Po Hamelinie – Richard-Hamelin
Szkoda, że z takim krótkim występem przyjechał do nas laureat II nagrody na Konkursie Chopinowskim z 2015 r.
Osobiście zresztą żałowałam wtedy, że to nie on dostał I nagrodę – o wiele bardziej mi się podobał od Koreańczyka (najbardziej oczywiście podobała mi się Kate Liu, ale po finale wiadomo już było, że niestety nie wygra). U siebie w Kanadzie jest ponoć uwielbiany, w Europie chyba za duża konkurencja. Teraz jest na europejskiej trasie, a Burleskę Richarda Straussa gra nie tylko w Warszawie, ale też np. w czerwcu w Monte Carlo. Jednak trochę szkoda, że wybrał taki właśnie utwór.
Burleska to dzieło 22-latka, który eksperymentował z orkiestrą, a jednocześnie ambitnie napisał partię fortepianu. Chyba nikt wcześniej nie wymyślił dialogu fortepianu z kotłami, a są i inne oryginalne pomysły. Pianista może pokazać efektowną technikę, ale walory muzyczne – w mniejszym stopniu. choć Richard-Hamelin i te próbował wydobyć, z powodzeniem. (Chyba ten utwór znów jest w modzie: za dwa tygodnie w NOSPR będzie go grać Francesco Piemontesi.) Ponadto trwa to tylko 20 minut, więc ledwo się człowiek obejrzy, a już jest koniec. Pianista dał się namówić na bis, szkoda, że tylko jeden, bo przepiękny. Po staroświecku, pięknie zapreludiował – zmodulował z d-moll do A-dur, używając tematu z Burleski – i zagrał Intermezzo A-dur op. 118 nr 2 Brahmsa. Ileż w tym było poezji, jaki walor każdej nuty. Chciałoby się jeszcze i jeszcze. Ale jak na razie na szybki powrót się nie zanosi.
Dzisiejszym koncertem dyrygował obecny dyrygent-asystent – Piotr Wacławik. Ma on już za sobą pewne sukcesy na konkursach i ogólnie sprawia pozytywne wrażenie – dyryguje plastycznie, energii ma tyle, że wbiega po prostu na scenę. Oczywiście najważniejsze jest, jaki jest na próbach, my możemy tylko ocenić efekt, który może nie był piorunujący, ale raczej na plus, zarówno w zagranych na początek Maskach Szymanowskiego w transkrypcji Jana Krenza, jak w I Symfonii Brahmsa. Brakowało mi jeszcze staranności w kształtowaniu proporcji. Np. waltorniści w Brahmsie zagrali bardzo porządnie, bez żadnego kiksu, ale zbyt donośnym, narzucającym się dźwiękiem. W sumie jednak publiczność była zadowolona – to utwór-samograj.
Jutro wracam do Katowic na końcówkę Kultury Natury.
Komentarze
Osobiście się z PK zgadzam. Charles Richard-Hamelin ma w sobie coś z Ohlssona. Właściwie w zależności od nastroju widzę na pierwszym miejscu to Jego, to Kate (z innych powodów). No ale Cho zagrał tak perfekcyjnie…
Tak sobie myślę, ze ten film Pianoforte powinien być kręcony w 2015 roku. Byłoby głębiej, IMHO.
Zauważyłem, że pojawiło sie na blogu zainteresowanie nowojorskim debiutem Bruca Liu i postanowiłem podac kilka informacji po powrotcie z jego koncertu. Recenzja anglojezyczna ukaze się za kilka dni jak zawsze na stronie http://WWW.concertonet.com, recenzja w jezyku polskim prawdopodobnie również, ale o tej ewentualnie poinformuje.
Sala była rozprzedana i mowimy tu o tej wielkiej sali Isaac Stern Auditorium.
Program czytelnikom bloga powinien być już znany: po krotce, składał się glownie z dziel Chopina i zakończony zostal , jak jego poprzednie recitale, karkołomnie trudną kompozycją Liszta Reminiscences on Mozart Don Giovanni.
Przyjecie było wiecej niż entuzjastyczne i w przeciwieństwie do występów poprzednika Bruca, czyli Seong Jin Cho, publiczność nie była w 90% koreanska. Byłem nawet zaskoczony wyjatkowy cywilizowanym zachowaniem: malo kaszlu, nikt nie klaskał pomiędzy częściami Sonaty Chopina, nikt nie zrzucal parasolek na podlogę. Słuchało się w komforcie.
Nie ulegało wątpliwości , ze po brawurowej fantazji/parafrazie Liszta, nastąpią bisy. Artysta nie dał się długo prosić i pierwsze trzy: Rameau, Eccosaise Chopina i Fragment Satie (nie pamiętam w tym momencie tytułu) nastąpiły niemal jeden po drugim. Po wzmagających się oklaskach, przyszła kolej na Campanellę Liszta, zagraną na pograniczu ludzkich możliwości , być może jeszcze bardziej brawurowo, niż dotychczasowe jego wykonania. Czyli wydawało się, ze to koniec i po takim bisie wszyscy idziemy z radosnym uśmiechem do domu. Nie tak prędko!
Publiczności wcale nie byłą skłonna opuścic aali, artysta nie był skłonny opuścić swojej entuzjastycznej publiczności, która wymusiła na nim kolejne trzy i to dość pokaźne bisy: Albeniza „El Puerto” z I zeszytu Iberii, jedną z jazzowych etiud Nikolaja Kapustina i wreszcie na koniec zupełnie już powalającą Etiudę Ges-dur op.10 No.5 Chopina z końcowymi oktawami, które sprawiały wręcz wrażenie glissanda. Super!
Bardziej detalicznie – i przypuszczalnie bardziej krytycznie, bo nie wszystkim byłem zachwycony – opisze ten recital w recenzji. Teraz tylko powierzchowny reportaż przed udaniem się na zasłużony nocny odpoczynek.
Aha, na koncercie obecny był również nauczyciel pianisty Dang Thai Son, z którym zamieniliśmy kilka słów : ma być latem w Polsce i z Brucem mają ponoć zagrac koncert Es-dur na dwa fortepiany Mozarta. Cieszy mnie, ze p.Dang po 50 niemal latach powraca do tego dzieła, które niegdyś, w początkach własnej kariery nagral ze swoim rosyjskim kolega Andrejem Gavriłowem. Mysle, ze mlody artysta zaliczy swoj debiut w Carnegie do sukcesow: co do tego nie bylo watpliwosci!
@Berkeley special
Niestety słabo wykorzystujemy ten potencjał. W Chinach, gdzie spędziłem piętnaście lat MSC jest powszechnie i na równi z F.C znana. Pewnie wynika to z ich systemu nauczania, ale ważny w tym jest też element polskości, która Chińczykom kojarzy się po pierwsze z ,,bohaterskimi walkami o wolność”.
https://www.tomektt.com/zapiski-o-swicie-czyli-dziennik-ciezko-ranny/dziennik-czasu-wojny-kwiecien-2023/
Do Pana Romka z NY: miałam nadzieję, że Pan tam będzie i coś nam napisze. I nie myliłam się – bardzo dziękuję. Bardzo cieszę się, że Bruce stanął na wysokości zadania i zdał taki ważny dla jego kariery egzamin. Wcale mnie program nie zdziwił, na bisy przypuszczałam, że Rameau i Ecossaise, Satie to dla mnie niespodzianka, może odpoczynek przed Campanellą Liszta! Ależ bym chciała tam być. Czy sądzi Pan, że nagranie tego koncertu zostanie udostępnione w sieci?
Do Pana Tomka: tak, wiem o tym, że Fr Chopin jest szeroko znany w Chinach, a przez to Polska. Natomiast co do naszej genialnej podwójnej noblistki – to dziwi mnie, że MSC jest znana na równi. A to dlatego, że w USA jak i w Kanadzie często jest kojarzona z Francją! Ba! Mało kto zna jej panieńskie, polskie nazwisko. W świecie anglojęzycznym jest znana jako Madame Curie. Popularne publikacje używają praktycznie tylko jej nazwiska Curie.
https://www.smithsonianmag.com/history/madame-curies-passion-74183598/
W Paryżu jest ulica Pierre et Marie Curie. W Polsce są ulice Marii Skłodowskiej-Curie. Rozumiem, że profesjonalnie używała nazwiska męża, ale w USA można rozmawiać z wykształconymi ludźmi (ale nie naukowcami z zakresu fizyki czy chemii), którzy: 1. nie wiedzą, że pochodziła z Polski 2. że zaczynała swoje życie jako Skłodowska.
Może te ostatnie filmy coś zmieniły? Moją ulubioną zagadką towarzyską było pytanie kto otrzymał 2 nagrody Nobla w dwóch różnych dyscyplinach…bardzo rzadko, ale były trafne odpowiedzi. W ten sposób szerzę wiedzę o Polsce – chociaż odrobinkę.
To w sumie dobrze, że ludzie w Chinach wiedzą o niej. Moja koleżanka z Kolombii – radiolog, wie o jej pochodzeniu ze względów zawodowych. Niestety, oprócz miejsca urodzenia MSC i jej muzeum w Warszawie sama nie wiem co można jeszcze w Warszawie zobaczyć – co jest z nią związane. Może Państwo coś wiedzą?
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za relację.
@Romek z NY
Po trwającej półtora roku trasie koncertowej po samych najlepszych hallach byłoby chyba biologicznie niemożliwe nie wypracować w przypadku takiego talentu jakiejś wybitności?
To też taka uwaga na temat filmu, z którego zbieram na razie wrażenia od przyjaciół: osoby sceptyczne wówczas co do Bruce’a, których wtedy nie przekonała i jego przewaga na kartach jurorów, ponoć powinny zobaczyć reakcje samych uczestników, z tego co pamiętam tu chodziło akurat głównie o Hao Rao, który miał go nie oglądać w pokoju hotelowym, żeby się nie podłamać.
Jakkolwiek moje serce należy do innej osoby, to jak się odłoży na bok osobiste preferencje co do repertuaru, czy sposobu interpretacji, sprawa była wówczas oczywista i łudził się każdy, kto sądził inaczej. Czy nam to w smak, czy nie.
Z tym większą ciekawością będę czekać na recenzję z Nowego Jorku. W jaką stronę idzie ta kariera?
@Berkeley special
Co do MSC i Chopina: wszystko to fajnie, ale po tym jak się już skutecznie zainteresuje obcokrajowców tymi dwiema postaciami z przeszłości i ich tutaj zanęci, warto też ich nie zawieść jak będą już na miejscu. A że w PL nie ma usług publicznych, bo za co mają być, skoro tu się nie płaci podatków, to raczej chyba ryzykownie tak polecać tutaj wizytę, czy nie? Ogólnie no przyznam, że ja np. raczej delikatnie odradzam tutaj takie wycieczki, ale może czegoś nie dostrzegam w naszej ofercie dla gości z Zachodu. W każdym razie mojemu przyjacielowi, który wyemigrował stąd dawno temu z rodziną do Danii, to przeważnie jeden dzień w PL wystarczy, żeby sobie przypomnieć, czemu już go tutaj nie ma. Szczególnie w okresie niewakacyjnym. Ale no może niektórzy potrzebują wrażeń.
@Romek
„Aha, na koncercie obecny był również nauczyciel pianisty Dang Thai Son, z którym zamieniliśmy kilka słów : ma być latem w Polsce i z Brucem mają ponoć zagrac koncert Es-dur na dwa fortepiany Mozarta. ”
Będą w sierpniu na Chopieju, bilety już wyprzedane…. 🙂
PK wybaczy off topic, ale wieści z Madrytu ciekawe. W przyszłym sezonie Teatro Real planuje koncertową „Halkę” (2 razy) i sceniczną „Pasażerkę”. W „Halce” wystąpi ta sama ekipa, co w Wiedniu, „Pasażęrkę” poprowadzi Mirga Gražinytė-Tyla.
@tjc
Ja myślę, że oba te konkursy miały swoje osobowości. Natomiast, cieszę się, że został nakrecony właśnie po ostatnim, bo jego bohaterowie bardziej do mnie przemawiali muzycznie, choć tego nie śmiem oceniać, ale też tak po ludzku, czułam się bardziej z nimi zżyta niż z Hamelinem, Liu, Lu, już nie mowiąc o Seong Jin-Cho.
Żałuję, że nie moglam słyszeć CH-R. Hamelina, ale bardzo się cieszę na Erica Lu na Chopiejach. To on mnie najbardziej przekonuje z tego grona i nie dlatego, że wygrał Leeds, tylko dlatego, że jest obecnie coś takiego w jego pianistyce, co przyciąga i chce się właśnie słuchać jeszcze.
Pan(i) TJC: wszyscy chyba mamy swoich ulubieńców. Czasem się pokrywają z selekcją jury, czasem nie. I to jest bardzo fajne, bo chyba szukamy różnych rzeczy. Na pewno osobowość jest bardzo ważna. Niniejszy blog i wymiany na nim pozwalają na rozważania i refleksje. Ponieważ wielu z Państwa tak zachwyca się Kate Liu (ona mnie za bardzo nie ruszyła), to dzięki Państwu słucham jej na nowo, staram się odkryć to, co pewnie mi umknęło…albo cieszę się, że mój entuzjazm nad Cho podzielało jury, a może nie wszyscy Państwo. Bardzo lubię te różnice między naszymi faworytami.
Pan(i) Zympans: nie wiem dokładnie jaka jest sytuacja turystyczna w Polsce. W 2021 roku w trakcie Konkursu nie było łatwego dojazdu do Żelazowej Woli. Podobno to tylko w sezonie. Ale żeby co 5 lat sezon nie został przedłużony na październik, kiedy właśnie sporo osób zechce tam się wybrać – to szkoda!
Sama Żelazowa Wola, taka urokliwa miejscowość (rozumiem, że teraz młodzi mówią „miejscówka” – brrr) i w październiku około obiadu nie ma tam ani gdzie usiąść, ani co zjeść, ani napić się kawy czy herbaty. W roku Konkursu! Dla mnie to okazja zrobienia dużego biznesu, ale pewnie ktoś to przeanalizował i mu wyszło, że nic z tego. A co do miejsc związanych z MSC to naprawdę oprócz muzeum nie wiedziałabym, gdzie koleżankę zabrać. Może jest muzeum radu i polonu – niekoniecznie interaktywne (!), tego nie wiem. Wydaje mi się, że dla zainteresowanych w PL jest sporo różnych atrakcji, ale może właśnie głównie w sezonie…
Pozdrawiam.
Urszulo, dzięki, wieści z Madrytu rzeczywiście bardzo ciekawe!
@Berkeley special
O ile pamiec mnie nie myli, Pani posiada moj adres emailowy, jeszcze chyba z okresu ostatniego Konkursu Chopinowskiego.
Prosze sie do mnie odezwac. Dla przypomnienia, adres rozpoczyna sie od mojego imienia i nazwiska, a potem, tak jak u wszystkich…..
Co do filmu:
Wiele by zależało chyba od doboru bohaterów. Skład finału w 2015 roku lepiej się IMO bronił już po Konkursie niż ten ostatni. To nie dość, że osobowości, to jeszcze muzycy, którzy dalej rośli. Byli charakterystyczni, już wtedy świetni, ale i z jakimś wciąż niesamowitym potencjałem, jak Liu, Kobayashi, pretensjonalny Osokins, czy jak okazuje się i ten cichy Lu, nie wspominając o Cho, który robi największą karierę. Przecież to było słychać, że oni tutaj, grając tak wspaniale, dopiero zaczynają, ale i że są wszyscy na etapie, kiedy już mogą z orkiestrą coś zdziałać. Tego w 2021 r. aż w takim stopniu nie czułem. Co innego gdyby brać pod uwagę etap III, po którym, moim zdaniem, odpadły w 2021 r. osoby bijące niektórych finalistów na głowę, często w ogóle najciekawsze z całej stawki. Ale patrząc na sam finał, wydaje mi się, że reszta trochę świeciła światłem odbitym zwycięzcy.
Np. 2015 r. usłyszawszy, kto jest w obsadzie finału, miałem poczucie, że jeszcze wiele może się wydarzyć. Państwo nie? Kiedy np. ostatnio – w ogóle. Po ogłoszeniu, że Kamil Pacholec, Hyuk Lee, Hao Rao, czy Eva Gevorgyan, to było takie meh, no są bardzo zdolni, każde z nich miało oddanych fanów, miło rozdano po częściach świata, publiczność zaopiekowana, naprawdę wzruszenie niektórych obcokrajowców – to było coś wspaniałego. Ale nie było w nich jeszcze tej siły, czy błysku, potrzebnych, żeby namieszać. A że nawet najbardziej niesamowity z tych młodych J J Jun Li Bui, który w recitalach solo był właściwie cały czas na podium, nie dał rady z orkiestrą, to skończyło się spodziewanie na tym, że młodzi sobie postatystowali przy rywalizacji, czasem i o 10 lat, bardziej doświadczonych muzyków, rywalizacji, dodajmy, o 2, 3 i 4 miejsce, dla których to dojrzałych muzyków to były ostatnie momenty, żeby coś w konkursach wygrać.
Także konkludując: po samym finale, brałbym dokument o 2015 w ciemno.
Nie ma zresztą rzeczy z flimu o 2021 r., której bym nie oddał za to, żeby pouczestniczyć za pośrednictwem kamery w tym, co robiła przed Konkursem Kate. Choćby miało chodzić wyłącznie o to, jak sobie z Erikiem kroili raz warzywa na zupę.
Pan Romek z NY: tak, chyba mam Pana adres a nawet chyba i telefon. Odezwę się w najbliższym tygodniu.
Dziękuję za kontakt.
Pozdrawiam.
Dzien dobry panstu, ja troche od czapy, bo czytajac Panstwa wpisy o Konkursie Chopinowskim przypomnial mi sie ostatni Komkurs Wieniawskiego i emocje, jakie dzielilismy w komentarzach tego bloga. I potem zaraz przypomniala mi sie Hana Chang i jak zawziecie jej kibicowalam i bronilam, miedzy innymi przed krytyka, ze gra cicho i slabo ja slychac. No i prosze sobie wyobrazic, ze mialam okazje slyszec ja na zywo, na koncercie Janine Jansen & Friends w Kolonii, na ktorym wykonano m.in. oktet Mendelssohna, gdzie Hana grala 2. skrzypce. Koncert byl fenomenalny (jeden z najlepszych, na jakich kiedykolwiek bylam!), ale rzeczywiscie z tym wolumenem Hany jest cos na rzeczy, bo ja bylo zdecydowanie najslabiej slychac, nawet w solowkach. Szkoda, bo grala pieknie, ale balans stanowczo nie byl wyrownany. Takze przyznaje, Pani Kierownik miala w tym punkcie racje.
Tak, ma zadatki na piękne granie, bo to muzykalna dziewczyna, tylko coś z tym wolumenem musi zrobić. Jeśli może.