Chemnitz z wizytą

Wczoraj w Filharmonii Łódzkiej, dziś w NFM wystąpiła Robert-Schumann-Philharmonie z Chemnitz, miasta, które przyszłym roku będzie Europejską Stolicą Kultury.

Orkiestra jest jedną z najstarszych w Niemczech – powstała w 1833 r., czyli za dziewięć lat będzie obchodzić dwusetne urodziny. Patron stąd, że urodził się w Zwickau, które leży ok. 40 km od Chemnitz. Orkiestra jest zarazem operową – opera powstała w 1909 r. Któż tam nie dyrygował – Richard Strauss, Otto Klemperer, Bruno Walter, Erich Kleiber, Arthur Nikisch, Max Reger, Arnold Schoenberg, Paul Hindemith… a jednym z jej powojennych dyrektorów był przez dwa lata na początku lat 60. Robert Satanowski.

Teraz orkiestra przyjechała z dynamicznym dyrygentem Eliasem Grandy, który jest w sezonie 2023/24 jej dyrygentem-rezydentem, a także ze znakomitym zespołem Fauré Quartett. Koncerty zostały zorganizowane pod egidą ESK – w Łodzi, ponieważ jest to miasto partnerskie (od 50 lat), a we Wrocławiu – bo też był Europejską Stolicą Kultury. Jednak program był skrojony pod Łódź, ponieważ znalazły się w nim dwa utwory twórców urodzonych w tym mieście – oba neoklasyczne, o bardzo pozytywnej energii. Na początek Uwertura Grażyny Bacewicz, hit będący uosobieniem nadziei, choć powstał w strasznym 1943 r.; potem Symphonie concertante Aleksandra Tansmana, którego oryginalny skład – kwartet fortepianowy z orkiestrą – został zadysponowany przez zamawiającą utwór belgijską królową Elżbietą. To z kolei dzieło z dość beztroskiego jeszcze dla kompozytora 1932 r., tryskające optymizmem. Druga część jest gershwinowska (kompozytorzy się przyjaźnili, Tansman nawet pomagał instrumentować Amerykanina w Paryżu), w trzeciej pobrzmiewa jakby Strawiński z Ognistego Ptaka. Pierwsza i ostatnia część to typowo tansmanowskie toccaty. Kwartet, przyjęty entuzjastycznie, dał dwa bisy: pierwszym było napisane specjalnie dla niego przez zaprzyjaźnionego kolegę z Argentyny tango a la Piazzolla, drugim – urocze Scherzino z Suite-Divertissement Tansmana, które nawiasem mówiąc znalazło się na najnowszej płycie zespołu After Hours. Przy okazji, jak zapowiedział wiolonczelista, było to małe Happy Birthday dla kompozytora, który urodził się właśnie 12 czerwca.

Drugą część wypełniła V Symfonia Brucknera – ambitnie… Ale odnoszę wrażenie, że brucknerolubom, którzy wybrzydzali na wykonanie Concertgebouw miesiąc temu w NOSPR, mogłoby się to wykonanie pod względem nastroju raczej podobać. Choć nieskazitelnie nie było, zdarzyło się parę kiksów, ale było prawdziwe zaangażowanie. Publiczność i tym razem była zadowolona, jedno tylko denerwowało: przed koncertem zapowiedziano, żeby nie klaskać po częściach utworów cyklicznych, tymczasem klaskano między wszystkimi częściami. Nie do nauczenia…

A co będzie w przyszłym roku w Chemnitz? Ma być dużo ciekawych rzeczy, a dokładny program zostanie ogłoszony 25 października; informacje tutaj. Motto: C the Unseen, bo nikt tego miasta nie zna, a będzie okazja poznać. Z muzycznych ciekawostek usłyszałam właśnie, że kojarzący się nam z Argentyną bandoneon, a wlaściwie mała odmiana akordeonu zwana Konzertina, została tam wynaleziona. Tango więc zaczęło się w Chemnitz.