Śpiew to praca fizyczna
To już naprawdę wielkie święto móc usłyszeć Ewę Podleś w Warszawie. Jest tak rozrywana, że wizyty na naszych scenach zdarzają się jej coraz rzadziej. W ostatnich latach szczególnie w Ameryce noszą ją niemal na rękach, a niedługo, w przyszłym sezonie, znów powróci do Met, w której przecież – żeby było śmieszniej – debiutowała (w 1984 roku jako Rinaldo w operze Haendla – to był jej pierwszy występ na operowej scenie zagranicznej!), ale od tamtej pory nie wiadomo dlaczego nie śpiewała. Strata nowojorczyków; teraz ją nadrobią.
Głos to jest, jakich nie ma. Żaden przymiotnik się nie nadaje: ciepły, głęboki, intensywny… wszystko nie to. Najlepiej po prostu posłuchać na przykład tego. Ale tym razem w Filharmonii Narodowej było o wiele trudniej – raz, że zupełnie innego rodzaju, poważniejszy był repertuar (kantata Rossiniego Joanna d’Arc i Aleksander Newski Prokofiewa), dwa, że, jak potem mówiła, była przeziębiona. Ale co to dla niej. „Nigdy nie odwołuję koncertów. (…) Musiałabym chyba mieć galopujące suchoty, żeby rzeczywiście nie móc wystąpić. (…) Jak pomyślę, w jakich już stanach chorobowych śpiewałam – i z gorączką, i z tak bolącym kręgosłupem, że nie mogłam się ruszyć… Brałam tabletki, zastrzyki – i nikt nie wiedział, że jestem chora”. Tak mówiła gdzieś z osiem lat temu, kiedy robiłam z nią i jej mężem Jerzym Marchwińskim wywiad-rzekę, wydany potem przez PWM. Wygląda na to, że się znów chwalę, ale co ja poradzę, że miałam to szczęście.
To były pasjonujące rozmowy. Choć przecież śpiewanie jako takie nie było mi całkiem obce, to nie miałam pojęcia, do jakiego stopnia uprawianie tej sztuki zawodowo, solowo, na poważnie, jest po prostu ciężką pracą fizyczną. A przecież czasem trzeba na przykład przelecieć z kontynentu na kontynent – w jednym miejscu jest upał, w drugim mróz… A podczas takiego dziesięciogodzinnego lotu powietrze w kabinie jest wysuszone, a w nim latają egzotyczne niemal bakterie…
I okazuje się, że to nie są żadne fanaberie, jeśli się zastrzega z góry określone warunki: że w hotelu nie może być remontu, bo trzeba się wyspać; że musi być na miejscu restauracja, bo pogoda może akurat nie sprzyjać spacerom; że musi być otwierane okno w pokoju, żeby móc wpuścić trochę prawdziwego powietrza; że musi być nawilżacz, bo suche powietrze to katastrofa dla śluzówek; że lepiej unikać klimatyzacji… „Robotnik pracuje młotem, a ja żywym instrumentem. Nie mogę go wymienić, nie kupię sobie nowego. Niestety – jest jedyny i niepowtarzalny” – mówi pani Ewa.
I jeszcze trzeba wiedzieć, jak się spakować, i jaką suknię koncertową najlepiej brać na podróż (żeby, jeśli się pogniecie, móc ją powiesić nad wanną z wrzątkiem, wtedy „najdzie”)… A jak się jedzie grać w operze, to trzeba być przygotowaną na różne dziwne stroje. Ewa Podleś często gra męskie role, musiała się więc przyzwyczaić do rozmaitych kolczug – raz spróbowano ją wpakować w zbroję, która ważyła ze dwadzieścia kilo. „Tak samo jak nasi architekci, chyba w pijanym widzie, projektują tzw. gargamele – tu wieżyczka, tam jakiś ganeczek, jeszcze tylko armaty brakuje – podobnie niektórzy kostiumolodzy tworzą kostiumy”.
A jeszcze w tym wszystkim trzeba wiedzieć, co i o czym się śpiewa i jak to śpiewać należy… Drobiazg.
Na koniec anegdotka o utworze, który Ewa Podleś zaśpiewała w drugiej części koncertu, wstrząsająco zresztą. „Kiedyś, przed wieloma laty, Jurek [Marchwiński] usłyszał, jak ćwiczyłam arię z Aleksandra Newskiego Prokofiewa, zaczynającą się słowami: Ja pajdu pa polu biełomu. Czy wiesz, że śpiewasz arię o dupie? – spytał. Nie mogłam z początku zrozumieć, o czym on mówi. O jakiej dupie?! Więc pokazał mi błąd, bardzo zresztą powszechny. Nie można mianowicie śpiewać Ja paj dupa polu – to są cztery wyrazy i nie można ich w sposób bezmyślny sklejać ze sobą lub akcentować nie te sylaby, które trzeba, bo inaczej wychodzą nonsensy. U nas nikt tego nie uczy”. I dlatego między pajdu a pa pani Ewa robi bardzo króciutką przerwę…
Komentarze
Jest, jest praca fizyczna. Wystarczy popatrzec na spiewakow jak sa spoceni podczas spiewania. Z Pavarottiego pot ciekl ciurkiem i sklejal mu wlosy na czole.
Nasz spiewak operowy, ktory udziela nam czasem korepetycji z techniki spiewu pokazuje rozne tajniki produkowania glosu. Po prostu praca brzucha i przepony miesni jako miecha, ktory w sposob kontrolowany wydmuchuje powietrze tak, zeby jednoczenie bylo slychac, i zeby starczylo go na zaspiewanie calej koloratury. Ja po kazdej probie jestem niezle zmeczony, zmeczony fizycznie. Takze od stania, bo spiewac na siedzaco raczej sie nie da.
Pozdrowienia
Oj tak… już samo stanie na koncercie w butach na wysokich obcasach… I lewe ramię trzymające teczkę z nutami (czasem ciężką), wysunięte daleko…
😉
A propos anegdoty — kiedyś pokazywali, chyba na Mezzo, jak Elisabeth Schwarzkopf uczyła młodą śpiewaczkę śpiewać arię Paminy „Ach, ich fuhl’s”. Siadła sobie z torebeczką, przyciepło ubrana i słuchała śpiewaczki, która — jak mi się wydawało — śpiewała nieźle. Po chwili przerywa i mówi:
— Jak ty dzielisz te sylaby?! To jest język niemiecki, nie można zrobić przerwy w tym miejscu, bo to zabija sens — przerwę należy dać w innym miejscu!
I dziewczę posłusznie spróbowało jeszcze raz… Nie wiem ile tych razów było, bo niestety, nie mogłem oglądać do końca…
Podobnym anegdotom jest dość dużo miejsca poświęcone w tej rozmowie, bo to szczególny konik Pana Jerzego. On uważa, że pianista (!), który zaczyna pracować nad Podróżą zimową Schuberta, powinien nauczyć się na pamięć tekstu po niemiecku! Pani Ewa opowiadała, jak obserwowała pracę z artystami Alberta Zeddy przy Podróży do Reims – nawet Włochom musiał opowiadać, jak się śpiewa po włosku, że nie można zaśpiewać np. amo-re. Choć jest pauza, nie ma tu oddechu! Logika utworów wokalnych, jak mówi Pan Jerzy, zawarta jest w języku.
I jeszcze jedna anegdota, opowiedziana przez Panią Ewę, zresztą z zastrzeżeniem, że jest autorstwa jej męża. Aktor debiutant miał powiedzieć kwestię: „Królu, sługa twój przybył, aby oddać ci hołd”. Postanowił skonsultować się u mistrzów, jak to wypowiedzieć, co zaakcentować. Jeden powiedział: „Jak to, młody człowieku, masz jakieś wątpliwości? Kto jest tu najważniejszy? Król. Powiedz: K r ó l u!… a reszta jest nieważna”. Drugi mu powiedział: „Jak to, wszyscy widzą, że król siedzi, ważne jest, kto przybył, a więc trzeba powiedzieć: s ł u g a t w ó j”…”. Trzeci: „No jak to, przecież widać, że siedzi król i że przybył sługa, ważne, po co przybył! Masz zaakcentować: o d d a ć c i h o ł d”. Młody aktor kompletnie zgłupiał i jak przyszło co do czego, zamurowało go kompletnie. Wtedy aktor grający króla uratował sytuację: „No cóż, sługo mój, przybyłeś do swego króla, aby oddać mu hołd?” – „Mhm…” 😀
Konkluzja była następująca: w żadnej z tych interpretacji nie było błędów, każda była możliwa, bo kierowała się jakąś logiką. Nie można tylko powiedzieć np. Kró-lusłu-gatwój-przybyła-by-od-daćcihołd…
Nie wiem, czemu w rozstrzeleniu nie chce mi robić spacji między wyrazami… jak piszę, są, a jak się pokazuje, widać, co wychodzi 👿
Myślę, że wielu miało takie doświadczenia i bez spacji rozumieją 🙂 (A te spacje to zasługa htmla, który nawet kilka powtórzonych traktuje jak jedną.) Sam pamiętam jak w szkole opowiadałem jakąś rosyjską czytankę, przygotowawszy sobie tekst na pamięć. No i wpadłem sklejając dwa słowa 😉
Ewa Podleś, jak wszyscy najwięksi śpiewacy, ma niepowtarzalny, jedyny i od razu rozpoznawalny głos. Poza tym ma wiele przymiotów, które czynią ją niezwykłym zjawiskiem, są nimi (między innymi) inteligencja, pozwalająca jej na pogłębioną interpretację, oraz wyborne poczucie humoru. Inteligencja nie jest wprawdzie niezbędną cechą wielkiego śpiewaka, może być on jej nawet zupełnie pozbawiony i tworzyć wielkie kreacje polegając jedynie na instynkcie, reżyserze i innych darach natury. Ale jeżeli, jak w tym przypadku, jest – wówczas śpiew dostarcza dostarcza nam niezwykłej przyjemności. O poczuciu humoru i komizmu mówią najlepiej kreacje Ewy Podleś w Orfeuszu w piekle, pod Minkowskim, gdzie gra i śpiewa Opinię publiczną i w Córce pułku Donizettiego, w spektaklu La Scali. Są to Himalaje dowcipu. Miałem szczęście oglądać ja na żywo; po przedstawieniu miałem wrażenie jakbym bez żadnej zasługi z mojej strony otrzymał wspaniały dar. Kiedy słucham jej płyt – to prócz szczerego podziwu czy zachwytu czuję głęboką wdzięczność, że słyszę to co słyszę.
Ja jeszcze w sprawie wczorajszych wpisów, bo dzisiaj je przeczytałam.
Już wiem, foma i zeen też chcą być smyrani po brzuszkach. 😀
😀 Pewnie coś w tym jest… 😆
Ale to przecież sami między sobą załatwiają 😉
Himalaje dowcipu Ewa Podleś prezentowała np. w Podrózy do Reims w TW-ON w Warszawie – gdzie te czasy! Gdzie to przedstawienie!
Wracajac do wczorajszego wystepu to chyba coraz bardziej Ewa Podleś podoba mi się w muzyce rosyjskiej „odchodząc” troche od Rossiniego, bo z lekka spada u niej możliwosc swobodnego przemieszczania się między dołem (fenomenalnym) a górą. I „Joannę d’Arc” i „Aeksandra Newskiego” słyszałam w jej wykonaniu już wcześniej, ale wczoraj własnie słynny zaśpiew z Prokofiewa zrobił na mnie dużo większe wrażenie (moze też dlatego, ze hiszpański dyrygent trochę za bardzo „przykrył” bojowe zawołanie Joanny „Viva il Re”… ale to wszystko drobiazgi w obliczu tej energii jaka emanowała wczoraj z estrady FN
Wspaniała jest w muzyce rosyjskiej, nikt tak nie czuje Musorgskiego. A kiedy wychodziła wczoraj na scenę w trakcie Prokofiewa (dla niezorientowanych – suita ma siedem części, „aria o dupie” jest przedostatnia), przypomniało mi się, co opowiadała właśnie a propos Podróży do Reims – wystawienia, gdzie pani reżyser chciała, żeby ona siedziała na scenie od początku spektaklu – wszystkie pokoje pensjonatu, w którym się rzecz rozgrywa, miały być w tej realizacji cały czas widoczne. Ale do swojego pierwszego śpiewania Pani Ewa musiałaby czekać 45 minut! Nie zgodziła się, a na protesty reżyserki powiedziała, że to nie jest z jej strony histeria, tylko ona kiedy może, to jak najpóźniej wchodzi na scenę, a przedtem się rozśpiewuje, bo ma taki gatunek głosu, który trudno się rozgrzewa. Rozwiązała to tak: trochę była na scenie w „swoim pokoju”, siedziała na łóżku, robiła robótkę, potem wyszła, a potem wróciła na śpiewanie. Potem reżyserka się śmiała, że pani Podleś „ukradła spektakl”, bo tak wchodziła i wychodziła, że wszyscy na nią patrzyli zamiast słuchać, co śpiewali w tym czasie inni… 🙂
Niech pracują ciężko, pocą się, tracą wagę, energię i wilgoć, ale niech śpiewają. Głos ludzki to wspaniały instrument i jeżeli ktoś został obdarzony takim talentem, to niechże robi z tego uzytek, na pożytek i uciechę nas, profanów. Osobiście nie przepadam raczej za jasnymi, metalicznymi sopranami, są trochę, jak zbyt głośny sygnał dźwiękowy, który rani ucho.ale ogólnie kocham śpiew w jego najróżniejszych odmianach i stylach. I z jednym się zgadzam w całej rozciągłości – tam, gdzie muzyce towarzyszy tekst, należy go traktować ze starannością podobnie, jak zapis nutowy. I jest też prawdą, że język tekstu jest niezwykle istotny, stąd zapewne kłopoty tłumaczy z dobrymi translacjami słów pieśni czy librettami oper.
10.51 i 11.01 – jest jeszcze inna możliwość: foma i zeen chcą mieć wyłączność na smyranie Pani Kierowniczki i przebierają się za Straszydła Blogowe, żeby odstraszyć innych od wejścia w tę konwencję. No, jak się ma 2 metry w pasie i jeszcze wsparcie lokomotywy, to łatwo zatarasować przejście komuś, kto ma zaledwie 40 centymetrów wzrostu, ale nie wiem, czy to tak całkiem fair. 😀
Wiecie co, może nie drążmy już tego tematu 😆
Pani Kierowniczka ich też smyra, ile wlezie, fomie nawet poświęciła wpis, zeenowi to tyle poezji napisała, że trudno zliczyć…
Ale poza tym to ma zasadę: na tym blogu nie możemy sobie nawzajem robić przykrości. Bo ten blog po to nie jest. Już nieraz o tym pisałam…
A w ogóle to jest jeszcze inna zasada: wszyscy jesteście ulubieni, a każdy szczególnie 😉
Pani Kierowniczko, tak mnie tylko ząbki zaswędziały… 😀
Ale tak w ogóle to, zgodnie ze szczeniaczą naturą, przybiegam tu po to, żeby się pobawić i na żadne poważne gryzienie nie mam ochoty.
Merdam wszystkim po równo i pędzę do swoich baranów. 🙂
SZANOWNA PANI DOROTO
OBIECYWANE FRAGMENTY LODISKI TROCHE TEGO JEST .ZAPRASZAM WSZYSTKICH
http://www.youtube.com/user/LvBAssociation
Piotr Modzelewski się ucieszy 😀
Kiedyś nawet nie tak dawno w moim europejskim mieście radio nad radiami czyli First voice of Wielkopolska organizowało w swoim studio nagrań pod komercyjną nazwą Giełda cykl koncertów muzycznych . Zapraszani byli między innymi śpiewacy z najwyższej półki . Ewa Podleś też . Czuliśmy się znobilitowani bo kalendarz występów tej artystki jest bardzo zapełniony . Wystąpiła oczywiście z Jerzym Marchwińskim i była to dla nas wspaniała uczta duchowa . Studio jest bardzo kameralne i kontakt z artystami był bardzo bliski . Porozmawiałam wtedy z p. Ewą , ale przede wszystkim wysłuchałam z bliska jej śpiewu . Do dziś jestem pod wrażeniem .
Nie, żeby mnie tu nie było. Jestem, tylko w międzyczasach słuchałam różnego tuba. Pani Doroto, z braku czegokolwiek innego mam jeden wyznacznik – jak mi mrówki wędrują od czubka głowy do pięt i robi się gorąco, to słyszę i chciałabym słuchać więcej.
Wybaczcie mi proszę taki fizjologiczny odbiór, może w następnym życiu będzie ze mną lepiej.
Bardzo się cieszę z Lodoiski, posłucham tego jeszcze parę razy, jestem ogromnie wdzięczny Manu 29 za ten niespodziewany prezent.
Pak!
Zgadza sie.Elizabeth Schwarzkopf byla straszna dla swoich uczniow ale z drugiej strony niezwykle ceniona za swoja fachowosc.
Czy mieszkancy Jarocina upamietnili to,ze wlasnie w ich miescie urodzila sie i mieszkala z rodzicami pare lat slynna spiewaczka?
Witold,
wyglada na to, ze nie upamietnili, a nawet jesli, to uczynili to w sposob dosc skryty… (w kazdym razie, na stronie poswieconej miastu jest wzmianka, ze Jarocin to miejsce urodzenie ES).
PAK, w naszym chorze jest dwoje Niemcow, a wiec kiedy przychodzi nam spiewac niemiecki repertuar, oni sluza nam pomoca w zakresie poprawnej wymowy i frazowania tekstow po niemiecku. Podobnie jest z repertuarem po hiszpansku. Czekam na pierwsze piesni po polsku w repretuarze, ale chyba sie nie doczekam…
Z tego co wiem, jest w Jarocinie szkoła muzyczna im. E.S. Myślę, że fakt iż się tam urodziła, jest wystarczająco upamiętniony. Trudno bowiem ją nazwać Jarocinianką….
Ponieważ pogoda jest i będzie deszczowa, przyszła mi do głowy pewna myśl – jak ten niezbyt miły okres przxepędzić. W Jarmarku rymów Juliana Tuwima znalazłem zabawne wierszyki, które autor zatytułował „Z bon motów komediowych”. Oto kilka z nich:
Tylko mi nie marudź długo,
Jak powiedział Wiktor Hugo.
Proszę siadać, oto fotel,
Jak powiedział Arystotel.
Bodaj cię rozstrzelał pluton,
Jak powiedział Izak Newton.
Lubię wiersze, ale nie te,
Jak powiedział stary Goethe.
Nadstaw uszko, moja duszko,
Jak zwykł mawiać S. Moniuszko.
I ten ostatni wierszyk poddał mi pomysł aby posługując się tym wzorem, zabawne i nonsensowne powiedzonka włozyć w usta kompozytorów, znanych muzyków bądź śpiewaków. Wielu bywalców tego blogu,łącznie z jego właścicielką, posiada prawdziwy talent rymotwórczy – zatem jest to wielkie pole do popisu i nadzieja na dobrą (i pożyteczną!) zabawę. Wisława Szymborska stworzyła świetne „wypitki” – więc i my możemy stworzyć coś swojego. Z talentem rymotwórczym u mnie jest dość słabo ale wysiliłem się na początek:
Nie chcę słuchać tego gówna
Rzekła G. Bacewiczówna.
Ta symfonia jest dość łaydna,
Esterhazy rzekł do Haydna.
Sa nazwiska, do których znaleźć rym nie jest rzeczą niemożliwą: np. Ravel, Bach, Bloch, Dvorak, Gorecki, Penderecki, Smetana,Schumann, Weber; są też takie, do których znalezienie rymu wymaga fortelu lub graniczy z cudem: Debussy, Webern,Saint-Saens,Berlioz, Poulenc,Brahms, itd. I tu jest pole do popisu. Bobiku, Zeenie, Alicjo, pani Doroto i wszyscy – do dzieła.
zeen,
dzieki za sprostowanie. Trudno doszukac sie tej informacji na internecie, przynajmniej na pierwszych pokladach googla.
Jako rzekłeś Piotrze, użyłem wybiegu, nie wiem, czy to dopuszczalne – odmiana (pewnie nie, bo ułatwia sprawę), no i to niespotykane spotkanie epok…. Ale za to ująłem cechę muzyki kompozytora, co troszkę rekompensuje może 🙂
Punktualność to cholerna
Cecha, rzekł Bach do Weberna
Jacobsky,
niczego nie prostowałem, podzieliłem się informacją, którą też znalazłem przez google…
To prawda, pani Ewa Podles jest wyjatkowa! Jestem jej wielka fanka! Nie moge sie jednak zgodzic z fragmentem jej wypowiedzi na temat akcentowania wlasciwych sylab podczas spiewania, pani Ewa Podles powiedziala „U nas nikt tego nie uczy”. Z wlasnego doswiadczenia moge was poinformowac, ze wlatach ’90 i w XXI wieku w polskich akademia muzycznych (Wroclaw, Krakow) profesorowie spiewu solowego na wydzialach wokalnych bardzo pilnie tej zasady przestrzegali i do znudzenia wpajali.
Niestety powszechna jest opinia, ze muzyk to instrumentalista, a spiewak to spiewak…. Widocznie swego czasu na warszawskiej akademii muzycznej tak wlasnie bylo, skoro pianista, pan Marchwinski musial zasady wlasciwego podawania tekstu pani Ewie wpajac…
Może bardziej kanoniczna wersja:
Nie dbam już o czystość sreber
Jestem ponad, rzekł raz Webern
Fajna zabawa, muszę poczytać „Z bon motów komediowych”, chyba tego nie mam…
Pragnę muzycznych symbioz
Tak przedstawił się Berlioz
Zeen – na Tobie można polegać. Mozna rzecz ułatwić uzywając nazwiska nie w mianowniku:
Będzie boleć sempiterna
Rzekł pan doktor do Weberna.
Ale jak widzę dla Ciebie nie ma nic trudnego.
Piotrze, nie wiem, czy nie profanuję, ale podoba mi się Twój pomysł nadzwyczajnie, dam szansę innym.
Eklektykiem być to sens
Mego życia, rzekł Saint-Saens
Czyli wracam do wersji kanonicznych
Sempiterna jest od sr…
Nie zaś od spraw ułatwiania….
„Niestety powszechna jest opinia, ze muzyk to instrumentalista, a spiewak to spiewak….”
Pani Kierowniczka napisała bez ogródek: to fizyczni są… 😉
zeen,
„…kto szuka, ten znajdzie…”
(- powiedzial Zanussi Wajdzie)
to a propos googla oczywiscie
Tym samym w sposób boski
Dołączył Jacobsky…
No nie, są śpiewacy inteligentni. A nawiązując do słów dawno tu nie widzianej janickiej, w warszawskiej Akademii rzeczywiście było długo bardzo źle. Dla mnie najlepszym dowodem było, że przez wiele lat w kursach wokalnych przy Wratislavii brali udział studenci z przeróżnych uczelni, tylko nie warszawskiej… Ale jaskółki postępu już są. Na stwierdzenie Ewy Podleś, że tego nikt u nas nie uczy, natychmiast odezwał się małżonek: „No nie, ja uczę…”. Teraz jest tam np. Jadwiga Rappe – to też przykład inteligentnej śpiewaczki, nawet śpiewaczki-erudytki. Ma świetne pomysły na uaktywnianie studentów, robi im ciekawe koncerty tematyczne, nawiązała współpracę ze studium muzyki dawnej – ale ciężko to idzie, bo większość ciała pedagogicznego to konserwa…
A pomysł Piotra Modzelewskiego na bon moty komediowo-tuwimowe pyszny! Zaraz też coś wygłówkuję, choć trochę mi w głowie huczy po bretońskich piszczałkach i dudach – dziś w końcu dotarłam na folk…
– Ach, jak dobrze znam swój fach –
mawiał Jan Sebastian Bach.
– A ja za to jestem boski –
odpowiedział Szymanowski.
cdn…
Wyostrz smak-powiedział chrzan
Tak, jak robi to Szwarcman….
– Twoja twórczość nic nie warta –
rzekł Salieri do Mozarta 😀
– A niech weźmie cię cholera –
rzekł raz Mahler do Brucknera.
Mą domeną – piękny dźwięk
Tak niedbale rzekł Poulenc
– Chciałbym wierszyk mieć od zeena –
rozbrzmiał cicho głos Chopina… 😉
Czy ktos wie gdzie tu klozet?
dopytywał raz Bizet…
– Chcę do ryby sosik grecki –
marzył głośno Penderecki.
Otwórz te cholerne drzwi!
Rzekł do boya Debussy…
Jak masz cel, to se strzel –
rzekł Maurycy raz Ravel.
Gamzatti, przepraszam 😉
Popraw tą nierówną flizę
Do płytkarza rzekł był Bizet…
Taki Chopin – nie ma szans!
Rzekł zarozumiały Brahms
Nie wiem, jak wygląda Łowicz –
dywagował Szostakowicz.
Ależ ze mnie straszny tuman! –
zwierzał się swej Klarze Schumann.
Tu za rogiem będzie karczma
Dojeżdżając, rzekła Szwarcman
Wykorzystałem, jak umiałem nazwiska przytoczone przez Piotra (oby pomyślność nigdy Go nie opuściła 🙂 )
Teraz proszę mi wymyślić coś, do czego nie potrafię ułożyć ….
No, dokończę wreszcie wino i posłucham prawdziwej muzyki,której autorem jest Andy Tillison: The Tangent to jest teraz (wspaniałe!), a Parallel or 90 Degrees było wcześniej i tam to się działo…..
Total music 😉
To o zagryzce:
Każdy niech się na nie ślini! –
o tournedos rzekł Rossini.
A Saint-Saens wymawia się sę-sans.
Ze mną nikt tu nie ma szans –
chełpił się Camille Saint-Saens.
Nie ma to jak polędwica,
Westchnął sobie Lesław Lica.
zeenie:
Schoenberg,
Prokofiew,
Strauss…
A kto to jest Lesław Lica? Bo znam klarnecistę z Krakowa, który nazywa się Lesław Lic.
Pani Kierowniczko,
Ja tylko osiem klas skończyłem, to skont mam wiedzieć….
Poprawię się:
Impresjonizm to jest lans…
Rzucił niedbale Saint-Saens
http://nuty.pl/autorzy/autor-lic_leslaw.htm
słurzę upszejmnie….
Panie, tu lać można wszędy,
Rzekł raz Czajkowskiemu d’Indy.
Nie zakładaj już tej kiecki,
Rzekł do żony Penderecki.
Nie przyszło mi do głowy, ze tyle świetnych i bardzo zabawnych – no i jak doskonale zrymowanych wierszyków potraficie napisać na poczekaniu. Podaję wiec następne nazwiska, które wydają mi sie trudne: Prokofiew, Rubinstein, Podleś ( powinna sie doczekać dziś czegoś zabawnego), Rameau, Grieg, de Falla, Gluck, Verdi, Respighi, Lalo, Szalonek (łatwy jest Kilar, Britten, Dvorak – ale można do tych nazwisk napisać coś zabawnego).
No, wziąłem go i naciągnąłem na a….
Z tego zrobi się seans,
powiedział C. Saint-Saens
Dzięki Ci o Wielki Piotrze,
Śmiechu swego łzy już otrzyj…
zeen 00:30 – no toć mówię, że Lic. Nie Lica!
Najwspanialsze są kartofle
Przy obiedzie rzekł Prokofiew…
Dwie muzy bo i Muzyka i Poezja kroluja na tym blogu.
Obie jakos mnie omijaja. Mam serce do muzyki i poezji, ale nie mam ucha ani piora…
Kilka lat temu bylam na koncercie Ewy Podles w Toronto. Byla wspaniala.
Brawa dostala szalone.
Nie być, albo jednak sein,
Hamletował Rubinstein
– Co to jest za jakiś krzyk! –
oburzał się Edward Grieg.
– Nie, to raczej wielki huk –
poprawił go C.W. Gluck.
– Bzdury tu pleciecie, o! –
pogardliwie rzekł Rameau.
– Bzdurą każdy się upaja –
skomentował M. de Falla.
Poni Dorotecko, skoro do głosu poni Podleś zoden przymiotnik nie pasuje, to moze trza wyryktować przymiotnik: PODLESIOWY? 🙂
Tylko mi pod rękę podleź,
Do męża rzekła raz Podleś.
O co jest ten wielki krzyk,
Po koncercie rzekł raz Grieg
zeen dziś nieźle zapier….
Widząc wpisy, rzekł de Falla…
Dwa l w nazwisku de Falla wymawiają się jak j…
zeen dziś sobie robi jaja –
widząc wpisy, rzekł de Falla 😉
O prostato, pozwól sik…
Rzekł nad pisuarem Glück
http://www.grainger.de/music/composers/gluck.html
GLUCK nie Glueck! Tak jak BRUCKNER nie Brueckner
zeen się po raz drugi kaja
Uśmiechnięty odrzekł Falla…
Powyżej podany link jest chyba jedynym miejscem, gdzie się go tak pisze…
O co jest ten cały huk
zeen sie stara, odrzekł Gluck…
– A ja myślę już, gdzie łóżko –
z utęsknieniem rzekł Moniuszko.
– Ja utonę też już w snach –
rzucił wtór Stasiowi Bach.
– Zaraz zdejmę żonie figi! –
idąc w łóżko rzekł Respighi.
– Do poduszki chcę kielonek –
tak zażądał W. Szalonek.
Ogonem Bobiku merdnij,
Rzekł na blogu tym raz Verdi
Jutro/dzis niedziela –
Czas na Bolero Ravela…
Nie wiem, o co w tej muzyce biega…
Powiedzial raz krytyk do Griega.
Wreszcie może mnie pochwalą,
Rzekł w nadziei będąc Lalo
Panska muzyka jest jak swieza rzodkiew !
Panie… panie… jak panu tam ?
…. Prokofiew
To co, chyba już wszystkie zadania Piotra M. obskoczyliśmy? 😀
Poduszczeniem tego łotra
Bawiliśmy się dla… Piotra!
A ja ciągle obstaję przy Schoenbergu i Straussie… nic o nich nie wymyśliłam 🙁
Wrzucę jednak coś na ząbek
Do Doroty odrzekł Schoenberg…
Muzyka Straussa Johanna
rzucila nas na kolana…
(tzw. long shot…0
Nie bądź taki Miki Maus
Do Doroty odrzekł Strauss
zeenie, ale to się tak nie wymawia… o z umlautem jest bliższe e…
Problem w tym, ze Strauss rymuje sie z raus ! Gauss… Inaczej trzeba niemilsiernie przekrecac slowa…
Pamiętam: Raus mit Strauss. ale to było o Franzu Josephie S. 😉
Ta Dorota to ma gębę…
Rzekł zeenowi kiedyś Schoenberg….
Ino dlatego, że gębę się wymawia najczęściej w brzmieniu gembe….
Bez obrazy Gospodyni szanowna….
Bo ten zeen ma w głowie pstro –
Z oburzeniem rzekł Lalo. Albo Rameau?
Bez obrazy, Gościu szanowny 😛
Bo zabawa to jest to! (Coca Cola – Osiecka)
Rzekła Szwarcman do Rameau…
zeen dziś nieźle dał tu d..y
Winy swe później odkupi….
Jak w motecie śpiewał Bach:
Gute Nacht…
http://www.youtube.com/watch?v=7NhyfJAT15U
Bo niestety w tym jest sęk,
Jak wymawiać dany dźwięk,
Radzą sobie z tym bez lęk-
-u ci, co mają wdzięk 🙂
Przepraszam za niedoróbkę, się poprawiam:
Bo niestety w tym jest sęk,
Jak wymawiać dany dźwięk,
Radzą sobie z tym bez lęk-
-u posiadający wdzięk 🙂
Rękawiczki, merci bien
I bąsuar, mesje zeen 😀
Rytm, rytm, Pani Kierowniczko….
Bonne nuit, faites de beaux rêves!
A tera se wreszcie dokończe kopany film… Szalona zdrapka 4….
Wróciłżem tu odrapany….
Ale z wrzaskiem:
Dorota Pany!
Pani Kierowniczka miła
ze swą wierną świtą na Parnas wstąpiła
Apollo łzy roni
jak mogli mi to zrobić toż
zwykli śmiertelnicy oni …
Tu Pani Kierowniczka zmaga sie jak opisac glos Ewe Podles: „Żaden przymiotnik się nie nadaje: ciepły, głęboki, intensywny… wszystko nie to”.
A ja posluchalam i zaraz znalazlam przymiotnik: Ewa Podles spiewa grubym glosem!
A wcale nieprawda, Heleno, bo potrafi też śpiewać cienkim, w górze… 😀
Ma lęk wysokości? 🙂
O, budzik się obudził 😆
(szkoda, że nie mam tu kociej kufy 😉 )
Przeczytanie „ciągiem” takiej ilości komentarzy to tez jest ciężka praca fizyczna 😉 No ale czego się nie robi dla ćwiczenia przepony 🙂
Ukłony, ukłony. Dla klucznika Piotra i dyżurnych ślusarzy.
To teraz proszę o znalezienie klucza do poniższych;)
Pusta mego pana kiesa,
rzekł raz syn de Moralesa
Noc żem siedział, i nic ni ma –
słychać skargi Anonima
My mogiemy iść na spółę
Wyszedł z handlem de La Rue
Brać te ręce! To jest przymus!
krzyczał głucho Perotinus
Nie zatrzymasz Wisły kijem,
był zabłysnął Dufay Guillaume
A teraz drogie dzieci, jeśli jeszcze nie wiecie co łączy powyższe nazwiska, to obiecana podpowiedź
Dość staroci, czas na barek
znad kielicha rzekł Garbarek
To Officium jest nie lada
przyznał Tomasz Torquemada
Na saksofonie jak Nahorny zawsze ćwicz,
w sopockim Sfinksie twierdził Staroniewicz
Na TYM instumencie jak Nahorny zawsze ćwicz
w sopockim Sfinksie twierdził Staroniewicz
Dwa razy wcięło, mimo że „podejrzane” słowo za drugim razem zaszyfrowałem, czemu?
Moguncjuszu miły, to naprawdę jest loteria. Nie wiem, czemu jedne wpisy zatrzymuje, drugich nie, myślałam, że ten problem już się skończył. Ale ten głupek Łotrpress czasem z jakichś bliżej nieznanych powodów kogoś nie lubi i zatrzymuje. Nawet jak ja lubię 🙂 🙁
foma – no faktycznie, staruchów trochę zaniedbaliśmy. Ale teraz nie mam czasu, idę na folk, już się zresztą spóźniłam.
– Chyba spóźnię się na próbę –
niepokoił się Franz Schubert 😉
WP podejrzewał, że chodzi o seksofon i dlatego zatrzymał.
Ciekawe, co do mnie powie?
Nic nie powiedział. 🙁
Nie chce ze mną gadać.
Jego strata, ze nie fce z Tobom godać, EMTeSiódemecko 🙂
A mojo strata, ze muse juz iść spać, ale ocy juz mi sie klejom, jak by je ftosi buteprenem wysmarowoł. Dobrej nocki syćkim 🙂