The Guitar Day
W ostatnim dniu jubileuszowej, 25. edycji Warsaw Summer Jazz Days wystąpili prawdziwi mistrzowie gitary.
To były dwa skrajnie różne koncerty. Pierwszy z nich był kameralny i łagodny. Najpierw wyszedł na scenę Slava Grigoryan, Australijczyk o ormiańskich korzeniach, bardzo dynamiczny i sprawny. Później zaprosił do grania Austriaka Wolfganga Muthspiela, który jako jedyny z trójki gitarzystów grał na instrumencie elektrycznym – pozostali używali gitar akustycznych. W swoim solowym utworze używał uprzednio nagranych dźwięków jako akompaniamentu. I wreszcie pojawił się główny bohater tria MGT (od pierwszych liter nazwisk) – Ralph Towner. To już starszy pan (rocznik 1940) i trochę życiem zmęczony, ale jego gra to wciąż czysta poezja. Nawet kiedy stroi instrument, robi to pięknie preludiując. I te niesamowite harmonie w jego utworach, i niezwykła subtelność… Panowie grali w duetach i w tercecie, ponad godzinę. To był jeden z takich koncertów, po którym człowiek mógł się poczuć lepszym. Taka muzyka, do której odruchowo się uśmiecham.
Późniejszy występ nie mógł być bardziej odmienny. John McLaughlin jest tylko o dwa lata młodszy od Townera, ale w znakomitej formie, trzyma się po prostu młodzieńczo. Energia z jego muzyki, granej z zespołem 4th Dimension, po prostu buchała, choć nie był to tak uduchowiony rodzaj energii jak w tym zestawie trzy lata temu. Była to po prostu atrakcyjna (choć głośna, dobrze, że tym razem usiadłam daleko) muzyka raczej w gatunku jego dawnego elektrycznego brzmienia. Choć oczywiście i w tym zespole nie obeszło się bez Hindusa (Ranjit Barot na perkusji) i recytowanych sylab, w istocie służących zapamiętywaniu rytmów granych na tabli (tzw. bol), ale to był taki sobie tylko kolorek. Pozostali muzycy też byli znakomici: basista Etienne Mbappe i keyboardzista grający również na perkusji – Gary Husband. McLaughlin przedstawiając go powiedział, że pochodzi z Yorkshire, gdzie i on się urodził, i trochę się ponabijał z Brexitu (łatwo mu mówić, on akurat nie musi się tym przejmować…). Muzycy grali półtorej godziny, i to intensywnie.
Głupio wyszło z pozostałymi zapowiadanymi na dziś punktami programu: występami dwóch młodych polskich zespołów, laureatów jazzowego debiutu fonograficznego Instytutu Muzyki i Tańca. Pierwszy z nich, Mateusz Pliniewicz Quartet, wystąpił na samym początku i dostał do dyspozycji pół godziny, więc prezentacja była dość pobieżna. Drugi, The Forest Tuner, został przełożony na sam koniec, po występie McLaughlina. Nie wiem, czy dużo osób miało siłę pozostać, zwłaszcza że już zbliżała się północ przed dniem w końcu roboczym. Ja też niestety wyszłam (w poniedziałek praktycznie cały dzień jestem w drodze), ale myślę, że nieraz będzie jeszcze okazja posłuchać naszej młodzieży.
PS. Nie odpowiedziałam na pytanie zeena o definicję „prawdziwego jazzu”, bo musiałam zająć się robotą, ale wyjaśnię, że takich definicji jest w istocie wiele. Jedni wrzucają zbyt wiele kierunków do jazzu jak do worka bez dna, inni – wprost przeciwnie. Moje więc zdanie było czysto subiektywne. Ładnie napisał mi w mailu Witek, który wpisywał się tu kiedyś, ale zapomniał swojego hasła: „No, ale przecież różne są jazzy, bo jak wiadomo jazz to muzyka, której słucham, jak chcę posłuchać jazzu”. Tak to chyba rzeczywiście jest 😉
Komentarze
Pobutka 11 VII – Mam nadzieje, ze dzis pobutka odpowiada wszystkim gustom 🙄
N. Gedda 91 https://www.youtube.com/watch?v=E3l8m-hGiDQ
H. Prey mialby 87 https://www.youtube.com/watch?v=DpMCRXyW7nk
Chyba razem nie wystapili, ale o tym wypowiedza sie autorytety.
PS The guitar day. Gitara? https://www.youtube.com/watch?v=geSxD3SCwFg
PS2. Definicja jazzu? Jak to sie ladnie mowi po polsku – give me a break brother – czy jest taka? A jaka jest muzyki POWAZNEJ?
PS3 Przez nastepnych pare dni znowu dam sie Wam wszystkim wyspac. Ale bede sledzic co sie dzieje! Big brother is watching you 😉
Swojego czasu (głęboki ejtis) w pewnym sklepie w pewnym mieście na pewnym kontynencie w sekcji „jazz” leżały wszystkie płyty instrumentalne (w tym np. Andreas Vollenweider) 🙄
Dzień dobry 🙂
Niewykluczone, że Vollenweider by się specjalnie tym nie zmartwił 😉
Drodzy, za pół godzinki się zbieram i ruszam. Kierunek – Północ (Finlandia). Samolot do Helsinek, stamtąd drugi do Kuopio, później jeszcze droga na miejsce ze dwie godziny, zapewne autem. Kompa nie biorę, bo to nie będzie miało sensu – całe dni zapełnione, nocowanie w dwójce z koleżanką, której nie chcę w nocy przeszkadzać, wstawanie rano – zimny północny wychów 😉 Wracam we czwartek i wtedy wieczorem napiszę dokładniej, gdzie byłam i co słyszałam. A w piątek skoro świt znów się zrywam – i do Bad Kissingen, skąd już będę nadawać normalnie.
Bz może, ale ogólnie chyba jest raczej kojarzony z new age.
No przecież wiem 🙂
Ja też wiem 😛
W moim domu rodzinnym muzyka powazna to bylo to, czego sluchal Ojciec. Zaczynala sie na Bachu i Vivaldim, konczyla na Strawinskim. Reszta nie istniala 😯 .
Tak, to subiektywne. Na początku lat ’70 kolegę raczyłem płytami Yes, po wysłuchaniu powiedział, że to „takie bardziej dżezowe”. No to ja natentychmiast mu puściłem to, co ja za dżezowe uważałem „Bitches Brew” …
Ale to lekko prowokacyjne pytanie daje szansę zastanowić się nad tym, co prawdziwym jazzem nie jest 🙂
A definicja muzyki poważnej jest prosta jak drut: to muzyka, której się słucha z miną poważną 😉
PK to naprawdę w jednym kawałku się przemieszcza? A może testuje tunel czasu? Cóś mi tu śmierdzi NASA…Poważnie ( z definicji)…
Jak najbardziej sie przemiescilam 🙂 Tylko w nocy trzeba zakladac opaske na oczy, bo jasno… Ale pieknie jest!
Pozdrawiam znad jednego z tysiecy jezior w tym pieknym kraju.
Le Festival de Radio France Montpellier rozpoczął się Wariacjami Goldberga w wykonaniu 23 letniej Beatrice Rana kreowanej na przyszłą gwiazdę pierwszej rangi. Salle Pasteur na 800 miejsc wypełniona po brzegi. Idealna cisza przez cale 80 minut (dwa drobne kaszlnięcia i wyciszona szybko próba oklasków można zapomnieć).
Na 1500-razie melomani tego blogu byli zaproszeni do dania głosu. Oto mój.
1. Pani Doroto, jak muzycy z prawdziwego zdarzenia potrafią wyłowić ‘sąsiadów’ w morzu muzyki? Przecież nie siedzą z partytura na kolanach? Dysonanse mogą być bardzo subtelne.
2. 1500 blogów na 3 lata to nowy blog co drugi dzień. Szalone tempo, pełni jesteśmy podziwu. Chciało by się rzec ‘tak trzymać, gratulacje’. Ale nitka komentarzy się rwie i gdzieś się gubi. Czy nie można by trzymać komentarzy przez powiedzmy cały tydzień?
3. Jak wychowywać nowe pokolenie słuchaczy? 30 lat Festiwalu daje swoje płody.
Najdroższe bilety na opery i symfonie to 45 euro. Koncert Beatrice Rana kosztował 15 euro (tylez w zeszłym roku na recitale Nelson Goerner, Piotr Anderszewski, Nicolay Khozainov, etc.). Zniżki dla powyżej 60, poniżej 27, i bezrobotnych. Prawie wszystkie koncerty o 18-ej i 12:30 są bezpłatne.
Tego roku program jest nieco chudszy, pewnie zmniejszone dotacje miasta i państwowe.
Mialo byc ‚500 blogow na 3 lata’, t.zw. finger fehl w szachach.
Skoro o Wariacjach Goldbergowskich mowa, to w czwartek w Gliwicach (malutki Ewangelicko-Augsburski Kościół Zbawiciela przy ul. Jagiellońskiej, godz. 19.00)) zagra je Marcin Świątkiewicz, inaugurując tym samym XVII Gliwicki Festiwal Bachowski. Ponieważ reklama imprezy pojawia się na chwilę przed jej rozpoczęciem – stąd ten news. Pozostałe koncerty festiwalowe:
http://www.kikgliwice.com/?page_id=736