Goście z Frankfurtu
Kiedyś Sinfonie-Orchester des Hessischen Rundfunk, dziś bardziej fikuśnie hr-Sinfonieorchester (owo hr to skrót od tejże radiofonii), czyli jedna z czołowych niemieckich radiówek przyjechała do Warszawy na dwa koncerty.
Oba pod dyrekcją szefa, którym jest od 2014 r. Kolumbijczyk Andrés Orozco-Estrada. Poprzednim był Paavo Järvi i pewnie to było ciekawsze… ale po kolei.
Koncert rozpoczął się nietypowo, bo bez żadnych uwertur itp. – od razu Koncert skrzypcowy e-moll Mendelssohna. Tak ułożono program, ponieważ drugą część wypełniła V Symfonia Mahlera, a zważywszy jej długość, nic by się więcej nie zmieściło, i tak całość skończyła się o 22. Solistą był 22-letni, a już utytułowany Emmanuel Tjeknavorian, skrzypek austriacki o ormiańskich korzeniach. Gra na stradivariusie, więc brzmi przepięknie, ale wiele było miejsc, w których rozchodzili się z orkiestrą. To typowe – orkiestry z solistą spotykają się krótko przed koncertem, ilość prób jest oszczędnościowa, więc jak tu wypracować wspólną interpretację? Nie da się nawet zgrać. A potem trzeba mieć pretensję, tylko nie bardzo wiadomo, do kogo, czy do solisty, czy do orkiestry, czy do dyrygenta. Na bis skrzypek zapowiedział „pieśń narodna”, więc oczekiwało się, że zagra coś z ojczyzny przodków, ale zabrzmiał w prościutkiej, acz śpiewnej wersji rosyjski Czerwony sarafan, który zresztą nie jest pieśnią ludową, lecz został stworzony przez niejakiego Aleksandra Warłamowa. Tu w wersji wokalnej.
Mahler. Tu orkiestra miała prawdziwe pole do popisu. Jej brzmienie jest ładne, soczyste, a przy tym kulturalne, bez cienia szorstkości. Znakomici byli soliści-dęciacy, przede wszystkim trębacz i waltornista, ale drewniane też. Wszystko pięknie, ale odnosiłam wrażenie, że dyrygent tę muzykę nie do końca rozumie. Marsz żałobny z pierwszej części jest przedziwną kombinacją grozy i groteski – ani jednego, ani drugiego się nie odczuwało, w ogóle był zbyt wolny. W tej i kolejnych częściach zdarzały się dłużyzny, statyczności. Trzecia część powinna być wielkim, szalonym i ironicznym walcem-ländlerem, ale brakło wiedeńskiego polotu… Jednak to już rzecz interpretacji, orkiestra jest naprawdę przyzwoita, a zagrany na bis Nimrod z Enigma Variations Elgara był uspokojeniem i wprowadzeniem w nastrój powagi.
Ciąg dalszy nastąpi kolejnego wieczoru.
Komentarze
Dzień dobry,
wprawdzie po ilości komentarzy 😉 nie bardzo wiem, czy ktoś tu zagląda, ale na wszelki wypadek wrzucę ogłoszenie.
Dysponuję jednym miejscem na koncerty Misteriów Paschaliów od poniedziałku do czwartku włącznie. Jeśli ktoś chciałby skorzystać, proszę dać znać.
Dzień dobry Pani.
Myślę że wiele osób zagląda. Ostatnio niestety ze smutkiem czytam doniesienia o sytuacji w Warszawskiej Operze Kameralnej.
Odnośnie Misteriów to jestem zainteresowany biletem na poniedziałek 10.04 (pozostałe już mam). Czy będę mógł odkupić ten jeden bilet? Jeżeli nie to trudno. Dziękuję za ogłoszenie. Poza tym bilety może przyjąć w komis Info Kraków.
@ Jarmik67 – witam. Nie mam biletu, lecz zaproszenie dwuosobowe, więc zapraszam 🙂 To może spotkajmy się jutro przed Kościołem św. Katarzyny, tak gdzieś koło 19:40 – zalecane jest wcześniejsze zajęcie miejsc z powodu bezpośredniej transmisji w Dwójce. Tam jest zwykle taka budka ze sprzedażą biletów (?), więc może jakoś obok niej. Pozdrawiam 🙂
Bardzo dziękuję, będę u świętej Katarzyny przy budce o 19:40.
Serdecznie pozdrawiam
Drugi koncert frankfurckiej radiówki był o wiele atrakcyjniejszy niż wczorajszy – dyrygent jakby złapał drugi oddech. Najpierw bardzo bojowy Egmont (mieliśmy więc w tym roku możliwość porównania wersji na instrumentach historycznych i współczesnych), potem znany nam już z festiwalu sprzed paru lat Simon Trpčeski zagrał IV Koncert fortepianowy Rachmaninowa. Nie jest to łatwy w słuchaniu utwór, trochę się rozpada formalnie, ale ma momenty efektowne, zwłaszcza finał. Trpčeski poradził sobie znakomicie, grał z wielkim temperamentem, ale niuansów też nie brakło.
Jednak najwięcej energii było w drugiej części, którą wypełniła Symfonia fantastyczna Berlioza. Można tylko było podziwiać orkiestrę, która brzmiała pięknie (w tym wszystkie solówki instrumentów dętych) i precyzyjnie, co jest szczególnie trudne przy tym całym fikimiki w finale. Ja co prawda ostatnio przywiązałam się do wersji na instrumentach historycznych, ale i ta była warta grzechu.
Tak więc pozytywnie zakończył mi się ten festiwal. Jutro zmykam do Krakowa, jak już wiecie z powyższych wypowiedzi.
A jeszcze a propos Warszawskiej Opery Kameralnej:
http://chochlikkulturalny.blogspot.com/2017/04/warszawska-opera-kameralna-tonie-nie.html
@ PK
Zagląda, zagląda tylko ponieważ nie uczestniczy w festiwalu Beethovenowskim, to nie komentuje:-)
Napiszę natomiast, by odnotować wyjątkowe wydarzenie, że w tym tygodniu zagrali w Gdańsku razem, po długiej przerwie, Dorota i Piotr Anderszewscy. Dla pana Piotra był to kolejny koncert kameralny, po właśnie zakończonej, serii koncertów z Nikolajem Znaiderem. Tu entuzjastyczna recenzja z Gurdiana:
https://www.theguardian.com/music/2017/apr/04/nikolaj-znaider-piotr-anderszewski-review-wigmore-hall-london
W Gdańsku repertuar był podobny. Wspaniałe rodzeństwo zagrało również sonatę „Wiosenną” Beethovena i sonatę d-moll Schumanna. Dodatkowo sam Anderszewski zagrał „Na zarośniętej ścieżce” Janáčka i 6 etiud w formie kanonu Schumanna. To, co mnie najbardziej ujęło, to niesamowita energia bijąca z tych utworów w wykonaniu Anderszewskich. Można było odczuć, że spotykają się osoby, które, mimo że grają już ze sobą pewnie raczej rzadko, doskonale się rozumieją i mają podobne temperamenty. Pięknie brzmiały skrzypce Doroty Anderszewskiej. Było bardzo familiarnie i przyjaźnie. Podobnie jak we Wrocławiu, była Mama Doroty i Piotra, która jest bardzo serdeczna dla towarzystwa blogowego obecnego, na ile znam, w liczbie sztuk trzech:-)
Zagladamy, zagladamy – tylko nie zawsze mamy wene na pobutke 🙁 , zwlaszcza w sobote wieczorem 😉 . Marsz pogrzebowy z piatej symfonii? Jak juz ma byc Mahler 🙄 https://www.youtube.com/watch?v=Y0bvYbu-mCU
Dzień dobry! Jakbyście Państwo mieli ochotę na coś podnoszącego (co najmniej) adrenalinę i mieli dwadzieścia minut na zbyciu, to tutaj: narcyz i dziennikarka niepowstała z kolan.
Dzień dobry 🙂
Żałuję, że nie mogłam być w Gdańsku we czwartek, zwłaszcza że nie wiadomo, kiedy będzie następna okazja, by posłuchać rodzeństwa razem… Dorotę z mamą spotkałam na koncercie Veriko na Zamku. Mama jedzie do Francji na koncert Doroty, a potem do Budapesztu; w Katowicach dyżurować będzie ojciec 🙂
@ babilas – dzięki, z pewnością obejrzę w wolniejszej chwili, której na razie nie mam…
Wesolego Pesach wszystkim 🙂
O, jak miło „widzieć” liska 🙂 Wzajemnie wszystkiego najlepszego!
Czy można skorzystać z zaproszenia na czwartkowy koncert MP, ten późniejszy, o 23?
Na pozostałe przezornie się zaopatrzyłem w bilety (od środy do piątku).
Pozdrawiam
Oczywiscie 🙂
Zaglądamy, a jakże. Dobry wieczór:)
@lisek.
10 kwietnia o godz. 10:16 260950
szalom:)
Bardzo dziękuję! 🙂
Dobry wieczór, szalom, a w wielkie święta mówi się jeszcze Chag Sameach 🙂
Pozdrowienia z Krakowa, z Kazimierza, a jakże.
No i proszę. Zaraz po napisaniu powyższego komp zapragnął się zaktualizować i trwało to pół godziny. A ja już jestem padnięta. Wybaczcie, relacja rano.
Pobutka 11 IV N. LaRocca 128 Original Dixieland Jass Band
https://www.youtube.com/watch?v=oz0fk3G7upQ
PS Wczoraj bylismy na recitalu L. Lortie: Chopin op 10, op 25 i op 28. Fajnie jest posluchac kompletow, a nie wyjatkow, w postaci bisow. Cytujac Pana Romka, NY, “ilu jest dzisiaj pianistow mogacych sobie pozwolic na taki program”? Preludia wypadly lepiej niz etiudy – subtelniej. Byc moze, caly czas mamy w pamieci recital Sir Andrasa i WSZYSTKIE odcienie brzmienia fortepianu, w ktorych fff nie musi byc ogluszajace. 😯
https://www.youtube.com/watch?v=tH6za0Cp4RA
PS No i wesolego jajeczka / alleluja 😉 , ale to za chwile.
Nie wiem: było / nie było? Renée Fleming zamierza zakończyć karierę operową rolą Marszałkowej (Rosenkavalier w Metropolitan, transmisja 13 maja). Po pierwsze: nie wierzę. Po drugie: rzadki przypadek (że chce, a nie musi).
Uzasadnia to tym, że w dobie rejestrowania i transmitowania większości ważnych produkcji operowych bariera wieku jest niby znacząca. I nie chce się, jak mówiła ostatnio w jakimś wywiadzie, narażać się na śmieszność. A nowych ciekawych ról dla śpiewaczki w jej wieku nie widzi…
Jakoś bardzo tęsknić nie będę gdyż nigdy nie przepadałem (no może poza Straussem gdzie rzeczywiście bywała dobra)…
Renée Fleming już zdementowała doniesienia NYT – wcale nie zamierza 😉