Ofiara na początek festiwalu

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Isacco figura del Redentore Niccolò Jommellego – już w tytule wypowiedziana jest nadinterpretacja historii ofiary Abrahama, której o mało co nie złożył ze swojego syna. Ale tak to wówczas widziano.

Pietro Metastasio – któż z usług tego librecisty nie korzystał. Z opowieści o Abrahamie i Izaaku – także m.in. Carl Ditters von Dittersdorf i Josef Mysliveček. To w miarę wierne oddanie akcji biblijnej, choć z paroma istotnymi różnicami. Przede wszystkim rozbudowana została postać Sary – potrzebny był dramatyzm. Właściwie ona jest tu protagonistką: wciąż znajduje się na miejscu i przeżywa, podczas gdy Abraham, Izaak i niejaki Gamari (trudno powiedzieć, kim jest ten ostatni – określany jest dość dwuznacznie) wychodzą na rzeczoną ofiarę. A jak to z Sarą – według Księgi Rodzaju – było? Tu odeślę do znakomitego wywodu mojej siostry, omawiającej midrasze wokół związania Izaaka i śmierci Sary – bo wedle komentatorów jeśli opisy danych wydarzeń w Torze sąsiadują ze sobą, to coś w tym jest. U Metastasia jest jakby cień tej interpretacji, tj. Sara po usłyszeniu pomyślnej wieści (że Izaak jednak żyje) mdleje, ale z tego omdlenia się budzi i mamy happy end. Tyle że podczas tego happy endu Abraham nagle ma wizję zupełnie innej ofiary w tym samym miejscu, którą składa sam syn w imieniu ojca – z mojego punktu widzenia strasznie to sztuczne, ale zapewne był to warunek opowiedzenia tej historii przez chrześcijanina… Dzięki temu zresztą Isacco – i dotyczy to zresztą wszystkich dzieł napisanych do tego tekstu Metastasia – wykonywany był z upodobaniem w Wielkim Tygodniu.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Z tej ciąży nie ma już co zbierać, mówi lekarz na USG. „I czego pani od nas oczekuje?”

Nie wrócę do ginekologa, który prowadził moją ciążę, bo musiałabym skłamać, że poroniłam, opowiada Wioletta. Przez kilka tygodni żyłam jak tykająca bomba, nie jadłam, nie spałam, wyznaje Karolina. Obie przerwały ciążę w drugim trymestrze.

Agata Szczerbiak

Dzieło Jommellego, kompozytora działającego już na pograniczu klasycyzmu, pełne jest szlachetnej prostoty, co można wiązać zarówno z klasycyzmem, jak i z nawiązaniem stylistycznym do wczesnego baroku, swoistą archaizacją. To ujmuje. Ujmowało też wykonanie – pierwszy występ zespołu I Barocchisti pod kierunkiem Diego Fasolisa był niezmiernie udany.  Znakomity był komplet solistów. Pierwszy raz słyszałam kontratenora z Ukrainy – Yuriy Mynenko wykonał z wyczuciem i swobodą rolę tytułową. Jego ojcem Abrahamem był tenor grecki Vassilis Kavayas. Reszta to już Włosi: mezzosopranistka Lucia Cirillo (bardzo ekspresyjna Sara), bas Carlo Lepore (Gamari) i znana nam dobrze Roberta Mameli, dziś w znakomitej formie, więc szkoda, że miała do zaśpiewania tak mało, tylko dwa recytatywy i jedną arię – była Aniołem, ale takim ostrym, zawziętym, starotestamentowym, przekazującym najpierw kategoryczne rozkazy, a później pomyślną nowinę.

Ofiara na początek festiwalu została złożona – teraz będzie już tylko coraz lepiej? Pogoda niestety nie będzie w tym tygodniu olśniewająca. Miejmy nadzieję, że muzyka nam to wynagrodzi.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj