Minkowski z Varsovią
Miałabym Wam dużo do napisania także o dzisiejszym, a właściwie już wczorajszym koncercie (Lodoiska Cherubiniego!), ale trochę późno jest, a przed południem wsiadam w pociąg i jadę z obecnej stolicy do dawnej. Tam, jak już zasiądę spokojnie, napiszę o tym. A na razie wrzucę Wam niusa, który zresztą trochę się już tu i ówdzie nieśmiało przewijał. Po południu byłam na konferencji prasowej, na której Marc Minkowski podpisał umowę o współpracy z Sinfonią Varsovią jako jej dyrektor muzyczny.
To, myślę, wreszcie jest rzecz naprawdę wielka dla tej orkiestry, że związane z nią zostaje nazwisko najwyższej klasy w świecie dyrygenckim. Bo jak dotąd, choć stawały przed nią sławy, to związani z nią na stałe byli muzycy innych specjalności, którzy zapragnęli kontaktu z dyrygenturą: zaczęło się od Yehudi Menuhina, potem była przelotna przygoda z Jose Curą, w końcu współpraca z Krzysztofem Pendereckim jako dyrektorem artystycznym, wreszcie z Nigelem Kennedym jako szefem muzycznym mutacji pod nazwą Polska Orkiestra Kameralna (nie mylić z dawnym zespołem Jerzego Maksymiuka, choć jest to świadome nawiązanie do tej tradycji). Minkowski też zresztą był niegdyś instrumentalistą (fagocistą), ale dziś już mało kto o tym pamięta.
Pogodny i dowcipny, dyrygent opowiadał o swoim pierwszym zetknięciu z zespołem: we wrześniu, na festiwalu Sacrum-Profanum w Krakowie, na którym wspólnie wykonali program poświęcony amerykańskiemu kompozytorowi Johnowi Adamsowi. – Czułem napięcie, bo nigdy nie dyrygowałem tą muzyką, choć jest mi bliska i ją rozumiem, ale orkiestra była w tej samej sytuacji. I od razu między nami zaiskrzyło.
Minkowski twierdzi, że gdy radził się zaprzyjaźnionych muzyków, czy ma się w to wdawać, wszyscy popierali tę decyzję i mówili, że to wspaniale. – Jestem bardzo dumny, że orkiestra ma taką międzynarodową renomę – powiedział. – Sinfonia Varsovia będzie teraz moim drugim dzieckiem, po Les Musiciens du Louvre. Lubię dyrygować różnymi rodzajami muzyki, choć przybito mi już stempelek specjalisty od muzyki barokowej, lubię też romantyzm i współczesność. Dlatego współpraca z taką orkiestrą jak Sinfonia Varsovia jest dla mnie bardzo ważna.
Jest ważna tym bardziej, że artysta coraz bardziej się ostatnio wgłębia w swoje warszawskie korzenie. – Mój pradziadek August Minkowski był bankierem, jego bank mieścił się na ulicy Fredry. Miał czterech synów, dwóch wyjechało za granicę uczyć się medycyny – jeden do Szwajcarii, drugi, czyli mój dziadek, do Francji. Ich trzeci brat został dyplomatą; w 1939 r. wywoził rządowe precjoza do Berna. Czwarty był generałem i prawdopodobnie zginął w Katyniu.
August Minkowski miał w Warszawie też dużą działkę przy Marszałkowskiej, między Świętokrzyską a Królewską, tam, gdzie stoją wciąż paskudne pawilony z sex-shopami i bliskowschodnim żarciem. Marc chciałby ją odzyskać; marzy mu się zbudowanie w tym miejscu instytucji kulturalnej – może sali dla Sinfonii Varsovii, która wciąż pozostaje bez siedziby? Dobre i to, że od stycznia orkiestra jest instytucją samorządową z własnym budżetem, od miasta dostaje 5 mln zł, wypracowuje sama 800 tys. Hanna Gronkiewicz-Waltz, która była na tej konferencji, znalazła się w trudnej sytuacji…
Co do planów muzycznych, zdradzono tylko, że pierwszy koncert odbędzie się w Warszawie w czerwcu. Program już parę razy ulegał zmianom; obecny brzmi tak: 1. uwertura Moniuszki (nie zdradził, jaka, ale chyba nie Bajka), 2. utwór niejakiego Oliviera Grefa, zmarłego 8 lat temu kompozytora francuskiego o polskich korzeniach (rodzina zginęła podczas wojny) do poezji Paula Celana, 3. IV Symfonia Brahmsa. Ponadto Minkowski zapowiada, że Sinfonia Varsovia będzie częściej występować we Francji, a Les Musiciens du Louvre – w Polsce. Dalszych dokłądniejszych planów nie zdradzono.
Zapowiedziano za to nową płytę ze starym zespołem – z muzyką Bizeta (Arlezjanka, Carmen). Jest to pierwsza płyta dla wytwórni Naive, dokąd artysta przeszedł właśnie z Deutsche Grammophon. Ma się ukazać w najbliższym czasie.
Ze strony dziennikarzy padło m.in. pytanie: jak nowy szef muzyczny Sinfonii Varsovii dogada się z dyrektorem artystycznym, czyli Pendereckim? Minkowski odpowiedział wesoło, że nie zetknęli się jeszcze, ale obaj są ludźmi cywilizowanymi, więc na pewno się dogadają.
Komentarze
Pani Doroto,
Dlaczego Pani wpuszcza na blog podobny komentarz? przecież ten facet chyba jest nienormalny.
h-p,
jak panu nie wstyd?
Miałam kilka kwadransów temu podobne wrażenia, jak Hortensja. Postuluję ‚bana’ na numer komputera i dostępu.
Wolność słowa nie ucierpi, bo w ‚tym czymś’ nie ma ani myśli na temat, ani a propos, ani żadnej innej… 🙁
a cappella,
masz rację, podpisuję się pod Twoim komentarzem.
Kilka miesięcy temu,na innym blogu, komentarz tego pana byl równie niesmaczny / to jest baaardzo lagodne określenie/, może nie w tym stopniu jak ten, ale praktycznie biorąc, też go dyskwalifikowal. Bylam zdziwiona, i to bardzo, gdy zobaczylam tego pana na tym blogu. 🙁
Nawet dla psa jest jasne, że niektórzy ludzie powinni zastanowić się _przedtem, zanim coś napiszą, czy aby na pewno są we właściwej bajce. Chociaż w przypadku hp choroby umysłowej i związanego z nią braku zdolności do rozumienia swoich czynów istotnie nie da się wykluczyć. 🙁
Ponieważ decyzja o wykluczeniu na ogólne życzenie publiczności jest dla Gospodarza blogu chyba nieco lżejsza, dołączam się do apeli moich poprzedniczek i apeluję o masowy udział w referendum!
Bardzo przykry i zupełnie niezrozumiały jest to co napisał Harry potem; tutaj nie było takich historii. To wygląda na atak woreczka żółciowego, popieram zamknięcie dostępu autorowi tych jadowitych wpisów. Są inne blogi, składające się niemal z samych inwektyw, tam będzie mu lepiej.
A tymczasem pada śnieg a morze ma kolor granatowy (jestem ex-Warszawiakiem i mieszkam nad samym morzem, co jest zresztą powodem nieustannej radości). Pozdrowienia Piotr Modzelewski
Cóż, podziwiam optymizm Minkowskiego co do ludzi cywilizowanych. Bo jak widać (H-P, a jakże), wcale tak nie musi być… 🙁
Gratuluję Sinfonii Varsovii (swoją drogą zyskuje też trochę na francuskim piekiełku w Operze Paryskiej chyba…). Czekam co z NOSPRem.
PS. Jak widać, niektórym takie rozumienie kultury nie odpowiada. Skoro tak, więc zapodaję plotkę, za dobrze poinformowanym pismem na G, że panna Anna Netrebko spodziewa się dziecka… 🙂
Dzień dobry.
Miałam nadzieję po pożegnaniu, że facet się sam zbanuje, dlatego nie dałam jeszcze szlabanu. Wywalam teraz, po prostu żeby smrodu nie było, nawet jeśli będzie wyglądało na to, że nie wiadomo, przeciw czemu protestujecie. Jeśli jeszcze raz się powtórzy, też wywalę i pójdę za radą a_cappelli.
Pani Dorotko,
chyba jednak pewna diagnoza była trafna 🙁 H-p ma cykliczne ataki koprolalii, nad którymi najwyraźniej nie panuje. Za cel obiera sobie „bezbronne” blogi bez bramy kontrolnej, jak ekshibicjonista we wrocławskim Parku Południowym pobliże supersamu z głównie żeńską klientelą… Nie dajmy sobie zatruć życia przez jednego chorego z nienawiści osobnika 🙁
Tym bardziej teraz poproszę już o komentarze na temat 😀
Zaraz wychodzę na pociąg i jadę do Krakowa. Odezwę się po południu.
Sinfonia Varsovia to fajna orkiestra, znałam ją w czasach Yehudy, gdy grywali w sąsiedniej wsi (Gstaad).
http://youtube.com/watch?v=i3STQBTk_D8
…a w Krakowie na brackiej pada deszcz
gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia…
http://www.youtube.com/watch?v=cBb45ejENps
Aby odwrócić uwagę od spraw niezbyt przyjemnych – chciałbym zacytować fragment interesującego artykułu Jacka Cieślaka z Rzeczypospolitej, poświęconemu filmowi CONTROL – o zespole Joy Division. Rzecz dotyczy utworu WARSAW Davida Bowie, depresyjnego utworu, którego tytuł zespół JoY Division przyjął pierwotnie jako swoją nazwę.
” Oto w 1977 roku Bowie odwiedził Związek Radziecki, gdzie odbył podróż Koleją Transsyberyjska i zamiast wrócić do Londynu samolotem – postanowił kontynuować wyprawę pociągiem. W ten sposób trafił do Warszawy. która (…) wywołała jego przygnębienie. Bowie idąc z Dworca Gdańskiego na plac Wilsona(…) zapamiętał ponure twarze. Szybko wycofał się do pociągu, ale przedtem wstąpił do księgarni, gdzie kupił kilka płyt. Nie wiadomo, jakie to były albumy. Nie rozwiały jednak smutku muzyka, skoro kompozycja „Warsaw” może i dziś doprowadzić do samobójstwa największego optymistę. Nas martwić powinno jeszcze coś innego – do instrumentalnego motywu Bowie nagrał melorecytację w wymyślonym przez siebie języku. Gdybym miał określić etniczną aurę utworu, powiedziałbym, że kojarzy się z Bułgarią”.
Znam ten utwór od dawna, pochodzi z płyty LOW. Wydaje mi się, że po jego wysłuchaniu można być niemal pewnym, jaką płytę kupił Bowie. Utwór jest bowiem zainspirowany piosenką Zespołu Śląsk, która nazywała się bodaj Helokanie (Helo, Helo, Helenko, jakos ci sie pasie, Heelo, Helooo), w utworze parę taktów Bowie cytuje. Co sie tyczy melorecytacji – to jej wymyślony język też jest zainspirowany polskim – a nie bułgarskim-
skoro fraza kończy się wyraźnie słowem „Maryjo”. Tego słowa na płycie Śląska na pewno nie usłyszał – lecz na jakiejś innej, ale niewątpliwie polskiej. Moze ktoś zna ten utwór i wyrazi swoją opinię.
Piotr Modzelewski
Wydaje sie Piotrze, że o ten utwór chodzi:
http://www.youtube.com/watch?v=mvMctqXivB0
A tu tekst:
So-lavie di-le-jo
So-lavie di-le-jo
He-li venco -de-ho
Chi-le venco de-ho
Malio
He-libo se-yo-man
He-libo se-yo-man
Malio
Malio
I jeszcze jedą wersję znalazłem:
http://www.youtube.com/watch?v=ksPBckqzKbk
Bardzo dobra wiadomość. Może jeszcze płyty pana Minkowskiego zaczną wychodzić w cenie dostępnej dla przeciętnego melomana z Polski – wtedy to będzie pełnia szczęścia.
Pani Dorotko,
tylko nie wiem czy warto w ogóle pisać o H_p. Popisywal się na innych blogach, na blogu pana Daniela Passenta i pani Janiny Paradowskiej. Zle go odbieralam mimo, ze robil wrażenie /a przynajmniej staral się robić takowe/ oczytanego i względnie znającego się na rzeczy faceta, a przy tym wszystkim potrafil być bardzo wulgarny. I jak slusznie zauważyla Passpartout, te teksty chyba nie byly jego autorstwa. Ja go o tyle zapamiętalam, że puścil wiersz, który byl podróbką z Zaluckiego. Uparlam się żeby go przytoczyl. No i przytoczyl. Reszty komentować nie warto. 🙂
David Bowie śpiewa „Ken Lee” po śląsku 😯 Piękne, choć depresyjne, helokanie 🙁
hortensjo,
ja myśle, że Pani Kierowniczce raczej chodzi o temat Minkowskiego i Sinfonii, a nie toksycznego komentatora.
Passpartout,
chyba masz rację, bo zastanawialam się co tu komentować. Ale przyznam Ci się, że ten jego dzisiejszy wyczyn naprawdę mną wstrząsnąl. Nie wyobrażalam sobie, że można być tak nieprawdopodobnie „dobrze wychowanym”, chociaż nie jedno już widzialam.
Trochę bohatera wpisu:
http://www.rmfclassic.pl/index.html?a=wywiady&kat=&id=2048
Jeszcze raz wrócilam do komentarza Pani Dorotki i wlaśnie teraz dopiero do mnie dotarlo, że Pani Kierowniczka prosi o komentarze „na temat”, a nie „na ten temat”, przepraszam. 😳
No to, kochani, jestem już w Krakówku ulubionym, na Miodowej naprzeciwko synagogi Tempel. Jest super. Może na Brackiej pada deszcz, ale tu na razie nie, choć jakieś brzydkie chmury idą 🙁
Sinfonia Varsovia za czasów Yehudiego co lato była w Gstaad. Ale na tym filmiku gra jak ciężka artyleria (pewnie tak, jak kazali, albo już moje ucho odzwyczaiło się od takiego grania). Mam nadzieję, że pod Minkowskim nabędą lekkości. Ciekawe tylko, jak często będą się z nim spotykać.
Co do dygresji, nie ma chyba wątpliwości, co Bowiego zainspirowało. Ale smędzenie to nieprzytomne…
Bardzo ciekawy był wczorajszy wieczór, ale o nim opowiem trochę później, teraz pójdę sobie po jakieś zakupy i może coś zjeść. Koncert Savalla dopiero o 21.30, więc mam trochę czasu.
Pani Dorotko,
to chyba ten skrzypek tak im kazał 🙁 Z Yehudim grali pięknie, ale na tubie nic nie ma 🙁
A Warszawe pamiętam z zimy 1977. Wiatr tak samo zawodził 🙁
Paskudztowo mokre pada, wieje na zimno, ohyda. Ale dostałam od przyjaciółki dwie kaczuszki na zajączka („To są dobre kaczuszki, patrz jakie milutkie”).
No i czemu Bowie tak jęczy? Wpadł, wypadł a desperuje, jakby w d`If siedział.
Z rozpędu słucham dalej i co? „Ashes to Ashes” o wiele weselsze 😯
A co Pani Dorotka porabia jutro, w środę? O 18 w Akademii Muzycznej przy św. Tomasza odbędzie się wieczór poświęcony pamięci wiolonczelisty profesora Józefa Mikulskiego. Będzie koncert, potem wspomnienia. Zachęcam!
Zeen – bardzo dziękuję obie wersje Warszawy; Bowie wprawdzie odchodzi w nich od wersji płytowej – ale jeszcze teraz można zauważyc, że melodia jest wysnuta z owego Helokania (tzn. dokładnie z tego: jakos ci sie pasie).
Haneczko – Bowie nie desperuje ale daje wyraz swoim uczuciom, jakie go opanowały w ówczesnej Warszawie. Przypomnijcie sobie jakie mieliście uczucie (o ile pamiętacie) na Okęciu po powrocie z Londynu, Paryża, w ogóle ze świata – do szarości i brzydoty. Tym bardziej, że wyjazd był poprzedzony staniem w kolejkach po paszport, odwoływaniami- bo nie zawsze dawano go od razu – i całą tą mitręgą. Właśnie takie jak ta muzyka były to uczucia. Ale do słuchania tego nie namawiam. O wiele lepiej jest posłuchać IFIGENII W TAURYDZIE pod batutą Minkowskiego, świetnego i dynamicznego nagrania.
Piotr Modzelewski
Fatanek: jutro, w środę, o godz. 20. w Filharmonii Krakowskiej występuje bohater niniejszego wpisu z Les Musiciens du Louvre; w programie Chandos Anthems Haendla. Gdybym więc zajrzała na św. Tomasza, to chyba tylko na chwileczkę… Pozdrawiam.
Życzę Wam wszystkim takiej pogody, jaka jest tutaj. Rześkawo trochę, ale za to słoneczko 😀
A propos H_p, to nieuleczalna choroba, występująca pod nickiem „edzio” i wpisy zaczynające się od „jade sobie jade…” na tzw. polish-soc.culture (ktoś mi kiedyś podrzucił do poczytania jako ciekawostke przyrodniczą).
Spuśćmy już wodę, co? Było, minęło… 😉
Piotrze M., rzadko wyjeżdżam. Ale pamiętam, że jak wróciłam z Paryża nic mi nie przeszkadzało, jeszcze długo miałam oczy, uszy i serce pełne wrażeń i widoków. Minęło 13 lat, a ja nadal stoję w St. Denis i nie wierzę w to, co widzę.
Chuchajcie trochę w moja strone, żeby śniegi stopniały!!
Przyszła z rana i podgryza gałązki:
http://alicja.homelinux.com/news/img_4020.jpg
To już nieźle się zwierzyna zadomowiła 🙂
Ale za kogo ta zwierzyna tak świeci oczami? 🙂
Piotrze, mama twierdzi, że nastrój przygnębienia po wylądowaniu na Okęciu albo w Balicach dobrze pamięta, dziwi się tylko, że Davida B. też filcowano do spodu i zaglądano mu w intymne zakamarki po znalezieniu u niego w torebusi np. 1 egzemplarza „Kultury” w il. szt. 1 🙁
Haneczko, w pośpiechu przeczytałem ” a ja nadal stałam na St.Denis” i pomyślałem: no, nic dziwnego; wiadomo co to za ulica; poterm jednak zobaczyłem, że stałaś nie na ale w. Z Saint Denis, oprócz bazyliki, zbudowanej w miejscu, do którego Święty Dionizy doniósł swoją obciętą głowę, pamiętam piękny las bukowy za miastem, z niezwykle powyginanymi drzewami. I właśnie ta,te widoki, mimo, że wdrukowane do pamięci uprzytamniały brzydotę Warszawy. Teraz, kiedy sie tyle zmieniło, jeszcze wiele osób po powrocie ma nieprzyjemne uczucie – ale głównie z powodu nieuprzejmości, uderzającej na odlew. Piotr Modyelewski
Bobiku,
to było o bladym świcie, i aparato włączył lampę. Stąd te oczka.
Piotrze Modzelewski,
świat się zmienia, z przyjemnością zauważam, że nieuprzejmości prawie wcale i wystarczy się do człowieka usmiechnąć, a on wzajemnie. Mam bardzo pozytywne wspomnienia z Polski, a jeżdżę w miarę często. Warszawy nie znam, nie byłam tam 30 lat z okładem (przelotem LOT-em), ale chyba nie jest paskudna?!
Alicjo, odetchnąłem. Bo już się bałem, że krasnoludek znowu narozrabiał. 🙂
Alicjo, Warszawa wcale nie jest paskudna, jestem Warszawiakiem ( mimo, że już dawno tam nie mieszkam) i dla mnie była piękna zawsze, nawet wtedy kiedy taka nie była. Jednak pomimo pieknych miejsc, których w Warszawie nie brak, trasa przejazdu z lotniska do centrum – po powrocie – była zawsze ponurym obrazem socjalistycznej szarości. Z szarości tej wyłamywały się czasem wielkie hasła (np. PROGRAM PARTII PROGRAMEM NARODU) – ale było ich o wiele mniej niż w innych demoludach. Nieuprzejmośc, a którą w Polsce jesteśmy oswojeni, uderza po przyjeździe. Rzadko kto przytrzyma ciężkie drzwi, raczej otworzy z rozmachem, wejdzie i nie interesuje się czy idący za nim zdołał je złapać czy też dostał nimi w nos. Itd. Ale jest lepiej i oczywiście będzie stopniowo jeszcze lepiej. Piotr Modzelewski