Pneumatyczny Dave
Najpierw była większa przerwa, a teraz jeden wpis za drugim. Ale co mam zrobić, jak ciągle dzieją się takie rzeczy, które na osobny wpis zasługują?
Wróciłam właśnie z koncertu Dave’a Krakauera z jego zespołem Klezmer Madness!, który wystąpił w Sali Kongresowej w ramach cyklu koncertów Era Jazzu. Pamiętam go jeszcze z pierwszych koncertów w Krakowie na Festiwalu Kultury Żydowskiej z zespołem The Klezmatics, było to już z 15 lat temu. Chodził cały szczęśliwy, że on, Krakauer, jest w Krakowie. Rozpoczął występ słowami „Welcome to my city” i zagrał hejnał z Wieży Mariackiej.
Zawsze ogromne wrażenie robiła jego intensywność gry, maksymalne zaangażowanie. Ten człowiek nie tylko żyje muzyką, on się nią zachłystuje niemal. Dmucha, dmucha, odchyla się do tyłu, wpada w trans. A my z nim. Ale po tych kilkunastu latach widać jeszcze bardziej, jakim jest wirtuozem i jak się przez te wszystkie lata jego kunszt rozwinął. Wykształcenie ma klasyczne, był muzykiem orkiestrowym, klezmerską muzykę zaczął uprawiać już po trzydziestce (mawia o melodiach klezmerskich, że brzmią w jego uchu, jakby jego babcia do niego przemawiała) i właściwie nie uprawia jako takiej muzyki klezmerskiej, bo to jest granie z jazzowym zacięciem, ale też nie jest to jazz, bo jest to granie z „klezmerskimi sztuczkami”. To jest po prostu wspaniałe muzykowanie.
Poza emocjonalnością i fantazją jeszcze wypracował pewną zupełnie wyjątkową umiejętność, która go wyróżnia: technikę wymiennego oddechu. To znaczy, że jest w stanie bez przerwy grać bardzo, bardzo długą frazę i oddychać w jej trakcie nie przerywając dźwięku. Wydaje się to niemożliwe, ale on to naprawdę potrafi. (Przezwałam go nawet kiedyś „pneumatyczny Dave”.) I to nie jest jeden spokojny dźwięk, to są zwykle wirtuozowskie pasaże o intensywnym brzmieniu. Krakauer nie wydobywa ze swojego klarnetu brzmień obojętnych. Każde jest nacechowane emocją i naładowane ogromną energią, aż słuchacz wpada w podziw, skąd się tyle jej bierze.
Dave (skądinąd przesympatyczny i ciepły człowiek) ma do sztuki przez siebie uprawianej stosunek eksploratora. Niby nie zrywa więzi z tradycją, wciąż gra tradycyjne melodie (wiele z nich jest autorstwa legendarnego klarnecisty Naftulego Brandweina), ale próbuje je wklejać we wciąż nowe konteksty. Od pewnego czasu także w hiphopowe: współpracuje stale z DJ Socalled (prywatnie Joshem Dolginem), a tym razem przywiózł innego didżeja, określającego się jako Keepalive. Ale jego rola na koncercie była właściwie marginalna; wystąpił tylko w bodaj trzech utworach. A i tak po chwili przestało się zauważać, że coś jest inaczej. Bo w gruncie rzeczy i tak Dave i jego osobisty przekaz dominuje nad całym show. Wielka osobowość.
Komentarze
Rzeczywiście szkoda wielka, że człowiek nie może być wszędzie tam „Tenor Humanista” tutaj znowu „Pneumatyczny Dave”.
Ja Krakauera postrzegam jako człowieka jazzu, tzn. jako zastrzyk nowych inspiracji dla jazzu, na fali zapoczątkowanej przez Johna Zorna (tak mi się wydaje). Ale generalnie chodzi o kogoś kto kroczy po jakiejś tam drodze muzycznej, doskonali warsztat, a w pewnym momencie odkrywa swoje powołanie i sam zaczyna być stylem, bo się już nie daje zaszufladkować. Bardzo dziękuję autorce za ten wątek, bo to wielka muzyka od serca.
Takie same skojarzenia mam przy słuchaniu np. Astora Piazzolli niestety tylko z płyt.
Hej!
Nadaje do was Alicja z Czarnego Ladu! (psiakosc, diakrytykow nie da sie zrobic…)
Przepraszam Kierowniczke, ze sie tak wtracam bez komentarza muzycznego na temat, ale bede miala po powrocie pare fotek w temacie muzyki tubylcow. To im w zylach plynie.
W sumie artystycznie z Johnem Zornem to oni nigdy nie mieli wiele wspólnego. Krakauer był bliski raczej tej grupie, która wyszła od przywracania życiu autentycznych klezmerskich melodii i rytmów – jak trębacz Frank London (razem grali w Klezmaticsach) czy skrzypek i śpiewak Michael Alpert i jego przyjaciele z zespołu Brave Old World. Studiowali nagrania pierwszych amerykańskich klezmerów (stąd tak często pojawiające się tematy Naftulego Brandweina i innych muzyków z tamtych czasów), a potem też zbiory muzykologiczne, w tym istną kopalnię wiedzy i tematów – dzieło Mosze Bieregowskiego z Rosji (a raczej wówczas z ZSRR), wydane po latach w USA. Droga Zorna była zupełnie inna – wyszedł od awangardy, nigdy nie korzystał z autentycznych tematów z muzyki żydowskiej, tylko sam je wymyślał albo parafrazował, z tym, że były to bardzo dalekie parafrazy. Ale do założonej przez siebie wytwórni płytowej Tzadik i pod hasło Radical Jewish Culture zapraszał bardzo różnych muzyków. W końcu i nasz The Cracow Klezmer Band (dziś The Bester Quartet) się tam załapał, a oni w gruncie rzeczy też daleko od klezmerki się odbił 🙂
Tak więc rzeczywiście trudno w tej chwili to szufladkować – każdy tworzy swoją szufladkę 🙂
O! Cóż za miła niespodzianka – Pani Sekretarz! Już jestem strasznie ciekawa kolorów lokalnych Wielkiej Wyprawy 😀
Wszystko nadam foto-reportaz po powrocie. Kolory sa, i owszem. No i muzyka, o ktorej wspominalam. Nie nagralam 🙁
Nie bylo jak. Ale sprobuje opisac, ile sie da.
No super 😀 To dobrej zabawy!
Dziekujemy!
Ja jestem zachwycona tym, co dotychczas widzialam. O, tu by sie nadal komentarz o ptakach i ich spiewie… Ibisy omijac. Wredne i wrzeszczace ptaki i nie daja sie sfotografowac, nakrzyczaly na mnie i odfrunely, zanim co! Ale switem bladym budzily mnie takie z buszu…Poza tym szum oceanu, tez muzyka, a do tego ksiezyc, ze tylko w morde mu dac… 🙂
A jak ciepło?
Ciepło… hmmm…
ja wielu jazzowcow postrzegam jako ogromnych leniwcow. powoluja sie na tradycje i brzmienia muzyki religijnej i mam wrazenie ze boja sie jakichkolwiek zmian, cokolwiek nowego sprobowac.
mocno podpierani krytykami ktorzy wciskaja im, ze powinni pozostac przy tym co graja i wg nich doskonala sie. tym sposobem pozostaja w tym samym miejscu, pod szklem, malo zrozumiali. beda powtarzac swoj scheiß na okraglo.
do rodziny jazzowej wielu sie garnie i chca byc za jazzowcow uznawani. to chyba jedyna muzyczna rodzina z ktorej nikogo nie wyrzucaja. a zatem laduje tam ludzina ktora niczego w jazzie nie zmieni. pozstaja tam za swoja ludoworeligijna muzyka i graja dla prowincji aczkolwiek w duzych miastach.
kocham jazz za to, ze ma dla mojego uchua przyjazny rytm, przy ktorym jestem w stanie zrobic wszystko to co robie i nie robie.
z klezmerowcami jest podobnie jak z chinczykami. ich muzyka jest tez zawsze bardzo dobra, tak dlugo jak pozostaje na swoim miejscu, z dala od mojego ucha
No nie, Dave nie jest taki. On naprawdę gra, co czuje, i jest bardzo w tym przekonujący. W żadnym sensie nie sprawia wrażenia leniwca 🙂
A co do pytania, które powyżej zadałam Pani Sekretarz, to już przeczytałam odpowiedź u łasuchów. 25 stopni! Ech, brzydkie uczucie zazdrości… 🙁
Nie ma się co poddawać brzydkim uczuciom. Należy myśleć pozytywnie. U nas jeszcze tylko 19 i też byłoby 25! 😀
U mnie, powiedzmy, 20, pozytywny Bobiczku 😀
nie przecze ze i Dave moze dotrzec do mnie za jakis czas. moze jak wlaczy troche irlandzkich 😉 rytmow. kto wie? 😆
U mnie tylko 25 i będzie 25. Brrrr….
(Znajomy mi ostatnio podrzucił Dave’a Krakauera, ale jakoś trudno mi się od Mozarta oderwać i posłuchać.)
No tak, to całkiem inne bajki 🙂
znowu nie mam czasu, ale Krakauera uwielbiam, czemu dawałem już wyraz na tych stronach. Jego klarnet przewierca duszę na wylot.
Cieplo?
W okolicach Kapsztadu bylo 42C, ale nie za bardzo odczuwalne, bo tam sa wiatry! W Witbank mamy 26C teraz. Kierowniczko, klimaty prawie takie, jak na Kurpiach onego roku 😉
Ja bede plakac po powrocie do Kanady…. oj bede!
Czy wszyscy tak przejęli się płaczem Alicji, że utracili głos? 😯
Idę ściągnąć sobie film „Ostrov”. Nie zdążyłam obejrzeć w kinach. 🙁
Niektorzy ciezko pracowali, a teraz padaja
Dobry wieczór. Ja tym razem nie 😉
No tak, tylko ja się lenię. 🙁
Niech pracusie usiądą sobie wygodnie, zjedzą coś dobrego, to humorek też się zamelduje. 🙂
Właśnie zjadłam i się troszeczkę lenię 🙂
Jutro mnie czeka wypad do Łodzi tym razem, na kolejną operową premierę (Wolny strzelec). Rewelacji się nie spodziewam, choć nigdy nie należy wykluczać niespodzianek 😉
To przyjemnych wrażeń, a nóż i widelec się może trafi.
Ja dopiero 8. kawałek ściągam, jeszcze 6.
Pani Kierowniczka za leniwca robi,
to się może dzisiaj polenić i Bobik –
ogon na kanapie w bezruchu ułożyć,
wino przez umyślnych dać sobie otworzyć,
na spacer się wcale nie dać wyprowadzić
i pod żadnym oknem białych róż nie sadzić! 😆
Widzę już Bobika, jak leży na brzuchu,
Ale jak swój ogon utrzyma bez ruchu?
Wino dla pieseczka ktoś otworzyć może,
Ale bez spaceru? Jak to, o mój Boże? 😯
Bobiku, dobra psinko, wyjaśnij jak nalewać wino psu – czy do miseczki, czy do jakiegoś pucharu, zktorego może sobie pochłeptać, No i jakie to ma być wino.
Odnośnie powyższych pytań wyjaśniam, co następuje:
1. Mogę też na plecach leżeć, lub na boku.
2. Wino ma czerwone być, z dobrego roku.
3. Nieważne naczynie, byle ozór wchodził.
4. Deszcz pada, co będę na spacer wychodził. 😆
Tutaj deszcz nie pada, ale ma być zima
Już w przyszłym tygodniu – wciąż się jeszcze trzyma 🙁
Jak tak dalej pójdzie, wieczorem i ranem
Raczyć się trza będzie pysznym winem grzanym 😉
Dzięki dobry piesku za informacje,są mi potrzebne, pani Żabci, o której pisałem, zagroziła, że w niedzielę rano wpadnie (pod pretekstem pożyczenia filmu). Ponieważ ta Żabcia jest zawsze niezadowolona i odnosi się do mnie z najwyższą pogardą, może uda się przekupić ją porcją winka. Gdyby to o Ciebie chodziło – sprawę rocznika potraktowałbym z całą powagą, dla Żabci nie będę sobie tym zaprzątał głowy.
A co to za libacje oo północy? 🙂
Z tego, co wiem o Żabci, przekupywanie jej dobrym winkiem może nie odnieść pożądanego skutku. Ona jest chyba taką pańcią, która jeżeli już, to pół kieliszka jakiejś słodkiej ohydy.
Ale poskutkować może w jej przypadku całkiem konwencjonalna pasztetówka. 😉
Hoko, tu często się o tej porze takie rzeczy wyrabiają, to całkiem normalne 😉 😆
Hoko, a w czym północ jest gorsza od południa, zwłaszcza jak chodzi o libacje? 🙂
Hm… a właściwie to poczułam się przywołana do porządku, więc idę zwinąć się w kłębek.
Strasznie się dziś lenię… 😉
Dobranoc! 😀
Mrrrr…
Komisariat mi ci libanci zamknęli przed nosem! Wejść się nie da! 😐
Jak się nie da, jak da? 😯 Właśnie wchodziłem. Czyżby tylko Komisarza nie wpuszczało?
No nie wpuszcza. Libanci zabarykadowali się od środka…
No to ja się mogę odwdzięczyć za niegdysiejszą propozycję przenocowania w celi i zaproponować Komisarzowi kawałek kanapy. 😆
Krakauera posłuchałem. Mozarta na niego nie zamienie, ale słuchałem z przyjemnością i intensywność potwierdzam nausznie.
Ale — mam pytanie/prośbę do Pani Kierowniczki. Czy można prosić o polecenie czegoś z Festiwalu Prawykonań? Na razie się zanosi, że wybiorę się na jeden-dwa koncerty, te na które dotrzeć mi będzie najwygodniej.
Jak dobrze wsztaaaaac
skoro szwiiiiit
ziewnawszy raaaasz
moze czy…
http://www.iceland.pl/obrazy/kot_d.jpg
Ludzie…
ledwie zyje! Libacje o polnocy! Toz mysmy siedzieli do bialego rana i przerabiali spiewnik politechniki wroclawskiej!!! Rycho pogrywal na gitarze calkiem swietnie, a my z Jadzia wydzieralysmy sie spiewnie.
Tereso Czekaj… no wlasnie! i tutaj na termometrze… no, nie bede was denerwowac, ale boso po trawniku juz pobiegalam. Za ludzkosc i caloksztalt, a co!
No to i czynne uprawianie muzyki się odbyło… 😀
Myśmy tu nie siedzieli do rana, bo ani gitary nie było, ani śpiewnika politechniki wrocławskiej nie znamy 😆
PAK-u – spojrzałam na program Festiwalu Prawykonań i ogólnie raczej zdegustowałam się. Ale ciekawa byłabym koncertu NOSPR 28.03. Co do reszty, hm, przyjęłabym w większości wyłącznie w celach poznawczych. Ale jakoś na razie się nie wybieram, prawdę mówiąc zapomniałam o tym festiwalu, a nikt specjalnie nie przypominał, chyba że jeden taki telefon z Katowic, którego nie odebrałam ani nie oddzwoniłam…
Bardzo dziękuję. Chyba zastosuję się do sugestii 😉 (W gruncie rzeczy jest ona bardzo dla mnie wygodna.)
To tam po trawnikach mozna bosonoz bez obaw? 😯
Nie ma psich min ani szkla?
To chyba tylko trawnik prywatny moze byc. Jaki ekskluzyw, kocia mordka kudlata! 😉
No, kochani, jeden prawde mowi!
http://www.rp.pl/artykul/9132,276227_In_vino_veritas__bratku.html
😆
To ja zaraz jadę do Łodzi miasta. Wracam jutro – i na Mszę h-moll! W radiowej Dwójce transmisja.
Bry z Afryki. Burza huczy wkolo nas, ale dajemy odpor. Jutro jedziemy do Pretorii – w programie koncert organisty, Wojciecha Golonki z Polski, bedzie gral na uniwersytecie pretorianskim. Tak nam sie trafilo – niech sobie Kierowniczka nie mysli, ze my tylko na lwy by! Kultura musi byc. Nie zastalismy znajomego Jadzi, ktory moglby nas zaprowadzic na tance Zulusow, troche szkoda, ale moze jeszcze trafi nam sie cos po drodze.
Kierowniczko, czy Kierowniczka wie, kto to ten Golonka?
Sprawozdam jutro, jak pogrywal.
P.S.
Tereso, jak najbardziej prywatny ten trawnik. Ani kota, ani piesa, ani zadnej rzeczy, ktora jego jest. O, i zawsze powtarzam – in vino veritas!
Alicjo, na Jasnej Gorze jest kapelan WP Golonka. Wojciech w Czwie prowadzi jakies gimnazjum prywatne im. sw. Jana de La Salle, ale nie gra na organach na pewno.
A moze o Waclawa chodzi. Ale on nie z moich stron 😉
A co to za trawnik bez piesa, albo choćby i kota? Na co komu coś takiego? 😯
Ludzie to naprawdę bezsensowne pomysły potrafią mieć!
Bobiku, ale za to to toto jest Trawnik Z Trawom!
Tak jak Szkoła Z Klasom!
Chłopak Z Gitarom
Igła Z Nitkom
Barszcz Z Łóżkami
etc…
Trawnik bez psiny jest miejscem żałosnym,
szkoda dla niego i rozdartej sosny!
Gdyby choć kot się gdzieś po nim przemykał,
znacznie by lepiej było dla trawnika,
choć takiej znowuż nie życzę mu zgrozy,
by dzionek cały szczypały go kozy! 😯
Kozy kozami, nie gorzej przecie
niż nędzne resztki źdźbeł po krykiecie
Krykiet to strasznie krwiożercze zwierzę,
gorsze od kozy, chętnie w to wierzę.
Jak się na trawnik rzuci w amoku,
Źdźbła nie zostawi, nawet na boku! 😯
Chłopak Z Gitarom mógłby być. 😉
Dobranoc!
mtsiodemeczko, nie dla mnie. Jednego przegonilam, wystarczy. 😉
Sloneczko nasze wczesnie wstalo
i swieci jak za dawnych lat!
Tromby!
Pani Kierowniczko, już dość długo szukam na YOU TUBE , Ave Maria Donizettiego. Chodzi mi o ten utwór, piękny koloraturowy , na głos żeński i męski. Tymczasem znalazłam tylko w wykonaniu tych skądinąd sympatycznych panów. Liczę na Pani możliwości . Chłopcy niesławnej pamięci Wojciecha K, też śpiewają Ave Maria Donizettiego, ale to nie jest ten utwór. Pozwolę sobie załączyć wykonanie tych mężów.
http://www.youtube.com/watch?v=BxeZR7IMshg
Dziękuję i pozdrawiam
Może coś z tych „Ave Mariów” 🙂
http://www.youtube.com/results?search_query=donizetti+ave+maria
No i proszę – samopomoc blogowa 😀
Przyznam się, że nie zawierałam dotąd bliskiej znajomości z tym kawałkiem. Wszystkiego znać się nie da 😉
No właśnie. Ja też nie zawarłem jeszcze bliższej znajomości z Aviomarinem i wcale nie żałuję. 😀
Dzięki najserdeczniejsze Hoko kimkolwiek jesteś , jesteś Wielki .Pani Kierowniczko kochana jasne ,ze nie można wszystkiego wiedzieć bo czas byłoby umierać. Ale dzięki Pani spotkać można takich ludzi, którzy wiedzą. Pozdrawiam . Vale!
Ten utwór ma dla mnie sentymentalne i ważne znaczenie. 36 lat temu śpiewał go na moim ślubie Chór UAM, a bez mała 6 lat wstecz na ślubie mojej jedynej córki Marysia Załanowska i Piotruś Należyty. Dziękuję raz jeszcze , pozdrawiam
Wczoraj chciałem pana prezydenta (USA) podrzucić, ale coś nie wyszło. Podrzucam dzisiaj — ten potrafi się zachować, a nawet śpiewa Handla:
http://www.youtube.com/watch?v=gvOaMWHJALE
O, nie wyszlo nic z koncertu Golonki (Waclaw ci on ma, nie Wojciech). Nie mielismy czasu, zanim przelecielismy ogrody, juz bylo po. Nie dalo nam sie zmiescic wszystkiego, niestety.
Babcio Barbie,
gdyby wszystko wszyscy wiedzieli, to by zwariowali od tej madrosci. Tak mniej wiecej to leci, na tym blogu ktos kiedys zapodal.
Po dzisiejszej Pretorii jestem padnieta, a jutro do Skukuzy. Jak trzeba, to trza! Dopijam male piwo i turlam sie do wyrka. Dobranoc!
Urocze, PAK-u! 😀 Co prawda ten Cesare bardziej mi naszego premiera przypomina. A nasz prezydent, jakby takie kwity dostał do wykonania… ech, byłoby wesoło 😆
Ja z koncertu Bachowskiego, oczywiście będzie osobny wpis. Był nawet minizlocik 😉 , bo objawił się 60jerzy, trzymajmy za niego kciuki, żeby cały dojechał do domu, bo zaraz po koncercie siadł za kółko, a leje jak cholera 🙁
To on też na tę kulturę zażarty, niczym Pani Kierowniczka. 😆
On nawet jeszcze bardziej, bo poświęca prywatny czas i pieniądze 😀 Ja to się tak dobrze urządziłam, że jeszcze na tym zarabiam 😉
Słuchałam dzisiaj transmisji i cieszę się na wpis P. Kierowniczki 🙂 Trzymam kciuki za powracającego Jerzego i będę wypatrywać jego impresji pokoncertowych 🙂
A ja dzis spedzilam dzien caly na przekopywaniu grzadek i opalaniu nosa. Nadmiar zdrowego dzialania zadzialal na mnie lepiej niz kolysanki Kubusia Chrupatka, wiec nos w ksiazke na 5 minut i dododododorerereremimimimi… o…
niniejszym
Bra
Ale szczęściara z Ciebie, Tereso! Ciekawam, co kiedyś w efekcie tego przekopywania wyrośnie. Bo pewnie po przekopywaniu nastąpią kolejne czynności polowe? Ja przekopywałam dzisiaj głównie papiery, a nos to można było i u nas wystawić, ale na deszcz. A w Paryżu to już chyba rzeczywiście wiosna. Pięknych snów! 🙂
Tu o młodych zdolnych 🙂
http://wyborcza.pl/1,75248,6381457,Nastolatek_z_Mielca_zagra_symfonie_w_YouTube.html
Tereso, a gdzie Ty w siedemnastce masz te grządki do przekopywania? 😯 Zawsze mi się zdawało, że to niezbyt rolnicze tereny. 😀
Dzięki za troskę – spłynąłem dodomu droga krajową nr 8, opanowałem kota, zapisałem co miałem do napisania (ale na wszelki wypadek nie w okienku „komentarzowy”, tylko w zwykłym edytorze (bolesne doświadczenia z utratą wysłąnego na „orbitę” komentarza nauczyły mnie by pisać poza tym okienkiem i przeklejać „odrobioną lekcję” do blogu. I tak zrobiłem i – nic. Sprawozdanko zniknęło było. Poczekam – może gdzieś tam w jakiejś poczekalni p. Redaktor siedzi cicho i czeka na ranną kawęęę. Jeżeli jednak nocą pożrą je nocne tanie dranie – wtedy spróbuje raz jeszcze.
mt7: zażarty – mało powiedziane! Po prostu fizioł kulturalnięty – zdrowo stuknięty. 😆 I tyle.
Alicjo, mialam na myśli Wojciecha Krollopa. Pozdrawiam
BeauBique’u, a bo ja gdzieś napisałam, ze kopałam grządki w siedemnastce? 😯
Moze gdzieś tam ktoś ma, ale to raczej kamienna pustynia. Moje grządki były u znajomych w Rueil Malmaison, tam kolo pani Napoleonowej. A w siedemnastce powinnam zabrać się za kwiatki za oknem, bo o pomstę wołają.
BimBom