Dzień urodzin

Choć wieczorny koncert zaczął się i skończył nudnawymi mowami tronowymi, jednak sam w sobie był godnym uczczeniem (i oficjalnym otwarciem obchodów) 100. rocznicy urodzin Witolda Lutosławskiego poprzez trzy atrakcje: prawykonanie nowego utworu Pawła Szymańskiego, III Symfonia Jubilata oraz w drugiej części „trylogia” Partita/Interludium/Łańcuch II z udziałem Anne-Sophie Mutter.

„Witold Lutosławski był dla mnie niezwykle ważną postacią (jak – zapewne – dla całego mojego pokolenia). Nic w tym dziwnego – moja młodość to czas Lutosławskiego. Miałem zaszczyt znać Go osobiście. Jako słuchacz zawsze byłem zafascynowany Jego muzyką” – napisał w programie Paweł Szymański (a ja mogłabym napisać to samo – jesteśmy z jednego pokolenia, wręcz szkolnymi kolegami). Tytuł jego nowego utworu Sostenuto, napisanego specjalnie na ten koncert, skojarzył mi się jakoś z charakterem samego Lutosławskiego i okazało się, że miałam dobrą intuicję, bo Paweł dalej napisał tak: „Witold Lutosławski należał do ludzi, którzy są niewzruszeni w swoim systemie wartości i jednocześnie bardzo skromni, pewni swojej drogi i powściągliwi. O takich ludziach sądzi się, że są wieczni. Dlatego kiedy odszedł – jak w Jego ostatnim utworze – tak bardzo SUBITO, trudno było w to uwierzyć, bo był przecież tak bardzo SOSTENUTO…”

Utwór nie jest jednak czysto okolicznościowy. Mnie ogromnie się spodobał. Niesamowite pomysły instrumentacyjne, gra barwami i trochę rytmem, ale niemal bez melodyczności, tylko w środku króciutki cytat z Partity (Lutosławskiego oczywiście, nie Szymańskiego, który również utwory o takich tytułach pisał), po chwileczce przerwany przez dalsze wydarzenia muzyczne. Już mam ochotę usłyszeć go znów. Nie wiem, kiedy będzie okazja…

III Symfonię Antoni Wit poprowadził bardzo spokojnie, z umiarem, nie miało to wykonanie takiej energii jak opisywana tu niedawno interpretacja Maksymiuka. Ale i tak można – wtedy melancholia i zaduma w tym utworze przeważa. Trochę w tej interpretacji III Symfonia upodobniła się do Czwartej (której prawykonania polskiego zresztą dokonał właśnie Wit).

Anne-Sophie Mutter – znakomita. Pieściła każdy dźwięk, każdą frazę, grała z czułością, ale także, gdy trzeba było, z pasją. Widać, że ta muzyka bardzo jej odpowiada. Dawno nie słyszałam jej w takiej formie. A to dopiero początek – skrzypaczka zaczyna całą serię koncertów z muzyką Lutosławskiego, częściowo z Sinfonią Varsovią, częściowo ze swoim stałym współpracownikiem, pianistą Lambertem Orkisem.

To tyle o koncercie. W środku dnia natomiast na konferencji prasowej w NIFC, o której wspominałam pod poprzednim wpisem, włączono oficjalnie aplikację na smartfony – spacerownik po Warszawie Lutosławskiego. Rzecz odbyła sięw tym miejscu nie bez powodu: dyrektor NIFC Artur Szklener był jednym ze współtwórców przedsięwzięcia – dokładniej współorganizatorów, bo samymi treściami zajmowały się Danuta Gwizdalanka i Kamila Stępień-Kutera; kolejny zaś spacerownik będzie poświęcony Chopinowi. Ten od Lutosławskiego zawiera opis 56 miejsc związanych bezpośrednio lub pośrednio z kompozytorem, wyznacza 7 tras spacerowych, a opisy (można je czytać, można słuchać głosu lektora) są większe niż to bywa w podobnych aplikacjach i w sumie wynoszą ok. 120 stron maszynopisu. Są i archiwalne fotografie (w sumie ok. 300). Nie ma muzyki, bo nie o nią tu przecież chodzi. A poza tym zawsze będzie można jeszcze ją rozwijać.