Romantyczna sobota

Tylko XIX-wiecznego repertuaru słuchaliśmy dziś na koncertach, ale także podczas pięknego dodatku.

Popołudnie w filharmonii należało do debiutującej tu Sophii Liu, która nieoczekiwanie otrzymała recital na miejsce Ingrid Fliter. Argentyńska pianistka miała grać tylko Chopina, Sophia dołożyła jeszcze Liszta i dała właściwie ten sam program, co w Dusznikach (z tym, że tu był tylko jeden bis) i w La Roque d’Anthéron (tam był krótszy).

Jest to na pewno fenomen. Ma niecałe 16 lat, a technikę palcową zupełnie niezwykłą. Gra leciutko, bez żadnych problemów. Na razie jeszcze niewiele wyrazu za tym stoi, ale to się może z czasem zmieni. Wyzłośliwiał się dziś pianofil, że ona wszystko gra jak Lot trzmiela. Trochę przesadził. Fakt, że część Lisztowska niespecjalnie ujmowała głębią, Walc Mefisto był niezwykle sprawny, ale diabelstwa tam nie było, Sonet 123 Petrarki był trochę bezbarwny, a Reminiscencje z „Normy” to sam w sobie tak przeraźliwie nudny utwór, że nawet olśniewająca technika nie jest w stanie mu pomóc. Część poświęcona Chopinowi była dużo lepsza, choć Nokturn G-dur też był bladawy, ale mazurki z op. 17 całkiem ładne, jak również Rondo à la Mazur i Wariacje „Là ci darem la mano” (które w piątek powtórzy z orkiestrą). Widać, że rytmów mazurkowych i polonezowych uczy ją specjalista od Chopina, jakim jest Dang Thai Son (który ją zresztą bardzo promuje). Bisowe Ecossaises były przeurocze, jak bibelociki. Materiał więc jest, a co będzie w przyszłości – zobaczymy.

Wieczorem w Studiu im. Lutosławskiego na drugim festiwalowym występie {oh!} Orkiestry Historycznej solistą był Jean-Guihen Queyras. Koncert wiolonczelowy Edouarda Lalo trochę był walką wiolonczelisty z dużą orkiestrą; jego instrument nie jest zbyt donośny. Inna sprawa, że chyba z powodu upału instrumenty szybko się rozstrajały, a dwóm skrzypaczkom poszły struny (szefowej zresztą też, już podczas bisu). Naprawdę pięknie zabrzmiał dopiero bis solisty: połączył pieśń ukraińską Rewe ta stohne Dnipr szyrokyj (słowa Taras Szewczenko, muzyka Daniło Kryżaniwskyj) z Preludium z II Suity d-moll Bacha (kiedyś połączył to też z Sarabandą z tej samej suity). Trochę to było dziwne, że zagrał bis przed drugim utworem: po przerwie jeszcze był naprawdę ładny Romans C-dur Auguste’a Franchomme’a, przyjaciela Chopina, adresata dedykacji jego Sonaty wiolonczelowej.

Orkiestra tego wieczoru była w naprawdę dużym składzie, z dopożyczonymi dętymi. Uwertura Antoniego Stolpego (napisana przez 16-latka, który niestety miał żyć jeszcze tylko 5 lat) była jakby trochę niepewna, ale wykonana na koniec Włoska Mendelssohna była efektowna, widać było, że muzycy poćwiczyli. Aż musieli bisować finał.

Teraz jeszcze o dodatku. O 13. na tarasie Pałacu Ostrogskich (czyli Muzeum Chopina) odbyło się spotkanie z Dmitryem Abloginem wokół jego najnowszej płyty nagranej na ostatnim fortepianie Chopina (której osobiście dałam sześć gwiazdek). Pianista opowiadał, jak bardzo Chopin był mu bliski od dzieciństwa: jako 12-latek odkrył dla siebie nagrania Stanisława Bunina i przetłumaczone na rosyjski listy Chopina. Kompozytor stał się jego idolem do tego stopnia, że chłopak próbował go naśladować nawet w sposobie bycia. Dlatego też nagrywanie na pleyelu, na którym Chopin grał, było dla niego takim szczęściem. Fortepian był w niezłym stanie, a odrestaurował go świetny fachowiec, jakim jest Paul McNulty – Ablogin już grał kiedyś w Niemczech na innym fortepianie, który kiedyś należał do Chopina, ale został odrestaurowany na sposób współczesny, co instrumentowi zaszkodziło. Porównywał też instrumenty – recital sprzed paru dni dał połowicznie na kopii buchholtza i twierdzi, że pleyela i buchholtza łączy zwrócenie się w przeszłość i raczej przeznaczenie kameralne, salonowe. Innowatorem tej epoki był Erard – jego fortepiany są większe i głośniejsze. Chopin jednak wolał pleyele, z których mógł wydobyć więcej niuansów.

Dostaliśmy jeszcze bonus w postaci minirecitalu na tym właśnie ostatnim pleyelu Chopina. Były to: Nokturn Des-dur, Walc cis-moll i Nokturn Es-dur op. 9 nr 2. Kiedy prowadzący spotkanie Aleksander Laskowski powiedział, że takiego recitalu tu jeszcze nie było, dyrektor Leszczyński sprostował: owszem, był w zeszłym roku, ale bez publiczności, na kilku instrumentach i o pierwszej w nocy. Kto był wykonawcą? Oczywiście Martha Argerich, przed inauguracją II Konkursu Chopinowskiego na Instrumentach Historycznych.