Dziś u Prezydenta…
…dawali ordery. Tzn. Order Orła Białego został przyznany prof. Janowi Ekierowi i prof. Henrykowi Mikołajowi Góreckiemu. Ten pierwszy był obecny i prosty jak trzcinka, tylko z pomocą syna, podszedł do prezydenta i dał się ubrać w niebieską wstęgę z przypiętym orderem. Ten drugi niestety leży ciężko chory w szpitalu w Katowicach, sytuacja nie jest aż tak tragiczna, jak to usłyszałam parę dni temu, ale naprawdę nie jest dobrze – więc pojechała tam pani prezydentowa oraz szef kancelarii Jacek Michałowski, który wręczył order twórcy Symfonii pieśni żałosnych. Życzmy mu powrotu do zdrowia, choć będzie z tym ciężko…
Prezydent Komorowski przemówił bardzo sympatycznie z okazji kończącego się Roku Chopinowskiego i zakończonego właśnie konkursu. Wspomniał, jak w dzieciństwie wciąż w domu słuchało się Chopina, konkursów zawsze, a poza tym grywała go matka (obecna zresztą na sali). Przypomniał, że właśnie w obecnym Pałacu Prezydenckim, niegdyś Pałacu Namiestnikowskim, ośmioletni Chopin dał swój pierwszy występ publiczny. Dlatego zapowiedział, że będą się tu czasem odbywać chopinowskie koncerty. Pewnie nieczęsto, ale w ogóle, uważam, to ładny gest. Ostatni raz słyszałam w tym gmachu, jak grał tu Rostropowicz w 1997 r., kiedy został odznaczony przez prezydenta Kwaśniewskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Zasługi RP. Przyszedł z miniaturkami swoich wszystkich orderów (niezły z niego był showman), dał sobie dopiąć jeszcze jeden i z tym wszystkim na biuście zagrał fragmenty jednej z suit Bacha.
Tym razem, po uroczystości wręczania różnych różności (bo i tzw. paszportów chopinowskich różnym zasłużonym osobom, w tym niektórym jurorom) zagrała Avdeeva. Wykonała Nokturn Des-dur i Polonez As-dur. Nie było wstrząsająco pięknie, ale było OK.
Potem można sobie było poplotkować i opowiem parę przecieków z dobrego źródła (nie z NIFC, ale nie mogę powiedzieć, z jakiego). Otóż na tym konkursie wszystko odbywało się dosłownie o włosek, taki był wyśrubowany poziom. A poza tym Avdeeva wciąż była pierwsza, a innym się zmieniało. Czyli z grubsza zgadza się z tym, co podejrzewałam. Bozhanov wcześniej był wyżej, ale po koncercie spadł, a Armellini była o ułamek punktu od Wakarecego (tylko nie rozumiem, dlaczego w tę, a nie w tamtą stronę); w nagrodzie zaś za sonatę Kola był dosłownie o włosek po Avdeevej…
Skądinąd jeszcze usłyszałam, że Kola poza festiwalem w Gaming jest już zaproszony przez Towarzystwa Chopinowskie w Budapeszcie i w Miami. Mam nadzieję, że przyjdzie dobra publiczność. I u nas też będzie się organizować różne koncerty laureatom. Np. spotkałam wczoraj znajomego, który pracuje na poznańskim UAM i robi koncerty w Auli; przyjechał specjalnie z nadzieją, że uda się kogoś ugadać. Pewnie takich przypadków będzie więcej. Niestety mojego przyjaciela SL nie udało mi się złapać. ale może się to uda wieczorem, a jak nie, to będę dzwonić.
Komentarze
Dzień dobry, Mili Państwo!
Wtrącam trzy grosze a propos parady gigantów – jutro będzie mieć ona swój ciąg dalszy – przemaszeruje od klubu Skwer (Filia Fabryki Trzciny na Skwerze Hoovera) pod Filharmonię Narodową. Pochodowi będą towarzyszyć tradycyjni wiejscy muzykanci z muzyką mazurkową. Od 17.00.
No właśnie – w piątek zaczyna się miniedycja festiwalu „Wszystkie Mazurki Świata” (odbywał się już po Wielkanocy) – znakomita okazja, by posłuchać pradziwych mazurków granych in crudo. Można sobie poczytać tu: http://www.festivalmazurki.pl/
Byłoby przepięknie, gdyby na któreś z festiwalowych wydarzeń trafili jeszcze uczestnicy konkursu – to mogłoby być dla nich ciekawe usłyszeć na żywo wiejski oryginał mazurkowy w wykonaniu kapeli ze skrzypkiem. No i może wywieźliby tak oto jeszcze jakieś miłe wspomnienie po konkursie. Jak ich zaprosić?
Kłaniam się Pani Kierowniczce i pozdrawiam wszystkie Znakomite Frędzelki.
Podczytuję z lubością.
Tak, tak… Marketing szeptany jest jedną z najskuteczniejszych broni PR. A ten z pewnością poprawi nadwątloną reputację szanownego gremium juty :))
JURY, oczywiście.
A co to takiego ten paszport chopinowski?
Kompletnie obok tematu: 22 listopada ma się ukazać nowa płyta Anderszewskiego „Seeking Schumann”.
Drodzy Moi, myślę, że to niektórym z Was zrobi przyjemność: gadałem dzisiaj na France-Musique o różnych rzeczach z paroma kolegami (płyty, koncerty, te rzeczy) i zdałem sprawę z KCh. Dla zabawy, puściłem „na ślepo” trzy początki Scherza z Sonaty (po minutce, do końca „akapitu”), Awdiejewej, Geniuszasa i Choziajnowa, ale w porządku zmąconym (G, A, Ch).
Czcigodny areopag jednogłośnie przyznał Koli I Nagrodę! O czym z radością donoszę.
PMK
Proszę mu o tym powiedzieć,albo zakomunikować mailowo,bo tak smutno sterczy teraz w tle za Jasińskim!!
Na scenie widzę lampy z bieżącej produkcji firmy Kartell.Może by cóś zasponsorowali?
Przekażcie Mu to łaskawie, jeśli wiecie jak, bo ja nie mam dostępu do Jego maila, ani do Facebooku.
Z przykrością stwierdzam natomiast, że Bożanow nie pojawił się na ceremonii. Czy ktoś coś wie na ten temat?
Syndrom Pogorelicia?
PMK
Pan Dądrowski chyba pijany szczęściem ?
A Pan Prezydent armaty umieścił w krzakach …
Fajna impreza w ogóle:(
A mozna juz zapytac, czy nowa koncepcja jury sie sprawdzila, czy tez trzeba powrocic do obrony okopow sw. Idioma?
Czy jest mozliwe, ze praktykujacy artysci patrzyli na sprawnosc techniczna szerzej i nie zwracali uwagi na „szopenowskosc” wykonania, wiedzac co sie na rynku sprawdzi?
Może PK przekaże,będzie dostojnie!
Drogi Panie Piotrze,
wyrazy usznowania- chyba rozgryzlam Pana blogozagadkę-huraa! A sonata KCH. mocna, oj, mocna… Czy do zobaczenia w Wiedniu? 🙂
Przepraszam, że tak się zacząłem tu szarogęsić, ale nie mam do kogo kompetentnego się zwrócić, a 🙁 dawne rany mi szarpią i światu dziwię się wielce, jakkolwiek niestety oczywiście znów nie mam dość wiedzy i słuchania, by tego zastrzeżenia nie robić.
Tak z nasłuchu transmisji w Dwójce (próbuje też video przez www NIFC, ale się wiesza) ceremonii wręczania, pomijając już np. niepełne tłumaczenia na angielski i kolokwializmy „swojskich chłopów”, z pytań do wątku już ruszanego: minister kultury coś wspomniał, że przysłuchiwał się dyskusjom jury – to wolno tak i nie wtrącał się, i ile i jakich osób tam jeszcze było? – jak kokpit w Smoleńsku. Dyrektor W.Dąbrowski mówił, że jury pytało się o możność przyznania 5 pierwszych nagród – jak było, kto spoza jury o tym względzie formalnym decydował i czy się nie wtrącał?
A właśnie w przerwie puszczony wywiad z Bellą Dawidowicz, że zna od lat rodzinę Geniuszasa i przyjaźni się z jego słynną prof. Gornostajewą – wszyscy wszystkich, ale… kiedyś oceniali zza kotary, nie wiedząc, kto gra. Bożanow nie przyszedł, bo się za za niskie miejsce obraził, czy innego typu problem? – ujawnić, by bez chorych domysłów. Jaki sens, by dziś koncert e-moll grał nie ten muzyk, co dostał nagrodę za najlepsze jego wykonanie?
Brawo, Mapap! Bon sang ne saurait mentir! Ja po prostu dokładnie tak sobie toto wyobrażałem – i wyszło na moje!
W Widniu nie, ale w Paryżu oczywiście jawohl!
Bardzo mi przykro z tym Bożanowem. Wunder przyszedł. Uwaga KKE o koncercie niezwykle celna : ale może chodziło o to, żeby JA miała okazję przynajmniej teraz dobrze zagrać ten koncert?
PMK
>>>Pan Dądrowski chyba pijany szczęściem ?<<<
Chyba bardziej Chopinem. No może ewentualnie Belwederem (ale nie wiem czy jeszcze produkują). Nie wiem czy smiać się czy płakać ale słucha się go i ogląda fatalne
KKE – zastanowilo mnie dokładnie ( ale Dumont brzydko zagrał poloneza As ! )to samo,kiedy usłyszałam, jak Zdrojewski powiedzial, że przysłuchiwał się obradom.To pewnie i pan Waldemar D. ? I kto jeszcze ?
echhhhh….
To właściwie bez znaczenia czy Choziainow dostał nagrodę czy nie. Kogo dziś obchodzą perypetie konkursowe Benedettiego czy Gilelsa. Słucha się ich nagrań. Mówiąc patetycznie, oni tylko w nich żyją. Dla Choziainowa najważniejsze jest, żeby mógł spokojnie rozwijać to, co w nim siedzi i nagrywać. The Rest is silence.
Ale chyba przecieki będą! Jak nie z ABW to z CBA.
Do Mariusza:
Właśnie o to „nagrywać” chodzi…
Już chyba nie chodzi o „nagrywać”. Płyta jako taka zmierzcha – co nie znaczy, że przestanie się nagrywać muzykę. Mówię tylko o super-kontraktach w super-firmach płytowych. Na razie to jeszcze istnieje, ale dzisiaj najwięcej i najcenniejszej muzyki krąży już w kształcie zdematerializowanym, jak np. cała kronika tego konkursu – jako niewygodny dowód…
Czyli, dokładniej : „się” ich nagrywa i będzie nadal, ale inaczej, niż dotąd. Słynne proroctwo Glenna Goulda nie sprawdziło się zupełnie.
„Armaty ukryte w krzakach”, hm, powiało Mrożkiem.
Twórcza kontynuacja Irasiada…
A propos „niewygodnych dowodów”, czy ktoś z Państwa mógłby mi udostępnić nagranie Koli ze strony NIFC? Mojego nie da się oglądać, ponieważ nieustannie drga. Zależy mi szczególnie na jego występie w III etapie.
Słyszę, że Julianna postanowiła dziś dla odmieny zagrać e-molla lirycznie 🙂
nagranie Koli jest na tubie i to z kazdego etapu – strona NIFC chyba chwilowo nie wytrzymuje przeladowania. A co do Kocicy, to trzeba przyznac, ze potrafi zalotnie spojrzeć w kamerę 🙂 i w swojej ulubionej „kiecce” jak zwykle – ma charakter, nei ma co.
Martha Argerich, a past winner and member of the jury, said the panel was impressed by the searching quality in Avdeeva’s performance.
„She’s a very harmonious artist. She’s always searching for some kind of truth,” Argerich said.
„I am extremely happy about Yulianna, and particularly because she is the first woman after 45 years. After me there was no lady, so I am very happy — double — for this.”
http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2010/10/20/AR2010102007091.html
Kiecka akurat mi nie wadzi.Wygląda jak George Sand.
I co krytycy Avdeevej? Gra cudownie, w dzisiejszym Koncercie e-moll jest wszystko, i poezja, i dramat, i kolor, i sam Chopin, którego tak wielu jej odmawia. To znaczy mieć klase. Jej muzyka sama się obroni. W źyciu bym nie zamienił Avdeevej na Wundera!
no jeszcze Argerich feministka się zachwyca nią… nie ma co – mnie przekonała kiecką i pierwszym spojrzeniem-uśmiechem w kamerę (wiem, wiem, niezbyt merytorycznie). ale i tak Koli mi żal bardzo, żołądek mi normalnie ściska z żalu… ale nie ma już co.
Tak, też mnie cieszy jej e-moll. Zagrała na nosie wszystkim, którzy wieszali na niej psy (z całym szacunkiem dla Bobika).
Ciekawe, że zaraz po Konkursie Chopinowskim nagrodzony został Henryk Górecki. Poza granicami kraju, ze wszystkich polskich kompozytorów najczęściej słyszy się oczywiście Chopina. Ale na drugim miejscu, jeżeli chodzi o częstotliwość odtwarzań, jest właśnie Henryk Górecki i jego 3 Symfonia. Na trzecim miejscu plasuje sie Zbigniew Preisner z „Requiem for my friend”. Oprócz tych trzech kompozytorów słyszy się sporadycznie: Pendereckiego, Ogińskiego, Lutosławskiego i Szymanowskiego.
Pozdrawiam z Durbanu 🙂
To, że Preisner przed Szymanowskim i Lutosławskiem, to jednak cokolwiek dziwne 😯
Granie na nosie w e-moll,to dość wyrafinowane..Ale faktycznie,tygrysica!
Choć dziura po Koli nadal boli!
Wieczor strasznie pompatyczny. Ja jestem krytykiem A, nie widze nic i nie czuje nic co by naprowadzalo na Chopina. Life is brutal. Nie wiem czym sie tu zachwycac. Porazka. Wunder i Trifonow najlepsi i szkoda Cherubinka.
Tymi slowami zegnam sie z konkursem, mam nadzieje ze za 5 lat bedzie lepiej i wojna nie wybuchnie, na ktorejs ze stron wrecz podali ze wybuchnie 10 listopada tego roku i zacznie sie napascia Chin na Rosje.
Do Vesper:
Raczej dziwne,że nie wyłącznie! Ta demokracja…
Łabądku, wygląda na to, że żyjemy tu sobie na Dywanie w takiej dryfującej w powietrzu bańce, w której pewne sprawy dziwią, choć poza bańką są zupełnie normalne.
Oczywiście.Oby nie pękła za naszego żywota!
I dzięki za cynk o Piotrusiu!Miła perspektywa.
Vesperze, RPA jest krajem trochę dzikim i bardzo odległym od Europy. Najpierw płyta musi trafić do sklepów, potem musi być kupowana i słuchana, dopiero wtedy radio zaczyna odtwarzać na szerszą skalę. Rozgłośnie wolą powtarzać do znudzenia te same utwory, niż eksperymentować. Zbigniew Presner cieszy się popularnością w RPA – to nie ulega wątpliwości. De gustibus…
Uprzejmie proszę, żeby mnie na nikim nie wieszać. Ja jestem od obśmiechiwania, ewentualnie od obszczekiwania, chętnie od konsumpcji, w potrzebie mogę być nawet od palenia, ale wieszanie? Odpada! 🙄
Jeżeli niektórzy moi kumple się zgadzają, żeby ich w ten sposób wykorzystywać, to nie moja sprawa, ale mnie w to proszę nie mieszać. 😉
Bobik, zdecyduj się. Nie wieszać czy nie mieszać?
Wróciłam przed czasem. O Yuliannę byłam spokojna, a tekst do „Polityki” (na jutro rano) sam się nie napisze 😉
Witam kolejne osoby, nawet te złośliwe, i oświadczam, że na złośliwości odpowiadać nie będę. Ani nie mam na to czasu, ani ochoty. Jeśli ktoś uważa, że jury się skompromitowało – proszę bardzo. Nie jest to prawdą. I tyle.
W godzinie prawdy na koncercie laureatów (wszystkie możliwe handicapy – zmęczenie, rozproszenie, dekoncentracja, a jeszcze fatalna akustyka i głupie umieszczenie na scenie, wszystko po to, żeby obrazek w tiwi był śliczny) obronną ręką wyszedł tylko Trifonov i częściowo Geniusas. Polonez Wundera – kompromitacja, ale i tak dobrze, że nie zagrał zapowiedzianego wcześniej Poloneza-fantazji 😉 Dumont też pokazał to i owo 😈 Jeśli Yulianna dobrze wypadła – cieszę się, oznacza to, tak jak podejrzewałam, że jest przytomną, opanowaną osobą. Pewna jestem, że swój sukces udźwignie.
Argerich-feministka, ale szczególnie podobał się jej Trifonov – wróbelki mi zaćwierkały 😉 A wielochowi powiem tyle: bynajmniej nie jest to sprawa marketingu szeptanego, po prostu usłyszałam i przekazuję, nie podając źródła, mam do tego prawo jak każdy dziennikarz. Nie jestem adwokatem tego jury. Wiele jego decyzji mnie zdumiewało, czemu tu zresztą wielokrotnie dawałam i daję wyraz.
A teraz dobra wiadomość. NIFC wypuści „błękitną serię” – płyt-sylwetek co wybitniejszych konkursowiczów. Naszych ulubieńców też możemy się spodziewać 😀
cholera, umie grać po chopinowsku i bez szarży. Te twórcze poszukiwania mi w koncercie nie leżały, już szybciej w sonacie. Ale tu rzeczywiście zagrała na nosie. Jeszcze dużo o niej uisłyszymy i nieraz charakterek pokaże. Ale artystom wolno
pieknie grala. Loza prezydencka dosc senna, a purpuraci w ogole sie zmyli przed koncertem. Zreszta nie tylko oni ;>
A propos Anderszewskiego i programu płyty:
http://www.anderszewski.net/discography/view_disc.cfm?disc_id=20
to Humoreskę op. 20 Schumanna (którą na płycie gra PA) właśnie włączył do programu recitalu Sokołow – i m.in. z tym oraz 4 Klavierstucke, op.32 pewnie zjawi się w maju w Warszawie.
W trakcie rozmowy Dąbrowskiego i Zdrojewskiego (w pierwszej przerwie dzisiejszego koncertu laureatów) szlag mnieo mało nie trafił,
Cięgiem a cięgiem: my, my, my. No bo nazwisko Sułek to już nikomu przez usta nie przejdzie.
No tak, tylko kto to w ogóle był Sułek?
Do Bobika – prośbę wyrażoną wziąłem sobie do serca.
Pozdrawiam serdelecznie.
Poszli w te krzaki?
Co do krzaków, to my z Tereską (tradycyjnie siedziałyśmy razem) chichrałyśmy się podczas tego przemówienia jak małolaty, bo jeszcze na dodatek a propos tego jego charakterystycznego gestu rozkładania rąk przyszło jej na myśl: „jakby dzika ważył”. Długo nie mogłyśmy się uspokoić 😆
A a propos Piotrusia, przy najbliższej okazji zapytam się ludzi z TVP Kultura, kiedy przewidują pokazanie filmu Monsaingeona nakręconego w Łodzi 😀
mniam!!
Mniam odnosiło się oczywiście do dzika? 😎
Bynajmniej,bynajmniej….Z dziczyzny preferuję piotrusinę!
Koncepcja z dzikiem cudna.Macherzy od wizerunku,co w tych gestach szkolą nie przewidzieli takiej wyobraźni. Potem faktycznie można się udusić od głupawki.W takich okolicznościach przyrody! Służby porządkowe nie interweniowały?A Premier gdzie?Na meczu?Czy wg.ustawy nie latają z Prezydentem jednym koncertem?
Święta miłości kochanej dziczyzny… 😉
Piotrusina w marynacie
bardzo dobrze wpływa na cię,
Uciesz siebie i rodzinę,
konsumując piotrusinę!
Cholera,same znaki zapytania.
Piotrusina i z konserwy,
Leczy serce oraz nerwy!
A ja tam lubię wujka Bronka. 🙂
A były minister kultury mówił „se” zamiast „sobie”. 🙁
Ja do wujka Bronka nie mam nic, tym bardziej, że jest kumplem mojego dawnego kumpla, ale trochę on jednak zabawny bywa 😀
Za to pani prezydentowa robi jednoznacznie sympatyczne wrażenie.
Zdecydowanie prezydentowe lepiej się nam udają.Pora wyciągnąć wnioski.Martha na szefa kampanii wyborczej!
Bo on trochę jeszcze stremowany jest, ale da radę, wyluzuje i będzie OK! 😀
Branoc!
Przepraszam, że się ti wtrącam jako kompletnie nowy. Ale szukam sobie miejsca gdzieś, gdzie nie tylko mnie by się gra Awdiejewej podobała i nigdzie znależć nie mogłem. A jakby trochę jest miejsce i na to…
słucham?sluchaj! – witam 🙂 Tak, tu nie odsądza się jej od czci i wiary, za to, że nie jest Wunderem 😆
Poważnie to mam już dosyć tych różnych agresywnych wypowiedzi. Parę nawet skasowałam. Od brudów trzymamy się z daleka 🙂
Fakt, glupawki dostalysmy łziejącej!
No bo nie dosc, ze ten dzik, to jeszcze te armaty w krzakach… Z ziemi Wolskiej do Polski Irasiad. Kocham Cie, Łojczyzno, pasjami.
Avdeeva zagrala koncert przepieknie (przynajmniej dwie pierwsze czesci, w trzeciej zarzucam jej przesadne rubato, przez co traci narracja, tam ma byc do przodu i rowno, a nie wzdychy)
A najwazniejsze bylo to, ze przy tej akustyce i w tych warunkach slychac bylo kazdy szczegol, kazda nutke. Nie bisowala, chociaz mogla. Czesc publiki wstala z miejsc (choc ja zawsze sadze, ze to bieg po plaszcze 😉 )
Konkurs nam sie skonczyl, Panie Piotrze, przekazalam Koli wiadomosc o France Musique, przeslalam tez link do blogu. Niech sie cieszy chlopak. Moja dla niego wdziecznosc nie zna granic!
A teraz Morfej z czerwonym nosem, bo zimno cosik
Ojej,osobiście,czy wirtualnie?Żal mi go było,jak taki smutny na wizji za Jasińskim siedział.
Standing ovation dla Kocicy – to mnie cieszy 😀
Zwyciężyła – nie ma wątpliwości.
Ja jeszcze kończę moją pisaninę i też spać. 🙂
Witam szanowne Grono,
Moim skromnym zdaniem I nagroda wpisuje się w długo już trwający proces dewaluacji naszego Konkursu. Awdiejewa nie gra źle, potrafi się spodobać i dużo umie, ale nie jest niestety zwyciężczynią na miarę pierwszego miejsca, w szeregu takich, jak pierwsze miejsca Argerich, Polliniego, Zimermana czy Oborina. Zwycięzca Konkursu powinien intrygować, budzić dreszcz, a nie wrażenie solidności i „wyrównanej punktacji”. Tym bardziej gdy konkurenci byli tak wspaniale i różnorodnie utalentowani.
Jurorzy-niewolnicy punktacji? W moim własnym prywatnym rankingu I miejsce powinien dostać Bożanow albo nikt. Następnie, po Bożanowie, Wunder, Trifonow (może razem drugie miejsce), Tysman, potem Awdiejewa, proszę bardzo.
Ale fakt, po III etapie i finałach wszyscy choć troszkę zawiedli i musiało to doprowadzić do przetasowań. To za mocno powiedzieć, że jurorzy się skompromitowali. Raczej rozczarowali. Najwięksi przegrani Konkursu to niewątpliwie Armellini, Chinka o imieniu Rachel i nasz Koziak, bardzo mi ich zabrakło w finałach.
Ale żeby zakończyć bardziej optymistycznie, to przecież poziom uczestników Konkursu był fantastyczny, najwyższy chyba od co najmniej 1975 r. Tylko ten zaskakujący werdykt powywracał to i owo do góry nogami…
Wirtualnie, przez facebook, na zywo nie udalo mi sie go znalezc, zreszta i tak nie mialam tej wiadomosci.
Morfeusz juz bardzo, bardzo
Street Dembowski (a kto wpuścił, jak nie ja? 😯 jakieś ORMO czuwa, ale nie mam pretensji 😀 ) – witam. Nie, nie wydaje mi się, że ona budzi wrażenie solidności i niczego więcej. Mnie zawsze intrygowała, o czym pisałam jeszcze dwa lata temu.
No i proszę. Jeden mówi: Bozhanov albo nikt. Drugi mówi: Wunder albo nikt. Trzeci mówi: Khozyainov albo nikt. Itede, itepe. Śmieszy mnie już to 😆 Dlatego popieram to, co się stało…
Chinka o imieniu Rachel, na której występy bardzo czekałam znając już ją wcześniej, niestety nie była uprzejma się przygotować, czego bardzo żałuję, ale sama sobie jest winna. Koziak z pewnością nie był gorszy od Wakarecego, no, może Wakarecy jako osobowość jest ciekawszy – ale moim zdaniem polska ekipa w tym roku w ogóle nie nadawała się do finału…
Każdemu kogo innego brakuje. Ale Armellini – i mnie też.
Ale się działo!!!Dobranoc wszystkim!
Faktycznie, słyszałem to W.Dąbrowskiego „lepszy skład trudno SE wyobrazić”, wydawało mi się też, że B.Komorowski zmienił imię Awdiejewej na Lilianna, ale może początek źle usłyszałem, w w wypowiedzi o ukrytych karabinach (jako były minister obrony musiał o strzelaniu, ale jako myśliwy mógłby docenić koncert f-moll, gdyby więcej go grało) przegapiłem „krzaki”, a zwróciłem uwagę, że w przekładzie na angielski obcięto o walce o niepodległość, a wcześniej w tłumaczeniu B.Zdrojewskiego nie było, że „Chopinem nie można się zmęczyć”, ale to drobne. W relacji radiowej dopiero się dosłuchałem, że Wiera Gornostajewa to po prostu babcia L.Geniuszasa. I że Bożanowowi zabiorą € za nieobecność, czy może dołączyć w FN? O festiwalu mazurków z warsztatami dla pianistów oczywiście pisać na mego Muzykanta.
…i jeszcze prezydent podkreślił, że wygrał kraj sąsiedni (innego słowa na to użył) – 🙂 potwierdza „spisek”, presję na jury, bo z Austrią nie trzeba ocieplać?
…i jednak się – tout proportions – ośmielę merytorycznie, bo dziś wytrwale całość słuchałem w Dwójce, próbując też oglądać wyciszoną e-transmisję na www NIFC (ale u mnie się wiesza). Nie rozumiem zastrzeżeń do radosnego, melodycznego Andante Spianato i Polonez Wundera, choć niestety błędne trafienia w szybkich były, i odwrotnie, nie czułem narracji, poezji, rytmu tańca w 1. i 3. części koncertu Awdiejewej, a środek chwilami rzeczywiście ładny, ale większość – szybkich zwłaszcza, gdzie by trzeba taniec akcentować – przytłoczona wrażeniem, że się chce w takcie zmieścić na czas, odegrać nuty napisane, a nie tańczyć i opowiadać, ale… 🙂 oczywiście to nie to, co z sali.
Dziędobry,
Wczorajszy wieczór ciekawy: upojny dla Pana Dyrektora, nerwowy dla Pierwszego, cudowny dla mnie po recitalu Trifonowa, reszta jakoś „nie moi ludzie”. Mam cichą nadzieję, że na następnym konkursie, jakimkolwiek, Jury da się jednak zarazić bakteriami Koli…
Spokojnego wejścia w weekend życzę Państwu.
Widzę, że Dywan bezsenny po tych emocjach, a może trochę wystraszony armatami w krzakach (kto wie, w których jeszcze krzakach ukryte). Awdejewa wydaje się coraz mniej kontrowersyjna. Nie wierzę w to, że już się nie rozwinie. Twierdzenie, że niczego nie pokazała, to chyba trochę zła wola albo lekkie przyćmienie emocjami z powodu niedocenienia kilku pianistów.
Mnie (zajrzałem do tego, co na świeżo napisałem wówczas na blogu) w III etapie Kocica się bardzo podobała, ale w sonacie z początku wzbudziła wielki sprzeciw szarżowaniem i szarpaniem. Potem ta muzyka porwała, choć pozostała świadomość, że tak grać się chyba nie powinno. Tak, jak wiele osób, sądząc po wpisach, uważałem, że chyba Szopena do końca nie rozumie i próbuje cudów. Ale wczoraj pokazała, że potrafi grać Szopena jak Pan Prof. Dybowski lubi.
I wtym sęk zakopany. Sądzę, że wczoraj Kocica dając piękny koncert koncentrowała się przede wszystkim, żeby grać w sposób, który według jej przeciwników, jest dla niej niedostępny. Może i mieszczenie w takcie w tym się mieści. Kto wie, czy nie grała trochę przeciw sobie, ale robiła to świetnie. Czy wynika stąd, że naprawdę Szopena rozumie, a te pomysły konkursowe to Twórcze Poszukiwania, jak to określiła MA, czy też nic nie rozumie, a gra „szkolnie tylko prawie bezbłędnie i dlatego to wyszło tak pięknie. I czy MA doceniła talent Awdejewej czy tylko płeć?
Nie śmiejcie się z tych pytań. Sprowadzenie do absurdu czasem wyjaśnia pewne sprawy.
Ponieważ mogą być wątpliwości, moje zdziwienie, że jako zainteresowania Kola podał Kobiety, też raczej miało podkreślić idiotyzm tych ankiet, gdzie do wyboru są tylko odpowiedzi tego rodzaju.
Witam Państwa,
Panie Piotrze, to wspaniała wiadomość! Kola pewnie już lepiej się czuje. Ja też. Mam nadzieję, że nie utożsamia publiczności z Jury i jeszcze nam tu zagra.
A Bozhanov nieładnie… syndrom Sultanova.
Witam porannie
Tak, zaiste, czesc oficjalna pelna smaczkow byla. Pianistka z „sasiedniego swiata”, Joanna Avdeeva (tak mi to zabrzmialo, ale nie jestem pewna, bo juz sie bardzo smialam). Niewazne, wazne, ze znowu zacytowano nam Norwida, nie mowiac, ze to Mickiewicz czy inny Krasinski na przyklad.
Najbardziej zaluje tego, ze Avdeeva nie zabisowala. I to czyms spoza chopinowskiego repertuaru.
Konkurs się skończył, sieriożne dyskusje przycichają, PAK odpoczywa, a Dywan śpi. To pobudka dla odmiany chopinowska 😉
Wspaniały kod 1215 – Magna Carta
chemou, Trifonow rzeczywiście jeszcze raz pokazał, ile jest wart. Rozumiem, że Kocica może nie być człowiekiem wielbicieli najgłębszych doznań szopenowskich. Ale trzeba dostrzegać w niej iskrę bożą i charakter. Ktoś tu napisał (a może nie tu, już mi się trochę miesza co i gdzie), że w finale zgwałciła orkiestrę. Moja córka oburza się na takie określenie, ale rozumiem to dosłownie, że przemocą zmusiła Stwosza i jego zespół do robienia tego, co ona chciała. Za to już bym jej dał sporo dodatkowych punktów. Na szczęście dyletanci już nie zasiadają w jury.
Bożanow – o co chodzi? Chyba ma świadomość, że koncert w finale nie był tym, na co jurorzy mogli czekać. Ale może naprawdę po takich emocjach i wysiłku doznał jkiejś niedyspozycji poważniejszej. Było już o to pytanie, a nie znalazłem odpowiedzi. PK na pewno wie.
Wypowiedź Prezydenta na temat „sąsiedniego świata” rzeczywiście z tych anegdotycznych, gdyby nie to, że zaraz znów usłyszę o kondominium.
A co z tym pomysłem, żeby przyznać 5 pierwszych nagród? Czy można więcej szczegółów na ten temat? To chyba by szło w kierunku oczekiwań wielu melomanów, choć nie rozwiązałoby zawodu głównego, czyli tylko wyróżnienia dla Koli. Odebrałbym to jako przekonanie jury, że mamy 5 świetnych pianistów gotowych do udanego koncertowania wszędzie i 5 dobrze zapowiadających się, którzy muszą się jeszcze pouczyć.
Z innych refleksji – podobała mi się Helena, którą słyszałem tylko w finale. Wydarzyło jej się nieszczęście, które jurorzy mogli przepuścić, bo przecież nie o to chodzi, a mogli nisko punktować. Jeżeli przepuścili, tylko w sumie wyszło i tak punktów mało na nagrodę (możliwe przy takiej konkurencji), to ta wpadka jest dobrodziejstwem. Może sobie mówić, że tą wpadką przegrała konkurs, co jest lepsze od przekonania, że się jest do bani.
Helenka rzeczywiscie zaliczyla kilka poteznych wpadek, ale to bardzo dobra pianistka, a jej preludia (zwlaszcza w II etapie) dla mnie juz naleza do grona kultowych. Wpadla, bo sie zasluchala w duet klarnetow w koncercie. Balam sie, ze nie wpuszcza jej do finalu, bo w sonacie tez miala przeskok myslowy, ale na szczescie jury praktykujace, wiec wiedzace, o co chodzi.
Kola (recital czy koncert) w Paryżu? Czemu się tak tajniaczycie z tym?
Nowojorczycy mają grać ze zwycięzcą tutaj i w NY. Ale kto zwyciężył? Harasiewicz wczoraj tłumaczył, że zwyciężył Wunder. Nagrody za koncert i za poloneza jednoznacznie oznaczają zwycięzcę. Pmiętam oburzenie moich rodziców, gdy w 1955 roku Harasiewicz wygrał konkurs. Mówili, co pamiętam do dziś, że to taki wirtuoz pod publiczkę wcale nie czujący muzyki dogłębnie. Jakoś potem nie miałem ochoty go słuchać, więc własnej opinii nie mam, ale to, co wczoraj mówił, zupełnie to go dyskwalifikuje. A mówił dalej, że z wszystkich finalistów wyłącznie Wunder jest w stanie koncertować, a już z NY nikt inny nie jest w stanie zagrać.
Piszę to nie po to, żeby sobie jeździć na Harasiewiczu. Mówię to dlatego, że zapewne już trwają targi pana Harasiewicza i pani Pendereckiej (wszak NY to jej zasługa) o to, żeby z NY zagrał Wunder a nie Awdejewa. Wykluczone? Taki efekt może wykluczony, ale targi trwają na pewno. Nikt mnie nie przekona, że nie, tak, jak nikt nie przekona niektórych, że czarne jest czarne.
Właśnie skończył się konkurs na nowe teksty pieśni Chopina. Kto chce niech czyta :http://www.reymont.pl/literatura.php#8288
Była o tym mowa w Blogu 14-03-2010.
Na zniechętę przytaczam nagrodzone dwa przykłady:
Gdybym ja była poręcznym laptopem,
Słałabym maile tylko Twoim tropem.
oraz
Brzydki chłopak, niczym bies.
Łysa głowa, czarny dres.
No ogólnie nie jest w Łodzi łatwo ale się nie poddajem(my).
Och, Maciasie, jaka szkoda, ze tak cicho bylo tutaj o tym konkursie. A to dopiero mielibysmy zabawe 🙂
Też myślę, że te wpadki nie przesądziły, ale przekonanie o własnej winie może być nawet dobrym lekarstwem. To zasłuchanie było piękne. Bardziej koncentrować się na słyszanej muzyce niż na własnym występie konkursowym. Jakaż to miłość muzyki i wrażliwość musi być. Z drugiej strony dowodzi, że nie czuła się w tym koncercie dowódcą. Poniekąd przeciwieństwo Kocicy. Ale to wspaniałę, że takie osobowe przeciwieństwa potrafią dostarczać tak wspaniałych doznań.
Wiesz, Stanislawie, najbardziej zal mi tego, ze Dumont (ktorego w muzyce nie lubie) bedzie mial tytul laureata KCH, a Helenka i Khozyainov tylko finalisty (no, chyba ze czegos nie dosluchalam czy nie zrozumialam).
Pamiętam wizyty Artosu w szkole, kiedy panie z operetki śpiewały piesni Szuberta po niemiecku, co do dzisiaj nie pozwala mi ich słuchać nawet w najlepszych wykonaniach. Ale i pieśni Szopena w tym samym wykonaniu sprawiły, że do dziś nie mam ochoty ich słuchać. Ostatnio parę razy się przemogłem. Ale śpiewanie w szkołach o laptopie i mailu to świetny pomysł. Szczególnie, że, jak wczoraj dowiedzieliśmy się, wprowadzono do szkół muzykę jako przedmiot obowiązkowy. Jak długo trzeba było na to czekać. Ciekaw jestem, czy to samo uczyniono z plastyką czyli „rysunkami”.
Panie Stanisławie,
hmm, może trochę moje odczucia były podczas tego konkursu zero-jedynkowe, niemniej jakoś tak się układa, że w muzyce poważnej tylko dreszcze euforii w trakcie słuchania są dla mnie probieżem muzycznego zakochania. Szanuję i podziwiam jednakowoż każdego (Nefrytową Lisicę też), kto swoje losy związał z tworzeniem i krzewieniem wysokiej kultury muzycznej. Do tego trzeba mieć odwagę i duszę. Aaaaa-men ::):
Kolejny raz ciesze sie , że wygrał Chopin i to jest najważniejsze. Wszystkim uczestnikom jestem wdzięczna za wzruszenia, których doznałam słuchając ich interpretacji. No może niektórym bardziej. Wiadomo ( „życie jest diabła warte poza Chopinem , Mozartem …itd”) Pozdrawiam serdecznie
Niestety, dobrze zrozumiałaś. Mogli łamać regulamin, jak chcieli, ale dopuścić resztę finalistów do koncertu laureatów przy tak wyrównanym poziomie nie chcieli. Wakarecy może na to nie zasługiwał, ale niech tam, gospodarz. Ale Gospodarz, Helena i Kult na pewno wstydu by nie przynieśli organizatorom. Wiem, że problem organizacyjny jest jakiś, bo laureaci mają obowiązek grania w koncertach laureatów bez wynagrodzenie, a pozostali finaliści takiego zobowiązania nie podpisali przyjmując regulamin konkursu. Myślę jednak, że wyraziliby ochotę. Nie sądzę, żeby Kola odmówił obrażony, raczej chciałby skorzystać z możliwości udowodnienia, co potrafi. No, ale już po ptakach.
Chemou, nie będę pisał Pani Chemou, bo to jakoś dziwnie dla mnie. Dlatego też bardzo proszę, żeby tego pana nie pisać.
Ale z odwagą i duszą całkowicie się zgadzam, tylko ja jedno i drugie u Nefrytowej Kocicy dostrzegam. Może polegać to na trochę innych falach nadawania i odbioru u różnych osob. I całe szczęście. Byłoby straszne, gdyby wszyscy cenili wspólnie tylko jednego artystę.
Jeśliby to była prawda, co tu czytam, że różni ludzie chodzą wokół tego, żeby z Nowojorczykami zagrał Wunder, to by było nieładnie oj nieładnie. Avdeeva powinna zagrać. Nieważne, kto dostał nagrodę za koncert. Ale pewnie jestem naiwna jak zwykle.
Gry samego Adama H. nie miałam jakoś okazji słyszeć, wiem o nim i jego pianistyce tyle, ile wyczytałam u Waldorffa.
Jeszce o tych dreszczach na plecach. Dużo łatwiej mi o nie w filharmonii lub przy słuchaniu muzyki archiwalnej (może być i w Mezzo), albo i transmisji z konceru, ale takiego „normalnego”. W konkursie śledzonym w TV koncentruję się na tym, jak pianista gra, a nie na tym, jakie są moje doznania. Te doznania są zawsze ciut przesunięte o czas tej analizy, która strasznie przeszkadza w poddaniu się muzyce. Wy, profesjonaliści, pewnie tego nie znacie, bo możecie dać ponieść się muzyce nie tracąc zdolności do oceniania na bieżąco. Ale trochę momentów z dreszczami miałem. W finale u Kocicy od drugiej części, u Trifonowa i Kultyszewa (tutaj były to krótkie chwile, bo Swosz robił, co mógł, żeby trans przerwać). U Koli oczywiście, u Heleny. Tak naprawdę brak było u mnie tych efektów u faworytów – Bożanowa i Wundera, a także u Dumonta i Wakarecego, choć jego finałowy występ był całkiem niezły. Niezły w tym towarzystwie, to oczywiście bardzo mało.
Natko, napisałem o moim przekonaniu, że chodzą, ale również, że nie uważam za możliwe, żeby coś wychodzili. Przy widokach na skuteczność to już chyba Biuro Bezpieczeństwa Narodowego powinno się sprawą zająć. Taka kompromitacja by nie przeszła.
@ Stanisław
miałam na myśli, że to, co czytałam czy słyszałam o Harasiewiczu mnie też nie zachęciło do słuchania jego gry. Toteż jej nie oceniam, ale jakby to powiedzieć – tak jak Stanisław, skazałam Harasiewicza na nie słuchanie.
🙂
Zresztą czas i tak pokazał to i owo.
Stanisław pisze:
2010-10-22 o godz. 10:00
Mam nadzieję! Tu chodzi o elementarną przyzwoitość.
Niech sobie Wunder gra z kim chce, co mu będę żałował. ale owo granie może iść tylko na Wunderowy, nie konkursowy rachunek. Że bezdusznie przyjrzę się przepisom
Regulamin – XII
1. Sześciorgu najwyżej ocenionym uczestnikom finału zostaną przyznane następujące nagrody:
* I nagroda ufundowana przez Prezydenta RP – 30 000 € i złoty medal
* II nagroda ufundowana przez Marszałka Sejmu RP – 25 000 € i srebrny medal
* III nagroda ufundowana przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego – 20 000 € i brązowy medal
* IV nagroda ufundowana przez Ministra Spraw Zagranicznych – 15 000 €
* V nagroda ufundowana przez Wojewodę Mazowieckiego – 10 000 €
* VI nagroda ufundowana przez Miasto st. Warszawa – 7 000 €
Zdobywcom nagród przysługuje tytuł laureata XVI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina.
2. Pozostałym finalistom zostaną przyznane wyróżnienia po 4 000 € – dwa ufundowane przez Marszałka Województwa Mazowieckiego i dwa ufundowane przez Ministra Edukacji Narodowej
3. Niezależnie od wyżej wymienionych nagród, przewiduje się nagrody specjalne:
* Towarzystwa im. Fryderyka Chopina za najlepsze wykonanie poloneza w II etapie – 3 000 €
* Polskiego Radia za najlepsze wykonanie mazurków – 3 000 €
* Filharmonii Narodowej za najlepsze wykonanie koncertu – 3 000 €
* Krystiana Zimermana za najlepsze wykonie sonaty – 12 000 €
* Nagroda Rektora Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina za najlepsze wykonanie Poloneza-Fantazji As-dur op. 61 – 3 000 €
4. Uczestnicy II i III etapu, którzy nie przeszli do następnych etapów otrzymają dyplomy uczestnictwa.
Z całym szacunkiem dla FN, ale poza własnymi murami to sobie może chcieć…
Może mi ktoś mieć za złe, że kogoś szkaluję bezzasadnie, ale to nie jest bezzasadne. To, co Harasiewicz mówił podczas wczorajszego koncertu, a co wyżej przytoczyłem, upoważnia mnie, gdyż jest to jawne podważanie werdyktu. Przed ogłoszeniem werdyktu Pani Penderecka w Kulturze też stanowczo się wypowiadała, że zwycięzcą może być tylko jedna osoba i wyraźnie dawała do zrozumienia, że chodzi o Wundera. A jako osoba zaangażowana w koncerty z NY nie powinna tego czynić.
o, jeszcze tego zabrakło w poprzednim komentarzu:
LISTA NAGRÓD POZAREGULAMINOWYCH:
* Dla laureata I nagrody Konkursu: dwa koncerty z New York Philharmonic Orchestra 29 października 2010 w Warszawie i 4 stycznia 2011 w Nowym Jorku Nagroda ufundowana przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina
* Dla laureata I nagrody Konkursu: dwa koncerty z NHK Symphony Orchestra pod dyrekcją Charlesa Dutoit w Tokio w dniach 4 i 5 grudnia 2010 Nagroda ufundowana przez Narodowy Instytut Fryderyka Chopina
* Dla laureata I nagrody Konkursu: 5.000 CAD oraz recital w Vancouver Nagroda ufundowana przez The Vancouver Chopin Society
* Dla laureata I nagrody Konkursu: udział w Ruhr Piano Festival w 2011 roku Nagroda ufundowana przez Ruhr Piano Festival
* Dla laureata I nagrody Konkursu: 300.000 JPY Nagroda ufundowana przez Burmistrza miasta Hamamatsu
Dzień dobry. Gadacie w najlepsze, a ja odsypiałam pisanie tekstu, na który jeszcze za chwilę spojrzę świeżym okiem przed wysłaniem. Może mi się uda jeszcze pobiec na 12. na ogłoszenie i rozdanie ngród pozaregulaminowych 😉
Tymczasem jedna ważna rzecz.
Zaczęły tu przychodzić posty plugawe nie ze względu na język, lecz na insynuacje – kolejne teorie spiskowe. Nie jestem w stanie zrozumieć tak ciężko chorego myślenia, choć oczywiście wszelkiej chorobie współczuję. Natomiast pokazuje ono, że wciąż żyjemy w chorym kraju. Ale i w chorym kraju muszą być miejsca na normalność i dlatego oświadczam, że wszelkie tego typu wypowiedzi nie będą tu wpuszczane.
Stanisławie, kiedy p. Harasiewicz mówił to o Wunderze? To bardzo ważne. Dopisałabym to do artykułu, bo to rzecz naprawdę karygodna.
To może zamiast Stanisława. Wczoraj w TVP Kultura (w necie oglądałem) w czasie przerwy prowadzący zaprosili AH do rozmowy i wtedy to Maestro rozwodził się nad zaletami swojego ucznia.
Czyżby należało wkrótce oczekiwać założenia partii Jedynych Prawdziwych Melomanów? 🙄
Taka akcja z dopisywaniem nowych tekstów do Chopina właściwie na Dywanie już była, tylko bez rygorów konkursowch. Nagrodą był udział. 😀
A widzieliście dziś tekst p. Świądera (Świądra?) w Gazecie Wyborczej? Taka oto soczysta cytata:
„Prawicowy portal zajmujący się zwykle polityką jeszcze przed finałem dał tytuł: „Konkurs Chopinowski: czterech Rosjan w finale. Będzie okazja do dalszego ocieplania relacji? I gromkie »kochajmy się! « popłynie od Władywostoku po Szczecin”. Polityka zjada kolejne dziedziny życia, ale żeby Konkurs Chopinowski?
Coraz częściej różne konkursy w Polsce wygrywa się „przez nieporozumienie”. Dotknięci werdyktem poczuli się nie tylko zwykli miłośnicy Chopina, ale także eksperci. W studiu TVP Kultura trudno było usłyszeć jedno słowo pochwały dla laureatki („Jej występy w kolejnych etapach były bardzo wyrównane”), za to chórem podkreślali, że wykonania Awdiejewej były „akademickie”, że tak się gra, gdy „musi się zdać egzamin”.
– Jestem przerażona decyzją jury – powiedziała ekspertka w TVP Kultura. Za co równie bezlitośnie skrytykował ją jeden z internautów: „Damy w rodzaju pani profesor drżą na widok młodzieńców, nie baczą na braki w interpretacji. Wystarczy, że chłopiec trzepie burzą jasnych loków i już jest chopinowsko. Problem Awdiejewej najwyraźniej polega na tym, że nie ma takich loków”.”
To ostatnie jest chyba o Koli i prof. Kozubek (zwanej przez niektórych widzów TVP Kultura „debeściarą” i „najbardziej kultową postacią tego konkursu”. 🙂
Foma mnie uprzedził. Zgadzam się, że to, co napisałem o próbie matactw, można uznać za plugawe i teorię spiskową. Na swoje usprawiedliwienie mam właśnie te publiczne wypowiedzi oraz wyrażanie przekonanie, że nie mają szans powodzenia.
Może jestem zbyt uczulony na takie rzeczy, ale w czasie, gdy bez przerwy mamy do czynienia z nieuznawaniem demokratycznych wyborów i próbami wymuszenia innych rezultatów, podważanie werdyktu lub jego całkowite przeinaczenie działa na mnie jak płachta na byka. Możemy sobie tutaj używać na jurorach, ile chcemy. Ale publiczna wypowiedź członka jury sugerująca, że wynik jest inny niż jest, to po prostu niegodziwość i mogę podejrzewać próby innych niegodziwości dla osiągnięcia określonego celu. Trochę się swojego ostrego wystąpinia wstydzę swoją drogą. 😳
Jeśli Pani Dorota pozwoli, jeszcze słowo, powtórzone za tym, co powiedziałem wczoraj na France-Musique.
Kilka lat temu Filharmonicy Nowojorscy musieli wybrać nowego dyrektora artystycznego. Przechodzili wówczas – jak wszystkie orkiestry amerykańskie, ale ta szczególnie – głęboki kryzys. Dyrektorem wybrano Lorina Maazela, a amerykańska opinia muzyczna ryknęła na to (i trudno się z nią nie zgodzić), że w dobie kryzysu orkiestrze potrzebny jest elektrowstrząs, jakiś wyraźny, nowy i znaczący kierunek – a nie luksusowa rutyna wedle przepisu „more of the same”.
To samo można powiedzieć o Konkursie. Od 1975 roku nie poszczycił się on ani jednym artystą na miarę Polliniego, Argerich, Ohlssona, czy Zimermana. Może dopiero Blechacz spełni te nadzieje, ale to dopiero czas pokaże.
Tym razem była szansa nadania Konkursowi takiego nowego kierunku. Kandydatów było kilku, każdy z nich coś by „znaczył”, każdy co innego (niezależnie od osobistych upodobań i poglądów Państwa, Dwójki, TVP Kutury, a już szczególnie moich).
Zwycięstwo Awdiejewej, przy całym szacunku dla osoby i artystki, w tym kontekście nic nie znaczy. Posłuchałem uważnie wszystkich jej występów, czasem z zadowoleniem, czasem ze sceptycyzmem, ale mi powieka nie drgnęła, w przeciwieństwie do kilku innych, gdzie dgrała jak najęta. Nieważne których to dotyczy – ważne, że były osobowości wyraziste, „kontrowersyjne”, które mogły jakoś ten Konkurs „naznaczyć”. Zebrały się tutaj nie przypadkiem, bo rok 2010 napewno odegrał tu ważną rolę, a następna taka okazja będzie… nieprędko.
Może nawet Awdiejewa zrobi wielką karierę (w pojęciu artystycznym, nie „medialnym”, rzecz prosta) – czego jej i nam serdecznie życzę. Ale pozytywnego wstrząsu anno 2010 zabrakło. Zostanie – słuszny czy nie – dziwny absmak, pójdzie w świat niejasna fama, że „l’ordre règne à Varsovie” i że w Konkursie znowu coś się stało dziwnego. A potrzebny był jakiś niezwykły, radosny wstrząs, „such sweet thunder”, albo miły consensus (Trifonow na przykład, albo Geniuszas), albo nawet dzika awantura wielbicieli Tego z Tamtym (w tych rolach Wunder, Bożanow, Choziajnow – do wyboru). A wyszło jakieś takie Ostinato Lugubre.
I to by było chwilowo na tyle…
Ukłony
PMK
Panie Piotrze – tak wyszło, bo zagrali tak, jak zagrali… Bozhanov skopał koncert, Koli też nie poszło dobrze. Wunder na pewno nie był na I nagrodę, spojrzawszy na poprzednie etapy. Tak po prostu musiało być, i to już nie wina jury, lecz samych kandydatów.
Przepraszam, ale jeszcze na moje usprawiedliwienie. Pan H twierdząc, że Awdejewa nie jest w stanie koncerować, też zasłużył na odpowiednie potraktowanie. Zachwalanie Wundera jest zrozumiałe i tego nikt by nie miał za złe. Aha, jeszcze jako ciekawostka: stwierdził, że w zasadzie już nie jest pedagogiem, żadnych uczniów nie ma, ale dla Wundera zrobił wyjątek, bo to ktoś wyjątkowy.
Pani Doroto – ja przecież, podkreślam jeszcze raz, nie o graniu kandydatów (ani Trifonow ani Geniuszas niczego nie skopali), ani o ich indywidualnej ocenie (w kwestii Wundera były przecież zdania skrajnie odmienne – nawet w Jury, jak na to wskazuje II nagroda), ale o jakiejś idei na ten Konkurs i o skutkach tego werdyktu.
Panie Piotrze, z całym szacunkiem dla Pana niekwestionowanych kompetencji mam zastrzeżenie do wykreowania idei przez jurorów. Przecież oni musieli mieć różne idee, a wynik jest „ideą wypadkową” i jako taka nie może być równie piękna jak idea realnie istniejąca. Obowiązujące idee były na konkursach przez wiele lat i konkurs kostniał. Chyba i po to tym razem zaproszono indywidualności do jury, żeby nie poddały się narzuceniu idei, choćby najpiękniejszej.
Dzika awantura byłaby cool gdzieś we Francji, ale nie u nas. 😉 No, co tu dużo gadać – my się (w większości) nie umiemy awanturować z wdziękiem. Zaraz przylatują jakieś oddziały z ostrą amunicją albo tasakami i zamiast wyrafinowanej awantury robi się zwykła jatka. 🙁
Nie jest, oczywiście, moim marzeniem, żeby zamieść wszystkie kontrowersje pod dywan lub Dywan, zrobić dobrą minę do złej gry tego czy owego kandydata i utopić wszystko w ogólnym Gemütlichkeicie. Sam lubię czasem szarpnąć za nogawkę, ale jednak powtarzam sobie przy tym „znaj proporcją mociumpanie”. 😉 A jak widzę kłębiącą się wściekle grupę Laokoona, która na takie drobiazgi jak proporcja, kultura języka i po prostu zdrowy rozsądek zważać nie ma zamiaru, to już nawet szarpanie za nogawkę czasem przestaje mnie bawić. 🙁
Swoją drogą, piętą achillesową KCh od lat wydaje mi się niejasność kryteriów. Odkąd pamiętam, spór idzie o to, czy powinien wygrać Najpoprawniejszy Perfekcjonista, czy Największy Wizjoner, czy Najlepszy Sobowtór Chopina, czy jeszcze ktoś inny. W efekcie wyciąga się z tego jakąś – tak naprawdę niemożliwą do wyciągnięcia – średnią i nikt nie jest zadowolony (o ile się nie zdarzy taki uczestnik, który dokładnie wszystkich rzuci na kolana, ale to wielka rzadkość). I tak się zastanawiam, czy Szanowne Jury nie mogłoby ustalić i ogłosić PRZED konkursem, co właściwie będzie promowane? I uczestnikom łatwiej byłoby się przygotować, i publiczności łatwiej przełknąć wyniki. 😉
Żeby była jasność – pisząc o grupie Laokoona nie miałem, broń Boże, na myśli frędzelków Dywanu. Tu jeszcze mi się chce szczekać. 🙂
Rozmowa Z Harasiewiczem. Spisałem z zapisu video.
H= harasiewicz
R= Rozlach
R: Jak pan przeżył ten tegoroczny konkurs proszę powiedzieć?
H: No bardzo pozytywnie bo była nieprawdopodobna ilośc wspaniałych pianistów…
R: To prawda
H: I grali niektórzy może nie całkiem po chopinowsku ale byli wybitnymi indywidualnościami. No przeżyłem może o tyle bardzo pozytywnie bo ten mój wychowanek odniósł wielkie zwycięstwo
R: Ingolf Wunder przypominamy Austriak
H: To jest jedyny taki… ja zresztą nie uczę wiec to był jedyny taki… Pianista którego zauważyłem już 5 lat temu i zgłosił się do mnie z chęcią jakichś wskazówek… No i dlatego Pan pyta o to czy przeżyłem tak pozytywnie… no bo jednak jakby nie było poza tym że dostał nagrodę za najlepsze wykonanie koncertu to również dostał nagrodę za najlepsze wykonanie poloneza fantazję więc myśmy specjalnie nad tym pracowali bo wiedziałem że wszyscy to grają więc w końcu…
R: trzeba się wyróżnić?
H: właśnie. jakby nie było 300 pianistów się zgłosiło , 81 zostało dopuszczonych a on jest pierwszy w tym utworze no i w całym koncercie z orkiestrą plus, do tego, druga nagroda.. prawda? No i przede wszystkim, być może jest nawet zwycięzcą konkursu w tym sensie że on ma jakiś taki staż na wielką karierę.. prawda… mi się wydaje że on jest ten pierwszy
R: A z drugiej strony objawił się niezwykły talent Trifonova
H: O tak tak.. no wspaniały…
R: Młodego radosnego..
H: Tak. No i przepięknie grał mazurki. Dzisiaj zresztą też chociaż ta akustyka jest tutaj podła, ale grał Mazurka h dur 66… hmmm 56 opus w sposób przepiękny bo dużo wolniej niż się gra, może ostatnia strona była przejechana za bardzo w dół
R: Serdecznie gratulujemy tych owoców które zbierał Ingolf Wunder tu w Warszawie na konkursie , a teraz już będziemy za moment świadkami występu Y. Awdieiewej która będzie grała koncert e-moll Chopina. jak Pan ocenia zwyciężczynie konkursu w kilku zdaniach, w kilku słowach?
H: Ja bym powiedział ze to trochę nie jest mój styl grania bo mnie się wydaje że za bardzo tam jest planowane i to jakby jest tam trochę intelektualne i może nie takie ciepłe. wszystko jest wyważone i mnie tak się wydaje że ona dostała pierwszą nagrodę dlatego ze ona była bardzo zrównoważona i na każdym etapie grała wszystko bardzo poprawnie. Ale mi brakuje trochę takiej spontaniczności i troszeczkę jakiegoś takiego natchnienia pod wpływem chwili… ale jest świetną pianistką.
R: Czyli brakuje tego co w Chopinie najcenniejsze prawda?
H: tak bym powiedział
R: Teraz ten występ z pełną orkiestrą w pełnym trzyczęściowym koncercie to też szczególna odpowiedzialność teraz zagrać. Myślę o J. Awdieiewej. ..że teraz ma siąść przed publicznością i zagrać cały koncert
H: No tak. na pewno to nie jest łatwe a szczególnie w tej akustyce która nie jest… naprawdę. Szczególnie że ona ja bym powiedział ma ostry dźwięk. Przy tym Wunderze to była wyraźna różnica.
R: Mistrzu. jedno pytanie. Czy był ktoś kto zafascynował pana najsilniej, najbardziej w czasie całego KCH?
H: No więc ten Bułgar. On był bardzo wielką indywidualnością i był fascynujący. Tylko że to było trochę jak chodzi o samego Chopina za bardzo indywidualne już granie. Poza tym był tez wspaniały pianista amerykański Tyson, który tak samo przesadzał w dowolnościach, ale jako talent, jako personnalité jak by go dobrze poprowadzić mogłaby być super kariera.
I tu skończyli. Podziękowali sobie grzecznie i tyle
Na marginesie. meczy mnie już to ujadanie na Awdieiewą. nie rozumiem tego i czemu niby to miałoby to służyć. Myślę że bierze sie to stąd iż nie wiedzieć czemu Polacy wydają się być w posiadaniu patentu na to jak odbierać i grać Chopina. zapominamy tylko o tym że jego muzyka daleko wyszła już poza granice polskiego przysiółka i świat może traktować ją trochę inaczej niż my którzy w Chopinie widzą narodowego muzycznego wieszcza. Świat tego nie rozumie albo nie bardzo chce zrozumieć i docenia w Chopinie inne wartości. Wolno mu? wolno.
jak już mamy do kogoś pretnsje to niech to będzie jury które zadnych konsekwencji swoich decyzji jakoś nie ponosi bo wmawia nam się ze to jakiś panteon pianistycznych bóstw mających domyślnie prawo do dogmatu o nieomylności niemalże. wybitni pianiści nie muszą być wybitnymi jurorami na co przykładów było mnóstwo w historii.
Przyznam się ze smutno mi się zrobiło gdy usłyszałem w radiowej dwójce tyradę o skandalu, o jakichś protestach, buczeniu czy co oni tam wygadywali o Awdieiewej. To po prostu jest niesmaczne, ale nie będę się już wglębiac w to co oni tam wygadują. To taka nadęta krytyka rodem z salonowej prasy XIXw promującej artystyczne wstecznictwo. Kto jak kto ale pan Dyżewski winien wiedzieć jak kończyły się popisy krytyków paryskich salonów i dzięki komu w ogóle nazwiska tych krytyków przeszły do historii. Dzięki Monetowi, Manetowi i całej rzeszy artystów których oni opluwali a z którymi weszli do historii sztuki pod rękę.
Werdykt jest kontrowersyjny bo taki zawsze będzie z natury rzeczy. Ktoś kto decyduje się na wewnętrzne uczestnictwo w cyrku w którym zabawa polega na ocenie sztuki musi liczyć się z przykrą konsekwencją jaką jest zwykle odkrycie doświadczenia którym jest pogwałcenie jego własnej artystycznej wrażliwości i jego własnej oceny sztuki którą często sam uprawia. Moja też została w tym werdykcie pogwałcona ale przez cały czas trwania konkursu starałem sie zachowac dystans choć pewne decyzje wywoływały we mnie wściekłość niemalże. Trudno – takie ryzyko konkursów artystycznych , ale historia zwykle jest najlepszym sędzią czego dała przykład niejednokrotnie.
nie mam nic do Rosjanki nawet mimo tego ze w Sonacie popełniła straszliwy błąd tekstowy. Ale czemu miałaby być niby gorsza od Wundera który sam po sonacie minę miał jakby szukał sznura i solidnej gałęzi?
Nie da się w sztuce wszystkiego rozsądzić i pomierzyć a jak ktoś wynajdzie urządzenie zwane pięknomierzem to ludzkość go ozłoci i santo subito ogłosi zarazem.
Pozdro
Pani Tereso – zwracam się w tym momencie do Pani, odnosząc chyba słuszne wrażenie po lekturze niektórych wpisów, iż Panna Tysman (zwana inaczej Helenką 😉 jest bliska także Pani uszom – czy mogłaby Pani mi wyjaśnić, lub przedstawić swoją hipotezę, dlaczego ten finał jej tak bardzo nie wyszedł – i nie mam tu na myśli tej pomyłki technicznej, a bardziej prezentowany tego wieczoru rodzaj dźwięku – twardy, punktualistyczny jakby Bouleza grała – i w moim odczuciu swoiste mielizny formalne w III części koncertu. I to u pianistki która w II i III etapie tak czarowała subtelnościami kolorystyki i pomysłami na Chopina, nie polegającymi jedynie na wybijaniu „6 i 13 nuty w takcie”.
Bardzo mi smutno było jej słuchać w środę, choć w tym momencie trudno mi też odnieść jej końcową ocenę do miejsca jej rodaka, gdyż jego (jeszcze) – może powtórki pozwolą – nie słyszałem w finałowym wykonaniu.
Panie Stanisławie – proszę mi wierzyć, że ja nie „rozliczam” i nie szukam winnych. Moja analogia z NYPh była o tyle niedoskonała, że tam podjęto wyważoną polityczną decyzję – a tutaj wyszła średnia kilkunastu wybitnych osobowości, jak Pan słusznie pisze. Wyrażam jedynie żal, że nie stało się jakieś takie pozytywne „coś”, które mogłoby Konkursowi przysporzyć sławy i chwały.
Ale przyczyną jest również to, o czym najsłuszniej warknął Bobik („o co nam chodzi”?), tu jednak obnaża się zasadnicza trudność, związana z samą naturą takich Wyścigów w dziedzinie z najszlachetniejszej swej natury – subiektywnej.
Kiedy jest jedna wielka indywidualność – Pollini, Argerich, Zimerman – wszystko jasne, choć nawet wtedy nie brakowało kontrowersji. Kiedy jest ich wiele, a każda inna, jak teraz, cudowny embarras de richesse, wychodzi… a no właśnie, najmniejszy wspólny mianownik.
nie znam się na Szopenie i na muzyce w ogóle, choć chyba jestem na muzykę wrażliwy, jak każdy zapewne. Mam jednak jakieś pojęcie o konkursach w ogóle. I tu z postawieniem sobie z góry jakiejś idei przewodniej może byc bardzo trudne i prowadzić do kiepskich wyników. Bo to już mieliśmy. Nie wiem, czy to oficjalnie ogłaszano, czy nie, ale przez długie lata obowiązywała zasada wierności polskiej tradycji grania Szopena. Taka zasada pozwalała analizować nutkę po nutce i najważniejsza była poprawność. Na muzykę jury nie zwracało uwagi, bo to była inna kwestia. Przerysowałem oczywiście, jak zwykle, ale wiadomo, o co chodzi. Jurorzy zawsze będa ludźmi. Oceniac zgodność nutek granych z nutkami zapisanymi jest stosunkowo łatwo. Tu sie zmieścił w takcie, tu fraza wynikała z poprzedniej i to wyszło. Świetnie. Ale, jeżeli idea ma dotyczyć jakiejś określonej wizji artystycznej, to jak zmusić wszystkich jurorów, żeby uznali tę samą ideę. Nawet, jeśli to będzie w regulaminie konkursu zapisane, jurorzy będą oceniać po swojemu. Choćby nie wiem, co tam zapisano, Harasiewicz nie da najwyższej oceny Koli, a najniższej Wunderowi, bo mu sie granie Koli niezbyt podoba, a Wunderem jest zachwycony. I odwrotnie, PK nie da najwyższej noty Wunderowi. Mnie się formuła tegorocznego konkursu sprawdziła. Żal Koli, żal też paru innych, ale takie są prawa konkursów. I niezaleznie od idei skopany finał Bożanowa będzie finałem skopanym. Nawiasem mówiąc o ile łatwiej mi to pisać po wczorajszym koncercie laureatów.
Mam tego trochę nagrane, jeszcze będę se słuchał, może zmienię zdanie. A może do jakiegoś ministerstwa powałoją dzięki „se”.
proszę tego nie odbierać jako nielojalność, ale zamiast Dywanowego frędzla pozwolę sobie być okruszkiem na tym Dywanie
Wypowiedzi pani Pendereckiej i pana Harasiewicza uważam za wyjątkowo niestosowne. Tak przecież nie można! Zwykły słuchacz Iksińki i zwykła słuchaczka Igreczyńska mogą rzucać nazwiskami swoich faworytów do woli, ale osoby, które mają wpływ na decyzje, powinny ważyć słowa. Powinny też ważyć myśli, o ile potrafią.
Panie Piotrze, rozumiem to doskonale. Sam pisałem, że przy tak świetnych pianistach trudno oceniać, gdy jeden startuje w skoku wzwyż, drugi w skoku w dal, a inny w skoku w głąb. Albo startują we wszystkich tych konkurencjach, ale w większości są tacy sami mniej więcej, a w jednej lub dwóch wybitni, ale każdy w innych. Jeszcze dodałbym bieg z przeszkodami, gdzie startował Bieżanow i poległ na przeszkodach ustawionych przez siebie samego. To tak dla ignorantów muzycznych takich jak ja, którym takie porównanie jest bardziej przystępne. Jak sformułować konkurs, w którym, przy obowiązku udziału w każdej konkurencji, punktowana będzie jedna czy dwie. Jak każde porównanie, nie jet ono całkowicie adekwatne, ale chyba coś w tym jest.
To dzisiejszej imprezy już nie ma gdzie obejrzeć?
Foma okruszkiem 😕
Foma, nie chcesz być frędzlem? 😉
Foma nie wraca; ranki i wieczory
Lecą na Dywan okruszki,
To wióry z drewek „artystyczne spory”,
gdzie rozdźwięk większy od muszki.
Okruszkiem takim chciałby zostać Foma,
lecz jury stoi na drodze,
tymczasem rozdźwięk już powoli kona
i nikt nie ujada tak srodze.
Lecz frędzlem także być nie łatwa sprawa,
frędzle domeną Bobika,
Pozostań wieszczem, tak coś mi się zdawa,
bo od Twych rymów nam pika.
Zrozumiałe, że idei „o co nam chodzi” i kogo/co powinien promować konkurs może być jak mrówków. Ale w pewnym momencie należałoby się jednak na którąś z nich, choćby i z bólem serca, zdecydować i jasno o tym zawiadomić, inaczej nie może być mowy o fair play. Jeżeli ja wystartuję w konkursie piękności psów niepoinformowany o tym, że tam się nagradza tylko gładkowłose o wzroście powyżej 50 cm, to przecież z góry zostanę zrobiony w konia, bo nie mam szans nie tylko na wygraną, ale nawet na najnędzniejszy ochłap satysfakcji. 😥
Ale to właściwie jeszcze pół biedy, bo mogę sobie powiedzieć: trudno, nie moja wina, tylko tych, co nie poinformowali. Gorzej jest, kiedy do współzawodnictwa wzywa się wszystkie psy, duże i małe, czarne i białe, myśliwskie i pasterskie. I to bez podziału na kategorie. Konia (tego, w którego zrobione są psy) z rzędem temu, kto potrafi zadecydować, czy dog arlekin piękniejszy od pinczera, czy na odwrót. 🙄 Po takim konkursie wszyscy z zasady muszą być sfrustrowani. Ci, co nie wygrali, myślą sobie „no i nie jestem najpiękniejszy, ale ni cholery nie wiem, dlaczego i co mógłbym zrobić, żeby być”, a ten, co wygrał, boleje „i co mi z tego, że zająłem pierwsze miejsce, skoro i tak wszyscy wokół gryzą mnie w ogon i warczą, że mam za długie uszy”. 🙁
Gdyby powiedzieć wyraźnie i bez bla, bla, bla, że to jest konkurs dla gładko uczesanych, posłusznych labradorów, albo dla rozczochranych, temperamentnych terrierów, to wprawdzie i tak niektórzy by wołali, że to niesłuszne, ale przynajmniej nie byłoby pytań, dlaczego nagrodę przyznano labradorowi a nie terrierowi, lub na odwrót.
Że Żur Konkursu składa się z wielkich osobowości, którym trudno się nagiąć do jednej idei? Ja przepraszam, ale żur ma się ponoć składać z wybitnych fachowców powołanych do wykonania określonej roboty. Kiedy jestem profesjonalistą i zadanie do wykonania mam jasno sformułowane, to albo je przyjmuję i staram się jak najlepiej wykonać to, do czego mnie wynajęto, albo uprzejmie dziękuję i wyjaśniam, że z tych czy innych względów zadania nie jestem w stanie się podjąć.
Nienaginać to żurorzy się mogą na własnych koncertach 😉 , ale na konkursach są zasady, regulaminy, określona kryteria i kto nie ma ochoty ich przestrzegać, niech lepiej nie żuroruje. Tylko – no właśnie, żeby te kryteria były… 🙄
Problem chyba w tym,że sztuka w przeciwieństwie do sportu jest wielowymiarowa i nie do końca mierzalna,a tu wymierzyć trzeba.No i klops!
Bobiku, nie będę się dłużej przeciwstawiał idei jedynej słusznej idei. Ale zobaczycie, co się będzie działo, gdy ją ogłoszą. Frustracje i oburzenia zaczną się już przed konkursem. Dla mnie idea (nie oryginalna, a szkoda) to ta, że wygrać ma Szopen i chyba w tym roku tak było. Druga idea, to pytać Szopena, co myśli o grze poszczególnych uczestników. Tylko kółko z talerzykiem niezbędne. W razie potrzeby na pewno się znajdzie
Pewnie, że tak do końca nigdy wymierzyć się nie da (na całe szczęście zresztą), zwłaszcza jak każdy do tego mierzenia z innym narzędziem (narządem?) podchodzi. Ale można by przynajmniej określić, co mierzymy. 🙂
Stanisławie, to nie chodzi o jedyną słuszną ideę grania Chopina, tylko o pewną precyzję kryteriów dla tego, konkretnego konkursu. Przepraszam, ale fraza „wygrać ma Chopin” w przypadku konkursu nie znaczy dokładnie nic. Zaraz pojawia się pytanie „Chopin, ale jaki?” i rzeczywiście bez talerzyka nie razbieriosz. Zaprawdę słuszniej i sprawiedliwiej byłoby powiedzieć „my wiemy, że są różne Chopiny, ale ponieważ w sytuacji konkursowej nie sposób nagrodzić ich wszystkich, to w tym roku decydujemy się, że zwycięzcą zostanie Chopin Wpatrzony W Tekst, a nie Chopin Targający Trzewiami i niech uczestnicy pod tym kątem się przygotowują, a publiczność niech nie oczekuje, że nagrodzimy tego drugiego”.
Napisałem już, że to nie rozwiązuje wszystkich problemów, bo i tak będą kłótnie, dlaczego akurat ChWWT, a nie ChTT, ale jednak bardziej by było wiadomo, czego się spodziewać i czym się Szanowny Żur kierował. 😉
wojtekdodu pisze:
2010-10-22 o godz. 10:24
„nie baczą na braki w interpretacji. Wystarczy, że chłopiec trzepie burzą jasnych loków i już jest chopinowsko”
Bosz…ci ludzie naprawdę myślą, że to dla efektu, który ma pokryć braki? Że my nie słuchamy, tylko patrzymy? 🙁
W takim razie nic dziwnego, że niektórym tak bardzo się podobał Torcik Wiedeński i Bozhanov Tupacz. Świetny pianista, zobaczcie tylko, jak on przeżywa…
🙁 🙁
Bobiku, jak Cię lubię. Widzę, że bardzo serio zaangażowałeś się w sprawę idei. Wiem, że coś w tym jest. Nigdy nie lekceważę opinii Piotra Kamińskiego. Na pewno wie, co pisze.
Przeciwstawiam się trochę na zasadzie „advocatus diaboli”.
Ale konkurs co 5 lat się odbywa. Gdyby co roku, nie miałbym zastrzeżeń. Wybieramy pięć kryteriów: uszy, ogon, mordka, wytresowanie, całokształt (albo nie, wtedy trzeba np. fryzurę dodać). I co roku jedno, czyli konkurs dla tych, co są w tym właśnie najlepsi. Ale co 5 lat… Czy też jedno kryterium mamy przyjąć na stałe i będzie to już konkurs tylko dla pianistów o takiej czy innej cesze szczególnej, np. grających najbardziej duszoszczypatielno (chyba już kiedyś tak było).
Wpisałem pod wczorajszą dyskusją niechcący. Przeklejam tu:
Kochani,
W związku z pytaniami różnych osób o archiwalia z XVI KCh, mam zestaw 1-20 i DVD wszystkich koncertów finałowych + koncert laureatów.
Te ostatnie mam zamiar przekazać PK 27 października (jeśli się zobaczymy). O resztę proszę pytać na priv, również poprzez PK.
Lubienie, Stanisławie, jest jak najbardziej odwzajemnione. 😀
Gdyby mnie bardzo przycisnąć (au!) jak ja sobie konkretnie wyobrażam tę kwestię dookreślania kryteriów, to pewnie bym szczeknął, że w przypadku konkursów niejednorazowych trzeba by dookreślać za każdym razem, bo przecież wiadomo, że zmienia się odbiór, estetyka, wrażliwość, instrumenty, itede, itepe. Gdyby ktoś chciał grać dokładnie tak, jak się grywało 50 lat temu, to zapewne nie przeszedłby wstępnych eliminacji, chociażby był samym Rubinsteinem. Zresztą i Rubinstein grałby dziś inaczej, choćby tylko dlatego, że miałby inny instrument, inną akustykę sali, etc. 😉 Więc nie jest chyba żadnym wstydem powiedzieć: czasy się zmieniły, konkurs też się musi zmienić, w tej edycji będziemy zwracać uwagę przede wszystkim na to i to. Bardzo nam przykro, że nie wszyscy się zmieszczą w tej formule, ale przecież tyle jeszcze jest na świecie konkursów… 😆
Zappa kiedyś napisał, że ze swoimi umiejętnościami śpiewu i gry nie dostałby się do własnego zespołu.
To jest stary myk, że Cortota to dziś odwaliliby w eliminacjach. Czy instrument miałby inny? Czy Steinwaye w latach 60. były znacząco inne od współczesnych?
Bobiku, idea dookreślenia kryteriów jest bardzo słuszna w teorii, ale w praktyce może być trudna do zrealizowania. Dużo zależy od tego, w jakich uczestników danego roku obrodzi. Jeśli akurat stawi się większość interpretatorów w duchu ChTT, a jury chce wybierać chopinistę WWT? Co wtedy? Skreślić wielkie talenty tylko dlatego, że przyjęło się z góry jakieś inne założenie? Pewne sprawy wychodzą niestety w trakcie. Dopiero po zgłoszeniach, eliminacjach i powiedzmy pierwszym etapie wiadomo, z jakim konkursem mamy do czynienia.
100 lat temu była rocznica setna urodzin Chopina. I w roku setnej rocznicy urodziła się Ludmiła Berkowic (lub -witz, jak kto woli). Była najmłodszą uczestniczką I Konkursu. Urodzona w Moskwie ucząca się u Horowitza w wieku 7-8 lat. Po rewolucji rodzice wyjechali do Krakowa. 17-latka w I Konkursie nie wywalczyła nagrody regulaminowej, ale dostała nagrodę żura w postaci stypendium w Konserwatorium Warszawskim.
W październiku 1943 roku Hans Frank wymyślił, żeby LB uświetniła otwarcie wystawy stanowiącej zaczątek muzeum Friedricha Schoppinga, lotaryńskiego, a więc niemieckiego kompozytora. Sama pisze, że bała się odmówić, choć i występ był bardzo ryzykowny. Grała na playelu, na którym ponoć Szopen uczył pannę Stirling, a który teraz chyba stoi gdzieś na UJ. Po uroczystości poddano wątpliwości aryjskość pianistki, ale berlińscy uczeniu po przeprowadzeniu badań artystki i jej matki nie uznali, że można dowieść niearyjskości.
Po kłopotach na tle pochodzenia pianistka uciekła wraz z matką do Essen korzystając z pomocy narzeczonego, Niemca, inżyniera drogowca. Pozostały u niedoszłej (narzeczony zginął) teściowej do nadejścia Amerykanów, z którymi przeniosły się do USA, gdzie pianistka koncertowała i uczyła. W 2004 roku w Hudson Piano Club odbył się wieczór honorujący pianistkę, w którym brali udział młodzi muzycy. Jednym z punktów programu było: Jojo piesczotka Sara Petrocelli, mezzo-soprano & Yashar Yaslowitz, piano.
Ja wiem, Gostku, że stary myk, ale chyba nie tak całkiem pozbawiony podstaw. 😉 Przy czym zaznaczam, że ja pisałem o odwaleniu, jeżeli ktoś grałby dziś dokładnie tak jak kiedyś. A sądzę, że gdyby żył dziś, grałby już inaczej. 😉
Że instrumenty się ponoć z latami zmieniają, to ja znam tylko z plotki, bo sam tego ocenić nie potrafię. 😳 Ale że zmieniają się warunki akustyczne, nie mówiąc już o takich rzeczach jak wrażliwość estetyczna odbiorców, to chyba dość pewne. 😉
A pytanie, czy w KCh ma być oceniana przystawalność do jakiegoś historycznego wzorca z Sévres, czy raczej właśnie do tej zmienionej, współczesnej wrażliwości, nie jest przecież nowe i ja go nie wymyśliłem. 😉 Ja tylko przypominam, że w KCh odpowiedzi na to pytanie często się unika i wskutek tego część kłótni jest z góry zaprogramowana.
Takiego michałka wtrąciłem trochę dla rozładowania napięcia, bo jak tak dalej pójdzie, to w ciągu tygodnia będziemy mieli gotowy regulamin następnego konkursu, a potem zmartwienie, kto go przepchnie.
Vesper, ja teraz z pozycji jedynie słusznych, ale teraz akurat odwrotnych. Otóż ogłoszenie na zakończenie konkursu kryteriów, które będą obowiązywały w następnym konkursie może sprawić, że problem uradzaju innych niż tu potrzebni stanie się pikusiem. Będa mieli 5 lat na przygotowanie się, rozciągnięcie ogona lub uszu, a nawet na ćwiczenie mięśni szczypiących duszę. Jeśli istotnie chcemy sterować kierunkiem rozwoju pianistyki, może to niezłe narzędzie. Tylko czy naprawdę tego chcemy?
I tym łatwym pytaniem żegnam do poniedziałku.
Czytamy u Rubena o tym, jak to się nauczył koncertu fortepianowego Saint Saensa (?) w pociągu i zagrał tego samgo wieczoru.
Zimerman zdaje się zahaczył mistrza o to, a tamten się nastroszył i powiedział „No wie pan, wtedy się inaczej grało”.
W jednym się z Zimermanem zgadzam: coraz lepsza technologia nagrań i pojawienie się płyty kompaktowej w jakiś dziwny sposób wymusiła na muzykach dążenie do perfekcji technicznej za cenę zabicia ducha wykonania.
Nie wiem, czy Ruben grałby inaczej dziś. Ostatnie nagrania Horowitza dla DGG są pełne usterek, a jednak wciąż słychać że jest to wielki Horowitz.
Czy mówimy o dodatkowym założeniu, że grając dziś, Ruben byłby w wieku uczestników konkursu?
Skrót myślowy – Zimerman pytał Rubinsteina, o historię, kiedy „przejrzał” nuty do jakiejś sonaty fortepianowej i odegrał ją tego samego wieczoru na jakimś prywatnym koncercie.
Vesper, a czy ja mówię, że łatwo dookreślić? 😎 Ale bez tego robi się właśnie taki konkurs psów wszystkich ras, gdzie prawie nie ma siły, żeby wyniki były sprawiedliwe.
A na precyzowanie reguł gry w jej w trakcie moje poczucie sprawiedliwości nijak nie chce się zgodzić. No bo jak to – wystartuję w konkursie piękności kundli, albo niechby nawet i psów wszelkiej proweniencji, a tu okaże się, że zgłosiły się głównie rasowe owczarki alzackie i nagle wszyscy mają spełniać kryteria urody owczarka alzackiego? To by było całkiem unfair. 😥
Dzięki za linkę do konkursu na nowe teksty pieśni Chopina (ale o tym nic nie znalazłem na Chopin2010.Pl, a organizator). Parę ad vocem, krótko. Potwierdzam, przypomniałem sobie, prezydent powiedział „z sąsiedniego świata” – skojarzyło mi się z „trzecim”. Pod którymś z artykułów w „GW” (tzn. było nocą, a teraz szybko nie umiem znależć lub 🙁 wycięli) pojawiły się m.in. dopiski, że za poprzedniego premiera konkurs wygrał Polak, a nie… 🙂 trad. ad personam. O jakie plugawe spiski chodzi? Uprzedziłem lojalnie, że me emocje wynikają nie tylko ze słuchania w tym roku muzyki i – zwłaszcza, prawie co wieczór – podsumowań dnia w Dwójce po 23.00, a ze skojarzeń z wcześniejszymi sygnałami o praktykach w eliminacjach do tego konkursu oraz też na innych konkursach powiązań osób i sposobów aktywności „Yamaha Master Course” (być może nie tylko, ale tego słyszałem przykłady i 🙂 właśnie fortepian tej firmy u zwyciężczyni), więc kiedy nagły werdykt, tuż przed jego wydaniem zmiana trybu głosowania jury, 1 z org. wprost mówi (radio nagrywało, na www spisany zapis skrócony), że po regulaminowym, niezależnym werdykcie interweniował on i ktoś jeszcze „z zewnątrz” (i ta sytuacja mnie najbardzie boli ze wspomnień osobistych, bez związku z uczestnikami dziś), potem na gali finałowej minister ujawnia, że przysłuchiwał się obradom jury (więc czy się też nie „wtrącał” i kto jeszcze? – skojarzenie z lądowaniem w Smoleńsku), to… 🙁 niesmak i bezradność, a… 🙁 dla niektórych pianistów to treść życia i brak alternatywy drogi.
Prawdę mówiąc, ja się tak rozszczekałem z przyczyn empatycznych. Próbowałem (nie bez trudności, bo okazało się, że mam niejaki nadmiar łap) wejść w buty uczestnika konkursu. Zadajłcago sobie pytanie jak mam grać, jeżeli chcę wygrać? Jak się mam przygotowywać, na co zwrócić szczególną uwagę? Które ze swoich nawyków uznać za pomocne, a z którymi trochę powalczyć? Poświęcić cały czas wyłącznie na cyzelowanie i polerowanie, czy oprócz tego przeczytać listy Chopina albo jakąś jego biografię, żeby lepiej rozumieć, o co temu facetowi chodziło? Postarać się zagrać chociaż jeden utwór tak, żeby wszyscy jęknęli, czy nastawić się na osiągnięcie dobrej średniej? A może w ogóle w tym konkursie nie brać udziału, bo innych rzeczy tam się wymaga, niż ja jestem w stanie zaprezentować?
Jeżeli bym tego nie wiedział, to pewnie bym się pogrążył w kociokwiku, trzęsawce i popadaniu z jednej skrajności w drugą. A pianisty to przecież wrażliwce bywają i nie powinno im się tak szarpać nerw. 😉
Zadajłcago = zadającego 😳
Kamaleony grające „pod konkurs/ jury”?
Prawdziwa gwiazda chyba się nad tym nie zastanawia. Tak może myśleć muzyk, dla którego konkursy są źródłem utrzymania.
Nie, określenie kryteriów nic nie da. Duszę można szczypać na wiele sposobów, a o czytanie nutek kłócić do upadłego. Nie ma lekko, trzeba iść na żywioł z pokorną świadomością, że może sponiewierać lub wprost przeciwnie, w dodatku nie wiadomo za co. Czasem rozszaleje się tak, że brakuje skali albo nie wiadomo jaką mierzyć, ale to przecież i tak lepsze niż flauta 😉
Nie wierzę, Gostku, że ktoś, kto chce jakąś rywalizację wygrać, w ogóle się nie zastanawia nad tym, jak to zrobić, zwłaszcza w fazie przygotowań. To by stawiało na głowie całą moją wiedzę psy-chologiczną. 😉 Jeżeli ktoś ma naprawdę, dogłębnie gdzieś jury i kryteria konkursu, to do niego nie przystępuje, a jak przystępuje, to musi rozważyć ryzyko: czy lepiej zdołam powalić jury na kolana siłą swojej osobowości, czy pokorą wobec tekstu kompozytora, czy w programie dowolnym lepiej mi się sprawdzą mazurki, czy raczej etiudy, itd.
Chęć wygrywania jest ludzka, tak samo jak chęć podobania się i niemal wszyscy jej mniej lub bardziej ulegają, o ile nie mają lekkiego Aspergera. 😉 A gwiazdy często nawet w większym stopniu niż inni. Ale ja im nie mam tego za złe, bo jako psu nic co ludzkie nie jest mi obce. 🙂
No tak, chyba się zgadzamy właśnie? 🙄
Gostek Przelotem napisał: „W jednym się z Zimermanem zgadzam: coraz lepsza technologia nagrań i pojawienie się płyty kompaktowej w jakiś dziwny sposób wymusiła na muzykach dążenie do perfekcji technicznej za cenę zabicia ducha wykonania.”
Hmm, no to powstaje pytanie, czy ocena „średniosłuchaczowa” jest budowana na podstawie raczej opinii słuchaczy koncertów na żywo, czy tych słuchających z odtworzenia? Dla tych pierwszych technologiczny postęp nie ma wszak znaczenia.
oj, tyle że w przypadku kilkunastolatka jego chęć tego czy owego może mieć mniejsze przebicie niż chęć pedagoga, który uzna, że udział w konkursie dobrze delikwentowi zrobi dla ogólnego ogrania się i obycia.
Haneczko, ale ja akurat wcale nie jestem zwolennikiem mierzenia nutek linijką. 🙂 Tylko gdybym był uczestnikiem, to wolałbym mieć jasność, w czym biorę udział. Jeżeli z góry wiem, że dowcip będzie polegał na mierzeniu nutek, to je przycinam do odpowiedniej długości, albo rezygnuję z udziału. A jeżeli wiem, że nutki mogą być przycięte o tyle o ile, a najważniejsze, żeby się rozszaleć – to hulaj dusza, biorę i szaleję, nie przejmując się tym czy owym „sąsiadem”. 😉
Z góry zaznaczam – wiem, że upraszczam, bo w praktyce i to, i to się liczy. W sumie chodzi mi cały czas o to pytanie: czym ma być KCh i kogo/co promować. Poprawną średnią czy fajerwerki?
A ja jeszcze a propos tego co powiedzial Harasiewicz- nie podoba mi sie takie manipulowanie opiniami. Jedna sprawa czy rzeczywiscie chcieliby zmienic zasade co do koncertow z NY (bo tez nie wydaje sie to prawdopodobne). Ale nie zapominajmy, ze radio i TV slucha i oglada cala rzesza melomanow i slucha specjalistow (i „specjalistow”) by wyrobic sobie opinie. Jest to normalne, w koncu jakos trzeba sie uczyc. I takie opiniotworcze media moga latwo manipulowac opiniami ludzi. I to oni sa np odpowiedzialni za gwizdy i slowa oburzenia typu „skandal”, „kompromitacja”.
A ja sie pytam dlaczego na stronie glownej radiowej dwojki przez pol konkursu widnialo zdjecie Bozhanova i pytanie „Bozhanov- zwyciezca konkursu Chopinowskiego?”? Dlaczego teraz widzimy „Największy skandal od czasów afery Pogorelicha?” Wg mnie to jest nieuczciwe, ale co ja tam wiem 🙂
A juz pomijam to, ze pod tym ostatnim tytulem wudnieje zdanie „Rzecz w tym, że Yulianna Avdeeva wygrała również z Ingolfem Wunderem (II nagroda) – ucieleśnieniem stylu chopinowskiego”. Ja lubie Wundera i nawet mi sie podoba jak gra. Ale tacy MD i Harasiewicz tez mu troche robia krzywde. Zreszta, czy ktos widzial jego mine jak oglaszono wyniki? Byl rozczarowany? Co prawda nie uciekl z koncertu Laureatow :p
Pozdrawiam i wracam do sluchania Gheorghiu w Radio Classique 🙂
Myślę, że większość słucha muzyki ze źródeł nagranych, ale ten „wymóg” przenosi się automatycznie na salę koncertową.
Innym rowniez nielatwo i niektorzy planuja sanacje.
2011 Czajkowski bedzie mial Gergieva na czele, w jury koncertujacych artystow i (Bobik uwaga) nowy transparentny system oceny wymyslony przez matematyka Johna MacBain i uzywany przez van Cliburn i inne konkursy. Czy to przelamie hegemonie moskiewskiego konserwatorium?
Z ich laureatami rowniez roznie bywalo. van Cliburn i Ashkenazy sie nie powtorzyli, ale Matsuev ktory wygral w aurze skandalu (bo wedlug „wszystkich” mial wygrac Freddy Kempf) radzi sobie dobrze. Wlasnie slyszalem go z Mariinski i Gergievem w 3 Rachu i ladnie grali.
Ale Wikipedia skarzy, ze ten system ktory jest uzywany na van Cliburn Festival powoduje, ze wygrywaja artysci przypadkowi i rzeczywisicie lista ostatnich laureatow nie jest imponujaca. No i jeszcze zjechali Takacs Quartet ktory akompaniowal ostatnio pianistom, cos jakbym slyszal opinie o OFN.
Chyba nie ma idealnego systemu. No wiec co lepsze. Komputerowe rzucanie strzalkami do tarczy, czy klika?
System idealny? Ocenianie uczciwe, szczere, z pokora i z sercem. Tylko tyle i az tyle. Wiem, naiwna jestem, a wrozki nie istnieja. Ale, ze jestem naiwna, to wierze (chce wierzyc, coz mi zostaje:), ze jury tak ocenialo i wtedy rezultat akceptuje 🙂
OK Bobiku 🙂 Na przykład ma promować styl chopinowski. Już widzę, jak wióry lecą 😆
Największą krzywdę zrobiłaby Wunderowi wygrana.
Wiecie co, ja nie jestem aż tak durny szczeniak, żebym wierzył w wymyślenie systemu idealnego 😆 Ale uważam, że każdy istniejący system trzeba od czasu do czasu obszczekać, bo one wszystkie mają tendencje do kostnienia. I co najgorsze, jest to kostnienie niejadalne (wrrrr!!!). Więc ja szczekam nie w celu uzyskania systemu idealnego, tylko ewentualnej poprawy walorów konsumpcyjnych istniejącego. 🙂
I jasne, że w dyskusji na ten temat tworzy się pewne konstrukty teoretyczne, które w praktyce wymagałyby sporego przykrojenia. Ale ja tu nawet nie próbuję podejść do tworzenia regulaminu, tylko tak ze szczenięcej ciekawości zadaję pytanie, czy coś zmieniać, a jeżeli tak, to w jakim kierunku. Zdając sobie doskonale sprawę, że moja szczekanina i tak nie będzie miała najmniejszego wpływu na gremia decyzyjne. 😀
To co napisalem o systemie komputerowym nie pasuje do koncepcji Bobika, bo mysle, ze to nie o transparentnosc w liczeniu chodzi tylko o kryteria.
Ale czy kryteria nie rozchodza sie poczta pantoflowa tak czy inaczej? Podobnie do gieldy przed drzwiami profesora? Wkladac mini, czy czerwone rajstopy? Pyta o obliczenia czy teorie? Ktore pytanie chodzi najczesciej?
Postawa jurorow jako grupy tez daje sie ustalic i jednak mozna przewidziec czy machanie grzywa da jakis rezultat, czy mozna o tym zapomniec. A zwlaszcza dzisiej, kiedy hucpa medialna sprzedaje sie lepiej niz wypracowany jakikolwiek element tego co sie sklada na „granie”.
I zgadzam sie, ze jest silne ryzyko przygotowania pod wczesniej podane kryteria i zanudzenia 80 przesluchaniami pod wylacznie jeden szablon.
Haneczko, promowanie stylu chopinowskiego z góry skreśliłem. 😉 Nie ze strachu przed wiórami, tylko dlatego, że nie bardzo wiem, co to za zwierzę. 🙂
foma:
A propos nagród pozaregulaminowych — zwycięzca miał zagrać też w Katowicach, 30 X. A zagra Wunder.
dzisiaj. Jak sie robi „wstydzi sie”?
Moze „artysta odwolal koncert z powodu choroby”.
Ale cos mi sie nie chce wierzyc, zeby w Nowym Jorku przyszli na zdobywce 3 nagrody.
Pani Kierowniczko, ależ to nie zarzut wobec Pani, tylko wobec źródeł i treści szeptów, w moim odczuciu o jednoznacznym zabarwieniu.
Pani – chcąc, czy nie – jest z całym szacunkiem i sympatią, w tym kontekście jedynie „ślepym narzędziem”. Lecz na szcęście nie głuchym 🙂
Pozdrawiam i czytam dalej.
NTAPNo1, problem w tym, że ja tak naprawdę na razie nie mam żadnej spójnej koncepcji, poza wsadzeniem ogona w mrowisko. 😆
Ale teraz mnie zabierają na spacer i się dotlenię, to może mi się coś wykrystalizuje. A jeżeli nie, to trudno – poświęcę ogon dla sprawy 😉
:blush:
Tu:
http://codex.wordpress.org/Using_Smilies
29 X natomiast dowiemy się (miejmy nadzieję), czy akompaniament NYPhil cokolwiek zmienia…
Hej, szybko uzupełniam wiadomość PAK-a z @16:12
To była po prostu konieczność, bo w tym terminie Avdeeva będzie już w Londynie i nie może w Katowicach zagrać. Wiem to od samej J.W.-N., którą dziś spotkałam.
Witam też radka @11:30 i serdecznie dziękuję za zapis rozmowy z Harasiewiczem. Bardzo mi pomógł.
Byłam na rozdaniu nagród pozaregulaminowych. Tym razem nie było też nie tylko Bozhanova, ale i Khozyainova, czego bardzo żałuję.
Avdeeva po Nowojorczykach w Warszawie ma 3 listopada koncert w Queen Elizabeth Hall. 4 i 5 grudnia zagra z orkiestra NHK pod Charlesem Dutoit w Tokio, a 20 grudnia w Beijing National Center, czyli w tym dużym pięknym okrąglaku.
Laureaci drugiej i trzeciej nagrody będą tez koncertować w Izraelu – w Tel Awiwie i Beer Shevie. Avdeeva, Wunder i Geniusas zostali zaproszeni na koncert „Volodos and Friends” w Ludwigshafen 4 listopada. Marcin Koziak pojedzie do Szwajcarii w ramach festiwalu Chopinowskiego w Genewie i w jeszcze innych miastach: Paweł Wakarecy zagra trzy recitale w ramach bardzo sympatycznego cyklu „Chopin przyjechał”, odbywającym się w różnych miejscach Polski. A nagrodę „dla pianisty wyróżniającego się muzykalnością i pięknym dźwiękiem, który nie został zakwalifikowany do finału konkursu” otrzymała od rodziny Nawrockich – jakże zasłużenie – Leonora Armellini. Była i odebrała! Wraz z obrazkiem Madonny na szkle malowanej.
4 listopada w Filharmonii Narodowej zagra nasz ulubiony Trifonov. A 2 grudnia – Wunder.
@ wieloch
Ktoś, kto był moim źródłem, nie miał interesu, żeby zmyślać, mam wrażenie, że nawet by nie potrafił 😉 Proszę się nie obawiać, nie jestem ani głuchym, ani ślepym narzędziem. To nie ze mną takie numery, Brunner.
A propos koncertu w Katowicach – od początku była informacja o koncercie „laureata” (nie „zwycięzcy” – taka mała asekuracja). Ale szkoda – chciałem „na żywca” usłyszeć Rosjankę.
I drugie a propos – Koziaka.
Tuż przed jego występem w III etapie do siedzącej Argerich podszedł Zdrojewski i pokazując na sceną coś jej (w widoczny sposób zaskoczonej)do ucha perorował. Po recitalu Koziaka i jego zejściu z estrady – na młodego pianistę już czekał minister, by gratulować. I był to jedyny przypadek jego obecności „na tyłach” – wyłapany przez kamery TVP. Do dzisiaj dziwię się – podobnie jak Argerich – o co ministrowi chodziło.
Wczoraj w radiu TOK FM o 16:30 wysłuchałem z ogromną przyjemnością relacji naszej PK z konkursu. Była to właściwie rozmowa; redaktor prowadzący był dociekliwy, zaś PK odpowiadała smakowicie i z werwą. Na koniec rozmowy padło rozbrajające w naiwności pytanie: „jaki utwór Chopina lubi pani najbardziej” . Nie ma odpowiedzi na to pytanie, jednak coś odpowiedzieć trzeba. Pani Kierowniczka oczywiście wybrnęła. Czy szanowni blogowicze potrafią wymyślić błyskotliwą odpowiedź na takie pytanie? Ja skłaniałbym się ku odpowiedzi absurdalnej (tak jak absurdalne jest pytanie) – np: – To jest kwestia metafizyczna i jako taka niewiele ma wspólnego z faktami realnego życia. A co Wy byście odpowiedzieli?
Minister Z. promuje Koziaka juz od jakiegoś czasu wszędzie i wszystkim, ale że do Wielkiej Argerich, to jednak przesada… I z taką łatwością wczoraj się obaj panowie – minister Z. i dyrektor D. – przyznawali, że przysłuchiwali się jury. Ale i tak najgorszy był Mistrz H. z nachalną promocją Wundera. Aż miło było posłuchać Fou-Tsonga, który powiedział, że Wunder powinien się cieszyć, że ma II miejsce, bo taki z siebie zadowolony gra tego Chopina…
@NTAPNo1:
„Van” nie jest czescia nazwiska Cliburna. Raczej koncowka drugiego imienia: Lavan. Wiec raczej piszmy: Konkurs im. Vana Cliburna.
Przepraszam, ze nie w temacie.
jrk
też zauważyłem te czynny ministerialne i kompletnie tego nie rozumiem…. no cóż może pan minister chciał coś ‚wskórać’ tylko chyba pod zły adres trafił….
Abstrahując już od wyników, alea iacta est , prawda Bobiku ?:)),
Kola pojechał do domu i nie wiadomo, czy wróci…
…ale właśnie może ktoś lepiej zorientowany zna odpowiedż na pytanie, dlaczego pan Zdrojewski i być może może jeszcze „rozkoszny ”
(wczoraj zwłaszcza , kiedy trzymał nad głową J.A. wieniec laurowy )
pan derektor,
mogli przysłuchiwać się obradom jurorów?
Proszę nie myśleć, że szukam jakiejś taniej sensacji, po prostu się zastanawiam.
osobiście o nic się nie boję, bo większość jurorów (całe szczęście) to osoby którym nic nie można narzucić, mają swoje zdanie podczas takiego konkursu, koniec i kropka (i to jest bardzo dobre), a panowie Z. i D. mogli sobie siedzieć i nawet gdyby chcieli to i tak by nic nie wskórali
Mam nadzieję…
No trudno, to chyba muszę zostać ministrem :((
Bardzo się cieszę, że 4 listopada zobaczę Trifonowa. Pani w kasie biletowej (dziś w FN) była tak oburzona porażką (???) Wundera, że aż nie mogła sobie przypomnieć, który to właściwie laureat w ramach spotkań czwartkowych wystąpi („A Wunder się nie zgodził – i wcale się nie dziwię!” – cyt.)
Z innej beczki – skojarzenia i podobieństwa.
Rzeczony Wunder tak strasznie przypominał mi Toma Hulce’a z „Amadeusza”, że było to aż nieznośne. Film uwielbiam, za to efekty aktorskie na scenie drażniły mnie – stanowczo wolę Ingolfa słuchać niż oglądać.
Moje dziecię nastoletnie stwierdziło z kolei, że Kułtyszew to wypisz wymaluj Nicolas Cage z czasów młodości.
Czy koncert laureatów będzie gdzieś transmitowany? Szkoda, że bez Koli…
Sluchalem nagran finalu i skonczylo mi sie po drugiej czesci. Myslalem, ze to ja cos pochrzanilem, ale poszedlem na strone NIFC pod ARCHIWUM video a tam tylko 20:45, czyli do zaordynowanej przez p. Dyrygenta Chwili Skupienia na otarcie nosa. I tyle. Finaly innych tez fragmentaryczne.
Czy ma ktos 3 czesc Avdeevej? P. Gostku nagrywal Pan to z transmisji?
Jezeli tak, to prosilbym o kontakt na interia.eu
Cy ktoś wie, czy Bożanow pojawił się dziś na 2. Koncercie laureatów? Bo w programie jest (a rano go nie było).
Nieopatrznie włączyłam telewizor na wiadomości (nieważne z którego kanału) – po raz pierwszy od trzech tygodni i całkowity szok. Kultura jest niebezpieczna.
PS. Cieszę się na „błękitną serię”, nadrobię braki, może zweryfikuję niektóre oceny.
A któż to był napisał dawno temu?
W Polsce od grobu Fryderyka Chopina rozwinie się sztuka, jako powoju wieniec, przez pojęcia nieco sumienniejsze o formie życia, to jest o kierunku pięknego, i o treści życia, to jest o kierunku dobra i prawdy.
NTAPNo1 21:00:
Jest całość każdego koncertu finałowego. Trzeba tylko kliknąc w dole ekraniku na ikonkę „Playlista” – wówczas pojawia się lista z trzema częściami koncertu -wówczas kliknąć na koljną część i słuchać (lub wyłączyć – jak kto woli).
W przypadku pierwszych trezch etapów takiego udogodnienia (podziału na poszczególne utwory) nie zrobiono, a ni ma jak „przeskoczyć” z czymś do przodu – na poziomie okienka NIFC-u. Dopiero po załodowaniu całości ścieżki można sobie suwaczkiem przesuwać tam a nazad.
Rozkoszy słuchania i dobrej herbatki.
Wszystko sie zgadza. Alert odwolany !
Dzieki WIELKIE.
Dobry wieczór wszystkim miłym Frędzlom i Frędzelkom 😀
Wróciłam padnięta na pysk. Udałam się na spektakl, o którym myślałam, że będzie coś wart i Wam go opiszę, ale najpierw mnie rozśmieszył, potem potwornie znudził, a czuję się już trochę, jakby wyszło ze mnie powietrze. Więc wróciłam, skorzystam z życzenia 60jerzego (zwłaszcza jeśli o dobrą herbatkę chodzi) i pomyślę, o czym zrobić nowy wpis. Bo znowu gęsto się tu zrobiło. Ale chyba teraz się poluzuje, jak opadną emocje 😉
A Wunder z Hulce’em już tu się komuś skojarzył 😆
Do poczytania:
http://www.mypolacy.de/aktualnosci/kultura/odsloniecie-pomnika-fryderyka-chopina-w-monachium-w-200-rocznice-urodzin-kompozytora-.html
Ładnie z ich strony.
Dziś już nie jestem w stanie ruszyć głową w kwestii nowego wpisu. Idę spać, bo mi się to należy i już 😉 Dobranoc! 😀
oho! widze, zedyskusje nei ustaja. i bardzo dobrze: bedzie co poczytac, jak nadejda dlugie zimowe wieczory (bo u nas ich jescz enie widac…)
na razie chcialam tylko dorzucic, ze najwieskzym — i wcale nie konrowersyjnym! — wygranym tego Konkursu jest Narodowy Instut FC, ktory nei dosc, ze postawil swietna dwujezyczna strone szopenowska w sama pore na Obchody, to jeszcze postawil i moderowal kapitalne forum na Facebook, gdzie naprawde fajnie bylo zajrzec przez ostatnie trzy tygondnie – chocby po to, by zobaczyc, ajka masa jest ludzi, ktorych ta muzyka (i konkurs, i zwiazane z nim emocje) naprawde gleboko obchodza. taki fajny, spontanizny, miedzynarodowy i barwny ludek melomanow: milo bylo przez moment byc czescia tego.
a zdjecia uczestnikow na stronie NIFC (ktorch autorami sa panowie Bartek Sadowski i Wojciech Grzedziński, ktrorym niniejszym klaniam sie z uszanowaniem za ich znakomita robote) przepyszne. Widzal szanowny Dywan?
a poza tym bylam dzis rano (!) w CH na wystepie Mariinsky Orchestra pod Gergyevem – grali Piata Mahlera i to tak, ze z loskotem wilekim na kolana padlam. chyba cos u siebie napisze, a a razie chcialam powiedziec, ze wole Walerego nawet od Cuda, Geniusza i Boga razem wzietych 🙂
Witam, a wlasciwie DobraNoc mowie
Pytano mnie o Helenke. W moim odczuciu borykala sie malo brzmiacym instrumentem, stad wybijanie poszczegolnych dzwiekow. A poza tym odczulam na wlasnej skorze, jak sluchanie PRDwojki i komentow moze wplynac na urabianie opinii. Moje kochane aktorskie srodowisko przywitalo mnie slowy: Podobno jakis skandal na Konkursie. Musialam dlugo tlumaczyc, ze skandalu nie widze, ani nie slysze.
No ale po tlumaczniu proba monodramu w Teatrze Jednego Widza, inaczej Teatru na Poddaszu w wykonaniu wspanialej Elzbiety Czerwinskiej byla wspaniala!
Potem mielismy wszyscy zrobic desant na FN, ale sie zaomletowalismy, zagadalismy, zadyskutowalismy.
A teraz Morfej Pokonkursowo-Tworczy. Bardzo, bardzo mi szkoda, ze to koniec, bedzie mi brakowac. Po prostu brakowac.
Pan Piotr Kamiński bardzo mądrze napisał o sytuacji Konkursu. Trafił w sedno. Nie jest to werdykt, przy którym korki od szampana mogłyby radośnie wystrzelić w górę wśród miłośników pianistyki i Chopina.
Niezależnie od tego Awdiejewej życzę jak najlepiej, oby z powodzeniem budowała swoją artystyczną karierę.
Pani Kierowniczce, której blog bardzo cenię i która jako jedna z niewielu ratowała honor polskiej krytyki-zwłaszcza w kontekście krytyki „Dwójkowej”-przesyłam ukłony i pozdrowienia, mimo, że w niektórych konkluzjach się rozmijamy. W jednym co najmniej się zgadzamy: Wunderowi III etap nie wyszedł.
Pobutka.
PS.
Za uzupełnienie informacji o koncercie w Katowicach, dziękuję!
A radiowa dwójka, zamiast rzetelnie relacjonować przesłuchania, zabawiła się w jury z przewodniczącym MD i dzielnie mu przyświadczającymi MP i MM. Nawet KM im przytakiwał – dziwne doprawdy.
🙄
Dzień dobry. Znów zaspałam mimo Pobutki… Ale ona akurat będzie może pośrednim pretekstem do kolejnego wpisu 😉
bigapple1 – tak, zdjęcia są pyszne, i świetny był też pomysł, żeby w programie konkursu umieścić zdjęcia kandydatów z eliminacji. Piękne były. Chłopaki naprawdę są świetne w swoim fachu, a jeszcze sympatyczne go tego 🙂
Przed chwilą zadzwoniła do mnie znajoma,której
razem z młodym Francuzem udalo się wejść na powtórkę koncertu laureatów.Musiała gdzieś wykrzyczeć zachwyt.Podobno Wunder bisował 5 razy,ale Kocicy też nie skrzywdzili.
Moi hydraulicy pod wrażeniem,jakie wywołali w NY /poprzedni wpis bibapple1/.Chyba mi nawet odpływ poprawią.Chopin jest dobry na wszystko.
Jadę za chwilę na inaugurację sezonu w Filharmonii Rzeszowskiej po generalnym remoncie.Też będzie się działo.
Bigapple1,sorry!
Bożanowa na drugim nie było. Tak mi powiedziano.
Witam unizenie!
T jak tak zachwalacie, chyba dzis wieczorem skocze na koncert laureatow. Po tym w Teatrze Najwiekszym mam straszliwy niedosyt. I muzyczny, i estetyczny. I te lezki kapiace zaroweczkami LED, zeby ladnie wygladalo.
Kurcze, czy ktos nie moze zrobic czegos, zebym nie musiala wyjezdzac jutro?
W wywiadzie w dzisiejszej GW Avdiejewa pokazuje się jako wspaniała, mądra i ambitna osoba. Matka jej studiowała w Krakowie na UJ stąd chyba jej sympatia do Chopina i do Polski. Niewielu młodych artystów potrafi tak inteligentnie mówić o muzyce i Chopinie. Dobrze że wygrała, aczkolwiek miała wielu sobie równych.
Żeby nie wyjeżdżać,trzeba uruchomić wulkan.Ale nie życzę.Miłego lotu!
Nie wiem, Tereniu. Ale chyba jeszcze możemy się spotkać? 😉
Strasznie żałuję, że nie wrzucono wywiadu z Kocicą do sieci. Trzeba będzie kupić gazetkę? Że to inteligentna osoba, to widać gołym okiem.
A w dzisiejszym, ostatnim numerze Chopin Express jest wywiadzik z panem z Deutsche Grammophon. Powiedział, że jeszcze nie poda nazwisk, ale rozmawiają z kilkoma osobami. Ciekawe, którymi… 😈
1418 – osiem lat temu byla Bitwa pod Grunwaldem 😉 (nie chce mi sie szperac)
Tak, Dorotko, musimy sie jeszcze zobaczyc. Koniecznie. Odezwe sie, jak tylko wysuplam sie ze spraw, ktore ialam zalatwic przez dwa tygodnie.
Tez bardzo zaluje, ze nie ma tego wywiadu w sieci. Pojawi sie pewnie za kilka dni. A moze ktos z Dywanika ma i wywiad, i scanner? 😉
Wywiad to ma chyba każde państwo i scannery pewnie też by się znalazły, ale czy któreś państwo zechce udostępnić tajemnice wywiadu, to jest pytanie. 😈
Gostku, a moglabym miec jakas kopie tych nagran? Pani Kierowniczce zostawilabym pieniadze na plyty DVD, bo juz nie zdaze kupic. Bardzo, bardzo chetnie, naprawde.
Ucalowania dla Gostkowny. Za kazdym razem, kiedy lacze sie Internetem, mysle o Jej radach. 🙂
To znaczy Kronike dzwiekowa wydawana przez Chopin Expres mam (co prawda dzisiaj przy porzadkowaniu okazalo sie, ze brakuje mi numeru 4, ale moze jeszcze sie uda jakos zdobyc), ale te DVD to bardzo, bardzo tak 🙂
Mam tylko paluszki 😉 Krótki, niestety.
We wstępie b. pochwalnie o e-mollu z koncertu laureatów.
A.S. Dębowska: Pani zwycięstwo wywołało kłótnie i spory. Co to znaczy grać Chopina zgodnie ze stylem?
J.A.: Oczywiście są pewne reguły związane z jego muzyką., z rytmem, tempem rubato, dźwiękiem. To nazywamy stylem. Ale Chopin domaga się od wykonawcy miłości, osobistego stosunku. Nie ma jednej interpretacji jego muzyki, margines swobody jest duży. Chopin był świetnym improwizatorem, wiele dzieł powstało jako zapis jego wcześniejszych improwizacji. Przetrwał w nich duch wolności, natchnienia, czegoś ulotnego. Mazurki nigdy nie są dopowiedziane, zawsze na końcu pojawia się znak zapytania, zawieszenie myśli. Chopin wymaga niesłychanej gotowości, otwartego umysłu, by na koncercie przywołać tę ulotność, poetyckość. Na konkursie jest to oczywiście jeszcze trudniejsze.
A.S.D. : Jak pani przyjęła werdykt jury?
J.A.: Nie spodziewałam się wygranej. Potrzebuję jeszcze kilku dni, by w to uwierzyć.
A.S.D.: Czego pani oczekuje po wygrane?
J.A.: Występów w największych salach koncertowych świata. Przede mną dwa koncerty z Nowojorskimi Filharmonikami. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. W tym roku grałam już wiele recitali, koncertów, wykonałam m.in. Koncert e-moll w Sali Kameralnej Berlińskiej Filharmonii. Jestem gotowa na więcej. Uwielbiam występować.
A.S.D.: Chce pani skupić karierę na Chopinie?
J.A.: Wszyscy ode mnie tego oczekują, ale chcę znaleźć czas na innych kompozytorów. Chopin to najważniejsza część mojego repertuaru. Gram na fortepianie od piątego roku życia. Chopin prawie równie długo. Poznawałam go stopniowo, począwszy od małych form, potem były ballady i scherza, które grałam najpierw dla siebie, a z czasem na recitalach. To jest muzyka, którą nie można się znudzić, którą wciąż odkrywam. Chcę się nauczyć Sonaty h-moll, więcej mazurków. To wszystko przede mną. Konkurs pomógł mi lepiej zrozumieć Chopina. Podczas przesłuchań starałam się skupić wyłącznie na utworach, na tym, żeby zagrać najlepiej, jak potrafię. Oczywiście, że chciałam wygrać, ale to była myśl poboczna.
A.S.D.: To nie pierwsza pani wizyta w Warszawie. Czuje się pani związana z Polską?
J.A.: Moja mama studiowała na UJ w Krakowie, do dziś mówi biegle po polsku. Dzięki niej poznałam wielką polską pianistkę Halinę Czerny-Stefańską, kiedy była jurorem na Konkursie im. Czajkowskiego. Moja mama uczyła się u prof. Ludwika Stefańskiego i grała dla pani Haliny Cz.-S. Z polską wiąże się mój pierwszy wyjazd za granicę, gdy miałam osiem lat. A w 2002 r. wygrałam V Konkurs „Artur Rubinstein in Memoriam” w Bydgoszczy. Poznałam wtedy Rafała Blechacza, który zajął drugie miejsce. Dziś oboje jesteśmy zwycięzcami Konkursu Chopinowskiego. Niesamowite.
Dziękujemy pracowitym haneczkowym paluszkom 😀
To ładne: ten znak zapytania po mazurku. Tak, coś w tym jest… Fajna dziewczyna. I to jest ciekawe: mówi, że „Chopin domaga się od wykonawcy miłości, osobistego stosunku” – i na koncercie laureatów widać było (odsłuchałam w końcu z kroniki – niesamowita metamorfoza stylistyczna!), że ona coraz bardziej tu ulega Chopinowi. Że już nie jest taka chłodna, jak sprawiała wrażenie wcześniej. Wciąż się rozwija, i to błyskawicznie. Bardzo się cieszę i z niecierpliwością czekam na jej występ z Nowojorczykami. No i co – grała już ten koncert w Filharmonii Berlińskiej, w sali kameralnej co prawda, ale to też coś 😀
Bez większego udziału pracowitych paluszków (pozdrowienia dla haneczkowych!), ale też z GW:
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,35796,8556259,Krakowska_sopranistka_zaspiewa_na_salonach_Europy.html
Ładna historia 😀
A 2 grudnia pomalutku się zbliża… 😉
Tymczasem zapraszam do nowego wpisu.
Zatem do zobaczenia (J. Kowalskiej… też 😀 ) drugiego grudnia w Krakowie, Beato! (jak zresztą się umawiałyśmy już w kwietniu! 😉 )
Pozdrawiam wszystkie Drgające i Grające Dusze (znane i nowe) oraz Panią Redaktorkę (też słuchałam onegdaj w TOK)… – PK pewnie też hycnie na Opera Rara w swoim niepowtarzalnym stylu (nb dziś chyba równa rocznica Agryppiny… 😀 )
Weszłam tu w środę nocą, po raz pierwszy od wczesnej wiosny (czekając na Werdykt 😉 ) – Ooo, jaki ruch – myśli, osób – przeczytałam wszystkie komentarze pod wpisem, potem wpis o sonacie… aż w czwartek zarwałam noc i odsłuchałam (z wizją!) faworyta Państwa… dodatkowe 3 razy ❗ (z owym wpisem pod ręką 😉 )…
Ha, idzie zima, może jakimś cudem czasu będzie więcej…
Na razie jest problem, jak zrobić, żeby ‚się chciały’ ładnie śpiewać (tu i teraz – epidemia gryp i przeziębień!) te wredne wysokie dźwięku w Mszy G Schuberta… na jakąś zbiorówę cecyliańską… ale fajne warsztaty nam robią (zawodowcy), więc warto się włączyć…
– nowa babe Minkowskiego prawdopodobnie nie ma takich problemów… 🙄
O, jest Pani Kierowniczka! 😀
Pozdrawiam raz jeszcze!
O, hop, hop, a cappello! 😀 Pozdrawiam wzajemnie, do Krakówka zapewne 2 grudnia się wybiorę 😀
Pozdrawiam a cappello razem z gardłem wystawionym na Schuberta 🙂 Do zobaczenia 2 grudnia w Teatrze Słowackiego! PS. Szczęśliwcy, którzy mają „Operę rarę” na miejscu 😉 W grudniu to jeszcze się dam radę się wygiąć logistycznie i opuścić Poznań i pracę w środku tygodnia, ale w styczniu, pod koniec semestru, będzie raczej już trudno 🙁 A tak kusi już przyszłoroczny program: http://www.operarara.pl/pl/4/0/62/opera-rara-2011–znamy-program-przyszlorocznej-edycji