Hogwood i Narodowa
Christopher Hogwood ostatnio jakby trochę się zaprzyjaźnia z Polską, zwłaszcza z orkiestrą Filharmonii Poznańskiej, dla której to oczywiście nie jest jakieś rozwiązanie, ale na pewno nauka. W tym tygodniu tę naukę miała orkiestra Filharmonii Narodowej, co dało efekty może nie nadzwyczajne, ale interesujące.
Najpierw więc popis samej orkiestry w Symfonii Es-dur KV 543 Mozarta. Dysonans poznawczy, ale częściowo na plus, ponieważ mimo zbyt wielkiej masy zespołowej dyrygent kształtował tę muzykę, jakby prowadził zespół instrumentów z epoki. Brzmieniowo upodobniły się do dawnych kotły, wybijające się i zamaszyste. W przypadku reszty instrumentów to było raczej niemożliwe, ale na współczesne, zbyt mięsiste brzmienie została nałożona artykulacja i tempa w stylu HIP. A więc: bardzo szybki wstęp, żywa pierwsza część, dość szybka wolna, pędzący menuet (z ozdobnikami dętych w triu), a finał dla kontrastu wolniejszy, nie zapędzony. Ciekawy zestaw.
Drugą część koncertu wypełniła Msza nelsońska Haydna. Nie jestem wielbicielką tego dzieła, podobnie jak innych utworów oratoryjnych tego kompozytora – gubi się w nich jego poczucie humoru, które jest tak ważną jego cechą. Widzi się też pewną wtórność, np. solo basu nieodparcie kojarzące się z Mozartowskim Tuba mirum. Walory wykonawcze jednak pozwalają trochę o tym zapomnieć, a Hogwood dostał jeden z najlepszych polskich zestawów solistów: Olgę Pasiecznik, Ewę Marciniec, Rafała Bartmińskiego i Rafała Siwka. Każde z nich wykazało się walorami, najwięcej oczywiście sopranistka (ma najwięcej do śpiewania) i bas. Chór też jak zawsze był świetny. W sumie więc było warto posłuchać.
W życiorysie Hogwooda zawartym w programie zabrakło informacji o współpracy z Filharmonią Poznańską. Ale nie ma też wzmianki, że dyrygent jest autorem książki o Haendlu. Ponoć bardzo ciekawej, ale na razie leży ona w stosie grubych ksiąg do przeczytania, a wyszło ich ostatnio wiele…
PS. Dobiegły mnie słuchy, że dziś w NIFC odbyło się pożegnanie wiadomego pana. Ponoć od ministerstwa dostał nawet kwiaty. Za co, pytam się, panie ministrze? Zbyt daleko posunięta kurtuazja. Ale dobrze, że to się skończyło.
Komentarze
Pobutka.
Słusznie PKierowniczka prawi o kotłach.
Ale przedtem muszę trochę odszczekać (jak to najładniej, Bobiku, poczynić ?) gorzkie słowa skierowane pod adresem OSFN. Bo pięknie grali pod Salwarowskim (szczególnie Choreię Marka Stachowskiego i szlagier w postaci Żar Pticy) 2 tygodnie temu, a i wczoraj też.
Zasługa to głównie jednak dyrygentów – obydwaj Salwarowski i Hogwood są niezwykle precyzyjni ale i szalenie plastyczni.
Żeby jeszcze szef FN częściej „gastrolirował”…
Wracam do kotłów – ich brzmienie przypomniało mi wykonanie IX LvB dwa lata temu przez Deutsche KammerPhilharmonie Bremen.
„Nelsońska” jest typowym utworem na zamówienie i chyba się autor do niej nie przyłożył – taka wata muzyczna, oprócz fragmentu „Tuba”, o którym PKierowniczka, zauważyłem w końcowych taktach Gloria figurę żywcem pochodzącą od młodszego kolegi Haydna, acz już wtedy nieżyjącego – WAM z Wesela Figara.
Natomiast – jak mi się wydaje – maleńki kawałek „Dona nobis pacem” znalazł się później w Requiem Verdiego. Nic więcej z 40 minut nie zapamiętałem. Chór śpiewał wyjątkowo dobrze !!
Orkiestra FN, jak już tu nieraz pisałam, jest przeszczęśliwa, kiedy staje przed nią dobry dyrygent i zawsze bardzo serdecznie (i głośno!) mu dziękuje.
Hogwood kiedyś tam wydawał mi się nudziarzem. Ale dziś tak nie jest – dowodem choćby powyższa Pobutka 🙂
Z drugiej strony, niegdyś obsesyjnie słuchałam w kółko kasety (łaziłam wtedy z walkmanem) z Pulcinellą Strawińskiego pod jego batutą – w pełnej wersji, z solistami śpiewakami. Do tego dołączone było jeszcze Dumbarton Oaks Concerto oraz parę utworów, z których Strawiński brał tematy do Pulcinelli, a które bynajmniej nie były autorstwa Pergolesiego, jak wówczas mniemał.
Misteria Paschalia okiem antropologa, czyli wspomnień czar…
http://www.dwutygodnik.com/artykul/3430/
E, tylko o połowie pan antropolog napisał…
Widzę, że w większości ocen się zgadzamy, tylko w jednej mam wątpliwości:
„Ewangelista (Markus Brutscher), rozwijający się ze sceny na scenę, był w istocie histeryczny, ale jaki miał być?” Otóż to właśnie – może być np. opowiadający, współczujący… Jest cała gama odcieni, w jakich można tę postać oddawać.
Гала-концерт оперы и балета для слушателей академии юных театралов
Jutro o godzinie 10-ej czasu warszawskiego na
http://mariinsky.tv/n/
będzie transmisja koncertu galowego dla słuchaczy Akademii Młodych Teatromanów z sali Teatru Maryjskiego (a nie jak zawsze z Sali Koncertowej).
Po zakończeniu transmisji jest ona dostępna potem przez jakiś czas jako Повтор. Wtedy też można wybrać dowolny jej fragment.
no właśnie, właśnie…tylko o połowie, ale jak przypomniał ten lodowaty kościół św. Katarzyny, od razu mnie dreszcze przeszły. Przemarznięta wyszłam i stwierdziłam, że „wszystkie poranki świata” to już taka przeszłość, że na Savalla więcej nie idę.
Dziękuję za polecenie Jazzarium (niby człowiek stara się śledzić, ale i tak przegapia ciekawostki), ale chętnie pójdę i posłucham
Dzisiaj poszło naszej FN bardzo przyzwoicie, a do tego jeszcze Hogwood ich mocno poprzesadzał! Faktycznie, msza nie okazała się czymś nadzwyczajnym, ale żeglowało się bezpiecznie i przyjemnie. Zachwycająca Olga Pasiecznik.
Co do temp w Mozarcie mam całkiem inne wrażenia – pierwsze dwie części zamyślone, pozostałe umiarkowane (???)
Oj, dopiero teraz zauważyłem, że Lesio miał do mnie bardzo istotne pytanie. Już odpowiadam. 🙂
Jak najładniej odszczekać? Sprawa to nieprosta.
Odradziłbym uprzednie tarzanie się w ostach,
skubanie pierza albo łupanie kamienia
też nie jest wbrew pozorom godne polecenia,
nie wiadomo mi również, żeby ładnie szczekał
ktoś, kto do caberneta dolał sobie mleka,
ani czciciel szpinaku, ani pirueciarz,
wróg wygranej w kasynie, czy wielbiciel Becia.
Również stanie w kolejce bądź z szablami taniec
nie ma pozytywnego wpływu na szczekanie,
a już całkiem odradzam ranne branie bromu,
gdy się odszczeku nie chce zaniżyć poziomu.
Zaś jeśli się w tej kwestii pragnie być do przodu,
jest jedno dobre wyjście – zostać psem z zawodu. 😎
Pozwolę sobie zauważyć, piesku, że „wielbiciel Becia” może tu mieć pewien wydźwięk dwuznaczny, albowiem Beethoven to również imię znanego z filmów psa-bernardyna 😉
To przecież jasne, Pani Kierowniczko, że wielbiciel zawodowca, choćby najgorętszy, nie potrafi odszczekać tak, jak sam zawodowiec. 😆
Ale z samego uwielbienia może zbliżyć się do ideału 😉
W pewnych sytuacjach zbliżanie się do ideału zdecydowanie bym odradzał. Zwłaszcza wtedy, kiedy ideał właśnie zaczął nabierać prędkości i już za chwilę sięgnie bruku. 😈
Zginąć czyniąc kontakt z brukiem choć odrobinę mniej bolesnym dla ideału? Piękna śmierć dla wielbiciela.
Pobutka?
😆
Ale to chyba jakieś nadużycie: Beethoven, a zaczynają od Czajkowskiego 😈
Wiadomo, dla zmyły. Wpuszczają psa w maliny, żeby się go tylko z kuchni pozbyć. 👿
Trochę z innej beczki. Od prawie 50 lat chodziłem do krakowskiej filharmonii. Prawie całe życie. Od kilku tygodni władze miasta i Straż Miejska urządza podstępne polowania na parkujących w pobliżu. Wczoraj, za moim zdaniem parkowanie zgodnie z przepisami samochód mój został odholowany daleko poza miasto. Bez żadnej dyskusji i wyjaśnień zażądano ode mnie 300 złotych mandatu i 500 zł kosztów holowania. 5oo złotych należało w zębach zapłacić na jednym końcu miasta a odbiór auta na drugim końcu. Taksówki prawie 100 złotych. czyli za jeden koncert 900 złotych, połowę mojej emerytury. W sprawie parkowania dwukrotnie pisałem do Pana Dyrektora Filharmonii podając propozycje parkowania na okres koncertu na sąsiedniej ulicy, na której zezwolenia dla swoich wydaje proboszcz. Koszt parkowania na najbliższym parkingu wynosi 8 zł za godzinę. Za wiele jak na emeryta w sędziwym wieku, mieszkającego daleko poza miastem. Pamiętam czasy gdy filharmonia mała własny parking, a widzów do teatru w Nowej Hucie odwoził specjalny autobus. Może to nie na temat muzyki ale dla mnie był to koncert ostatni i przy okazji uświadomienia sobie faktu życie w wolnym kraju gdzie, władze miasta w tak brutalny sposób traktują seniora o nie najlepszym zdrowiu.
Serdecznie Ci współczuję, ‚jasny gwincie’, może jeszcze uda Ci się jakaś interwencja.
Nie mam pomysłu gdzie, ale może ktoś, np. Stanisław, podpowie.
Pobutka.
Bobiku, chyba się zastosuję – bedziem szczekać ensemble 🙂
—
Jasny Gwint,
od kiedy w ustawie budżetowej zapisano spodziewane wpływy w wysokości 2 mld PLN z tytułu mandatów i wszystkich okołomandatowych -to chyba nie ma szans. Płacąc mandat wierzę jeszcze tylko, że istotnie zmniejszam deficyt i w związku z tym może się znajdą piniędze na uratowanie WOKu.
Więc niniejszym deklaruję zdwojoną aktywność w przekraczaniu przepisów deogowych. Dla wyższych celów 🙂
Dla zainteresowanych:
http://www.youtube.com/watch?v=a6Q7cZuyzMM
(Od 2:35 przez ok. 2 minutki, bo reszta nudnawa)
Dzień dobry,
dziś Światowy Dzień Jazzu 🙂
Rozleniwiona muzyka na upalne dni:
http://www.youtube.com/watch?v=z5gYyaynVLY&feature=related
Ja wczoraj spędziłam leniwą niedzielę i w związku z tym mam zaległość – sobotnią premierę, którą zaraz opiszę.
Wściekałem się, że bilelty na Aleksandrę Kurzak drogie, ale nic to. Na Hancocka ponad dwa razy droższe. Jak żyć, Panie….?
Fajnego kota znalazłem
http://www.youtube.com/watch?v=vb3OyIz4I-s
Bardzo jazzy ten kot. Jak Miles co najmniej… 😆
@jasny gwint 21:18
Bardzo wspolczuje i mam nadzieje ze mimo tego zdarzenia nie bedzie to jednak ostatni Twoj koncert. Moze da sie znalesc jakies rozwiazanie.
http://www.amazon.com/Beethoven-Complete-Symphonies-Ludwig-van/dp/B005CYLSW8/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1335786379&sr=8-1
zna ktoś to nagranie, warto kupić ?
Sir Christopher Hogwood w Gnieźnie – Msza Nelsońska Józefa Haydna.
<>.
Marta Boberska – sopran
Urszula Kryger – mezzosopran
Markus Schäfer – tenor
Wojtek Gierlach – bas
Polski Chór Kameralny ScholaCantorumGedanensis
Jan Łukaszewski – przygotowanie chóru
Sopraniści Poznańskiego Chóru Chłopięcego
Jacek Sykulski – przygotowanie śpiewaków
Orkiestra Filharmonii Poznańskiej
Christopher Hogwood – dyrygent, prowadzenie koncertu.
Niezapomniane wrażenia. Pozdrawiam.
rozsmieszyl mnie tekst ze w biografii hogwooda zabraklo informacji o wspolpracy z filharmonia poznanska.. to ze zrobili zrzutke zeby zaprosic maestro H. to fajnie, ale to FP raczej sie tym moze szczycic a nie maestro. troche powagi.
A jak ktos chce sie posmiac to polecam nagrania tej orkiestry z konkusu wieniawskiego…
janekk – witam. Co tu ma powaga do rzeczy? To nie maestro się szczyci, tylko filharmonia wydaje redagowany przez swoich pracowników program, w którym drukuje biografie wykonawców. Robi to dla publiczności, a tę pewnie zainteresowałaby wiadomość, że Hogwood bywa częściej w Polsce.
Jak orkiestra poznańska grała na konkursie, też słyszałam. Ale chyba tym bardziej spotkania z dyrygentami na poziomie są jej potrzebne, prawda? A jeszcze bardziej przydałby się jej porządny stały szef.