Pod znakiem szkła
To materiał, który rodzi się z trzech żywiołów: powietrza, piasku i ognia – powiedział na wernisażu Koen Vanmechelen, rzeźbiarz i jeden z kuratorów nowej wystawy w PGS Sopot – Glasstress.
Skąd ten tytułowy stres, tłumaczyła z kolei dyrektorka galerii Eulalia Domanowska: że zrozumiała to dopiero gdy sama pojechała na wenecką wyspę Murano, do pracowni Fundacji Adriano Berengo, i zobaczyła, jak się te szklane cuda robi i jakie to trudne. Choć sam Berengo pisze we wstępie do katalogu, że gdy wymyślał tę nazwę, chodziło mu o twórcze napięcie. Do pracy w Berengo Studio zapraszani są od lat artyści z całego świata, w tym ci, którzy nigdy wcześniej nie pracowali z tym materiałem, następnie pokazy odbywają się w ramach weneckiego Biennale (od 2009 r.) i prezentowane są później w innych światowych muzeach.
Ekspozycja właśnie otwarta stanowi jednocześnie pendant do znajdującej się tu od 27 maja wystawy brytyjskiego rzeźbiarza działającego w Niemczech, Tony’ego Cragga, ponieważ tu również znajdziemy przed wszystkim prace ze szkła, niektóre zresztą wykonane w tym samym Berengo Studio. Wcześniejsze jego prace przypominają suszarki na butelki albo dziwne konstrukcje złożone z rozmaitych dzbanków, późniejsze to abstrakcyjne formy, mające w sobie coś organicznego. Szkło to materiał płynniejszy niż woda – twierdzi artysta, ale podobnie mówi też o brązie; w sopockim Parku Północnym stoją – w ramach tej wystawy i na czas jej trwania – trzy rzeźby Cragga z brązu (w tym jedna z patynowanego) i jedna ze stali nierdzewnej, pięknie wkomponowując się w zieleń. W Wuppertalu, gdzie Cragg od lat mieszka, stworzył park rzeźby, w którym zresztą stoją nie tylko jego autorstwa dzieła. Używa rozmaitych materiałów, także drewna, żelaza, kamienia. W Toruniu obecnie również jest jego wystawa, o wiele zresztą większa.
Wracając jednak do Sopotu i do szkła, wystawa z Murano pokazuje najrozmaitsze podejścia do materiału, czasem absolutnie fascynujące. Większość artystów za pomocą szkła opowiada swoje historie. Czarny żyrandol Ai Weiweia złożony, gdy mu się bliżej przyjrzeć, z kości, czaszek i narządów wewnętrznych; w drugim, białym żyrandolu, na pozór pięknym i ozdobnym, możemy znaleźć różne niespodziewane rzeczy jak zwisające kajdanki czy rękę pokazującą gest Lichockiej. Karen Lamonte pokazuje leżącą, pustą suknię świecącą jakby własnym światłem. Massimo Lunardon tworzy przezabawne ludziki, których częściami ciała są liście, ptaki, morskie stwory. Gdy przyglądamy się niezwykłej poduszce ze śladem dwóch stóp autorstwa Javiera Pereza, trudno uwierzyć, że to również jest szkło. Uśmiech wywołuje fontanna z kształtem piersi tryskających wodą autorstwa Laure Provost. Erwin Wurm dowcipkuje tworząc termofory na nogach i tytułując je Mutter. Szkło kojarzy się też oczywiście ze zwierciadłami, a bardziej jeszcze z ich ozdobnymi ramami – Mat Collishaw oprawia nimi wideo z obrazem Georgesa de la Tour, Fred Wilson tworzy „lustro Jagona” z czarnego szkła, które nie jest lustrem – ornamenty z ramy wchodzą do środka i pokrywają powierzchnię.
Są tu i abstrakcje, z których najbardziej zafascynowało mnie dzieło Josephy Gasch-Muche – przestrzenny obraz, na którym widnieje okrąg złożony jakby z puchu, a w rzeczywistości z małych odłamków szkła. Na wystawie są też dzieła dwóch polskich artystów: Maurycy Gomulicki pokazuje dwa węże, zielonego i czerwonego, a Xawery Wolski dwie ośmiornice.
Wystawa z Murano będzie tu do 23 października, a Tony’ego Cragga – do 15 października. Obie bardzo warto zobaczyć.