Trzy stradivariusy
…zabrzmiały dziś jednocześnie z estrady Filharmonii Narodowej. Często się to tu nie zdarza. A i wydarzenie było bardzo specjalne: koncert – prolog przyszłorocznego Konkursu im. Wieniawskiego; orkiestrą Sinfonia Iuventus dyrygował Maxim Vengerov, przyszły szef jury (a właściwie już obecny – bo osobiście jeździ i przesłuchuje kandydatów w ramach preselekcji), a jako solistki wystąpiły zwyciężczynie dwóch ostatnich konkursów: Alena Baeva i Agata Szymczewska.
Ale wydarzenie, od którego zaczęłam, to było jeszcze coś więcej. Po Koncercie Sibeliusa zagranym przepięknie przez Baevą wyszły na scenę obie solistki i dyrygent – też ze skrzypcami. Każde z nich gra na stradivariusie. I zagrali w tercecie specjalnie na tę okazję opracowaną Wokalizę Rachmaninowa (zapowiedziano wcześniej, że to wykonanie jest w hołdzie Góreckiemu). I w ten sposób Vengerov zagrał publicznie jeden z pierwszych razów od momentu, gdy zmogła go kontuzja – a nie grał już ponad trzy lata! Teraz pomału wraca. To piękny gest, że zagrał i u nas.
Do konkursu, jak widać, podchodzi bardzo poważnie – i też trzeba powiedzieć, że trafiło się nam to szczęście w (jego) nieszczęściu, że w związku z przerwaniem działalności solistycznej i ograniczeniu się do dyrygenckiej i pedagogicznej miał dla nas więcej czasu. Nie dość więc, że jeździ po różnych miastach i przesłuchuje kandydatów – we wrześniu w Bergamo, w październiku w Londynie, Jokohamie i Quebecu, na przełomie października i listopada w Seulu (mówi, że Koreańczycy bardzo go zaskoczyli na plus); w grudniu pojedzie do Baku i Moskwy, w marcu do Brukseli, a w kwietniu przeprowadzi ostatnie przesłuchania w Poznaniu – ale jeszcze na dodatek nieźle pomajstrował przy regulaminie i wprowadził innowacje. W I etapie Bach (parę części jednej z sonat lub Chaconna), po kaprysie Paganiniego i Wieniawskiego oraz utwór dowolny, wirtuozowski, do wyboru z siedmiu. W drugim sonaty – do wyboru bardzo różne (od Beethovena po Szymanowskiego, Bartóka i Prokofiewa), Wieniawski i Szymanowski. Trzeci – to rewolucja: trzeba wykonać z orkiestrą kameralną (będzie to Amadeus) pierwszą część jednego z trzech koncertów Mozarta pod batutą Agnieszki Duczmal, pierwszą część jego Symfonii koncertującej z prowadzeniem orkiestry od skrzypiec(potrzebny będzie altowiolista do kompletu) oraz poprowadzić od pulpitu koncertmistrza Walca z Serenady Czajkowskiego. W finałach, takich, jak zawsze (jeden z koncertów Wieniawskiego plus jeden z dziesięciu innych koncertów), będzie akompaniowała orkiestra Filharmonii Poznańskiej pod batutą Vengerova, którego miejsce w jury zajmie na ten czas dyrygent Yuri Simonov. Dziś na konferencji prasowej Vengerov tłumaczył, skąd te wszystkie pomysły: bo Wieniawski był muzykiem bardzo wszechstronnym, a na tym konkursie szukamy nowego Wieniawskiego.
Wrażenia z przesłuchań ma bardzo pozytywne; jako, że się jeszcze nie skończyły, każdemu mówi, że ma szanse – potem dopiero będzie wybierać, w sumie ze 175 kandydatów z 26 krajów. A dla młodych muzyków to wspaniała okazja, żeby zagrać przed nim. Dyrektor konkursu Andrzej Wituski opowiada, że któraś z kandydatek powiedziała: wiem, że może nie zostanę dopuszczona, ale przynajmniej zagrałam przed Vengerovem. Skrzypek jest znany z talentów nie tylko solistycznych, ale i pedagogicznych, a ponadto jest nie tylko fantastycznym fachowcem, ale i po prostu dobrym, ciepłym człowiekiem.
Z dyrygowaniem jego było dziś różnie; zresztą młoda orkiestra dopiero zdobywa szlify (i wciąż zmienia skład), więc trudno było spodziewać się czegoś nadzwyczajnego. Ale widać, że Vengerov świetnie się czuje w prowadzeniu akompaniamentów do koncertów skrzypcowych – w końcu zna je na wylot. Przed przerwą zagrała, jak już wspomniałam, Alena Baeva; nie przepadam za Koncertem Sibeliusa, ale przepadam za tą skrzypaczką. (Przyjechała z czteromiesięczną córeczką, już znów jest szczuplutka i prześliczna.) Po przerwie Koncert Brahmsa wykonała Agata Szymczewska – ładnie, ale miała parę momentów zachwiania, a nawet pomyłek, zręcznie zresztą zamaskowanych. Obie solistki nie bisowały, za to zabisowała orkiestra – najpopularniejszym z Tańców węgierskich Brahmsa.
Komentarze
Jestem tutaj pierwszy raz. Dobry wieczór. Vengerov nie „wrócił u nas i dla nas”… Polecam: http://www.youtube.com/watch?v=avHHhw1FhbE
Pobutka.
Koty wtorkowe:
http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash2/hs330.ash2/61042_148632125172413_100000768800475_220717_1378234_n.jpg
Witam porankowo, listopadowo i ciemnosciowo.
Bardzo optymistycznie brzmi ten program na Wieniawskiego. A juz najbardziej cieszy mnie powrot Szymanowskiego, bo przerazona bylam, gdy okazalo sie na poprzednim konkursie, ze w Roku Szymanowskiego (2007) mozna bylo przeslizgnac sie przez Konkurs Wieniawskiego nie wykonujac ani jednego utworu Karolka. Co zreszta namietnie mialo miejsce.
Przesledzilam wtedy programy roznych miedzynarodowych konkursow i okazalo sie, ze koncerty skrzypcowe Szymanowskiego (na przyklad) sa w finalach jakichs dwoch-trzech. Moskwy i jakichs wloskich (ale nie Genua). No i jak tu sie Karol ma przebic na estrady?
Dzień dobry również listopadowo. Koty piękne 😀
Witam Remedios i dzięki za link! Już w takim razie poprawiam odnośny fragment we wpisie. Bardzo się cieszę, że Vengerov, pomału bo pomału, ale wraca jako skrzypek. Bo gra cudownie. Dwa razy miałam szczęście słyszeć go na żywo i za każdym razem było to wielkie przeżycie.
Czy to czwarte na obrazku to aby na pewno kot? 🙂
Dlaczego nie kot? Mnie pasuje na kota.
Jeszcze nie otrząsnąłem się po wyborach. W Sejmiku jeszcze nie wszystko jasne, więc ciągle napięcie. Dwa wątpliwe mandaty niezwykle ważne. Szkoda mi dotychczasowego szefa opozycji, który nie wszedł, bo wystawiono go dość nisko, zapewne liczac, że i tak wejdzie zdobywszy dużo głosów. Szkoda mi, bo jest błyskotliwy i przy tym bardzo rzeczowy.
Z opozycji miło witam w Sejmiku Panią Annę Gwiazdę, siostrę Andrzeja Gwiazdy, malarkę bardzo sympatyczną, choć bezkompromisową w wyrażaniu swoich poglądów, z którymi często się zgadzam, gdy dotyczą docenienia spraw kultury czy zwiększenia środków na renowację zabytków. Od czasu do czasu spotykamy się w Filharmonii. Zawsze spóźniona na posiedzeniach komisji.
Wspolczuje Gdanskowi.
Gdańsk znalazł się na trzecim miejscu w przekrojowym rankingu polskich miast, w których żyje się najlepiej. Na pierwszym miejscu Gdynia. Gdynia sporo punktów uzyskała za zieleń. W Gdyni nie ma ani jednago prawdziwego parku, a skwerki stopniowo sprzedaje się deweloperom pod apartamentowce. Ale w granicach miasta lasy na wzgórzach morenowych, wuięc procent zieleni spory.
Ech, Stanisławie, jest przecież park na Kamiennej Górze 😆
Tak całkiem serio, to Bulwar przecież też jest też miłym miejscem do spacerów i też tam sporo zieleni. Plac zabaw dla dzieci na plaży jest świetny. Nie widziałam takiego w żadnym innym mieście w Polsce (co nie znaczy, że nie ma, tylko że nie widziałam).
Co nie znaczy, że kilka rzeczy nie zmieniło się na gorsze, ale Gdynianie chyba się przyzwyczaili do mówienia, jak dobrze żyje się w ich mieście i juz tego poglądu nie weryfikują 😐
Jest spory skwer na Kamiennej Górze, są trawniki wzdłuż Bulwaru Nadmorskiego, są 2 skwerki po obu stronach mola w Orłowie. Ale daleko im do parków. Na Bulwarze w sezonie na około rżnie „muzyka” z pobliskich baraków gastronomicznych, a po Bulwarze mknął rowery, łyżworolki i dzieci na wypożyczanych obok czterokołowych pojazdach na pedały. Wszystko to sprawia, że nie przychodzą tu osoby normalnie korzystające z parków – rodzice z maleńkimi dziećmi, staruszkowie, głodni, którzy chcą na ławeczce spożyć swoje kanapki, czytelnicy książek i czasopism, studenci czytający notatki, wreszcie zakochani szukający odosobnienia i ciszy. Częściowo dotyczy to i Kamiennej Góry, gdzie dostęp dla osób starszych i niepełnosprawnych jest dość trudny, a dla osób z wózkami dziecięcymi dostęp jest możliwy tylko z samej Kamiennej Góry. 🙁
Gdynianie się przyzwyczaili do czytania w Gazetach, że mają najlepszego prezydenta w Polsce, i w to uwierzyli.
Czy vesper już gdyńska? 😀
Mam nadzieję, że z serca wszyscy są po trochę gdyńscy. Na pewno czytelnicy książek Karola Olgierda Borchardta. Wprawdzie nie pisał o Gdyni zbyt wiele, ale był chyba Gdynianinem najbardziej znanym.
Vesper gdyńska od 1996 (przedtem gdańska) z kilkuletnią przerwą na vesper bydgoską. Przerwą, która definitywnie kończy się za miesiąc. Teraz stoje okrakiem, jedną nogą w Bydgoszczy, drugą w Gdyni. I jak ten wróbelek, co miał zwłaszcza lewą, ja mam nogę głównie gdyńską w tej chwili. Wkurza mnie, że kiedyś sklep koło mojej kamienicy był rewelacyjnie zaopatrzony, teraz natomiast handel w zasadzie przeniósł się do marketów. W moich pobliskich delikatesach są „sznurowadła biołe”, żeby więc zapełnić lodówkę muszę jechać do jakiejś światyni konsumpcji. A żeby jechać, to jednak wolę mieć samochód (którego kiedyś nie miałam i było dobrze), bo nie będę nosić siat jak Matka Polka Gierkowska 👿
Jeszcze rok temu obok mnie była sobie śliczna, maleńka winiarnia. Teraz jest sklep z piwem 🙁 Kiedyś mężowi często zdarzało sie zapominać zamykac samochód i nikt mu niczego ze środka nie ukradł. Teraz włamano mu się przez okno i skradziono wszystkie CD (oryginalne), a było tego sporo. Krótko przed tym wybito wszystkie okna na parterze naszej kamienicy. Czy to świadczy o poprawie jakości życia w mieście?
Myślę, że gdyby infrastruktura i usługi dla mieszkańców centrum były utrzymane na poziomie sprzed kilku lat, to sen prezydenta Szczurka o Gdynianach jeżdżących wyłącznie trolejbusami, mógłby się nawet spełnić. Ja bym w kazdym razie chętnie do grona zdemotoryzowanych i urowerowionych chętnie dołączyła. Ale Gdynianie wolą się rozkoszować lekturą, jak wygodnym miejscem do życia jest ich miasto, zamiast rozejrzeć się wokół i zastanowić.
Jeśli do kiepskiej infrastruktury w centrum dołączyć jeszcze kiepską ofertę kulturalną, to naprawdę nie wiem, czym się aż tak zachwycać. To ładnie miasto, miłe, z fajną historią (dla odmiany nieco bardziej pozytywną niż inne polskie miasta). Nie przeczę. Te zachwyty są jednak nieproporcjonalne do rzeczywistości. To co w Gdyni ładne i sensowne, powstało głównie przed wojną. Nie ma sensu przypisywać obecnym władzom miasta zasług, które im sie nie należą. Nie sa to najgorsi gospodarze, ale znajmy proporcjum.
A już kiedy patrzę na Sea Towers w strefie objętej nadzorem konserwatorskim oraz na projekt nowego budynku magistratu, to mi ręce opadają.
Dla wyjaśnienia, bo może to być niejasne – moje odniesienia do kwestii posiadania i nieposiadania samochodu wiążą się z objęciem centrum miasta opłatami za parkowanie, również dla mieszkańców. Z koniecznością płacenia nie dyskutuję, niech będzie, skoro ma to być element kształtowania proekologicznych postaw (choć podejrzewam, że chodzi raczej o zapewnienie dodatkowego źródła wpływów do miejskej kasy), ale rozwiąznie bardzo uderza w mieszkańców centrum. Nie będę się jednak nad tym rozwodzić. W końcu to blog muzyczny 🙂
Może nowego magistratu nie będzie, bo nagle urzędnicy ze zdumieniem zauważyli, że osiągnęli dopuszczalną granicę zadłużenia i banki nowych kredytów nie dadzą. A za Sea Towers mają powstać nowe wieżowce. Od kina do ul. Hryniewieckiego przygotowano plan zagospodarowania przewidujący wyłącznie wielkogabarytowy handel i teraz pertraktują z Ikeą na temat sprzedaży terenu. Dalej, na molo Dalmoru powstaną apartamentowce.
Prezydent Gdyni jest całkowicie pozbawiony zmysłu estetycznego, ale o to go nie obwiniam. Natomiast wiceprezydent architekt, który pieje z zachwytu na temat wszystkich koszmarnych pomysłów, to już zupełnie inna kategoria.
Kolejny etap pomorskiego parku naukowo-technologicznego. Projekt 20-25 lat temu uznałbym za nowoczesny. Teraz ciśnie się na usta „passe”. Gdyby tak odpowiednich urzędników i prezydenta wysłać do Walencji, żeby sobie popatrzyli, jak to może wyglądać i funkcjonować.
Kultura do szczególny dorobek aktualnych władz Gdyni. Nagroda literacka, nagroda dramaturgiczna (właśnie trwa festiwal), festiwal filmów fabularnych. I jak tu mówić o ubodzej odercie. A codzienność? Kogo to interesuje.
Program dzisiejszego wieczoru w sali Cortot:
Nikolay Khozyainov – Sonate n°2 op.35
Da-Sol Kim – Etude op.25 n°7, Rondo op.16, Scherzo n°2 op.31
Leonora Armellini – Nocturne op.27 n°1, Valse op.18, Polonaise „Héroïque” op.53 (hihihihi, te francuskie naprawde maja fiola na punkcie tych podtytulow)
Irene Veneziano – 2 Nocturnes op.15, Polonaise op.44
Ilya Rashkovskyi – Polonaise Fantaisie op.61
Przyznam szczerze, ze jestem nieco przerazona, bo nie znosze takich szkolnych produkcji. No, ale trudno. Na dodatek wstep wolny, wiec moze sie dostane, a moze nie. Zobaczymy.
Ale na koncerty np. do licznych klubów też by się chciało czasem podjechac samochodem. Nawiasem mówiąc Gdynia legitymująca się tytułem miasta przyjaznego niepełnosprawnycm jest bodajże jedynym w Polsce miastem, gdzie za parkowanie płacą także niepełnosprawni.
Ale parę niezłych klubów muzycznych mamy, np. Ucho czy Pokład. Ale w tym nie ma zasługi władz miejskich. Jest jeszcze Teatr Muzyczny podlegający Marszałkowi. Może nie jest najgorszy wśród instytucji tego typu, ale nie jest to kultura z górnej półki. Choć parę spektakli było niezłych, szczególnie za czasów Gruzy. Ale marzy się teatr, o którym można będzie mówić, że należy do krajowej czołówki. Kiedyś mieliśmy Teatr Wybrzeże, który coś znaczył. Teraz bywają niezłe spektakle, ale jest ich bardzo mało.
Brzmi to jak Salon Wielkich Przegranych. Czy Khozyainow nie powinien być na końcu?
No, powinien, ale to nie ja program ukladalam. To juz nie chodzi tylko o niego, ale zaczynanie sonata b-moll, a potem wesolutkie rondo op.16 to chyba przesada. Nic, zobaczymy i posluchamy.
Pozdrawiam do jutra
No fakt, bez sensu ułożony program 😯
O cholera,Kola jako składnik sałatki owocowej? W Paryże? Pardon…..
Koniecznie należy iść i wycałować go od Dywanu z wyrazami współczucia!
A może to pinaKOLAda?
1111!
Fajnego koda widziałam…
A propos Koli, przynoszę w zębach link ze strony jego fanów:
http://www.animato.org/
Trzeba nakliknąć na zakładkę „concours”. I trzymać kciuki…
Prawde powiedziawszy to ja nie bardzo widze sens takich akademii.
Powiadacie, ze mam robic za majonez do tej salatki? Kurcze, a moze cale to towarzycho sciagnac do domu i zrobic im andrzejki zamiast popisu szkolnego?
O! To jest pomysł!
A swoją drogą wygranie – tfu, tfu – takiego konkursu byłoby dla Koli okolicznością nader pożądaną 🙂
A po co mu Grand Prix Animato? Oj, chyba nie ma kto tym chlopakiempokierowac.
Sałatka owocowa z majonezem? 😯
Dokładnie tak to na oko smakuje!
Może trzeba mu zrobić nocne pranie mózgu w najlepszym polskim stylu,choć po rosyjsku?
Taaa… A nastepny w kolejnosci Magin, tak?
Choc fakt, dwanascie patykow eurogabek piechota nie chodzi. Moglby smignac na Van Cliburna.
Teresko, no bo zarobiłby trochę chłopak i jeszcze z parę razy wystąpił w Paryżu. Fatygi mało, a korzyść jakaś jest.
No, łajza 🙂
Wiesz, to pierwsze tak. To drugie – owszem, tylko w jakiej sali. jezeli jeszcze dwa razy w sali Cortot, to moze niekoniecznie.
Skok na kasę zawsze pożądany,a Gilmore Award i tak go kiedyś dopadnie.
Jak go co nie zje,tfu,tfu!
Ale wyniki i tak sprawdzimy!
Czy Choziainow nie ma lepszych mozliwości grania niż w takich okropnych popisach szkolnych i jakichś mało znanych konkursach? Woskriesieński ma przecież długie doświadczenie estradowe, mógłby mu coś podpowiedzieć.
I jeszcze te trzy bez smaku zestawione utwory w wyk. Koreańczyka po sonacie Choziainowa. Szkoda słów.
Program dzisiejszego wieczoru w sali Cortot mialby oczywiscie wiekszy sens gdyby Kola zamienil sie miejscem z Illa. Powodow na umiejscowienie Illi jako ostatniego jest chyba pare – znaja go tam i lubia, juz u nich gral (jest w ich archiwum wideo); poza tym w tej chwili uczy sie wlasnie w Ècole Normale de Musique in Paris, tz instytucji do ktorej nalezy sala Cortot oraz jedna piata samego Animato, i jest uczniem p. Mariana Rybickiego, ktory jest takze dyrektorem artystycznym Animato (te wiadomosci pochodza ze strony Animato oraz z biografii Illi na stronie konkursu chopinowskiego).
Pozostaje ino zrzutka na Dywanie i wynajęcie Carnegie…
Może ktoś ma znajomości na Rublowce?Zesnobować jakiegoś milionera,żeby zmiast w angielską ligę zainwestował w Kolę.W końcu na meczu kochanka etoli z norek nie pokaże,a na koncercie i owszem.Zysk obustronny.
No to wydało się, skąd Kola na konkursie Animato. Trzeba spojrzeć pod zakładkę Membres. I kto jest wśród członków honorowych? Ano – prof. Michaił Woskriesieński. Tak że tu Kola – w przeciwieństwie do Warszawy – ma wejście 😉
E… Smiem powatpiewac. Kochanka meczowa ma z zalozenia pokazywac nie norki, a nerki. A w formie etoli jakos nie widze.
Dobra, lece, smigam. Trzymajcie kciuki za majonez 😉
No,majonez się kręci…Trzymam kciuki,żeby się dobrze połączył.
A swoją drogą,etola z nereczek?Coś dla Bobika?
Czy Kola z wejściem to Wunderkola?
Z konkursem Scriabina bylo podobnie lecz jeszcze bardziej, mozna powiedziec ze to boisko domowe: konkurs jest organizowany przez Konserwatorim Rosyjskie w Paryzu, z prof. Woskriesieńskim w roli glownej:
http://www.conservatoire-russe.com/en/index.html
Na pewno sa takze zwiazki miedzy tym konserwatorium a Ècole Normale de Musique.
Etola z nereczek na szyjce łabędziej
przydałaby mi się na chłody,
kalorii niemnożko wszak od niej przybędzie,
nie samej przecudnej urody.
A do tej etoli kolczyki z grasicy,
naszyjnik z cynadrów też może…
od tego w szczęśliwych jest pies istot szpicy,
nie żałuj więc forsy, sponsorze. 😀
Spódniczka z kawałka
świeżutkiej wątroby.
Na ramię gustowny
woreczek żółciowy…
Nie wiem,czy się nie mylę,ale chyba niejaka[i] Gaga występowała niedawno w świeżej cielęcinie?
Cielęcina Gagi była wprawdzie udawana, czyli nic dla psa, ale ludziom, których węch jest ułomny, mogła się wydać prawdziwa. 😉
Mein Gott!A czym się udaje cielęcinę???
Wieprzowiną???
Wrocilam. Smaze, bo bedzie dlugo…
No,no…Smażony majonez???
Co ja mam obszczekiwać, jak Sierżant Gugiel pozwala zobaczyć. 😉
http://www.fashion-und-lifestyle.de/wp-content/uploads/2010/10/lady-gaga-fleisch-kleid.jpg
To ja tymczasem krótko podsmażę: w tym samym zapewne momencie, gdy Terenia słuchała Marsza żałobnego w wykonaniu Koli, ja też słuchałam, ale przerobionego na wesoło (prawie Piazzolla) w wykonaniu kwartetu klarnetów. To był koncert pod tytułem – a jakże – Chop! Klarnety są warszawskie i nazywają się Poco Leggiero; wykonały jeszcze walce z op. 64 (cis in extenso, Des, czyli minutowy, najpierw też, a potem w przeróbce wariacyjnej), tenże marsz i w końcu znów piazzollowata przeróbka Rewolucyjnej. Potem zabawny zespół ESUS ze Śląska (proweniencja: orkiestra AUKSO), jazzowo-awangardowy, z różnymi kawałkami, wśród których były też dwa „remiksy” Chopka – Scherza h-moll i Preludium A-dur.
Gaga-Miss Lascaux i Altamira!!!
O,to Aukso też produkuje nowe kluby parlamentarne?
Wszyscy wstrzymali oddech…
Jedno jest pewne: dziś nie ma andrzejek 😆
Strasznie długo się smaży.Majonez się rozwarstwił? Chyba coś zjem…
Nie, zzarlo mi tekst na trzy strony
A crtl + C gdzie? 😯
A to mi sie zdarzylo po raz pierwszy. Pisze na laptopie i przez pomylke zamknelam strone. Te klawisze takie lekkie.
Wlasnie przy robieniu Ctrl+C
Wrrr… 🙁
To Pleyel był,że taki lekki?
Zamiast Ctrl+C tracilo sie Ctrl+W
Teraz pisze w Wordzie, nie zezre.
A już myślałam,że dzisiaj się wyśpię…
Ja też 🙁
Ale nie ma co, trzeba poczekać…
Jasne,nie da się spać z pypciem!
Czesc pierwsza dla niecierpliwych
Wiec raz jeszcze
Wlasnie wrocilam z popisu szkolnego najwiekszych (i troche mniejszych) indywidualnosci XVI KCH. Trzeba wiedziec, ze sala Cortot to najlepsza pod wzgledem akustycznym sala w Paryzu, nawet jezeli jest sala szkolna, bo przeciez przy Ecole Normale. Ale za Ecole Normale i za sale Cortot Alfredowi wybacze wszystko.
Miejsc w niej jest czterysta, a ze tlum walil drzwiami i oknami, cale szczescie, ze wyszlam odpowiednio wczesniej (ode mnie to rzut beretem). W kazdym badz razie sala byla nabita.
Trzeba rowniez wiedziec, ze punlicznosc Animato jest publicznoscia specyficzna, zlozona przede wszystkim z ludzi starszych, z ktorych wielu nie bywa zwykle na koncertach, bo ich na to nie stac, a tu za darmo. Publicznosc to wdzieczna, ale…
Wiec rozpoczela niezidentyfikowana skosnooka panienka (nie przedstawiona), ktora wykonala cztery ostatnie preludia Chopina. Lepiej, gorzej, szybciej, wolniej. Takie entrée.
Oczywiscie byly zmiany w programie.
Jako pierwszy wystapil Da Sol Kim, ktory pieknie rozpoczal Rondo op. 16. Pieknie i z jubilerska precyzja, potem bylo tez pieknie i z jubilerska precyzja, wiec sie pospalam. Scherzo b-moll gral podobnie, bez wiekszych wstrzasow, wszystko pod kontrola, za to pieknie przedstawil jednosc motywiczna w czesci centralnej.
Potem przyszla kolej na Kole z sonata b-moll, ktora w porownaniu z konkursem byla bardziej narracyjna, epicka. W pierwszej czesci zrezygnowal z powtarzania ekspozycji, co uczynilo je niejago prologiem dla trzonu scherzo-marsz zalobny. Scherzo bylo wstrzasajace, marsz mniej na granicy swiatow, final bardziej tajemniczy.
Ale jezeli mam sie czepiac, to pamietam, ze Kacper Miklaszewski w komentarzu radiowym zarzucal Koli dysproporcje miedzy linia melodyczna a harmonicznym czy polifonicznym dopelnieniem.
I tym razem rzeczywiscie – moze wlasnie dlatego, ze sonata miala inny wymiar – brakowalo mi tego podtrzymania brzmieniowego, zwlaszcza w partiach lirycznych. Ale gral oczywiscie wspaniale, od pierwszych nut czuc bylo, ze w porownaniu z poprzednim, to zupelnie inna klasa pianistyki.
Brawa byly skromne.
Co prawda uniknelismy ich miedzy czesciami (in extremis), ale czuc bylo, ze ta muzyka jest po prostu za trudna, za gleboka, niezrozumiala dla publicznosci. Szkoda.
Kola to bardzo normalny i madry mlody czlowiek. Dlugo rozmawialismy, a mam nadzieje, ze bedzie jeszcze okazja, bo jutro wyjezdza, wraca na konkurs, a ja mam przeciez fortepian, ktory sie kurzy, mieszkam 10 minut piechota od ENormale, a tam przeciez nie ma gdzie cwiczyc. Bardzo sie ucieszyl.
O, super! 😀
A na Fejsie jak się ucieszą 😉
I jak tu nie wierzyć w czarodziejską moc Dywanu??????
Nie wiem, czy Francja to dla niego teraz dobry kierunek. Jego głęboką grę najlepiej chyba zrozumieliby Niemcy i może Włosi, nie liczę naturalnie nas i Rosjan.
No ale co poradzić, jak jego profesor, jak widać, właśnie z Francją ma kontakty?
Czesc druga
Potem wyszla Leonora Armellini. Dziewczyny strzelily sobie nowe sukienki i Leonora miala swoja standardowa bluzke i przeswitujaca koronkowa spodnice z falbankami. Srebrny wisiorek wdziecznie kolysal sie w takt, a kucyk podskakiwal. Zmienila grzywke – teraz na skos.
Zaczela nokturnem cis-moll op. 27. Z wlasciwym sobie bel cannto, z przepieknie przeprowadzona gradacja w czesci centralnej, bylo wszystko, lacznie z tak rzadko dostrzegana tam polifonia. No i radosny a spiewny mazur! Potem przyszla kolej na Walc Es-dur op18. Zwiewny, wiotki, wdzieczny i spiewny. I to chyba publicznosc kupila najbardziej, sadzac po entuzjazmie.
Zakonczyla polonezem As-dur i tu bylam pelna podziwu, bo w zadnym momencie nie stracila rezonansu lewej reki, ktory byl tak cudownie dostosowany do mozliwosci brzmieniowych akordow w prawej, ze wszystko tworzyla piekna harmoniczna calosc. Zaskoczyla mnie jakimis zabiegami w oktawach, ktore chciala dostosowac do partii prawej reki, co jednak niezbyt dobrze wplynelo na motoryke, za to w nastepujacej po nich czesci lirycznej przecudnie wyciagnela takie swietliste figurki retoryczne.
Irene Veneziano – suknia dluga, czarna z blyszczacymi wstawkami srebrnej pantery. Zaczela nokturnem F-dur i zaskoczyla mnie, bo juz w pierwszych taktach nokturnu w jakosci dzwieku bylo takie napiecie, ze burza czesci dramatycznej wynikla nibby samoistnie. Przepiekny byl ten nokturn. Za to polonez fis-moll mniej mi sie podobal. Brakowalo mi tanecznosci i w ogole pomyslu na calosc. Nawet partia z werblami wydala mi sie odarta z tajemniczosci. Za to piekny mazurek, w ktorym o malo sie nie zagrala i nie wysypala, ale zgrabnie wybrnela, bo tam rzeczywiscie mozna w kolko.
Na zakonczenie tego przegladu wystapil Ilya Rashkovskyi z Polonezem Fantazja. Przyznam szczerze, ze po wysluchaniu 20 wykonan na KCH (albo i wiecej, bo jeszcze koncerty laureatow) mam czasowa alergie, wiec wyszlam i sluchalam pod drzwiami. Zza drzwi bylo jak zza drzwi – genialnie!!!!!!!!!!!
Ufff… I w tym momencie wlasnie robilam Ctrl+C, a wyszlo Ctrl+W.
W sumie koncert, ktory pozostawia jednak znak zapytania. Kazdy z nich przyjechal na jeden dzien. Irene wyjezdza jutro, Leonora pojutrze.
Powinni zagrac choc po pol recitalu kazdy. Na dwoch koncertach. Bo tak, to robi sie kolejny konkurs.
No i tym optymistycznym akcentem biegne w tygrysy.
😉
A tygrysy to lubią najbardziej 😉
A z mojego postanowienia spaniowego dzisiaj nici mi wyszly. Z supelkami.
Ale teraz dobraNoc Dywanikowi.
Przepraszam za wszystkie literowki, ale naprawde bardzo sie spieszylam.
Doceniamy, dziękujemy 😀
I słodkich snów! 😀
Dzięki za całokształt.Majonez palce lizać!!
To tam przynajmniej w miarę wesoło potraktowano Chopka – mówię tu o wrażeniach PK z 23:19.
W tym miejscu znowu przypomniał mi się wścik, jakiego doznałem na przedostatnim koncercie NOSPR-u, gdy musiałem wysłuchać orkiestrowej transkrypcji Nokturnu c-moll op. 48 nr 1, wypaszteconej przez prof. Charlesa Bodmana Rae. Wcześniej (bo 1 października) nużyła jego orkiestracja Preludium cis-moll op. 45, zostawiając mnie z retorycznym pytaniem: po co? Ale poziom wściku osiągnąłem właśnie przy nokturnie. Prof. Rae uczynił zeń arcydzieło muzyki konduktowej, z nie do przecenienia rolą dętych, co powinno być od teraz na wyposażeniu każdej orkiestry remizowej. W programie do koncertu, na którym „prawykonywano światowo” Preludium, napisano, że autor orkiestracji deklaruje nawet gotowość do skorygowania swojej partytury, jeśli prawykonanie ujawni taką potrzebę.
Po orkiestracji Nokktunu mogę wyrazić jedynie nieśmiałe życzenie: czy Profesor może zadeklarować trzymanie się od Chopina z daleka?
Dlaczego? A jak się ma nieboszczyk bronić?
Dobrego poranka Dywanikowi. I dzięki p. Teresie za obfitą impresję pokoncertową – zwłaszcza w porównaniu z tą po niegdysiejszym paryskim recitalu Blechacza („Było ładnie, ale nie pięknie.” – Chyba tyle tego wtedy było, jeżeli mnie pamięć nie myli). 🙂
Pobutka.
PS.
Tereso, dobrze że słuchałaś koncertu kobiecym okiem 😉 😀 Przypomniałaś mi opowieść znajomego, który wróciwszy z czyjegoś wesela był wypytywany przez siostrę:
— No i jak było?
— No dobrze, pobrali się w końcu.
— Ale jaką suknię miała panna młoda!!!
— Hm… zaraz… mam! białą!
PS.2.
Oczywiście piszę to dlatego, że te wszystkie suknie staram się sobie zwizualizować i koncert bardzo mi się podoba 😉
Pani Tereso, ogromne dzieki! Juz tlumacze na fejs. A zaproszenie wrecz genialne. Dzieki temu moze tym razem bedzie troche mniej zagubiony.
Witam porannie
Ruth, on wcale nie jest taki zagubiony, bez przesady. Bedzie chcial skorzystac – skorzysta, a moze i jakies sensowne warunki do cwiczenia mu tutaj zalatwia odgornie, nie wiem.
PAK-u – sukienka czyni kobiete 😉
Poznajecie?
http://profile.ak.fbcdn.net/hprofile-ak-snc4/hs862.snc4/70443_1065213424_7343866_n.jpg
Nie…
A teraz?
http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash1/hs518.ash1/30529_1408783932248_1011954942_31201526_1588910_n.jpg
No nie, to jest ta sama osoba? 😯
Dokladnie ta sama!
http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc1/hs125.snc1/5368_1191671426347_1065213424_594708_1084138_n.jpg
To kiedy ona była taka szczupła wampica jak na pierwszym zdjęciu? 😯
A to niedawne zdjecie, z tego roku.
A szczupla to byla tutaj:
http://sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc1/hs270.snc1/9724_300946715053_780265053_9212259_5320359_n.jpg
No to nie wiem, jak ona ucharakteryzowała tę swoją okrągłą buźkę 😯
Albo to nie jest ona, albo jakaś fotoszopka była w robocie…
Cienie i kapelusz zrobily swoje. Ladne zdjecie.
Tak naprawdę do rozpoznania na tym zdjęciu jest tylko biust 😉
Na stronie animato.org w zakladce zdjecia jest kilka fotek pokoncertowych. Na jednej z nich widac ten sliczny srebrny wisiorek, ktory tak wdziecznie sie kolysal. 😉
Zdjecia oczywiscie z Fbooka. Poniewaz Leonora je upublicznia, obejrzalam sobie. Jak wiele mowia. To bardzo sympatyczna dziewoja! A jak zupelnie odmienny jest album Irene Veneziano – bardziej stonowany, taki romantyczny i glamour. 🙂
Obie świetne dziewczyny, każda inaczej 🙂
Pieknie dziękuję Pani Teresie za tak pobudzające wyobraźnię sprawozdanie. Ta sama myśl mnie nawiedziła, co Jerzego. To znaczy skojarzenie z „było ładnie, ale nie pięknie”).
Pierwsza pianistka na wczorajszym koncercie to Madoka Fukami z Japonii
http://www.pianobleu.com/actuel/communique20101102.htm
(w tym ogloszeniu Kola w ogole nie jest wspomniany).
Ona też była na konkursie, nie wyszła poza I etap.
Faktycznie byla. No, nie dziwe sie, ze nie przeszla dalej.
Vesper zgadzam sie z Toba, co do Gdanska mam kompletnie inne zdanie. Dlatego szkoda ze jest jak jest.
Drogie Blogownictwo. Czuję się w obowiązku wyjaśnić, dlaczego tu taka cisza na morzu. Otóż musiałam zająć się pisaniem, które było do wypchnięcia jeszcze dziś, żeby jutro móc zająć się innym. Na najbliższe trzy dni zaś znów organizuję sobie dom pracy twórczej – jadę do Bielska na Jazzową Jesień (festiwal Stańki), gdzie fajny program w tym roku, a przy okazji posiedzę sobie w hotelu (pogoda ohydna) i potworzę. Wifi ponoć jest, będę sprawozdawać i w ogóle się odzywać.
Na razie dobranoc 🙂
O… To Pani Kierowniczka minie sie z Pania Starszawa… Mea culpa, ze nie wczesniej.
Pobutka, trochę słabo budząca…
To dla chętnych Stańko budzący w sposób ufunkowiony:
http://www.youtube.com/watch?v=9yHAu_PT3Xs&playnext=1&list=PL3DB1362D70143B17&index=2
Nie mogę dojść, jak rozumieć wypowiedź Chiaranzany na temat Gdańska. A bardzo mnie to interesuje, bo moje odczucia sa w tym przypadku zróżnicowane. Moim zdaniem było w Gdańsku sporo nieudolności przez wiele lat, ale ostatnia kadencja wydaje mi się dużo lepsza, myślę, że głównie za sprawą jednego z wiceprezydentów. Są jednak sprawy, które w Gdańsku bardzo chwalę – deweloperzy też działaja na sporą skalę, ale nie psują miasta tak jak w Gdyni. Do tego widać dbałość o ścieżki rowerowe (osobiście bardzo rzadko jeżdżę na rowerze, ale doceniam), a przede wszystkim zrobiono kilka lat temu wielki park od Jelitkowa do Brzeźna i stale jeszcze się go rozwija. Ścieżki rowerowe mi się podobają, bo są tam, gdzie ludzie chcą jeździć. W Gdyni ponoć kilometrów jest nawet więcej, ale zupełnie nie tam, gdzie trzeba.
Stanisławie,
ścieżki rowerowe w miejscach rekereacji – to jedna rzeczywistość (bardzo skądinąd miła). Natomiast druga rzeczywistość to trasy rowerowe na wszystkich drogach miejskich – a tu rzeczywistość na ogół woła o pomstę do nieba. Decydentom rowery kojarzą się z weekendowym lajcikiem a nie równorzędną formą transportu miejskiego. I szerokość dróg nie ma tu nic do rzeczy – w Salzburgu nawet na najbardzej peryferyjnych (i wąziuteńkich) uliczkach są zaznaczone pasy dla rowerzystów. O Amsterdamie nawet pisnę słowa. Ten sposób myślenie nie może przebić się do świadomości wszystkich polskich prezydentów, burmistrzów i sołtysów. Podkreślam słowo „wszystkich”. Oni są impregnowani na ten sposób postrzegania ruchu rowerowego. U mnie jest jeszcze zabawniej, bo p. prezydent ponad połowę tzw. ścieżek rowerowych wygenerował prostym zabiegiem wbicia słupków (że to ścieżka rowerowa) na dróżkach polnych i alejkach istniejących jeszcze za sanacji. Po naniesieniu tego na mapy miejskie wyszły imponujące zaiste ilości kilometrów tras rowerowych.
Znowu malkontencę – ale słońce przynajmniej świeci.
Dzien dobry, na stronie internetowej Animato naladowano nagrania wideo z ostatniego koncertu, m.i. Armellini, Veneziano i Kola. Jakosc filmikow b. marna, ale lepsze to niz nic.
http://www.animato.org/
Nalezy kliknoc w „videos”, a potem obok kurtynki w „playlist”.
(a na „play” kliknac dwukrotnie)
Dzięki 🙂
A pogoda dziś tu była piękna!
Ponad godzinę zabrało mi kokoszenie się w hotelu, kursowanie pomiedzy pokojami, żeby jakiś kawałek sieci złapać… No, złapałam, coś tam przynajmniej łączy.
Na 18. idę na koncert. Dziś Chris Potter Underground.
byłem na koncercie Iuventusu+Baeva i Szymczewska pod batuta Vengerova i moim zdaniem orkiestra (oprócz niektórych muzyków pozytywnie wybijających sie) nie poradziła sobie. Nie szkoda takiego skrzypka/dyrygenta na nich? W ogóle cała ta orkiestra to chyba średniej klasy jest…
Dobry wieczór. Witam bogdana. Tak naprawdę trudno tę grupę ludzi nazwać orkiestrą – wciąż tam następują wymiany i nowe nabory (m.in. właśnie ostatnio), więc nie tworzą jeszcze zespołu. Ten koncert trzeba traktować raczej jak lekcję dla tych młodych ludzi.
Ja wróciłam z koncertu i wspomnę w tej chwili tylko, że Chris Potter jest świetnym saksofonistą, a jego koledzy są też znakomitymi muzykami, ale rozkręcało się gdzieś przez ponad pół godziny (takie obmacywanie sali i publiczności) i w końcu się zassało, druga połowa była super.
Nowy wpis zrobię po jutrzejszym koncercie, kiedy będzie więcej materiału.
Pobutka.
No właśnie, to było coś takiego, choć akurat nie to 🙂 Świetny był zwłaszcza perkusista.
Tu jest prześliczne słoneczko. Mróz oczywiście. Widok mam, hm, na górki zasłonięte przez blokowisko…
Co tak pustawo? Czyżby odpoczynek po wczorajszej kulminacji wrażeń?
Nie wiem, czy dobrze rozumiem wesołe klarnety. Zrozumiałem, że grały sonatę b-moll – marche funerable – na wesoło. Domyślam się, że tempo było odpowiednio szybsze i powstało coś, co da się porównać do uwertury do Cyrulika 🙂
Dwie „imprezy” dzisiaj. Najpierw prezentacja „Dzieł odzyskanych” w Muzeum narodowym. 6 obrazów i 1 rzeźba przywiezione z Berlina. Wyjechały z Gdańska z Armią Czerwoną w 1945, potem zostały zwrócone do Berlina, teraz wróciły do Gdańska na stałe.
Potem Filharmonia i Geniusz.
Stanisławie, te klarnety to były przedwczoraj. Fakt, to mniej więcej coś takiego było 😉
Ciekawam, jak się Geniuszek spodoba. Ja dziś jazzuję, z wcześniejszym dodatkiem życia towarzyskiego (mam tu koleżankę ze studiów, z która wreszcie możemy się troche nagadać). Ale to po południu. Teraz chciałoby się na spacerek w te górki-pagórki, ale tak wiele roboty, a jeszcze dziesiąty pawilon… 😉
Nie spodziewam się, żeby Geniuszek zawiódł. Na konkursie bardzo mi się podobał, a tam na pewno trema paraliżowała. Nie wymagam od pianistów doskonałości. Najważniejsze, żeby pobudzał coś w słuchaczu. Czasami bardzo poprawny wykonawca tego akurat nie potrafi. Czasami pobudzenie może mieć charakter bardziej zmysłowy, czasami intelektualny. W broszurce do płyty z sonatami Haydna, Becia i Mozarta w wykonaniu Blechacza wirtuoz zawarł swoje przemyślenia dotyczące granych utworów i słuchając starałem się dostrzec, jak te przemyślenia wpływają na wykonanie. Było to całkiem ciekawe doświadczenie.
Życzę dobrego jazzu. Po Bielsku też warto trochę pochodzić miłośnikowi art deco.
Ech, żeby nie ta robota… Słońce wcześnie zachodzi, a i ja nie zabrałam aparatu…
Wczoraj tylko kawałek starego miasta podziwiałam po ciemku. Byłam tam wiele lat temu, ale w ogóle zwykle traktowałam Bielsko jako stację przesiadkową w górki. A warto je obejrzeć bliżej. Może innym razem 🙂
Jak ja miałem się pojawić wcześniej, kiedy najpierw musiałem się spod śniegu wykopać? 👿
Oj, piesku, właśnie słyszałam, że Miemca zasypało 😯
Kuniec świata pewnie będzie, bo o tej porze roku w Nadrenii jeszcze nijakiego śniegu być nie powinno. 🙄
Globalne ocieplenie, proszę ja kogo! 👿
U nas w poniedziałek I sesja Sejmiku. Niby wszystko było wiadome. Wybór zarządu, wiadomo kto. Tymczasem afera ze Szwedką straszliwie zamieszała. Nie ma co porównywac z zamieszaniem w jej życiu, jeżeli to jeszcze życie. Ale tu nie chodzi o błędy medyczne tylko o sprawy formalne i organizacyjne. Jeśli chodzi o medyczne, właśnie wyszło, że ankieta przedoperacyjna nie pełna i do tego zawiera sprzeczności, a szczyt stanowi odpowiedź na jedno pytań, że nie dało się ustalić z powodów językowych.
Nikt tych ankiet nie czyta prawdopodobnie tylko pytają, czy jest w ankiecie coś ważnego. Mojego byłego wspólnika św.p. w tym samym szpitalu operowali nie przeczytawszy w ogóle epikryzy z poprzedniego szpitala. Druga operacja w Zabrzy skończyła się zejściem, ale poprzednia walnie się do takiego skutku przyczyniła. Po przeczytaniu wypisu nie podjęli by się tej operacji, bo nie mieli do niej warunków.
Z drugiej strony, mimo sympatii dla jednej z osób, które mogą stracić stanowiska, uważam za bardzo dobre, że ta afera będzie miała skutki polityczne. Może to jakoś przyczyni się do powaznego potraktowania reform w służbie zdrowia.
Dorotko, wejdz na chello 🙂
Musze sie podzielic, bo nie wytrzymam. Zapraszam na premiere Bobikowego tlumaczenia tego najsynniejszego wiersza Philipa Larkina:
http://www.blog-bobika.eu/?p=340#comment-57948
Noooo,SZACUN! Dziobem o wody glazur!
Dobry wieczór, ja pod wrażeniem wieczoru, już zabieram się do wpisu 🙂
Bobiku,
wierszyk cudny!!!!!!!!!!!!!! 😆 😆 😆 Czytalam go parę dni temu i chcialam się od razu wypowiedzieć, ale mialam mnóstwo zaleglych zajęć, dopiero teraz zlapalam chwilę oddechu. Gratulacje!!!!!!!!! 🙂
wracam po tygodniu za granicą , wchodzę na blog Pani Doroty , a tu nic o koncercie NOSPRu V Beethovena i V Czajkowskiego pod batutą Semkowa. Jak to być może?
Pozdrawiam
Małgosia – witam. No może być, bo przecież, jak tu już ubolewałam, nie dam rady się rozdwoić, a tego wieczoru byłam na Vengerovie właśnie. Pozdrawiam wzajemnie 🙂
Dziękuję za odpowiedź. Żadnej recenzji nie mogę znaleźć z tego koncertu , niestety, bo uważam , ze Maestro Semkow prowadzi V genialnie.
Na pewno było fantastycznie.
Czy teraz jeśli cos nie istnieje w necie to tego nie ma?
Pozdrawiam raz jeszcze i dziękuję za blog 🙂
No, na to niestety wychodzi… 🙁 Dlatego też robię to, co robię.
„Alcyna” przełożona 🙁
http://www.operarara.pl/pl/4/0/75/uwaga-zmiana-terminu-spektaklu-alcina-jutro-podamy-nowy-termin-wydarzenia