Docenianie chóru
Co to takiego – Chorus Opera? Wiązanka lubianych kawałków przede wszystkim chóralnych, połączonych bez zamysłu jakiejś akcji, służąca pokazaniu: o, jaki mamy w operze fajny chór.
Ten format przywiózł dyrektor muzyczny Opery Narodowej Patrick Fournillier. Pełnił wcześniej tę funkcję w Fińskiej Operze Narodowej w Helsinkach i tam właśnie wystawił coś takiego z reżyserem Jere Erkkilä oraz scenografką i kostiumografką Anną Kontek (Polka działająca w Finlandii). Tych samych realizatorów zaprosił również tutaj. Tam się ten pomysł spodobał, a i tutaj także, sądząc po finalnych owacjach.
Szczerze mówiąc, to jest trochę groch z kapustą. Mamy np. chór Cyganów z Trubadura, w którym chór nosi pstre cyrkowe kostiumy, by je szybko zrzucić na scenie i zmienić się w publiczność corridy z ostatniego aktu Carmen. Albo chóry, najpierw męski, potem żeński z Latającego Holendra, które – tym razem nie przebierając się – po tych frywolnych kawałkach nagle poważnieją i śpiewają pierwszą część Siedmiu bram Jerozolimy Pendereckiego. Po czym jest orkiestrowy wstęp do III aktu Króla Rogera, a po nim cofnięcie się do poprzedniego aktu i Pieśni Roksany – aż dwa numery bez chóru, który tymczasem musi się przebrać w staropolskie stroje, żeby wyjść na wielki finał – Mazura ze Strasznego dworu.
Rolę scenografii pełnią projekcje w tle, na szczęście sensownie pomyślane przez Ewę Krasucką. Choreografią zajęła się Ilona Molka – obok ruchów chóru na scenie pojawiali się też tancerze (np. mazura tańczyła para w białych strojach). W sumie rzeczywiście chór, przygotowany przez Mirosława Janowskiego, był głównym bohaterem tego nie tyle spektaklu, co montażu. Zwykle chór sprowadza się do roli tła, ale są chórowe „numery”, które zapadają nam w pamięć i które lubimy – do nich należą te wybrane. Pojawia się też paru solistów. Najwięcej ma do roboty tenor – dziś był to Rafał Bartmiński, który był Caniem w Pajacach i Turiddu w Rycerskości wieśniaczej – przy tym drugim kawałku trochę się obawiałam, bo solista wchodzi tam na stół, a ma on swoje rozmiary, ale nic się nie stało. Pięknie Pieśń Roksany zaśpiewała Kamila Dutkowska (kiedyś już ją zauważyłam w Operze Wrocławskiej), a jako Roger i Edrisi towarzyszyli jej śpiewacy z chóru (Mirosław Gotfryd, Przemysław Cierzniewski) i te parę zdań było naprawdę ładnych, podobnie jak w przypadku Marii (Dagmara Sokalska) w Holendrze i Loli (Katarzyna Ćwiek) w Rycerskości, która też śpiewa tylko jedno zdanie. Do oklasków ta czwórka wyszła już w kostiumach mazurowych, więc trzeba było zgadywać, że to oni.
Po długich oklaskach – dwa bisy (zaplanowane, ale nie wymienione w programie). Jeden z udziałem solisty – Nessun dorma (trochę za bardzo krzyczane), tym razem z pełną partią chóru, także w końcówce arii. Drugi – to oczywiście chór z Nabucca, który zawsze jest samograjem.
Chorus Opera będzie powtórzona parę razy pod koniec miesiąca, a potem jeszcze będzie parę razy na wiosnę. No i rzeczywiście fajny mamy chór.
Komentarze
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=6YH0hCaF-1E
Wczoraj Gostkowie poszli na Eo/Io.
Film okropny. Właściwie odbiera wszelką nadzieję, że kiedykolwiek będzie lepiej, że rodzaj ludzki pójdzie po rozum. Tej nadziei nie wzbudzają najpiękniejsze ujęcia Edelmana ani wszystkie koncerty Beethovena, bo każde ujęcie ujmujące pięknem jest przygniecione innym, przygnębiająco ukazującym głupotę i okrucieństwo ludzi. Muzyka Mykietyna tylko pogłębia to uczucie. Cóż z tego, że piękno Alp, jeśli oglądane przez metalowe sztachety. Ile ludzi tak oglądało świat jadąc pociągiem kilkadziesiąt lat wcześniej…
I za każdym razem kiedy pojawia się iskierka nadziei, że może jednak, że będzie troszkę lepiej, zaraz robi się znacznie gorzej. Nie możemy się pozbierać.
O, tak. I ta końcówka… Mykietyn opisał ją muzycznie w sposób niesamowity. Sielski temat oboju (założę się, że to był p. Arkadiusz Krupa), piękno o poranku, krówki się przytulają, a potem wszystko się zagęszcza i niespodziewanie nabiera grozy, tymczasem kamera odjeżdża i w końcu dostrzegamy, w co wplątał się osiołek tym (i ostatnim) razem.
Niestety, świat i ludzie pozostają ci sami. Lepiej nie będzie. A już jeśli chodzi o traktowanie zwierząt… jest tylko gorzej.
W Erato jakoś lubią kontratenory. Ten to w ogóle sopranik. Ciekawe, czy głos wyciągnięty w nagraniu, bo sprawia wrażenie dość wątłego.
Oglądając „Io”, przed ogromem rozpaczy ratowała mnie świadomość, że rolę Io grało tam sześć osiołków. Dla jednego byłoby to zbyt obciążające. Informację tę przeczytałam wcześniej w wywiadzie ze p. Skolimowskim. „Io”- film jest i tak łagodny w porównaniu z „Au hasard Balthazar”. Rzeczywistość tych zwierząt jest raczej smutna. Tu artykuł z „P” Agnieszki Krzemińskiej o roli osła w historii:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/nauka/2181744,1,osiol-zawsze-byl-w-cieniu-konia-moze-io-skolimowskiego-to-zmieni.read
Dla wszystkich zainteresowanych wystawą J. Vermeera trwającą od 10 lutego do 4 czerwca 2023r.
Właśnie dzwoniłam do Rijksmuseum Amsterdam, aby dowiedzieć się o rezerwacji na wystawę Vermeera.
A więc można kupować bilety już !, ale przez specjalną stronę muzeum. Nie należy szukać informacji przez google, tylko wpisać adres: https://www.rijksmuseum.nl/nl
Ukaże się strona z dużym zielonym nosorożcem, na której w prawym górnym rogu jedna z opcji to – Vermeer tickets. Wchodząc w nią należy klinąć w wybraną cenę i ilośc osób. Na dole w prawym rogu trzeba nacisnąć „ga door” i wtedy ukaże się kalendarz 🙂
Osiołki były wymienione z imienia na liście płac. Zresztą zauważyłem to w trakcie filmu, bo przynajmniej jeden miał skazę na nosie, a inny(e) nie 🙂
Cos nikt nie mowi o przesluchaniach???
Muzyka Mykietyna wyszła na płycie
https://www.youtube.com/playlist?list=PLRW80bBvVD3VnDAS1Tz8s6PRQGTMyll-O
@ Presto
Ja nie mówię, bo nie miałam kiedy oglądać. Jutro jadę, żeby od pojutrzejszego rana uczestniczyć w II etapie, i wtedy będę się dzielić wrażeniami.
Ale widzę, że mniej ludzi interesuje się Wieniawskim niż Chopinem… 🙁
Tak, a ja uważam, że to jest wydarzenie takiej samej rangi, jak Chopin. I fantastycznie, że online.
@ Basia.n.
Dzięki! Tak, to tę stronę widziałam, czyli jednak już. Ach, trzeba zatem zmierzać, ku podjęciu jakiejś decyzji:-)
@Gostek
Tak, też spostrzegłam, że osiołki były wymienione w „liście płac”. Podobno Skolimowski wymienił też je wszystkie z imienia, gdy odbierał nagrodę w Cannes, ale już nie przypomnę sobie, gdzie to czytałam.
Bardzo dobra wiadomość, że muzyki można posłuchać niezależnie. Ciekawe, jak będzie brzmiała bez obrazu.
A co do Wieniawskiego, to uważam, że fortepian i literatura fortepianowa i konkursy fortepianowe, są jednak ciekawsze niż skrzypce. Tylko to jest bardzo subiektywne, zupełnie nie potrafię tego uzasadnić… Ale wydaje mi się, że jestem w większości.
No właśnie, na czym ta różnica polega? Intryguje mnie to.
Na tym ze kazdy skrzypek gra na fortepianie, ale nie każdy pianista moze zagrac na skrzypcach???:)
A tak serio, będzie pan Vengerov? Ale kiedy?
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=mW4pOYtyuog
Pan Vengerov nie jest w jury, Gdyby miał przyjechać (o czym nie wiem), to tylko prywatnie.
Och nie wiedzialam. Smutne, smutne 🙁
Jestem już w drodze do Poznania. Hurra! Uwielbiam skrzypce.
Pozdrowienia dla wszystkich.
Inny osiołek, w weselszych okolicznościach
https://www.youtube.com/watch?v=aunTgUbRHhE
Jestem trochę gapcio 🙂 więc nowy film Skolimowskiego to długo nazywałem „IQ”.
W zasadzie, cały czas go tak nazywam, choć przed (mam nadzieję -bliską) kinową lekturą dopiero jestem.
Po niegdysiejszym głosie Frajdy (po Gdyni) aż sprawdziłem tu:
https://filmpolski.pl/fp/index.php?osoba=117544
bo myślałem, że Skolimowskiego w Gdyni 🙂 to tak jakoś zawsze pomijali.
Natomiast z muzyk do filmów Skolimowskiego od dawna bardzo lubię te Komedowe do „Bariery”. Od niedawna (bo od dziś) te Mykietynowe nowe. Ciekawym więc, ile tej muzyki w obrazie tym. pa pa m
Oj, dużo. 🙂
Pozdrawiam już z Poznania. Nawet mogłam iść na przesłuchania popołudniowe, ale spotkałam p. Daniela Stabrawę, który powiedział: niech pani przyjdzie jutro słuchać. Chyba słusznie – jeśli nie słyszałam poprzednich skrzypków (niektórych w sieci, ale to nie to), to po co uprzywilejowywać (w moim oglądzie) paru ostatnich 🙂
Ale jutro to już od rana.
Bardzo miła ta muzyka do Srebrzynka 🙂
mp/ww
W jednym z poprzednich wpisów mialam na myśli fakt, że „IO” nic nie dostał w Gdyni, nie Skolimowski w ogóle. Tyle że zasługi Skolimowskiego, zupełnie w moim przekonaniu niesłusznie, mogły się przyczynić do tego, że tym razem nikt ze ekipy nie został nagrodzony. A i za muzykę by się należało i za zdjęcia…
Uważam po prostu, że to jest wyjątkowy film, właśnie dzieło sztuki, a nie kolejna fabuła, która po prostu opowiada jakąś historię. Może nieco podobny w swom duchu do dzieł Lecha Majewskiego, choć z kolei porównywanie go z obrazami Breughla, czy tym bardziej Boscha (tak jest w opisie dystrybutora), uważam za zupełną pomyłkę. Zbyt osobne są te zdjęcia i jednak współczesne, nie da się ich zaszufladkować w jakimś historycznym nurcie ikonograficznym. I dobrze.
A gdyby ktoś po filmie miał odruch serca i chciał pomóc osiołkom, to tu jest możliwość:
https://centaurus.org.pl/donkey/lola-i-lucus
Szanuję tę fundację. Myślę, że robią wiele dobrego (choć to zapewne promil potrzeb). Zazwyczaj ratują konie, ale trafiają się i czasem osiołki…
Bardzo lubie osiolki. Na film o ich losie nie odwazylabym sie pojsc. U nas azyl dla szczegolnie udreczonych i skonfiskowanych przez min. rolnictwa urzadzono w jednym z kibucow specjalizujacych sie w hodowli organicznej – osiolki wyjadaja im chwasty z obopolnym pozytkiem.
Frajde
to ja po prostu zapomniałem, że Skolimowskiego w Gdyni nagradzano, w tym kilka lat temu Honorowymi Lwami. myślałem, że Gdynia (jak w tym roku) zazwyczaj go pomijała.
bliskie jest mi też jak najbardziej to, że film to (powinno być) dzieło sztuki…
w dokumencie „ostatni swing” o Witoldzie Sobocińskim tak właśnie bardzo precyzyjnie i o każdym w zasadzie filmie – jego roli, jego komunikacie, jego formie – mówi główny bohater. pa pa m
Troszkę rozczarowana 15stką….
@PK 11 X 16:37
Tak, w jednym tłumaczeniu „Srebrzynek” (znacznie ładniej, poetycko), w drugim „Srebroń”, co jest zbieżne z wierszem Leśmiana, który wcale nie jest o osiołku 🙂
Ale pan Wojciech jest !
mp/ww
A propos rodziny Sobocińskich, idę właśnie w czwartek na „Czerwony”, bo powtarzają po śmierci J-L Trintignat (nie wiem, jak powinnam odmienić..). Natomiast moja znajomość kina dawnego jest jednak, wstyd się przyznać, słaba. Nie widziałam żadnego z filmów pana Witolda Sobocińskiego i nie znam jego muzyki. Natomiast przez dzieło sztuki rozumiem to, że film jest bliższy malarstwu. Jest przede wszystkim obrazem i dźwiękiem, a historia jest wtórna. Jest zatem bardziej abstrakcyjny, poetycki, medytacyjny. Trochę takie są ostatnie filmy Kieślowskiego „Niebieski” i „Podwójne życie Weroniki”. Proszę obejrzeć „IO” i dać znać, czy któryś z filmów pana Witolda Sobocińskiego podobny, chętnie wtedy obejrzę. Pozdrawiam.
Sueye?
Odsłuchałam właśnie sprawozdanie w Dwójce i koledzy też żałowali Sueye, ale jeszcze bardziej Evy Zavaro (która zresztą, jak się okazuje, jest w połowie Polką). Co do Polaków – słuchałam paru osób w maju w cyklu FN Po Prostu Filharmonia, i rzeczywiście zwróciłam uwagę na Wojciecha Niedziółkę – najmłodszego z ekipy, ale o największej indywidualności bez wątpienia. Jeśli ja, która nie znoszę Poematu Chaussona, wysłuchałam go nawet z pewnym wzruszeniem, to już to o czymś świadczy 🙂 Tak więc cieszę się, że jury go doceniło.
@Presto. A swoją drogą trzeba nie mieć serca, żeby kazać grac człowiekowi o 9.30. I jeszcze Rapsodię Bartoka.
A ten Koreańczyk fajny, poradzi sobie 🙂
@tjc tak!
Chyba zgłosił się na ochotnika, po wedle grafika coś nie bardzo. Czy PK sadzi, ze właśnie robi probe ze Skrobinskim?
Wysłuchałam całego etapu uczciwie, choć niekiedy z obsuwą czasową, i przyłapałam się na tym, ze z niecierpliwością czekałam na sonatę Beethovena. Jak dla mnie to był strzał w dziesiątkę. Tak wspaniale indywidualne interpretacje (albo zupełnie nietrafione). Fascynujące. Chapeau bas dla pianistów! To karkołomne zadanie. I muzycznie, i pianistycznie.
No żałuję, że nie miałam czasu porządnie posłuchać. Ominęły mnie wirtuozowskie dyrdymały patrona, ale też niestety Bach i Beethoven. Kilku osób tylko wysłuchałam. Nie poszłam też dziś na przesłuchania, trochę i tego żałuję, bo dwie osoby z trzech przeszły dalej.
Imponujące, że na te 31 osób było aż 5 ze stradami. Dalej przeszły trzy.
@PK, i 100% Chin. Szanghaj/Berlin, Szanghaj/Curtis, Pekin/Zurich i Pekin/Berlin.
Eva Zavaro była jedną z tych 5 osób. Wielka szkoda, że odpadła. Swoboda i charyzma, bardzo podobała mi się w sonacie. Jury bez profesorów miało docenić osobowości, a tu jak na razie rozczarowało mnie tą decyzją.
Frajde 🙂 Obejrzę „IO” niebawem, i dam znak, niech się tylko Mistrzostwa w siatkówce Pań skończą 🙂 Moje przekonanie jest jednak takie, że film rozumiany jako sztuka bierze się (i jakoś tak bardziej brał się zdecydowanie kiedyś) przede wszystkim z autorskiego, podmiotowego, a niekiedy wręcz obsesyjnego, „zuchwałego”… podejścia do filmu. Tak do tematu np. jak i znalezienia formy na ów temat… Zresztą, dotyczy to nie tylko filmu przecież, ale wszystkich po prostu sztuk 🙂 W tym sensie filmy Witolda Sobocińskiego brały się niejednokrotnie I z jego autorskich pomysłów, własnych genialnych wizji, kluczy na wielką literaturę, na przełożenie tejże na obraz filmowy. W tym sensie filmy Kieślowskiego to np. jego nieprzypadkowo chyba jakoś powracające pytanie o… „przypadek”… W tym też sensie, najnowszy film Skolimowskiego najbardziej to podobny jest pewno do filmów Skolimowskiego… Ciekawa rzecz – a jakby tak tego nowego zupełnie jego bohatera – Osiołka, umiejscowić choć na chwilę, choć na jedną jedyną scenę, np. w „Barierze”, „Wrzasku”, „Czterech nocach z Anną”, „11 minutach”, albo nawet (by nie powiedzieć – zwłaszcza) w „Ferdydurke”? pa pa m
Maloman i miłośnik sportu, to ci połączenie:-))) Żartuję, też się kiedyś pasjonowałam sportami różnymi. Dziękuję za wyjaśnienie. Widzę, że mp/ww bardzo obeznany z kinematografią. To imponuje. Proszę się jednak spieszyć, bo obecny przemysł kinowy skazuje nowości filmowe na byt krótki na ekranach, a tę muzykę i obraz trzeba wysłuchać i obejrzeć w przestrzeni i na dużym ekranie.