„P” po raz drugi
O ile zeszłoroczne oba składniki Projektu „P” w Operze Narodowej były zdecydowanie wydarzeniami jednorazowymi (choć zrobiono przedtem wokół nich, zwłaszcza wokół Wojtka Blecharza, wiele hałasu), to tegoroczne były muzycznie ciekawsze, ale pod innymi względami, hmm…
Tym razem kolej padła na Sławomira Wojciechowskiego i Marcina Stańczyka. „Przydzielony” im przez teatr został reżyser Krzysztof Garbaczewski oraz libreciści. A wokół premier było w prasie cicho, żadnego lansu. Podobnie jak w poprzednim wypadku, zaplanowane zostały trzy spektakle i rzecz zginie w pomroce dziejów. Może trochę szkoda zawartości muzycznej, ale dla obu panów było to pierwsze zetknięcie z gatunkiem, więc może następnym razem będą mieli lepsze możliwości wyboru.
Teoretycznie zapowiadało się ciekawie. Każda z minioper została osnuta wokół interesującej postaci: Zwycięstwo nad słońcem Wojciechowskiego – rosyjskiego awangardowego malarza-suprematysty Kazimierza Malewicza, a Solarize Stańczyka – Południowoafrykańczyka Leona Bothy, który cierpiał na progerię, czyli chorobę sprawiającą, że człowiek starzeje się wielokrotnie szybciej, i zmarł w wieku 26 lat, a wcześniej był didżejem. Niestety teksty osnute wokół tych postaci były łagodnie mówiąc pretensjonalne – pierwszy z nich (Marcina Cecki) był może nawet momentami trochę zabawny, za to drugi (Andrzeja Szpindlera) kazał z rosnącą niecierpliwością i irytacją oczekiwać końca, który nastąpił o wiele za późno… W pierwszej części scenografia była jakby trochę rodem z Bajek robotów Lema, w drugiej patrzyło się na jakieś spotworniałe sylwetki z wodogłowiem, naroślami i wypustkami – dotyczyło to także instrumentalistów i dyrygentki Marty Kluczyńskiej; trzeba ich w ogóle podziwiać, jak sprawnie sobie ze swoimi zadaniami radzili.
Muzyka Sławomira Wojciechowskiego była nieco z ducha darmstadckiego; w ogóle ta część spektaklu nieodparcie przywodziła na myśl pod względem estetycznym lata 60. Muzyka Marcina Stańczyka była z początku szmerowa, później podążała zróżnicowanymi torami, a nawet momentami skręcała w stronę jazzu. W sumie – szkoda materiału, może panowie go jeszcze jakoś wykorzystają.
Komentarze
Pobutka.
Dzień dobry,
zaraz (10:00) w Dwójce retransmisja koncertu sprzed tygodnia z prawykonaniem Kyrie Góreckiego. Posłucham.
Natomiast wieczorem wybieram się na taką ciekawostkę przyrodniczą:
http://www.nina.gov.pl/nina/artyku%C5%82/2014/04/25/marcin-masecki-w-tr-warszawa
Ciekawe, co Masecki wymyślił wokół tego biednego Becia…
http://www.thegreenespace.org/events/thegreenespace/2014/apr/27/wqxr-presents-piotr-anderszewski-brunch-beethoven/
Dziś z NY PA live,jak się komuś otworzy.U nas to chyba godz.17?
A jutro kto może i ma wolne ręce,niech trzyma za debiut 1 suity angielskiej,ale bez live.
Fajne koty napłoty upolowałam przed chwilą… 😎
(…Choć pod blog muzyczny stosowniej byłoby przynieść obłędne koncerty ptasie… 🙂 )
Podoba mi się: Coffee, orange juice, bagels and fruit salad will be served 🙂 Dzięki, łabądku, za link! A nie wiadomo Ci nic bliżej, czy będzie, czy nie będzie w Warszawie i dlaczego?
Koty napłoty piękne! 😀
Nigdy nie ukrywał,że lubi dobrą kuchnię.
Nic nie wiem.Niestety.
Jeszcze parę dni temu Maestro figurował w programie na 25 sierpnia. Skoro zniknął, to, niestety, zapewne go nie będzie – choć nadal pojawia się na liście tegorocznych wykonawców. Na stronie BQ jeszcze nie ma tego koncertu.
No i posłuchałam tego Kyrie. Miałam pewne obawy pamiętając o kilka lat starsze Salve sidus Polonorum, ale miło się rozczarowałam. Choć oczywiście wszystko to znamy skądinąd…
Na wieczornym, ostatnim ma Żydowskich Motywach pokazie „Pani spod szóstki” – nadkomplet; bardzo wielu stało. Ale może nic w tym dziwnego, skoro (abstrahując nawet od Oscara dla filmu) dotyczył pianistki o takim życiorysie i tak niegdyś znamienitej, że sam Schnabel niczego więcej – jak stwierdził – nauczyć jej już nie mógł.
Czyżby ten film wygrał konkurs? Nie dziwiłabym się 🙂
„Pani spod szóstki” musiała się tym razem zadowolić jedną z nagród specjalnych. W konkursie głównym tryumfował „Żołnierz na dachu”, a w plebiscycie publiczności „Tańcząc w Jaffie” – obydwa skądinąd ponaddwukrotnie dłuższe.
Po obejrzeniu „Pani spod szostki” wyskoczyl mi film The Flat (Hebrew: הדירה). Bardzo ciekawy, aczkolwiek nie o muzyce. Polecam.
http://en.wikipedia.org/wiki/The_Flat_(2011_film)
O „Orchestra of exiles” juz pisalem.
Tutaj 12 minut wyciągu z filmu Pani spod szóstki:
http://www.youtube.com/watch?v=8oxO3M6rAPw