Finał jubileuszu
Damie lat się nie liczy, ale ta dumnie swój wiek podaje. Dziś, w dzień urodzin Elżbiety Sikory, odbył się koncert wieńczący jej rok jubileuszowy (75). To były więc zarazem jej 76 urodziny.
W Studiu im. Witolda Lutosławskiego Orkiestra Polskiego Radia pod batutą swego szefa Michała Klauzy (z satysfakcją stwierdzam, że w niezłej kondycji) wykonała trzy utwory jubilatki, a ponadto jeszcze trzy. Przez ten rok na każdym koncercie zespół ten gra jakieś dzieło innego tegorocznego jubilata – Moniuszki, i żałuję, że jak już zdarzyło mi się przyjść, to nie trafiłam na coś mniej znanego niż wstęp do Strasznego dworu. To był – wbrew pozorom – jedyny punkt programu, który bardzo stylistycznie odbiegał od reszty.
Pozostałe dwa utwory „nieswoje” kompozytorka wybrała sama. A więc: Uczeń czarnoksiężnika Paula Dukasa, bo po prostu ten poemat lubi, a ponadto jest świetnie napisany, na niezwykle barwną orkiestrę. Podobny przypadek stanowi suita z Ognistego ptaka Strawińskiego – zafascynowany impresjonizmem młody kompozytor, operujący orkiestrą po wirtuozowsku (w końcu był uczniem Rimskiego-Korsakowa), debussy’owskiego kolorytu użył, by opowiedzieć rosyjską bajkę. Wykonano wersję suity z 1945 r., nieco wydłużoną w stosunku do tej, którą najczęściej się grywa.
Kiedy usłyszałam najnowszy utwór Elżbiety Sikory, przestałam się dziwić, skąd ten Dukas i Strawiński. Przejście podziemne na orkiestrę i elektronikę zostało zamówione specjalnie na tę okazję przez Polskie Radio. I orkiestra tu użyta jest w podobny sposób barwna jak w wymienionych wyżej utworach, nawet czasem słychać podobne formuły. Dźwięki nagrane z natury przeplatają się z brzmieniem zespołu – są to odgłosy miasta, nagrywane przez kompozytorkę z realizatorką dźwięku Barbarą Okoń-Makowską (współpracowały jeszcze w dawnych czasach w Studiu Eksperymentalnym Polskiego Radia). Jest też dłuższy, kilkuminutowy fragment, kiedy rozbrzmiewa sama elektronika. To jest więc na swój sposób muzyka konkretna (tu trzeba przypomnieć, że Sikora uczyła się w Paryżu u twórcy gatunku, Pierre’a Schaeffera). Ale też jest w niej sposób snucia, jak u np. Charlesa Ivesa, rozmaitych wątków jednocześnie, które poza tą jednoczesnością niewiele mają wspólnego ze sobą. Podobnie jak w życiu.
Z innych utworów Sikory usłyszeliśmy jedną z części III Suity barokowej – nie znałam tego dzieła powstałego w 1997 r., o tytule przekornym, ponieważ w dziedzinie stylistyki z barokiem nie ma on nic wspólnego – oraz dramatyczną scenę lamentu Marii po śmierci Piotra z Madame Curie, oczywiście z niezastąpioną Anną Mikołajczyk jako solistką. To bardzo mocny fragment tej opery.
Wszystkiego najlepszego!
Komentarze
Pani Doroto, trochę nie na temat, ale ktoś w Polsce powinien wiedzieć, że 18-19 październiak w USA celebrowano inną polską kompozytorkę, Grażynę Bacewicz. Festiwal The World of Grażyna Bacewicz w San Francisco trwał dwa dni, składał się z trzech koncertów, muzyki jej własnej, jej inspiracji, dzieł jej rówieśników i kontynuatorów (kontynuatorek), a także z projekcji filmu dokumentalnego. Pieśni Bacewicz, Bairda, Panufnika śpiewała po polsku Amerykanka Sara LeMesh, wielu świetnych młodych muzyków w utworach instrumentalnych. Recenzja: https://datebook.sfchronicle.com/music/review-grazyna-bacewicz-gets-full-immersion-treatment-in-brilliant-sf-festival Pozdrawiam!
Wspaniała wiadomość – dziękuję! Bacewicz nigdy dość.