Co można zakodować?
Wczorajszy, ostatni dzień lubelskich Kodów zawierał prezentację efektów warsztatów muzyki improwizowanej prowadzonych przez francuskiego trębacza Brice’a Picharda, prawykonanie nowego dzieła Lidii Zielińskiej Zagubione ogniwo z udziałem instrumentalistów, elektroniki i śpiewu białym głosem (to już kolejny z tego typu utworów zamówionych przez ten festiwal) oraz dużo decybeli w wykonaniu Thurstona Moore’a, Aleksa Warda i Adama Gołębiewskiego, a wreszcie potańcówka, tym razem bardziej ludowa. Wrażenie: od Sasa do Lasa. Ale nie tak miało być.
Kiedy pierwszy raz podesłano mi program festiwalowy, byłam zaskoczona jego eklektycznością i brakiem widocznej – niosącej rzeczywiście jakieś kody, że nawiążę do nazwy festiwalu – linii programowej. Z czasem dowiedziałam się, że taka linia początkowo była, a program miał układać się całkiem inaczej. Nie będę zdradzać, co było planowane, bo może uda się to zrealizować w roku przyszłym. Jednak taka sytuacja wydała mi się typowa.
Np. co roku na wiosnę zabawiamy się śledzeniem programu Chopina i Jego Europy, co się zmieniło, a przede wszystkim – co spadło. I tak jest z wieloma innymi imprezami. Co tu gadać, bywa tak również z sezonami filharmonicznymi i operowymi: najpierw zapowiedzi, które potem realizują się albo nie. Zagadka.
Na II Konwencji Muzyki Polskiej, na panelu poświęconym organizacji życia muzycznego, Grzegorz Michalski powiedział rzecz dla środowiska muzycznego oczywistą, która innych zapewne może zaskakiwać: że w Polsce praktycznie każdy dyrektor filharmonii jest przestępcą (dodam, że dotyczy to również organizatorów festiwali). Dlaczego? Bo nie może przekraczać budżetu, a nagminnie go przekracza, ponieważ inaczej nie można zrobić sezonu (festiwalu). Potem z kolei, po imprezie, dopiero zaczyna się zmartwienie, czy budżet się dopnie, czy nie.
Irytowaliśmy się tu parę dni temu z Wielkim Wodzem, że na tej konwencji, podobnie jak na poprzedniej, było jedno wielkie zbiorowe wyciąganie ręki do państwa po pieniądze. Z drugiej strony jednak zdawanie się w tej materii całkowicie na rynek jest nierealne i nieskuteczne. I dlatego wszyscy stają w kolejce do ministra, ten (na podstawie działań ekspertów różnej jakości) daje lub nie. Stają też do samorządów, które też mają pulę na kulturę. Nie ma instrumentów zachęcających dla prywatnych sponsorów. Co dalej? Będzie to wciąż świat „przestępczy”, jeśli nie zmienią się przepisy albo sposoby pozyskiwania pieniędzy.
Komentarze
Świnto prowda, a tymczasem mam inną wiadomość z gatunku niewesołych – umarł pan Lykourgos Angelopoulos. Na jego nagraniach poznawałem grecką połowę europejskiej tradycji. Wielki muzyk to był.
Z właściwej beczki, ostatnio pilnie obserwuję efekty jednego z ministerialnych programów i jeszcze trochę popatrzę, a jak będę miał jakieś przemyślenia, to się podzielę. Chcecie czy nie. 👿
Pobutka.
Dzień dobry,
szkoda Angelopoulosa 🙁 Słuchiwałam go dawno temu na Pieśni Naszych Korzeni, albo z jego własnym zespołem, albo z Ensemble Organum Marcela Peresa. Niesamowity był – przed słuchaczem otwierał się kosmos brzmień i skal po prostu. I tak można sobie było pomyśleć, jak egzotyczny jest ten świat, choć żyjemy w jednej Europie…
Co do @ 0:08, już jestem ciekawa 😈
Dzień dobry!
Czy słyszeli Państwo o czymś takim?
http://www.brahms-festival.com/index.html
podsyłam jako ciekawostkę-kuriozum. 🙂
DW
No faktycznie ciekawostka przyrodnicza 🙂 Wygląda, jakby pan z Monachium o węgierskim nazwisku chciał sobie podyrygować, a pani o japońskim imieniu i arabskim nazwisku – pośpiewać 😉
Ale że we Wrocławiu należy od czasu do czasu zagrać Brahmsa, to zgoda. 🙂
Chwilę poszperałam, i owszem, coś znalazłam: pełne nazwisko dyrygenta brzmi Jan Maślankiewicz-Pogany, a oto próbka jego twórczości kompozytorskiej/dyrygenckiej oraz śpiewu wymienionej pani:
http://www.youtube.com/watch?v=vorMWwMqpzc
Marcin Koziak gra w drugim etapie konkursu im. Rubinsteina, Kola Chaziainow odpadł po pierwszym, niestety.
No właśnie widziałam, fanpage Koli na Fejsie w żałobie 🙁 Co się stało, nie wiem, nie śledziłam.
Ale za Marcina trzymamy kciuki! 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=xYCorMjST1I
Koziak przeszedł do drugiego etapu :); gra 22 maja o 12.30 naszego czasu. Bisował występ w pierwszym „rewolucyjną”. Kola miał chyba gorszy dzień, jakiś przygaszony był. Szkoda. Cały pierwszy etap już dostępny na YT, tutaj część 1, kolejne po prawej stronie ekranu
https://www.youtube.com/watch?v=LUamGQ5-jbs
Pobutka.
Dzień dobry 🙂
Dobra wiadomość z Lipska: właśnie po raz drugi przyznano tam Lipską Nagrodę im. Richarda Wagnera. To jedyna taka nagroda; przyznaje ją tamtejsza Fundacja Richarda Wagnera. Tegoroczną laureatką jest pani dyrektor Ewa Michnik. Gratulacje! Należało się jak mało komu.
Uroczyste wręczenie odbędzie się w niedzielę w lipskiej Operze. W komunikacie, który otrzymałam (po polsku!), zacytowane są słowa prezesa fundacji Thomasa Krakowa: „Ewa Michnik jest dla nas uosobieniem wyjątkowej propagatorki europejskiej kultury”.
Bylam na recitalu Koli, rzeczywiscie cos z nim bylo nie tak, zachowywal sie jakby chcial jak najszybciej z tym skonczyc, a gral wrecz autystycznie, nie probujac w ogole nawiazac kontaktu z sala. Jednak redaktor muzyczny Haaretz ocenil go b. pozytywnie, napisal ze trudno uwierzyc ze 22-letni chlopak gra tak dojrzale, zamiescil jego zdjecie i typowal na jednego z finalistow.
Z tych ktorych zdazylam posluchac, podobali mi sie Ilya Kondratiev z Rosji (mimika wyraznie imitujacy Gilelsa 🙂 ), Leonardo Colafelice z Wloch i Steven Lin z USA. Ciekawy jest tez Ji Yong Kim z Pld. Korei, mieszanka Bozhanova z gwiazdorem popu, ale bardzo zdolny (gdyby tylko nie swistal podczas gry jak zapasnik somo..)
A czy Kierownictwo wie coś moze, dlaczego sprzedaż biletów na Chopieje jest ciagle przesuwana w czasie?
Ilya Kondratiev
https://www.youtube.com/watch?v=TwhPm2JoSRs&list=TLxrfuz4GmDZjp4Kkigja8Cr9ATA85Po1V#t=1h04m5s
Ji Yong Kim
https://www.youtube.com/watch?v=Nl0lvblEuzo#t=50m58s
Proszę, jaka świetna organizacja. I transmisje i nagrania filmowe.
Koli żal.
Coś niedobrego się dzieje z tym chłopakiem 🙁
Szkoda.
O Chopiejach nic nie wiem. Może wciąż nie mogą wszystkiego potwierdzić…
Rozterki mną miotają ..
Mam bilet na dzisiejsze święto : Academy of Ancient Music (Egarr) z JSB;
ale o tej samej godzinie w S1 Ingolf Wunder (Chopin) i SV (moja ulubiona – Wiosenna) a w UMFC – Royal String Quartett (Schubert, Brahms, Szymański!)
Ja idę oczywiście do filharmonii. To może się zobaczymy 😉
Zmarł Bohdan Mazurek – niegdyś filar Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia 🙁
https://www.youtube.com/watch?v=nX6zLGeGhCA
Wracam z Filharmonii i zastaję taki list od Kaji Prusinowskiej – na 2 dni przed koncertem!
Przepraszam Pani Doroto, dzielę się w całości:
Duch Kolberga i UW oraz swojskie licho i Eurowizja
czyli bajka o tym, czemu nie wystąpimy na majówce
Dawno, niedawno, a było to tak.
Dookoła maj, piękny czas, kiedy kwitną łąki umajone. W ludowych wierzeniach jest traktowany jak ziemski odblask piękności Raju. Majówki to miły zwyczaj, tym bardziej cieszyliśmy się na majowy koncert dla uniwersyteckiej publiczności.
Koncert, który przygotowywaliśmy specjalnie z myślą o roku Oskara Kolberga, ojca polskiej i po części europejskiej folklorystyki, miał być muzycznym i źródłowym spotkaniem z przeszłością, jak zwykle, kiedy pasjonaci muzyki dawnej koncertują. Miał być też okazją do posłuchania zapisów z wielotomowego dzieła Kolberga, czytanych przez Mariusza Benoit. Szczególną frajdę mieliśmy wszyscy na myśl o tym, że wszystko będzie się działo tuż obok domu, w którym Oskar Kolberg mieszkał, nota bene jako sąsiad Chopina, i gdzie rósł i mężniał w latach swej młodości. Jego dobry duch towarzyszy nam od dawna, ale lichu się to widać nie podobało.
Szukanie odpowiednich fragmentów było dla mnie, po wielu latach wertowania tomów, taką właśnie majową „wisienką na torcie”; długim, ale przyjemnym wybieraniem z kilkudziesięciu ksiąg „ Ludu etc”. Przez chwilę czułam się jak w raju dobierając opowieści do koncertu „Dzika muzyka z serca Polski”. Chciałam przedstawić znakomitej publiczności – „włochatą babę”, „wierzenia dotyczące zamęścia”, „gwiazd i ciał niebieskich” , „roślin i zwierząt”itp.
Tymczasem licho nie śpi i tym razem wdarło się do naszego raju pod postacią „popu i hip-hopu” – dla niepoznaki przyodzianego w ludowo stylizowane gorsety i mini. Licho wystąpiło na Eurowizji, korzystając ze szczególnie nielubianej przez nas estetyki „zespołu pieśni i tańca”. Fakt, nie zdobyło wprawdzie głównej nagrody, być może zapomniało o przyczepieniu brody, ale niestety narozrabiało.
Na dziesięć dni przed koncertem okazało się, że władze Uniwersytetu Warszawskiego – zdjęły nas z afisza. Wytłumaczono nam, że po spektakularnej klapie polskiej propozycji na Eurowizji, muzyka ludowa w murach uniwersyteckich nie zabrzmi. Nastąpił bowiem estetyczny i moralny obciach, obcięto więc z programu wydarzeń artystycznych wszelkie skojarzenia z polską tradycją. Nie mam tylko pewności co było tym obciachem…
Gdyby jednak komunikacja między organizatorami wydarzenia na UW a uniwersyteckimi katedrami muzykologii i etnomuzykologii była lepsza, być może to kojarzenie nas z Eurowizją nie miałoby miejsca? Chociaż kto wie – innym argumentem była zbytnia „niszowość” muzyki Trio.
Ponieważ ufnie nie podpisaliśmy żadnej umowy, nie możemy nawet dochodzić swoich praw. Napracowaliśmy się nad koncertem, być może kosztem innych projektów w których bierzemy udział. Prywatnie myślę – że jest to zemsta licha, ponieważ już w tym sezonie karnawałowym zaprotestowałam przeciw wykonaniu na zabawie dla przedszkolaków swojskiego przeboju „My Słowianie”, z jakim do szkoły moich dzieci przyjechał zespół muzyczny w składzie keyboard, wokal i gitara. Swoją drogą w teledysku „My Słowianie” wystąpiły tancerki z „Warszawianki”, zespołu pieśni i tańca UW…
Widzę tu duży związek licha z edukacją na poziomie wczesnoszkolnym i wyższym. Jeśli ktoś z Was pomoże mi rozwikłać na czym ten związek polega – będę wdzięczna, bo zgłupiałam i cytując Oskara Kolberga, czuję się jak ten Litwin, co „wychynął z lasu i dopiero co olśnął”. Mówią jednak: „nosił wilk razy kilka, aż mu się ucho urwało”. Będzie tak i w przypadku licha, bałagan pojęciowy uporządkujemy i więcej do takiej niemiłej sytuacji nie dojdzie. Rok Kolberga jeszcze trwa, a jego dobry duch pomaga posprzątać i inspiruje bez względu na tę rocznicę.
Kaja Prusinowska
Zdumiewające 😯
Władze UW – to jest dopiero obciach 👿
@pani Prusinowska c/o Marzena
nawiazanie do zwyciezczyni/zwyciezcy konkursu Eurowizji drag quinn Conchity Wurst w liscie” byc moze zapomnialo o przyczepieniu brody” niezbyt taktowne.
a na dobranoc moj ulubiony artysta Tiny Tim zamiast „cial niebieskich” 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=TT8t0VxZXEM
Postulat komunikacji wewnątrz uniwersytetu jest w naszych przaśnych, tutejszych warunkach nie do zrealizowania. Nie da się, to się nie da, i już. Jak to mówią: na pochyłe drzewo i Salomon nie naleje. 🙄
Co jest niezbyt taktowne, bardzo przepraszam? Bo się czasem gubię w labiryntach poprawności.
I jeszcze powołam się tu na klasyka. Rzeczy trzeba nazywać po imieniu. 😛
http://sklep.mleczko.pl/userdata/gfx/e056ee17eef77cdd6676b83b3d785e0f.jpg
@Ozzy
Może i nie, ale taktownie też nie została potraktowana. Porównanie muzyki tradycyjnej do prezentacji na Eurowizji? Na uczelni, która studentom proponuje zajęcia z etnomuzykologii?
@Wieki Wodz
zgoda; nawiazujac do slowa „dupa” (rysynek Mleczki) niegdys wielki slavista Jan Niecislaw Baudouin de Courtenay powiedzial: ze jest zarowno pieknym jak „general” a wszystko zalezy od uzytku.
Pozdrawiam
Po pierwsze, ozzy, nie quinn, tylko queen.
Po drugie, tu nie chodzi o nietaktowność. Będę może bardziej nietaktowna i powiem: tu chodzi o kompletne zidiocenie. Zgodnie z zasadą, że należy nazywać rzeczy po imieniu 😛
I jeszcze jednego nie rozumiem: dlaczego za idiotyczną seksistowską polską kompromitację na Eurowizji ma odpowiadać Kolberg?
Odpowiedź z facebookowej strony UW.
„…dziękujemy za wasze opinie! Uniwersytet nie miał w planach zorganizowania koncertu zespołu, o którym piszecie (czyt. Janusz P3). Decyzję o tym, kto wystąpi podczas Majówki na Skarpie, Koncertu Urodzinowego i wielu innych imprez nie są podejmowane „gdzieś”. Podejmują je władze Uniwersytetu. Tym razem zostały wybrany Marcin Olak , gorąco zapraszamy na jego koncert!”
Czyli plakaty „Rektor Uniwersytetu zaprasza”, informacje prasowe podawane przez organizatora zostały wydrukowane i podane przez … No właśnie kogo?
Jeśli taka instytucja pozwala sobie na takie traktowanie muzyków, nieważne czy jest to Janusz, czy inny wykonawca, to jak można oczekiwać powszechnego szacunku dla artystów? Zgodnie z zasadą, że przykład idzie z góry. 🙁
@Pani Doroto,
tak qeen a nie quinn (jak u Dylana…Mighty Quinn)
dzieki 🙂
Moja wina, że na „Konwencji Muzyki” wspomniałem o „Eurowizji” żartem http://www.man.torun.pl/archives/arc/muzykant/2014-05/msg00090.html
Zaczęłam to i skończę – pozytywnie.
Do menadżera zespołu zadzwonił Rektor uczelni, przeprosił i trwa ustalanie nowego terminu koncertu 🙂 Jest nadzieja w narodzie!
Uff. To jednak czasem zastanawiają się nad tym, co zrobili 😈 Trzymam kciuki za Prusinowskich i za Kolberga 😉