U progów renesansu
Orlando Consort godzinnym występem w świdnickiej katedrze zainaugurował Festiwal Bachowski. Bez Bacha, ale ze świdniczaninem w programie.
Tym świdniczaninem z urodzenia był Thomas Stoltzer. W mieście urodzenia zresztą długo miejsca nie zagrzał, ale ogólnie działał na Dolnym Śląsku, a później na Węgrzech i na Morawach, gdzie zmarł. W sumie informacji o nim zachowało się niewiele, przyznają się do niego i Niemcy, i Węgrzy, ale od kilku lat także wrocławianie.
Muzyka Stoltzera pięknie wtopiła się w godny kontekst, w jakim umieścił ją brytyjski zespół – od swego rodaka Johna Dunstaple’a po Johannesa Ockeghema, Guillaume’a Dufaya czy Josquina Desprez. Muzyka z pogranicza epok, jeszcze przechowująca pewną surowość rodem ze średniowiecza, ale poprzez zupełnie już nowy typ polifonii, w którym głosy rozmawiają ze sobą. Piękny to był wieczór, katedra się wypełniła, publiczność słuchała w absolutnym skupieniu.
Pamiętam występ Orlando Consort wiele lat temu jeszcze na Pieśni Naszych Korzeni, wówczas jeszcze bodaj w Starym Sączu. A że było to już po paru latach prezentacji zespołów i muzyków takich jak Sequentia z (jeszcze) Barbarą Thornton i Benem Bagby czy Ensemble Gilles Binchois z Dominique’iem Vellardem, którzy to artyści na spotkaniach z młodą publicznością wiele opowiadali o sobie i swoim stosunku do sztuki, ci właśnie młodzi ludzie potraktowali Anglików ostro – dlaczego? Ponieważ, jak stwierdzili owi muzycy, zajmują się tym repertuarem dla powodów bardziej estetycznych niż duchowych. Zostali na swój sposób oskarżeni o fałsz. A co w tym fałszywego i w ogóle złego? Tym bardziej, jeśli za tym stoi również wiedza o wykonywanej muzyce i o epoce.
W Świdnicy w każdym razie się spodobali. A Stoltzer nie będzie jedynym świdniczaninem na tym festiwalu: podczas niedzielnego nabożeństwa kantatowego w Kościele Pokoju zostaną wykonane utwory Johanna Gottlieba Janitscha. Jutro piknik muzyczny w Makowicach, a w sobotę, gęstą od wydarzeń, dotrzemy w końcu do patrona festiwalu.
W Świdnicy pewne zmiany. Jest nowa pani prezydent, która sprawia wrażenie osoby życzliwej kulturze. A pastor Kościoła Pokoju ks. Waldemar Pytel został w marcu na synodzie wybrany na biskupa wrocławskiej diecezji ewangelicko-augsburskiej (gratulacje!). Teraz Świdnica ma dwóch biskupów. Święte miasto doprawdy.
Komentarze
Bry!
Piknik z jedzeniem i piciem do Pasji Bacha… coś mi tu nie gra.
Co prawda agnostyk jestem, ale uszanować czyjąś duchowość (!) trzeba.
Bry, Tadeuszu pod nowym nickiem 🙂
Sorry, że dopiero teraz wpuściłam, ale wybrałam się na wycieczkę do Kamieńca Ząbkowickiego i dopiero teraz dopadłam kompa.
To trochę nie tak. Piknik nie jest związany z Pasją. Po prostu tego dnia są cztery koncerty i piknikować można pomiędzy nimi.
Zaraz jadę do Makowic, gdzie m.in. Petr Wagner. 🙂
Tak sobie kiedyś gwarzyliśmy, droga Pani Kierowniczko, że Pani w następnym roku do Lidzbarka, a ja spróbuję do Świdnicy.
Ale wyszło jak zwykle 🙂
Jadę jutro do Lidzbarka (Warmińskiego), a tam na inaugurację Letniej Szkoły Muzyki Dawnej jakżeby inaczej -świdnicki Janitsch.
Dwie sonaty kościelne i Quadro (ale nie pamiętam które)
W niedzielę m.in. Piotr z Grudziądza (bo jest jeszcze w Stoczku Kościelnym recital Ewy Mrowca)
A w poniedziałek śpiewa Anna Mikołajczyk…
Petr Wagner też, tradycyjnie już, podczas „Barokowych eksploracji”, tym razem z repertuarem nel gusto italiano. Zabrzmi m.in. nowo odkryta sonata Galuppiego..a wszystko w miejscu niezwykłym -w kaplicy na Zamku w Starej Lubovni na malowniczym słowackim (a niegdyś polskim Spiszu). również serdecznie zapraszam i polecam. http://www.baroque.szczawnickichor.pl
@ agazar – dzięki za informację, bardzo ciekawie to wygląda. Może ktoś się zachęci podczas górskich wędrówek 🙂
Dziś Petr Wagner dał piękny, acz krótki recital (m.in. Tobias Hume, Carl Friedrich Abel, Marin Marais, Antoine Forqueray) w kościółku w Makowicach, w którym słychać świetnie, ale za to jest straszna wilgoć, więc między wszystkimi utworami musiał się stroić. Podobnie zresztą muzycy, którzy wypełnili pierwszy z koncertów grając Septet Beethovena. Utwór uroczy, wykonanie… no cóż, ci muzycy nie grywają ze sobą często, więc mogło być lepiej, ale publiczność była zadowolona. Po koncercie rozmawiałyśmy z ew_ką o tym, że lepiej by było, gdyby zagrali ten utwór na wolnym powietrzu do pikniku – bardziej by to pasowało niż do kościoła, no i wszelkie usterki byłyby wybaczalne z powodu warunków 😉
A piknik już w tym roku pełną parą 🙂 W zeszłym roku było tak trochę nieśmiało, parę koszy; w tym ludzie już się ośmielili.
Pobutka!
https://www.youtube.com/watch?v=apjvXXaxKb8
Dzien dobry 🙂
Bardzo interesujaca ta forma Haedla. Ciekawa pianistka 🙂
Fajna pobutka, ale tego już nie kupuję: https://www.youtube.com/watch?v=10n3WXRqTd8 Zbyt ładnie sobie płynie. 😉
Zanim wrócę do świdnickiego festiwalu w nowym wpisie, odnotuję jeszcze smutną wiadomość: zmarł pieśniarz izraelski Theodore Bikel, człowiek-legenda, śpiewający zarówno w jidysz, jak po hebrajsku. Dożył słusznego wieku, a tak śpiewał jeszcze miesiąc temu (!):
https://www.youtube.com/watch?v=r-LTKQB4fDE
Theodore Bikel przyjechal do Izraela z rodzicami w wieku 14 lat z Wiednia i tu zaczynal kariere aktorska, ale w wieku lat 21 wyjechal na studia do Londynu, a dziewiec lat pozniej przeniosl sie do USA i tam pozostal. Byl piesniarzem i aktorem teatralnym i filmowym.
On mi się z Izraelem tak skleił pewnie dlatego, że pierwsze, co poznałam w jego wykonaniu, to były właśnie nie piosenki jidysz, ale album izraelski, który zawsze uwielbiałam:
https://www.youtube.com/watch?v=17vudHypQdU