Goldbergowskie i inne wariacje

Zagrać Wariacje Goldbergowskie na akordeonie to istny hardkor. Artystycznie pomysł godny pamiętnej Podróży zimowej z lirą korbową, z cudownym Matthiasem Loibnerem. Bo takie rzeczy udają się tylko prawdziwym osobowościom artystycznym. Z pewnością jest taką osobowością Andreas Borregaard z Danii, który wystąpił na pierwszej w tym roku odsłonie festiwalu Mazovia Goes Baroque.

Niestety, młody solista się zestresował. Rzadko ponoć wykonuje to dzieło na koncertach, więc zdenerwowany był okrutnie. A granie na akordeonie ma cechy szczególne. Swoją drogą ciekawe jest dla pianisty obserwowanie, że na akordeonie w ogóle nie istnieje problem krzyżujących się rąk, a nawet manuałów, jak również dużych interwałów. Ale za to jest inny problem, i to wielki. Prawdziwi ambitni akordeoniści grają na instrumentach guzikowych. Guziki wszystkie są do siebie podobne, wystarczy, że jeden palec pójdzie nie tu, a już za nim mogą iść następne i katastrofa gotowa. Pianista siedząc przed klawiaturą patrzy na nią; akordeonista nie. I tu cały szkopuł. W efekcie część ludzi wyszła w trakcie, a ta część, która wytrwała, zgotowała mu owację (niektórzy nawet na stojąco), głównie za wytrwałość. Choć nie tylko: 25. wariacja była jedną z najbardziej wzruszających, jakie w życiu słyszałam. A tak w ogóle Czarek Zych powiedział mi, że Andreas grał mu te wariacje przez skype’a – „bez pudła”. Cóż, wierzę na słowo, zwłaszcza że poprzedniego wieczoru w repertuarze od średniowiecza do współczesności pokazał, że naprawdę jest wybitnym solistą. A chłopak jeszcze dość młody – 32 lata.

Drugi składnik festiwalu też był znakomity. Duet Arparla, prywatnie małżeństwo – irlandzka harfistka Maria Cleary i włoski skrzypek Davide Monti, dali pokaz zarówno prawdziwego partnerstwa muzycznego, jak i sztuki retoryki. Tutaj mała próbka ich muzykowania. On, prawdziwy mistrz improwizacji barokowej, ozdabia tę muzykę pięknie i giętko, dodając jej uczuciowości i rzewności. Grywa w różnych zespołach muzyki dawnej, m.in. European Union Baroque Orchestra i Il Tempio Armonico. Ona jest bardziej wszechstronna, gra na różnych harfach – także w zespole muzyki współczesnej MusikFabrik; swego czasu była też harfistką Concertgebouw Orhest, a tam byle kogo nie przyjmują. Dziś była zresztą trochę rozproszona; wczoraj, we włoskim programie, grała lepiej. Dzisiejszy był bardziej mieszany, głównie jednak niemiecki, z niesamowitą harmonicznie Sonatą D-dur Georga Muffata w centrum. Na bis skrzypek zapowiedział: „Wczoraj obchodziliśmy dzień św. Patryka i poszliśmy do pubu, gdzie usłyszeliśmy ten gigue Corellego”, po czym rzecz wykonali. Wątpię, czy rzeczywiście usłyszeli, ale se non è vero è ben trovato.