Ostatni weekend Łańcucha XIV

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Na wszystkich poprzednich koncertach mogliśmy posłuchać różnych ciekawych zestawień utworów patrona festiwalu z innymi, przede wszystkim Szymanowskiego. Tym razem w programie był tylko Lutosławski.

Chain Ensemble, który wystąpił już w zeszłym roku na Warszawskiej Jesieni, a w którego skład wchodzą młodzi artyści, zarówno studenci, jak i ci już uznani, powstał z inicjatywy Andrzeja Bauera, który już od dawna nie jest tylko wiolonczelistą. Jest pedagogiem, który umie przyciągać młodzież, próbuje kompozycji i dyrygentury. W tej ostatniej roli pokazał się dziś.

Jest wiceprezesem Towarzystwa im. Lutosławskiego, które patronuje zespołowi. Robiąc to wszystko dla kompozytora na swój sposób spłaca mu dług za to, co mu zawdzięcza, a zawdzięcza niemało, przede wszystkim dwuletnie studia w Londynie jako stypendysta Lutosławskiego. Kompozytor zrobił bardzo wiele dla młodych artystów – nie tylko dla nich zresztą, prowadził intensywną działalność charytatywną, o której prawie nikt nie wiedział. Był więc nie tylko wybitnym twórcą, ale wspaniałym człowiekiem.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Ja się żegnam

Już nie ma Polski. Przynajmniej takiej, o jakiej myśli PiS. Nie robimy wszystkiego dla ojczyzny – mówi Jan Englert, aktor i reżyser, wieloletni dyrektor artystyczny Teatru Narodowego.

Janusz Wróblewski

Dziś jednak wspominaliśmy go tylko jako twórcę. Podobało mi się ułożenie programu, choć wyskakiwały nieco z kontekstu Preludia taneczne w wersji (autorskiej) na orkiestrę kameralną. Całość rozpoczęła się jak mottem tym krótkim utworem, jakby archaizującym, nietypowym w każdym razie, napisanym dla syna norweskiego przyjaciela. Po nim drugi dęty bibelocik, bardziej już charakterystyczny dla Lutosławskiego. Potem owe Preludia, i wreszcie z lekka już zapomniany, a przecież tak zgrabny Łańcuch I.

W drugiej części Grave w wersji z kameralną orkiestrą smyczkową – ujmująco partię solowej wiolonczeli zagrała Magdalena Bojanowicz (dawna studentka Bauera). I na koniec Preludia i fuga. Świetne wykonanie! Rzadko się słyszy takie dobre. Z młodzieńczą energią i emocjami, ale też żelazną logiką. Trzeba też powiedzieć, że Andrzej Bauer znakomicie prezentuje się w roli dyrygenta. Nie tylko umie wyegzekwować to, co jest tej muzyce potrzebne, ale też działa na scenie bardzo fachowo.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj