Wajnberg i Bałtyk: zamknięcia projektów
Projektów ważnych i wartościowych. Jeden się zamknął, bo się wyczerpał, drugi jest niewyczerpany.
Właśnie wyszła ostatnia, siódma płyta z cyklu wszystkich kwartetów smyczkowych Mieczysława Wajnberga, które od kilku lat nagrywał Kwartet Śląski. A napisał ich kompozytor aż 17 – więcej niż Beethoven. Na płytach są zresztą nie tylko kwartety, a całość nie jest chronologiczna: na pierwszej do VII Kwartetu dołączony jest Kwintet fortepianowy (z Piotrem Sałajczykiem), na drugiej są VIII, IX i X Kwartet, na trzeciej – XI, XII i XIII Kwartet, na czwartej – obok XIV i XV Kwartetu jest cykl pieśni Trzy palmy na sopran i kwartet (z Joanną Freszel), na piątej – XVI, XVII i I Kwartet, a na szóstej – II, III i IV Kwartet. Kwartet Śląski jest drugim zespołem, który nagrał całość, po francuskim Quatuor Danel – tamten także nie nagrywał chronologicznie i włączał do płyt inne utwory z udziałem kwartetu, ale nie te same.
Na ostatniej płycie cyklu Ślązaków – jak można wydedukować z powyższego – jest V i VI Kwartet – utwory pochodzące z czasów tużpowojennych, z pierwszych lat moskiewskich. W tym sensie jest to kontynuacja poprzedniej części, czyli dzieł z okresu, kiedy muzyka Wajnberga nie miała jeszcze aż takiego rysu tragizmu, choć już była pełna melancholii, która poza wszystkim była chyba wrodzoną cechą kompozytora. Było to jeszcze przed represjami, jakich doświadczył od stalinowskiego reżimu, więc nie był zapewne do końca świadom jego grozy.
Pisał w tym czasie muzykę na pewno przystępniejszą niż w późniejszych lat, melodyjną, ale te melodie czy zwroty miały w sobie pewną zawiłość, wyrafinowanie, i choć wpadają w ucho – jak początek V Kwartetu – trudno byłoby je z pamięci powtórzyć. Jest w nich jednocześnie coś hipnotycznego. Tak też gra to Danel (początek to solo pierwszego skrzypka). W wykonaniu Ślązaków co prawda jest tu więcej swoistej gorączki niż hipnotyczności, którą słyszymy choćby w przeróbce dokonanej przez kompozytora w późniejszych latach – III Symfonii kameralnej. Kwartet ten tym się różni formalnie od tej symfonii, że ma o jedną część więcej: Humoreskę, mającą w sobie coś mahlerowskiego, zagraną przez Ślązaków również zupełnie inaczej niż przez Danelowców. Ogólnie polskie wykonanie jest jakby pełniejsze niepokoju. VI Kwartet wnosi jeszcze większe napięcie emocjonalne, jakby oczekiwanie czegoś złego – i rzeczywiście utwór za życia kompozytora nie doczekał się premiery, bo oskarżono go w tym czasie o formalizm (do więzienia trafił kilka lat później). Do tych dwóch utworów muzycy dołączyli jeszcze, na zamknięcie cyklu – Improwizację i Romans z 1950 r., znów łagodną i melancholijną muzykę, mającą pewien posmak rosyjski – po oskarżeniu o formalizm Wajnberg bardzo uważał.
Drugi projekt, który właśnie się zamknął, to Musica Baltica, cykl płyt wydawany przez niemiecką firmę MDG z dziełami gdańskiego baroku, które znajdują się w zbiorach Gdańskiej Biblioteki PAN. To był dalszy ciąg cyklu wydawanego wcześniej w Polsce – Muzyczne Dziedzictwo Miasta Gdańska, z którego pierwszą płytę wydał w 2009 r. DUX, a pozostałe cztery, w latach 2011-2016 – Sarton (przy finansowym wsparciu MKiDN i fundacji Trinitas Artis). Na kolejne nie było już tu pieniędzy, ale Niemcy chętnie przejęli inicjatywę – w końcu to także ich dziedzictwo, jako że w baroku działali tu muzycy właśnie z niemieckiego kręgu kulturowego. Płyt, głównie z kantatami (jak te poprzednie), ale także z muzyką instrumentalną czy koncertami klawesynowymi, wyszło w sumie dziesięć. Za całość cyklu odpowiedzialny był Andrzej Szadejko, który do tego celu założył Goldberg Baroque Ensemble i Goldberg Vocal Ensemble, biorąc nazwę od jednej z najwybitniejszych gdańskich postaci, klawesynisty i kompozytora Johanna Gottlieba Goldberga – tego, dla którego powstały Wariacje Goldbergowskie Bacha, a który sam był również utalentowanym kompozytorem.
Ostatnia płyta cyklu to kantaty Friedricha Christiana Samuela Mohrheima, jednego z najbardziej utalentowanych gdańskich twórców, ale to za przedostatnią – dwupłytowym albumem z umoralniającym oratorium Johanna Daniela Pucklitza o długaśnym tytule Der sehr unterschiedene Wendel und Tod der Gottlosen und Gottefürchtigen (O wielce odmiennym żywocie i śmierci bezbożnego i bogobojnego) – Andrzej Szadejko odebrał ostatnio (dokładnie miesiąc temu) w Berlinie prestiżową nagrodę OPUS Klassik w kategorii Pierwsze nagranie światowe. Należało się.
Bardzo lubię te gdańskie kantaty. Jest w nich pokrewieństwo zarówno z muzyką wielkiego Bacha, jak i jego synów. Nie zawsze im dorównują, ale mają wiele walorów. W zbiorach gdańskich można byłoby jeszcze długo szperać, ale może już będzie to robił ktoś inny… Natomiast Goldberg Baroque Ensemble w przyszłym roku będzie obchodził 15-lecie istnienia i zapowiadają się różne koncerty z tej okazji.
PS. Jednak zdecydowałam się i jadę jutro do Wrocławia na dwa dni – będę sprawozdawać.
Komentarze
Pobutka
https://www.youtube.com/watch?v=HNeE4AOeM9U
Włączyłam sobie właśnie, gdy to piszę, pierwszą z cyklu płyt Wajnbergowskich Kwartetu Śląskiego, by mieć jednocześnie słowo Pani Kierowniczki i muzykę. Bardzo lubię Kwartet Śląski. Ich Wajnberg jest poruszający, niepokojący, skłaniający do zadumy. Cały czas nie mam go dość. Dlatego też żal mi, że nie będę mogła wysłuchać Kwartetu Śląskiego ponownie, na koncercie 10.12. w Studiu, w ramach festiwalu Trzy-Czte-Ry. Będę jednak wówczas na Actus Humanus w Gdańsku.
Jak to wspaniale, że Panie Kierowniczka ma taki charakter, temperament i siłę, że nie może usiedzieć chwilę na miejscu!:-) Bardzo się cieszę, że jedzie Pani do Wrocławia i będzie relacja. Mnię męczy przeziębienie, które zawsze nachodzi w najmniej odpowiednim momencie, ale mam nadzieję, że do niedzieli, do koncertu Piotra Anderszewskiego w Krakowie wydobrzeję. Ale będziemy mieć zatem przedsmak tego, czego się spodziewać:-) Przeczytałam na stronie Filharmonii Krakowskiej, że zainteresowanie tym recitalem jest tak ogromne, że rozpoczęli sprzedaż stojących wejściówek. Nie pamiętam czasów, gdy stało się pod ścianami w filharmonii, tak było podobnież w PRL…
Życzę Pani Frajde szybkiego powrotu do zdrowia. Może herbatka z rumem i cytryną? Lub niezawodny czosnek? Oraz mojej Babci lekarstwo na przeziębienia: mleko z miodem i masłem.
Pozdrawiam!
Beerkeley special, dziękuję:-))) Herbatka z rumem i cytryną brzmi dobrze, jednak, jeśli chodzi o rum, mam tylko niezjedzoną rumową pańską skórkę, którą przyniosłam z cmentarza w czasie Wszystkich Świętych:-)
Oczywiście Berkeley special, przepraszam, za literówkę, niecelowa:-)
Na zdrowie z tą rumową skórką pańską! Wszystkim przeziębieniom mówimy stanowczo NIE!
PoZDRAWIAM wszystkich i szykuję się na recital Seong-Jin Cho na początku grudnia.