Kolejny film o Chopinie

Nie ma dobrego filmu o Chopinie. Może jeden jest zabawny – Impromptu – ale to raczej satyryczna wariacja na temat. Czy ten, który właśnie powstaje, będzie lepszy?

Michał Kwieciński, który go reżyseruje, też powiedział dziś na konferencji w Muzeum Chopina (niestety NIFC, który ją transmitował, zdjął ją już z YT), że żaden z dotychczasowych filmów o Chopinie mu się nie podobał. Zapytany, skąd do niego temat, stwierdził, że to był przypadek. Rozmawiał akurat z Erykiem Kulmem jr., odtwórcą tytułowej roli w jego filmie Filip, a akurat myślał sobie, że po nagrodach dla tego filmu chciałby coś sam jeszcze nakręcić. I kiedy bez związku aktor rzucił, że chciałby kiedyś w życiu zagrać Chopina, stwierdził: a właściwie dlaczego nie Chopin? Może tym razem uda się zrobić coś lepszego, tylko trzeba inaczej spojrzeć?

Na szczęście dziś już nie powtórzył tego nonsensu sprzed paru miesięcy, że „Chopin wypowiedział muzyczną wojnę przeszłości i ją wygrał” (akurat Chopin zaczynał dzień od Bacha, wielbił Mozarta i nigdy z przeszłością nie wojował). Za to stwierdził, że nikt nic nie wie tak naprawdę o Chopinie – to jednak też przesada, bo są tacy, co wiedzą dużo, a i źródeł coraz więcej się odnajduje, choćby owe fantastyczne listy Friederike Müller (o niej powiedział, że była „stalkerką” Chopina, ale stalker to ktoś, kto prześladuje, a ona przecież go nie prześladowała, była tylko w niego wpatrzona jako w swojego idola, ale też nie bez krytycznego spojrzenia).

O swojej roli wypowiadał się Eryk Kulm jr., który swego czasu chodził do szkoły muzycznej. W filmie będzie sam grał na fortepianie. Opowiadał, że Chopina „grał najlepiej ze wszystkich utworów, które grał” i że zawsze czuł z tą postacią jakąś szczególną bliskość, i tak, rzeczywiście marzył o tym, by go zagrać. Mieliśmy możność zobaczyć małą próbkę tego, co kręcono przez ostatnich parę miesięcy (głównie na Dolnym Śląsku – tamtejsze pałace robiły za paryskie salony) – i rzeczywiście, widać, że on sam gra na fortepianie. W jednej ze scen improwizuje na „melanżu”, ilustrując życie muchy, w drugiej – gra Rewolucyjną. Nie wiem, czy to on sam również brzmi, ale wygląda naturalnie. Inna sprawa to warunki fizyczne – Chopin w przeciwieństwie do niego nie był wysokim człowiekiem. Pewnie też nie robił takich min. No, ale to film, nie rzeczywistość. Zobaczymy, jak to się wszystko sprawdzi. Ogólna koncepcja roli (scenariusz napisał Bartosz Janiszewski) jest taka, że Chopin wie, że jest śmiertelnie chory, ale mimo to chce korzystać z życia – i póki może, korzysta.

Tutaj tekst sprzed miesiąca z „Variety”, w którym mowa również o Lambercie Wilsonie, grającym króla Ludwika Filipa. W naszej prasie często padało, że jest to wyjątkowo droga produkcja – budżet filmu ma wynosić aż 64 mln zł. To drugi najdroższy w historii film w polskiej historii kina; najdroższe było Quo vadis, które kosztowało aż 76 mln zł (w 2001 r.!). To nie pomogło – wyszedł straszny gniot. Oby tym razem było inaczej. Film ma wejść na ekrany jakoś w pobliżu Konkursu Chopinowskiego.

PS. Dziś też ogłoszono skład jury na przyszłoroczny konkurs. Widać parę bardzo ciekawych zmian, ale może jeszcze trochę za mało.