle tej stacji nie słucha. A jeśli ją włącza, to pewnie jej burczy prawie niesłyszalnie jak moim koleżankom z archiwum. Dwójki zapewne mieszkając w Krakowie nie odbiera. Niedouczenie niedouczeniem (nawet nasze wyższe sfery kulturalne nie są od tego w dziedzinie muzyki wolne), ale swoją drogą wartością zaczyna być w radiu po prostu coś spokojniejszego, coś, co nie jest łomotem! Nie lubimy też gadania (chyba że ktoś ma pęd do wiedzy). Nie kto inny, a sam prof. Michał Głowiński, wielki meloman, ale przecież człowiek słowa, zaczepił mnie niedawno w filharmonii: – Niech pani coś powie tym z Dwójki, żeby tyle nie gadali, bo tego już się nie da słuchać!

Można by spytać, dlaczego ludzie zamiast tego nie słuchają płyt. Cóż, to zawsze jest pewien wysiłek, poszukać płyty na półce, włączyć sprzęt, wrzucić płytę do aparatu, zasiąść. Wysiłek zobowiązuje. A my potrzebujemy mruczenia przy wykonywaniu innych czynności. Potrzebujemy papki… Sorry! Ja nie!