Chopin Around
No i mamy za sobą jeden z najbardziej wyczekiwanych występów z nurtu „niefilharmonicznego”. Czyli Uri Caine oraz polski zestaw: Agata Zubel (oczywiście śpiewająca), Cezary Duchnowski (komputery i drugi fortepian), Andrzej Bauer (wiolonczela), Jacek Kochan (perkusja) i Maciej Walczak (projekcje). Tym razem, inaczej niż na koncercie Stańki, Chopin rzeczywiście był głównym bohaterem i został potraktowany w sposób twórczy.
Uroczy to był wieczór. Z przymrużeniem oka, z wyrafinowaniem i z muzyczną erudycją. Były to preludia z op. 28 (nie po kolei i nie wszystkie); chyba też (w solowej wersji Caine’a) odróżniłam Etiudę As-dur z Méthode des méthodes. Parę preludiów zagrał też sam i były to wspaniałe dowcipy; coś z ragtime’u, ale przekręconego przez maszynkę awangardy XX w. Kombinacje stylistyczne zresztą były przewspaniałe od samego początku, gdy odtworzone nagranie klawesynowe pierwszego preludium z WK Bacha splotło się z pierwszym preludium Chopina przepuszczonym przez wrażliwość Caine’a; po czym włączyła się ze śpiewaniem górnych nutek Agata, sięgając wysoko w górę. Różne potem były zabawy, wszystkie w znakomitym guście, nawet (a może zwłaszcza) we flirtach z kiczem, jak w Preludium e-moll, w którym na tle obrazków z łabądkami wzlatującymi z jeziora Agata melorecytowała tasiemcowaty tekst listu George Sand o swojej miłości do Chopina (wyszło z tego, jaka to była nudna gaduła). W ostatnim utworze nastąpiła kombinacja wewnątrzchopinowska: pośrodku Preludium c-moll Agata śpiewała Dumkę. Wszystkie elementy bardzo do siebie pasowały, więc spytałam spotkanego po koncercie Michała, męża Agaty, czy oni to przygotowywali razem, czy Uri wskoczył do gotowego programu.
Oczywiście okazało się, że wskoczył, ale zaskoczyli ze sobą jak dobrzy jazzmeni. Program Chopin Around został już wcześniej w większości opracowany przez Agatę, Czarka i Andrzeja; dopraszają do niego różne osoby, dają im nuty, a one mogą też wnieść coś od siebie. W Radziejowicach mieli ten program wykonać z Leszkiem Możdżerem, ale ten się akurat rozchorował. Teraz namawiają Janusza Olejniczaka, który zafascynował się ich muzykowaniem, a zwłaszcza tym, co Czarek roki z komputerami (czary istne!). Jesienią będą to grać w różnych zestawach, a nawet zdarzy się, że Agata z Czarkiem zagrają we dwójkę. A żeby zagrał z nimi Uri Caine, wymyślił dyrektor Leszczyński.
Nagranie z tego koncertu oczywiście robiło tradycyjnie Polskie Radio, więc zapewne będzie odtworzony. Innego utrwalenia trudno się spodziewać. Ale jeśli chodzi o Caine’a, to ponoć jest możliwość, że wróci na ten festiwal w przyszłym roku. Tym razem z naprawdę autorskim programem.
Komentarze
No właśnie, niezłe żarty sobie z Frycka zrobili. 😀
Chyba wszyscy nieźle się bawili, chociaż ja spodziewałam się trochę czegoś innego.
W sumie myślę, że dobra niespodzianka była.
Dostałyśmy z Szefową urocze prezenciki od Jerzego – a co! 😀
No właśnie – zapomniałam dodać, że był minizlot, bo dotarł prosto z Juesej – 60jerzy! 😀
Pobędzie tu trochę, z przerwą. Ale jutro się spotykamy. Właściwie to już dziś.
Pobutka…
Dzień dobry. Super są te jego Goldbergowskie, ale jeszcze bardziej niesamowite to Diabellego, tj. Beethovena. Autorskie opracowanie Caine’a, wykonane przez Concerto Köln. Tutaj niestety tylko próbeczki, ale już dużo mówią o tym, co to jest:
http://www.amazon.com/exec/obidos/ASIN/B00006JYUE/ludwigvanbeet-20
Całości raz sobie słuchaliśmy w samochodzie 60jerzego, wracając (we trójkę, z Beatą) z koncertu w Wieliczce, na tegorocznych Misteriach Paschaliach 🙂
A Pani Kierowniczce niskie dworskie uklony za pozostawiona wczoraj na dobranoc (pod poprzednim wpisem) sarabandke.
Teraz wiem co jest narodowym tancem kotow – wlasnie sarabanda. Ja tancze cos podobnergo jak sie dobrze uda kupka po paru dniach obstrukcji spowodowanej klebkiem siersci w przewodach kanalizacjnych, 😈
Szkoda, że Państwo tego nie widzą… 😆
No i znowu się człowiek zazdraszcza. Uri Cane – gdybym jego Wariacje Diabellego Beethovena miał na winylu to już bym nie miał (tzn rowki by zniknęły). Kiedyś tego słuchałem przez miesiąc po 2 razy dziennie a kupiłem w sklepie nie dla idiotów za 20 zł z kubła – także cuda się zdarzają jeszcze – trzeba te parę zeta zaskórniaka mieć zawsze przy sobie bo a nuż…
Aby do jutra – bo jutro w Letniej Akademii Jazzu (Klub Wytwórnia Łódź)- Marek Raduli i jego Squad o którym tu kiedyś było ciepło pisane. Wjazd za darmo i ludzi będzie moc – także „łysiny” na sali będą umiarkowane , może nawet uda się je zaczesać.
O rany, że też ja nie chadzam do sklepu nie dla idiotów 🙁
Teraz nie do dostania…
Pani Kierowniczko, drogerie też niezłe. Ze dwadzieścia lat szukałam kwartetu Beethovena „Mit heiliger Dankgesank” opisanego w „Kontrapunkcie” Huxleya i nie znalazłam, przeważnie nikt o nim nie słyszał. Trafiłam go w koszu w Rossmanie. Se leżał. Kosztował jakieś trzy złote, bo kogo interesują takie rzępolenia.
😆
Hyhy… bo się mówi Kwartet a-moll op. 132 😆
…gesang oczywiście, to o pieśń chodzi 🙂
To jest pełny tytuł tej części:
Heiliger Dankgesang eines Genesenen an die Gottheit, in der lydischen Tonart.
Jawohl, ale skubany Huxley nie podał numerka. Poza tym jak tylko gdzieś były jakieś kwartety, to szukałam po częściach…
O, faktycznie, napisało mi się przez k, ale nie wiem dlaczego, bo wiem, że Gesang to pieśń. Literówka, nie mylić z litrówką.
Dear Dorota,
Kilka zdan odnosnie tematu opracowan prgramu Chopin Around. Poczulem sie troche niezrecznie, gdy w tej pracy pominelas moje nazwisko. Kazdy z nas opracowal po 6 Preludiow, po czym wspolnie ulepszalismy je na probach. W rezultacie wybralismy 11. Poza tym , wykonane wczoraj Preludium f moll (18), w calosci, zostalo opracowane i przygotowane przeze mnie.
Pozdrawiam
Jacek Kochan
Nisiu, dzięki. Jakoś do tej pory nie wpadłam na to, żeby w poszukiwaniu pereł klasycznej dyskografii, nurkować w Rosmannowych koszach, ale od dziś zacznę je zauważać.
Ja tam dość dawno nurkowałam, nie wiem, czy się asortyment nie zmienił… Ale życzę powodzenia!
Witaj, Jacku, ogromnie Cię przepraszam, pominięcie Ciebie nie było intencjonalne 🙂 Dzięki za doprecyzowanie, teraz już wszystko jasne. A to Preludium f-moll świetne 😀
informacja pana Jacka Kochana o preludium f-moll, wcale nie swiadczy ze Autor jest taki niezreczny. Uklony dla obojga Panstwa.
dzieki, pzdr
j
Ten kwartet, którego Nisia szukała pół życia, to rzeczywiście jest jakiś trefny. Też nie mam, widziałem tylko w różnych operach omniach, a numerki przed i po – skolko ugodno. Dziwne.
Ach jej, jak motylkowo 😀 Jak można było usiedzieć? Mnie unosiło 😀
A potem bardzo drapieżne Pory. Pękam 😀 A tu jeszcze koncerty 😀
Wodzu, podrzuć adres, spiracę bez skrupułów…
Ludu mój, dywanikowy!!!
Czy ktoś może nagrał dzisiaj Il Giardino Armonico?
Byłabym wdzięczna za kopię.
Proszę!!!
Ludu mój, ludu!
Sam graj, nie oczekuj cudu…
🙁
O… 1979, chyba jakies moje stypendium chopinowskie, o ile dobrze pamietam.
SUKCES: 2 metry szescienne mniej! Biurko odgruzowane, za to na lozku wyleguja sie jakies kable, malpy jedne. Chyba je po prostu zwale po chamsku.
Chwalic za mestwo prosze!
BraNoc
Oj, Tereso, chwalę, chwalę. Mam jedynie wątpliwości co do terminu „męstwo”. Mężnych kobiet jakoś więcej niż mężnych mężczyzn i chyba czas nowe słowo. Chwalę więc za żeństwo 😉
mężczyzna – męski – męstwo
kobieta – kobieca – kobiectwo? 😆
Niech będzie waleczność! 😆
Chwalcie łąki umajone
i mieszkania wyczyszczone,
chwalcie, wyniesione księgi,
wyrzucone serów kręgi.
Co z pawlacza wyjechało,
co do zsypu się dostało,
co na śmietnik won, bo pieskie,
niech z nami chwali Tereskę! 😆
Też chwalę żeństwo 😀 Sama nie mogę się zdobyć 🙁
Dziś dwa koncerty. Pierwszy – wspaniałe przeżycie, do którego wrócę, kiedy będę pisała o Prégardienie, bo wystąpi jeszcze w piątek wieczorem. Drugi – to Paco Peña ze swoją grupą. Cóż, na tym pierwszym koncercie było początkowo niewiele osób (trudno czasem zdążyć z pracy na 17.), na drugim przepełniona sala i po raz pierwszy widziałam polityków (Borusewicz, Wenderlich). Cytat z programu z wypowiedzi dyr. Leszczyńskiego: „Trochę się obawiał, czego byśmy od niego oczekiwali, ale w pierwszej rozmowie telefonicznej wszystko zostało wyjaśnione. Paco Peña zaopiekuje się Chopinem tak, aby nie zrobić mu krzywdy”. Nie zrobił, ale w pierwszej części mieliśmy wątpliwości, bo nijakiego Chopina nie było, tylko po prostu flamenco. Można było się poczuć jak na wieczorze dla turystów. Ale w drugiej części Paco łagodnie wprowadzał motywy chopinowskie. Oczywiście były to utwory z tych najpopularniejszych: walce a-moll i cis-moll, Mazurek D-dur, Nokturn Es-dur i Polonez A-dur. Systemem: zmodyfikowany cytat i powrót do flamenco. Najbardziej mi się podobał Paco, reszta była cepeliowata; z tancerzy lepszy był on niż ona, uczciwie się zresztą napracował. Owacje jak na żadnym innym koncercie, a mnie rozbolała głowa, zwłaszcza z powodu koszmarnego nagłośnienia. Śpiewaczka jeszcze na dodatek miała dość skrzekliwy głos, ja wiem, co to jest cante jondo, ale albo było to już przemanierowane, albo po prostu ta pani już zdarła się. Śpiewak był lepszy.
Nisiu, po co tu skrupuły? Prawo na to zezwala. Adres mam wwpch[at]o2.pl, mp3 192 zupełnie mnie zadowoli, dziękuję. 🙂
Wielki Wodzu, przemawiasz do mnie częściowo w obcym języku. Jak tylko trafię moje dziecko, które zrozumie, co mówisz, docisnę i poproszę o mp3 dla Ciebie.
To pewnie znaczy, że zdziecinniałem. Albo że zacznę się ślinić na widok koleżanek mojego dziecka. 😕 😉
Fakt, dzwięk był ogłuszający, bo nie wiedzieć czemu śpiewacy ten swój specyficzny, głośny śpiew/krzyk wydawali do mikrofonów, a za ich pośrednictwem do wzmacniczy.
Ja widziałam jeszcze coś, czego nie widziała chyba Pani Dorota i Jerzy.
Pod koniec pierwszej części pani tańcząca flamenco, zamaszyście wzbijała suknią kłęby czegoś, co wyglądało na tumany kurzu.
Ja myślałam, że to może talk, czy coś, żeby tancerze się nie ślizgali.
W przerwie nagle wpadł na scenę jakiś człowiek z butelkami Coca-Coli i zaczął polewać nią matę, na której tańczyli tancerze, a póżniej jakimś papierem próbował to zebrać.
W sukurs przyszła mu młoda koleżanka z następnymi butelkami amerykańskiego eliksiru, obficie polewając scenę.
Publiczność pozostała na sali w czasie przerwy, łącznie ze mną, zachodziła w głowę, czy organizatorzy przy pomocy CC próbują usunąć kompromitujący kurz, czy co.
Sytuacja wyjaśniła się, kiedy na scenę wkroczyły godnie panie specjalistki z odpowiednim sprzętem w postaci dużych mopów.
Na widok pań profesjonalistek, widownia zaczęła z entuzjazmem klaskać.
Coca-Cola była podobno potrzebna, żeby mata nie była śliska, a mopy, żeby to fachowo rozprowadzić i zebrać.
Z powodu tych czynności i czasu potrzebnego do wyschnięcia maty przed drugą częścią, przedłużono przerwę.
Sądząc po ognistych tańcach efekt był dobry. 🙂
Oj, tak, te kłęby kurzu było widać i nawet się zastanawialiśmy, czy to deski sceniczne FN takie zakurzone, czy może to kiecka wyjęta z szafy 😆
Ha! Gdy śmigałam sobie na nartach biegowych po podtrójmiejskich lasach, bardzo mnie bawiło coś na kształt pozdrowienia innych biegaczy, czyli uwaga, że „się lepi”, czyniona zawsze z lekko zdegustowanym wyrazem twarzy. A tu, patrzcie państwo, to dobrze, że się lepi 🙂
Szkoda, że wzmacniacze się nie zepsuły. 🙁
I co z tym Il Giardino Armonico?
Eee… chyba nic… 🙁
Dobranoc!
A mnie dzisiaj trafiła niespodziewana przyjemność muzyczna, choć nie symfoniczna, tylko jazzowa… Spotkałam się z jednym panem, pisarzem i muzykiem jednocześnie, w Cafe 22 – to taka kawiarnia na 22 piętrze wieżowca w Szczecinie – zagadaliśmy się sympatycznie, ale w końcu chcieliśmy wychodzić – a tu trójka ludzików się pojawiła, rozłożyli taki sztuczny fortepian, perkusję, pani wzięła puzon – i pięknie grali, pięknie… w starym dobrym stylu… miło i nie za głośno (choć puzon siłę rażenia posiada). Przeczytałam potem w windzie, że zespół nazywa się Swing Lovers. Najwyraźniej są kontynuatorami stylu szczecińskiego zespołu Dixie Lovers, który swego czasu zdobywał jakieś Złote Tarki, a ostatnio chyba poległ z powodu śmierci lidera, świetnego trębacza Tomka Wojtaszka.
Pan pianista tych Loversów nazywa się Stefan Lubkowski i gra w naszym mieście już ze sto lat, a dziewczyna z puzonem i śpiewająca – Anna Nowik. Mój towarzysz, który w życiu prywatnym jest koncertmistrzem Filharmonii Brabanckiej stwierdził, że przez cały czas kiedy ich słuchaliśmy, dziewczyna ani razu nie zagrała nieczysto. I nie zaśpiewała fałszywie. Mała rzecz a cieszy.
Pani Kierowniczka lubi dżezik, nie? Pani Kierowniczka miałaby przyjemny wieczór, gdyby tam z nami siedziała przy kawie. I inne Państwo Melomaństwo też. Czego wszystkim życzę i dobranoc.
Pobutka.
Paco Pena – mistrz flamenco z Cordoby
Wziął raz z Chopina coś dla ozdoby
Lecz średnio udała się akcja cała
Bo mu pieśniarka z zespołu piszczała
I wpierw ją wymienić się zdałoby 🙂
fajnego kastrata znalazłem 🙄
http://4.bp.blogspot.com/_j1SpqGvtAI8/SBfyOdO9Q0I/AAAAAAAAABk/AJjaP7dKUL0/s1600-h/cat-soprana.jpg
Przepiękny artysta!
Chyba coś improwizuje, bo obok stoją nuty wyraźnie fortepianowe, zresztą on w nie nie patrzy, więc śpiewa, co mu w duszy gra 😀
A z tym Paco to mniej więcej tak było, tylko „piszczała” zminiłabym na „skrzeczała” 😉
Heiliger Dankgesang nawet chciałam wczoraj to właśnie wrzucić, ale stwierdziłam, że za ciche 🙁 Szukając znalazłam jakieś straszliwe przeróbki tego na elektronikę z towarzyszeniem jakichś kiczowatych krajobrazów 👿
O, na przykład:
http://www.youtube.com/watch?v=3i6AZLYoRGU&feature=related
Albo:
http://www.youtube.com/watch?v=Z7x8nmhmwHs&feature=related
Beciu w akwarium też przypasuje:
http://www.youtube.com/watch?v=GGz2pxUmeyg&feature=related
Są i takie:
http://www.youtube.com/watch?v=t9SKRyo-mz4&p=81726636D9157F70&playnext=1&index=14
Ludzie som artyści, to się wyżywajom. Mówiom, piszom i grajom jak umiom.
Coś tam może umiom, ale nie zawsze rozumiom… 😀
Niech sobie będzie. Becio, nie Becio, ale akwarium z muzyką relaksacyją jest ponad wszelką wytrzymałość 👿 👿 👿
Czy to coś, jakby białe glisty, unoszące się z dna, to muzyka zmaterializowana ? Dla mnie bomba.
To nie glisty, to bąbelki bul, bul, bul… 😆
Ale to plumkanie z puszki, które udaje Becia, iście glistowate…
To ten człowiek był uprzejmy wyprodukować:
http://pl.wikipedia.org/wiki/William_%C3%98rbit
A może pośmiać się z czegoś takiego ?
http://www.youtube.com/watch?v=MviD1JU2CXA
A tu Barber, wrrr…
http://www.youtube.com/watch?v=7nPAkX1oot0&feature=related
macias1515, świetne! 😆
A to nie gorsze:
http://www.youtube.com/watch?v=pI-PloJWbSk
A Barber – miodzio mózgotrzep 😆
PS Igudesmana i Joo ostatni duży program można było zobaczyć na MEZZO przez co na nich „choruję”.
Ta przeróbka Barbera ma konsystencję meduzy. Brrr… Zdecydowanie wolę takie przeróbki: http://www.youtube.com/watch?v=DUtv776aYKo
a ja znalazłem to: http://www.youtube.com/watch?v=vvlCu1_noTc&feature=related
😀
Kremerata Baltica ma duże poczucie humoru, pamiętam jak na bis podczas koncertu we Wrocławiu (z PA) zrobili zabawę z Eine Kleine Nachtmusik 🙂 czego tam nie było 😀
szkoda, że nikt nie nagrał Il Giardino Armonico 🙁
co do pań sprzątaczek to nie zapomnę jak na „Zmierzchu Bogów” we Wrocławiu pewna pani (w pięknym kolorowym stroju) wbiegła na scenę zaraz po ostatnich akordach I aktu z pięknym wiekowym (wręcz zabytkowym) mopem 🙂
Grupa MoCarta też takie numerasy robi jak w powyższym linku 😉
Wracam z koncertu, dziś tylko jednego, bo Volodos z powodu choroby przesunął swój występ na 31. Jon Nakamatsu, kiedyś zwycięzca konkursu Van Cliburna, najładniej zagrał Sonatę fis-moll Muzia Clementiego – z którego sonatinkami wszystkie fortepianowe dzieci się męczą, ale to była poważna sonata, haydnowata trochę. Później zagrał Papillons Schumanna, ale mało motylkowo i mało romantycznie, na koniec pierwszej części Andante spianato i Wielki Polonez i tu mnie ujął, bo zagrał wstęp do poloneza porządnie i logicznie, a nie na odwał, i w środku grał wyraźnie wszystkie przednutki. W drugiej części też Chopin: Sonata h-moll, na bis Fantazja-Impromptu i transkrypcja pieśni Dedykacja Schumanna. Grał tych romantyków, ale jakoś antyromantycznie, co też było jakąś propozycją, i nawet nieco odświeżającą, choć nie było to powalające.
Na MoCarta byłam raz, z młodymi Anglikami. Reagowali adekwatnie i żywiołowo 😀
Oni są na pewno obryci w literaturze muzycznej znacznie lepiej niż my…
Na pewno lepiej niż ja 🙂 Byli mocno zdziwieni, że takie rzeczy się tutaj wyprawiają 😆
Nie moge, to niczym pobutka (sorry, PAK-u)
Pierwszego dnia szkoły, przed rozpoczęciem lekcji, nauczycielka
przedstawia klasie nowego ucznia:
– To jest Nguyen Dong z Wietnamu. Od dzis będzie waszym kolega.
Lekcja sie zaczyna. Nauczycielka mówi:
– Zobaczymy, ile pamiętacie z historii Polski. Kto wypowiedział
slowa:
„Mieczów ci u nas dostatek”?
W klasie cisza jak makiem zasiał, tylko Nguyen podnosi rękę i mówi:
– Władysław Jagiełło do posłów krzyżackich przed bitwa pod
Grunwaldem,lipiec 1410.
– No i prosze, nie wstyd wam? Nguyen jest Wietnamczykiem, a
historie Polski zna lepiej niz wy.
Czy chcecie udowodnic, ze „Polak przed szkoda i po
szkodzie glupi”. No, jaki poeta to napisal?
Znowu wstaje Nguyen.
– Jan Kochanowski w Piesni o spustoszeniu Podola, 1586.
Nauczycielka z wyrzutem spoglada na uczniów.
W klasie zapada cisza. Nagle slychac czyjs glosny szept:
– Bierz dupe w troki i spierdalaj do swojego gównianego kraju.
– Kto to powiedzial?! – krzyczy nauczycielka, na co Nguyen podnosi
reke i recytuje:
– Józef Pilsudski do generala Michaila Tuchaczewskiego na
przedpolach Warszawy, sierpien 1920.
W klasie robi sie jeszcze ciszej. Slychac tylko, jak ktos mruczy
pod nosem:
– Mozesz mnie pocalowac w dupe.
Nauczycielka, coraz bardziej zdenerwowana:
– Przesadziliscie. Kto tym razem?
Znów wstaje Nguyen.
– Andrzej Lepper do Anety Krawczyk na IV krajowym zjezdzie
Samoobrony, Warszawa, styczen 2004.
Tego jest juz dla nauczycielki za wiele. Biedna kobieta opada na
krzeslo,jeczac:
– Boze, daj mi sile, …
Nguyen, nie czekajac na pytanie:
– Papiez Jan Pawel II na widok pielgrzymki Rodziny Radia Maryja, plac
sw. Piotra w Rzymie, marzec 1994.
Nauczycielka mdleje. Klasa podnosi dziki wrzask. Po chwili drzwi
sie otwieraja i wbiega wkurzony dyrektor:
– Co wy, do diabla, wyprawiacie?! Takiej bandy debili jeszcze w
zyciu nie widzialem!
Na co Nguyen:
– Nicolas Sarkozy do polskiej delegacji, szczyt Unii Europejskiej w
Brukseli, pazdziernik 2008rok
cedeesiedemdobranoc
Pobutka (na pewną ochłodę).
Tereso,
Piękne!!!!!!!! 😆 😆 😆
http://www.tvn24.pl/26086,1668976,0,1,mozna-grac-na-klarnecie-w-domu,wiadomosc.html
dobra wiadomość! 🙂 można ćwiczyć w domu!
ciekaw jestem czy w innych krajach (np. we Francji, Anglii) też są takie problemy z sąsiadami
Dzień dobry jak tydzień temu z pociągu do Warszawy 🙂 Kieruję się na Pregardiena i Staiera w S1. W Poznaniu rano ktoś włączył chłodny nawiew, a tu jeszcze PAK chłodzi pobutką 😉 Schowałam na później, pewnie przyda się w stolicy.
Dobrze, że chłodzi – u nas już upał…
No, to dziś zlocik jak się patrzy! 60jerzy jest, mt7 się wybiera. Czyli skład jak na Szalonych Dniach 🙂
Ta historyjka Tereski o małym Wietnamczyku może być nawet niedaleka od prawdy 😉
A co do tej klarnecistki, znalazłam poprzedni odcinek i najbardziej mnie ubawiło, że rodzice klarnecistki też się procesowali o hałas, ale cudzy:
http://www.tvn24.pl/12690,1607867,0,1,biegly-zmierzy-uciazliwosc-klarnetu,wiadomosc.html
Bardzo się cieszę – i na koncert i na zlocik! 😀
I ja też wieczorkiem będę.
To się może zobaczymy 🙂
też czytałem o ich „problemie” z hałasem, no cóż… 🙂
Zawsze zależy od tego, na jakich sąsiadów się trafi. Kiedy ćwiczyłam na pianinie, jednym to przeszkadzało, drudzy to lubili. Ale trochę jestem w stanie zrozumieć, że może przeszkadzać jak ktoś ćwicząc bardzo chrzani, zwłaszcza jeśli ściany są, hm, akustyczne. Jeśli słuchałabym godzinami tego samego fałszywego pasażu, chyba bym zamordowała 👿
ale ćwiczenie czyni mistrza 😀
a tak serio to raz można zagrać nieczysto pasaż, ale kolejne razy z rzędu, to chyba trzeba być głuchym 🙂
A mało to głuchych ćwiczy? 😛
prawie sami głusi 🙄
Żeby tylko ćwiczyło tę głuchotę, to można by to jeszcze jakoś przeżyć. Ale ile głuchych koncertuje
O, internet się odetkał? 😀
Paradoksalnie – po długim niezwykle milczeniu pierwsze słowa dotyczą głuchoty.
Witam szacowny dywan i pozdrowiam wszystkie jego zakamarki, centra, peryferie, że o frędzelkach nie wspomnę.
Na moje ćwiczenia wokalne też już się raz sąsiedzi skarżyli. 🙁
Ordnungsamtem straszyli! Już się nie zastanawiałem, czy im nie zaserwować w odwecie słynnej arii „Ratujcie mnie! Biją mnie Niemcy!”. 👿
😆
Tę mordkę robię ja, jeden z frędzelków, który też się szalenie cieszy z Jerzowego odetkania. 🙂
Wtacajac do ad remu klarnecistki – w jednej z rezydencji paryskich przy wejsciu stalo czarnonabialym jak byk: Chiens et musiciens interdits
😯
Po dogłębnym zastanowieniu – to zrównanie statusu nawet mi się podoba. 😀
No bo jak się jest i chien, i musicien… 😉
… i Chopin http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,8245520,Ksieza_bronia_Maryi_przed_artystami.html
Jednak jest gorzej niz myslalam.
Ależ skąd, Tereso. Jest lepiej. Niech to wyłazi, schowane jest groźniejsze.
Oj, tak, też myślałam, żeby to wrzucić.
Wszechobecne opary absurdu… 👿
Idziemy dzisiaj do katedry 🙂 http://www.akademiagitary.pl/static/130
O, moi znajomi z Poznania to organizują. Łukasz Kuropaczewski jest świetny (miał nominację do naszego Paszportu), orkiestra AUKSO takoż. Miłych wrażeń, haneczko 😀
Cała jestem w emocjach 😀
Kurczę, obejrzałem sobie pilnie wszystkie wrażliwe miejsca 😳 i nigdzie mozaiki nie znalazłem, ani Maryi. To od czego one mi się takie wrażliwe zrobiły? 😯
haneczko – lepiej, bo wylazlo spod dywanu, a gorzej, bo leczenie dlugotrwale i baaaardzo kosztowne
Bobiku, przykro mi, ale wrażliwe miejsca wymagają odpowiedniego oglądu. Może wypnij się w jedynie słusznym kierunku 😳 ?
Bobiku, sam nie stwierdzisz, które jest wrażliwe. Do tego trzeba ekspertów.
Znaczy, Antek miałby mi wrażliwe miejsca naciskać? 👿
To ja chyba podziękuję. 🙄
Zajrzałam, czy jest już o Panach Prégardienie i Staierze.
Ponieważ ja jestem laikiem, to powiem tylko, że z ogromną przyjemnością zarówno słuchałam, jak i oglądałam obu Panów.
To powiedziawszy, ucieszę się jeszcze ze spotkania Beatki i Jerzego, o Kierownictwie nie zapominając.
Na nich też przyjemnie popatrzyć. 😀
Ze słuchaniem gorzej, bo rozmawiają z innego poziomu muzycznego.
Właśnie wrzuciłam wpis 🙂
Dobranoc!
http://wyborcza.pl/1,75248,8249588,Ideal_siegnal_hali_targowej.html
W GW znalazłem taki oto artykuł związany z tematem – ‚wokół Chopina’
Pozdrawiam Panią Dorotę i Miłych Współczytających spod parasola znad Sekwany!