Kolejny sprawdzian
Koncerty z orkiestrą. Kolejny kłopot dla naszych delikwentów. Co to oznacza? Po pierwsze: forma duża, trzyczęściowa, trzeba utrzymać napięcie, dobrze skontrastować i wszystko konsekwentnie zbudować. Po drugie: już nie jest się samemu na estradzie, znajduje się na niej jeszcze kilkadziesiąt ludzi i pan machający kijkiem. I czy pomagają, czy przeszkadzają, trzeba grać! Nie ma rady. Trzeba się porozumieć i próbować, by dzieło było kreowane wspólnie.
Jeśli o ten ostatni warunek chodzi, spełnił go dziś chyba jedynie Daniil Trifonov, który – jak zauważyliście – coś w przerwie powiedział dyrygentowi i okazał się w pewnym (niewielkim, ale zawsze) stopniu skuteczny. Orkiestra bowiem jest niestety z tych przeszkadzających, obciąga tempo, gra topornie, a nawet fałszywie (niedostrojone dęte). No i co tu zrobić? Dlatego duży szacun dla młodego Rosjanina, zwłaszcza, że przed dzisiejszą próbą nie grał nigdy tego koncertu z orkiestrą.
Jego krajan, Kultyshev, był bardziej uległy. Nie zrobiło to jednak dobrze całości. Fortepian co prawda brzmiał ładnie – pianista potrafi uzyskać piękne, okrągłe brzmienie – ale wszystko było za sztywne; elegancja Kultysheva zderzała się z topornością orkiestry. Efekt nie był zadowalający. Obaj chłopcy zresztą byli wyraźnie zdenerwowani: Trifonov nawet z lekka położył to i owo w I części, ale II i III zagrał prześlicznie, z właściwym sobie młodzieńczym wdziękiem, lekkością i humorem.
Paweł Wakarecy, trzeba powiedzieć, dał w porównaniu z poprzednimi etapami całkiem przyzwoity występ. Ale, mówiąc szczerze, zmęczył mnie dziwnym jakimś poszukiwaniem oryginalności za wszelką cenę: a tu zrobię akcent, a tu zwolnię czy przyspieszę, choć to z tekstu muzycznego niekoniecznie wynika – bo tak będzie inaczej. I przy tym było to jakieś zimne, wykalkulowane. Takie przynajmniej były moje odczucia. (Orkiestra brzmiała chyba jeszcze gorzej niż w Koncercie e-moll). Dramatem i wielkim zawodem niestety był występ Evgenija Bozhanova. Wyraźnie nie douczył się koncertu (miejscami tak haftował, zwłaszcza w lewej ręce, że szczęka opadała), co oczywiście wprawiło go w dodatkowe zdenerwowanie, które trudno było mu tym razem pokryć charakterystycznym dla siebie zestawem gestów. I on zaprezentował tę samą manierę, co Wakarecy – używania jakichś dziwnych, niespodziewanych akcentów czy nietypowej, nieprzewidzianej w nutach dynamiki (i zmęczył mnie chyba jeszcze bardziej niż jego polski kolega). Pamiętam na poprzednich konkursach taką manię wśród uczestników, że każdy musiał koniecznie znaleźć u Chopina jakieś schowane linie melodyczne (a to akurat jest u niego łatwe, bo wiele tam polifonii; właściwie pozornej polifonii, ale w każdym razie wielogłosowości) i praktycznie za każdym razem słuchając tego samego utworu słyszało się inny. Teraz jest moda na akcenty i na zmienianie forte w piano i odwrotnie, i nagłe jakieś pomysły artykulacyjne, zagranie np. jakiegoś biegnika staccato, żeby było inaczej. A gdzie – że wyrażę się jak znane nam wszystkim kółko spirytystyczne – jest duch Chopina? Nawiał, bo go uszy rozbolały.
Tak, muzyka Chopina jest trudna. Koncerty – też.
Komentarze
no i od razy mamy jasność w temacie Marioli…
ja tylko dodam, bo już narazajac sie na lincz, powiedzialam, ze mnie Bozanow rozsmieszyl… smieszyl tez orkiestre, ale czuł, że dał plamę, bo po koncercie dziennikarze nacierali, tvp kultura z kamerą, a ten… zamknął drzwi przed nosem. Dopiero później wyszedł na chwilę i kryjąc nieudolnie zdenerwowanie mówił głupoty. Ale Trifonow brzmiał cudnie – jakoś magnetycznie.
Oczywiście jutro to dopiero będzie działo…
Jak to gdzie jest Duch Chopina? W naszej operze. 😆
Pani Doroto, Trifonow był straszliwie zdenerwowany. Długo czekał w antyszambrach. A gdy go na dobre wywołano, wbiegł po schodach i musiał się cofnąć, bo pan dyrygent się zagadał. Bardzo mu współczułam. Toż to dopiero 19 lat, wszystko na wierzchu, a trzeba chwycić w ryzy.
Oni wszyscy byli strasznie zdenerwowani 🙁
Z wyjątkiem dyrektora Wita, który udawał dobrego wujaszka, ale tylko pozornie…
Wit Stworz..? (jak mnie Panie stworzyleś, to…?)
Sadystyczne to w sumie jest.Chopin by nie wytrzymał i kazał Fontanie odwołać..
zresztą w TVP było widać, że to solista czekał na Wita Stwosza (siedział do oporu w kanciapie) niż Wit Stwosz na solistę
Ja nie widziałam, co tam się działo za kulisami, widziałam tylko, że Daniil wszedł i zaraz się cofnął…
Trifonov faktycznie bardzo mnie poruszył – dusza rosyjska, nie ma co!
Wakarecy cały czas mnie nie przekonuje…pnie się do góry, ale prawdziwego przeżycia, takiego dogłębnego tej muzyki, ja nie wyczuwam; nie zachwyca, nie porywa.
Bożanow – można zamknąć oczy i nie patrzeć na miny. Ale mnie np. to nie przeszkadza, widać, że mu zależy i że się wczuwa, nie jest mu obojętne, co i jak gra. A jeśli nie jest doskonały? Cóź, to nie robot…
Ale za to jutro się szykuje niezwykle emocjonujący wieczór!
Wszystkim niezapomnianych wrażeń! 🙂
Dobranoc mówię na dzień dobry!
Oby nam się w nocy nie przyśniło,że jutro gramy…Chyba popracuję do rana.
Choziainow, Trifonow, Wunder i żaden z nich nie jest nudny, za to niektórzy krytycy…
To coś Wam jeszcze śmiesznego aproposchopkowego wrzucę:
http://www.azylfryderyk.org/
Jutro o 11. jest jakaś nieoficjalna inauguracja, jak mi się będzie chciało, to zajrzę 😆
Dobranoc!
Wit pewnie uważa siebie za właściwego solistę…
Azylantom dewizowym oferuje się nieco więcej – na przykład szacunek dla cierpienia bez powodu. Ale to sumie ma sens. Azylanci krajowi z pewnością mają liczne powody 🙄
Jeszcze przed zaśnięciem, bo tak mi łazi cały czas po głowie. Khozyainov nie może być inaczej po polskiemu najbliżej oryginalnemu brzmieniu, jak tylko ChAziajnow (z miękkim wygłosem „zi’, jezeli tylko etymologię ma gospodarską. ‚O’ nieakcentowane wymawia się w ros. bliżej ‚a’. Choziainow odpada, bo wtedy wymowa polska brzmi Chozia Inow. Tera to już idę w kimono.
Niestety taki mam rozkład dnia, że muszę jakoś zmieścić powrót do domu z pracy „pomiędzy”. Powrót trwa godzinę (a ostatnio strajki, więc i dłużej) i a przerwa pół, więc z kogoś muszę zrezygnować. Dziś padło na naszego współplemieńca. Nie żebym mu źle życzyła z braku patriotyzmu, ale jego postać jakoś średnio mnie grzeje (ni ziębi). Okazuje się, że zagrał nie najgorzej, więc gratulacje.
Rosjan słuchałam jeszcze w pracy, na słuchawkach, i słuchało się ich przyjemnie (mimo męczącej orkiestry). Trifonow rzeczywiście ślicznie grał miejscami. On to dla mnie jest taki czarodziej klawiatury. Ciekawe w którym miejscu klasyfikacji będzie (jest w w mojej ulubionej trójce, razem z Gospodarzem i Geniuszem).
Po powrocie do domu od razu włączyłam kompa, a Bozhanov kończył pierwszą część. I kurcze…coś nie grało. Myślałam sobie- może zmęczenie (moje), może słabe głośniki,no ale kurcze- zero przyjemnych, ba, jakichkolwiek,wrażeń. Zdziwiło mnie to, bo myślałam, że właśnie on pokaże coś ciekawego, będzie to dziwne, ale chociaż „olśniewające”. A kupy się jakoś- brzydko mówiąc- nie trzymało.
Więc ciekawie, ciekawie się ten finał rozwija!
Pozdrawiam 🙂
No, niestety, okazuje sie, ze koncerty sa tez chwila prawdy. Pomijam juz fakt, ze sa niedopracowane, bo oczywiscie nikt sie nie spodziewa, ze dobrnie do finalu, ale poza tym mamy do czynienia z forma, ktora bedac solistyczna, solistyczna tak do konca nie jest. Bo jednak tych 80 osob (czytaj – przyciezkawa machineria, zwlaszcza w wydaniu FN pod dyrekcja) nie pojdzie za mysla, jezeli nie jest ona jasno przygotowana.
Tak wiec mialismy dzisiaj cztery koncerty czterych roznych kompozytorow.
Pierwszy Kultyszewa – wlasciwie standard odegrany pod linijke, w tempach ostroznych, widac i slychac, ze Chopina nie gra na co dzien. Siadaj, piatka. Kompozytor: Chopin z dodatkiem Czernego, w epoce sie miesci.
Drugi Trifonova. Najciekawszy, bo ten pianista nie pozwala czlowiekowi usnac. Chopin z dodatkiem Skriabina, ewentualnie Debussy’ego i wlasnej improwizacji emocjonalnej, co nie bardzo miescilo sie w chopinowskim rygorze. Ale mnie to ne vadi, uwazam Trifonova za jedna z fascynujacych postaci muzycznych, bo gra Z SENSEM! U niego kazda fraza ma sens podany z taka klarownoscia, ze nie sposob nie sluchac. Poza tym jakaz perlista artykulacja i jakiez pieknie swietliste brzmienie fortepianu! Pal szesc treme. U mnie na nagrode!
PWakarecy – az sie boje. Uwazam, ze zadanie przeroslo go zupelnie, bo silenie sie na szarpana ekspresje przy niedocisnietym dzwieku i przelatywanych firankach pelnych niedogran i dziwnostek w lewej swiadczy przede wszystkim o braku warsztatu. Milkne, zeby gromy sie nie posypaly. Ale nietrafione oktawy w finale sa po prostu kompromitacja. Bo w muzyce sa takie miejsca, w ktorych moze cos sie zachachmecic, ale w niektorych NIE WOLNO! Koncert Chopina s uklonem w strone Cesara Francka.
Nasza kochana gwiazdeczka, czyli Boshanov, ktorego zreszta lubie i wcale nie uwazam za glupa. Chopin z dodatkiem Liszta, z posmakiem Scotta Joplina i echami V Koncertu Beethovena (on zreszta w Beethovenie bardzo mnie przekonuje). No, coz, bylo sie nauczyc, nie mialoby sie wpadek. Pewnie tez pierwszy raz, wiec na raz, basy do dechy, niech trzymaja, i na sluch. Pare razy serce mi zamarlo, nawet w drugiej czesci. Przepasc byla tuz tuz, reke cofnal w ostatniej chwili. Malo brakowalo, mielibysmy fraze siedemnastotaktowa, hihi. Osobiscie zaluje, ale podejrzewam, ze on po prostu czuje sie skrepowany orkiestra, ktora nie pozwala mu na fikolki
Tak wiec dzisiaj dzien w zasadzie dla mnie irytujacy. Podobno sledzenie z nutami pozwala latwiej przetrwac 😉
No bo Bozhanov mnie wymeczyl. Po prostu wymeczyl, juz w pierwszej czesci. A potem mialam pietra.
No to wszystkim, cała w nerwach, do dzisiaj 🙂
I czemu tak się denerwuję 😯 Przecież to nie ja będę grała 😯
Zgadzam się z tym że Trifonov wypadł najlepiej. Będę jednak bronił Bozhanova. To co nasza orkiestra wyprawiała z Witem to by świętego wyprowadziło z równowagi. Zwłaszcza 3cz kiedy Wit w ogóle nie słuchał artysty i tego że Bozhanov nie przebija sie, normalnie dyrygent uciszyłby panow muzyków, Wit jednak się zapomniał i dalej grali na całego. Bozhanov moim zdaniem zagrał bardzo dobrze dwie pierwsze czesci, w trzeciej jednak zirytował się tym że Wit na niego nie reaguje i to było słychać. Khozyainov tez gra na tym fortepianie yamahy, cienko to widzę z Witem i orkiestrą w takiej formie.
Pewnie grzeszę naiwnością, ale AW mógł mieć dobre intencje. Wyszedł może z założenia, że niedostatki pianisty mniej słychać, gdy walec wyrówna i postanowił solistom pomóc dając komendę „cała naprzód”.
Ja właśnie miałem wrażenie, że podczas gry Bożanowa AW próbuje i kombinuje jak może, żeby ta muzyka choć trochę przypominała Chopina 😉 A Eugeniusz (geniusz?) mu tego nie ułatwiał, oj nie!
Pani Tereso:
Wakarecy po III etapie przyduszony przez dziennikarkę powiedział o sobie rzecz istotną i tłumaczącą wszystko: ja nie jestem pianistą tylko studentem pianistyki. Można by teraz jego słowa podzielić na czworo jak włos – tylko po co. Może tylko dodam, że istotny był również ton jego wypowiedzi, z którego wynikało, że sam fakt znalezienia się w III etapie jest dla niego nieco zdumiewający. Zostawmy Wakarecego – tego skądinąd sympatycznego studenta pianistyki – w spokoju.
Wracając z Berlina słuchałem transmisji. W kwestii Bozhanowa dam wyraz tylko jednemu zdumieniu: facet jechał na konkurs „by wygrać” (w najszerszym i wielorakim rozumieniu tego słowa). Czyli jako oczywistość musiał traktować zagranie koncertu w finale. Stąd nie trafiają do mnie argumenty, że nie doćwiczył. Jego występ powinien stać się natomiast dlań lekcją pokory. Iprzy okazji załatwił sprawę dyskusji i przyszłych urazów – dlaczego Bułgar nie wygrał konkursu. Bo niezależnie od tego jak zagra pozostała szóstka nie ulega wątpliwości, że po takim koncercie coś się zaprzepaściło…
Natomiast od wczoraj nurtuje mnie pytanie, czy Uchida przeszłaby do finału KCh… AD 2010?
Nie wiem. Wyobraźni mi nie staje. Zagrała w Filharmonii Berlińskiej (sala kameralna) program prawie tożsamy z tym, którym inaugurowała Konkurs 1 października. Prawie, gdyż tym razem na rozpoczęcie była sonata e-moll op. 90 LvB. Ta dosyć wredna – szalenie lapidarną, dwuczęściowa sonata, na którą – by zaistniała – trzeba znaleźć swój własny klucz. Klucz – nie wytrych, a tym w moim odczuciu posłużyła się Uchida. Wytrychem totalnego kontrastu, krzyku na przemian z szeptem. Dopiero – ale pewnie dlatego, że już tekst żadną miarą na to nie pozwalał – uspokojenie przyszło pod koniec drugiej części. Po której było 18 świetnie zagranych miniatur składających się na „Tańce Związku Dawida” R. Schumanna. Ludzkość na sali strasznie piszczała z zachwytu – ale należało się. Po przerwie zaś już tylko Chopin – nokturn cis-moll i sonata h-moll. Interesujące do momentu, gdy w finałowym Presto non tanto – Agitato agitato potraktowała niemal jak furioso, podczas gdy już wcześniejsze presto było agitato. A wszystko kosztem czystości (technicznej), czytelności i cóż – smaku. Taki trochę cyrk pod publikę. Ta wszakoż kupiła to z zachwytem. Wszystko to jako żywo skojarzyło mi się z przesłuchaniami III etapu – gdzie co i rusz młodych kusiło, by szybko, głośno, by dowalić potęgą brzmienia. Kurczę blade, Mitsuko wbiega na salę jak ta Zośka do ogródka – młoda widać duchem. Ale żeby aż tak bardzo – to nie wiedziałem.
Były dwa śmieszne momenty. Pierwszy, gdy widownia po przygaszeniu świateł na czekając na opóźniające się wejście Uchidy zaczęła kaszleć i chrząkać – zrazu pojedyncze „głosy”. Ale po chwili, gdy otworzyły sie drzwi, z których wybiegła Uchida, ząmiast braw powitał ją gromki zbiorowy kaszel. Natomiast drugi moment miał miejsce podczas bisu, gdy grała Adagio z Sonaty księżycowej – skądinąd pięknie. Gdy je kończyła, coraz bardziej ściszając i zwalniając – ktoś spadł z krzesła. Wolę przyjąć wersję roboczą, że uśpiła klienta – zwłaszcza, że lekarza nie wzywano.
U Duschmanna siedziałem całe południe słuchając płyt z rejestracją 5 koncertów między 19 a 30 października 1960 roku. Pięć recitali zdumiewających. Oszałamiających. Odbierających mowę.
Richter był z nich podobno niezadowolony…
A na Horowitzu tak lekko bym nie wieszał psów (Bobiku wybacz) – on całe życie rozgryzał Chopina. Rozgryzał i uczył się. Cóż, Chopin to niekończąca się lekcja.
Pobutka.
Cieszę się, że moje wczorajsze odczucia tak są zbliżone do opinii profesjonałów. Nie wiedząc, iż mówię prozą, podoba mi się, co należy. Ale tym razem nawet taki dyletant jak jak ja widział, co orkiestra wyrabia albo czego nie wyrabia, choć powinna. Z czego to wynika? Przecież finał konkursu jest śledzony przez większość ludzi „z branży”. Pal 6 publiczność, można ją mieć, gdzie się chce, ale tak się obnażyc przed światem muzycznym? 🙁
Komentatorzy Kultury podkreślali, że w wielu konkursach muzycznych finansowanych przez prywatnych sponsorów solistom towarzyszy zbieranina muzyków a nie grająca ze sobą na co dzień orkiestra symfoniczna z prawdziwego zdarzenia. Tutaj soliści mają przywilej grania ze świetną orkiestrą pod świetnym dyrygentem. Przypomina mi to trochę lata 60-te, gdy opowiadano nam, o ile wyprzedzamy różne państwa na świecie. Może lepiej byłoby zaprosić następnym razem „zbieraninę” muzyków dobrych i chętnych. I dyrygenta, który nie przyćmiewał by finalistów nazwiskiem, tylko starał się wyczuć ich intencje, które i tak przecież musieli wyrazić słownie. I żeby nie musieli tego powtarzać w przerwie między częściami.
Dziędobry,
Trudno mi rzec, że się zgadzam z Sz.P.Kierowniczką i wieloma Blogowiczami, bo mi wiedzy, doświadczenia i wrażliwości nie starcza, ale mam choć takie same lub bardzo podobne odczucia. Kultyszew nie ma dla mnie ciosu, a w tym koncercie w kilku miejscach się, moim niewiele znaczącym zdaniem, nada. Narażę się pewnie, ale pięknie forte w kilku miejscach I części wygrał Rafał Blechacz na poprzednim konkursie. Drugą sprawą jest duża rytmiczność tego koncertu – i tu trafił w mój gust Trifonow. Uważam, że koncert e-moll dobrze brzmi grany niemal pod metronom. Po raz kolejny chylę czoła przed umiejętnością, którą posiedli Rosjanie na tym konkursie, tzn. graniem niezwykle równo (w sensie tempa), co stoi w jawnej sprzeczności z młodzieńczą zapalczywością. Wrogiem młodości jest wszak metronom WIELKIM. A przecież Trifonov i Chazjainow mają razem wzięci 37 lat… Toż to serduszka i głowy takie gorące… Ale w karb przez pedagogów umiejętnie wzięte. Szapoba.
Paweł Wakarecy jakoś czarował, czarował, ale nie zaczarował. Bozhanow to był jakiś kabaret. Prof Kozubek w TPV Kultura wspomniała o potrzebie godności i prostoty – a tego w wykonaniu tego młodzieńca o- i sub-iektywnie nie ma. Najpierw jest, tak mi się widzi, On, potem dopiero dzieło, podczas gdy Rosjanie odrobili lekcję pokory: u nich najważniejsze jest dzieło, uwagi kompozytora, a na końcu ich indywidualne podejście i umiejętności. Jeśli dostanie B nagrodę, to ja się do Jury nie odzywam 😛
Pozdrawiam Państwa ciepło czekając dziś cały dzień z zaciśniętymi w kciuki łapkami na one-and-only Chazjainowa….
Dzień dobry.
No i kto jest na dzisiejszej płytowej kronice? Koziak i Dumont.
Ja widzę tylko jeden racjonalny powód omijania naszych faworytów: że to oni dostaną nagrody – no, a wtedy się na nich zarobi 😈
Bo nie jestem w stanie uwierzyć, że III etap Trifonova i Khozyainova na osobne płyty nie zasłużył
@ 60jerzy – ja już od dawna (tj. od zeszłej jesieni 😉 ) twierdzę, że Uchida ma z Beethovenem jakieś kłopoty 🙁
60jerzy, dzieki za napisanie o wywiadzie. To wiele wyjasnia i powierdza tylko moja (i nie tylko) opinie, ze Wakarecemu zrobiono krzywde. Po prostu krzywde.
A teraz biegne przyjaznic sie z przyjaciolka z lat szkolnych, ktora odnalazla sie przez Facebook 🙂
Krzywdę chyba robi pedagog chyba zasiadająca w jury. Założyła chyba dojście do finału i jej student skoncentrował się na przygotowaniu koncertu, bo pomimo wszystkich tu zamieszczanych uwag krytycznych, koncert wypadł najlepiej. Ale jego wczorajsze zachowanie nie wskazwało na wodę sodową. Prawdziwą i trwałą krzywdę może przynieść dopiero ewentualna nagroda.
a propos wywiadów, wczoraj reporter TVP.K (w każdym razie tego, co widać w necie) w ostatnim pytaniu do Trifonova:
– Jaki wybrałbyś zawód, gdybyś nie nie został pianistą?
– ….. Ale w ogóle bym nie grał???????
Urocze to było niezwykle 😀
Ale decydująca odpowiedź brzmiała: chyba zostałbym krytykiem muzycznym. Dodał potem coś o piłce nożnej, ale tak był tym pytaniem zdumiony… Dla nas urocze, ale postawcie sie na miejscu pianisty 🙁
Jejku, znowu późno dołączam do dyskusji.
Waka jednak nie wytrzymał i poszedł w imaż skromnego sługi sztuk pięknych. I co? Państwo redaktorstwo natychmiast zaczęło roztrząsać, czy tak śmak, owak i co poeta miał na myśli, na przemian z analizą miny p. prof. P-Z, wyrażającej dobitnie „Ego sum petrus”.
Pani prof. Kozubek użyła słowa „prostota” chyba z 87 razy w trakcie konkursu. Wiemy, przyjęliśmy do wiadomości, dziękujemy (już Pani).
Jeśli Bożanow dostanie nagrodę po wczorajszym występie… chyba że szóstą.
Trifonow już powiedziałem – wybitnie się wybił, a tym razem Fazioli wyszedł mu na dobre.
Ktoś powiedział, żeby SV akompaniowała solistom. Nie ujdzie. FN jest gospodarzem i akompaniują solistom od 1927 roku. Tej tradycji się nie zmieni.
Maestro W. zachowywał się na podium jak wujaszek prowadzący małe dzieci za rękę, protekcjonalnie do bólu.
Przecież, do kurtyzany biedy, to jest ICH występ, a nie orkiestry. Dyrygent i orkiestra powinni maksymalnie nagiąć się do solisty, a nie na odwrót! Eh.
Kiksy dęciaków to jest pikuś i nie powinien wpływać na całokształt zwłaszcza, że te ciche wejścia rogów w koncercie są wredne i ciężko je trafić precyzyjnie. To przecież wszyscy wiemy. U Karłowicza też jest kilka takich 😛
Tyle na razie. Do pracy by się szło (przynajmniej na chwilę).
Jezu, jak ja nie cierpię tego puszącego się Stwosza (Stworza, Stwora).
Zapatrzony w sobie i w siebie ; patrzcie na mnie tylko, ja tu jestem Pan na włościach i patrzcie wszyscy jak pięknie ruszam łapkami (światła na łapki) i kijkiem…
Kto tu jest dla kogo ???
—
Wczoraj w T.W. (chodzi mi o teatr wielki) oczy mi zwilgotniały podczas Requiem W.A.M. – to wielkość tego utworu z jednej strony, wspaniała interpretacja (Filipie – chyba do końca pozostaniesz moim idolem, choć nie ruszasz tak ładnie łapkami jak ten wyżej – po wszystkich Bachach, Brahmsach [Geistlische Lieder] i Schumannach) OdCE i CVG, i te szczególne okoliczności – jeden geniusz, który poprosił, by mu wykonano dzieło drugiego geniusza…
W Paris, z którego już znowu wróciłem, w Madeleine będzie 30tego oczywiście koncert z Requiem oraz tzw. Odą żałobną (2 preludia + marsz z sonaty) wykonywaną na organach ; 161 lat temu grał Lefebure-Wely a śpiewała Paulina Viardot…
Też do pracy by się szło. Jeszcze tylko co do instrumentów: wczorajsze zestawienie yamahy z orkiestrą było po prostu osłabiające. Jakby ktoś postawił jakąś clavinovę. Jeśli nawet Bozhanovowi solo ta yamaha brzmiała, to w zestawieniu z brzmieniem wielkiej, och, jakiej wielkiej i ciężkiej orkiestry pokazała całą swoją mizerność 🙁
Niestety, z tym samym problemem będą się jeszcze mordować (wymieniam chronologicznie) Khozyainov, Avdeeva i Tysman 🙁
Chybiłtrafił:
I Khoziainow
II Trifonow
IV Wakarecy
VI Bozanow
III Avdeeva.
A mówiłem, że Steinwaye are the bestest.
Yamaha to jest dobry fortepian dla Davida Lanza albo Michaela Jonesa.
Gostku,
„Do kurtyzany biedy” ko-włączam do swego zasobu, dziękuję najserdeczniej. :)) I za uwagi najpierwej również.
Bardzo mi miło 😆 To jedno z moich bardziej udanych 😉
Dzień dobry, jestem tu nowa, do teraz tylko czytałam i cieszyłam się :))
Ale Gostek „kuryzany biedą „mnie ośmielił (przypomniał mi się od razu dowcip o rokokowewj kokocie :).
Denerwuję się i czekam na Khozainova dzisiaj.
Od samego początku jest moim absolutnym faworytem, i nawet irytuje mnie porównywanie go z innymi pianistami -a to już zakrawa na lekką obsesję:) Dobrze, że nie mam już osiemnastu lat, bo gdybym miała, to rzuciłabym wszystko i pojechała za nim wszędzie i była chociaż czwartą nogą w fortepianie (tylko jaki to miałoby wpływ na akustyke??)
A tak poważnie, to czekam na niego z bólem serca, bo miałam po jego Sonacie, ale tez po Fantazji i Balladzie i… podobne odczucia jak Pani Teresa…
Ale e -moll jest o czym innym:)
I oby orkiestra za bardzo mu nie „pomagała”.
Bożanow mógł zebrać mnóstwo punktów poprzednio. Starałem się przeniknąć regulamin jury, ale wychodzi mi, że w każdym etapie można uzyskać tyle samo punktów pomiędzy 75 a 100 bez żadnych mnożników dla kolejnych etapów. Trochę mnie to dziwi. Teoretycznie jury otrzymuje listę punktową bez nazwisk i przyznaje nagrody. W to, że nie wiedzą, kto jest kto, nie uwierzę, za długo już żyję i mam do czynienia z różnymi „anonimowymi” ocenami. I tylko to, że wiedzą, o kogo chodzi, daje nadzieję na rozsądny werdykt i Bieżanow, do wczoraj jeden z moich faworytów, nie dostanie nagrody w pierwszej czwórce. Ale mam nadzieję, że i Wakarecego w tym gronie nie będzie. Nawet przyznanie VI nagrody Wakarecemu byłoby krzywdą. Przypomnę „finalizowanie” na siłę pani Tarnawskiej w swoim czasie i krzywdę, jaką to jej zrobiło bez żadnej jej winy przecież. Ale to nie jury było wtedy w prasie atakowane tylko fatalna gra finalistki. Prasa się z nią rozprawiła jeszcze przed finałem, więc jak miała grać dziewczyna, która zewsząt słyszy, że jest kompletnym beztalenciem.
A to wszystko dlatego, że niektórzy pedagodzy starają się o własną chwałę kosztem podopiecznych patrząc przy tym strasznie krótkowzrocznie.
Stanisławie:
> ale wychodzi mi, że w każdym etapie można uzyskać tyle samo punktów pomiędzy 75 a 100 bez żadnych mnożników dla kolejnych etapów
Tak, tylko teoretyzując, mogłoby się okazać, że wygrywa pianista/pianistka, która zrezygnowała z udziały w konkursie, powiedzmy, przed trzecim etapem?
Ciekaw też jestem, jak zagra Japończyk. Wróżby tu czytam katastroficzne, ale niech szanowne towarzystwo przypomni sobie, co tutaj pisano o Fiazoli wcześniej, a co po koncercie Trifonowa. Podejrzewam, że przynajmniej część sobie poradzi. Może nie unikną pozamuzycznego stękania Japończyka, ale wierzę, że ładny dźwięk i moc potrafią wykrzesać. Co nie zmienia faktu, że ten instrument kiepsko się tutaj spisuje.
Osoba najlepiej dotąd radząca sobie z Yamahą to Helene Tysman. Ona, w przeciwieństwie do Bożanowa, nie przegina, więc a nuż coś z tego będzie. Chciałbym, bo się do niej przekonałem, pomimo pierwszego złego wrażenia z preludiów w II etapie, które akurat widziałem na żywo.
To jest niemożliwe. Jeżeli sama zrezygnuje, może uzyskać za drugi etap średnią 100 punktów. Znaczy, że powaliła wszystkich jurorów na ziemię i w rezultacie jej odbiło i zrezygnowała. Jeśli w I miała też średnią 100 punktów, razem ma 200. A najsłabszy finalista, który otrzymał po 75 punktów za etap (każdy z jurorów da po 0 punktów, ale jednocześnie wpisze „tak” przy nazwisku i nie będzie odpowiedniej liczby lepszych) będzie miał po finale 300 punktów, czyli tyle, ile mógł mieć maksymalnie ktoś, kto otrzymał po 100 punktów za każdy z 3 etapów i po III zrezygnował. Po III mógł zrezygnować, bo powalając trzykrotnie jury na ziemię ma już gotową karierę, więc po co ryzykować koncertem, do którego nie jest przygotowany. Ale laureatem nie będzie, bo nie będzie lepszy od nikogo z finalistów. Arytmetycznie możliwe jest zajęcie ex equo dziesiątego miejsca, jeśli najsłabszy finalista będzie cały czas przechodził z 0 punktów za grę i 75 za „tak”, a w finale uzyska minimum czyli 75 punktów.
Ale i tak nagrody sa przydzielane tylko tym, którzy zagrali w finale.
a propos SV (Gostek Przelotem); też jakoś obniża systematycznie loty (jeśli nie ma przypulpicie MM) …
W niedzielę 17tego w S1 towarzystwo wzajemnej adoracji czyli w większości rodziny. Bo koncert podwójny Brahmsa wykonywały dwie członkinie zespołu. Szczerze ? KIEPSKO a nawet BARDZO KIEPSKO !!!
Na szczęście udało mi się zdrzemnąć.
Ale za to jakie oklaski.
Tchichinadze dyryguje ładnie i efektownie ; z instrumentalistów największe brawa dla pierwszych : wiolonczeli, altówki i klarnetu (w V s. Tchaikowskiego 🙂
Może nie stanie się krzywda. Kilkoro, którzy dostali dalsze nagrody poradziło sobie nieźle w życiu. Obiektywnie, bez podtekstów.
Pobłocka, Olejniczak, Paleczny…
Oczywiście skrót myślowy jest mało zrozumiały. Nie można dać 0 punktów, jeżeli się wpisuje „tak”. Minimum to 75 punktów. Nazwałem, że to 0 za gre i 75 za „tak”.
Ależ na tym problem polega, że mniej groźne jest skrzywdzenie przez nioedocenienie niż nagroda na wyrost.
A dlaczego Szanowni {anstwo tak sie zastanawiaja czy wychodzac na scene ktos sie zdenerwowowal czy nie? Dal mnie to normalka, trema ( mala ) dopinguje. Chyba kazdy na ich miejscu bylby troche zdenerwowany.
Trifonow byl najlepszy dla mnie. Zdenerwowanie nie wplynelo na moj odbior jego pianistyki. Widac bylo ze Kultyszew, troche sie bal ale pozniej juz sie wtopil w granie.
Panne Julianne sobie opuszczam dzis, nie jestem w stanie sluchac az takich ciezkich dzwiekow, w II etapie myslalam ze fortepian rozwali. Moze tak ma byc?
Dzis snil mi sie za to Austriak, nie wiem z jakiego powodu, no coz. Zobaczymy co dzis pokaze.
Stanisławie, znaczy, o Wakarecym zrozumiałem na opak?
Trema i adrenalina są świetnymi spinaczami, ale jeśli kogoś paraliżują, to mogiła.
Kultyshev wyglądał na sparaliżowanego.
Trifonow na spiętego, ale wykorzystał to pozytywnie.
To samo, chociaż mniej, Wakarecy. Ktoś go pytał (uwielbiam takie pytania), jak mu się grało pod czujnym okiem Pani Profesor. A jak mu się mogło grać? Połowę zasobów procesora pewnie podświadomie przeznaczał na zastanawianie się, czy gra zgodnie z jej wskazówkami czy nie. To nie jest zdrowe.
Z adrenaliną jest jak z farmaceutykami – istnieje coś takiego jak dawka optymalna. Za mała nie działa, a za duża powoduje koszmatne skutki uboczne, albo jest wręcz trucizną.
Z czego wniosek, że adrenaliny powinno się używać zgodnie z zaleceniami lekarza. 😎
Czy koszmatny skutek uboczny powoduje zeszmacenie? Czy może chodzi o kosmate skutki uboczne?
Myślę, że w przypadku Bobika raczej o kosmatość chodzi 😉
Jak miło, że wciąż tu witam kogoś nowego – tym razem Nową 🙂 Lebi (wbrew pozorom nie nowy) – ile razy jeszcze będziesz zmieniał nick? Ostatnio byłeś lesio 😆
Koncertu w Teatrze Wielkim i Paryżewa zazdroszczę. Choć byłam kiedyś tam na takim właśnie koncercie w Madeleine, z udziałem polskich i francuskich muzyków oraz recytującego Andrzeja Seweryna. Ale już o tym kiedyś pisałam.
Mam czasem kłopoty z jasnym wyrażaniem się. Podobał mi się koncert Wakarecego, bo mało się po nim spodziewałem. Ale przecież Trifonow miał wspaniały, a Kultyszew mało ustępował, a ustępował między innymi z powodu ciężkiego przerażenia, w jakim grał, szczególnie w I części. Bożanowa nie użyję do porównania, bo to zupełnie inna kwestia. A dzisiaj, kto będzie grał, wiadomo. Uważam, że w tym towarzystwie nawet VI nagroda dla Wakarecego byłaby bardzo na wyrost i dlatego krzywdząca. I tak dostanie nagrody z SMSów i chyba publiczności wnioskując z wczorajszych owacji. Nawiasem mówiąc sam będąc na widowni pewnie cieszyłbym się bardzo ze stosunkowo udanego występu rodaka i dałbym się porwac entuzjazmowi sali. Ale takie ciągnięcioe w konkursie na siłę obraca się ostatecznie przeciwko ciągnietemu.
No i przypadną mu wszystkie nagrody dla najlepszego Polaka. A jest ich trochę 😉
na następny konkurs można przewidzieć nagrody dla najlepszego pianisty o polskich korzeniach 😎
Koszmatne są kosmate szmaty, czyli welur, aksamit, sztruks… I nadmiar adrenaliny może spowodować taki skutek, jakby się głowę miało zamotaną w ciężką, aksamitną kotarę. 😉
Tu sa nagrody pozaregulaminowe, ale widzę, że nie wszystkie 😯
http://konkurs.chopin.pl/pl/edition/xvi/rules/930_extra___statutory_prizes_
Foma, a nie lepiej ustanowić nagrody dla najlepszego pianisty chińskiego, japońskiego, rosyjskiego, włoskiego, francuskiego, etc.? Skokowo zwiększyłaby się liczba zadowolonych z wyników.
Jak kto za to zapłaci… 😆
Nagroda to udział w tych festiwalach wszystkich?
To trochę jak ten stary szmonces:
I nagroda – tygodniowe wakacje w Nowym Jorku
II nagroda – dwutygodniowe wakacje w Nowym Jorku
Obowiązki wzywają gdzie indziej, ale jeszcze coś nie o Szopenie. Słyszałem SV grającą koszmarnie. W ogóle nasze najlepsze orkiestry wymagają jakiejś motywacji do dobrej gry. MM na pewno, ale i dobry solista też może być.
W piątek byliśmy na Ariadnie na Naxos. Miała niezłe recenzje, ale mnie się nie specjalnie podobała. Bardzo podobała mi sie muzyka i panie Iwaszkiewicz, Hołysz i Sikora. Jedna z nich chwilami szarzowała wysokością z niemiłym skutkiem, ale były to tak krótkie momenty, a partie tak wymagające, że napiszę, której to się przytrafiało. Ale o Bacchusie w wykonaniu Patricka Bladka lepiej nic nie pisać poza tym, że czegoś się po nim spodziewałem.
Nie rozumiem w ogóle zamysłu Weissa. Już tu pisano, że nie chcąc umieszczać akcji w burdelu, trzeba ją umieścić w szpitalu psychiatrycznym. Poprawność polityczna czyli mainstream inaczej nie pozwala. Rozumiem nawet uzasadnienie. Porzucona przez Tezeusza wpada obłęd jak w grotę na Naxos. Ale wówczas trzeba to jakoś uzasadnić wewnętrznie także w innych postaciach. A nimfy jako pielęgniarki i zespół dell’arte jako współpacjenci zupełnie do tego nie przystawali.
Nagroda dla najwyżej ocenionego uczestnika Konkursu grającego na fortepianie Y. Nagroda dla najwyżej ocenionego uczestnika Konkursu grającego na fortepianie S. Nagroda dla najwyżej ocenionego uczestnika Konkursu grającego na fortepianie F. Nagroda dla najwyżej ocenionego uczestnika Konkursu grającego na fortepianie K. Nagroda dla najwyżej ocenionego uczestnika Konkursu grającego bez krawata / muszki. Nagroda dla najwyżej ocenionej uczestnicz Konkursu grającej z odkrytymi ramionami…
Stanisławie – no przecież to proste jak drut. To wszystko się jej zwiduje 😆
A propos, byłam właśnie na czymś w rodzaju konferencji prasowej tego, do czego podałam link o 00:08. No, jest to ciekawostka przyrodnicza. Można się zapisać i w efekcie spędzić nawet całą noc w Pałacu Kultury… Oczywiście na terenach należących do Teatru Dramatycznego, ale przecież i on ma zakamarki, o których przeciętny teatralny widz nie ma nawet pojęcia. W Sali im. Haliny Mikołajskiej rozstawiono żelazne szpitalne łóżka i umieszczono różne drobiazgi. W gruncie rzeczy nawet teraz nie wiem do końca, co tam się będzie działo, poza tym, że prowadzący – a jest to wybrana w castingu grupa aktorów-amatorów szwedzkich i polskich – będą „pomagać” i „wspierać” i nie będzie się odbywało nic inwazyjnego. Zaprowadzono nas jeszcze do miejsc, gdzie będzie można nawet skorzystać z masażu, albo w salonie muzycznym, gdzie urządzono piękny „ołtarzyk” z keyboarda, paru starych radioodbiorników i sztucznych kwiatów, będzie można uczyć się grać Chopina albo śpiewać w chórze. O tym graniu wspomniał mi jeden z chłopaków, który będzie w tym uczestniczył (był latem stażystą w „Polityce” i stąd się znamy): zamierza, jako trochę grający, uczyć delikwentów grać melodię Preludium e-moll, a on sam będzie grał akompaniament. Jeśli oczywiście delikwenci zechcą.
A co poza tym – trudno powiedzieć.
– Nagroda Głodomorów dla najszybciej grającego pianisty, dzięki czemu kolacja będzie parę minut wcześniej.
– Nagroda Pracowników Pogotowia dla pianisty, który wywołuje najmniej skrajnych emocji skutkujących atakami serca.
– Nagroda Alpinistów dla uczestnika, który osiągnął największe wyżyny.
– Nagroda Szewców dla pianisty najbardziej ścierającego obuwie na pedale.
– Nagroda Hodowców Drobiu i Handlowców dla pianisty powodującego wzmożony wykup nieświeżych jaj.
– Nagroda Dyslektycznych Marynistów dla uczestnika, w stosunku do którego najczęściej padło słowo „może…”
Itede, itepe
Przeczytałem najnowsze wiadomości i odeszła mi ochota do żartów. 🙁
Witam wszystkich,
Jako, że pierwszy raz wpisuję, ale że od dłuższego czasu czytuję (szczególnie wpisy konkursowe) to pozwolę sobie na krótki komentarz odnośnie orkiestry.
Gostek Przelotem pisze, że wielka tradycja akompaniowania trwa tak od 1927-go. Niestety trwa. Takie akompaniowanie jest właściwie na każdym konkursie i koncercie w Polsce, gdy mamy do czynienia z chopinowskimi koncertami w programie. Jakoś ciągle „się uważa” że ta partytura ani nie wymaga nadmiernego zaangażowania ze strony orkiestry (czy ktoś widział wczoraj te posągowe postaci w kulminacji tutti skrzypiec w I cz e-moll’a), ani (co gorsza) chwili intymnego ćwiczenia. Te słynne kilka nut w solo waltorni od dziesięcioleci są grywane nieczysto i za głośno (bo taka tradycja) i dopiero jacyś Francuzi muszą przyjechać i pokazać, że można i że na prawdę „trafienie” w nutę nie jest tak niemożliwe jak nam się (jak czytam) wydaje.
Ja przynajmniej zawsze się wstydzę – i zawczasu niestety wewnętrznie spinam – jak przychodzą te momenty w obu koncertach.
Dlatego trochę nie dziwi, że Boshanov po dwóch częściach miał dość, i postanowił kolegów z FN po prostu nie słuchać. Co nie zmienia mojego wrażenia, iż najlepiej współpracował z orkiestrą (a nawet bardziej z dyrygentem). Trifonov i Kultyshev byli jakby zbyt przerażeni, by jeszcze często zerkać na „prowadzącego”.
Swoją drogą, odniosłem wrażenie (raczej zaobserwowane po lekturze wykonania w internecie), że bułgarski pianista ma jakieś problemy z graniem legato. Nawet jak chciał – to i tak stukał. Nie wiem jak do było słychać na sali, ale kantyleny brzmiały nie za ciekawie.
Kultyszew to pianista na tym konkursie niedoceniany. Jego gra jest niespektakularna, zupełnie nieefektowna przez co powierzchownemu słyszeniu może wydawać się szkolną, akademicką. Ale jest w tej grze szlachetność, czystość, jakaś wewnętrzna rzetelność, wewnętrzny, spokojnie płynący strumień. Przyznaję, jest w tej grze jakieś ograniczenie, coś stłumionego, nie rozwiniętego, jakby spłoszonego ale to naprawdę dobry muzyk.
Głębokie zaangażowanie, powaga bez pozy, wejście w utwór bez udawania, że własne wykonanie jest czymś więcej niż faktycznie jest. Kiedy go słucham od razu przypomina mi się charakter całej dawnej polskiej pianistyki, jej rzetelność, uczciwość, szlachetność, trochę jak nostalgiczne wspomnienie dawnego nieistniejącego juz świata. Rabcewiczowa, Czerny-Stefańska panie: Kozubek, Smendzianka, Grychtołówna, Sztompka, Harasiewicz, Kędra.
Trifonowa i Bożanowa można by zaprosić po konkursie na recitale. Pierwszy mógłby pograć Debussy’ego, Ravela i Faure’go, drugi repertuar przedwojennych wirtuozów, etiudy Alcana, Godowskiego, parafrazy koncertowe Liszta i tym podobne rzeczy.
Wunder mógłby wystąpić z recitalem poprzedzającym zabawę sylwestrową w Filharmonii Narodowej. Jego gra to ten nastrój i klimat.
Ravela to mógłby nam pograć Kultyshev 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=mMTYptIsI48&feature=related
PauluS – witam. Owszem, na sali też to nie brzmiało ciekawie. Plus nieciekawe brzmienie yamahy 🙁
Ravel to u niego, przynajmniej na YT margines. Najwięcej, nie licząc konkursu, jest Liszta, Chopina i Rachmaninowa.
Ale tego Ravela gra pięknie 🙂
To prawda.
Zgadzam się, że ork. FN gra od wielu juz lat koncerty Chopina jakoś topornie i ciężko. Tyle razy biedacy to grali, że nie potrafią się już przy tym wzruszyć
Fakt. Yamaha zwyczajowo brzmi stukotliwie – choć naturalnie nie wiem jak jest w istocie w przypadku tych konkursowych modeli, ale choćby mademoiselle Tysman potrafi ją zobowiązać do gry między dźwiękami.
A Tysona można by zaprosić na recital z utworami Bacha. Bach pomiędzy Swingle Singers a Keithem Jarrettem. Sam bym posłuchał. Albo do wykonania 10 utworów na fortepian Preisnera. Możdżera mógłby przebić.
Nie wolno niedoceniać Tysona, bo technicznie kasuje większość towarzystwa w finale. Wszystko grał tak, jak się kłaniał – z ręką w kieszeni. Jeśli mu zależy, to jest na pewno bardzo dobry pianista.
do obejrzenia nowy teatr muzyczny
Michael JARRELL Le Père”
do tekstow Müllera ( tego 2. 😉 )
http://liveweb.arte.tv/fr/part/festival_Musica/
milego dnia
ps. Хозяинов – Choziainow, Божанов – Bożanow itp. wszystko jasne,
ale jak sie czyta „張 / Cheung”, albo „Tong Xin”? ;D zaiste podchwytliwe..
gdy pierwsza para jest przykladem transliteracji (w tym przypadku
z jednego systemu grafii alfabetycznej na inny), 2.para bedzie natomiast przykladem uzycia (dwoch roznych) transkrypcji. róznica jest zasadnicza:
zasad zapisu i prawidlowego odczytania transkrypcji musimy sie nauczyc;
odczytywania transliteracji nie musimy.
uzywanie anglosaskiej transliteracji nazwiska „Khozyainov”
w srodowisku nieanglojezycznym, jest bytem niepotrzebnym,
poniewaz w tym wypadku nosi znamiona transkrypcji.
Mariuszu szanowny, Bach wprawdzie nie żyje i nic nam nie może zrobić, ale nie znęcajmy się nad nim bez potrzeby. Preisner wystarczy moim zdaniem.
Yes,yes,yes!!!Pięknie przegryziony pierścionek od Konstancji!!!
Załamka…. Gdzie ten młodzieniec z III etapu? 🙁 Nikoszka, szto ty zdjelal?
Bez przesady! W takim zaprzęgu?
No, no, no… Któż mógłby się spodziewać, że Nikołaj przyćmi swym graniem rozświetlone żyrandole FN..? Bardzo energetyczne, ale lekkie i zwiewne było to granie. Miejscami czuło się powiew jedwabnych koszul roztańczonych nimf wodnych. Tak romantycznie, jak tylko można sobie wyobrazić, żeby nie dotknąć granicy, poza którą słodycz staje się nie do strawienia bez szklanki wody.
Uff było dobrze. Khozyainov nie zawiodł. Brakowało troche ogolnego dramatyzmu, jednosci orkiestry i pianisty, ale i tak było bardzo dobrze. Piękna kolorystyka, szczegoly, barwa. Wit sie tez opamietal i nie gral na calego. Może Khozyainov nie zagrał tak jak w 3 etapie, ale było ok.
Nie zdążyłam na 18-tą.
Dzięki za info. Znaczy się nieźle było. 🙂
Właściwie nie wiem, jeszcze nie ochłonęłam.W pierwszej części on chciał szybciej, orkiestra go hamowała – sam, biedny przeciwko tej masie, która za głośno, za wolno, ale za to nieczysto . Potem w drugiej było cudnie, nawet yamaha mu zaśpiewała przepięknie…a w trzeciej był chyba najbardziej swobodny.I tak wbiłam sobie paznokcie w ręce od tego trzymania kciuków:))
Hihi, Awdiejewej też zgasło światło, ale ruskij czeławiek gniotsia nie łamiotsia:))
Nasi ruskich sabotują na bank:)
Czy Nikołaj wygra czy nie wygra jest WSPANIAŁY.
Bardziej doświadczona kobieta, taka jak Julianna, bardziej przyciągająco, co by powiedzieć, potrafi przekazać perypetie i przeżycia miłosne młodego Chopina, z większym zrozumieniem i bardziej barwnie, a przez to bardziej wyraziście. I – co może najważniejsze – też udaje jej się przyćmić rozświetlone kinkiety i żyrandole FN. Mnie Julianna bardziej zainteresowała swą opowieścią miłosną. Kto wie – czy nie najbardziej, jak dotąd. A spisałem ją na straty w III etapie, bo wywlekła na wierzch takie pokłady mroczności, że bałem się w nie wejść. A tu dzisiaj taka niespodzianka! Dla mnie to już może sobie na końcu zachować w spokoju numer, który towarzyszył jej występom.
No tak. Kola się stremował 🙁 Sąsiadów było i owszem. Ale tematy wygrywał przepięknie, tak po prostu je wyśpiewywał, bez żadnego wydziwiania. Ale rozumiem, że mógł się wkurzyć: 1. Witem, 2. światłem. Avdeeva jest od niego bardziej doświadczona aż o siedem lat! Ale też nie było idealnie, choć pewniej. Wymyśliła nowy patent na momenty liryczne: przesadne niemal rubato. Już nie szemrze, jak w solowych utworach, choć chwilami jeszcze się jej zdarza. Sam dźwięk yamahy jednak ładniejszy był u Khozyainova… A przy jej finale przysnęłam, i – o dziwo – Tereska też. Jakiś monotonny był, mimo że skokliwy ten krakowiaczek. U poprzednika był bardziej zadzierzysty.
Wunder będzie miał jedną istotną przewagę: zagra na steinwayu…
Niestety Khoziainowa będę musiał z taśmy, bo byłem pomiędzy A i B. Kiedy wszedłem do domu zauważyłem tylko (Gostkowa rozkręciła radyjjo na pełen regulator, a do mnie to ma pretensję jak Brucknera sobie podkręcę) jaki beznadziejny dźwięk jest z PR 2. Co tam się stało? Yamaha mimo wszystko dzwoni w średnio-wysokich rejestrach.
p.s. Czy cały konkurs był grany na czterech instrumentach, czy każdej marki jest więcej niż jeden egzemplarz? (pytam o koncertowe, nie do ćwiczenia).
Tylko te cztery instrumenty.
Dziękuję!
Khoziainow obraca sięw jakimś onirycznym świecie. Albo zostanie wielkim pianistą, albo sfiksuje i popadnie w jakieś dziwactwa. Następne kilka lat kluczowe.
Jurodiwy???
Pięknie mówią o Khozyainovie i nadają odpowiednie fragmenty zaproszone osoby do studia koncertowego.
Widzę, że są nim zachwyceni.
Widzę też, że to ciągłe podkreślanie jego młodego wieku, ma za zadanie usprawiedliwienie faktu, że nie wygra.
mnie wykańczają te nerwy… chozjainowa będę słuchac pod każda postacią, nawet po ciemku… ale wunder może nam jeszcze zaśpiewać tak, że ho!
Wunder i jego magiczne pudełeczko, w którym ma to COŚ, czym, za przeproszeniem, namaszcza swoje wunderpalce….eeee tam….
A Nikołaj ma „zimno ” na ustach 🙂 I grał pięknie.
Tak słucham i patrzę i myslę sobie o różnicach międzu Wunderem a Gospodarskim.U Wu chęć, determinacja, powiem nawet wiecej ( a niech tam 🙂 żądza wygranej jest WIELKA (wszak miała czas, ta żądza, aby dojrzeć:)
A Nikołaj veni, zagrał, vici ???
Dwóch Nikołajowych sąsiadów nawet ja usłyszałam, choć gdzież mi do słuchu Kierowniczki (to po pierwsze) i słuchałam trzema czwartymi uwagi, bo to jednak pora wieczorno-kolacyjnego obrządku wokół dziecka.
Avdeeva robiła coś dziwnego z tym e-mollem. Nie wiem, czy mi się podobało. Nie moge się zdecydować, ale bardziej nie niż tak.
A Wunder nawet całkiem, pierwszy raz w tym konkursie.
Ale nie wygląda, że gra sobie w tym tempie,co by chciał, biedak,,.No, Maestro kiwa mu życzliwie głową, ale orkiestra gra swoje. taka przepychanka jest nie do zniesienia! No, czemu?
Wunder gra poprawnie i ma steinwaya. To chyba wszystko co ja w nim dostrzegłem dzisiaj. Czasem czuć było że bawi się dzwiękiem, fortepianem, kontaktem z nim. I to taki plus. Brawa za duże.
Kto, jak kto, albo co jak co, ale to nie Steinway, ale Wunder sprawił, że cała scena uległa brzmieniowemu zespoleniu jak nigdy wcześniej! To był koncert na najwyższym z dotychczasowych poziomie i już. A teraz wycofuję sie na z góry upatrzone pozycje, żeby nie oberwać. Dla mnie największa radość przeżywania muzyki Chopina. Gdybym tam był na widowni, zachowywałbym się podobnie. Istny Wunder i już się nie wycofam. Przekonał mnie dzisiaj całkowicie! Byłeś poniżany (także przeze mnie), a tera będziesz wywyższony!
Klaszczą i klaszczą. A komentatorzy:
dojrzały pianista, dobre odczucia….
Tera pora Wundera? 😆
I tak Nikołaj naj. Wunder chyba najlepiej poradził sobie z orkiestrą, ale żeby aż standing ovation? 😯
Dziś – Wunder.
(Koncert Chopina – tylko na Steinway’u!)
Miłość i pozytywne nastawienie do Chozjainowa są u Państwa wielkie, ale obiektywnie rzecz biorąc to nie był wybitny występ, mylił się wiele (niby to nie powinno decydować, ale w którym momencie takie braki techniczne zaczynają rzutować na ocenę?) i na pewno nie był tak wyrazisty jak Trifonow czy Awdiejewa, która dziś przeszła samą siebie.
Zdziwiony jestem peanami w TV Kultura nt. Wundera, która dla nie zagrał całkiem przeciętnie i nawet czysto pianistycznie to nie były jakieś niezapomniane wyżyny. Ciekaw jest co Państwo na to.
A co do Bożanowa, wyczuwam u Sz.P. Redaktor DSz dziwną niechęć tzw. twórczej interpretacji, do czytania nut. „Akcenty za mocne, schowane linie melodyczne” itd. Za mocne wobec czego? Schowane dla kogo? Te linie nie są schowane, tylko leżą naocznie w znanym ponoć wszystkim tekście. Kiedy słucham krytyków w TVPK o tym że pianiści grają niezgodnie z tekstem, a na stole widać skompromitowane od lat wydanie Paderewskiego, to odnoszę wrażenie, że to pianiści lepiej znają ten tekst od „ekspertów”.
Dla mnie Bożanow po prostu odczytał ten tekst na nowo, osobiście, a nie zgodnie z sankcjonowaną od 1927 tradycją wykonawczą monodii akompaniowanej. Narzeka się tu na Wita, że gra partię orkiestrową w wersji skamieniałej, a potem – implicite – oczekuje tego właśnie od pianistów. Za parę mocniejszych akcentów w lewej ręce u Bożanowa (bo przecież nie była to deformacja stylu) od razu „dramat”. Nie zgadzam się z tym.
Z Wunderem jest prosta sprawa, z łatką geniusza niedocenionego 5 lat temu jest dzisiaj maskotką publiczności, ulubieńcem. Stąd ta histeria. Ja go nie czuję. Za powierzchowny blichtr.
Zasluzone Brawa dla ostatniego dzisiaj pianisty.
Mnie tam wiwaty publiczności nie ruszają. Nie lubię Chopina grane po Mozartowsku i już. A gdzie chopinowska liryka? Została w Wiedniu? 😛
ja sercem jetem przy chozjainowie i trifonowie, chociaż wunder robi na mnie wrażenie: włada emocjami i rozgrywa nimi tak, że napięcie rośnie powoli, a nie skokowo.
ach, no i najbardziej przypomina chopina 🙂 i pewnie to zdecyduje 😉
Myślę, że wszyscy zasłużyli na duże brawa.
A to, że różnie odbieramy i czujemy jest piękne. 😀
Na tym polega uroda świata, na różnorodności.
To odkrywczo oznajmiwszy znikam, bo obowiązki… 🙁
Orkiestra jakby z Wunderem bardziej była….Wunder Wunder poszedł do domu i fajerwerki zgasły a Nikolaj został :))
Tak, IW był spektakularny i pewnie mógł się podobać. Ale cały czas miałem wrażenie, że była to interpretacja nie tyle przeżyta, co wykalkulowana. Natomiast NCh zauroczył mnie naturalnością, pod którą pulsowała skromna wirtuozeria. To dało mi nieodparte odczucie, że tak mógł grać Chopin.
Nie lubiłem chopina właśnie dzięki takim opiniom krytyków i malkontentów jak wyżej co twierdzą, że „lewa reka nie zagrała”, nie lubiłem chopina właśnie przez tych wszystkich grajków w stylu Jundi Lee czy Blechacza, tak tak! Wiec powiem Wam coś moi drodzy malkontenci – tylko Wunder – zapamiętajcie to nazwisko!
mt7: pięknie powiedziane:)
Wundera słuchałem z wielkim przejęciem i radością – BRAWO!:)
Jeszcze jutrzejszy dzień, ale mam wrażenie, że już po dzisiejszym koncercie większość zdecydowana miejsc na podium rozdana. Czyżby wszystkie?
ps. bardzo uprzejmie poproszę o informowanie na Dywanie na bieżąco o tym, kiedy wyniki jutro – będę miał strasznie zabiegany dzień, a chciałbym się wybrać wieczorem do FN na werdykt…Co jakiś czas będę tu spoglądał.
Dziękuję!:)
Pozdrowienia ze Śródmieścia
No, jestem w domu.
Wundera słuchałam nawet z dość miłym zaskoczeniem – po skopanym III etapie bardzo przyzwoicie zagrał koncert, nawet w niezłej współpracy z orkiestrą. Po prostu jest starym wyjadaczem, grał ten koncert z orkiestrą wiele razy, także w Polsce. Hamował się, grał z umiarem, a że miał rzecz obcykaną, był w stanie nawet się trochę pobawić. Tak więc wszystko było na swoim miejscu.
A jednak mnie nie ruszyło. Nie wzruszyło. I nie wstałam.
Chociaż jeśli porównać wszystkie koncerty, to ten był zagrany najlepiej, w sensie: najrówniej, z minimalną ilością sąsiadów. I nawet z pewnym polotem.
Ale bez tego „czegoś”, bez czego Chopin dla mnie nie istnieje…
Jeśli wygra, rozczaruję się. Ale któraś nagroda – po dzisiejszym występie nie wykluczam.
Nasza młodziutka sympatia pokazała, że rzeczywiście jest jeszcze bardzo młodziutka (też pewnie, jak Trifonov, nie grał tego koncertu z orkiestrą). A kocica znów pokazała, że jest kocicą. Ona idzie constans – chyba jedyna, która ma w miarę równe występy we wszystkich etapach.
Teraz odpowiadam:
WB pisze, rzekomo cytując mnie:
“Akcenty za mocne, schowane linie melodyczne” itd. Za mocne wobec czego? Schowane dla kogo? Te linie nie są schowane, tylko leżą naocznie w znanym ponoć wszystkim tekście.
Ja w rzeczywistości (kłania się czytanie ze zrozumieniem) piszę o używaniu:
„…jakichś dziwnych, niespodziewanych akcentów czy nietypowej, nieprzewidzianej w nutach dynamiki”.
Co ma piernik do wiatraka?
W sumie chodzi mi o to, czego Chopin na pewno NIE NAPISAŁ.
A mu zmyślają.
I to ma być „twórcza interpretacja”?
Chopin dość dokładnie określał w nutach, czego chciał.
A tak swoją drogą, dlaczego wydanie Paderewskiego ma być „skompromitowane”? Kto je skompromitował i dlaczego? 😯
Mikołaj zostaje nadal nr 1 po Wunder-fajerwerkach. Patrząc z dystansu na cały konkurs – niczego się tu oszukać nie da.
wojtekdodu – witam.
Obawiam się, że po dzisiejszym koncercie punkty nie muszą się zsumować z jedynką dla Mikołaja. Choć inna sprawa, że jedną jego frazę drugiego tematu z I części lub całą II część oddałabym za koncert Wunderowy. Bo on mnie tymi frazami wzruszył.
@DS: Ditto!
YA=Kocica – b.dobre! W takim razie kim jest Helenka? Bardzo mnie ciekawi jej jutrzejszy f.
I ja też Pani Doroto!
A co zrobią jurorzy – zobaczymy. Myślę, że niektórzy przynajmniej mocno mogą stawiać na Mikołaja. Głusi nie są a fajerwerków naoglądali się w życiu dostatecznie.
Kocica to dla mnie taki cool-chopin. ma swój urok
Khozyainov zagrał najrówniej trzy etapy, najrówniej i najbardziej twórczo. Dzisiaj nie zagrał aż tak wybitnie, ale w tym wszystkim to on był dobry, a nie orkiestra. Konkurs to trzy etapy z finałem, a nie sam finał. To nie piłka nożna. Wunder w wieku 18lat to był w ciemnym lesie. Powiem wam , że miałem koszmar w nocy i tak on wyglądał 1 Wunder 2 Wakarecy 3 Dumont . Wrrr . Wunder i Wakarecy mają plecy
@ foma
Ma, i owszem. W dużych ilościach mnie to męczy (bo zaczyna być przewidywalne), ale w mniejszych zaciekawia.
Jak to milo mieć tyle czekoladek w pudełku!A swoją drogą,czy Chopin przypuszczał,jakie emocje rozpęta za 200 lat?
Arte wypuściło na Chopkowe Szalone Dni w Nantes znaczek z Chopkową buzią i napisem: Si j’avais su, je serais pas mort – gdybym wiedział, to bym nie umierał 😆
Mam pytanie innego gatunku, czy posiada ktoś nagrania Preludiów w wykonaniu Ryszarda Baksta?
Też mnie zastanowiło to „od lat skompromitowane wydanie Paderewskiego”…. why ??? …a co do „twórczej interpretacji” Bożanowa i sugestii WB , że Pani Kierowniczka ( dziękuję za powitanie, chyba sobie wydrukuję i powieszę w ramce – naprawdę !!! 🙂 pała „dziwną niechęcią ” do tworczej interpretacji, to oprócz tego, co Pani napisała dodałabym ( ale bezczelna, hihi) jeszcze takie zdanie – ” znaj proporcjum, MociumPanie” – a jakie proporcjum, to już albo się czuje , albo i nie, no ale trzeba też przede wszystkim wiedzieć i może…..uwierzyć , że Chopin naprawdę wiedział co i jak chciał powiedzieć .
Bo On wiedział i powiedział…. i za karę w piekle …co za idiotyczny wierszyk mi się włączył….
Wakarecy rymuje się z „plecy „nawet….ale czy te plecy byłybyż aż tak szerokie , aby….??
Z wydawaniem Chopina – już o tym chyba wielokrotnie wspominałam – naprawdę jest kłopot, bo wiele utworów jest w trzech wydaniach (francuskim, niemieckim i angielskim) i bywa, że każde jest inne w pewnych szczegółach.
Muzykolodzy, którzy pracują nad wydaniem źródłowym dla Petersa, wychodzą – inaczej niż redaktorzy polskiego Wydania Narodowego – ze słusznego moim zdaniem założenia, że podstawą powinno być wydanie francuskie, bo do niego Chopin miał najlepszy dostęp i mógł więcej poprawiać.
Ale te poprawki dotyczą poszczególnych nut, tj. ich wysokości (gdzieś np. zapomniał dopisać bemol itp.), zwykle nie dynamiki. No i gdyby chciał, żeby w danym miejscu zrobić akcent czy np. wybić trzeci głos na pierwszy plan, z pewnością by to zaznaczył. Bo to już jest całkiem inna muzyka. Gdzie chciał, żeby nuta była zatrzymana lub akcentowana, to zaznaczał.
Może dajmy już spokój temu Wakarecemu… żal mi go w tej chwili.
Wunder mnie dziś zaskoczył, dał radę, mam wrażenie, że jako jedyny współpracował z orkiestrą, a przynajmniej nie przeszkadzała mu ona. Owszem, to trochę chłodne granie, ale przemyślane i muzykalne. Ja nie miałam wrażenia, że się męczy, a było tak przy innych finalistach (bardzo zdziwił mnie Bozhanov, myślałam że da radę, a jednak się nie okiełznał).
To samo Khozyainov- mam wrażenie, że jest nazbyt introwertyczny. Gdy gra solo to się maksymalnie koncentruje, wchodzi w inną przestrzeń, jest tylko on fortepian i muzyka. I to jest genialne! No ale z orkiestrą nie do końca się tak da. Musi się jeszcze tego nauczyć. Ale ma czas 🙂 Zresztą, o czym my mówimy, godzina próby???
Jutro trzymam kciuki za Geniuszka!
Pozdrawiam 🙂
Aha! Zapomniałam Wam powiedzieć, że Geniuszek chodzi na kolegów! Był i wczoraj, i dziś. Jakoś nie był bardzo szczęśliwy po występie Wundera… Ciekawam, co jutro pokaże.
Ja też.Słyszałam go „pod Wojciechowskim”. Naprawdę nieźle.A Wakarecego też mi szkoda,w f-mollu przeszedł samego siebie.
Drogi Kanibalu, czytam Pana i czytam i przyznam, że martwi mnie Pan szalenie – jako szczególnie wyrazisty przypadek pewnego zjawiska, które najlepiej moim zdaniem streszcza stara, przedwojenna anegdota.
Podobno pytano kiedyś tatę Hubermana, dlaczego Bronek już nie grywa w Warszawie. A tata Huberman na to : „a przeciw komu on ma tu grać?” Se non è vero…
Martwi mnie, kiedy ktoś kocha jakiegoś artystę – tak intensywnie „przeciwko” innemu. Jak już Callas, to za nic Tebaldi. Kochać Horowitza znaczy nienawidzić Richtera (i nawzajem). Ja to nazywam „estetyką westernową” : „to miasto jest za duże dla nas obu”. A tymczasem wiele jest komnat w Domu Pana.
Może stary jestem, może letni i mnie Przedwieczny wypluje, ale jakoś, Chwalić Go, wychodzi mi kochanie Choziajnowa i Bożanowa, Trifonowa i Wundera, i jeszcze paru innych, każdego na inny sposób, bo każdy, na szczęście, inny jest i za to ich… kochamy.
Nie pamiętam od 40 lat konkursu, gdzie by mi aż tak wszystko jedno było, kto z paru wybrańców (choć nie wszystkich finalistów) dostanie pierwszą nagrodę. Bywało, żem sobie myślał „jak temu(tej) nie dadzą, to (się) zabiję”. Tym razem największą frajdę mam z tego, że aż tak cudownie miotnęło wielkimi talentami.
Czego i Panu (między innymi) najserdeczniej życzę.
Ukłony
PMK
Oczywiście miasto „za małe”, albo „nie dość duże”, sorka.
posłuchałem ponownie Wundera i już chyba nie chce mi się tu Was szanownych Państwa czytać 😉 stratoczas – żegnam
No i bardzo dobrze – skl to kolejny przypadek tego, o czym pisze Piotr Kamiński.
Fanatyzm.
Ja, choć Khozyainov podoba mi się najbardziej, jestem w stanie ocenić, kiedy grał gorzej. skl to ofiara wunderomanii.
A mnie nie jest żal Wakarecego, jesli będziemy płakac po słabeuszach , to kto zaplacze nad wielkimi? Gdyby Wakarecy nazywałby się Lim Kim to każdy by po nim jechał na całego. I tak trzeba. Bo to jest nieuczciwe względem innych pianistow, że Wakarecy jest w finale, a nie ma np Żdanova. Nikt nie ma Preludiów w wykonaniu R. Baksta?
Ps Panie Piotrze dogadzać Panu nie mam zamiaru, piszę co mysle, Pana rzecz nie zgadzac się. Nie będę silił się na zachwyt nad kimś, kto zupełnie nie jest w moim smaku.
A jak dla mnie, mówcie co chcecie, ale Wunder „zrobił muzykę”. Słuchałem z zapartym tchem od początku do końca ( i to nie widząc twarzy). Avdeeva trzepała, zaś Khozyainov, którego nota bene bardzo cenię ewidentnie nie miał dziś swojego dnia.
Nie, Kanibalu (ech, nick chyba jednak trafny 😉 ), nie trzeba „jechać po kimś na całego”. Jak się podoba, to się podoba, jak nie, to nie – ale jeśli nie, to czy on nasz wróg? 😯
Czy jestem fanatykiem Khozyainova? Może. Ale nie ograniczam się tylko do niego. Cieszy mnie gra Trifonova, Avdeevej, Kultyszewa, Geniusasa, Bozanova. Jesli wygra ktoś z nich to nie będzie zle.
Drogi Kanibalu, nie chodzi przecie o to, żeby mnie dogadzać, ani też o to, żeby „zachwycało, kiedy nie zachwyca”. Jeden lubi pierogi, drugi woli szare mydło, jak powiada jakaś Babcia u Kaestnera. Tylko o to, żeby miłość do jednego nie zagłuszała tak całkiem przyjemności, jaką czerpać można z innego. Aż tak kategoryczna wyłączność wyłączonym nie szkodzi, tylko czasem wyłączającego zubaża. W sztuce wolno być poligamistą.
Ukłony
PMK
Trifonow, Wunder czy Choziainow? Trifonow odpada, konkurs ma wyłonić, jak zawsze to czynił, rasowego chopinistę a nie cyzelatora barw i nastrojów.
Zostają Wunder, tradycyjny pianista, dla wszystkich i Choziainow. Po I etapie chyba wielu po cichu widziało w Choziainowie pewnego kandydata. Zagrał go czysto ale to był repertuar zupełnie bezproblemowy, z całym szacunkiem dla poczciwej fantazji f-moll. Skąd przychodzi i co w nim gra można było usłyszeć w II i III etapie. Polonez, ballada, polonez-fantazja, Ii sonata. Ściskało w gardle ale na trzeźwo trzeba było przyznać, że wiele tam pianistycznych niedociągnięć. I potem koncert, gdzie było ich jeszcze więcej. A jednak, wiele słyszałem w życiu ale tak smutnych i melancholijnych pierwszych dwóch części koncertu e-moll jeszcze nie i na pewno nikt ze słuchających nie zapomni tych dwóch pierwszych części granych tak może jakby je grał w Paryżu schorowany Chopin albo później pogrążony w głębokiej melancholii Rachmaninow.
…a Marek D. w dwójce właśnie powiedział, że „Wunder potrafił uskrzydlić nawet takoł orkiestreł” ( wcześniej było o Plotynie i o blasku , jeśli komus umknęło było:)
Zgoda, urteksty to zjawisko problematyczne, Peters opiera się na francuskim pierwodruku, chociaż w niektórych utworach jest tak że próbne sztych francuskie dopiero wysyłano do Lipska i Ch. wtedy przerabiał niekiedy znacznie, wtedy tzw. wersja ostatniej ręki jest akurat w pierwodruku niemieckim. Wydanie Narodowe pełnymi garściami czerpie z dwóch pierwodruków i dostępnych rękopisów, za co słusznie jest krytykowane, że tworzy sztuczną kompilację, która nigdy faktycznie nie istniała.
No ale w tych wszystkich przypadkach to jest oparte na źródłach. Wyd. Paderewski-Bronarski-Turczyński sobie bez ogródek poczynało w wielu dziełach wg widzimisię krytycznego redaktorów. W kilku Etiudach jest przepyszna nota „tempo XY zapisane w pierwodruku jest z pewnością błędne” (bo na Steinwayach nie umieli tak szybko zagrać jak Ch. na lekkim Pleyelu). Wysokości nut zmieniane tam gdzie wydawało się że błąd (w powtórzeniach np. ujednolicane z ekspozycją). Łuki notorycznie cięte na mniejsze. To wydanie z punktu widzenia naukowego jest funt kłaków niewarte – dziwię się że Szanowni Państwo o tym nie słyszeli? Kilka o tym tekstów było m.in. w Ruchu Muzycznym przy okazji różnych zeszytów Wydania Narodowego.
A w regulaminie Konkursu jest bodaj wzmianka że używać można tylko WN albo urtekstu Petersa. Czyli pianistów obowiązuje urtekst (słusznie), tylko „ekspertów” nic nie obowiązuje w ferowaniu opinii o tym kto się trzyma tekstu. O tempora…
ach wróciłem – nie napisałem wszak że to cudowne było uczestniczyć w tym historycznym wydarzeniu…to pewnikiem najważniejsza rzecz. z całym szacunkiem Pan Kamiński jest jedynym głosem rozsądku w tym miejscu, pozdrowienia dla wszystkich Chopenistów! SKL
Pani Doroto zewsząd zalewa nas kicz i płytkośc, albo amatorstwo. Trzeba się jakoś bronić.
Wakarecego żal mi z powodu uszczypliwości pozamuzycznych.A Wunder dziś zasłużył na uznanie.Mam nadzieję,że ominie nas syndrom obrony krzyża…
@ WB
cytuję z regulaminu:
„Dopuszczając tekst wszystkich dostępnych wydań dzieł Fryderyka Chopina zaleca się urtext zawarty w Wydaniu Narodowym Dzieł Fryderyka Chopina pod redakcją prof. Jana Ekiera”,
i: „Uczestnik obowiązany jest podać w zgłoszeniu nazwę wydania dzieł Chopina, z którego będzie korzystał oraz określić dokładny czas trwania każdego utworu”.
A mi się bardzo podoba koncepcja pana Piotra Kamińskiego o poligamii w sztuce. Do tego stopnia, że razi mnie określienie stosowane na Konkursie „reprezentant X” (w miejsce X wstaw dowolne państwo). To sprowadza Konkurs do poziomu mistrzostw świata w graniu Chopina, a na domiar złego podświadomie zobowiązuje do lojalności, które w tym przypadku nie powinny mieć zastosowania.
Podoba mi się Trifonow i Choziajnow. I Awdiejewa. Tysman trochę. Wakarecy nie. Podobnie jak pan Piotr, cieszę się z klęski urodzaju.
I jeszcze: wydanie Paderewskiego jest dziś traktowane jak wiele innych światowych wydań – czyli jako swoista interpretacja. Owszem, czasem zbyt daleko idąca. Ale nadal jest i będzie używane. Nie podejrzewam, że kiedykolwiek nadejdzie czas, że wszyscy będą grać z WN albo z Petersa.
WB, małe sprostowanie, regulamin KCH mówi (rozdz. X):
1. Dopuszczając tekst wszystkich dostępnych wydań dzieł Fryderyka Chopina zaleca się urtext zawarty w Wydaniu Narodowym Dzieł Fryderyka Chopina pod redakcją prof. Jana Ekiera.
2. Uczestnik obowiązany jest podać w zgłoszeniu nazwę wydania dzieł Chopina, z którego będzie korzystał oraz określić dokładny czas trwania każdego utworu.
A Choziajnow, jak widać nie dla wszystkich (jak się liczy nuty), Trifonow chyba też. Wunder nie wzrusza i to mam mu „za złe”. Ja bym chciał Wundera usłyszeć w Mozarcie, bo pianista kapitany 🙂
WB ubiegłeś mnie z tym regulaminem.
Sorry, to Kierowniczka była szybsza 🙂
Psy z gatunkowej natury są wprawdzie poligamistami (nie tylko w sztuce 😳 ), ale mają pewne wyjaśnienie dla tego, skąd się bierze konkursowa monogamia. Właśnie z konkursu jako takiego. Zwycięzca może być tylko jeden, więc szuka się argumentów, dlaczego jeden jest lepszy, a drugi gorszy, podkreśla się różnice, wyostrza sądy. I nie jest to całkiem niezrozumiałe, bo przecież gdyby się z góry założyło, że kochamy wszystkich i u nikogo nie będziemy się doszukiwać wad, to zwycięzcy w ogóle nie dałoby się wyłonić. A że przy tym temperamenty polemiczne czasem ponoszą, to prawda, ale z drugiej strony jest to świadectwo, jak wielu osobom Chopek jest głęboko nieobojętny. 😉
Myślę, że kiedy minie gorączka konkursowa, o równowagę w przyrodzie znowu będzie łatwiej. 🙂
Ja z pokorą przyjmuję (auuuuć…) to, że – być może – Wunder, dla mnie tandetny i efekciarski, no sprawny i nawet błyskotliwy momentami, ale też podlizujący sie strasznie publiczności i – ale !- traktujący ją też trochę instrumentalnie nomen omen:)-więc ten Wunder był dzisiaj bardziej spektakularny jakiś, niż Nikolaj skromny.
Ale przecież konkurs nie zacząl się dzisiaj wieczorem !
Może mój chlopak :)) powinien fmolla wziąć sobie…
Ale juz jest pozamiatane, dla mnie nie jest ważne kto i co i za co.
Jestem szczęsliwa, że mogłam usłyszeć ….
Piesek ujął rzeczy sedno 😀
Mam nadzieję, że w tej dziedzinie nie będziemy prawdziwymi fanatykami… brrr… po dzisiejszych wydarzeniach politycznych zwłaszcza ciężko się to pisze 🙁
cytuję prof Tomaszewskiego z cyklu jego audycji „Fryderyka Chopina dzieła wszystkie” dla tych którzy uważają że wszystko powinno być tak jak za Fryderyka grano…: „Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale wykonanie Koncertu e–moll nie odbyło się bez – dyktowanego zwyczajem epoki – intermezza. Otóż po odegraniu Allegra i zebraniu „hucznych braw” pianista ustąpić musiał miejsca śpiewaczce [„ubranej jak aniołek, na niebiesko”], Anetce Wołkow. Odśpiewała arię Solivy i dopiero po tym mógł kompozytor wrócić do fortepianu, by odegrać Larghetto i Rondo.” może warto zmienić regulamin? ok już nie dokuczam lecę, posłucham już ostatni raz (obiecuję) Wundera i spać
skl – a może właśnie teraz warto by na chwilę zmienić płytę? 😆
Dobranoc 😀
Może jeszcze lepiej – CUDOWNYCH snów 😉
Też już idę spać.
Myślałem, że wykonanie koncertu przez choziainowa pójdzie w kierunku wyznaczonym przez nokturn i pierwszą etiudę graną w pierwszym etapie.
Ale niestety jeśli po takich wyczynach jak jego konkursowe wykonania poloneza fis-moll, II ballady, poloneza-fantazji i II sonaty pozostaje on na tej samej że tak powiem nucie i gra na niej pierwsze dwie części to powinien się po nich ukłonić i pójść do hotelu.
Rondo było w stosunku do nich ni z gruszki ni z pietruszki, jak jakaś karykatura, zgrzyt. Jakby sobie pomyślał: No cóż muszę dograć do końca ten koncert, nie mogę teraz sobie pójść, nie mogę być niegrzecznym. Chłopak nie zauważył, że to nie Rachmaninow, w którego koncertach finały mają zupełnie inny charakter. Ale trudno, na pewno nikt ze słuchających nie zapomni tych dwóch pierwszych części granych tak może jakby je grał w Paryżu schorowany Chopin albo później Rachmaninow.
A ja troche od innej strony. Czy moze ktos mi wytlumaczyc, jak to sie dzieje, ze orkiestra ZACZYNA koncert w zaleznosci od kandydata. I jak to sie dzieje, ze jak gra Choziajnov, to zaczyna falszem na falszy (uszy wiedna), a w trakcie pan Stwosz dyryguje odwrocony ploecami do solisty? Avdeeeva Stwosza literalnie zgwalcila i zmusila do pewnych krokow, natomiast wstep do koncertu dla Wundera grany byl tak, ze Wunder mial MATERIE na postawienie pierwszych akordow. Czego w Choziajnowie nie bylo, zaczynal w pustce, w przypadku Avdeevej bylo to obojetne poprowadzenie, na zasadzie, zobaczymy, co dalej bedzie.
Przeciez to cholernie nieuczciwe. Od tych pierwszych akordow zalezy, czy pianista doatje skrzydel, czy musi borykac sie z ciezka i toporna materia. I to byl przypadek Choziajnowa, ktory po prstu w pewnym momencie darowal sobie sluchanie orkiestry i gral swoje, a Stwosz robil wszystko, by raz bylo w lokciu albo obok batuty. Avdeeeva konkretna kobita, stawiala na swoim, chociaz tez nie zdolala porwac, a cudem jakos przy Wunderze mozna bylo i schowac sie, kiedy trzeba, i pojsc za pianista. A ten komfort dialogu i zaufanie do dyrygenta sa w wykonaniu koncertow kluczowe.
Przepraszam za literowki. Bardzo przepraszam. I bardzo czule dla Dywanika DobraNoc
„# Gostek Przelotem pisze:
2010-10-19 o godz. 20:17
Khoziainow obraca sięw jakimś onirycznym świecie. Albo zostanie wielkim pianistą, albo sfiksuje i popadnie w jakieś dziwactwa. Następne kilka lat kluczowe.”
Też się nad tym zastanawiałam – jak on wytrzymuje takie napięcie, które przecież sam wytwarza na klawiaturze. Wydaje mi się, że ja bym chyba zwariowała. Jednak po koncercie udzielił wywiadu i wydawał się już nieco rozluźniony, więc może wszystko będzie dobrze.
Bobiku Kochany – ma Pan oczywiście rację, a ostre spory napewno wynikają z faktu, że to dla nas BARDZO WAŻNE, ale pozwoli Pan, że mnie trochę śmieszyć będzie sytuacja, gdzie każdy Wie Napewno Jak Jedynie Słusznie Należy Grać Chopina, ale nie ma czwórki do brydża, co by była tego samego zdania na ten temat.
Przede wszystkim zaś – biedne żurory muszą ustawiać po kolei i punktować. To straszna zajęcie, wiem, bo kiedyś musiałem. Ale my nie musimy, my się możemy tarzać w bezwstydnej rozpuście.
To ja się tarzam. Pan, zważywszy na gatunkową przynależność, ma to chyba szczególnie dobrze opanowane.
Drapu drapu za uchem
PMK
# Nowa pisze:
2010-10-20 o godz. 00:00
…a Marek D. w dwójce właśnie powiedział, że “Wunder potrafił uskrzydlić nawet takoł orkiestreł” ( wcześniej było o Plotynie i o blasku , jeśli komus umknęło było:)
Mój konik! Jakże można tak mówić?! Uszu MD nie ma, czy co… niech raz posłucha sam siebie.
A o Plotynie plótł już w roku 2000 i 2005. Panie profesorze, pan się powtarza.
Pozdrawiam.
P.S. U mnie też Kola to nr 1. Bo się pobeczałam, kiedy słuchałam sonaty (ja lubię sobie popłakać muzycznie). Ten cały Cud ze swoim Mozarto-Chopinem, to po prostu (jak tu już Pani Kierowniczka napisała) stary wyga.
Ja aż się przestraszyłam, kiedy dotarło do mnie, że nie tylko ja stawiam sobie takie pytania odnośnie jego przebywania w onirycznym świecie, czy jak wytrzymuje takie napięcie, ktore przecież sam „wytwarza na klawiaturze”…Ale to są chyba pytania z półki pt . nobody knows…
Hi hi , też mi sie zrobiło zimno na ustach, to może chociaż nokturn zagram trochę podobnie?dobranoc:)
Z innej beczki. Wspomniany tu niedawno Jeffrey Swann gra za dwa miesiące recital Chopinowsko-Schumannowski w Filharmonii Pomorskiej. Może warto się wybrać?
@ Teresa A ja troche od innej strony. Czy moze ktos mi wytlumaczyc, jak to sie dzieje, ze orkiestra ZACZYNA koncert w zaleznosci od kandydata
Tereso, kiedy usłyszałam dzisiaj Wundera z orkiestrą, niemalże to samo pytanie przyszło mi do głowy. Pewnie nawet pojawił mi się nad głową wielki znak zapytania. Bo czy to możliwe, żeby jakieś fory? Żeby jednemu pomagać, a innych sabotować? Nie wierzę, że Wunder takoł orkiestreł porwał, a inni nie porwali. Z drugiej strony, instynktownie się jeżę na wszelkie spiskowe teorie, ale podobnie jak Tobie, wydało mi się to okropnie nie fair.
Nowa pisze:
2010-10-20 o godz. 00:53
🙂
To mi przypomina, jak wyczytałam kiedyś na stronie internetowej Steinwaya cytat Marthy A. o tych fortepianach – że ten fortepian gra lepiej, niż pianista.
Bardzo by mi się coś takiego przydało… instrument, który by grał lepiej, niż ja. Bo zimno jakoś nigdy mi się nie robi.
Piotrze (bo jak pamiętam kiedyś tu, na blogu, bardzo oficjalnie przepiliśmy briderszaft 😉 ), ja to się mogę tarzać do ostatka, do szału, do dna, bo zawsze głośno krzyczę, że się ni cholery nie znam i mogę operować tylko kryteriami w rodzaju lubię – nie lubię, podoba się – nie podoba się, bierze mnie – nie bierze mnie. 😀 I widzę, że wiele osób właśnie na takiej zasadzie uczestników konkursu ocenia, co przy całych rozbuchanych emocjach jest jednak pewnym objawem zdrowego rozsądku. 😉
Ale tym, którzy z racji funkcji muszą znać Jedyną Słuszną Prawdę O Chopinie wcale nie zazdroszczę. Na lubię-nie lubię właściwie nie ma kontrargumentów. 😉 A Jedyna Prawda zwykle zaraz zostaje boleśnie utrupiona przy pomocy Całkiem Innej Jedynej Prawdy. 🙄
Tak mysle jeszcze nad tym Wunderem. Trzeba zadać sobie pytanie co po nim zostanie z tego konkursu? O czym będziemy pamiętać? Bo np Bożanov jak dla mnie Walce i Sonata, Trifonov Koncert, Sonata, Mazurki , Armellini Polonez-fantazja, Khozyainov Sonata, Ballada, Scherzo, Polonez(dla mnie w ogóle 3etapy), Geniusas Etiudy ja o tym min będę pamiętał, wracał do tego. A Wunder? Walców nie czuł. W mazurkach, polonezie znowu ja go nie czułem. Sonata była jakaś bezbarwna. Próbuję znaleźć jedno jego nagranie w pamięci poza dzisiejszym koncertem i nie potrafię. A przecież koncert fortepianowy przede wszystkiem pokazuje obycie z orkiestrą, w grze z zespołem liczy się ogranie, doświadczenie, i Wunder to posiada. Za rutyne, obycie z orkiestra 1 nagroda? Jak można oceniać po samym finale, jesli dużo nie zależało w nim, a od orkiestry co zauważyła Pani Teresa? Pytam bez fanatyzmu
Kusi mnie, oj kusi juz od wielu dni aby swoje _czterry grosze(inflacja…) dorzucic do nieustajacych dyskusji o Konkursie i o wykonawcach. Raz o swoich refleksjach donioslem PK prywatnie, teraz w koncu publicznie.
Rozpocznijmy od tego, ze nad wieloma, ba, chyba wszystkimi wsrod blogowiczow Pani Kierowniczki mam te przewage, ze konkursu prawie ze nie slyszalem. Nie mam faworytow, nie wiem jak graja, aczkolwiek powinienem napisap”prawie nie wiem”: kilkad dni temu uslyszalem/zabaczylem Bozhanowa w Polonazie Fantazji. Jest t pianista, ktorego dotad nie lubilem( od czasu konkursu im Van Cliburna) , glownie – i chyba nieslusznie- za kretynskie miny i gestykulacje. Po uwazniejszym przygladnieciu sie i po skonstatowaniu, ze nie on jedyny( rozpoczynajac od Goulda, a potem Pressler, Andre Watts, lokalny nowojorczyk Jeremy Denk, nawet Ax, tez cos tam do siebie szepca i czesto czynia odbierajace uwage gesty i robia miny) pofolgowalbym i jemu. Otoz jako pianista Poloneza-Fantazje mam od czterech dekad w repertuarze i za swoje wykonania i swoja interpretacje zbieralem akolady kolegow, publicznosci i nawet krytykow. Interpretacje Bozhanowa uznalbym za taka, pod ktora sam bym sie podpisal Tyle co do „wymagajacego krytyka-Markowicza” Powiem wiecej: byla to interpretacja , ktora zaliczylbym do niewielkiej grupy konkursowych interpretacji, ktorych jak to ja mowie” da sie sluchac po latach”. Do takich naleza wg mnie Preludia Polliniego i pewne interpretacje Argerich, moze kilka Ohlssona. Inni wyrosli na wielkich dopiero w pewien czas potem. Jest to oczywiscie nic innego niz MOJA opinia, a nie fakt, z ktorym nalezy dyskutowac.
Ostatnie jednak wpisy sprowokowaly mnie do podzielenia sie opinia, ktorej od lat nie jestem sie pozbyc, anie zmienic. W swojej karierze melomana, sluchacza i kolekcjonera, zauwazylem, ze najwspanialsze nagrania- nie tylko Chopina!- pochodzily od pianistow uzywajacych najbardziej tandetnych, nieobiektywnych, pewlnych bledow edycji. No i co z tego? Sa piekne, niepowtarzalne, ujmujace bo tak jak pisane przeze mnie literki, nutki sa tylko znakami, omownymi znakami. To, ze taki a lbo inny pianista zostanie zmuszony do uzywania wydania prof.Ekiera, wcale nie uczyni go mniejsza muzyczna ekierka…Mnie ciekawi cos innego, niz niemal wszyskich komentatorow i blogowiczow, nawet pianistow: moimpytaniem jest nie to, jak POWINNISMY grac Chopina, nawet nie to, co proponuje w swoich wykladach prof. Marchwinski JAK NIE POWINNISMY GRAC( grac cokolwiek) ale to: CO BY CHOPIN POWIEDZIAL NA PEWNE ODEJSCIE OD JEGO AUTOGRAFU?
Czy obrazilby sie za to , ze taki Lipatti, albo Horowitz, nie mowiac juz o naszym wlasnym Arturku( Rubinsteinie) dodal to czu owdzie oktawe, nie istnijaca w autografie, bo nie istniala na chopinowskim fortepianie, zmianie dynamiki, czy nawet zastapienie- o zgrozo!!!- „piana” glosniejszym i bardziej dramatycznym „forte”, aby podkreslic dramat, albo zgroze ( przykladem ostatnie retoryczne akordy przed koda Scherza h-moll op20).
Czy mamy pojsc droga fanatyzmu z zdemonizowac interpretacje Sonaty c-moll op111 Beethovena przez Michealngelliego, bo pierwsze dwie oktawy gra dwoma rekami, a nie jedna? Za takie „przestepstwo” zabiliby go, chyba nawet stali w kolejce do wykonania wyroku Arrau, Rudolf Serkin i wsrod wspolczesnych moj wlasny przyjaciel Andras Schiff. Ja mysle, choc nie do konca jestem pewny, ze dla kogos kto pragnie sie zwac chopinista, wystarczylby bachowskiego typu urtext, czyli same nutki, bez frazowania, prawie bez dynamiki i akcentow. Mnie sie wydaje, ze ptawdziwy artysta wyczulby intencje kompozytora. Dlatego tak zawsze kochalem chopinowskie interpretacje Horowitza, ktory byl takze kompozytorem i na autograf Chopina patrzyl przez pryzmat kompozytorski, przez pryzmat wielkosci sali i rozmiaru instrumentu. DLatego tez, bo zawsze mi sie wydawalo, ze zby zrozumiec Chopina, potrzeba zrozumiec jego psychike: to jest przeciez troche eurasteniczna muzyka, pelna kokieterii, ale tez grymasu, elegancji i nobliwosci, prostoty ale i niepospolitej kaprysnosci. Te przymiotniki moga sie ciagnac w nieskonczonosc. Czy najlepsze nawet wydanie/edycja bedzie w stanie odtwprzyc te cechy charakteru ktore wrecz dyktuja niektore decyzje interpretacyjne.
Ciesze sie, ze moge ( po pastylkach nasennych) spac wzglednie spokojnie i nie martwic sie czy moj faworyt wygra. Wszystkim im zyce wielkich sukcesow, bo nie latwe sobie zycie wybrali i jeszcze trudniejszy repertuar. Jedno jest pewne: ze tylko despotyczne jury zlozone z urtext-fanatykow wezmie jednemu, czy rugiemu kandydatowi za zle dodanie nutki, oktawy, czy akordu. Chcialbym wiedziec, czy Chopin by koniecznie zaprotestowal?
PAKowi szczegolnie serdeczne i niskie uklony za utrzymanie w swych wpisach zdrowego rozsadku
bo
Juz po wyslaniu dstrzeglem straszna wrecz ilosc literowek, jak gdybym sam byl juz po …litrze
Jeszcze jedna mysl, tym razem moze nawet warta poddania dyskusji( jesli czytelnicy-blogowicze sie ze mna zgodza, proponuje jako nagrode dla siebie pieczatke do Paszportu Polityki.
Otoz zastanaiwakem sie co by bylo gdyby w regulaminie konkursu zmieniono minimum wieku na 25, albo nawet 27 lat, czyli wiek, w ktorym wykonawca potencjalnie moglby byc juz poddanym pewnym przezyciom, doswiadczeniom zyciowym, bez ktorych do Chopina ( i moze do Mozarta) nie ma chyba co podchodzic. Czy jestem zbyt pesymistyczny, czy tez slyszalny rozwoj i postep, zwany czasami dojrzaloscia, laureatow tego konkursu wskazuja na to ,ze z czasem zaczeli lepiej grac. Oczywiscie , potem pojawi sie taka Argerich i zamknie mi buzie. A moze powinienem juz isc spac i nie bredzic?( ale nagrode wciaz bym chcial…)
Piotr Kamiński trafił w sedno. Przecież nie obstawiamy tu za ciężkie pieniądze, żeby kazdy głos na kogoś innego niż nasz faworyt wzbudzał złość. Bo to prawda, że właściwie wszyscy pięknie grają. Kazdy ma w sobie coś innego. Mnie koncert Wundera bardzo się podobał na tle młodzieży ciągle się uczacej. Ale to trochę jak postawienie w ringu zawodników zdecydowanie różnych wag. Bo porównując Wundera z koncertami znanych wirtuozów zachwyt zdecydowanie przechodzi. A uniesienia, które wzbudza młodzież są rezultatem autentycznej iskry bożej i trwają pomimo takich czy innych niedostatków.
Mnie Chaziainow zachwycił, ale zachwyciła też Avdejeva, choć już zdecydowanie mniej, bo więcej mi w jej grze przeszkadzało. U Wundera nic mi nie przeszkadzało, ale czekałem na coś ważniejszego niż ograne efekty i granie prawie bezbłędne. Na pewno zagrał najlepiej, jeśli do oceny użyć pokratkowanego arkusza z wpisanymi „tak” lub „nie” przy 50 punktach analitycznych i bez punktów za wrażenie ogólne.
Pani Teresa napisała coś, od czego we mnie aż krew się burzyła, bo pod wewnętrznym flegmatyzmem nie jestem pozbawiony emocji. Odsłuchiwałem Chaziaina z nagrania i już po 3 minutach zatrzymałem, aby zacząć od poczatku, bo miałem wrażenie, że coś z dźwiękiem mocno szwankuje. Potem myślałem, że poczatek tak się nagrał, że słyszę zupełnie nie to, co powinienem. Dopiero przeczytawszy Panią Teresę zrozumiałem, że to nasza wspaniała FN tak grała.
Avdejeva przykuwała Wita wzrokiem i zmuszała do uległości, widac było w jej wzroku napięcie próbujące (dość skutecznie) na Stwoszu coś wymusić. Ale dopiero przy Wunderze było widać, jak orkiestra powinna zachowywać się przy każdym soliście. Widać, że dyrygent pewnie zaprzyjaźniony z kimś, kogo nie wymienię.
ha! (to w odpowiedzi na powyższą propozycję). dziś rano myślałem w drugą stronę – jak trudno porównać i uwzględnić w artystycznych ocenach obycie dziewiętnastolatka z kimś o połowę od niego starszym. i okazuje się, że moje hipotetyczne maksimum wieku pokrywa się z zaproponowanym minimum 😀
(też poproszę o nagrodę. może być ex aequo…)
Bobiku, zgoda na całą długość ogona, z jednym dodatkiem „prześladowczym”: bo mnie „utrupianie” jednej, jedynie słusznej prawdy przez drugą, kojarzy się, niestety, z utrupianiem tout court… Ale w tym przypadku to oczywiście straszna przesada.
No, napewno przesada.
No, chyba przesada, co?
Eeee tam, co też mi do łba przychodzi od samego rana…
Hau
PMK
Moja pokrętność przekazu jest obłędna. Krew się we mnie burzyła nie od tego, co Pani Teresa napisała tylko od tego, co opisała. Mała różnica.
Zgadzam się z tym, że problem wieku jest istotny. Ja to nazwałem walką pomiędzy zawodnikami różnych wag. Ograniczanie w dół jest bez sensu, chyba, że jednocześnie ograniczyć w obie strony i dopuszczać np. 17-27. Ale zjawi się 16-letni Mozart i nie zostanie dopuszczony. Czy Mozart może się powtórzyć? A kto to może wiedzieć.
Natomiast ograniczenie w górę chyba jest sensowne. Inaczej za jakiś czas będzie jak z nagrodą Nobla. Zamiast zapowiadających się zaczną dostawać emeryci. Oczywiście emeryt już ma małą szansę na genialne granie, ale jakby Rubinstein w ostatnich latach życia chciał wystartować, wygrałby w cuglach. MA też do wieku emerytalnego wiele nie brakuje. Możecie powiedzieć, że bredzę, bo mistrzowie i tak startować nie będą. Ale występ Wundere, choć przecież nie wielkiego mistrza, ten problem postawił.
Już wiem, co mi najbardziej przeszkadzało u Awdejewej. Gdy nie grała lirycznych fragmentów, które były przepiękne, przez moment miałem wrażenie, że gra nieznany koncert Becia. Wiem, że to bzdura, co piszę, ale kto odpowiada za wrażenie.
ten Romek pisze:
2010-10-20 o godz. 07:44
foma pisze:
2010-10-20 o godz. 08:19
W pełni podzielam zdanie Panów! Chodzi tu nie tylko o pianistykę w sensie technicznym, ale dojrzałość emocjonalną, wyrobienie estradowe, a także odporność psychiczną (też może przychodzić z wiekiem).
Wracając do Kultyszewa, też bardzo mi sie podobał i, jak już pisałem, moim zdaniem niewiele ustępował Trifonowowi. Ale z trójki Kultyszew, Trifonow, Chaziainow trudno wybrać. Chaziajn byłby najlepszy, gdyby koncert poszedł ciut lepiej, choć przecież i tak poszedł wspaniale. Ale Trifonow chyba o wędzidło lepszy. Tylko, że tu znowu bawienie się w nagrody. A cieszyć się trzeba, że oni wszyscy tak pięknie grają. Co będzie dalej, zabawa bez sensu. Nie sądzę, żeby Chaziainow popadł w dziwne maniery. Gra cudnie, ale właśnie bez żadnych „numerów”, dlaczego miałby zacząć grać dziwnie. Wydaje się, że Awdejewa ma najsilniejszą osobowość, ale to też niczego nie przesądza. Tutaj mam wrażenie, że siła osobowości co prawda opanowała orkiestrę, ale też miejscami dominowała nad Chopinem, a to działa in minus. Oczywiście z doświadczeniem może przyjść refleksja, że spokój i podporządkowanie kompozytorowi pomaga bardziej niż zadziwienie publiczności dodatkowymi efektami.
Dziędobry,
Po raz kolejny zacznę od disclaimera:, żem w dziele muzycznym słabo uczony. Polegam jeno na swym rozdeptanym uchu i podtrzymuję wcześniejsze wrażenia z uzasadnieniem do decyzji administracyjnej: uważam, że w porównaniu do poprzednich etapów Serduszko Moje Nikoszka położył koncert. I Uzasadnienie decyzji administracyjnej: albo jest nieograny, albo nie w jego naturze (jeszcze?) powożenie walcem orkiestry pod batutą srogiego seniora. Tematy grał „lirycznie” o ile dobrze to słowo rozumiem, po swojemu. Ale walec orkiestrowy wyraźnie go zgniatał. Były jakieś próby zdominowania, ale I część to dramat + do ciężkiej kobiety lekkich obyczajów, światło, czy raczej jego brak. Druga część dla niego. Ale, tu się uparłem, walec orkeistry wolno się rozpędza i wolno reaguje – jeśli pianista gra rytmicznie ten koncert „z perkusją” ein, zwei, drei, vier, jak Mr. Cud czy Trifonow, to jej łatwiej rytm złapać. Tak się przynajmniej wydaje teraz mojej pustej głowie. Ciężkiego zaprzęgu nie ciągnie się zrywami, łabądek ma rację. Nie ciągnie się go też delikatnym, ukwieconym i onirycznym prowadzeniem lewej ręki, kiedy dźwięki zlewają się w miły uchu ruczaj. Sąsiedzi jeszcze bardziej wprowadzali zesztywnienie tego tyleż uzdolnionego co podówczas przerażonego młodzieńca. Wunder wygrał solidnie, w mojej mega skromnej ocenie :P, I i III część. W drugiej temat grał jak kuranty, ding-dong, dzwonek do drzwi – Herr Wunder zu kommen. No i tyle wystarczy – rytmicznie i cześć. Nagroda w kieszeni. PS. Czy pianiści mogą zmieniać instrument między etapami? Ta Y to jakieś brzęczenie przy silniejszym zagraniu wytwarza ❓
ups przepraszam, nie doczytałam. Jestem za podniesieniem minimum.
Witam porannie!
Ja tak troche o wydaniach. Wydanie Paderewski-Bronarski-Turczynski i przedwczesnie zmarla Bronislawa Keuprulian-Wojcik – bo tak mial wygladac pierwotny sklad komitetu redakcyjnego – jest pierwszym calosciowym wydaniem dziel Chopina opatrzonym komentarzami. Opiera sie na francuskim wydaniu Edouarda Ganche’a, cudownego czlowieka, ktory Chopinowi poswiecil cale swoje zycie.
Powstalo ono z funduszy narodowych, ogloszona zostala nawet subskrypcja, bardzo wzruszajaca (jezeli ktos ma dostep do przedwojennej prasy – warto poszukac tych tekstow) i potraktowane jako koniecznosc, w rownej mierze jak rozwoj polskiego lotnictwa.
Gdyby nie to wydanie, mozliwe, ze i Bronarski, i Turczynski zakonczyliby swoj zywot w bombardowanej Warszawie, ale akurat 1 wrzesnia 1939 obaj byli w Riond Bosson u Paderewskiego, pracujac nad wydaniem.
Jakims cudem plansze przygotowanych juz do druu tomow przetrwaly wojne i dzieki temu na rok chopinowski 1949 mogly ukazac sie juz niektore z nich (nie pamietam, ktore – jezeli ktos wie – chetnie)
Jest ono w pewnym sensie zwierciadlem epoki i dokumentem, szalenie istotnym, postrzegania muzyki Chopina przez pryzmat spadkobiercow, i to jakich.
Na tym tle wydanie Mikulego, ktory jakby nie bylo byl jednak uczniem Chopina, rowniez jest dokumentem epoki.
Na podstawie tego wydania narodzily sie interpretacje wybitne.
Zyjemy w epoce komputra, no, jednak tak; malo – w epoce docierania do „zrodel”, tymczasem i tak nikt nie zagra jak Chopin (i szczescie cale, nie zapominajmy, ze na przyklad Rachmaninow byl zafascynowany Horowitzem i mowil, ze nikt tak dobrze jak Horowitz nie interpretuje jego III Koncertu). Kim bylby zafascynowany Chopin? Pollinim? Argerich? Rubinsteinem? Khoziainovem? Wunderem? Blechaczem? Nie mam pojecia, ale na pewno kims by byl. Zreszta uwazal, ze interpretacje jego etiud przez Liszta przerastaja jego wlasne.
Tak wiec, przy obecnej ogolnodostepnosci pierwszych wydan dziel Chopina, tych, ktore sam przygotowywal, a ktore miedzy soba sie roznia, warto zajrzec przede wszystkim do nich. Ich kompilacja, jaka jest wydanie Ekiera, wydaje mi sie konieczna, ale bez przesady. Bo znajac Chopina, gdyby sie do niej dorwal, i tak by cos tam jeszcze pozmienial.
A ostatnia lektura Chopina (bo to nieprawda, ze nie czytal) byl Slownik filozoficzny Voltaire’a, a w nim haslo zatytulowane „Smak (gust)” – „Gout”. I moze lekture utworow Chopina warto by zaczac od Slownika filozoficznego Voltaire’a, zamiast dyskutowac nad nutka czy przednutka w wydaniu takimtoasiakimto?
Dzięki, Tereniu, za fascynującą opowieść o wydaniach 🙂
Dzięki też Wam wszystkim, że wciąż tak pięknie dyskutujecie, mimo że nawet Pobutki nie było (więc zaspałam) 😉
No to ja nadrabiam zaległość. Pobutka niechopinowska, ale nie bez pewnego związku z konkursem 😉 Niestety dźwięk cichy, ale można sobie wyobrazić, co się działo na sali…
Tak, ta rapsodia fascynujaca. Plus Totentanz. Czuje, ze to byl dyplom szkoly sredniej 😉
Ja tez zaspalam. Zastanawialam sie, dlaczego, teraz juz wiem.
Totentanzem nie chciałam straszyć z rana… no, ale w końcu nie takie rano:
http://www.youtube.com/watch?v=BkOLcH4cReM&feature=related
http://www.youtube.com/watch?v=LTM0EDEdxvY&feature=related
Przyszły rok będzie Rokiem Lisztowskim. Nasz Nikoszka, jak go nazywa z wdziękiem chemou, będzie miał co robić 😀
Nagranie Rapsodii jest późniejsze niż Totentanzu – z tego roku, a tamto z zeszłego. Sala ta sama – Konserwatorium Moskiewskiego 🙂
jełku, po całym roku tłuczenia Chopka będziemy tłuc Liszta? 😯
Tym razem nie mamy patriotycznego obowiązku 😆
Pewnie, że coś tam się czasem o Franiu wspomni, jak będzie co ciekawego. Ale bez przesady 😉
Jak to nie mamy patriotycznego obowiązku? A generał Bem i w ogóle Wiosna Ludów, Za naszą i Waszą itd. I Nowicki z Małżonką w swoim czasie.
No tak, tak, a jeszcze Franiu był kumplem i pierwszym biografem Chopka 😉
Jesli chodzi o wiek konkursowiczow, to wlasnie zastanawiam sie czy Khozyainov’owi (pozostaje przy angielskiej pisowni- jestem dzieckiem internetu i chce wiedziec co wpisywac w gugla, zeby odnalezc to co chce:) nie potrzeba by bylo jeszcze tych kilku lat- nie na nauke gry, ani tez na rozwoj (bo dojrzalosc to on ma!), ale na opanowanie tremy, pewien trening psychologiczny, doswiadczenie. Wunder to ma, co widac bylo wczoraj (chociaz pogubil sie przeciez troche w 3 etapie). W sumie czy naprawde taka chwala sie okrywamy wygrywajac konkurs w wieku lat 18 (bo przeciez taki mlody!), a 23 to juz mniejszy sukces? Sukcesem jest wyjsc i zagrac wielka muzyke zachwycajac publicznosc (chociaz jej czesc).
A co do innej gry orkiestry- wczoraj w TVP Kultura pokazali miniwywiadzik z koncertmistrzem. Zachwycal sie wszystkimi mlodymi konkursowiczami, ale na sam koniec na pytanie o faworyta odpowiedzial z blyskiem w oczach, ze owszem „jest ktos taki!”. Moze wlasnie Wunder? Moze cala orkiestra tak uwaza i uskrzydla to „nawet takoł orkiestreł”? Byloby to jednak troche nieuczciwe i nieprofesjonalne w sytuacji konkursowej.
PS Przepraszam za brak polskich znakow, ale pisze z pracy.
@DSz & Teresa:
Jasne, że wydanie Paderewskiego et al. jest świadectwem epoki, że było zredagowane ze starannością na podstawie dostępnych wówczas źródeł. Jasne, że na jego podstawie powstało wiele wybitnych wykonań.
Ale to niej jest wydanie ściśle źródłowe, jest w nim na dzisiejsze standardy za dużo dowolnych ingerencji.
Wspomniałem o tej sprawie w ripoście przeciw podnoszonemu w komentarzach – w PR, TVP i także tutaj przez DSz – argumentowi, że pianiści zmieniają nuty, akcentują nie tam gdzie trzeba, krótko mówiąc nie trzymają się tekstu. Jeżeli normatywnie podchodzi się do wykonania tekstu (moim zdaniem jest to postawa artystycznie bez sensu, bo nikt nie wykona utworu dokładnie wg wskazań partytury, a poza tym wszyscy graliby tak samo), to wypadałoby, żeby ten tekst był autorytatywny. Tekst Paderewskiego autorytatywny nie jest. Nie przekazuje (miejscami) źródłowo poświadczonej intencji Chopina, tylko pomysły redaktorów. Bądźmy konsekwentni. Tyle się mówi przy okazji Konkursu o stylu Chopinowskim, intencjach kompozytora, o tym że niektórzy deformują tekst Ch. a zarazem używa się z pełną satysfakcją edycji, która też ten tekst deformuje.
Przy pierwszym zerknięciu na post Piotra Kamińskiego z 8.22 zasmuciłem się okropnie, bo było tam coś o Bobiku, długości ogona, a potem że tout court 😥 Ale potem przeczytałem całość porządnie i odetchnąłem z ulgą. 🙂
A co do meritum – oczywiście, Piotrze, że ja na ogół nie dosłownościami szczekam, a środkami stylistycznymi. 😆
Bobiku, na Miłość Boską – ja miałbym się zamachiwać na Bobikowy ogon? Who, me?
Merdam wirtualnie
PMK
@ WB
Chyba trochę się nie zrozumieliśmy.
Są pomysły w niektórych – nie tylko konkursowych przecież – interpretacjach, które naprawdę deformują tę muzykę.
To jest granie przeciw muzyce.
Nie mam teraz konkretnych przykładów pod ręką, ale wielokrotnie zdarzało się (np. w interpretacji Koncertu f-moll przez Pawła Wakarecego), że melodia nagle gdzieś się zapadała. Zresztą takie nagłe zapadanie się w piano pianissimo, najlepiej jeszcze z lewym pedałem, stało się ostatnio modne. Avdeeva używa tego środka namiętnie, pokrywając swoje niedostatki emocjonalne.
A z kolei jeśli piszę o nieoczekiwanych akcentach, to chodzi mi o takie, które po prostu kłócą się z logiką frazy! Bo naprawdę istnieje coś takiego.
Pewnie, można grać wszystko na odwrót (jak to ostatnio robi np. Pogo, odkąd przestała go pilnować prof. Kezeradze) – tylko po co? No, chyba dla tych przekornych i przywiązanych do legend, że jeśli jest inaczej, to jest oryginalnie 😛
WB – bardzo istotne – na dzisiejsze standardy. Tylko prosze mi powiedziec, dlaczego taka nostalgia za Pollinim czy Rubinsteinem, za Friedmanem, Koczalskim i tyluz innymi, o ktorych mowi sie „to byli muzycy”, a do dzisiejszych standardow nie przystaja, ani, ani.
Nie, prosze nie odebrac tego zlosliwie, ale wlasnie standardy zabijaja wiele. 😉
No wlasnie, z logika frazy. Przyznam bez bicia, ze akcenty na koncu frazy w wykonaniu niektorych potencjalnych zwyciezcow wkurzaja mnie na maksa. Jezeli chcemy wtopic sie w chopinowska estetyke, zawsze odwolywal sie on do bel canta. A znajdzcie mi spiewaka, ktory zrobi akcent na koncu frazy. Ja takiego przynajmniej nie znam, bo fizjologicznie niemal niemozliwe (chyba zeby sie upierac, ale po co)
Ach, to canto fiorito u Chopina 🙂
Oklaskujemy laureatów
Polska jest niewątpliwie świetnym organizatorem Konkursu Chopinowskiego. Polacy potrafią bezbłędnie ocenić wykonawców – ich wpadki, oryginalność interpretacji, zawartość ducha kompozytora, aktorstwo, strój i wygląd, (współpracę lewej i prawej ręki,) każdy niuans i całość wykonania. Widownia przesłuchań konkursowych rozumie Chopina i potrafi stworzyć niepowtarzalną atmosferę. Do tego wszystkiego dochodzi wielopokoleniowe doświadczenie w organizowawaniu Konkursu. Nie wyobrażam sobie, że ktoś inny mógłby to zrobić lepiej.
Ale trzeba dopiero wyjechać z kraju, żeby zrozumieć fakt, że Fryderyk Chopin nie jest naszą własnością, że należy do całego (kulturalnego) świata. Począwszy od Francuzów, dla których Szopen jest ich rodakiem. Wiemy dobrze, że najlepszymi pianistami są Rosjanie – oni w dalszym ciągu mają romantyczne słowiańskie dusze. Anglicy roszczą sobie prawa do Chopina dlatego, że był ich gościem. Japończycy twierdzą, że w muzyce kompozytora-Polaka jest wiele motywów narodowej muzyki japońskiej i uważają Chopina za Japończyka. W krajach, gdzie Polonusy stanowią spory procent społeczeństwa, Chopin jest uważany za polskiego emigranta.
Ale jest też coś, o czym zdałem sobie sprawę po wysłuchaniu komentatora radia Classic FM w RPA. Mike Mills w młodości uczył się gry na fortepianie, z Chopinem spędził wiele lat, jego ulubiony kompozytor stał się… jego członkiem rodziny, takim osobistym przodkiem. Ludzi podobnych do Mika jest bardzo wielu w każdym kraju świata. Chopin mieszka w ich sercach – jest więc obywatelem świata.
Pamiętajmy o tym, oklaskując laureatów tegorocznego Konkursu Chopinowskiego.
Ostatnio nawet Szwedzi też stwierdzili, że jest ich, bo miał niedoszły romans (chyba inaczej powiedzieć nie można 😆 ) z Jenny Lind 😉
To romanse niedoszłe też się liczą? 😯 🙂
Chęci się liczą.
Dla romantyka najważniejsze jest… preludium 🙂
zależy kto liczy i w jakim celu 🙄
No po prostu był już zdychulec i nie mógł 😉
O, proszę 🙂
http://www.iconsofeurope.com/chopin.htm
W kwestii Preludium : znane, stare zdanie Maupassanta, który wiedział, co mówi, że z miłości to on najbardziej lubi wchodzenie po schodach…
A ta biografia Liszta to trochę jak Domosławskiego o Kapuścińskim 😉
Może nie mógł, ale chciał, może nie mógł i wcale nie chciał, więc wykręcał się, że nie może i opędzał jako od panny Stirling. Kto go tam wie?
Preludium na schodach! 😆
A serduszko puka w rytmie cza-cza?
A poważnie – najważniejsze rzeczy dzieją się w głowie.
Rzeczywistość raczej nie dorównuje wyobrażeniom.
I tym optymistycznym akcentem …
Wszytsko bardzo pieknie, ale Chopin byl polskim emigrantem nie z WYBORU! tylko sytuacja w kraju byla taka i o tym sie zapomina. Tu mozna gdybac co by bylo gdyby nie rozbiory, powstania itp.
Czy latwo mu bylo wyjezdzac z kraju i z radoscia zamieszkac w miescie znanym ale dalekim?
. A Polakow i ich motywacje trudno zrozumiec na emigracji, nie jestem pewna czy Chopin jest taki ”miedzynarodowy” I mozna sie zastanawiac dlaczego akurat wybral Paryz ale to chyba jest dosc oczywiste.
Skoro Japonczycy kochaja Chopina to czemu nie byl taki znany wczesniej? przed Chopinomania? W Japonii Chopin mogl byc znany od mniej wiecej 1868 roku (?) a w Chinach dopiero po Rewolucji w 1911 roku, nie liczac takich miast w ktorych przebywali emigranci z Europy.
Ja widze to ze dzis jest moda na globalizcje wobec czego robi sie wszytsko aby ideologicznie tez wlozyc do tego muzyke Chopina.
Dobrze ze jest znana, i wszytskie narody ja cenia ale ja nie wiem jak np mozna cos znalesc w muzyce Chopina podobnego do mentalnosci japonskiej. Nie jestem Japonka wiec pewnie tego nigdy nie dostrzege.
Ale oni dostrzegają 🙂
Chińczycy też 😉
Xiao-Pang rzondzi 😆
Zdumiewa mnie ta walka o Chopina. A niech czuje z nim wspólnotę każdy,kto chce. Mnie to nie przeszkadza. Dla mnie jest nasz, ale sprzeciwiam się ostro całkowitemu zawłaszczaniu. Toż to człowiek a nie ziemia ojczysta, nikt go nie jest w stanie zagrabić.
A w sprawie romansu… Niektórzy twierdzą, że chorzy na płuca są dużo sprawniejsi od zdrowych w pewnych sprawach. Zresztą czy to wazne, doszło czy nie doszło? Ważne może było dla nich. Dla nas ważne, co skomponował i jak zagrał. I jeszcze parę rzeczy pozwalających go lepiej zrozumieć. W ostateczności i omwaiana kwestia może mieć w tym względzie jakieś znaczenie, ale chyba drugorzędne. Ale o sypialni zawsze miło sie rozmawia
A czy ktos moze sluchal juz CD Chopinowa z „Rzeczypospolitej”?
Romanse sluza inspiracji i tworczosci….
Romanse służą, ale analiza utworu pod kątem, czy ta fraza świadczy o tym, że się tej nocy udało albo że nie, to obłęd. Wiele było opowiadań, gdzie przypuszczano, że taki czy inny nastrój był rezultatem czegośtam, a potem okazywało się, że zupełnie czego innego. Dochodzenie takich rzeczy np u Mickiewicza było wielokroć ośmieszone, ale i tak nie ma końca.
Jeżeli ktos mówi, że koncert e-moll różni się od f-moll w sposób świadczący o przeżyciu nowych doświadczeń i o większej dojrzałości (ludzkiej nie tylko twórczej), przyjmuję to do wiadomości. Ale jak ktoś mi wylicza te konkretne doświadczenia, które tego dowodzą, to się z niego śmieję. Nawet gdyby to sam Szopen pisał, podejdę do tego z rezerwą, bo sam nie wiem, co i jak na mnie w życiu wpłynęło.
Brawo, Stanisławie! Na romantyczno-biograficzno wizję sztuki, wedle której Artysta wyraża Siebie oraz swe Doświadczenia Życiowe w każdym ciap-ciap pędzla i bum-bum kotłów, odpowiadam, że Sir Arthur Sullivan napisał co następuje :
http://www.youtube.com/watch?v=g5eAqTlOCZs&feature=related
do następującego tekstu :
http://math.boisestate.edu/gas/mikado/webopera/mk212.html
podczas koszmarnego ataku kamicy żółciowej, łażąc po ścianach z bólu.
Bul-bul-bul
PMK
Tu mozna gdybac co by bylo gdyby nie rozbiory, powstania itp.
To akurat bardzo proste do wygdybania – Chopina by nie było, jak i nikogo z nas tu obecnych 😉
A co do samej kwestii, to nie roszcząc sobie do żadnej Chopinowskiej naszości, w sensie przymuszania do tego czy owego, w jego muzyce szukam zwłaszcza takiego ludowego zaśpiewu, który gdzieś tam mi się gra w pamięci, nie wiadomo skąd i z czego. I co w interpretacjach konkursowych usłyszeć jak na lekarstwo. Przynajmniej w tych kilku, które przesłuchałem – tutejszych i tamtejszych faworytów – bo dość szybko skonstatowałem, że szkoda mojego czasu. Ale jak kto lubi mazurki-walczyki albo mazurki-z-domu-umarłych, jego sprawa 😆
No tak, przecież Hoko to znany Zasłużony Artysta Ludowy, więc jak mogłoby być inaczej 😆
Tutaj moim zdaniem jest bardzo folkowy Mazurek C-dur op. 56 nr 2:
http://konkurs.chopin.pl/en/edition/xvi/video/72_Daniil_Trifonov/stage/2
Czy ktoś też ma problem z obrazem w materiałach video zamieszczonych na stronie NIFC?
Ja nie 😯
U mnie wszystko drga, jakby się zacinało. Dźwięk ok. Ki czort?
Tak, obraz dostał apopleksji kilka dni temu i jak widać, tak już zostało. Obciążenie łącza, myślę.
Ale akurat w robocie chodzi dobrze…
Niektórzy twierdzą, że chorzy na płuca są dużo sprawniejsi od zdrowych w pewnych sprawach.
Stanisławie, czy oskrzela też się liczą? Bo ja mam kwity na astmę, to pytam.
Obawiam się, że to raczej taki mit z gatunku kompensacyjnych 😛
Przyszło mi do głowy, że można by dopisać sequel do opery. Bardzo mi w niej brakuje Bractwa św. Idiomu.
I to ja podobno tu jestem ten złośliwy. 👿
Obawiam się, że cała obsada Dywanu ma w charakterach coś ze Statlera i Waldorfa 😈
Trudno nie mieć, gdy się człowiek styka ze „środowiskiem muzycznym” i chce pozostać przy zdrowych zmysłach.
No widzicie, „a tatuś musi”… 😉
Ciekawe, czy i co wymyślą dziś na Geniuszka. Światło już było dwa razy, orkiestra łokciem pod żebro też. Ale może dadzą spokój – pierwsze miejsce chyba obsadzone.
U mnie nie drga, więc nie zostało. Eeeee!
Parę razy zaszumiało kolorowo, ale szybko przeszło.
Vesper,
co za dużo to niezdrowo.
Tyle żeśma nadopisywali, że już nie da szpilki wetknąć.
Może nowe dzieło jakie? 😀
To kiedy beda wyniki????
Oops,
OK, ja juz chyba bylem gotowy 😉
Z nowych trendów językowych:
wirtuozerski
pianizm 😯
jak było? bo dopiero wróciłem do domu… :/
W tvp marudzą na Helenke, ale mnie ujeła dzisiaj. Ma coś w sobie zastanawiającego. Ją słychać w graniu. Zrobiła na mnie większe wrażenie niż Geniusas. Chciałbym ją usłyszeć w Webernie, Schonbergu, może w Scarlattim
1. Khozyainov 2. Trifonov, Bożanov 3. Wunder , Avdeeva 4. Kultyszew 5. Tysman
Dla mnie – b. dobrze było. Łukasz wydeklamował e-moll nadzwyczaj śpiewnie. Helenka wycisnęła dramaturgię i wycięła skoczne hopsa-sa w III cz f-moll. Ciasno się robi na pudle.
Karol Radziwonowicz zacytował Paderewskiego – „trema to wyrzut sumienia”. I wszystko jasne :))
Helenka cisnęła , cisnęła i…jak by to powiedzieć…no..
Litwin misiowaty ładnie zagrał, namieszał w szykach chyba Geniuszas jeden : )
O Nikołaj Nikołaj, niech oni Ci dadzą tę pierwszą nagrodę i tyle.
Myślałam, że Dumont ładniej zagra Romanzę – ma taką śliczną żonę na sali, a on tak sobie a muzom 🙂
Żal mi się zrobiło Helenki dzisiaj. Nie znam się na tym, ale odniosłam wrażenie, że tak bardzo chciała być słyszalna ponad orkiestrą (pewnie doskonale zdawała sobie sprawę, co orkiestra zrobiła z występem Kultysheva i Khozyainova), że poświęciła jakość dźwięku. No i ta nie przypilnowana Yamaha się zemściła. Wszystko wystukane, ostre, może nie całkiem staccato, ale legato też nie. Minę po koncercie miała taką, że pozwalam sobie zarykować stwierdzenie, że taki efekt nie był jej świadomym wyborem, tylko jakimś kompromisem, z którego nie była zadowolona. Ciekawa jestem opinii tych, którzy dla odmiany (nie to co ja) wiedzą, co słyszą.
Też dopiero wróciłem, ale jak gdzieś jest jeszcze jakiś bukmacher, to może bym postawił parę kości na…
No właśnie. Nie wiem, czy Nikoszka nie grał jednak zbyt nierówno, żeby w sumie wyjść na prowadzenie. Może jednak postawić na Trifonowa? 🙂
Chyba że gdzieś w gwiazdach stoi napisane, że i tak ma wygrać Wunder. 🙄
Oj nie, Geniusz mną nie poruszył.
Helenie specjalna nagroda za odmienny wybór. Ale nie jestem obiektywna, bo ten koncert szczególnie lubię. Poza tym niebo, gdy porównać z Wakarecym.
W powodzi dobrych, doskonałych i doskonalszych wykonań (na konkursie, płytowych, koncertowych) ja szukam tego, co mną poruszy, przeniesie nawet w odmienne stany świadomości. Nawet jeśli po dokonaniu rozbioru na części pierwsze i szesnaste przez nadekipę strażników czystości z programu 2 okaże się, że ten czy inny właściwie grać nie potrafi. Więc w III etapie i finale Khozayinow, Trifonow. Ale i energetyzujący Wunder.
Witam po długiej przerwie, w dodatku z emigracji.
Mam od dziś Internet, oglądam i słucham na stronie NIFC.
Mąż wyposażył mnie w super głośniczki.
Owacje po Dumoncie chyba nieco przesadzone?
Pozdrawiam Dywan ciepło.
Smutno się robi na duszy, że to już koniec tych niesamowitych zmagań pianistycznych. Poziom warsztatów i osobowości budzi mój najwyższy szacunek i uznanie. Wielkie podziękowania za tę porcję wzruszeń i olśnień należą się nie tylko finalistom i laureatom. Niech trafią do wszystkich uczestników.
Dzisiejsze występy były bardzo wyrównane i nie chcę nikogo ustawiać za plecami konkurenta do laurów. Podobali mi się wszyscy i każdego gotów jestem wyróżnić za coś innego. Łukasza – za swobodę z jaką wyraża nieprzeciętny talent, za piękne wyczucie frazy, za mądrość i samodyscyplinę. Helenę – za wrażliwość, ciekawe odczytanie dramaturgi II części i za śliczne wyeksponowanie tańców. Franka – za lekkość i błyskotliwe budowanie perlistej, i wyrazistej frazy o przepięknej ciepłej barwie, za ‚elegancję – francję’. III etap zapowiadał takie jego możliwości. Niech nam żyją i rozsławiają dzieło Chopina! Niech żyją nam!
Pech, nikt się nie zbłaźnił. Wpadka Heleny była dla mnie sympatyczna, a odebrała ją jak trzęsienie ziemi rodzinnego miasta. Dumont miał być taki sobie. Dziękuję, dla mnie całkiem sobie. Ależ ta stawka wyrównana
Bobik błagam, odszczekaj tego Wundera, bo ona sie załamie i nie ugotuje mi mojej ulubionej zupki :((((
jamnik Nowej
to w ramach skrócenia i osłodzenia trudów oczekiwania na werdykt – mała odskocznia 😉 ponoć przebój ostatnich dni.
http://www.youtube.com/watch?v=sQAQhg0B2dA&feature=player_embedded#!
No dobra, czego się nie robi dla kumpli. Odszczekuję. 🙂
Ale jak to nic nie pomoże, to żeby nie było na mnie, tylko na gwiazdy. 🙄
Mnie Dumont też całkiem sobie się zdał, Stanisławie, chociaż miny mi nie pasują.
Jednakowoż słuchajęcy wydał mi się bardzo całkiem. 🙂
a w gwiazdach to niejedno jest zapisane…
http://www.youtube.com/watch?v=3GTIrYy48v8
Tak typują:
http://konkurs.chopin.pl/pl/vote/winner
Ponieważ wszystkie powyższe 260 wpisów zawiera również moje przemyślenia i to zarówno takie z jakimi się zgadzam, jak i takie z jakimi zgodzić się nie mogę pragnę zauważyć że wszystko mija. I ten XVI MKPimFC także powoli przechodzi do historii – Nagrodę Specjalną otrzymuje Dyr. Stanisław Leszczyński – bez niego to by nie wyszło. Apeluję do Dywanu o oddanie mu należnej czci.
Albowiem jak uczy wielki polski poeta:
Murarz domy buduje
Krawiec szyje ubrania
Ale gdzieżby co uszył
Gdyby nie miał mieszkania 🙂
Ja mojemu kumplowi Staszkowi i tak nie daruję, że nie dał na kronikę przynajmniej całych III etapów Trifonova i Khozyainova 👿
Mam u niego po konkursie wódkę za inne sprawy, ale nie daruję i już…
Wunderomania, nie mówiłam? Ech…
Moje wrażenia po dniu dzisiejszym: Geniuszek mnie baaardzo zaskoczył na plus, jego koncert podobał mi się zdecydowanie bardziej niż Wundera, bo te frazy przynajmniej coś mówiły, nawet oktawy, przez Ingolfa nudno stukane, tu były jakąś wypowiedzią. W sumie więc sprytnie, że przyszedł w poprzednie dni słuchać kolegów – zorientował się, jak nie ma grać i wykorzystał to 😀
Helenki mi żal. Ale sama niemądra chciała tę yamahę. Musiała mocować się z instrumentem, żeby coś w ogóle było słyszalne. Na steinwayu brzmiałoby to sto razy lepiej, i ona nie musiałaby się wysilać. A pomysł na interpretację miała. Wpadka była dość paskudna, typu: ratuj się, kto może. Ale na szczęście jak już potem podjęła, to znów było ładnie.
Nie zachwycił mnie Dumont – jego fraza była jakaś agresywna. Niby wszystko zagrane, ale jakoś mnie zmęczył. Owacja publiczności – myślę, że dlatego, że był ostatni 😉
Wyniki zapowiadano wstępnie na 23, ale trudno mi w to uwierzyć. W każdym razie biuro na te parę godzin zamknęli, więc udałam się po prostu do domu i tu się dowiem wszystkiego.
Kierowniczko, ale te nagrania przecież są. Jest jakakolwiek szansa, żeby się ukazały? Próbowałam ściągnąć nagranie z materiału video, ale jednak przerywa 🙁
zabawa w typowanie wyraźnie mi nie leży. Zbyt wiele dobrego miał w sobie każdy z finalistów i nie tylko finalistów. Teraz w Kulturze przypominali fragmenty gry tych, którzy nie doszli do finału. Pisałem, że Fei Fei miała piekne miejsca, i to wiele, ale też jeszcze musi się trochę uczyć. Ale słyszałem ją tylko w III etapie. Teraz obejrzałem w II i odszczekuję. Umie całkiem dużo. Po tym, co tu widziałem, sądzę, że III jej zdecydowanie nie poszedł. Oj, nikogo jury nie zadowoli z wyjątkiem fanów zwyciężcy.
lepszej jakości nagrania są na stronach Polskiego Radia
http://moje.polskieradio.pl/StationDetails.aspx?id=12
ale pojęcia nie mam, jak się poruszać po playliście :/
Nowy układ strony PR jest cokolwiek nieintuicyjny. Też nie umiałem poruszać się po playliście…
Też nie umiem.
Do Chiaranzany:pewna japońska pianistka zagrała mi kiedyś parę tematów bardzo chopinopodobnych i powiedziała,że to ichnie ludowe.I że
On tyż ichni jest.
Gostku, a już umiesz?
Też wymiękam na PR.
Obiektywnie Dumont grał może agresywnie, PK jest dla mnie autorytetem bezdyskusyjnym. Ale może w TV odbierało się jakoś inaczej i dla mnie grał przede wszystkim bardzo przekonywująco – koncert stanowił klarowną całość a muzyka mnie bardzo wciągała, bardziej niż u Wundera, gdzie bardziej należało podziwiać niż dac się ponieść. Może też to, że go przedtem nie słyszałem, a czytałem nienajlepsze oceny.
Tam coś skiepszczone musi być 🙁
A propos nagrań – liczę na wydania kroniki – jak za poprzednich konkursów. Napisałam do DUX, bez odpowiedzi, dzwoniłam do NIFC, nik nic nie wie, ale nie widzi przeciwskazań. Więc pozostawajmy w nadziei, byle prędko.
Wczoraj nagrałam z dwójki, ale jakość dźwięku wyjątkowo podła, no chyba że na na kuchennej miniwieży.
No nie. Miotam się w ogóle, bo nie obejrzałem dziś finału, przyszedłem do domu z roboty akurat jak pani Prof K. mówiła, że ideą konkursów chopinowskich jest oczyszczenie interpretacji chopinowskiej z dekadenckiej estetyki, jutro muszę wstać przed szóstą i mam cały podły dzień 👿
Właśnie zmienili regulamin. Wszystko mało ważne. Każdy juror dostaje kartkę z nazwiskami i przy nazwiskach wpisuje miejsce. Albo odwrotnie, wszystko jedno.
Nagrałem z TVP Kultury cały finał. 10 koncertów. Najchętniej oddam w ręce PK. Najbliższa możliwa okazja 27 X na koncercie Andrzeja Czajkowskiego.
Dumont był nierówny. W pierwszym etapie mi się średnio podobał, w drugim połowicznie, w trzecim zaskoczył mnie na plus, ale był taki dość łagodny misiu, więc tymi nieco agresywnymi frazami w finale znów mnie zaskoczył – na minus.
Jasiński mówi o jakiejś zmianie w głosowaniu, czyli że będą głosować na nazwisko, nie rozumiem dokladnie, ale to chyba ma sens, bo mówi dużo o tym,że chodzi głównie o ocenę za całość. No i bardzo dobrze, przecież konkurs dla niektórych( wunderomaniaków ) zaczął się finałami, a to nie tak, nie tak….
A Sonata b – moll…..Ta sonata ?
Gostku, współczuję. Ale może jesteś górą. Nie wiem, czy regulamin był dobry, ale wymyślanie nowego po zakończeniu to nie kojarzy mi sie najlepiej niezależnie od intencji. Sam pisałem, że nie wierzę, iż jurorzy nie będą wiedzieli kto jest kto przy listach punktowych, i że to w gruncie rzeczy dobrze, że będą wiedzieć. Ale taka zmiana po konkursie 🙁
A o Bractwie Świętego Idiomu to nie sequel do opery powinien być, tylko osobny utwór w typie Dana Browna. Ja bez problemu mogę pisać w jego stylu, zwłaszcza że go nie czytałem. 😈
Ale to jakaś granda znowu jest.
@ Gostek 22:48
O, koncert Andrzeja Czajkowskiego! Dobrze wiedzieć. Akurat nic tego dnia nie ma (jak to możliwe 😯 ), więc pewnie się wybiorę. Bo 28 i 29 października – Filharmonicy Nowojorscy 😀
Słuchajcie, o Bractwie musimy napisać. I ma być tajemnicze i chować się za kółkiem spirytystycznym 😉
A swoją drogą Tereska powiedziała, że żałuje, że nie miała czasu włączyć się do naszej opery, bo marzyła jej się scena z wyrzucanym z okna fortepianem. Może i tu się da wepchnąć? 😉
a w fortepianie schowany…
I wywołają ducha Chopka,a On im się odwinie!I na kolację zeżrą Złotą Kaczkę,a co!
Kod ff16! O jedno f za dużo.
a ja sobie spokojnie ogladam Mezzo, bardzo przyjemnie kolega gra Bacha oburącz na fortepianie, jakie to kojące..:)
A ja nie mogę znaleźć występu Gracjana w archiwum!
A może zrobią dogrywkę ??
:))
Z teoriami spiskowymi do „Bractwa” nie powinno być problemu. 😈
E tam,dogrywka..Będą strzelać karne do skutku.AW w charakterze bramki.
To MD mawia „egzekucja” na wykonanie? 😯
Niektóre ludy egzekwowały egzekucję przez zatłuczenie właśnie!
Kopiuję prostacko ze strony FN:
Środa, 27 października 2010, godz. 19:00 | dodatkowe informacje
Sala Kameralna
Paweł Mykietyn zaprasza
Koncert monograficzny w 75. rocznicę urodzin Andrzeja Czajkowskiego
organizacja: Nowy Teatr
współorganizacja: Filharmonia Narodowa
Maciej GRZYBOWSKI – fortepian
Urszula KRYGER – głos
Jakub JAKOWICZ – skrzypce
Karol MARIANOWSKI – wiolonczela
Krzysztof ZBIJOWSKI – klarnet
Andrzej CZAJKOWSKI
– Sonata op. 1 na klarnet i fortepian
– Inwencje na fortepian op. 2
– Siedem Sonetów Szekspira na głos i fortepian
– Trio notturno op. 6 na fortepian, skrzypce i wiolonczelę
Kochani, muszę odpaść. Jeśli nie ogłoszą w ciągu 15 minut, dowiem się jutro.
Nie śledziłem konkursu tak systematycznie, jak kiedyś (zły jestem na siebie, choć nie z mojej winy), ale najbardziej zaskoczyła mnie… orkiestra. Zmęczona. To pewnie okropne grać Chopina kilkanaście razy w ciągu kilku dni, ale zabrakło mi życzliwości, łagodności, nerwu. Kto wygra? Niebawem będziemy wiedzieli. Nie prorokuję, bo spodziewam się zaskoczenia. Ściskam Dorotę. M
TVN24 o konkursie 😆
http://www.tvn24.pl/-1,1678762,0,1,jak-wygrac-konkurs-chopinowski,wiadomosc.html
Wyraźnie ze wskazywaniem na Wundera 😉
Helenki ojciec jest z Warszawy! 🙂
To ona jak Chopin pół na pół?
A why pani Penereckowa tu się wymądrza w moim telewizorze…. ? ? ?
Opublikowałbym jeszce coś pod tytułem „Jak dać wygrać Konkurs Szopenowski”. Odpowiedź prosta: Ustalić regulamin po zakończeniu przesłuchań. Moje typy: 1. Wunder 2.? 3. Wakarecy
…Pendereckowa…literę mi zjadła nawet.
Im więcej wypowiedzi Wielkich Ludzi, że Wunder najlepszy, tym więcej wody na młyn. Pani Penderecka jak znalazł. Mimo wszystko mam nadzieję, że moje typy sie nie sprawdzą
Pani Penderecka, jako współorganizatorka koncertu zwyciezcy z Nowojorczykami, mogłaby sobie darować deklinowanie nazwiska Wunder przez wszystkie przypadki 👿
To Nowojorczycy ino na Wundera zakontraktowani? Taki GRYPLAN? To Dan Brown wysiada!
Też mi sztuka, deklinować Wundera. Spróbowałaby go skoniugować. 😈
Już za chwilę. Chyba.
No przecie sugerowałem, łabądku, że jak się weźmiemy za św. Idioma, to Dan Brown będzie nam mógł obuwie polerować albo Yamahę przesuwać. 😀
Za chwilę św.Idiom zrobi CUD!
😯
shock:
Tak, 😯
Jeszcze im Nikoszka zrobi kuku!
no i stał się cud – żadnych niespodzianek
No ico? 🙂
Przepraszam, ale zaraz mnie coś trafi 👿
Ha! Mówiłam, że Kocica najrówniej szła 😉
A Koli dali furtkę – wystartuje za pięć lat i wygra 😀
Niespodzianka!!
Jakby dostał nagrodę, nie mógłby wrócić 😆
Szkoda tylko, że Trifonov na trzecim. To zdecydowanie większa osobowość. Ale trzecie to też wysoko. W końcu chłopak ma 19 lat…
Ale za sonatę też Kocicy? 😯 No nie wiem… 🙄
Ale Dumont? 😯
Jurorów nie rozumiem. Muzykę tak. I to mi wystarczy.
Niesprawiedliwie. I za co? Jury rozczarowauje do konca. Mam nadzieje ze za 5 lat, organizatorzy przemysla wiele spraw.
Moze jury uznało, że czas na wygraną kobiety 😉
Wielka szkoda! Mialam nadzieje chociaz na nagrode za sonate dla Nicolaya!
Kola wróci! Niech wraca! Oby wrócił!
Ten wynik nas obraża, niestety 🙁
Dyżewski nazwał Avdeevą słabą pianistką 😯
Ja chciałam zwycięstwa Mikołaja ;(
w studiu w tvp kultura powiedzieli, ze nawet stroju nie zmienila, wiec za co ta pierwsza nagroda… żeby tylko kola wrocil.
Nieeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
NIE.
…nie mam słów .
🙁
Nie mam pojęcia, czemu Wunder został nagrodzony za Poloneza-fantazję 😯
I jak, Dorotko, skomentujesz werdykt? Akademia górą? Jakiś niesmak, tak mi się wydaje
A nagroda za sonatę powinna być Koli, zgadzam się. Avdeeva w porównaniu z nim była blada. No, nieźle, ale przecież nie wstrząsająco.
Konsternacja wśród publiczności i złość.
Ale przecież Avdeeva nie mieści się w kategoriach akademickości …
Powtórzę się: najbardziej nie rozumiem wysokiej pozycji Dumonta. Wunderomanów było wielu, ale o Dumonta nikt nie wskazywał.
Fakt, mnie Dumont też strasznie zdziwił. Już jego wejście do finału niezbyt było dla mnie zrozumiałe.
Przecież to proste. Każdy ciągnął jak najwyżej swojego faworyta, byle bez nadmiernej przesady, żeby nie skreślili oceny. A najgroźniejszych przeciwników: Trifonowa, Chazjainowa w dół. Kocica wydawała się mało groźna, więc można było jej dac więcej, niech groxniejsi mają mniej od niej. I tak rodzi się zwycięzca. Znam to z różnych głosowań w polityce. Wychodzi identycznie. Ale cieszę się bardzo, bo z tego wynika, że zmiana regulaminu nie była wspólną zmową całego jury, żeby wygrały osoby z góry wybrane. Zawsze to trochę lepiej 🙁
Szok. Niedowierzanie. Noc z głowy.
Może trzymać się nadziei na powrót ? I inne jury.
Straszny zawód.
Zaskakująca zbieżność opinii o wyroku.
Nawet komentatorzy na TVP Kultura nie rozumieją tej decyzji. Zapominam o 1 miejscu (nie idę na koncert laureatów). Cieszę się z Geniuszasa i Trifonowa. Zresztą rynek zweryfikuje, czy Awdiejewa jest wybitną chopinistką czy nie.
Wciąż się zachwycają tym Wunderem, a ja tego kompletnie nie rozumiem. Natomiast pan Komarnicki (nawet nie specjalista) pozytywnie o wyróżnieniach: „Kultyshev blady, Khozyainov uczeń, Tysman i Wakarecy – wiadomo”…
Nawiasem mówiąc Awdejewa mi się podobała, tylko z tym Chopinem nie zawsze. Pisałem, że jej silna osobowość (nie zgadzam się, że jej nie ma) często dominuje nad Chopinem, a to jest bardzo złe. Na konkursie Chopinowskim I nagroda, nie bardzo. Ale tak to jest z wynikiem różnych złudnych kalkulacji
No i Jury wszystkich nas pogodziło… chyba nawet Dywan i Dwójkę, co?
Wundera bym zrozumiał, choć to nie moja bajka. Mieli – do wyboru – pięciu (alfabetycznie: Bożanow, Choziajnow, Geniuszas, Trifonow, Wunder – każdy po swojemu; nawet Kułtyszewa bym zrozumiał) kandydatów do pierwszej nagrody. Każda znaczyłaby co innego.
Czyżby oni po prostu wykosili się nawzajem w punktacji?
To chyba pierwszy taki przypadek w historii tego konkursu. Można się było bić o przedwcześnie wyeliminowanych itd, ale pierwsza nagroda (lub jej brak) była zawsze solidna. Aż tu nagle, i to w roku 2010…
Szczątki szczęki zbieram z wykładziny.
Sursum corda
PMK
Tak, ona zawsze grała siebie, nie Chopina. Może jury uznało to za plus 😉
A jak mówiłem na początku konkursu po rozpoznaniu matematycznej filozofii regulaminu jury, że z nachalnego uśredniania ocen może wyjść średnio na jeża z realną możliwością eliminowania pozytywnych ekstremów na poziomach przedfinałowych, to jakoś nikt nie zareagował… Może w finale jury przyszło po rozum do głowy..? Lepiej późno… mimo to wyszło na jeża.
Jury eliminuje konkurencję ? W końcu niektórzy z nich jeszcze grają…..
…no bo nie wiem , jak sobie to wytłumaczyć ???? Awdiejewa nikomu nie zagrozi – no bo jak i czym ? ?Chyba że miną marsową.
Ech, zepsuli wszystko , artyści jedni.
🙁
Mnie przede wszystkim zdumiewa I nagroda i nagrody dodatkowe. I ich przede wszystkim nie rozumiem i nie potrafię racjonalnie wytłumaczyć – jeżeli w sztuce w ogóle można coś racjonalnie wyjaśnić – a chyba można.
I żal mi trochę w tej chwili Awdiejewej – bo musi zmierzyć się z tymi głosami, a to mało komfortowa sytuacja. Jednakowoż jest to – chyba – osoba odporna na takie zdarzenia. Smutny był widok wychodzącego i przez nikogo nie niepokojonego Koli.
Ale tak poza tym – triumf szkoły rosyjskiej.
A Popis pobredził o „wybitnej indywidualności”…
Hehe, miało się wreszcie okazać, czyja prawda zwycięży, a nie zwyciężyła niczyja, bo chyba mało kto obstawiał Avdeevą. Moim zdaniem, to nie z jury jest problem, tylko z samą ideą konkursów. Domysł Pana Piotra z wzajemnym wykoszeniem faworytów wydaje mi się prawdopodobny.
Zatem czekamy na konkurs za 5 lat. Co się zdarzy w tym czasie? Laureatka udźwignie sukces? Zobaczymy, usłyszymy. Osobiście widziałbym laureata 2 nagrody na pierwszym miejscu. Co do Bożanova – chyba OK.
wynik=wypadkowa głosowania każdego z jurorów
dobranoc!
Poszedłbym naszczekać na te żury, gdyby nie było tak daleko. 👿
wypadkowa – przypadkowa
Może Popis lubi takie dominujące kobiety.
Bobik – szkoda szczekać nawet :((
…wrrrrrr
Ale oni musieli dostarczyc kogos, kto uniesie kontrakt DG i wystepy. Niby wybor byl miedzy starszymi Rosjanami i Tysman. Mozliwe, ze to zadzialalo.
Musze wypalic Avdeeva i posluchac tak naprawde, a tu archiwum zmkniete.
Hej, ale poziom byl jednak bardzo wysoki, wiec i wybor trudny, co?
Co nie?
Te słowa pana P. o charyźmie pani A! Już pisałam – ja się jej bałam.
Teraz będzie musiała zmierzyć się z nagrodą – a chopinistką nie jest. Kto wie, czy nie wyrządzono jej krzywdy.
Trudno, skończyło się. Tych trzech tygodni radości i odkryć nikt nam nie odbierze. Nawet jury. Tylko co ja mam teraz zrobić z mym ukochanym Freire (w końcu mamy do czynienia z przypadkiem odpowiedzialności zbiorowej) ?
Łza się kręci. Pierwsza w życiu wódka, bo inaczej się nie da.
Moi mili, zapraszam pod nowy wpis 🙂
Moja znajoma melomanka z Wiednia podesłała mi parę słówek wrażeń nt. dzisiejszego (sorry, wczorajszego) recitalu Uchidy w Musikverein. Program nieco inny – LvB dwie sonaty: e moll op.90 i Księżycowa, a w drugiej części Gesänge der Frühe i Davidsbündlertänze Schumanna. I tylko o tym ostatnim cyklu wyraziła najwyższe uznanie. Sonaty do niej w zasadzie nie trafiły, natomiast zdumienie wzbudziło granie Gesänge der Frühe z nut. Ogólnie pzostawiła wrażenie dosyć mieszane. Ja już sam kiedyś mówiłem, że granie tych pieśni to jest zadanie z gatunku niemożebnych. W zasadzie nie do grania publicznego. Życie pozakonkursowe jak widać istnieje i od jutra (sorry, od dzisiaj) do niego wracamy.
Dziękuję wszystkim od siebie za morze opinii i komentarzy tu zamieszczanych. Są one cudną kroniką tegorocznego konkursu. Konkursu znakomitego. Po którym prócz werdyktu pozostanie przede wszystkim muzyka. A ta – w wykonaniu paru pianistów – broni się o wiele lepiej niż werdykt. Czy to mało?
Dobranoc.
Jury wielu z nas utarło nosa, jak się zdaje…no i chyba pokazało, że jest ponad wszystkimi.
Gdy stałem między ludźmi w FN, po ogłoszeniu THE WINNER IS… aplauz był słaby, słychać było buczenie…Najwięcej okrzyków i oklasków dostał w sumie Wunder.
A Brytyjczycy i Niemcy będący w hallu mówili: Oh! my God, Na ja…
A jakie mnóstwo Azjatów z kajetami, aparatami…
A jury bardzo poważne i jakby zmęczone, bez uśmiechów…
Od dwóch pań usłyszałem w szatni: ‚Oj, Dorota nie będzie zadowolona, zobaczymy co napisze…’ – czyżby chodziło o Panią Redaktor? 🙂
Nocne pozdrowienia ze Śródmieścia!
w plebiscycie słuchaczy Dwójki wygrał Herr INGOLF WUNDER, Trójca Dwójkowa biła brawo.
Bardzo się cieszę, że jury doceniło Awdiejewą. Nie śledziłem całego konkursy zbyt dokładnie, ale finał w zasadzie w całości (choć via TV).
I moimi finałowymi faworytami byli: Tifonow, Bożanow (z pewnymi znakami zapytania) i właśnie Awdiejewa.
Jeśli chodzi o wykonanie koncertu przez Laureatkę… Zgoda: trafiło się trochę dźwięków po sądziedzku, niedograne pasaże, miałem też w niektórym momentach wrażenie (być może mylne) grania na granicy możliwości technicznych (czy może raczej stopnia doćwiczenia utworu). A jednak: była narracja — przeprowadzona od początku do końca i przykuwająca uwagę (czego niestety nie można powiedzieć o wszystkich finalistach), był pomysł, były emocje, był Dramat (nieudawany, w każdym razie do mnie przemówił). Puryści stylu będą kręcić nosem, że to początek XIX w., że to jeszcze brillant etc. Ja jednak wolałbym, żeby puryści zajęli się Mozartem, Bachem (czy jaką tam ofiarę sobie upatrzą), a F.F.Ch. zostawili w spokoju.
Bo redukowanie tego, co się dzieje w takim e-moll’u do mozartycznej błyskotliwości, dopieszczonej doskonałości i toczenia perełek — to za mało. Czymś takim był dla mnie występ Wundera. W zasadzie nie mam się do czego przyczepić — no, może mezzofortowe kantyleny miejscami twardo-ostre… Ale poza tym — nie tylko imponująca biegłość, ale piękna koronkowa robota, dźwięki jak kropeki rosy, wymodelowane końcówki pasaży, słowem — w mikroskali — mistrzostwo… A jednak wszystko razem w moim odczuciu miało taki wyraz, jakby ktoś z wielką swobodą i nie mniejszą gracją, konsztownie, perfekcyjnie i błyskotliwie, wykonał skomplikowany zestaw do bólu konwencjonalnych gestów. Owacja na stojąco — dla mnie niezrozumiała.
Jan Kaliszewski – witam, dopiero zauważyłam, że ten post jest jeszcze pod poprzednim wpisem. Tak, całkowicie zgadzam się co do Wundera, też tak właśnie myślę.