Strumyk lubi w dolinie…
…sarna lubi w gęstwinie, w polu lubi ptaszyna, lecz dziewczyna, dziewczyna… No tak, z ludzkim rodzajem największy kłopot. Bardzo mnie zawsze śmieszyła (ale sympatycznie) ta piosenka Chopina. Bo jego pieśni to w większości właściwie piosenki, muzyka popularna, śpiewnikowo-domowa, bez pretensji. Pisał je przez całe życie: najwięcej w latach 1829-30, czyli jeszcze w Polsce i „na wylocie”, a potem w późniejszych latach trzydziestych, a kilka, bardziej już posępnych (z wyjątkiem znanego przeboju Śliczny chłopiec [czego chcieć, czarny wąsik, biała płeć], który pochodzi z 1841 r., czyli jeszcze z czasów muzykowania w Nohant) – już w latach czterdziestych, pod koniec życia. Nie wydawał ich nigdy, zrobił to dopiero przyjaciel kompozytora Julian Fontana po jego śmierci. Więcej o pieśniach można przeczytać tutaj – przy okazji muszę pochwalić bujny rozwój strony internetowej NIFC – a jak nakliknąć na pojedynczy tytuł, można znaleźć trochę informacji o każdej z pieśni, a nawet wysłuchać wrzuconych na YouTube nagrań Ewy Podleś z Garrickiem Ohlssonem.
Na YouTube jest więcej nagrań – jakiś Wenezuelczyk podrzucił też całą serię z Elżbietą Szmytką, nie wymieniając jej nazwiska, dopiero gdzieś w komentarzach (tutaj z kolei się w komentarzach tłumaczy, że jest Wenezuelczykiem). Ciekawe, że przy każdej z pieśni podał tekst, więc jak ktoś zainteresowany, może tu znaleźć.
Wyszły teraz dwie kolejne płyty z pieśniami. Obie ciekawe, zupełnie inne od siebie, choć przecież zawierają te same utwory. Jedna w czarnej serii NIFC – Aleksandra Kurzak, Mariusz Kwiecień i na pleyelu Nelson Goerner. Druga w serii Wydania Narodowego (BeArTon) – Iwona Sobotka, Artur Ruciński, Ewa Pobłocka (na steinwayu).
Opisałam je właśnie dla papierowej „Polityki” na Afisz, ale tu mogę to zrobić nieco dokładniej. Są takie pieśni, które są raczej przeznaczone dla męskiego wykonawcy (np. Moja pieszczotka), są i raczej dla kobiet (Śliczny chłopiec). Te zasady są w obu zbiorach zachowane, ale są też takie, których „płeć” nie jest określona, więc Gdzie lubi, od którego zaczęłam ten wpis, wykonuje w czarnej serii Kwiecień, a w Narodowym – Sobotka. Następny w kolejności Poseł śpiewają Kurzak i Ruciński. Także jedna z najbardziej dramatycznych pieśni, Leci liście z drzewa, na czarnej płycie śpiewana jest przez Kurzak, a w Narodowym przez Rucińskiego. Jest też jedna ciekawostka w Narodowym, której nie ma w czarnej serii – solowy Mazur, wpisany do sztambucha bez akompaniamentu, jako pieśń o bardzo chłopsko-polskim zabarwieniu. Śpiewa go Ruciński, ale głosem bynajmniej nie stylizowanym na ludowo, tylko swoim operowym, co mi zresztą przywiodło na pamięć, że jego rodzice swego czasu występowali w zespole Mazowsze.
Zarówno Kurzak, jak Kwiecień starają się być bardzo aktorscy, przy czym Kurzak zaskakuje ciemnym jak na sopran głosem, śpiewa też dość nisko. Wydaje mi się jednak, że oboje trochę w tym swoim aktorstwie słodzą, zaznaczając paradoksalnie w ten sposób pewien dystans – epokowy, stylistyczny, emocjonalny. Goernerowi za to iskry lecą spod klawiszy, np. w jednej z Chopinowskich opowieści o duchach – Narzeczonym. Ogólnie płyta sprawia dużą satysfakcję, choć nie wszystko odpowiada mojej wymarzonej interpretacji – ale… śliczna płytka, czego chcieć.
Na drugiej płycie w uszy rzuca się przede wszystkim coś dziwnego, co robi Sobotka. Już zwracaliśmy na to uwagę na koncercie podczas zeszłorocznego ChiJE; tu jest to trochę bardziej stonowane, choć bardzo momentami rażące. Podoba mi się jasna barwa i brak wibracji. Denerwuje ckliwe przeciąganie dźwięków i szum w głosie jak u jakiejś piosenkarki pop, no i bywa, że dochodzi wręcz do fałszów. A zdarza się też po prostu kicz. Śliczny chłopiec jest lubieżny jak z filmu erotycznego. Strasznie mnie to zasmuciło, bo mi się kiedyś głos Sobotki podobał; nie wiem, czy to jednorazowy wyskok, czy tendencja trwała… Z kolei Arturowi Rucińskiemu można zarzucić tylko nadmierną już może obiektywizację tych utworków, choć zdarzają mu się też bardziej zaangażowane interpretacje. Ale jego bym się bardzo nie czepiała. A Pobłockiej już w ogóle.
Obie płyty opierają się na wersjach pieśni z Wydania Narodowego, więc w różnych szczegółach (np. rytmiczne i tekstowe w Życzeniu) bywają inne niż te wersje, które popularnie się dotąd wykonywało i do których jesteśmy przyzwyczajeni. No, ale w Roku Chopinowskim trzeba pokazywać Chopina autentycznego.
PS. Dziś wreszcie NIFC i Polskie Radio podpisały porozumienie o współorganizacji Dekady Chopinowskiej (urodzinowej), ChiJE i Konkursu Chopinowskiego. Będą więc transmisje i retransmisje, to i owo nie tylko w Dwójce, ale i na innych antenach.
Komentarze
To pod Chopinem wokalnym początek Opery Chopinowskiej.
Rok Chopinowski czyli rok opera
w IV aktach z prologiem
Osoby:
Beatrycze Chopinowska – alt
Rok Chopinowski,jej syn, dandys – baryton
Erfeluch, intrygant – tenor
Józefa Malinowska, znakomita prostytutka – kontralt
Gryzio, piesek Beatrycze – bas
Pusia – kotka Roka – sopran
Dr Lisztycki, weterynarz – kontratenor (czarny charakter)
Wierzba Nadwiślańska – ukochana Roka, nieco sopran
Rzecz dzieje się nigdzie czyli w Pewnym Kraju.
Prolog
Duch Chopina (na proscenium, przed kurtyną):
O roku ów! Kto ciebie słyszał w naszym kraju,
chciał się chwilami utopić w jeziorze…
Lecz czy to moja wina?
Mój Boże!
Wszyscy zamiast na Józia, huzia na Chopina
i ten go dudni, a tamten znów rąbie,
a jeszcze inny katować zaczyna
na jerychońskiej trąbie…
A ja, nieszczęsny, tak na wszystkie strony
za ekoplazmę ciągniony,
ni kielicha ambrozji, ni w karty z aniołem –
miast się w tamtego świata przyjemnościach tarzać,
polską duszę wciąż muszę nutami wyrażać.
Ach, po cholerę zacząłem?
Teraz mi się na pewno wycofać nie dadzą
te wszystkie muzykanty
ręka w rękę z władzą.
Choćbym udał, żem mocno nadpróchniały antyk,
dorwą mnie, powpychają w struny fortepianów,
wałkować będą, bębnić z dziką zaciekłością…
Każdemu dobrą radę dam: ty się zastanów,
zanim się narodową zechcesz stać świętością.
(schodzi ze sceny)
Akt I
Scenografia: na pierwszym planie równina mazowiecka rozpostarta szeroko, nad nią unosi się orzeł biały, trzymający w szponach Pałac Prezydencki. Przez okno Pałacu widać nieodmiennie sceny z Powstania Warszawskiego. Na drugim planie dziady przebrane za kloszardów, każdy trzyma w ręku bułkę paryską, zwaną w Galicji weką. Z boku sceny po prawej stronie armata ukryta w kwiatach, po lewej okno, z którego co 5 minut wyrzucany jest fortepian. Przez środek sceny płynie Wisła, nad którą rzewnie pochyla się Wierzba N.
Wierzba Nadwiślańska (smętnie):
O, moj luby Roku, jak deszczu mokrego
czekam ja, zbolała, nadejścia twojego,
już mi jaskółeczki o tobie śpiewały,
już cię godne gremia do mnie wysyłały,
mówiły czynniki, żeś podobno w drodze…
Przyjdź ku swej niebodze!
Chór Wielbicieli Chopka:
Przyjdź, nie zwlekaj!
Ptasiego mleka
nie odmówimy ci.
Przyjdź, ozłoć nasze dni,
Nie widzisz jak za tobą
oczęta wypłakuje
ta ulistniona laska?
I dla nas życia tyś ozdobą,
i my cię oczekujem,
bo chcemy cię,
ach, ty nasz śnie,
bo chcemy cię
zagłaaaaaa
skać!
Beatrycze Szopenowska
(wpełza podstępnie z miną knującą)
Czyż syna mego jedynego
w niecnych gałęzi
oddać mogę władzę?
O nie!
Nie zniosę tego!
Nic na to nie poradzę –
zaczynam ciężko rzęzić
na samą myśl
że oto dziś
już zacznie się ta szopka
i każdy dziad,
i cały świat
na własne oczy
w objęciach Wierzby zoczy
mojego Chopka!
Rok (wchodzi, tańcząc mazurka):
Oj, dana, dana, matulu kochana!
Ja chcę tę szopkę od samego rana!
Od samego rana do samiuśkiej nocy
Chcę mieć tu wszystkie media w swojej mocy!
Niech wszyscy będą słuchać mnie non stop,
Dziad oraz baba, pan, a także chłop!
W telewizorze, w radiu i na scenie
Niech się rozlega moje chopinienie!
Hop siup!
Ja tak się tylko na marginesie zastanawiam, co Piotr M miał na myśli pisząc „znakomita prostytutka” 😆
Beatrycze
(nadal podstępnie i posępnie, choć skocznie)
O mój Roku, nie daj kroku, bój się Boga, stój!
Tam wśród liści chopiniści toczą stały bój,
tam wśród liści chopiniści toczą stały bój!
W ich pazury jak się który twój dostanie włos,
to rozbiorą go na czworo przy pomocy glos,
to rozbiorą go na czworo przy pomocy glos!
Myślę, że Piotrowi chodziło o podkreślenie znaczenia fachowości, rzemiosła, warsztatu… 🙂
Bobiku, na to czekałem i było warto.
A propos warsztatu: nie wiem, czy w Roku Chopinowskim nie powinno się mówić i pisać chop siup! 😆
Piotrze, dziękuję, ale pochwała nie powinna być tylko pod moim adresem, bo już Pani Kierowniczka się włączyła, a mam nadzieję, że z nami pójdą i inni. 😆
Z Pałacu Prezydenckiego po drabince sznurowej spuszcza się Erfeluch i zwracając się do Beatrycze, śpiewa intrygująco.
Erfeluch:
Przyznasz chyba moja droga,
że wszędzie wokół zapach wroga,
tu on grozi,
tam się płaszczy,
Roka sobie chce zawłaszczyć,
lecz my z pomocą bozi
sprawimy to, że wroga
dosięgnie kara sroga
że sczeźnie, straci twarz!
Bo Rok jest nasz, nasz, nasz, nasz, nasz!
Beatrycze:
Wróg? I to wszędzie wokół?
O, mój nieszczęsny Roku,
biada ci i mnie biada!
Aż z nerw mnie swędzi w uchu,
lecz powiedz, Erfeluchu,
cóż czynić nam wypada?
Erfeluch:
Gdybym Józefą ja był Malinowską,
to bym nie musiał straszyć karą boską,
ani komisją, ani wyborem,
tylko w wieczorną porę
stałbym na rogu, cichutko, bez krzyku
i pytał słodko: pójdziemy, chłopczyku?
Lecz że Józefą nie jestem, a juści,
to bym ją tylko na Roka napuścił.
Przy pełnych wdziękach Józefy ciała
Wierzba by szans nie miała.
Gdyby Rok przestał grywać w to zielone,
sam by na naszą pewnie przeszedł stronę.
Tu może być koniec I aktu.
Beatrycze nie duch? Rok nie duch? Ej, strzeżmy się duchów, co za uszy ciągają… Cóż, pobutka…
Jest coraz lepiej. Mamy kompozytora! 😀 Zamek złożył ofertę pod poprzednim wpisem.
Fakt ten powinien zmotywować, ba, wręcz uskrzydlić wszystkich ewentualnych libretciarzy.
Mnie w każdym razie uskrzydlił i jak tylko mi się uda poukręcać łby czyhającym obowiązkom, zamierzam kontynuować. 😆
Czy tej opery nie powinien aby skomponować Chopin? 🙄
I tak jeszcze myślę sobie, że gotową operę Kierownictwo powinno uczcić reprintem w osobnym wpisie, bo nie każdy zagląda w komentarze, ale przecież nieobecni nie myślą…
Jest coś dla mnie 😀 Mogę, w tle, ciężko rzęzić 😀
Tę operę momentami istotnie skomponował Chopin 😉 ale jest dużo innych momentów, w których kompozytor jest niezbędny. W końcu Chopin – geniusz, nie geniusz, ale nie może sam całej roboty odwalać. 🙂
Nie wiem, czy zauważyliście, ale część tekstu już jest pod gotową muzykę Chopina (tak musi być – chociaż te ostatnie słowa to z innego kompozytora 😉 ). Np. 1:26 śpiewa się pod Szynkareczko, szafareczko, Erfelucha druga wypowiedź pod 2:36 to Gdybym ja była itp.
Haneczko, to możemy Twoje rzężenie nawet nieco wyeksponować, żebyś też mogła wyjść do oklasków. 😆
Łajza, chociaż Pani Kierowniczki bardziej szczegółowa. 😀
Czy rozpoczal sie juz jakis casting? Bo nie ukrywam, ze kusi mnie zagrac Psa Gryzia 😳 Nie musze spiewac jesli tonacja bedzie jakas za trudna. Moge tylko szczekac. A nawet przyrzekam 😈
Akt II
Na pole przygotowane do odegrania Bitwy pod Grunwaldem wychodzi na spacer z pieskiem mamusi, trzymając swoją kotkę na ramieniu, Rok. Piesek biegnie w pole czasem, poszczekując grubym basem.
Gryzio:
Hau, hau, hau, hej, na pole,
Pobiegać tutaj wolę
Teraz, bo za pół roku
Nie mógłbym tu dać kroku.
Grunwald będą tu święcić,
A potem cud nad Wisłą,
A potem inne wojny,
Niechby im wszystko skisło!
Pusia (cienkim sopranem):
Miau, miau, miau,
Tylko biegać byś chciał.
Mnie martwi inna sprawa:
To nie będzie zabawa
Gdy świat tutaj przybędzie
I będzie widział wszędzie
Miast czerni fortepianów
Strzelanie z tarabanów…
Miau, miau, jak Roka kocham,
To będzie straszna wiocha…
Jak widzisz, Mordechaju, partia Psa Gryzia jest ambitna i odpowiedzialna. Partia Kotki Pusi nie mniej takąż jest 😉
Ekspozycja i wyjście 😯 to by było za wiele, Bobiku 😳
A momenty będą?
O to już trzeba zapytać Józefę Malinowską 😯
Pytanko operowo-chopkowe: czy w elemencie scenografii, zwanym dalej wierzbą, bedzie mógł pomieszkiwać nasz ludowy diablik, zwany Rokitą? Zbiezność nazwisk
kompletnie przypadkowa.. Rokita mógłby pełnić rolę antycznego chóru, a na wierzbie może siadywać Kotka, w dole zaś szczekający zajadle Gryzio..
Wierzba powinna być naglosniona i szumieć niepokojąco.. Bradzo dobra jest lokalizacja na Polu Grunwaldzkim.
Tak widze, ze rola Gryzia nabiera rumiencow 😳 😈
Początek opery wspaniały, PK i Bobik nie oszczędzali swojego talentu na czarną godzinę i hojnie nas nim obdarzyli. Na uwagę zasługuje wspaniała scenografia I aktu, sama w sobie będąca dziełem SZTUKI.
Co się tyczy Józefy Malinowskiej – na przymiotnik „znakomita” zasłużyła nie tylko wirtuozerią w swoim fachu lecz wywiadami, których udzielała licznym pismom kolorowym, siedząc na białym fotelu, oraz podkładaniem głosu w kilku reklamach. Jej imię i nazwisko jest wyrafinowanym pseudonimem, w istocie nazywa się Patrycja Pieszczyńska.
Bierz ja, bierz ja, Mordka!
Mam nadzieje tez, ze jesli Polityka planuje jakis „numer szopenowski”, to znajdzie miejsce i dla tej Opery – najlepiej jakas ilustrowana rozkladowke.
A co Józefa-Patrycja ma do Chopka? 😯
Heleno, jak najbardziej planuje, tylko, hm, cenzura obyczajowa może nie puścić 🙄
Ale jak naklad by wzrosl!
Jak Gazeta W. moze w tytule pisac o „cyckach Unii Europejskiej”…
Ojoj, przychodzę w takim momencie, że już nawet przy ustawianiu kartonowych drzew nie pomogę. Pozostaje usiąść na widowni i ulec olśnieniu.
Józefa Patrycja pracuje nie tylko w swojej agencji towarzyskiej lecz jako doradca i konsultantka w firmie, produkującej reklamy dla telewizji. Dba o właściwe naerotyzowanie reklam, poszukuje odpowiednich głosów, itp. Odkryła ona, że muzyka Chopka może też spełniać taką funkcję, poza tym chciałaby zrobić teledysk do pieśni „Śliczny chłopiec” i „Strumyk lubi w dolinie”.
Jak to co Józefa-Patrycja ma do Chopka? W ostatnim numerze „Gali” była seria jej zdjęć w delfinarium. 😆
Vesper, Ty się nie migaj! Dopiero II akt się zaczął, a mają być cztery.
Jednakowóż „Polityka” nie zamierza się poddać hydrze tabloidyzacji! No pasaran! Jeden Kuba Wojewódzki wystarczy 😉
Oddalam się teraz. Ewentualnym przyszłym autorom przypominam o postaci dr Lisztyckiego, weterynarza, czarnego charakteru. Niby to kocha zwierzątka, ale coś tego Roka nie lubi…
Poważnie? W takim razie się postaram, ale dopiero wieczorem.
Czy lista postaci już jest zamknięta? Bo ja bym też jakiś czarny charakter chętnie zagrała. Czuję się powołana do szukania dziury w całym oraz złośliwej dekonstrukcji, czyli Adwokat Diabła by mógł być albo chociaz jakiś mały Ferment.
Wieczór w ogóle bardziej sprzyja librettom. I nie tylko. 🙂
Ja proponuję, żeby może Haneczka szumiała.
Tu jest dużo do zagrania, można smętnie, tajemniczo, złowieszczo, radośnie i mnogo, mnogo drugich.
Do Zamka!
Cieszę się , że dołączył mąż tak znamienity, wierzę, że stworzymy dzieło na miarę naszego genialnego patrona. 😀
Och, nie, ja już się tak przywiązałem do wizji rzężącej Haneczki, że wręcz mi ona inspiracją!
Do szumienia też na pewno jakiś kandydat/-ka się znajdzie. 🙂
Gdyby się nikt nie znalazł, to mogę poszumieć. Muza ode mnie odeszła ostatnio. Kwantyfikatory chyba ją przestraszyły, czy coś, ale nie ma jej. Do szumienia chyba nie jest bardzo potrzebna.
Ale, ale – czy jest parytet zachowany w obdzielaniu rolami w chopkoperze?
Wśrod zwierzątek całkiem ok: jest Pysia, jest Gryzio…
Co do proponowanej osoby do roli wierzby, coby szumiała udatnie: bardzo dobry pomysł.
mt7, rzężeniem mając obrzękłą tchawicę, nie poszumię 😉
Vesper, nie idź na łatwiznę!
Poczekaj spokojnie, a natchnienie przyjdzie, pewnie wieczorową porą.
Najczęściej tak przychodzi. 🙂
Gryzio:
(w odpowiedzi Pusi, popatrując znacząco w stronę majaczącej na horyzoncie Etiudy R. i niedwuznacznie manipulując tylną nóżką)
Hau, hau, hau, hau
aż stają włosy,
hau, hau, hau, hau,
aż mięknie rym,
wyć się
chce wniebogłosy
na samą myśl
o tym.
Hau, hau, hau, hau,
dziś Roka dola
tak ciężką jest,
że tylko rzęź! (w tle rozlega się ciężkie rzężenie Haneczki)
olać
wręcz chęć mam to,
choć taką czuję
z Rokiem więź…
(wyje wniebogłosy i próbuje olewać, co niestety nie wychodzi mu z powodu zbytniego oddalenia od Wierzby.
Na Polu Grunwaldzkim pojawia się złowrogi weterynarz Lisztycki, wymachując niedbale świeżo zoperowaną ćwiartką orła)
Lisztycki:
(demonicznie ruszając czarnym wąsikiem i myląc Gryzia z Pusią)
Nie olewaj panno, żebyś nie olała,
żebyś zamiast Roka Dody nie dostała.
Cóż drobny taraban Rokowi zaszkodzi?
Lubi się, co się ma, trza się z tym pogodzić.
Porcja ułańszczyzny trzy razy na dzionek
sprawia, że człek po tym raźny jak skowronek
i po ziemi wolskiej biega niby paw,
a Wisłę szeroką pokonuje wpław.
(następuje Rokowi na pięty, próbując nieznacznie popychać go w stronę Pałacu Prezydenckiego)
Rok:
(smętnie i złowieszczo)
Tu mnie ciągną, tam mnie pchają,
jak powrósłem wywijają,
co mam robić, jak mam żyć?
Czyżbym musiał zacząć pić?
To jest wyjście, rany boskie!
W swej istocie szopenowskie,
bowiem Chopek, gdyby żył,
też by piiiiił,
też by pił!
O! Widzę, że opera się tworzy. Może czas pomyśleć o obsadzie?
Natchnienie wieczorem zawsze puka dwa razy. Drugie puknięcie ginie w szumie wierzb. To Dr Lisztycki zabił! To on!
Skoro o strumykach mowa – kotom strumyki nie straszne 🙂
http://i.imgur.com/X24Qy.jpg
Rok zawędrował za nauką w las, gdzie spotkał chójkę, zwaną sosną, która przemówiła doń w te słowa:
Jam rozdarta sosna jest,
się rozdzieram, mam ten gest.
W tym jedynym miejscu w świecie
gamę rozdarć odnajdziecie,
jeśliś Polak czegoś warty,
musisz bracie być rozdarty.
Rok błysnąwszy refleksem, pociąga wątek dalej:
Kochać trza ojczyzny łono
wszak do innych łon z oskomą
rwie się człek, myśląc o niebie
lecz ojczyzna wciąż w potrzebie
nad ojczyzny losem łzę
roni, kto w niej kocha się.
Sosna rozdziera się nie na żarty:
Przyczyn płaczu nie brak, gdzieżby,
płaczą w kraju także wierzby,
nad krajanów losem cicho,
że wciąż mają dosyć licho,
praprzyczyną szlochu wierzb
zdarty ciuch a pod nim świerzb…
No, chwileczke, musze tu troche poszczekac! Skad sie wziela rozdarta chojka-sosna? Czy wystepije w Personae Dramatis? Czu ona nie z innej opery? Bo nie odnotowalem dotad jej obecnosci! Nie mozemy ot tak sobie w nieskonczonosc powiekszac obsady, bo wyjdzie z tego Wagner!
To Wagner jest na widowni? 😯
Najwidoczniej. Nie mógłby wyjść, gdyby go tam nie było.
Po wspaniałych ariach publiczność wstaje i śpiewa:
Polak jaja ma ze spiżu
oraz ciągłe bóle w krzyżu
wszystko co ma dookoła
daje chętnie dla kościoła
Kościół za to kształci dzieci
czasem któreś z nich przeleci
przez zakrystię jak meteor
gdy akurat gości przeor
czego nawet niebo nie chce
świecką władzę zawsze łechce
gołodupcy od zarania
specjaliści w narzekaniu
bo historia nie głaskała
zamiast w wodzie, w krwi kąpała…
łojjjjjżżżż danażmojadana….
zeen, wyprzedzasz rozwój wypadków. Najpierw muszą nastąpić te arie. 🙂
(Rok siada rozpaczliwie w głębi sceny i podpierając czoło smukłą, białą dłonią, pociąga z gwinta. Z prawej strony nerwowo wbiega ekipa przygotowująca sesję zdjęciową dla cierpiącej na rozdwojenie jaźni Józefy Malinowskiej vel Patrycji Pieszczyńskiej).
Patrycja-Józefa:
Dla mnie sprawa jest czysta,
też przy Roku skorzystam,
jest okazja, czego chcieć?
Biały fotel, chcę go mieć.
Każde słówko, co powiem
może nie wyjść na zdrowie.
Cóż, że beknie jakiś cieć –
czarny piar, czego chcieć.
Ledwo mrugnę oczyma,
jakiś profit otrzymam,
Ziarnko z ziarnkiem, czego chcieć?
Jak nie kawior, to choć śledź.
(zmienia ciuchy, wyskakuje na róg, opiera się o latarnię i paląc carmena śpiewa dalej na podejrzaną, nieswojską nutę)
Józefa-Patrycja:
Bo miły pobyt na tym świecie
gdy można zgarnąć spory cash,
nie gardzę apanażem przecie,
a blaski sławy lubię też.
Gdy komuś wyciąć mogę numer
to dla mnie radość, w to mi graj!
Okrągłą zbieram za to sumę
i w sercu moim gości maj…
(Przerywa, widząc zbliżający się duet Beatrycze i Erfelucha)
Beatrycze i Erfeluch:
przyjmij, Józefo, od nas zlecenie
masz uwieść Roka tu, na tej scenie,
żeby o Wierzbie przestał już śnić
i jak normalny człek zaczął żyć.
Cóż, że jest zdolny i trzyma takt,
gdy słowa o nim nie pisze „Fakt”.
Beatrycze:
Ach, przestań śnić,
ach, zacznij żyć!
Erfeluch:
Po Wierzbie cóż?
Ty broń już złóż
i przyjmij dar:
Józefy czar
Beatrycze i Erfeluch:
ty zacznij żyć,
ty do niej idź,
zakosztuj ust,
pomacaj biust,
Niech zabrzmi pieśń, Józefę weź,
a Wierzbie powiedz cześć,
ach, cześć!
Czy można wprowadzić gdzieś Chór Wujów? Każdy Wuj będzie miał butelkę napoju Chopin (bezalkoholowego), może się przez to sponsora znajdzie?
Wielki Wodzu, bardzo kuszące połączenie przyjemnego z pożytecznym 😆
A czy mozna zamowic final z „Polonaise’em”?- Np. na scene wnosza beczke „Polonaise’a”. Wszyscy sie upijaja na umor, Wierzbe Nadwislanska wynosza na noszach pracownicy sceny.
Chór Wujów koniecznie! 😆 Już się czuję zainspirowany. 😀
Finał Mordki też niczego sobie. 😆
Jakiś recytatyw poproszę dla Wujów, wolne tempo, na dwóch akordach 🙂
Finał to ja bym rozbudował: pijani Wuje gonią trzeźwego Hitlerowca (zabłąkanego ze scen powstańczych w prologu), Hitlerowcowi opadają spodnie, telewizja to pokazuje, Armata strzela, Kwiaty więdną.
Chopek spod ziemi:
Poloneza czas zacząć, gdzież jest ta butelka
gdzie czterdzieści procentów oraz radość wielka
perkusisty w orkiestrze, który wieki całe
czekał aby nareszcie zalać swoją pałę.
Jakem suchy nieboszczyk to rozmiękłem całkiem
od patrzenia na sosny oraz wierzby walkę,
z których jedna rozdarta, druga łez jezioro
na kraj ten wylała, a zostało sporo
wciąż do zalewania, bo jest sprawa taka,
że sam chętnie dzisiaj zaleję robaka…
Oprócz beczki z Polonezem, proponowałabym też Poloneza FSO. ŁAdnie będzie.
A może też walnąć jakąś etiudkę…
http://www.polmos-siedlce.com.pl/?co=pp&jaki=4&pid=77
Ja w takich warunkach nie mogę pracować, znaczy płacząc ze śmiechu! Jak Wielki Wódz jeszcze coś zaproponuje, to mi gruczołów łzowych zabraknie. 😆
http://y-lux.pl/product_info.php?products_id=613&age=1
😆
Recytatyw dla Wujów na dwóch akordach to musi być na melodię Marsza żałobnego…
Chór Wujów w tonacji kurde mol:
Wypiliśmy Poloneza całe tomy
Pozbyliśmy się już z butów naszej słomy
Niewdzięcznikom nie daliśmy ni kropelki
Wrogom zaś nie oddaliśmy ni pętelki
Teraz piersi do orderów wypinamy
Niech grób kopie, kto chce zacząć tera z namy…
To sie zapowiada na prawdziwa opere narodowa z ducha i tresci. Zmieniam zdanie – nie rozkladowka, ale specjalna wkladka w numerze szopenowskim. io po malpce do kazdego egzemplarza – moze tej pysznej Etiudy Korzennej.
Chyba nigdzie nie stoi napisane, że recytatyw wujowy może być tylko jeden? 😉
Chór Wujów:
(żałobnie)
Za małpką małpka pro-sto-w dziób,
gdzieś smętny grabarz ko-pie-grób,
na stokach jodły i czerwona jarzębina,
a my bul, bul, bul Chopina.
Nie dajem plamy, no-co-wy?
Ten płyn bezalkoho-lo-wy.
Przykładu złego nie dajemy my młodzieży,
nam na słowo można wierzyć.
Spowija nasze gło-wy-mrok,
cóż nas obchodzi ja-kiś-Rok,
choć w gębie wciąż Ojczyzna,
to bliższa ciału
własna bielizna.
Tu msza, a tutaj kur-wa-mać
i jeszcze żonie raz-w pysk-dać,
żałobny całun trupa myśli nam spowija,
a w uszach Radio Maryja.
Tysiące stóp
i gruda łup
o myśli grób, potem zaś chlup w w głupi dziób,
Jezusie, Maryjo i chlup w głupi dziób….
No, Pani Kierowniczko, przy tym Chopinie to szczęka mi jednakowoż opadła na klawiaturę 😯
Potrzebny chyba jakis dramatyczny zwrot akcji, bo inaczej to bedzie jakis Lesen Oper.
Mnie to chodziło raczej nie o środkową część marsza, tylko o tę główną – to ona jest na dwóch akordach. Dodam więc trochę od siebie.
Chór Wujów (c.d.):
Niech każdy Wuj
Idzie na bój,
Ach, czeka nas bardzo, bardzo ciężki znój.
Ach, czeka nas bardzo, bardzo ciężki znój!
Bo robimy sko-ok
W ten Chopina Ro-ok,
I zawsze w przód, nigdy nie skaczemy w bok…
A wódka Chopin w boju wspiera,
To jest Chopina przecież era!
Każdy Wuj
Idzie w bój,
Ach, czeka nas bardzo, bardzo ciężki znój!
Racja, Mordko. Akcja właściwie zatrzymała się w tym miejscu, kiedy Beatrycze z Erfeluchem składają Józefie-Patrycji ofertę uwiedzenia Roka. Teraz Józefa powinna śpiewająco się zgodzić i na tym można by zakończyć II akt.
Ja się chwiliwo muszę wycofać, bo w walce kolacji z operą zdecydowanie wygrywa kolacja. 😉
Pani Kierowniczko, nawet chciałem napisać tamtą część, ale spirytus mi poleciał, gdzie chciał. 😆
Ale chyba może być jedno i drugie? I trzecie nawet 😆
A nie bedzie przypadkiem jakies zkamuflowanej postaci a la ks. Robak, źeby wprowadzic dodatkowy element dramatyczno-patriotyczny? Najlepiej artysta mocno przystojny…
A może w ramach parytetu to Józefa-Patrycja okaże się znienacka tym elementem dramatyczno-patriotycznym, pchniętym przez nieprzychylny los w koleiny uprawianego (jakkolwiek wirtuozowsko) zajęcia, przeżyje ekspiację i zajaśnieje na okołochopkowym firmamencie?
Za postacie odpowiedzialny jest właściwie Piotr Modzelewski i on powinien się wypowiedzieć w sprawie Robaka-przystojniaka. Natomiast kwestię ekspiacji Józefy chyba da się załatwić, bo zło może zostać ukarane w osobie weterynarza Lisztyckiego, pozostającego na usługach Pałacu. 😉
Józefa:
(krygując się zachłannie i wypuszczając z obfitego popiersia recytatyw z arią)
Ach, jak miło, że państwo zwrócili się do mnie,
lepszej państwo nie znajdą, że tak powiem skromnie,
bo intryg i kitu wciskania uczyłam się w reklamie,
gdzie uwodziłam łagodnie, jak przystoi damie,
lecz mam na składzie również drugą twarz, do wyboru,
dla miłośników profesji najstarszej oraz hardcore’u.
I raz tę twarz, raz drugą twarz,
z życzeniem zgodnie wszystko masz,
Na me skinienie w otchłań żądz
się uda nawet ksiądz.
Zrozumie to najgorszy ćwok,
że do stóp mych upadnie Rok,
Józefo, krzyknie, ty mnie bierz,
zrób ze mną, zrób co chcesz!
Koniec II aktu.
W przerwie kanapki z łososiem, szampan, wymiana ukłonów, kolejka do toalety i narzekania, że nie ma gdzie zapalić.
Czy rolę Józefy może śpiewać ta artystka od PAK-a z 13:36? Strasznie mi się jej barwa i ekspresja podoba 😀
Pani Kierowniczka się pyta? 😯 To kto tu w końcu rządzi? 😀
Opera jest kolektywna, to i decyzje też 😆
Do czasu, aż przyjdzie producent i wywali wszystkich 🙂
Można by od razu pisać pod producenta, tylko żeby było wiadomo kto zacz. 😉
mapap – oczywiście, że może być ktoś w rodzaju księdza Robaka, każdy może wprowadzać i wysadzać osoby, ore wydadzą się mu zabawne lub interesujące. Na przykład Chór Wujów, ktory okazał się przebojem. Aria Józefy też jest doskonała. Niech zacznie się akt III.
Akt III Gabinet dra Lisztyckiego. Jest pusto i poza doktorem nikogo jeszcze nie ma.
dr Lisztycki (trzymając w ręku menzurkę ze srebrzystą cieczą:
(mówi): O, bądź mi piekło przychylnem
I plany moje wspieraj dzialaniem usilnem.
(śpiewa)
Jeszcze dziesięć minut,
Jeszcze dziewięć minut,
Jeszcze osiem minut,
Jeszcze siedem minut,
I cały ten świat,
Wywróci się wspak!
Jeszcze dziesięć sekund,
Jeszcze dziewięć sekund,
Jeszcze osiem sekund,
Jeszcze siedem sekund,
I nastąpi buch!
Wszystko pójdzie w ruch!
(zapomina tekstu i dalej śpiewa la,la,la, dając rozpaczliwe znaki suflerowi, lecz ten nie może mu podpowiedzieć, ponieważ zaatakował go piesek Gryzio i kotka Pusia).
Rok ze zmierzwioną czupryną porusza się w trójkącie Wierzba-Józefa-Lisztycki, cierpi przy tym na tle zachodzącego słońca i zanurzającego się w jeziorze Poloneza na motywach kurpiowskich.
Rok:
Niech to szlag!
Na homara tracę smak,
czoło chłodzę, tyłem chodzę niby rak
i jestem wrak!
Jakże tak,
że mi zawsze czegoś brak?
Co wybiorę, co wypiorę, to kolory traci wnet
wódka czy pet,
wierzba, czy dąb, czy coś na ząb.
Czyżbym ja był jakiś głąb
i chorągiewka pośród burz?
Dosyć już,
dosyć już,
dosyć już!
(udaje się do pasażu i rzęzi w duecie z Haneczką)
rzrzrzrzrzrzżżżt!
Pora z rozdarcia
przejść do natarcia!
(Nie wiadomo skąd z lekkością motyla nadbiega Józefa-Patrycja i obcesowo chwyta Roka za rękę)
Józefa:
Pójdź ze mną, biedny Roku,
na spacer pośród łach,
tam nadwiślański spokój
i romantyczny piach.
Jak Chińczyk i Japończyk,
tam będę wielbić cię,
nie żałuj więc opończy,
nią szybko otul mnie.
(Zbałamucony i połechtany w ego Rok otula opończą Józefę, która za jego plecami puszcza perskie oko do Beatrycze, po czym oddala się z Rokiem na przechadzkę wzdłuż Wisły)
Przed chwilą napisałem początek III aktu, lecz pominąłem jedną literę w nazwisku i „komentarz czeka na akceptację” .
Wrzuciłam 😀
Wybaczcie, że z doskoku i nie mogę się włączyć czynnie, ale mam pilną robotę 🙁
Ojej! Już trzeci akt?
Muszę rzucić okiem.
Ja dzisiaj wydawałam zwyczajowy obiad czwartkowy. 🙂
Ja już poleciałem ze sceną nawiślańską nie wiedząc, że Piotr zaczął III akt w gabinecie. Ale jak jest do dyspozycji scena obrotowa, to chyba nie będzie problemu? 🙂
Bobiku, jasne, że nie, ale mam nadzieję, że dokończysz tę scenę w gabinecie (ja moge tylko podrzucać pomysłu ponieważ mam manko w talencie rymotwórczym), doktor miał śpiewać niby walca minutowego.
Miałam śpiewać w chórze, a tu jedyny chór do Wujowie.
Chyba na wuja się nie nadam. 🙁
Ależ ta scena w gabinecie kończy się znakomicie, nie ma jej co psuć. Gryzio i Pusia rzucają się na suflera, przewracają przy tym lampę, robi się ciemno, a następna scena już nad Wisłą. Wszystko gra. 🙂
No, dobra, Siódemko, zrobimy też Parytetowy Chór Ciotek. 😆
Ciotki mogą stać na jakimś tarasie widokowym i komentować, co się dzieje nad Wisłą na spacerze.
Ciotki lepiej mi pasują do kanapy. Powinny na niej siedzieć, szeptać i mieć za złe.
Zerknęłam teraz na początek, tam jest Chór Wielbicieli Chopka, to może ja tam zaśpiewam.
Na kanapie nie chcę! 🙁
Z akcji samo wynikło, że Ciotki komentują spacer. Poza tym, gdyby teraz dopiero zacząć zamawiać kanapę i tak by na czas nie dowieźli. 😉
Parytetowy Chór Ciotek:
(z wyemancypowanym zapałem)
Zdradzić z Józefą Wierzbę chce samiec,
taki ten gender jego paskudny,
patrzcie, zarzuca już broń na ramię
i się w swych planach pogrąża brudnych.
Niedoczekanie, męski potworze!
Na próżno macki wyciągasz swe.
Nie, nie zaciągniesz Józefy w łoże,
mocą ustawy wstrzymamy cię!
(Józefa z Rokiem niebezpiecznie zbliżają się do miejsca, gdzie nad falą wiślaną pochyla się Wierzba.)
Wierzba:
(z rozpaczą, chcąc zwrócić na siebie uwagę Roka)
Czy pamiętasz jak ze mną…
(zniechęcona macha gałęzią i milknie)
Rok
(wpatrzony w Józefę jak w święty obrazek)
Czy mi się zdaje, czy prawdą czystą
jest, że mam prawo być egoistą?
Co dla mnie dobre od świata brać,
a nie bez przerwy, że „ojciec, prać!”
Dziś mi Józefa otwarła oczy,
że patryjoci mogą mi skoczyć,
więc narodowy odrzucę garb!
Ach Ziutka, Ziutka, jakiś ty skarb!
Wierzba
(próbuje rozełkać się w żałosnej skardze, ale wychodzi jej tylko zduszony jęk)
Pusia powinna powiadomić Roka, że niecny weterynarz chce zrobić bum.
Ta wiadomość ocali Roka z rąk rzemieślniczki doskonałej, rzuci się ocalić ludzkość i swoją ukochaną.
Józefa przeżyje wstrząs i ofiaruje pomoc.
Bardzo dobry pomysł, ale to jest już właściwie czwarty akt. Teraz trzeba jeszcze zamotać trzeci.
Co z tym Robakiem? On już w gruncie rzeczy został wprowadzony przez zeena o 16.26, ale wiadomo tylko tyle, że jest zalewany. Jaka ma być jego dalsza rola?
Ale czy on aby przystojny?
Miejmy nadzieję. Niech będzie na kim oko zawiesić. Choć jeśli jest zalany, to trochę uroku straci 🙁
A przez kogo jest zalewany?
Ale jaki jest udział tego przystojniaka w intrydze? Dlaczego się kamufluje? Dlaczego się postanawia ujawnić? I jaki jest jego związek z innymi postaciami?
Już wiem, Robak może być trzeźwym alkoholikiem, który pod wpływem obrazu Matki Boskiej na szybie zerwał z zalewaniem się i zmienił środowisko, żeby go nie ciągnęło do nałogu. Ale pod wpływem czego się dekamufluje i w jakim celu, dalej nie wiem.
Aaaa, przez Chopka pod ziemią.
Rola Robaka?
Robak uratuje Chopka przed depresją.
A może ten Robak powinien wyleźć z wierzby i uratować? A zalany to mógł być, bo wierzba płacząca…
Chopka właściwie w ogóle nie ma wśród postaci. 🙂 Chyba że się umówimy, że to ksywka Roka.
Uratowanie przed depresją jest za mało akcyjne. Robak musi przeżyć jakiś wstrząs, a potem dokonać jakiegoś jednorazowego, wyrazistego czynu. Ratowanie przed depresją jest za bardzo rozłożone w czasie.
A moze sie nie dekamufluje, tylko zostaje zdekonspirowany jako TW?
Ja już się pogubiłam.
Idę spać, mając w oczach Lisztyckiego wymachującego niedbale zoperowaną ćwiartką orła, perkusistę, który wieki całe czekał, by zalać pałę, i pięć małpek w fortepianie Chopina…
Dobranoc 😉
Jeszcze tylko dodam, że Rok nie wydaje mi się tożsamy z Chopkiem, tylko się podeń podszywa. Chopek, ten prawdziwy, występuje jako Duch w Prologu. Może się jeszcze objawić, czemu nie 😀
Jako ekologiczna plazma 😯
O, o, coś mi zaczyna splatać. Ten przystojniak przed przełomem mógł być Robakiem, a po przełomie został Rokitą i zamieszkał w wierzbie. Oskarżony o bycie TW postanowił wyznać alkoholiczne grzechy młodości, żeby oczyścić się z politycznych zarzutów, a następnie poświęcić życie dla Sprawy.
A jaka to Sprawa, to chyba się okaże dopiero jutro. 🙂
U Zeena to Chopek pod ziemią chce zalać Robaka.
To jak go nie ma, kiedy jest?
Żadnych małpek w fortepianie, bo się potłuką jeszcze w prologu. Przy okazji poruszę wątek biznesowo-sponsorski. Jaki fortepian i jaki bruk? Może na przykład Kawai zapłaci coś, że ich fortepiany są sołdato- i brukoodporne?
Następna rzecz to instrumentacja. Powinna wystąpić fidel płocka albo suka biłgorajska, ale możemy wdepnąć w politykę. Jak fidel, to profilaktycznie założą teczkę w kontrwywiadzie i kto się będzie tłumaczyć, że „f” jest małe? A jak suka i Biłgoraj, to w ogóle strach się bać, chociaż wtedy Pałac może się przychylnie nastawić, tylko czy to się w bilansie opłaci? I nie daj Boże się trafi ktoś znający kaszubski, skojarzy tę sukę z nazwiskiem Pana Premiera… 😕 Za mniejsze rzeczy dawali dwa lata. Trzeba się z tym przespać.
Podoba mi się Rokita. Z diabelskim ogonem, rogami i kozią bródką, mieszkający w wierzbie, na której uwiła sobie gniazdko Nelly, która ma w każdej scenie inny kapelusz na głowie i telefon komórkowy, który dzwoni co chwilę, a jako dzwonek ma ustawiony Grande Polonaise Brillante …
Ale nie wtrącam się. Akcja już tak się zapętliła, że trudno się dowiązać.
No właśnie, zapętlenie akcji jest tak postępujące, że chyba niedługo trzeba sobie będzie sprawić drzewamarmeladaskrzynkę do siadania. 🙂
Popieram opinię, że trzeba się z tym przespać. Ale czujnie, bo odnośne służby mogą do drzwi zapukać już tej ncy. W końcu niemało świętości śmy tu dzisiaj naszargali. 🙄
Vesper, możemy następne dzieła tworzyć, tylko, czy Bobik to wytrzyma?
Czy wytrzyma, to się okaże, ale na pewno będzie się dopraszał pomocy. 🙂
Opera to wielki, zbiorowy obowiązek! 😀
To trzeba się wyspać, przed obowiązkiem.
Dobrej nocy!
Dobrej! 🙂
Przespać się z operą trzeba. Ale pobutka też musi być!
Musi, to musi. Dzień dobry.
Oj, muuusi…
http://www.youtube.com/watch?v=YjR3IqG3HhQ&feature=related
Niby się wyspałam, ale w głowie mam zbitą mgłę znad mazowieckich pól.
To co z tym Robakiem, jestże ci on azaliż, czy nie masz go? 🙂
Chyba jest, tylko poszedł do spowiedzi. 🙂
W sprawie „musi”.
Ja od dziecka słyszałam, że „musi” to na Rusi. :confused:
Źle wpisałam, czy nie ma takiej kufy 😕
Nie mam goraczki… To kto mi uwIerzy, ze jestem bardzo, bardzo chora? 😥 😥 😥 Moze organizm postanpwil juz nie walczyc i pozwolic mi umrzec na katar i kaszel i dlatego nie mam goraczki? 😥
Wychodze do apteki i po kure na rosol.
Wierzę Ci, Heleno. Rok temu dopadła mnie jakaś grypa, którą przechodziłam bezgorączkowo i pamiętam, że grypy z gorączką przebiegały jakoś lepiej od tej. Człowiek z gorączką czuje się źle, ale nadal jak człowiek. Chory, ale jednak człowiek. Bez gorączki to już nie to samo. Ciągnie się w nieskończoność, składa do łóżka, odbiera chęć robienia czegokolwiek. Brrrrr.
Heleno, może dopiero się rozwija jakieś przeziębienie.
Zrób większe zakupy i poleż sobie w łożnicy.
Zdrowia Ci, Kochana, życzę!
Na szczęście ogrzewanko już jest 😉
Tak sie dziwilam cio sie stalo z moim wpisem z 13:07 zamieszczonym u Bobika. A on przeskoczyl do Pani Kierowniczki – w niepojety sposob 😯 😳
Pojęty, pojęty… 😆
A co do zeenowego Chopka spod ziemi, to przecież jest Duch, w prologu też występował, więc się zgadza 😀
Duch unosi się w przestworzach, spod ziemi, to jakieś inne straszydła.
(Na scenę wpada zamaskowany oddział komandosów, otacza wierzbę i wyciąga z niej wierzgającego i plującego siarką Diabła Rokitę. Wszystkie chóry zbliżają się i śpiewają z maksymalnym wyczuciem dramatyzmu chwili)
Zespolone Chóry:
Słuchaj, słuchaj publiko chóralnego śpiewu!
Ipeen znów wytropił zdradzieckiego TeWu,
co w tej Wierzbie zagnieździł się jak Bolek cienki,
by od sprawiedliwości ujść karzącej ręki.
Lecz co to? Miast donosić, zdradzać oraz śledzić
podejrzany coś krzyczy, że chce do spowiedzi.
Dajcie mu spowiednika, o grzechach chce gadać…
Nie! On ponoć publicznie chce się wyspowiadać.
Diabeł Rokita
(z niejaką dumą)
Jam jest Robak!
Tak, Robak. Tamten rokmen znany,
co jak żaden potrafił walić w tarabany,
a potem, niby ogniem pożarty dach z gontu,
bez słowa z muzycznego zniknął horyzontu.
Partryjotycznych imprez nie miał kto obsłużyć,
tu i ówdzie fancluby zaczęły się burzyć,
lecz jam milczał…
Wstyd palił niby sól na rany,
wstyd, że przez lata całe byłem zalewany
własną ręką, we własny pokarmowy przewód.
Cóż, żem czasem część płynu wydalił do zlewu,
reszta tkwiła w mych wątpiach jak dożarte biesy.
Przez tom ja po hotelach urządzał ekscesy,
przez tom się bełkoczących nie mógł ustrzec gadek,
publicznie-m ściągał spodnie i wypinał zadek…
Gdyby na cud załapać mi się nie udało,
dziś by chyba robaki żarły moje ciało,
lecz spojrzałem na szybę i rażony gromem
rzuciłem chlanie…
Wierzba stała się mym domem,
Rokity-m miano przybrał, diabła ludowego,
że niby po manowcach pijaków…
Od tego
czasu mieszkam w tej Wierzbie nikomu nie wadząc.
Choć przyznaję, że czasem tęsknię za dusz władzą,
choć żądza sławy wcale nie jest mi nieznana,
to nie róbcie tu ze mnie jakiegoś ketmana…
Tak, byłem perkusistą, zalewałem pałę,
groupies za mną kohorty włóczyły się całe,
lecz TeWu? Nigdy w życiu! Pod żadnym pozorem!
Za to całym diabelskim swym ręczę honorem!
(Zwabiony zamieszaniem Rok nadbiega truchtem, niosąc pod pachą Józefę. Szybkim rzutem oka lustruje sytuację i zaczyna pląsać na skoczną nutę)
Rok:
Precz, precz łapy od Rokity,
w kominiarkach dranie,
bo bez niego marne będzie
rocznicowe granie.
Moje polki i mazurki
potrzebują tego,
by ktoś stale im dokładał
ognia piekielnego.
Jak bez ognia ktoś przygrywa
mojego oberka,
niech mu w knajpie nigdy piwa
nie poda kelnerka!
Na ospałe kujawiaki
działa niczym viagra,
gdy je ktoś diabelnie dobrze
podczas Roku zagra.
Precz, precz łapy od Rokity,
historyków zgrajo,
wsadźcie sobie swoje kwity,
co i tak nie grają.
Niech wam moje zapewnienie
wystarczy gorące:
lepszy jeden nawrócony,
niż świętych tysiące,
juuuhuuu!
(Zdezorientowani komandosi zaczynają się naradzać. Jeden z nich chwyta Roka i chce założyć mu narodowe kajdany. Nagle przez tłum przepycha się Lisztycki i zaczyna szeptać coś do ucha Najważniejszemu Komandosowi, podając mu równocześnie papier opatrzony prezydencką pieczęcią. Najważniejszy Komandos staje na baczność, robi znak krzyża, zwołuje swoją trupę i odlatuje z nią helikopterem. Tłum pada na kolana i zalewa się łzami. Dzwony dzwonią. Lisztycki zaciera ręce.)
Lisztycki:
(z szatańskim błyskiem w oku)
Niech sobie lud
świętuje cud
i ślozy leje rzewnie.
Nie wie ten tłum,
że będzie bum,
lecz ja im to zapewnię!
Łotr dziś chyba w rozrywkowym nastroju. Kazał mi czekać na akceptację. 😯
Nie mam pojęcia, dlaczego 😯
Jak Pani Kierowniczka będzie akceptować, to uprzejmie poproszę o poprawkę. Ma być: „że niby po manowcACH pijaków…” Małymi literkami oczywiście. 🙂
To dziwne, może w innych przeglądarkach trzeba ciągle się logować, bo w Internet Explorer, którego używam, zawsze są wpisane nick i reszta, muszę tylko pamiętać o kodzie.
Bobiczku, czegoś nie rozumiem – Wierzba jest byłą ukochaną Roka, a teraz nagle jest wierzbą, z której się Rokitę wyciąga? 😯
Ale ja byłem zalogowany, zresztą następny komentarz, minutę później, przeszedł bez problemów, chociaż niczego nie zmieniałem. 😯
A bo to pierwszy raz Łotr w gumki pogrywa? 😉
Pani Kierowniczko, a dlaczego Wierzba-ukochana Roka nie może być nawiedzona przez Diabła? Gdyby to w jakiś sposób okazało się przeszkodą w rozwoju akcji, to się zawoła egzorcystę i sprawa będzie załatwiona. 🙂
Aaaa, to już wiem!
Jest w tekście słowo, którego WP nie akceptuje. Ma parę takich, niektóre zupełnie niewinne.
Już to przerabialim u Owczarka. 😀
O rany, Bobik, Ty Wieszczu! 😈 twisted: twisted: twisted: twisted:
Trzeba metodą prób i błędów.
Wpuszczać pariami, żeby sprawdzić, gdzie jest trefne wyrażenie.
Partiami!
Nie zuważyłam, że już jest wklejona dramatyczna akcja i mądrzę się bez potrzeby.
Ten Lisztycki bardzo dodaje dramatu akcji. 😀
Fajnego kolegę Bobika znalazłem 🙂
http://i2.pinger.pl/pgr147/8c184260000051cf4b50734a
cd. gróźb
Drżę z emocji, ledwo dzierżę,
Przyszedł czynu czas,
Wielkim błyskiem was zadziwię,
Wnet zadziwię was!
Chyżo, chyżo pędź reakcjo
Kończ już przebieg swój
Wszystko zaraz w proch obrócim
Świat ten będzie mój!
Wiesz co, Hoko?
Chętnie zobaczyłabym Pana kolegi Bobika w tych uroczych ciuszkach. 😉
poprawka:
* Wnet zadziwię was! x 2
*Świat ten będzie mój! x 2
ja to bym chętnie Bobika w takich ciuszkach zobaczył 🙂
Wdzianko jest gotowe:
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5427045856643289138
Dopasuję każdego chętnego, proszę uprzejmie. 😉
Mógłbym tu sparafrazować Załuckiego:
postanowiłem dać taki anons do dziennika,
odpowiednio duży, by uwagę skupiał:
„chcę nosić różowości, potrzebuję wspólnika” –
sam się nie będę wygłupiał! 😆
(Zmiana dekoracji. Józefa-Patrycja spoczywa na szezlongu w swym w biało-różowym buduarze i zajmuje się drobnymi czynnościami gospodarskimi typu czyszczenie paznokci. U jej stóp wiernie waruje suka biłgorajska. Gdzieś za oknem pani Róża gra Szopena. Pokojówka anonsuje przybycie Beatrycze)
Beatrycze:
I co? I co?
I co-ho-ho-ho-ho?
Mów szczerze, bez ozdoby!
Czy poszedł na twój lep?
Józefa:
To pestka dla osoby,
co ma kanclerski łeb.
Wystarczą na faceta
pochlebstwa trzy lub dwa,
gdy sprytna jest kobieta
go szybko w garści ma.
Beatrycze:
A Wierzba? Mów, co ona?
Nie będzie szukać go?
Józefa:
Nooo… trochę jest zmartwiona,
lecz ja chromolę to
Beatrycze:
(rozpromieniona)
Józefo, ach, Józefo, powiem krótko,
ty znakomitą jesteś prostytutką!
Czy kasę w gorset chowasz (ukradkiem podaje Józefie kasę)
czy idziesz gdzieś na róg,
twa sprawność warsztatowa
po prostu zwala z nóg!
(Beatrycze wychodzi, wchodzi Lisztycki)
Lisztycki:
(z obleśnym błyskiem w oku)
Na twe wdziękim czekał lata,
lecz nie zdzierżę dłużej!
Za te lata twa zapłata
będzie dziś w naturze.
Nie uciekniesz przed zajadłą
namiętnością mą.
Trudno – dzisiaj na cię padło,
na twą postać psią.
(Nie mogąc dłużej opanować pożądania rzuca się na sukę biłgorajską. Józefa chwyta go za pludry i ociąga od suki, ryzykując złamanie paznokcia.)
Józefa:
Od mej suki, doktorku, ci wara!
Niedobrana by była z was para.
Weterynarz, choć bardzo się stara,
psiej miłości nie kupi, o nie!
Chcieć z tą suką to chciało już wielu,
ale to tak jak usiąść na trzmielu.
Jeśli tylko masz dosyć w portfelu,
z dwojga złego już lepiej weź mnie!
Lisztycki:
Ha, ha, ha,ha!
Cię?!
Chciałem jeszcze najgłębsze swe spełnić marzenie,
nim świat cały w pustynię bezludną zamienię,
ostatni raz swym żądzom serdecznym dać wyraz
i z biłgorajską suką udać się do wyra,
lecz cóż, los nie pozwolił przypaść do jej łona,
więc bez żalu bum! zrobię, po czym w mękach skonam,
przebrzydły rodzaj ludzki, co tak mi niemiły,
pociągając za sobą w czeluści mogiły.
Józefa:
(przerażona)
Ty rzekłeś bum?
Lisztycki:
(pusząc się ze śmiertelną powagą)
Ja rzekłem bum!
Józefa:
Naprawdę bum?
Lisztycki:
Naprawdę bum!
Józefa:
(z resztką nadziei)
Co na to powie Pałac?
Lisztycki:
(zawieszając znacząco głos)
Ach, żebyś ty wiedziała…
Józefa
(z rezygnacją)
A zatem bum?
Lisztycki:
A zatem bum!
A zatem bum, a zatem bum, a zatem bum,
bum, bum, bum, bum, bum,
bum,
bum!
No, ja ze ściśniętym sercem śledzę akcję.
Straszne rzeczy się dzieją, a tu cisza.
Czy zamilkł Dywanik grozą przejęty?
Wszak dzieło wspólne być miało.
Brzdęk!Pleyel pęka z wrażenia wzdłuż płyty i odlatuje lotem koszącym wierzbę.
Czy Józefa Malinowska jest prawnuczką Bronisława Malinowskiego? To poniekąd tłumaczy profesjonalizm…
Budżet pęcznieje, z wystawieniem będą kłopoty.
No, chyba, że Rozgłośnia Toruńska przysponsoruje…
Pałac Prezydencki też powinien się dołożyć. Cały czas w końcu nad sceną się unosi. Niby czemu taka reklama ma być za friko?
Chyba nastąpił antrakt i Dywan zrolował się do bufetu na kieliszeczek Chopina. Cała akcyza na kulturę!!!!
Chyba, że PK pojanosikuje…
W zasadzie dobrze rozumiem namiętność Lisztyckiego, mnie się też suka biłgorajska podoba. 🙂
Jak wszystkie ręce na pokładzie chwycą za wiosła, to się wystawi.
Wystaw sobie waćpan… 😆
Koniec przerwy, zanurzamy się. 🙂
Zapomniaem dodać, że na bumie skończył się akt III, a teraz zaczyna się IV.
(Po zapełnionych rocznicowym tłumem Polach Grunwaldzkich przechadza się urzędnik państwowy z suwmiarką w ręku i dokonuje wyrywkowych pomiarów patriotyzmu przybyłych gości. Rok stoi na skraju Pól zastanawiając się, czy przyłączyć się do obchodów. Polną drogą nadjeżdża kibitka ciągniona przez naszą szkapę. Wysiada z niej Lisztycki i podchodzi do Roka, śpiewając kusząco.)
Lisztycki:
W którąkolwiek pójdziesz stronę,
ktoś ci będzie miał za złe.
Każdy chwali swój ogonek,
każdy po swojemu chce
rocznicowe bicie piany
ukształtować, wziąć za pysk.
Ty nie przejmuj się, kochany,
i patrz tylko, gdzie twój zysk.
Jeśli nie chcesz marnie skończyć,
chcę ci radę jedną dać:
do nas musisz się dołączyć,
jak tańczymy, tak nam grać.
Do nas, znaczy do Pałacu,
który ma zbawienia plan.
A więc śmiej się, śmiej, pajacu
i wraz z nami ruszaj w tan.
Rok:
Przyjacielu, rada twa
me rozterki głuszy.
Niech ta cudna chwila trwa.
Jakiż spokój w duszy!
Z chochołami pójdę w dans –
to daje wyniki,
to najlepszy będzie lans
dla Chopka muzyki.
Wątpliwości opadł kurz,
moim wzorcem Pałac,
a tej Wierzby nie chcę już,
bo w środku spróchniała.
(Raźnym krokiem dołącza się do grunwaldzkich obchodów i gra, jak mu zatańczą. Gryzio i Pusia, którzy w III akcie podsłuchiwali pod drzwiami Józefy, szarpią Roka za nogawki, usiłując wyciągnąć go z zaklętego kręgu tańczących.)
Całkiem dobrze sobie wystawiam! 😀
To parytet też ma co wystawiać???Pardon!!
Jak się Zamka nasmaruje, to operę skomponuje w tonacji pis i wtedy jest szansa na TVP.
Nie spróchniała ona ci, lecz z tęsknoty wyschła.
To jest moja uwaga na marginesie.
No pewnie, że z tęsknoty, ale Rok ma w tej chwili, pod wpływem knowań Lisztyckiego i s-ki, skrzywiony obraz świata. 😉
No, bo juz sie denerwowalem, ze o Gryziu librecisci zapomnieli i nie pojawi sie na scenie az kiedy sie wszyscy klaniaja. Moge oprocz Gryzia zagrac takze suke bilgorajska, skoro nie wystepuja jednoczesnie w zadnej scenie opery.
W tonacji pis? Już czuję, że Kierownictwo zacznie nosem kręcić, nie bacząc na wymierne korzyści tej tonacji. 🙄
Mordko, gdzieżbym ja mógł o Gryziu zapomnieć! III akt jest zdominowany przez czarne charaktery tylko po to, żeby białe charaktery mogły za kulisami spokojnie dokończyć partię pokerka, a nie co chwila odkładać karty i lecieć na scenę.
To zależy,w którym programie ma być transmisja.
Jak to pokerka?Na fortepianie cholernie karty się ślizgają!!!
Fortepian za kulisami? 😯
Fortepiany przecież na scenie przez okno są wyrzucane!
Fortepiany spadają co 5 minut.
Stos leży na scenie, nie za kulisą.
Nic się nie ślizga. 🙂
To jest jeden fortepian.Przez zapadnię wraca za kulisy,póżniej za zastawkę i łubudu przy pomocy zbisurmanionego Kozaka!
Budżet trzeba mieć na względzie!
Co to będzie, co to będzie?! 😯
Jakowyś Laskonogi nam wychodzi w najlepszym wyspiańskim guście.A gdzie dziewka bosa? Czy też może dziewka bossa?Chyba,że to Józefa.
Dziewki bossej nie będzie, bo ze względu na budżet novych postaci już nie można wprowadzać. 😀
Jak to nie? Przecież oszczędzamy na fortepianach! A PK wpuściła Dywan w operę i sama po cichutku, na boczku jakoweś oratorium majstruje!
To nie PK wpuściła Dywan, tylko Dywan sam się dopraszał.
A zbisurmaniony kozak za kulisą też nie miota za darmo.
PK pewnie znowu z jentykiem poszła na kolację. To jej stały wielbiciel. 🙂
Nowe postaci trudno wprowadzać również ze względów dramaturgicznych, bo to już ostatni akt. Jutro mamy szansę dojść do finału.
Mam nadzieję, że PK wytrzyma tak długo bez nowego wpisu. 🙂
Faktycznie. A teraz cóś idzie > czyli jest to opera z gatunku dyskretnie samowamiękających w toku. Schubert będzie mniej samotny.
Samowymiękających oczywiście,cokolwiek miałoby to znaczyć.
A co właściwie znaczy? Bo jak chodzi o to, że nie ma następnego odcinka, to spoko, jeszcze będzie. 🙂
PK odbywała życie towarzyskie.
Jutro (a właściwie dziś) większość dnia siedzi w domu i zamierza się w operę zaangażować 😎
Może być i w Pis-dur 😉
Ale wiecie co, tak patrzę i komentarze i uzgodnienia są równie dobre jak opera sama… 😆
W końcu u Wyspiańskiego też połowa sztuki w didaskaliach.
Ja to tak rozumiem, że praca koncepcyjna odbywa się w komentarzach, a potem to trzeba tylko zrymować. 🙂
Popłakałam się ze śmiechu. Chapeau bas dla wszystkich librecistów.
Idę spać, bo mam ciężkie zadanie zdążyć na pociąg o 6-tej w niedzielę.
Nie mam, kiedy poćwiczyć wstawania.
Dodrej! 🙂
Płacze ze śmiechu, ale się miga… 😉
No nic, też idę spać, od rana biorę się do roboty 😐
Idę w pióra,żeby się obudzić na czwarty akt. Bo znów nie odpłynę na czas i ten facet w konserwie będzie się awanturował o rozkład jazdy.
Zajentyki ciągną za nogawki i rękawy. Skupić się nie dają. Co przeczytam kawałek, to akcja już się tak posuwa do przodu, że nie mogę się dowiązać. Ale czytam z przejęciem 🙂
No to ja dziś miałam to samo… 🙁
Nic to, mam szanse jeszcze coś zrobić w ostatnim akcie. Taką mam nadzieję przynajmniej 😉
Dobranoc!
No to ja wrzucam jeszcze jeden odcinek, jednym na dobranoc, innym na dzień dobry i też się idę wyspać. 🙂
Pusia:
(natarczywie, ciągnąc Roka za nogawkę)
Na minutkę, na minutkę, na minutkę, na minutkę…
Gryzio:
(równie natarczywie)
Choć na moment, choć na moment,
rzuć tę słomę, rzuć tę słomę,
i posłuchaj, co
powiedzieć chcemy ci,
co powiedzieć chcemy ci.
Pusia:
Weterynarz, weterynarz
to okropna jest gadzina
w jego mózgu się
zniszczenia wizja tli,
się zniszczenia wizja tli
Gryzio i Pusia:
Na weterynarza psioczyć nam się zdarza,
lecz tym razem sprawa na grubszą zakrawa!
Wielkie bum planuje,
nic nie uratuje
cię gdy nie uwierzysz nam!
(Rok wreszcie wyrywa się chochołom i wysłuchuje Gryzia z Pusią. Łapie się za głowę, wali się dłonią w czoło, wyrywa sobie pół czupryny oraz innymi gestami pokazuje, że dał się wpuścić w maliny, ale teraz doznał olśnienia. Nagle na skraju sceny zaczyna się jakieś zamieszanie. To Józefa przerywa kordon ochroniarzy, podbiega do Lisztyckiego i oskarżycielsko wskazuje na niego palcem.)
Józefa:
(fortissimo, żeby przekrzyczeć ludową kapelę z Chochołowa)
To on! To ten nikczemnik podły
chce bum wykonać wielką rurą!
Odprawia niby co dzień modły,
ale szatana ma za skórą!
Z Pałacem uknuł straszny spisek
i Roka zwabił w jego środek,
taki to z niego chytry lisek,
łakomy na święconą wodę.
(Na hasło „święcona woda” kapela ludowa rzuca smyczki i przyklęka. Józefa kontynuuje mezzoforte)
Lecz w kraju naszym nie brak cudów,
od Piasta, czyli od zarania –
jam się zmieniła, polski ludu
i zdemaskować chcę knowania.
(Robi znaczącą pauzę, chcąc podkreślić swoją przemianę duchową. Kapela ludowa podnosi się z kolan i chwyta za smyczki)
Kapela Ludowa:
Przez rzeckę przepłynę,
przez strumyk przeskocę,
do swojej Wierzbiny
powróci nas rocek.
Powróci, powróci,
w gałązki jej dmuchnie,
a nasa kapela,
jak wtedy nie uchnie!
Ucha-cha!
(Józefa daje znaki, że jeszcze nie skończyła. Kapela ludowa opuszcza smyczki.)
Józefa:
Ludzie! To jest po prostu draka!
Stoicie tutaj jak barany,
a ten Lisztycki dał drapaka
i jest już może w Zakopanem!
(Na hasło „Zakopane” kapela ludowa podnosi smyczki. Wokół rozlega się chóralny jęk. Rok, Józefa, Gryzio, Pusia, członkowie Klubu Melomanów z Uszyc i spora grupa paparazzich w popłochu zbiegają z pola bitwy i rzucają się w pogoń za Lisztyckim.)
Uch ty, Bobik! 😈 😈 😈
Wierzba Nadwiślańska, po tym jak ponownie zamieszkał w niej Rokita, zwraca się do Metropolity Warszawskiego z prośbą o egzorcyzmy. Ksiądz Robak wypędza z niej diabła, ale mimo to depresja Wierzby się pogłębia. Postanawia odzyskać Roka. Poddaje się operacji plastycznej w fotoszopie, która upodabnia ją do brzozy. Przybiera nick Brzezina. Nieoczekiwanie dla siebie i otoczenia, znajduje pocieszenie w ramionach ducha Jarosława Iwaszkiewicza. Wierzba-Brzezina porzuca nadwiślański brzeg i wraz z duchem Iwaszkiewiczem zamieszkuje w młynie nad Utratą. Zbałamucony Rok, utraciwszy bezpowrotnie miłość Wierzby-Brzeziny, dryfuje w kierunku Ciemnej Strony Mocy. Tymczasem zbliżają się wielkimi krokami Obchody z udziałem Władz.
Przez okno Pałacu dochodzi aria:
Jak dobrze mieć rodzeństwo
Jak dobrze brata mieć
I twarzy podobieństwo
Oraz tę samą płeć
Gdy szybkim krokiem
Wraz z nowym rokiem
Nastaje trudny czas wyborów
Z mym bliźniaczym bratem
Obydwaj pod krawatem
Dzielimy czynienie honorów
Jak dobrze mieć rodzeństwo
I twarzy podobieństwo
Gdy obowiązków przypływ wzbiera
Jak dobrze mieć dublera
Jak dobrze mieć dublera
Rok (zainspirowany)
Ledwom wyciągnion z chocholich pląsów
Już na obchody ku czci iść muszę
Chęć mam się mignąć lecz nie czas dąsów
Pocierpieć trzeba te straszne katusze
Lecz czy na pewno we własnej osobie
Siedzieć tam sam powinienem?
Brata bliźniaka wnet przysposobię
Będziem jak jeden
Będziem jak jeden
Nie sam zrodzonym w tym roku pamiętnym
Nie sam będę nosić to brzemię
W loży zasiądzie ze obliczem smętnym
Brat bliźniak. Z nim się zamienię
Rok Chopinowski schodzi ze sceny, wchodzi zaś Rok Schumannowski (w celach oszczędnościowych może tę postać śpiewać ta sama osoba)
Rok Schumannowski
Jam jest brat bliźniaczy
Roka Chopinowskiego
Nie jednojajowy, się znaczy
Lecz wieku identycznego
Jak dobrze mieć rodzeństwo
Jak dobrze brata mieć
I wieku podobieństwo
Oraz tę samą płeć
Nie sam tu jestem o zgrozo
W dublera niewdzięcznej roli
Aż zacznę śpiewać prozą
Bo mnie ta rola aż boli
(w tym miejscu Publiczność Zorientowana zaczyna szeptać między sobą)
Rok Schumannowski (kontynuując)
Jam pierwszy się na nim poznał
Jam pierwszy nazwał geniuszem
Lecz teraz upokorzeniam doznał
Co robić, zdzierżyć muszę.
Nie chciałbym być dublerem
Roka Chopinowskiego cieniem
Chciałbym też robić karierę
Być Rokiem z własnym imieniem
(Publiczność Zorientowana podnosi się z krzeseł i zaczyna śpiewać. Publiczność Niezorientowana, naśladując dublera Prezydenta, zabiera się do standing ovation, ale w końcu milknie)
Publiczność Zorientowana
Szok, szok, szok
Jeden rok
A jakby dwa lata
Chopina celebrować
Schumanna ignorować
Co za strata
Co za strata
Twórczość widzę ogromną! Ale.. pobutka (uwaga: straszę).
Uwaga: straszę jeszcze bardziej*.
—
*) Czy strach służy poprawie krążenia? Bo chętnie bym lepiej pokrążył, to rozgrzewające, a w mieszkaniu mam 17 stopni i jakoś mi… ten… tego… zimno…
PAKu,
chyba nie bardzo. Ze strachu krew ścina się w żylach, a to na pewno nie poprawia krążenia.
Wątku weterynarza ciąg dalszy:
Upiorny weterynarz w drodze do Zakopanego podczepia się do konwoju Wyścigu Starych Fortepianów na trasie Antonin – Sanniki – Duszniki. W rezultacie zamiast pod Giewont trafia do komisariatu.Zeznając,że od dawna jest szarą eminencją TVP, cienko śpiewa na melodię Walca GS-dur,Meno mosso
Gdy tylko minie Roczek ów,
Zrobimy uff,
Zrobimy uffff
Bo dzisiaj tak naprawdę kręcą nas
Cekiny,szpan
I gusta mas,,,
Funkcjonariuszowi kończy się długopis.W dodatku nie pałuje padalca,a nawet podrzuca go suką biłgorajską do Zakopca,Tam wredny weterynarz trafia z deszczu pod rynnę,czyli spotyka Szymanowskiego i wesele góralskie.Bucyna mu się nie ozwijo i dopada go Owczarek Podhalański.
Dzień dobry. Coś tak czuję, że ten Orefice nie będzie dużo gorszy od naszego Wiekopomnego Dzieła – uwaga, straszę jeszcze bardziej…
http://www.youtube.com/watch?v=eyoQEyrPBEk&feature=related
Owczarek Podhalanski gra w operze kotke Pusie, wiec ktos musi zagrac Owczarka. Moge byc ja…
Tymczasem Rok Schumannowski pozuje pod Brzeziną i śpiewa na melodię własnego fragmentu z Karnawału, zatytułowanego Chopin.
Rok Schumannowski:
Ach, ten Cho-opek,
Ja kochałem, lecz on nie chciał mnie…
Polski chło-opek,
Co z innymi mu zawsze jest źle.
Ja mu słałem nuty wciąż,
a on wcale ich nie czytał, chytry jest jak jaki wąż..
Miał mnie gdzieś,
Jak mój teść…
No to cześć…
Rok Chopinowski (słysząc, że Rok Schumannowski występuje przeciwko niemu, wraca na scenę i przepędza go na melodię Mazurka C-dur op. 56 nr 2):
Hoc, hoc, hoc, hoc!
Oj, bo weźmie mnie cholera
I zawołam tu Mahlera,
On jubilat też w tym roku*,
Niech dotrzyma nam tu kroku.
Bo jak własny brat zawodzi,
Przyjdzie młodszy – cóż szkodzi…
Przecież o to tylko chodzi
Żeby przejść ten rok. Hop!
____
*150 rocznica urodzin
Aryjka palce lizać! To którzy bracia grają Cho-Szu-manna? Lang- Lang ma brata?
A propos, dziś idę na koncert, na którym Lars Vogt będzie grał koncerty Schumanna i Chopina 😆
To radzę zapomnieć o blogu,bo PK będzie się śmiała w nieodpowiednich momentach i artysta ze strachu zejdzie śmiertelnie.
Idę na pole /Galicja/.Ciekawe,czy za godzinę jeszcze skumam bazę?
A jakie są te odpowiednie momenty do śmiania? 😯
Przerwa na kawę i dymka we foyer 😉
Jest jeszcze gdzieś w Zjednoczonej Europie takie foyer, gdzie wolno palić? 😯
Gdyby udało się zwiększyć budżet, można by było zaangażować dwóch rożnych śpiewaków do ról obydwu Roków oraz poszerzyć grono personae dramatis o inne braterskie duety lub tercety, tworząc coś w rodzaju Chóru Braci, który śpiewa dialogując miedzy sobą, dzieląc kwestie według uznania reżysera. Mogliby się więc pojawić: Lech, Czech i Rus, Trzech Budrysów, Waligóra i Wyrwidąb, Kosma i Damian oraz Lech i Jarosław.
Jak mawia Krzyś Trebunia-Tutka (żeby nawiązać do Zakopanego) jako konferensjer festiwalu Nowa Tradycja: we foyerze 😉
Jeśli jest z foyer wyjście na dowolny balkon, to chyba tak
Nie, Bobiczku, nie masz takiego foyera nawet w Polszcze… Palarnie, i owszem, bywają 😀
Ja się właśnie zacząłem martwić o budżet, w związku z cudownym rozmnożeniem się wątków, postaci oraz dekoracji. Mam w związku z tym propozycję, żeby zastosować metodę wątków równoległych, a potem niech producent sobie wybiera, na co go stać. 😉
Mogę się na ochotnika zgłosić do pociągnięcia wątku niskobudżetowego, czyli z początkową, niewielką obsadą i czterema czy pięcioma kompletami dekoracji. 🙂
Tymczasem Józefa, pozostawiona przez rozgrywki Roka samej sobie, wraca na salony waaadzy, których blichtr natychmiast uderza jej do główki i niweczy przemianę. Znów jest Patrycją, a nawet Pati…
Pati (rozmarzona, śpiewa na melodię Preludium A-dur w przeróbce jazzawej w tonacji Pis-dur):
Ach, kocham ja ten szum
I wypachniony tłum!
Z radością braciom dwóm
Nalewać będę rum…
A aparatów zoom
Przebije się przez tłum
I będzie wielkie bum,
Bez Lisztyckiego fum!
Nie jest możliwe, żeby Wierzba zostawiła Roka.
Każde dziecko może zobaczyć nierozłączną parę w Łazienkach Królewskich w Warszawie.
Ta, która poszła z Iwaszkiewiczem, to jakaś uzurpatorka-awanturnica.
Tym sposobem nie dojdziemy do Wielkiego Finału. 🙁
Przeróbka jazzawa to coś takiego jak siarczan miedziawy czy chlorek żelazawy? 😆
Trzeba będzie chyba coś poprzestawiać, bo jak tak spojrzałam na całość, to I akt jest nieproporcjonalnie krótki 😯
Bobiku, exactly 😀
mt7, nie bojsia, w wersji niskobudżetowej Rok oczywiście puści kantem Józefę i pozostanie z Wierzbą na wieki. Ja lubię, żeby opera przekomiczna kończyła się happy endem. 😀
A IV nieproporcjonalnie długi. Ale trzeba nie tyle poprzestawiać, co do I dopisać, bo te akty kończą się jak porządny serial, czyli w momentach napięcia, kiedy widz nie może się doczekać, co będzie dalej. 😆
Przecież nie ma problemu. Wierzba może wrócić do Roka, on wybaczy jej, ona jemu wybaczy, może być nawet jakiś ładny duet na ten temat i zostaną już razem na zawsze w Parku Łazienkowskim.
No właśnie, ja jestem za takim rozwiązaniem. Bo jak ludzie wracają z opery w dobrych humorach wskutek happy endu, to są bardziej skłonni do rzucania psu obrywek. 😀
Więc niech tak będzie, że Wierzba opuści młyn nad Utratą i wróci do Roka na Nadwiślański Brzeg. To nawet lepiej, że miała epizod z kimś innym. On ma coś na sumieniu, ona ma coś na sumieniu, stworzą związek bardziej partnerski. No i w interpretacjach potomni będą mogli podkreślać, że zdekonstruowany został topos dziewiczej narzeczonej.
A ja mam jeszcze pomysł, żeby wątek alkoholowy z chójką-sosną i Chórem Wujów przerzucić do I aktu 😉
Jeżeli wystawimy to w operze,ale jako dubbingowaną animację w trójwymiarze,to będzie tanio czy drożej?
Śmiać się jeszcze można po oklaskach między częściami?
To by mogło mieć sens. W kolejnych aktach Chór Wujów, stojący nieco na uboczu w bezładnej gromadzie, będzie coraz bardziej pijany, co da się poznac po coraz trudniej trzymanym pionie przez każdego z Wujów. Klamrą spinającą pierwszy akt z ostatnim, mógłby być bardzo już pijany Wuj, ledwo trzymający się na nogach, dzierżący flaszkę w wyciągniętej ręce, wytaczjący się na środek sceny z bełkotliwym okrzykiem „Rok, Rok … Rok and Roll”. Na koniec mógłby upaść z łoskotem na deski. To by właściwie mogła być nawet scena finałowa.
Projektów finałów to chyba mamy najwięcej 😆
Od przybytku głowa nie boli 🙂
Jeszcze co do scenografii: absolutny zakaz odziewania Roka w glany i stawiania mu na żelu piór a la wierzba.Szlachetny minimalizm.Absolutne wyrafinowanie.Rękawiczki.Merci,bien.
Ważna uwaga, Łabądku. Rok powinien być ubrany we frak albo w strój z epoki.
Wrzuciłam składniki Opery na worda i zaczęłam porządkować. Fragment z dialogiem Rok-sosna zostawiłam w akcie II, a sekwencję Chopka spod ziemi i Chóru Wujów przeniosłam na koniec aktu I 😉
Pluderki z kortu rojalnego i inne takie.
Tak, tak! To zdanie „Mam nowe pluderki z kortu rojalnego” to zawsze mi się chciało śpiewać na jakąś melodię… Np. Była babuleńka z rodu ubogiego 😆
Ja myślę, że finały Heleny, Wielkiego Wodza i Vesper da się bez trudu, a z pożytkiem połączyć w jeden Finał Finałów. 😆
Tam, gdzie Rok udaje się z Józefą na przechadzkę nad Wisłą i oboje nikną w dali, Rok może podśpiewywać bardzo dandy, nieznacznie falując opończą:
Mam nowe pluderki z kortu rojalnego,
pasują do stylu mi chopinowego,
i nieważne przy tym, że wie tylko czort,
co to za ustrojstwo ten rojalny kort…
No przecież nie tenisowy. Choć tenis też, jak kort, może kojarzyć się z materiałem 😆
Pani Doroto, gdyby było możliwe, dobrze było by zaznaczyć utwory.
Na przykład mój krótki fragment śpiewa się do pieśni Wojak Op. 74 Nr 10 😀
Ja przy swoich zaznaczam, ale i przy innych wpiszę 😀
Rok śpiewa
Mam nowe pluderki z kortu rojalnego
Kto ich nie doceni,nie zagram dla niego!
Ani trochę w dur
Ani trochę w moll
Nie będzie mi mącił
Żaden durny troll!!!
Ani trochę w dur
Ani trochę w moll
I na wierzbę wszystkie trolle!
Słownik:eleganci i dandowie kort nad sukno przenoszą,bo tkanina ta gęsta,mocna,elastyczna…
Jak rozumiem,koniec burzy i naporu? PK pracuje nad formą?
Pracuje. Rzecz ewidentnie się zbliża do finału, ale trzeba go zręcznie rozegrać. I pogodzić wersję Mordechaja, Wielkiego Wodza, vesper i zeena 😆
O cholera,to chyba nie były pluderki,tylko kiulotki…
No to się PK wkopała! Prace niejakiego Herkulesa to przy tym pikuś!!!
Fakt! Kiulotki!!! 😆
E tam, wszystko już przerzucone. Tylko jak ja tu wstawię ten produkt finalny? Gdzieżeś, ach, gdzieżeś, Pani Sekretarz…
Nobel dla PK! Obama ręcami!!!
Chyba raczej dla Was wszystkich, z Bobikiem na czele, bo jego wkład największy 😉
Całość powinna jeszcze wyjść oprawna w półskórek ze złoconymi literami.
Może w wersji finalnej skorygować te pluderki?
Kiulotki mają tyle samo sylab, więc nie problem podmienić. 😉
O sensowne wstawienie produktu mogę zapytać tatę, może coś wymyśli.
Poza tym uwaga techniczna: przed finałem trzeba wszystkie wątki posplatać, a następnie doprowadzić do ich rozwiązania. Ja mam taki pomysł, że Lisztycki zbiega do swoich mocodawców, do Pałacu, tam – próbując w pośpiechu zdążyć z bumem zanim dopadnie go pościg – zamiast wielkiego robi przez pomyłkę małe bum, które wysadza tylko Pałac i powoduje spadnięcie klapek z oczu Beatrycze. Cut. Wierzba rozpacza nad utraconą miłością, nagle nadbiega Józefa i zaczyna się kajać. Wzruszony tym Rokita wyłazi z Wierzby i oświadcza się Józefie. Nadchodzi Rok (oczywiście w towarzystwie Gryzia i Pusi), pada na kolana przed Wierzbą, kaja się i wyznaje jej dozgonną miłość. Duet miłosny. Beatrycze daje swoje błogosławieństwo. Wszyscy udają się do Łazienek, gdzie Erfeluch, który nie może żyć bez intryg, już zdołał namotać Finał Finałów.
Może być?
To chyba kolejne dwa akty byłyby potrzebne 😯
Chyba ‚byłoby’ pisze się razem.
A wyglada jak forma bezosobowa. Ciągle mam problemy z ym ‚by’. 🙁
Ja bym tam wątków nie rozplątywał tak do końca, a sequel to pies?
Przecie naród uwielbia seriale, to i zabuli za dalsze losy. Ból bedzie, jak zechcą Isaurę zobaczyć w sequelu…
Szefowo umiłowana, chyba można robić zakładki, gdzie zawsze można zajrzeć i tam trzeba wrzucić napady talentu.
To weterynarz żyje? Cóś się Owczarek nie wykazał,polecą mu w CBA po premii…Nic tak nie ożywia akcji jak trup!!!!
Ja wstępnie zamarkowałam Finał Finałów, wstawiając go po jazzawej śpiewce Pati-Józefy:
Wchodzą tłumy paparazzich i napastują wszystkich. Pati-Józefa na stronie wdzięczy się do nich i kryguje. W centrum sceny Rok Chopinowski bije się z Rokiem Schumannowskim. Obok Beatrycze załamuje ręce – cała intryga na nic. Scenę coraz szczelniej otacza Chór Wujów i Chór Ciotek Parytetowych. Na scenę wnoszą beczkę Polonaise’a. Wszyscy się upijają na umór, Wierzbę Nadwiślańską wynoszą na noszach pracownicy sceny.
Pijani Wuje gonią trzeźwego Hitlerowca (zabłąkanego ze scen powstańczych w prologu), Hitlerowcowi opadają spodnie, telewizja to pokazuje, Armata strzela, Kwiaty więdną. Ostatni, bardzo pijany Wuj (Wuj to będzie ostatni!), nie mogąc brać udziału w pościgu, ledwo trzymając się na nogach i dzierżąc flaszkę w wyciągniętej ręce, wytacza się na środek sceny i bełkotliwie krzyczy.
Wuj:
Rok, Rok… Rok and Roll!
Żaden dur,
Żaden moll!
Żadne do-re-mi-fa-sol!
Pada z łoskotem na deski. Wchodzą pogodzeni Rok Chopinowski i Rok Schumannowski i zgodnie wynoszą Wuja za kulisy. Na scenę wkuśtykuje Orzeł Biały z protezą łapy i zaciąga kurtynę.
Publiczność, zachwycona, wstaje i śpiewa.
Publiczność:
Polak jaja ma ze spiżu
oraz ciągłe bóle w krzyżu
wszystko, co ma dookoła,
daje chętnie dla kościoła
Kościół za to kształci dzieci,
czasem któreś z nich przeleci
przez zakrystię jak meteor,
gdy akurat gości przeor,
czego nawet niebo nie chce,
świecką władzę zawsze łechce
gołodupcy od zarania,
specjaliści w narzekaniu,
bo historia nie głaskała,
zamiast w wodzie, w krwi kąpała…
łojjjjjżżżż danażmojadana….
W patriotycznej zadumie wszyscy rozchodzą się do domów.
KONIEC
Ale wszystko, jak opóźnienie pociągu, może ulec zmianie…
No cudny Finał! 😆 😆 😆
Pani Kierowniczko, nie trzeba dodatkowego aktu. Można to w krótkich abcugach załatwić, tylko teraz nie mam takiego momentu, żeby siąść i pomyśleć, a nie tylko tak z doskoku. Ale mogę dać harcerskie słowo honoru, że jeszcze dziś to ściepnięcie wątków wykonam.
Czekam z szyją zwiniętą w ósemkę i ócz wytrzeszczem!!!
Taki łabądek to ma dobrze, może se szyję zwijać nawet w ósemki 😆
Ale jak to długo trwa ,to się ciut podduszam…
😆
Wzruszenie nie pozwala mi Pani Kierowniczki ścisnąć za gardło….
😆
Uwaga!!! Jeszcze chwila i wszyscy się podusimy!!!!
Pani Kierowniczko, a czy nie można by po prostu założyć na blogu strony (takiej jak „O Autorce”) pt. „Twórczość blogowa” albo jakoś tak i tam wrzucić? Technicznie to bardzo proste. A wtedy byłoby miejsce do wrzucania i dalszych dzieł… 😉
Yes, yes, yes!!!
No tak myślałam nawet. Ale jak mam w opcjach Utwórz nową stronę, to jak potem kliknę na Publikuj, to gdzie ona się ukaże? 😯
No właśnie o tym pisałam, co Bobik teraz mówi, tylko nazwałam to zakładką.
Muszę się szykować w podróż.
Zaraz jeszcze spenetruję to i owo.
Dobrej podróży, EmTeSiódemeczko 🙂
Powinna się ukazać pod „O Autorce”, moim skromnym zdaniem. 🙂
Wrzucam kolejny fragment, który ma być przed finałem. To jeszcze nie wszystko, bo jakiś duet miłosny Roka z Wierzbą muszę dopisać. Ale wtedy chyba już będzie wszystko podopinane. 🙂
(Lisztycki, który zmylił pogonie i wcale nie uciekł do Zakopanego, tylko do Pałacu, stoi w Sali Tronowej zgięty wpół i tłumaczy się przed Samym Szefem, manipulując probówkami i drucikami)
Lisztycki:
Już byłem w ogródeczku, z gąską się witałem,
o mały włos już Rok nasz był duszą i ciałem,
ale wyszło jak zwykle – szlachetna przegrana
i złowrogi kajdana dźwięk zamiast kankana.
Ale ja to naprawię, tak dopomóż Boże,
bohaterskich ja starań wszelakich dołożę,
by załatwić na dobre, nie bacząc na cenę,
czerwonego pająka i różową hienę –
gdy nie będzie na świecie nic oprócz trzęsawisk,
tych strasznych się nareszcie pozbędziemy zjawisk.
(Sam Szef kiwa z aprobatą głową)
Drżyjcie, wrogowie nasi, drżyj, niewdzięczny Roku!
Wielkie bum! i nareszcie będzie święty spokój…
(Z miną zdeterminowaną łączy dwa druciki, następuje małe bum, od którego Pałac wylatuje w powietrze, a stojącej w pewnej odległości Beatrycze łuski spadają z oczu.)
Beatrycze:
Łuska z ócz mi spadła,
twarz moja pobladła,
z trudem się wstrzymuję,
by nie zwrócić jadła.
Za siebie się wstydzę,
sama sobą brzydzę,
i mam chęć utopić
się w jeziorze Wdzydze.
(Kieruje się ku jeziorowi, ale w połowie drogi zmienia zdanie i kierunek marszu.)
Martyrologia Narodowa:
(oblizując się ze smakiem)
Wy tam sobie śpiewajcie swoje ćmoje boje,
a ja w tym kraju zawsze wychodzę na swoje!
Akcja przenosi się nad Wisłę, gdzie Wierzba opłakuje utraconą miłość Roka i ogólnie swój żywot nieszczęsny.)
Wierzba:
(pochlipuje z cicha)
Gdy cię nie widzę
wzdycham oraz płaczę
że nie nadąża aż echo.
Smażone rydze
ani udka kacze
nie są mi żadną pociechą.
(płacze wydajnie)
Wiem, ty nie wrócisz, boś w cudzych już szponach,
innej zaniesiesz swe dźw… wdź… (zacina się, ale szybko opanowuje sytuację)
dźwięki!
a ja tu będę tkwić taka skrzywiona,
bez kuchni i bez łazienki…
(Od strony brzozowego zagajnika nadbiega tanecznym krokiem Józefa, wymachując radośnie szabelką)
Józefa:
Wiwat, wiwat wszystkie stany,
zły Lisztycki ukarany,
Gustaw obit, Konrad żywie,
cieszmy, cieszmy się prawdziwie!
Jam duchowo przełamana,
matki-Polki godna miana,
nie chcę Roka już za Chiny,
wracam do mej takiej gminy.
Wierzba
(nie do końca przekonana)
Azaliż wierzyć mi w to wypada?
Rokita
(wychodząc z Wierzby)
Prawda to czysta, mucha nie siada!
Przełom w Józefy widny postaci,
już ci się ona nie będzie szmacić,
taką za żonę pojąć jam gotów,
do stu tysięcy par kulomiotów.
Czy chcesz, Józefo, za męża mnie?
Józefa:
Diabeł nie kogut? Nooo… czemu nie?
(Z widocznym zadowoleniem oddaje rękę Rokicie. Na scenę z jednej strony wchodzi Beatrycze, a z drugiej Rok z Pusią na ramieniu i Gryziem przy nodze. Rok pada na kolana przed Wierzbą)
Im-po-nu-ją-ce !!! Chyba już ogarniam całość.
Mam jeszcze taką skromną propozycję parytetową, w końcu to jest Opera Narodowa, a w kółko tylko mazurki, wierzby i inne polonezy. Trzeba wprowadzić Kaszubów do jakiejś sceny, żeby raźno zaśpiewali coś z folkloru. Nie musi się wiązać z intrygą. Najlepiej, jakby pojawiali się kilka razy w duchu Monty Pythona i przerywali akcję. Profesjonalnych Kaszubów z własnymi instrumentami mogę bardzo tanio załatwić.
Przy okazji możemy załatwić inny parytet, wobec wyraźnej dominacji Pałacu – wystarczy, że jeden z Kaszubów wygłosi do plączącego się pod nogami Gryzia kwestię: „Dze të lezesz, të tùsku”.
No widać, że Wielki Wódz z tych regionów… 😆
To ja będę musiała finał przeformułować…
Bobiczku, a czy Martyrologia Narodowa to nowa postać?
No i nie zgadza mi się Pati w Pałacu, a potem znów nagła zamiana w Józefę… Zbyt wielki bajzel się robi 😯
W finale wystarczy Beatrycze z załamanej przerobić na zachwyconą, a jazzawą śpiewkę wstawić gdzieś wcześniej, kiedy Józefa-Pati jeszcze nie przeżyła przełomu (tylko zmienić opis w didaskaliach). Kaszubi mają być gdzieś w trakcie, więc koncepcji finału nie naruszą.
Martyrologia Narodowa jest kimś w rodzaju Starego Wiarusa – pojawia się tylko w jednym miejscu, ale swoją wagę ma. Zagrać ją powinien Duch Solskiego. 😀
Nie pasuje ze względu na treść śpiewki jazzawej 😯 Azaliż miałaby się ona zmarnować? 🙁
Wracając do technikaliów. Ja bym chciała coś jak osobną zakładkę pt. Twórczość blogowa. Wtedy można będzie różne rzeczy tam wstawiać. Jakoś jeszcze nie mogę dojść, jak to zrobić, bo nowa strona to faktycznie musiałaby się pewnie ukazać pod „O autorce”, a opera w tym miejscu nie pasuje…
Miejsce dla śpiewki jazzawej z całą pewnością się znajdzie. Zaraz pokombinuję. 🙂
W sprawie technikaliów zaraz mailnę.
No nie ogarniam tej kuwety! Chyba muszę jeszcze raz przelecieć całość,bo się uduszę!
Kuweta będzie osobna i się ją wtedy ogarnie. Ale później – teraz muszę wyjść 🙂
witam !!!
ja Chopinie tez tylko inaczej 😳
Alice Sara Ott gra Chopina w berlinskim TechnoClubie WMF mamy przeciez
rok Chopinowski i tutaj tez 🙂
http://www.zdf.de/ZDFmediathek/hauptnavigation/startseite/#/beitrag/video/944980/Alice-Sara-Ott-spielt-Chopin/
tworcow pozdrawiam 😀
Dobra, to jest ostni fragment, tuż przed finałem.
Rok:
(z żarem uczuć malującym się na obliczu i gdzie indziej)
O, dendrologii ty okazie
ze wszystkich najcudniejszy!
Jak skruchę mogę swą wyrazić?
(Pozastanowieniu znajduje sposób)
Niech zrobi to brat mniejszy.
Gryzio:
(z zapałem wyraża skruchę w imieniu Roka)
Hau! Hau! Hau!
Rok:
Mów, czy chcesz moją być, jedyna,
bez żadnych skoków w bok?
Czy razem ze mną chcesz zaczynać
ten Szopenowski Rok?
Wierzba:
Czy to sen?
I like Szopen!
On jest dla mnie jak tle-en!
Rok z Wierzbą
Serc naszych wspólna łotanina
niech tę uwieńczy scenę,
a na fascynujący finał
prosimy do Łazienek!
(Całe towarzystwo udaje się do Łazienek w rytmie poloneza. U wejścia do Łazienek stoi Erfeluch i mruczy do siebie)
Erfeluch:
Nawracają się wszyscy jak zdjęci amokiem,
Rokita, Beatrycze i Józefa z Rokiem,
a ja intryg porzucić nie, nie mam zamiaru,
bo intryga w operze największym jest z darów.
Sprokuruję wam jeszcze takie sploty wątków,
że tu trupem padniecie wszyscy, bez wyjątku.
To, co się dotąd działo nie liczy się wcale,
prawdziwe zamotanie to będzie w finale!
Pani Kierowniczko, z kombinowania wyszło mi, że śpiewkę jazzawą powinna śpiewać siostra bliźniaczka Józefy, Pati-Ziuta, co w momencie pojawiania się kolejnych braci bliźniaków jest na miejscu i parytetowe. To ona będzie się wtedy wdzięczyć w finale, a Józefa w moherowym berecie na głowie może trzymać przy uchu radyjko tranzystorowe, drugą ręką przesuwając paciorki różańca.
Dodatkowa postać ta bliźniaczka, ale może budżet jakoś wytrzyma. 😉
Budżet jak budżet, ale kto będzie redaktorem odpowiedzialnym od odsiadywania dwóch kalendarzy 😕
na krótko przed wielkim finałem:
Beatrycze (na stronie): O, moje stare kości!
Stare kości (skrzypiąc): Czego tam znowu!
Beatrycze: Nie bolcie mnie, a zwłaszcza teraz.
Stare kości: Eeee… taka tam opera.
Jak dasz nam – wiesz co tak lubimy,
Ani razu cię nie zabolimy.
Wielki Wódz ma rację, dwójka jak nic i to przy dobym adwokacie. 😉
To wobec tego można zostawić sam Pałac, bez przymiotnika. I tak wszyscy będą wiedzieć o co chodzi, a udowodnić nic się nie da. 😀
Jak to się nie da?Nawet jak PK skasuje dysk,to odtworzą bloga i siedzimy jak nic! Ale barak będzie wesoły,a stawka na więżnia i tak jest wyższa niż przeciętna emerytura. To może jeszcze dowalić z obu luf?
Rozumiem,że nie sadzają demokratycznie,tylko po stanowisku? To niech się zgłosi ktoś,kto ma w planie drobną habilitację,czy inne czasochłonne zajęcie,np. pisze trylogię albo „Dwadzieścia spojrzeń” czy cóś…
To może wrzucę taka sugestię kostiumologiczną. Józefa w moherowym berecie:
http://www.posteremag.ro/rasta-girl-p-712.html
Myślę, że Kaszubska kapela mogłaby robić jedno wejście w każdym akcie i śspiewać ten klasyczny kawałek:
To je krótczi, to je dłëdżi, to kaszëbskô [cesarskô] stolëca
To są basë, to są skrzëpczi, to òznaczô Kaszëba [szlachcëca].
Òznaczô Kaszëba, basë, skrzëpczi, krótczi, dłëdżi, to kaszëbskô stolëca.
To je ridel, to je tëcz, to są chojnë, widłë gnojné
To je krzëwé, to je prosté, to je òsné [tylné] kòło wòzné.
Tylné kòło wòzné, to je krzëwé, to je prosté, chojnë, widłë gnojné, ridel, tëcz, òznaczô Kaszëba…
To są hôczi, to są ptôczi, to są prësczé półtrojôczi [półtorôczi]
To je klëka, to je wół, to je całé a to pół.
Klëka, wół, człé, pół, hôk, ptôk, półtrojôk, chojnë, widłë gnojné…
To je małé, to je wiôldżé, to są jinstruméńta wszôlczé.
A tutaj można posłuchać w wersji, która powala na kolana:
http://czad.mp3.wp.pl/?tg=L3Avc3RyZWZhL2FydHlzdGEvMzMwNjQsdXR3b3IsMjIyNDAwLmh0bWw=
Nie! ja wymiękam… 😆
Bobiczku, budżet już żadnej bliźniaczki nie wytrzyma. Jak to, nie dość, że bliźniaczki, to każda ma to samo rozdwojenie jaźni? 😯 Mnożeniu bytów trzeba wreszcie powiedzieć stop! 😐
Przeca to nie rozdwojenie jażni,tylko trywialna marycha/ w tle/.
To było do Ziuty w berecie!
Tutaj w wersji podstawowej:
http://www.filestube.com/ef3789c1d6a1e84703ea/details.html
Bliźniaczka to był ostatni rozmnożony byt Pani Kierowniczko. I to tylko z potrzeby chwili. 😉
To jest dobre wyjście, bo pozwala zachować śpiewkę jazzawą i to w tym miejscu, w którym była napisana, nie powodując równocześnie konieczności zmiany całej koncepcji zakończenia i dopięcia wątków.
A że bliźniaczki cierpią na to samo rozdwojenie jaźni, to nic dziwnego. Rodzeństwo bliźniacze jednojajowe bardzo często na to sami choruje. 😉
Wiedziałam, że padnie ten argument 😉 Ale to naprawdę wprowadzenie chaosu. Jeszcze pomyślę, jak to wszystko obrobić.
Eee, tak jakby ta opera nie miała wrodzonej odporności na chaos… 😉
Ale na serio, to wystarczy dać jakąś taką informację w didaskaliach:
„Ogólna epidemia bliźniactwa powoduje pojawienia się na salonach wadzy również bliźniaczki Józefy, Pati-Ziuty, której blichtr natychmiast uderza do główki.”
i sprawa jest załatwiona bez żadnego chaosu.
To może forma otwarta,albo zapętlić w ósemkę?Przy odrobinie wprawy to nie boli!
Nie! Mam już zupełnie inne rozwiązanie tego problemu 😉
Piotra M z 18:10 już raczej nie wstawię, bo nijak nie pasuje. Kaszubów też nie (mogą się pojawiać w awangardowych inscenizacjach) – Pałac będzie bez przymiotnika 😉
Popieram to rozmnożenie.Jest patologiczne a przez to logiczne.
Bez Kaszubów???Never!!!!
Bez Kaszubów nie będzie parytetu między Pałacami i wojna domowa jak w banku!
Mnie też Kaszubów szkoda. Może gdzieś na końcu, po finale dać kursywą „Uwagi inscenizacyjne” i tam Kaszubów upchnąć?
cytata
Beatrycze:
Łuska z ócz mi spadła,
twarz moja pobladła,
z trudem się wstrzymuję,
by nie zwrócić jadła.
Za siebie się wstydzę,
sama sobą brzydzę,
i mam chęć utopić
się w jeziorze Wdzydze.
w tym miejscu wyskakują Kaszubi, grają, Beatrycze ucieka z krzykiem. :-8
Następnie idzie na damskie piwo z Goplaną.
O! To jest wyjście. To będzie zamiast Martyrologii Narodowej 😀
W tym jeziorze znaczy się…
Duch Solskiego się wścieknie…
Nie, na Martyrologii Narodowej mi zależy! Ona zresztą i tak jest taka trochę „osobna”, więc po przebiegnięciu Kaszubów może wyjść i wygłosić swoje.
Trudno. Duch Chopina ma w tym spektaklu monopol na straszenie 😀
Jeżeli Martyrologia ma zostać, to na koniec, po kupletach publiczności. To będzie idealne podsumowanie całości 😉
A, dobra. Na końcu też pasuje. 🙂
Wszystkie osobne mogą przelecieć po tym jeziorze tyralierą,na zasadzie chwilowej szopki.Ten jeziór to wytrzymie!
No tak,Martyrologia na końcu OK.Jak zawsze u nas!
A „dze të lezesz, të tùsku” Kaszub może mówić do Gryzia podczas ukłonów. Trzeba ich tylko ustawić obok siebie. 😀
Yes, yes, yes!!!!!!
No, to teraz nie mogę się już doczekać na ujrzenie pozszywanej, wypranej i wyprasowanej całości. 😆
Ale bez namaczania!
Niestety, nie da się tego zrobić tak, jak jest w instrukcji 🙁
No to pat!
A gdzie się zaklinowało?
Opisałam Bobikowi, a raczej jego Tacie, który mi tę instrukcję sporządził…
Tata zaraz się będzie próbował dorozumieć, ale ja posłałem właśnie maila z propozycją prowizorkową,która ze względu na porę zaczyna z każdą chwilą mieć dla mnie coraz więcej uroku. 😉
A,myślałam,że chodzi o te rozmnożenia!Czyli Opera finita?Bravo!!
A jak już jesteśmy przy technikaliach, to ja mam jeszcze taki pomysł (już nie na dzisiaj, ale na zaś), żeby w tych fragmentach, które skomponował Chopin osobiście 😉 podlinkować zawsze pierwsze słowo do jutuba.
Aspekt poznawczy znakomity,ale czy PK dostanie nadgodziny? I co na to Inspekcja Pracy?
No właśnie… Robię tak, jak napisałam przed chwilą Bobikowi. Trochę to potrwa, bo muszę pokursywić itp. 😉
Widzę, że tworzy się propozycja na Opera Rara 🙂 Przy takim poziomie nie można być ortodoksyjnym i zapomnimy, że generalnie co do zasady eksplorujemy barok 🙂
Barok jakiś też możemy napisać. Co to dla nas… 😆
Niemniej jednak przyjemnie, że poziom został doceniony. 😀
To będzie,jak mawiał mój profesor historii sztuki: póżny barak,wczesne rakuku.Więc się mieści w formule jak najbardziej!
Przepraszam, bo ja dzisiaj mogę tylko tak z doskoku, więc nawiążę do tego, co linkowałam powyżej, ale po prostu nie mogę się powstrzymać. Bardzo proszę o wytrzymanie do 25 sekundy. Chodzi oczywicie o Kaszubów.
http://www.filestube.com/7fa95b6eb69ca18403e9/go.html
„Przeca to nie rozdwojenie jażni,tylko trywialna marycha”
Jaka Marycha ja się grzecznie pytam? Dawno Łabądkowi szyjki w supeł nie wiązano? 😀
Idę bo o 4-tej pobudka.
Poczytam, jak już wyprasujecie.
Hej!
Do Filipa Berkowicza, liczyliśmy na Pana propozycję. 😀
Nie dozna Pan zawodu.
A co tam stoi na obrazku w tle Ziuty w berecie,jak nie marycha?Chyba że to jaki klon?
No, faktycznie, do Marychy per „trywialna”? 😯 Łabądku, nie godzi się. 🙄
Pewnym usprawiedliwieniem może być tylko niekonieczna świadomość łabądka, że „m” w mt7 oznacza właśnie Marychę. 😉
ja tylko na chwilkę przyklasnąć Bobikowi. niby pies na zesłaniu, a taki pati-jota…
O, pati-jotyzmu ci we mnie tyle, że aż czasem z brzegów gościnnie występuje… 😆
Właśnie się domyślam,przeca bez małe „m” pisałam! Na wszelki wypadek sorry,bo przy dłuższym zapętleniu przyduszam się nieco.
Bobik faktycznie na cokół! Szacun!!!!!
😳
Niech się nie płoni.niech się ukłoni! Oklaski! Bukiety! Kasa! Kurtynaaaaa!!!
Przepraszam bardzo, a gdzie pasztetówka?
Co to ja, wegetarianin jestem, żeby bukiety konsumować? 😯
Baleron, kabanos,szynka karkówka,polędwica,morrrrrtadela! Wystarczy?
Ja przepraszam, ale nie rozumiem. Czy Bobik coś obchodzi? 😯
Tadam!
Nasza Opera jest już na stronie 😀
W pasku bocznym 😉
Jeszcze rostbef dorzuć, złota rybko, i będziemy kwita. 😀
A jak już są zakąski, to czy przypadkiem nie byłoby wskazane wzniesienie jakiegoś toastu z okazji szczęśliwego dopłynięcia opery przez wzburzone fale jeziora Wdzydze do finału? 🙂
Toast się należy, ale ja się zaniepokoiłam – co to znaczy, że Bobik na zesłaniu? 😯
w nowym wpisie powinna, że powydziwiam
To pewnie taka oboczna forma posłania vel posłanka. 😉
Lecę kuknąć w pasek. 🙂
Jakimiś szyframi foma mówi… za dużo było tej, hm, kawy? 😉
kawa dziś tylko jedna, dzieło podziwiam i tak po prostu myślę, że strona stroną, ale nowy wpis operowy by mógł być
Przepraszam, w składzie personae dramatis nie jest wymieniona Martyrologia Narodowa oraz Rok Schumannowski.
Przeczytawszy wyprasowaną i pozszywaną całość, ponownie popłakałam się ze śmiechu. Zachęciłam nawet męża do przeczytania. Nieszczęśnik nadal tkwi w osłupieniu 🙄
Już wpisałam 😀
foma, to o wiele za długie jak na wpis…
eee tam…
Jak kto ma wolny Internet, to się za długo ładuje 🙁
O Jezuuuuu!!!! 😆
Solidaryzuję się z Vesper i łzy ocieram. 😆
Uważam, że w pasku jest bardzo dobrze. Starego wpisu może się nie chcieć szukać, a pasek jest zawsze pod ręką/łapą.
Mam kilka drobnych uwag poprawkowych, ale potem. Na razie nie mogie. 😆
Ale toast z okazji postawienia wiechy wypić mogie. Saluto! 😆
Gul, gul, gul! Z braku wódki Chopin i Polonaise spełniam toast Crema di limonetta 😆
Moim zdaniem nic już tam poprawiać nie trzeba. Poza umiejscowieniem. To nie powinno być w stronach, powinna być osobna zakładka pt. Twórczość blogowa, żeby można było tam też archiwum wrzucić oraz dodawać kolejne wykwity talentów. Spytam moich internetowców, czy to jest możliwe.
Można by we wpisie zamieścić recenzję, na zasadzie każda liszka swój ogonek chwali, a następnie nadmienić, że libretto jest dostępne w odpowiedniej zakładce 😉
Zakładka jest możliwa, co stwierdzam w (na razie) pełni poczytalności. 😉
Z poprawkami/dodatkami (typu technicznego) chodzi mi o 3 punkty, które wyłapałem:
– w Finale pojawia się w nawiasie (Wielki Wódz), czego ja nie mogę ni przypiąć, ni przyłatać, więc pewnie to jakaś pomyłka.
– Akt III, scena 2 – Rok śpiewa na melodię poloneza As-dur
– Akt IV, scena I – Gryzio i Pusia na melodię walca minutowego
I za finisa coronata! 😆
Wycięłam już Wodza i dałam parę kosmetycznych poprawek.
Tego walca minutowego się domyślałam, ale nie byłam pewna 😉
Zaraz dopisuję 🙂
No to naprawdę trzyma się kupy!Zapijam łańcuckim rosolisem ziołowym gorzkim.Faktycznie jest słodki jak cholera!! PK wie to bardzo dobrze.To teraz tylko czekać na propozycje i pozwy.Ciekawe,co przyjdzie pierwsze?
Wraz z mężem zapijamy własnie malbekiem gran reserva z 2004. Niech przyjdzie, co musi
Ja rosolisa mam tylko resztę kawowego. No to siup!
Na razie była już poważna propozycja artystyczna 😉
Ja zawsze jestem absolutnie przekonany, że Pani Kierowniczka i tutejsza Publiczność takie rzeczy wyłapuje, w związku z czym zapominam zaznaczyć. 🙂
Na ogół zresztą mi się sprawdza. 😀
No to na drugą nóżkę!
Przypominam, że mam cztery! 😆
Ha, ha… Ale reszta ma tylko po dwie i pewnie szybciej padnie 😉
PK dawno nie była w Łańcucie,stąd braki w rosolisach.Pora uzupełnić!
A la votre,Madame!!
Pozwy? Posiedzieć? No, słuchajcie, dla Sztuki nie takie rzeczy już różni rabiali. Spoko, przetrzymamy!
Byle wątroba też przetrzymała! 😆
W związku z poważną propozycją artystyczną mam istotne pytanie: w jakich wędlinach wynagradzani są tfurcy? Bo nie wiem, czy się przymierzać do tego baraka, czy odpuścić?
Kilku nawet dało się rozstrzelać.Cześć ich pamięci! Serio.
Czy pieski lubią kindziuk? Nie jakiś podrabiany, ale prawdziwy, krojony na plasterki cieńsze od pończoszki 🙂
Barak cały jest napakowany / sorry Paku!/ kaszanką,suchą krakowską i pasztetową.Nawet mnie moja wegetariańska pamięć nie zawodzi.Tylko nie wiem dlaczego cały czas prowokujemy konflikt z Gabinetem Owalnym?
Dla draki?
Konflikty? To nie moja specjalność. 😉
Kindziuk tak, ale ukrywał nie będę, że w pewnych kwestiach skaniam się ku niepoprawnej politycznie, nieuwzględniającej Kierowniczej roli i w istocie swej okołowampirycznej opcji. Czerwone mięsa, krwawy befsztyk, krwawy rostbef… 😳
Ano!
Nie przypominam sobie niczego owalnego w operze 😯
Chyba, że z nieprzytomności sennej. Dobranoc 🙂
Ano było do vesper.
Tatar! Owalny był barak.
Ale nasz i tak jest najweselszy w obozie 🙄
Pa!
Tatar… Na samą myśl mógłbym napisać arię. Miłosną! 😆
Bobik lubi z Tatarem…Azjatycka aberracja.
Aberrację też lubię, byle w odpowiednim sosie. 🙂
To która to już nóżka, panie radco?
Jak ten czas płynie… 🙄
Nowe Tańce Połowieckie mamy jak w banku! Jednakowoż oddalam się w pióra,pozostając z szacunkiem dla P.T. Dywanika.
Przyszła mi do głowy jedna uwaga techniczna. Otóż, gdy pojawia się kapela ludowa, ludowy zespól zakopiańki a nieco póżniej Kaszubi, zastanawiam się, czy nie można by było połączyć tego w jedną kapelę mulifolkową, łączącą różne elementy stroju i służącą za ogóny ludowy odnośnik dla wszystkich folkowych elementów. Tam, gdzie oprawa muzyczna stanowi gotowce z chopinowskich mazurków, też mogliby przygrywać, ale raczej dyskretnie.
Hmmm… A może wielość kapel jest właśnie świetną okazją do zaprezentowania różnorodności naszej kultury?
No i te skojarzenia. Całkiem inne wywołują Kaszubi, Warsiawiacy, czy Małopolanie, niż…
Więc, oddajmy Zakopcowi, co zakopcowe, a Krakowowi…
O, przepraszam! Krakowowi to ja oddam nieproporcjonalnie więcej. 😉
To była propozycja biorąca pod uwagę budżet. Teraz, kiedy sponsorzy będą się sami prosić, można sobie pozwolić na odrębną kapelę ludową dla każdego regionu oraz na inne ekstrawagancje.
Tymczasem życzę wszystkim dobrej nocy i dziękuję za wspaniałą zabawę 🙂
Czy ja już zapadnę w dobrą noc, to nie jestem pewien 😉 ale za zabawę przednią też wszystkim dziękuję. Było po prostu Full Monty. Python. W miczurinowskiej krzyżówce ze Starszymi Panami i Mistrzem Ildefonsem. 😆
Pobutka!
No ślicznie tańczą od samego rana… nie tupać… 😉
Ktoś pisze pod tym klipem: „Chopin goes beautifully with dance” 😉 😆
A co do opery, to jak na moje oko najwięcej tam z Mistrza Ildefonsa, dla mnie już nawet momentami było przydużo. Dlatego ta Martyrologia Narodowa mnie aż tak od razu nie ubawiła, bo to było tak ewidentnie gałczyńskopodobne…
Ale zabawa była, oj, była 😆
Czytam i czapkę zdejmuję. I zakładam, żeby było co ponownie zdjąć 😆
Aż strach pomyśleć, ile z tego okaże się spełnionym proroctwem ❓
Na przykład wielkie bum 😛
Tylko jedno? Niemożliwe, nie poskąpią, niestety…
Oj, co prawda, to prawda…
Ja bym tam nam Martyrologie Narodowa nosem nie krecil, tylko dlatego, ze z Mistrza Ildefonsa, skoro jest trwalym i na oko niezniszcalnym elementem naszej narracji o sobie. Im czesciej bedzie wychodzila na scene, tym bardziej mlodziez bedzie na nia gwizdac.
Coz, postmodernizm sie wszedzie rozpanoszyl, z wyjatkiem moze Salonu 24….. 😈
Pewne wzorce się automatycznie nasuwają przy pewnych formach, a jak jeszcze pewne treści do tego dojdą… 😉
Od lat nie wiem już ilu wciąż patrz pan, taką mamy sytuację, że narodowy bęben tylko czyha na zawłaszczenie takich okazji jak Rok Chopinowski. I póki będzie czyhał, póty się będzie miało potrzebę odreagowania. A jak kiedyś nastąpi cud i na te różne wytarte klisze nikt nie będzie reagował, nie mówiąc już o tym, żeby miały one odgrywać jakąś polityczną rolę, to martyrologia narodowa zejdzie cichcem ze sceny i uda się na zasłużoną emeryturę. 😉
Ja już przestałam wierzyć, że tego dożyję 😐
Tak mi się właśnie przypomniało, że w pierwszym roku mojej pracy w „Polityce” napisałam artykuł o współczesnej muzyce religijnej, tytułując go Bum bum tedeum. Dziś chyba by mnie ktoś za to pobił…
Rozumiem, że oferta wystawienia na OR przez PT Autora Zbiorowego jest brana pod uwagę 🙂 Więc może pojawią się sugestie co do reżysera i kierownictwa muzycznego? Instrumenty z epoki czy współczesne? Jakie Autor Zbiorowy ma oczekiwania?
Ha! Z Autorem Zbiorowym jest taki kłopot, że trzeba uzgadniać oczekiwania… Jeden zechce Grupę MoCarta, inny Operę Narodową 😯
Jest w końcu demokracja, zrobi się głosowanie. 🙂
A co do instrumentów, podstawowe pytanie będzie chyba brzmiało: ile tych fortepianów? 😆
Bobiku, nie strasz ew. sponsorów. Miał być jeden, rotacyjny 🙂
Ale ktoś słusznie zauważył, że zbisurmanionemu Kozakowi obracającemu tym fortepianem też trzeba będzie płacić. 🙂
Kozakowi tak, ale gdyby wziąć stażystę, to odwali brudną robotę za friko.
No to można wyrzucać fortepian z małpkami bez małpek. Taniej wypadnie i Kozak się nie rozbisurmani 🙂
Można też pomyśleć o wykonaniu koncertowym z projekcją wideo. Wtedy i ze dwóch „Malickich” z barwną narracją i warsztatem pianistycznym dałoby radę 😉 A te fortepiany mogą spadać sobie do woli na ekranie.
Ale koniecznie biało-czerwone 😉
Uwaga, zmienił się trochę układ. W Stronach zrobiłam szufladkę pt. Twórczość blogowa. Na razie jest pod nią jedno dzieło 😉 , ale pomału w miarę możliwości czasowych (mizernych niestety) będę tam przenosić archiwum naszych osiągnięć 😀
Wideo to jest jakiś pomysł, ale nie koncertowo, tylko z całym przepychem. Widziałem taką operę, gdzie całą scenografię zrobili z prześcieradeł i podłączyli episkopat do komputera, a ludziki śpiewali i tańcowali na tle tego ustrojstwa. Można raz skręcić bandę Kozaków z fortepianem i wszystkie inne rzeczy, te jeziory i hitlerowców, a potem puszczać za darmo ile razy chcemy.
O, tu są kawałki
http://www.youtube.com/watch?v=frpd5f0VUvo
Ha! Jak ten Wielki Wódz już coś… 😆 😆 😆
Ale realizacja a la Paladyni to jest jakieś wyjście 😉 I myślę, że w guście Opera Rara 😆
Cudo 😆
Przecież proponowałam wersję ekstremalną,czyli dubbingowaną animację w trójwymiarze!Do podkładania głosów dobierze się nawet z MET,a co?Albo wersja typu Paladyni,naprawdę niezła.
Dlaczego wyłącznie gaża Kozaka wzbudza takie kontrowersje?Że imigrant, to w łeb?
A Paladyni chodzili w całości na mezzo,faktycznie cudo.
Jeżeli chodzi o instrumenty z epoki,to w Krośnie jest czynny Pleyel,ale rocznik raczej z Powstania Styczniowego.Reanimacja była tak kosztowna,że z miotania nici,choćby Kozak nie wiem jak uważał.Ale pod wierzbą ustoi.
Co do reżyserii,to trzeba ekstremalnie.Albo Krystian Lupa,albo Szymon Majewski. Ostatecznie Tarantino.
Gaża Kozaka wzbudza kontrowersje, bo dla imigranta specjalnych zezwoleń trzeba. Papierkowej roboty i zawracania głowy ducka. Nie wiem, czy nie prościej, żeby Kozaka zagrał jakiś znacjonalizowany Tatarzyn z podlaskiego.
Trzymając Kozaka za łeb… 😆
Spoko,my tu na Podkarpaciu załatwiamy problem Kozaka rutynowo,zwłaszcza kiedy jeszcze na czymś gra. Proszę się raczej zająć kierownictwem muzycznym,bo coś mnie wyobraźnia zawodzi…
Po zastanowieniu dochodzę do wniosku, że reżyserię powierzyłbym Oldze Lipińskiej. Ona się w tym żanrze już sprawdziła. 🙂
To musimy dorzucić do budżetu pióra w kuper i urwaną kurtynę.
a balecik? tak równo lądujący na deskach jak seria z karabinu maszynowego?
jestem za Lipińską 🙂
OK, ale kto robi za „mam grać?” ???
Lipińska dobra 🙂
W roli instrumentów z epoki mogą wystąpić fujary grunwaldzkie, za parę miesięcy będzie tego na pęczki 🙄
To o jaką epokę w końcu chodzi? Chyba ,że kręcimy Frycka z Bogdańca!
Zaraz, zaraz!… A skad ten budzet wytrzasniemy?
Moze warto pierwej o sponsorow sie zatroszczyc?
Moze oglosic zbiorke na ratowanie jakiejs stoczni jesli jeszcze troche ich zostalo? 😈
To już może lepiej coś ZWÓDOWAĆ?
Wódować to na końcu. No dobra, w trakcie też trochę. Ale rzeczywiście, budżet to sprawa kluczowa. Reżyser jest nieważny, to rzecz nabyta. Mam skromne doświadczenie jako producent i powiem wam, że gdybym jeszcze raz miał produkować, zacznę od zamordowania reżysera. Trzeba było kiedyś tak zrobić, kłopotów by było mniej i już w tym roku mógłbym pisać o przedterminowe zwolnienie. 👿
Jeżeli Wielki Wódz pisemnie zobowiąże się do zamordowania reżysera, to miałbym kilku kandydatów do tego stanowiska. Wprawdzie niezupełnie z branży, ale skoro i tak nie dojdą do robienia czegoś, to nie ma znaczenia. 🙂
To mordowanie mogłoby się odbyć na scenie – widowisko by zyskało…
Ludzie! Jeżeli PK zaraz nie wkroczy,to cały dywan wyląduje w kiciu na długie lata.Jakby co,polecam bardzo miły baraczek /znowu!/ w Moszczańcu w Bieszczadach.Piękna okolica,nic,tylko opery pisać.Jakby nam jeszcze fortepian wstawili to lepiej nie widzę.W końcu teraz nagminnie w więzieniach filmy kręcą.Będą nas resocjalizować przez kulturę.Piękny pomysł na resztę życia,tylko faktycznie mord musi być masowy,żeby na dożywocie zarobić.Bo głupio by było na starość na kusą emeryturkę wychodzić.
No i trzeba by było jeszcze od czasu do czasu trochę narozrabiać, żeby nas nie wypuścili za dobre sprawowanie.
Znam parę sposobów.Ładnych parę lat temu miałam na budowie wesołą gromadkę z tego „sanatorium”.Niezwykle byli pomysłowi, a przepisów na parzenie herbaty mieli więcej niż Nigella Lawson.
A jeden taki to podobno montuje film w areszcie domowym… 😉
Podejrzewam, że film będzie dobry 🙂
Mysle, ze za takie librettko to mozna pojsc pojsc w odsiadke nawet nie uciekajac sie do zadnej mokrej roboty. Wystarczy jak ktos zyczliwy poinformuje poslow z odpowiedniej partii obrazalskich, a oni juz postaraja sie zeby ta pisanina ( z ktorom, niech podkresle z calom mocom ,nie mialem nic wspolnego!) znalazla sie w prokuraturze. I nie pojdzie Wam tak latwo, obawiam sie, jak temu rysownikowi co zwierzyl sie tylko z ZAMIARU powtykania bialo-czewonych choragoewek w psie gowna. Juz za samo myslenie prokuratura go kilka lat badala… A co dopiero czarne na bialym.
Ja Was w ogóle bardzo sorry, że nie daję jakiegoś nowego wpisu, ale nawet nie mam o czym i kiedy, siedzę nad robotą…
Podejrzewam,że nawet lepszy od naszej opery. Niestety.
A ja się nadal edukuję operowo – w Teatrzyku Pana Piotra (Kamińskiego) w Dwójce. Dzisiaj o ulubionych operach… no kogo? Niejakiego Pichonia 😆 Szczęka mi opada nie tylko z zachwytu nad soczystą narracją, ale i przy nagraniach fragmentów oper sprzed prawie stu lat. Taka klasa wokalna 😯
To ja jeszcze postraszę – nie pamiętam, czy ten fragment był…
http://www.youtube.com/watch?v=eyoQEyrPBEk
Posłuchałam 😯
Pan Piotr wspomniał dziś w audycji o „przerażającym kiczu Oreficego”…
Ciężkie, oj, ciężkie czekają mnie przeżycia pod koniec stycznia… nie omieszkam opisać, co Was będę oszczędzać 😛
A teraz mówię dobranoc, raz się położę już o północy… Rano do arbeitu…
Mnie nadal trudno uwierzyć, że ten Orefice to tak na serio popełnił. Brzmi to jak niezbyt umiejętne przedrzeźnianie… Momentami dzika instrumentacja. Nie wiem, czy słowa będą w stanie oddać pełnię tych przeżyć. No ale Pani Kierowniczka już się postara, by i nam się udzieliło 😉
Dobranoc 🙂
Pobutka (bo arbeit czeka…).
Po przeczytaniu tego
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35068,7445177,Kazimierz_Kutz__2010___Rok_przedni.html
nie wytrzymalem nerwowo i poslalem Autorowi nasze libretto z krotkim liscikiem wyjasniajacym.
Oj, Kocie, to chyba jednak trochę robienie z tego polityki 😯 A myśmy się po prostu świetnie bawili – co byśmy zrobili, gdyby tych wszystkich obchodów nie było? 😆
Posyłanie tego do Pana Senatora… w ogóle posyłanie tego gdzieś nie wydaje mi się sensowne. To jest rzeczywiście śmiechu kupa, pewnie nie tylko dla nas. Ale jest już w sieci, upubliczniona, każdy może ją przeczytać 🙂
PAK-u, dzięki za łagodną pobutkę 😉
Dzień dobry,
przeczytałem operę – omal się nie skręciłem.
Gdy blog uderzył w ton
Bliski był już mój zgon.
Ze śmichu zaliczyć skon
To cel – zbliżyłem się doń.
Autorom opery ślę apładismienty – ze śmichu na wpół zdechnięty.
460 wpisów.
Nie pamiętam, jaki jest rekord?
witajcie!!!
robie „klik”,czytam…….
http://szwarcman.blog.polityka.pl/?page_id=448
🙂 😀 😆
przepraszam, ale obsmialem sie …..
pozdrawiam 🙂
Gostku: wpis jest „dopiero” 406, za to „komentarzy” jest tyle ile jest…
Poprzedni rekord był chyba przy wpisie z numerem 300 – wówczas świadomie bito rekord. Teraz przy okazji też pobito wszelkie rekordy: bo cóż oznacza słowo „komentarz”, za którym kryją się taaakie perły współczesnej liryki. Rekord – w cztery dni taaaakie libretto! NIFC powinien linkować do tego wykwitu, a zbiorowemu autorowi wręczyć zaproszenie na koncert urodzinowy 1 marca (plus specjalny catering w sali redutowej – ze szczególnym eksponowaniem pater z mortadelami, kaszankami, serdelkami, salcesonami, schabami).
Ten Jerzy to ma łeb!
Czy w styczniu można jeszcze kolędować? Bo jak można, to ja bym był za wystosowaniem do NIFC następującej kolędy:
Autor Zbiorowy
się nie opiera,
byście mu dali
na tych paterach.
Czym prędzej się pospieszajcie,
na rocznicę zapraszajcie,
gdzie spyża dana,
gdzie spyża dana!
Jutro udaję się do NIFC i mogę wystąpić jako reprezentant(ka) Autora Zbiorowego 😆
Nie może Mahomet do góry, to góra do Mahometa…
Usłyszałem dizisaj, że P.osłom i p.oślicom za pieniądze podatników zbuduje się w środę w sejmowym holu estradę, przytarabani fortepian, oświetli i poprosi tę emanację narodu, by ekspulsowała się bądź to z bufetu, bądź to z hotelu i wysłuchała koncertu. Dla ilu to będzie debiut – lepiej nie dociekać.
W każdym razie mnie osobiście szlag jednak trafia – bo jednak taniej byłoby towarzystwo przewieźć – a choćby w zaplombowanych autobusach – do sali FN. W drodze z Wiejskiej na Jasną szkolenie z klaskania, kichania, rżenia i chrapania.
Proszę w poprzednim moim komentarzu o parytetową równoważność literek „p” – a czy lierki mają być duże czy małe – proszę zdecydować drogą losowania.
Z ostatniego numeru niemieckiego magazynu „Rondo” dowiedziałem się z radością, że Blechacz pochodzi z Górnego Śląska – co nawet zilustrowano stosownym zdjęciem, na którym falują pola zbóż, niebieszczy się śliczne niebo z chmurkami i stoi podpis, że białoniebieskie niebo jest również nad Górnym Śląskiem, ojczyzną naszego bohatera. Potwierdzam: widziałem takie niebo nawet nad moją wsią – zresztą landszafcik przypomina mi moje pola, na ktróre wychodzę na spacer. W ten sposób Śląsk kuźnią lauretów Konkursu Chopinowskiego. Hi hi.