Piękny instrumencik
…ma w gardle Julia Lezhneva. To już zresztą wiemy. Co się dzieje z tym instrumentem i z samą artystką?
Głos na pewno się rozwinął. Choć nie było dziś może idealnie, bo ideałów nie ma, to przecież i dzwoneczkowa barwa, i niesamowita ruchliwość robią wrażenie. Ale Julia chyba nie zawsze wie, o czym śpiewa…
Bardzo jej leżą, jak to nazywam, arie-furie, gdzie można wykazać się techniką. Jak ta, od której zaczęła: Pugneran con noi le stelle z opery Rodrigo. Dziś jeszcze piękniej pokazała się w młodzieńczych dziełach religijnych dwudziestoparoletniego Haendla, jak Salve Regina, które jeszcze ma w sobie coś z Pergolesiego. Brzmienie anielskie, przypominała trochę – zabawne – młodziutką szczerą zakonniczkę, mimo zresztą sukni z dekoltem.
Jednak interpretacja arii z Agrippiny – Pensieri, voi mi tormentate – była nieco chybiona. Początkowe słowa – „myśli, dręczycie mnie” – Julia zaśpiewała płaczliwie, lamentująco. A przecież to w ogóle nie pasuje do Agrypiny, zimnego gracza. Ona po prostu w tym momencie niepokoi się, czy jej intrygi pomogą w przeprowadzeniu sprytnego planu osadzenia na tronie własnego syna.
Dwie arie Przyjemności z Il trionfo del Tempo e del Disinganno też zdradzały momentami jakąś niepewność osobowościową, tymczasem jest to postać o bardzo zdecydowanym kształcie. A przecież kiedy wykonywała tę rolę w ramach Opera Rara, potrafiła ten kształt pokazać. Nie wiem, co stało się dziś.
Ogólnie wydaje się, że Julia wciąż ma w sobie wiele młodzieńczości pod względem emocjonalnym. Ale fakt, że jej śpiewanie bywa bardzo efektowne. Był dziś i stojak, i dwa bisy. Solistka wykonywała miły gest: zwracała się do całej orkiestry z oklaskami, okręcając się. Grała Wrocławska Orkiestra Barokowa – bez dyrygenta, z Jarosławem Thielem dyrygującym od wiolonczeli. Wykonała też kilka dzieł instrumentalnych – trochę może bardziej w niemieckim stylu (taka moja refleksja po koncercie wczorajszym), ale wszystko było precyzyjne, eleganckie i na swoim miejscu.
Komentarze
Ja zawsze odnoszę wrażenie, gdy jej słucham, że ona ma jakąś barierę psychologiczną, które nie pozwala w pełni otworzyć się przed publicznością. A ten zawód wymaga jednak pewnego ekshibicjonizmu. Ładny głos, dobra technika, wrażliwość, ale jednak osobowość gdzieś schowana. Chyba ciągle obiecująca śpiewaczka (trochę długo już trwa to obiecywanie), a wciąż jeszcze nie w pełni artystka.
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
Bo coś w niej jeszcze jest bardzo dziecinnego. Może to kwestia jej charakterystycznej urody rosyjskiej laleczki (właśnie wczoraj stwierdziłam, że nie jestem w stanie sobie jej wyobrazić jako starszej pani), ale pewnie to też cechy osobowościowe.
Ostatni raz słyszałem Julię prawie trzy lata temu – w kwietniu 2012 na Misteriach i kiedy zestawiam te dwa koncerty, wczorajszy i ten sprzed trzech lat, to widzę jej ogromną zmianę, rozwój i to nie tylko jako śpiewaczki, rzeczywiście głos się rozwinął, stał się pełniejszy, ale i jako artystki. Pamiętam Julię z Krakowa – onieśmielona, może nawet nieco wystraszona i jej śpiew, piękny, ale bez wyrazu, „katarynkowy”. Miałem wtedy mieszane uczucia. I Julia wczoraj – dużo pewniejsza i jako śpiewaczka i jako artystka. Owszem były pewne niepewności intonacyjne, czasem brakło wyrazu ale i tak było to o wiele pełniejsze przeżycie.
I jeszcze jedno. Wprawdzie kobietom nie powinno się przypominać wieku, ale ona ma dopiero 25 lat. Dajmy jej jeszcze czas. Dla rozwoju artystycznego, osobowościowego potrzeba bagażu doświadczeń, przeżyć i to nie scenicznych czy estradowych ale takich zwykłych, ludzkich. A to, że trochę długo to trwa, no cóż – wcześnie zaczynała.
A ja mam takie pytanie. Dowiedziałem się rano z radia, że nieboszczyk M. Zieleński wreszcie się doczekał takich nagrań, że nie musi przewracać się w grobie. I tu pojawił się mały problem – płytę wydało moje ulubione wydawnictwo K617, więc patrzę w internety, a tam ani śladu po wydawnictwie. Domena jest na sprzedaż, całe archiwum Les Chemins du Baroque wzięli diabli, tak to wygląda. Doczytałem, że płytę sprzedaje Outhere, tylko że tam nie ma nowej zakładki, więc to pewnie tylko doraźnie. Rok albo więcej nie zaglądałem, więc nie wiem kiedy dokładnie to się wszystko ulotniło. Czy może ktoś jest dobrze poinformowany i coś w związku z tym wie? 😈
No ja jestem 🙂
To o to chodzi:
http://www.cmd.pl/sklep/product_info.php?products_id=10741
Obiecywano mi tę płytę, ale na razie nie dotarła. Dostałam tylko jej recenzję w „Diapazonie”, gdzie dostała pięć kamertonów 🙂
IAM jest współproducentem. Teraz szykuje się Kaspar Foerster w tym samym wykonaniu, Gorczycki z The Sixteen i tańce polskie z tabulatur europejskich w wykonaniu Michała Gondko.
No tak, Pani Kierowniczko, ale co się stało z K617 i całą tą jurysprudencją z ich byłej strony? Znów lewica obcięła jakieś fundusze, czy co? 😯
Tego już nie wiem 🙁
Może człowiek z IAM-u, który doniósł mi o płycie, będzie wiedział – zapytam go.
Będę wdzięczny. Poza tym miło, że IAM może płacić za nagrywanie Danzigera. Kiedyś nie do pomyślenia, a właściwie i teraz w niektórych instytucjach. 😉
No i jeszcze donoszę, że zły Niemiec z wytwórni CPO wydał właśnie płytę z muzyką Mielczewskiego, Jarzębskiego i tegoż Zieleńskiego. Pięknie grają, jest jakiś ruch w interesie.
http://www.amazon.co.uk/Prudentissima-Weser-Renaissance-Bremen-Manfred-Cordes/dp/B00ODHYXOK
Zgadzam się całkowicie z przedmówcami i PK w ocenie pewnych braków w oddaniu emocji w głosie Julii Lezhnevej – choć na koncercie wrocławskim nie byłem. Ten mankament tak długo już trwa, że zaczyna drażnić. Miejmy nadzieję, że z czasem śpiewaczka to pokona, choć zgadzam się, że to prawdopodobnie cecha osobowości. Myślę, choć mogę tylko podejrzewać, że i szkoła, którą przeszła, formacja wokalna mogła wpoić w nią przekonanie, że najważniejsza jest czystość dźwięku, realizacja zadań czysto technicznych, a nie zwracano uwagi na interpretację. Inną cechą Jej głosu – emisji i dykcji, na którą zwracają uwagę mądrzejsi ode mnie, łączoną ze szkołą rosyjską, jest eksponowanie samogłosek a kiepska realizacja spółgłosek. Czasem aż do zatarcia tekstu. Tą ułomność słychać zwłaszcza w zestawieniu, w sąsiedztwie głosów śpiewaczek włoskich występujących z nią we włoskim baroku czy utworach Handla. Julia lepiej wypada w repertuarze religijnym i oratoryjnym gdzie jej słowiczość i dziewczęcość jest bardziej na miejscu – choć nie zawsze. Łatwiej Jej z pewnością radować się niż przeklinać i złorzeczyć…
https://www.youtube.com/watch?v=8iOzHZQLPJs
(jeden z Jej największych sukcesów – jakiego byłem świadkiem. Tu tempo jest tak zawrotne, że wystarcza skupić się na stronie technicznej…
Nasuwa mi się porównanie z Emmą Kirkby! Ona też do dojrzałości była „niewinnym kwiatkiem” i to też pewnie cecha osoby a nie pomysłu na swój głos…
A propos Kirkby wzięła razem z J. Fredriksenem udział w nagraniach Gałońskiego completu Communiones totius anni (1611) dla DUX-a. Czy znacie Państwo te nagrania? Lubicie je? (dedykuję Wielkiemu Wodzowi)