Po angielsku i po hiszpańsku

…zakończyła się kolejna edycja Actus Humanus Nativitas. O koncercie w południe parę słów pod poprzednim wpisem.

Parę miesięcy temu na Szalonych Dniach Muzyki Les Musiciens de Saint-Julien i ich szef François Lazarevitch czarowali nas programem Dzikie piękno poświęconym wschodnioeuropejskim inspiracjom Telemanna z włączonymi pieśniami ludowymi z regionu, a na innym koncercie – tysiącletnią (!) historią francuskich dud w różnych odmianach. Tym razem zawiedli nas do zupełnie innego świata: cudownej muzyki Henry’ego Purcella. W programie znalazły się „śpiewy i tańce”; te pierwsze z udziałem znakomitego, ekspresyjnego kontratenora Tima Meada. Zwłaszcza wspaniałe były aria ‚Tis nature’s voice z Ody do św. Cecylii, dwa przeboje z Króla ArturaFairest Isle i trzęsąca się z zimna What power art thou. W tej drugiej zwłaszcza zaskakujące było nagłe intensywne forte – niesamowity efekt. No i jeszcze na pierwszy z bisów przepiękna Music for a while. Instrumentaliści zaś porwali tanecznymi rytmami, Lazarevitch wciąż zmieniał fleciki; tym razem dudy (dokładniej musette) pojawiły się tylko dwa razy, w tym na bis. Byliśmy wszyscy zachwyceni. Przy brytyjskich (ale tym razem szkockich) klimatach muzycy pozostaną przyjeżdżając do Gdańska na wiosnę na najbliższą edycję Resurrectio. Tradycyjnie na stronie festiwalu zapowiedziany jest już cały program.

Na zakończenie tradycyjnie w Centrum św. Jana pojawił się znów po kilku latach zespół Al Ayre Español Eduarda Lópeza Banzo. Przywiózł tym razem vilancicos niedawno odkryte w katedrze w mieście Teruel autorstwa takich twórców jak Matias Juan de Veana, Christóbal Galán czy Sebastián Durón. Wplecione w ten kontekst zostały dwa concerti grossi Corellego, które wybijały się stylistycznie (moim zdaniem średnio pasowały), bo te vilancicos są w gruncie rzeczy proste, żywiołowe, czasem dowcipne. Jak opowiadał dyrygent, prowadzący zespół od klawesynu/pozytywu, takie wesołe piosenki często śpiewano na zakończenie serii vilancicos, i to nie tylko ściśle religijne, ale też odnoszące się do codzienności – dla rozluźnienia. I takimi właśnie pogodnymi piosenkami zakończył się tegoroczny festiwal. Następne spotkanie za cztery miesiące.