Trochę muzyki najnowszej

Przyszedł wrzesień, wracam do mojego matecznika, czyli muzyki współczesnej. Jeszcze przed Warszawską Jesienią, która i w tym roku przypada wcześnie – rozpoczyna się w piątek.

Tymczasem zrobiłam sobie sobotni – jak to się ostatnio mówi – city break, ale zaledwie jednodniowy: wyskoczyłam do Gdańska na prawykonania dwóch utworów na carillon. W tym roku miasto Gdańsk, wspólnie z Muzeum Miasta Gdańska i przy współpracy z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, złożyło zamówienie u dwójki jubilatów: Marty Ptaszyńskiej i Krzysztofa Meyera. Utwór Meyera, który został wykonany jako pierwszy, w południe na instrumencie Ratusza Głównego Miasta, został też przez władze Gdańska zadedykowany zasłużonemu równolatkowi kompozytorów, jakim jest Lech Wałęsa – na wykonaniu obecny był jego syn Bogdan, który odebrał egzemplarz nut z dedykacją dla ojca, ale o ile dobrze zauważyłam, była również Danuta Wałęsowa i razem opuszczali wydarzenie pod rękę.

Nowe utwory, oba wykonane przez Monikę Kaźmierczak, są bardzo różne. Krzysztof Meyer napisał krótkie Memento, które – jak pisze w dwóch słowach wstępu – „wyraża niepokój i trwogę w obliczu tego, co dzieje się wokół nas – zarówno w Polsce, jak i na świecie”. I rzeczywiście ma charakter smutny i refleksyjny, a szybkie biegniki pod koniec to trochę jakby dzwony na trwogę.

Zupełnie inny charakter ma utwór Marty Ptaszyńskiej Dzwony św. Katarzyny – nieco dłuższy i o pogodniejszym charakterze, po części oparty na pieśni św. Hildegardy z Bingen O ignis spiritus. O ile Krzysztof Meyer zapoznał się przed przystąpieniem do pisania z instrumentem ratuszowym, do którego zaprowadziła go carillonistka, to kompozytorce carillon jako instrument jest od dawna bliski, ponieważ wykładając przez dwie dekady kompozycję na University of Chicago codziennie mijała idąc do pracy Rockefeller Memorial Chapel przy tej uczelni, gdzie znajduje się jeden z najokazalszych carillonów na świecie, na którym wciąż odbywają się koncerty. Na wieżę gdańskiego Kościoła św. Katarzyny nie dotarła, ale wszelkie techniczne ustalenia podejmowała w korespondencji mailowej z solistką. Ten utwór z kolei miasto zadedykowało swojemu miastu partnerskiemu, jakim jest od ćwierć wieku Wilno, które w tym roku celebruje swoje 700-lecie.

Program zamawiania utworów na carillon przez Gdańsk, związany z rocznicami przełomu sierpnia i września (podpisanie porozumień sierpniowych, początek II wojny światowej), trwa już 5 lat i powstało w jego ramach 9 utworów; wcześniej stworzyli je Aleksander Nowak, Paweł Mykietyn, Elżbieta Sikora, Agata Zubel, Zygmunt Krauze, Dariusz Przybylski i Hanna Kulenty. Ładna kolekcja. Pierwsze pięć kompozycji zostało już wydanych na płycie przez wydawnictwo Anaklasis; kolejna ukaże się w przyszłym roku, uwzględniając też przyszłoroczne.

Pociąg z Gdańska spóźnił się, ale mimo to dotarłam jeszcze wieczorem do Hashtag Lab, gdzie kooperatywa przyjmowała drugą kooperatywę, czyli Spółdzielnię Muzyczną z Krakowa. Goście zaprezentowali wyniki drugiej edycji swojego programu edukacyjno-artystycznego Playground, który polega na tym, że młodzi kompozytorzy przedstawiają swoje pomysły i pracują z tutorem – w tym roku pełniła tę funkcję bardziej już doświadczona Żaneta Rydzewska – i muzykami, którzy ostatecznie wykonują gotowe dzieła na koncercie. Utwory Szymona Wieczorka, Leny Michajłów i Huberta Gabriela Żmudzkiego to ciekawe i ambitne poszukiwania; w każdym z nich pojawiały się w pewnym momencie wyraziste rytmy i barwy, a w pierwszych dwóch także teksty (utwór Szymona Wieczorka inspirowany był (A)pollonią Krzysztofa Warlikowskiego, kompozycja zaś Leny Michajłów zawierała fragmenty codziennych rozmów dotyczących snów). Program zwieńczyła świetna, krótka i zwarta instrumentalno-elektroniczna kompozycja Żanety Rydzewskiej Insatiability (inspirowana, jak tytuł wskazuje, Nienasyceniem Witkacego). Spółdzielnia Muzyczna wróci jeszcze do nas w ramach Warszawskiej Jesieni, a ten koncert był jakby miniprologiem.