Kudlička rekomendowany
Już wszystko jest znane – a przynajmniej wyniki I etapu. Pozostaje rozmowa z ministrą Wróblewską. Ale wybór chyba jest z czwórki kandydującej najbardziej obiecujący.
Świadczy o tym fakt, że komisja konkursowa wytypowała go jednogłośnie. A poza tym z wszystkich kandydujących on jeden zna ten teatr naprawdę od podszewki. Nie jest w układach, ale jest uznany na świecie, a w chwalonych spektaklach Mariusza Trelińskiego to jego scenografia przez lata była najsilniejszym ogniwem. Trochę zaskakujące było, że po deklarowanym przez niego wypaleniu teatrem i zajęciu się architekturą zaproszony do konkursu przyjął to zaproszenie i stworzył koncepcję, która, jak widać, zachwyciła całą komisję.
Skład komisji, przez cały czas ściśle tajny (a przecież miało być transparentnie), też zaskakuje, zwłaszcza obecnością p. Mai Meissner, którą pamiętamy z czasów awantury z Kazimierzem Monkiewiczem z NIFC, a która na problemach opery raczej się nie zna. No, ale jakiejś wielkiej plamy ostatecznie nie dali.
Dopiero teraz również można poznać koncepcje programowe kandydatów, ale tym razem nie wszystkich – tylko dwóch, którzy się zgodzili: zwycięzcy i Roberta Piaskowskiego. Możemy je więc ocenić.
PS. Jest jeszcze jedna, dość przerażająca wiadomość. Nagle pojawił się z odwołania jakiś jeszcze kandydat w konkursie na dyrektora Filharmonii Narodowej, którego nikt nie zna i który w życiu nie miał do czynienia z żadną filharmonią. [Wyjaśniło się – ukończył akordeon w Akademii Muzycznej w Krakowie, ale robi w życiu coś zupełnie innego]. To chyba jakieś żarty, naprawdę. Coś dziwnego się dzieje w tym ministerstwie.
Komentarze
Pewnie wystarczy, że znają te osobę z odwolania odpowiednie osoby z Fn. osoba spoza kręgu,
ktora pozostala w konkursie z nospru byłaby zapewne zagrożeniem. W miejsca tak dobrze już zasiedziane od lat zbyt nieostrożnym byłoby wpuszczenie osoby niezależnej i niekontrolowalnej. Dobrze, że Pani – mam wrażenie, że jedyna – ma odwagę i zwraca na to uwagę, bo da się odnieść wrażenie, że środowisko muzyczne aprobuje to co dzieje się w instytucjach kultury i jest zmowa milczenia, media w żaden sposób nie patrzą na ręce dyrektorom, nie rozliczając ich z decyzji lub zaniechań i potem mamy tak oplakany stan kultury jaki mamy i brak pieniędzy na światowych artystów i dyrygentow. Co się musi stać żeby to jakoś ruszyło? Pytanie retoryczne
Czy ja coś mówię? Ja nic nie mówię.
Tylko tak, dla kolegi bym zapytał, czy aby obsługą prawną TWON nie będzie się zajmowała niedługo pewna kancelaria z Poznania?
A, jeszcze chciałem uzupełnić, że pan akordeonista jest podwieszony pod PSL. Koalicja, wiecie.
Koncepcja pana scenografa ambitna i konkretna. Jedyne co mnie martwi to chęć „odtworzenia” funkcji casting director. W ostatnich latach tą funkcję pełniła I. Kłosińska i uważam że robiła to świetnie: wprowadziła młodych, polskich i do tego świetnych śpiewaków w zamian za trzeciorzędnych artystów z Zachodu których nierzadko słuchało się z trudem.
Tak, wybory Izabeli Kłosińskiej były bardzo dobre, ale z tego, co wiem, w jej gestii nie leżały główne role, dobierane raczej przez reżyserów. Nie miałabym nic przeciwko temu, by to ona była casting director, ale zobaczymy.
Natomiast to, co pisze WW… Peezel w Filharmonii Narodowej, to jest coś, na co zapewne wszyscy czekają
Muszę powiedzieć, że u Kudlički bardzo mi się podoba to:
„Opera w nowoczesnym ujęciu (…) jest dziełem totalnym – syntezą sztuk (…). Ale to muzyka w operze pełni najważniejszą rolę, dlatego myśląc o teatrze operowym, chciałbym, by ten obszar kreowany był przez profesjonalistę. Chciałbym wzmocnić rolę i znaczenie obecnego w strukturze kierownika muzycznego i podnieść go do rangi dyrektora muzycznego, zmieniając tym samym obecną funkcję dyrektora artystycznego. W kompetencjach zastępcy dyrektora do spraw muzycznych, przy moim udziale, znalazłby się cały obszar związany z kształtowaniem repertuaru w kolejnych sezonach. Model ten jest praktykowany i bardzo dobrze się sprawdza w najważniejszych teatrach operowych jak Nowy Jork, Paryż, Monachium czy Wiedeń”.
To świadczy o jego wiedzy o tym, na czym opera polega.
Nie wiem, jak w innych koncepcjach, ale np. Robert Piaskowski zostawiłby status quo, choć Trelińskiego wymieniłby na kogoś innego, pozostawiając go jednak na etacie. Pozostawiłby też Patricka Fournilliera (ma kontrakt jeszcze rok), a nowego dyrektora muzycznego (którego wyraźnie nazywa „dyrektorem zespołu muzycznego”!) wybrałby w porozumieniu z orkiestrą i ekspertami. No i to jest właśnie brak świadomości tego, czym w rzeczywistości opera jest.