Mozart uzupełniony Bachem
Marc Minkowski zawsze przywozi nam coś, co będzie nas zachwycać, ale też będzie nas pobudzać do dyskusji. Czasem nawet dość zażartych, jak pamiętamy. Ale raczej nie w tym roku – chyba nie ma się o co spierać, było po prostu pięknie.
Bardzo mnie ucieszyły dwie wczesne kantaty Bacha wykonane w pierwszej części koncertu: Der Himmel lacht! Die Erde jubileret BWV 31 i Christ lag in Todes Banden BWV 4. Ta druga, zapewne najstarsza ze znanych nam bachowskich kantat, opiera się na znanym chorale Lutra, który później zostanie przez kompozytora wykorzystany jeszcze w znanym preludium chorałowym. Tu temat Lutra przewija się przez wszystkie części, co nadaje dziełu posmaku archaizującego, dla mnie bardzo atrakcyjnego, gdyż ogromnie lubię wczesny barok niemiecki; późne kantaty Bacha bywają już dla mnie trochę zbyt słodkie, zbyt doskonałe. Charakterystyczne dla kantat weimarskich jest rozpoczynanie ich od części orkiestrowej – w przypadku pierwszej z wykonanych kantat, chronologicznie późniejszej, początkowa Sonata jest czystą radością wyrażoną głównie na trąbkach i kotłach. Minkowski jak zawsze przywiózł interesujących solistów. W pierwszej z kantat wystąpiła duńska sopranistka Ditte Andersen, tenor kanadyjski Colin Balzer i niemiecki bas Norman Patzke; w drugiej – sopranistka portugalska Ana Quintans, alcista hiszpański Carlos Mena, polski, lecz kształcony w Austrii tenor Jan Petryka i bas belgijski Charles Dekeyser. Ten drugi zwłaszcza zestaw był ładnie wyrównany.
W drugiej części, w Wielkiej mszy c-moll Mozarta, doszło jeszcze paru innych solistów, m.in. francuski sopran Marianne Crebasse. Przepięknie zaśpiewała Ditte Andersen Et incarnatus est, muzykę radosną i łagodną. Niesamowity był sam początek mszy: ciche, lecz pełne napięcia wejście smyczków, potem dopełnienie chórem. Trochę zaskakujący był niepokój w Laudamus Te, w założeniu przecież pogodnym, lecz wszelkie wątpliwości rozwiały się w kolejnych częściach. Niestety w pewnym momencie przydarzył się przykry wypadek z organami, trzeba było zawołać fachowca („droselklapa była tandetnie zablindowana i ryksztosowała”). Minkowski tłumaczył, że jest tak pedantyczny z powodu radiowego nagrania, które się w tym czasie dokonywało (dla celów odtworzenia w Dwójce) – uznał, że jeśli rzecz jest nagrywana, to wszystko musi być na tip top. Słusznie.
Przed koncertem wiceprezydent miasta Magdalena Sroka wręczyła dyrygentowi, podobnie jak wcześniej Savallowi, klucz do miasta. Ten odpowiedział, że poświęca go swemu kuzynowi, a raczej przodkowi, który studiował w krakowskiej ASP na początku XX w. Tutaj trochę o owym Maurycym Minkowskim, a tutaj więcej jego obrazów. Utalentowana rodzina, trzeba powiedzieć.
Komentarze
Pobutka.
Ja też dorzucę w ramach pobutki – na przekór pogodzie i trochę bliższe w klimacie dzisiejszego podziemnego koncertu http://www.youtube.com/watch?v=PmEYK1WlD50
O przepraszam – Pani Doroto – to Bach był uzupelniony Mozartem! Zapomiała Pani dodać, że chór brzmiał genialnie i chociaż dziesięcioosobowy, to wyrywał z posad gmach filharmonii krakowskiej i skutecznie zagłuszał krakowskie tramwaje.
Maestro Minkowski otrzymał klucze do miasta, tylko gdzie te drzwi?
Dlaczego nie doczekaliśmy się Pani recenzji z Dziewiątej Beethovena na Festiwalu Wielkanocnym w Wawie (czy z tego powodu, że Beethoven przewracał się w grobie z powodu nieakceptowalnych, szybkich temp?).
Marianne Crebassa to mezzo, fenomenalnie utalentowana dziewczyna. Słyszałem ją od zeszłego lata trzy razy, za każdym razem była lepsza, niż uprzednio. Ostatnio, w lutym, śpiewała Cecilia w Lucio Silli w Salzburgu, pierwszy raz w życiu na scenie w kostiumie – a wymiotła prawie wszystkich. Warto zapamiętać nazwisko.
Pani Doroto- wbrew informacjom z programu wczorajszego koncertu to nie byl Luca Titotto. Basem spiewal w kantacie Bacha Norman Patzke, ktory spiewa z nami cala trase z tym programem.
Milo bylo bardzo wczoraj Pania i innych przemilych blogowiczow spotkac:)
Dzień dobry 🙂
Piękne obie Pobutki, każda w swoim rodzaju.
Marek Szromczyk – witam. Patrząc chronologicznie (także w ramach koncertu) można mówić o uzupełnieniu Bacha Mozartem, jednak tak naprawdę te dwie kantaty były wspaniałymi przystawkami, a msza daniem głównym, tak przynajmniej ja to odebrałam 🙂 O Dziewiątce napisałam parę słów w komentarzach, wyrażając swoją złość na dyrygenta 👿 Osobnego wpisu – stwierdziłam – nie była warta.
Marianne w sumie podobała mi się najmniej z solistek – głos trochę a la trąba jerychońska, emisja jakaś taka… w każdym razie bardziej podobały mi się Ditte i Ana.
O, no właśnie, bo jakoś trudno mi było przypasować do zdjęć. To już poprawiam – dzięki, mapap 🙂
PK,:):):) i niech nam dalej w DUSZY GRA!
Jaj przepięknie malowanych,
Świąt słonecznie roześmianych,
W poniedziałek dużo wody,
Zdrowia, szczęścia oraz zgody
świąt pełnych harmonii życzę 🙂
Gospodyni i Blogowiczom gratulacje 😎
Dobrych, pogodnych, radosnych Świąt.
Dyngusa niekoniecznie. 🙂
Serdeczne pozdrowienia dla Dywanika.
http://muzykabarokowa.bloog.pl/id,333926590,title,Powrot-Wielkiego-Artysty,index.html
Pani Doroto, brawo za zwycięstwo w rankingu blogów dziennikarskich miesięcznika Press. Serdeczne gratulacje i życzenia świąteczne!
Daniel Passent
No właśnie, ten „wigor”… od lat bywało, że miałam wrażenie, że z interpretacjami Minkowskiego jest jak z braniem dopingu, coś tam jest napompowane i przerysowane (dlatego też nigdy nie „modliłam się” do tego artysty, choć w sumie go lubię). Ale jako jedna z wielu propozycji, proszę bardzo. Jednak potrafi i on interpretować ze słodkim umiarem, czego dowody momentami mieliśmy też wczoraj.
Rozesmianych Swiat, Wesolego Jajka i rychlej wiosny 🙂
Drogi Panie Danielu, ogromnie dziękuję! I wzajemnie wesołych świąt 🙂
Czy wykonawcy nie narzekaja na tramwaje, ktore slychac w Filharmonii? Czy wie Pani cos o tym?
Koszyczek poświęcony, pascha zrobiona, można świętować. Gospodyni gratuluję zwycięstwa w rankingu blogów!
Dwa ostatnie koncerty skomentowałem u siebie: http://pfg.blox.pl/2013/03/Misteria-Paschalia-28-29-marca.html
@nowowiejska – Minkowski wczoraj poczekał z początkiem koncertu aż tramwaj przejedzie 🙂
Cieplutkich, wypoczętych Świąt 🙂
Serdeczne gratulacje 🙂
i Wesołych Świąt 🙂
Wiosennych 😉 i radosnych Świąt 😀
Wzajemnie wszystkim wesołych Świąt – niech będą choć wesołe, jeśli nie mogą być pogodne…
Piękny był koncert, zaraz go opiszę.
Spokojnego zimowego 😉 wieczoru w Krakowie życzę i czekam na relację z Wieliczki, do której nie dotarłem z powodów rodzinnych. Cieszę się wciąż jeszcze z koncertu Minkowskiego… Mozart podobał mi się ogromnie i wszystkie Panie, ale jednak szczególnie ten niesamowity głos Marianne Crebassa – rzeczywiście emisja szczególna i trąbistość duża 😉 ale jaka skala, jaki dół skali!!! To mnie wgniotło w fotel. Myślę że nad Bachem można by wiele wybrzydzać, zwłaszcza duża (za duża ) liczba instrumentów – myślę o skrzypcach i dość „romantyczny”, rozlewny sposób frazowania, ale nie chcę już szukać dziur w tym co piękne było samo w sobie! Bardzo ucieszył mnie „powrót” do Krakowa Carlosa Meny, którego nagrania uwielbiam a i w Krakowie już śpiewał (renasans hiszpański z młodziutką Nurią Rial, kiedy jeszcze gwiazdą nie była) To jeden z największych kontratenorów naszych czasów, niesłusznie w cieniu sławniejszych kolegów, którzy często nie dysponuja taką techniką i czystością intonacji. Własnie wysłuchałem audycji Jacka Hawryluka, w której porównuje się różne nagrania tego samego utworu – nie pamiętam tytułu audycji – i interpretacja Carlosa i Nurii pobiła na głowę inne wykonania Stabat Mater Pergolesiego – i słusznie, bo jego nagrania dla wytwórni Mirare są znakomite! Savall, z którym Mena też współpracuje powierzył mu przed laty altowa partię w Mszy h !!! Słuchałem tego przy radiu z wypiekami na twarzy. W nowym nagraniu śpiewa to Pascal Bertin – pieknie, ale to juz nie ta temperatura!… Wracając do Bacha i Minkowskiego duet Meny z sopranem (Ann Quintans) w kantacie Bacha był jednym z najbardziej „wciskających”w fotel momentów…
Już jest o Wieliczce. Przez godzinę miałam tu dramat z siecią – pewnie znów ten atak spamiarzy na serwery – ale już jest OK.
Dobranoc 😀
Witam Pani Doroto. Do, bardzo dobrej skądinąd, Pani recenzji wkradł się błąd, który chciałbym prędko skorygować. Otóż : wymieniony w niej polski tenor, nazywa się nie Jan Partyka, lecz Jan Petryka ( odsyłam do wykonawców zamieszczonych w programie) i kształcił się nie w Niemczech, lecz w Austrii.
Z pozdrowieniami
Andrzej Petryka
Witam, przepraszam bardzo i już poprawiam 🙂
Serdeczne dzięki.
Brawo Jasio Petryka! Przepiękna barwa głosu.