Lisztowskie polonica

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Polonicum na płycie jest właściwie tak naprawdę jedno, ale dodatkowym są polscy wykonawcy. Gdyby mi jej nie przysłali, nie zauważyłabym być może tej ciekawej pozycji w szerokiej ofercie Naxosu.

Skrzypek Voytek Proniewicz i pianista Wojciech Waleczek (nie wiem, czemu różne formy tego samego imienia, może dla rozróżnienia) nagrali muzykę Liszta na ten zestaw instrumentów. Bardzo to zróżnicowany repertuar, pochodzący z różnych okresów twórczości.

Największym pod względem rozmiarów punktem tego zestawu jest 22-minutowa, czteroczęściowa Duo Sonata (sur des thèmes polonais), powstała w latach 1832-35. To hołd złożony nowemu, młodemu przyjacielowi – Fryderykowi Chopinowi; pierwszy z całej serii zresztą. Forma jest swoistym curiosum: prawie cała ta sonata jest cyklem wariacji na temat Mazurka cis-moll op. 6 nr 2. Wstępne Moderato, rozpoczynające się dwukrotnie spowolnionym tematem, pełni funkcję typowo lisztowskiej wirtuozowskiej introdukcji, a wirtuozerii – i skrzypcowej, i oczywiście fortepianowej – jest oczywiście dużo więcej we właściwych wariacjach, czyli drugiej części. Trzecia część to jej dalszy ciąg, raczej wariacja bardziej rozbudowana, na kształt fantazji, a czwarta, również bezpośrednio następująca, to swoisty marsz oparty również na motywie tegoż Mazurka, w którego części środkowej pojawia się inna, liryczna polska melodia ludowa (tutaj o jej proweniencji). Utwór świadczy o tym, jak silne wrażenie wywarł młody polski kompozytor pojawiwszy się w Paryżu – zarówno poprzez swój gigantyczny talent, jak i poprzez egzotykę, czego dowodem jest wzięcie przez Liszta jako temat właśnie mazurka. Mimo iż samo dziełko, które posłużyło za inspirację, jest ujmująco skromne i delikatne, Liszt po swojemu wysnuł z niego całą konstrukcję służącą popisowi.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Przybić piątkę ze Sławulą

Wiece wyborcze kandydata na prezydenta Polski Sławomira Mentzena rozpoczynają się zawsze o piętnastej. Ta pora daje pewność, że przybędzie elektorat – uczniowie po lekcjach.

Marcin Kołodziejczyk

Jakiż kontrast później: Epithalam zu Eduard Reményi’s Vermählungfeier, napisany w 1872 r. dla zaprzyjaźnionego skrzypka węgierskiego na jego ślub; utwór początkowo refleksyjny, później uroczysty, z pobrzmiewającymi motywami węgierskimi. O kilka lat wcześniej powstała ballada Die drei Zigeuner (1864), parafraza wcześniejszej pieśni do tekstu Nikolausa Lenaua, napisana właśnie dla Reményi’ego, melancholijna i skoczna na przemian, dająca skrzypkowi pole do popisu zarówno pod względem wirtuozerii, jak wyrazu w powolniejszych fragmentach. Z kolei dwie Elegie powstały w odstępie dwóch lat (1876 i 1878, pierwsza z nich poświęcona pamięci Marii Kalergis) były początkowo dziełami fortepianowymi i zostały później opracowane na skrzypce i fortepian przez Liszta wspólnie z Nandorem Plotenyi, uczniem Reményi’ego (tenże Plotenyi opracowywał też walce Chopina). Obie są refleksyjne, typowe dla późnej twórczości Liszta. A na koniec znów powtórka z rozrywki: opracowanie, tym razem przez jeszcze młodszego, słynnego węgierskiego skrzypka Jenő Hubaya, znanego fortepianowego Valse-Impromptu (siłą rzeczy grane wolniej niż oryginał) oraz Grand duo concertant sur la Romance de M. Lafont ‚Le marin’ (1835).

Utworów na skrzypce i fortepian, i w ogóle kameralistyki, jest w twórczości Liszta stosunkowo niewiele – z jednej strony pociągał go przede wszystkim instrument, z którym był najbardziej związany, czyli fortepian, z drugiej orkiestra. Dlatego też podobny zestaw utworów jak na płycie dwóch Wojciechów zwykle się w innych wykonaniach powtarza. Trzeba jednak powiedzieć, że polscy muzycy znakomicie się sprawdzają zarówno w tych czysto popisowych, jak i tych służących refleksji utworach. Z przyjemnością słuchałam tej płyty.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj