Zaczęli Polacy
Muszę powiedzieć, że początek był całkiem obiecujący. A rozpoczęła zmagania aż trójka Polaków, pokazując plusy i minusy „szkoły polskiej” (oczywiście jeśli coś takiego istnieje).
Tymoteusz Bies, który wystąpił jako pierwszy, jest też jednym z młodszym z naszej ekipy – ma 20 lat. Nie słyszałam go dotąd, a jest nie tylko jednym z naszych młodszych, ale i muzykalniejszych. Z przyjemnością słuchało się go od początku występu, od subtelnego, poetyckiego Nokturnu H-dur op. 9 nr 3 (całe szczęście, nawiasem mówiąc, że nie ma w programie Nokturnu Es-dur z tegoż opusu, bo to już dla wielu z nas „nokturn pendolino”). Ładnie też poradził sobie z etiudami (w Etiudzie F-dur może lewa ręka trochę zbyt głośna) i z Balladą F-dur, muzykalnie zagraną, nie zarąbaną, o co łatwo. Dwóch kolejnych Polaków – Rafał Błaszczyk i Łukasz Piotr Byrdy – już tak nie zadowoliło. Obaj są typami „wymiataczy” (których w tym konkursie będzie jeszcze wielu, i oczywiście nie tylko w polskiej ekipie), nie rozumiejąc, że gra na tempo nie jest opłacalna – można się wywalić, a przynajmniej potknąć, jak to zdarzyło się Błaszczykowi w Etiudzie C-dur op. 10 nr 1. Przy tym kiedy myśli się przede wszystkim o technice, gra jest sztywna i po prostu nudzi.
Po Polakach zaprezentowało nam się dwoje Włochów. Przed przerwą – zaledwie 19-letnia Michelle Candotti. Program dobrała sobie ambitnie, z dużą ilością oktaw, i choć nie dysponuje techniką oktawową Marthy Argerich, to nie jest źle. Również grała Balladę F-dur, której początek był może mniej wyrazisty, ale za to wirtuozowski środek starała się grać muzykalnie. Podobnie z Nokturnem c-moll i Etiudą h-moll. Z kolei jej rodak Luigi Carroccia, pierwszy po przerwie, to ciekawa osobowość. Barkarolę rozpoczął subtelnie i „rozbujał” fachowo (choć nie jest z Wenecji), mimo dużych kontrastów nie przekraczając granicy dobrego smaku. W Nokturnie H-dur op. 62 nr 1 trochę mnie raziło dziwne wycofywanie głównej melodii, ale poza tym było OK, a oba „wichry syberyjskie”, czyli Etiuda h-moll i Etiuda a-moll op. 25 nr 11, również wiały jak trzeba.
Po Włochach – dwie Rosjanki, i to siostry. Starsza, Galina Chistiakova, zaczęła bardzo ładnie ten sam Nokturn H-dur, ale środkową część przesadnie skontrastowała, co niestety było zapowiedzią dalszego ciągu: reszta programu wypadła dość histerycznie, z dziwnymi zrywami; dotyczyło to zarówno etiud (zamazanych przy tym), jak Scherza E-dur. O wiele lepiej wypadła Irina, która grała w sposób bardziej zrównoważony i muzykalny. Jedyne pretensje do niej mogę mieć o brak słyszalności środkowych nut (tj. dolnej nuty w sekście) w Etiudzie As -dur oraz o lekki bałagan w finale Ballady f-moll, zagranej poza tym bardzo ładnie.
Ostatni akcent – koreański, i to mocny. Seong-Jin Cho, pianista po trzecich nagrodach na Konkursie im. Czajkowskiego (2011) i Konkursie im. Rubinsteina (2014), pokazał klasę. Świetny, bardzo muzykalny Nokturn c-moll, świetne obie etiudy (pokazał, jak powinno się grać op. 10 nr 1!) i całkiem nieźle zrozumiana Fantazja f-moll.
Trochę się bałam o poziom tego konkursu, ale jak na razie nie jest źle.
Komentarze
Podjechałam dzisiaj na rowerze do klubu konkursowego na skwerze Hoovera i póki co rozczarowanie. Poza telebimem, na którym można śledzić przesłuchania, nic nie wskazuje na funkcję tego miejsca. Telebim jest zresztą na dworze, nic nie słychać, a gdy spadnie temperatura trudno będzie oglądać. W środku nie znalazłam zapowiadanych gazet festiwalowych. Ot kolejne miejsce na Krakowskim Przedmieściu, gdzie serwowane są eleganckie drinki.
Nokturn pendolino:-) Przypomina mi to tę opowieść PA, na filmie niedawno tu linkowanym, o Chopinie w windzie w Japonii.
A eksperci z PR 2 polskiego radia, komentując występy Rosjanek, odwrotnie do Pani Szwarcman, uważają zgodnie ( 5 osób), że starsza Galina wypadła lepiej i że obok Koreańczyka kończącego poranną sesję, występ Galiny był jednym z lepszych w porannej sesji.
Dzień dobry po całym pierwszym dniu 🙂
Witam kota filemona (lubiłam tę bajkę 😉 ). Nie wiem, kto tam siedzi w tej eksperckiej loży dwójkowej i niespecjalnie mnie to interesuje, opisuję to, co słyszę. Na wsparcie mojego zdania (jeśli ktoś takowego potrzebuje, bo ja nie) mogę dodać, że i Jan Popis w tej sprawie tak uważa, jak ja 😉
Ale w paru innych się już i z nim nie zgadzamy. Np. w kwestii Adama Mikołaja Goździewskiego, którego gra mnie wydała się do bólu kiczowata, co jeszcze wzmógł podkręcony dźwięk kawaia (taki wypasiony Shigeru Kawai, coraz więcej pianistów go wybiera; najmniej jak dotąd wybrało steinwaya, co zresztą nie jest dziwne, bo to instrument nowy, nierozegrany i nawet Martha się na niego ponoć skrzywiła). On uważa, że coś w nim jest. Może i jest, ale musiałby ktoś zawalczyć o jego gust, a przede wszystkim o dźwięk, który nie może być tak przerysowany.
Jak na razie, podsumowując, najlepiej wypadli Koreańczycy, bo i drugi, Chi Ho Han, był świetny, urzekł mnie zwłaszcza Nokturn H-dur op. 62 nr 1. Potem już bywało gorzej, Scherzo E-dur strasznie zapędził, ale przynajmniej widać było, do czego to tempo miało mu służyć.
Niespecjalnie podobał mi się Anglik Ashley Fripp, Japonka Yasuko Furumi (oboje szkolni, choć on dużo starszy, ona bardzo młodziutka) i Francuz o duńskim nazwisku Olof Hansen (wszystko zamazane i blade). Saskię Giorgini słyszałam w eliminacjach i uznałam, że jest muzykalna, ale ma techniczne mankamenty – i to samo teraz wyszło; nie zachwyciła mnie Węgierka Ivett Gyöngyösi, grająca jakoś bez blasku. Problematyczny był też dla mnie Chińczyk „Julian”, którego znamy już z poprzedniego konkursu; rozwinął się, owszem, ale jego gra ma w sobie jakąś histeryczność, a początek Fantazji był nieporozumieniem (potem było już lepiej). O nim jednak prędzej jestem w stanie powiedzieć, że „coś w nim jest”.
W sumie: chciałabym jeszcze usłyszeć Tymoteusza Biesa, obu Koreańczyków, Włocha i ewentualnie młodszą z rosyjskich sióstr. A co zrobi jury – zobaczymy.
Jutro bawimy się dalej. 🙂
No, czyli ruszylo. Emocje beda (juz sa).
Na razie pierwsza – jak to jest z tymi archiwami, ze niby sa, ale ich nie ma? Przed chwila ogladalam to, czego nie widzialam, a teraz wszystko zniknelo. Jednak konkurs Czajkowskiego byl pod tym wzgledem cudowny – wszystko pojawialo sie w archiwach w pol godziny po fakcie. Wrrr
A dzisiejszy dzien – znakomity poczatek! Tymoteusz Bies tez mi sie bardzo podobal (juz nie mowiac o tym, ze przypominal z wizazu Drago Malfoya z Harry’ego Pottera,a koszula ze spinkami to prawdziwa klasa). Szkoda mi Wegierki, bo trzesla sie jak osika na wietrze, a w eliminacjach byla bardzo fajna. To jednak straszne obciazenie dla wszystkich.
Dzięki, Kierowniczko, za fachowe komentarze. 🙂
Francuz był frenetycznie oklaskiwany i ostatnia pani z Chin, chociaż na końcu oklaski były pewnie za cały dzień.
Z Chin to wbrew pozorom był pan 😉 Ale rzeczywiście wyglądał jak dziewczyna…
Anna Dębowska też woli Irinę od Galiny 😉
http://wyborcza.pl/1,75475,18959057,konkurs-chopinowski-bomba-poszla-w-gore-na-poczatek-polacy.html
Witaj, Tereniu! Rzeczywiście w eliminacjach Węgierką się zachwycano (ja jej wtedy nie słyszałam) i nawet się teraz zdziwiłam. A to trema biedaczkę zeżarła. Szkoda 🙁
Podróż z radiowym nasłuchem zeszła jak w oka mgnieniu, a zwykle mozoli się strasznie. Typy – za Kierownictwem, toczka w toczkę!
Przeczytałam Julia, a to Julian 😀
Tak czy tak, bardzo wymyślnie.
Chińczycy często wymyślają sobie europejskie imiona i każą nam się tak nazywać. Czasem mają one coś wspólnego z ich chińskimi imionami (np. Colleen = Ka Ling), a czasem są „od czapy”.
Można podchodzić do Mozarta i Bacha na wszelkie możliwe sposoby. Można uzasadniać to najbardziej karkołomnymi teoriami, historiami, wykładniami. Proszę bardzo. Można zmieniać poglądy na sztukę, życie, na siebie – oczywiście, nawet nie raz czy dwa. Zmienność owych poglądów może być zresztą źródłem niezrównanych emocji. Podobnie jak ich stałość – męką doczesną.
Jeżeli wspomniałem o podchodach do Mozarta i Bacha – to tylko dlatego, że właśnie przede wszystkim na nich używają sobie do woli wszyscy – od początkujących podrostków, mających za sobą paręnaście lekcji nauki gry na instrumencie (klawiszowym, strunowym, dętym – właściwe podkreślić) po wirtuozów instrumentów, oblatywaczy estrad świata całego.
I w tych podchodach – a dokładniej: efektach tych podchodów można znaleźć jakieś istotne składowe wspomnianego Mozarta czy Bacha. Natomiast – i tu przechodzę już do ligi wymiataczo-oblatywaczy, ze szczególnym uwzględnieniem sekcji „charyzmatyczni/legendarni” – zdarza się nam być świadkami zdarzeń paranormalnych, niewytłumaczalnych. Takich quasi-UFO.
Bo czy takim paranormalnym zjawiskiem nie jest sytuacja, gdy podziwiany, ceniony, mający osobną płytową (i wspomnieniową) półeczkę wykonawca w trakcie koncertu doprowadza do sytuacji, że cieszysz się, iż nie wykonuje żadnego utworu na bis. Już nie mówiąc o tym, że nie pojmujesz dlaczego zachwyca (salę), skoro nie zachwyca (ciebie).
To tyle tytułem wstępu, rozwinięcia i zakończenia notatki (już chciałem napisać: kariery) po koncercie Radu Lupu w Lipsku, na którym zagrał z orkiestrą lipskiego Gewandhausu (dyr. R. Chailly) koncert C-dur KV 467 Mozarta.
Obawiałem się zrazu, że „Don Juan” R.Straussa, otwierający wieczór, może być w zderzeniu z koncertem Mozarta zbyt przytłaczający (już nie mówiąc o „Ein Heldenleben” w drugiej części wieczoru), ale już pierwsze brzmienia kameralnego składu lipskiej orkiestry w introdukcji koncertu Mozarta uspokoiły mnie, a nawet uradowały. Jednak radość (a zwłaszcza spokój) były tyleż przedwczesne, co krótkotrwałe. Gdyby propozycja Radu Lupu była z gatunku: widzę to refleksyjno-melancholijnie, widzę to dekadencko-lirycznie lub jakoś tak – może bym jakoś tę żabę z trudem przełknął. Ale wypasztecić mdłego, wymoczkowatego Mozarta KV 467 – od pierwszego do ostatniego dotknięcia klawiatury! Sorry, idę upić się – na trzeźwo nie da się.
Nie wiem, nie rozumiem, nie ogarniam jak można zdechłym, płaskim dźwiękiem grać tę muzykę, pozbawić ją wszystkich barw, urody; nawet w Andante dźwiękowa plaskatość zamuliła tę niebiańską kantylenę. Mam świadomość, że Lupu grał koncerty Mozarta w sposób antywirtuozowski – wolno mu. Ale antymozartowski?! Z Lipska wróciłem wszakże bardzo zadowolony – Chailly kapitalnie poprowadził wspomniane już „Życie bohatera” op. 40 R. Straussa.
Ostatnio była na dywanie wymiana zdań dotycząca wieku artystów w aspekcie sztuki wykonawczej. Radu Lupu w tym roku kończy 70 lat. Może dobrym materiałem do przemyśleń urodzinowych jest posłuchanie, jak grał w Berlinie koncert A-dur Mozarta 23 lata starszy Menahem Pressler. A czym jest młodzieńczość artystów w wieku dojrzałym przypomniała Martha w Katowicach. Wyszła na estradę troszkę wystraszona, zasiadła przy fortepianie, przy wstępie orkiestrowym chuchała na zziębnięte dłonie, ale gdy tylko zaczęła grać – był już tylko żywioł muzyki i Marthy. Co w tym przypadku stanowi jedność. Bis był inny niż w Warszawie – „Traumes Wirren” z Fantasiestücke op. 12 Schumanna. O entuzjazmie widowni nie ma co wspominać.
Dzień dobry 🙂
Ach, 60jerzyku, niestety czegoś takiego się spodziewałam… 🙁 Lupu niestety skończył się już jakiś czas temu. A Pressler – cudo! To jest prawdziwy muzyk.
https://www.youtube.com/watch?v=88Caz-zVrJY
I jeszcze w Chopinie, jako że to aktualny temat. Zamiast Pobutki.
https://www.youtube.com/watch?v=D1Th3mA-X_Y
Łukasz Piotr Byrdy 🙂
@ Kondrat – witam i dzięki za korektę 🙂 Pośpiech, jak wiadomo, jest dobry przy łapaniu pcheł 😆
Zwracam honor Instytutowi na Youtubie – juz sa wczorajsze przesluchania, i to pociete na kawalki, utwor po utworze (chociaz wedlug podpisow Blaszczyk gral dwa razy nokturn – raz zmiescil sie w 1:50, raz w 6:48 – i dwa razy etiude 10/10 – raz w ponad siedem minut – rekord slimaka) 🙂 Ubawilam sie na dzien dobry.
Musze przyznac, ze zalogowalam sie do Polityki, bo doszlam do wniosku, ze jezeli nie moge byc obecna, to chociaz transmisje przesledze (inaczej pewnie sczezlabym z zalosci). I ma to pewne zalety, bo na przyklad jak widzialam, jak biedna Wegierka trzesie sie niczym trzcina na wietrze, podziwialam, ze dotrwala do konca. Hansen, ktorego slyszalam dwa tygodnie temu (wstrzymam sie od komentarza) na nagraniu wypadl na pewno o wiele lepiej niz na zywo. Nawet powiedzialabym, ze zaczal calkiem obiecujaco, ale w sumie takie przekombinowane to wszystko i wierze, ze na estradzie malo wyraziste. Poza tym brakuje mu jednak porzadnej szkoly.
Bardzo sie ciesze, ze Irina tak dobrze wypadla. Byl kiedys taki film dokumentalny Ireny Langemann Russlands Wunderkinder (w dwoch czesciach kreconych w odstepie kilku lat). Byla w nim jedna z kilkorga dzieci baaardzo obiecujacych i jakos tak wpadla mi i w oko, i w ucho. Na eliminacjach grala raczej nieszczegolnie, ale widocznie te ostatnie pol roku niezle przysiedziala. Z tego, co pamietam, jest tez laureatka bydgoskiego Rubinsteina. Wlasnie w tym filmie mowila, jak bardzo przytloczyl ja ten jej jeden z pierwszych powaznych konkursow.
Z niecierpliwoscia czekam dzisiaj na Krupinskiego i Ksiazka. Juz trzymam kciuki!
Dzien dobry 🙂
Wczorajsze przesluchania sa takze na stronie instytutu (menu – multimedia – video), w lepszej jakosci niz na tubie. Takze transmisja na zywo tam jest lepsza.
Dziekuje za wiadomosc, lisku. 🙂 Faktycznie transmisja lepszej jakosci.
Zmeczyl mnie ten poranek. O ile Chorwat ten sam, co zeszlym razem, to zrobil duze postepy. Ale seria koreanska tym razem ciezsza do zniesienia; jeszcze najbardziej kulturalna ostatnia dziewczyna.
Ja tam nie wiem, z Chorwatem mam problem. „Z bliska” etiudy byly okropne, ballada schumannowska (jezeli juz), gruboskorne basy (tak oparl sie na tym basie i sunal jak czolg), w sumie faktycznie meczaco. A przy Su Yeon Kim bardzo odpoczelam. Podobala mi sie etiuda cis-moll, potem troche mniej, ale w gruncie rzeczy tak jakos bez silenia sie na oryginalnosc, a to cenne. Ona studiuje w Salzburgu u Gililowa, stad moze wlasnie ta „normalnosc”.
Jestem za jak najszybsza eliminacją wszystkich Rosjan i Rosjanek, bo do szału doprowadza mnie używanie ich nzawisk wyłacznie w angielskiej transkrypcji. Galina Czistiakowa to dawna gwiazda sportu, wciąż aktualna rekordzistka w skoku w dal i nikt w tamtych latach nie miał problemów z zapisywaniem jej nazwiska. Jak na razie najbardziej podobał mi się Francuz, grał dziwnie, ale przez to interesująco, a do tego świetnie wygladał. Choć w konkursie nie wróżę mu powodzenia, bo grał raczej wariacje na temat muzyki Chopina.
Pan Julian bardzo intrygujący. Robi się na Polliniego, ale jako jedyny wydobył sensowny dźwięk z nieszczęsnego Kawaja, który generalnie nadaje się na opał.
Goździewski histeryczny.
Reszta zgadzam się z PK z wczoraj 22:07.
Brawo Aimi! Wydaje mi sie, ze ona jest w fazie przejsciowej. Na eliminacjach grala bardzo emfatycznie, teraz jakby sie uspokoila: dluga fraza, budowanie formy, no i to ryzyko, ktore podejmuje. Chcialabym jej jeszcze posluchac. No i caly program w cis-moll (jednak mozna tak powiedziec). 🙂
W ogole dla mnie druga polowa dzisiejszego poranka o niebo lepsza od pierwszej.
Mnie się dosyć podobała Dinara 🙂
Kimura też zaskoczyła mnie na plus. A Aimi Kobayashi wciąż mam w pamięci jako cudowne dziecko promowane przez p. Elżbietę Penderecką. Teraz gra jakoś dziwnie, egzotycznie jakby, ale przynajmniej czymś się to różni 😉
Domyślam się, że przy słuchaniu „z bliska” dodatkowo męczy głośne granie. Do Chorwata wracając, mnie też aż tak znów nie zachwycił (choć wielką owację dostał), ale w porównaniu z tym, co było pięć lat temu (napisałam: „poniżej krytyki”), to i tak miało ręce i nogi. A etiudy, i owszem masywne, ale przynajmniej solidnie, na sali aż tak nie raziło. Domyślam się, że i Klinton przez głośnik mogła być za głośno. Ale to była przyzwoita jakość dźwięku. Niektórzy mają okropny dźwięk i rąbią bez opamiętania. Po paru dzisiejszych produkcjach czuję się po prostu osłabiona.
Ale na szczęście dałam radę wskoczyć na godzinkę do domu. Zjem coś i padnę na chwilę.
Dinara „z bliska” byla solidnie masywna, dosc jednolita i do bolu przewidywalna. Troche na obraz i podobienstwo swoje. Ale etiuda 10/2 extra! Zreszta to wysokiej klasy pianistka.
Aimi wydaje sie wykluwac dopiero. Nie ma porownania z eliminacjami, na ktorych kazdy takt w nokturnie byl przezywany do bolu, nie do zniesienia, wszystko sie rwalo.
A tak a propos – po Dinarze fortepian powinien byc nastrojony, bo alikwoty rozjechaly sie zupelnie. Bardzo szybko puszcza (za szybko)
A ja częściowo zwracam honor klubowi konkursowemu. Okazuje się, że to miejsce jednak istnieje, ale znajduje się w Hadesie, czyli w podziemiu kawiarni na skwerze Hoovera. Są tam telewizory z transmisją. Jest też gazeta festiwalowa. Jest fortepian, na którym ktoś pewnie czasem będzie grał. Tylko dzisiaj, w przerwie między przesłuchaniami, nie było żywego ducha. Ale to pewnie dlatego, że pogoda taka piękna i wszyscy wolą siedzieć na zewnątrz.
Pogoda jest za piekna, w dzien upal, w nocy chlodno… Ale za kilka dni w ogole sie ochlodzi.
A na tej sesji pelna sala. Emocje rosna… Znow dwoch Polakow, a beda i ciekawsze akcenty 😉
Musze przyznac, ze scherzo Ksiazka mna wstrzasnelo. Az musialam sie przejsc. To bedzie kolejny wielki polski pianista! Brawo!
Krzysztof Książek zagrał bardzo pięknie, aż się wzruszyłem :). Myślę, że zobaczymy Pana Krzysztofa w następnych etapach konkursu.
Jak porównuję Fantazję f-moll z Geniušasem sprzed tygodnia z tym, co dziś pokazała w tym utworze o cztery lata młodsza Kate Liu… Niebo i ziemia (czy raczej w tym wypadku odwrotnie 😉 ). Wielkie brawa dla Amerykanki!
Dobry wieczór. Usprawiedliwiam się: musiałam zostać w biurze, żeby szybko machnąć recenzję do gazetki konkursowej. Teraz dotarłam do domu.
Hm, jakoś nie mogę podzielić w pełni zachwytów nad Krzysztofem Książkiem. Tj. bardzo mi się w jego wykonaniu podobał Nokturn, wykonany w zupełnie innym stylu niż zrobiła to Dinara – zamiast dumki ukraińskiej taka unendliche Melodie 🙂 Ale poza tym… Co z tego, że część lulajżejezuniowa Scherza była nastrojowa i przyjemna, jak w częściach skrajnych był jeden bałagan. Czy to naprawdę trzeba grać na tempo (zawsze przypominają mi się przy takich okazjach słowa mojego dawnego znajomego: przebierać palcami jak chomik)? Nie znoszę tej maniery, która oczywiście jest nie tylko polską specjalnością.
Ale publiczność najwyraźniej to lubi.
U Łukasza Krupińskiego z kolei podobała mi się Etiuda Es-dur – naprawdę ładna. W reszcie utworów jakieś dziwne nielogiczności w prowadzeniu melodii, zachwiania tempa itp.
Kate Liu mnie także bardzo zaskoczyła na plus, choć zdaję sobie sprawę, że jej interpretacje nie każdego przekonają. Mnie zaciekawiły, a to już dużo. Grająca przed nią Rachel Naomi Kudo – rekordzistka, po raz trzeci na konkursie, wielka doprawdy jest jej miłość do Chopina – nieźle, ale bez błysku, zwłaszcza w Balladzie. Tę Balladę tak naprawdę pierwszy raz tego wieczoru zagrał (choć była wykonana kilka razy) Eric Lu, pianista niezwykle dojrzały jak na swoje 18 lat.
Pierwszy Chińczyk niezły, ostatnia Chinka okropna. Fajny też Czech, Marek Kozak, choć może nie porywający.
Pani Kierowniczko, gdyby miala PK okazje przekazac do Instytutu, zeby oni nie cieli transmisji do archiwow utwor po utworze (co zreszta robia zle, bo czesto podczas rezonansu ostatniej nuty), tylko albo kandydat po kandydacie – od zapowiedzi po oklaski, a najlepiej niech po prostu zostawia calosc przesluchan, jak leci. Beda mieli mniej roboty i bedzie lepiej i szybciej zrobione.
Fantazja Kate Liu bardzo, bardzo, nokturn tez, nieprawdopodobnie oniryczny. Eric Lu tez bardzo mi sie podobal (arcyciekawa etiuda tercjowa!). Nie dziwie sie, ze wygral ten konkurs chopinowski w Miami.
Przekażę, ale nie ręczę za skutek. Pewnie już mają taką koncepcję…
No to dobranoc. Rano bawimy się dalej.
Czy by sie dostal do przedbiegow?
https://www.youtube.com/watch?v=HLGvOGwp5B4
pobutka
Dzień dobry 🙂
Już od dzieciństwa niespecjalnie przepadam za tą interpretacją. Nieraz zdarzyło mi się już z różnymi przyjaciółmi, np. SL, spierać na ten temat… Jak dla mnie, był to geniusz, ale akurat nie do Chopina. To oczywiście rzecz gustu. Teraz jednak zaczęłam się zastanawiać, czy ostrość dźwięku nie jest częściowo zawiniona przez nagranie (bo selektywność poszczególnych dźwięków biegników, która też mi się tu nie podoba, jest jego własna)…
Zabawne, jak bardzo wygląd zewnętrzny kandydata wpływa na jego odbiór. Ja mam zwyczaj słuchać niespecjalnie przyglądając się powierzchowności pianisty, siedzę zresztą w XIII rzędzie, więc dystans robi swoje. Np. wydawało mi się wczoraj, że Kate Liu ma czarną suknię, a potem na ekranie telewizora zobaczyłam, że to był bardzo ciemny granat. Spinek Tymoteusza Biesa również przed spojrzeniem w telewizor nie widziałam. 🙂
No to lecę.
No więc przy Krupińskim uczciwie i rzetelnie zasnąłem. Przy Scherzu Książka zasnąć się nie dało 😈
Na pewno przejdzie dalej, więc zobaczymy czy jest prawdziwym mężczyzną jak zagra mazurki.
Dzień dobry!
🙂
Mazurki?
Strrrrrrrrasznie jestem ciekawa, dlaczego akurat mazurkami mierzymy męskość
pianisty?
Bo w mazurkach nie ma miejsca na tanie efekciarstwo. Technicznie Książek zagrał bardzo dobrze, ale brakowało mi w tym wszystkim odrobiny poezji.
Zresztą akurat w tym roku wszyscye generalnie grają dobrze, więc trudniej się znęcać nad kimś za brak techniki, trzeba szukać głębiej.
Czy gdzieś w Tubie są zapisy kompletnych sesji, czy tylko ostatniej na daną chwilę, a starsze są już pocięte na poszczególnych piniastów/ utwory?
Piniasta? 😕
Gostku, niestety pocieli, poszlachtowali zupelnie bez sensu i jeszcze z bledami w opisach. Nie znalazlam calosci. Jednak Konkurs Czajkowskiego lepiej byl opracowany medialnie. Nikt nie mial takich pomyslow, zeby ciac nie zostawiajac nawet miejsca na cisze. Nie mowiac o kolejnosci, ktora przeciez jest bardzo wazna.
To dziwne, bo eliminacje zarchiwizowane sa super.
Tereso, dziękuję za informacje. Chciałem się upewnić. Niestety nie mam możliwości, żeby te kompletne zapisy sesji ściągać, zanim znikną…
Dzień dobry,
Niestety nie jestem w stanie słuchać wszystkich konkursowiczów, ale staram się jak mogę 🙂 Aż do ubiegłego Konkursu muzyka Chopina kojazryła mi się stereotypowo z przesadną powagą, cylindrami, surdutami i gruźlicą. A i fortepian do moich „ulubionych” instrumentów nie należy. Jednak pięć lat temu Konkurs tak mnie wciągnął, że zupełnie zmieniłem zdanie odnośnie twórczości Fryderyka. I choć wciąż zupełnie nie potrafię ocenić „prawidłowości” wykonań jego kompozycji, to już z większą odwagą mogę mówić, czy dany artysta mi się podobał, czy nie.
Pierwsze wrażenia po dwóch dniach I etapu mam pozytywne. Zauważyłem spore różnice w podejściu poszczególnych konkursowiczów do muzyki – najbardziej w pamięć zapadli mi: pan Liu, którego gra kojarzyła mi sie z rolą Hugh Granta w filmie „Improwizacja”, zaś artysta z Chorwacji (nie pamiętam nazwiska) brzmiał dla mnie tak, jakby chciał pokazać wszystkim, że Chopin był takim ówczesnym Kurtem Cobainem 🙂 Dokłądnie pośrodku tych dwóch skrajnych interpretacji uplasował się wg. mnie pierwszy Polak, pan Tymoteusz. I chyba, póki co, najbardziej trzymam za niego kciuki. Teraz wracam do słuchania, bo pierwszy dzisiejszy artysta (z Chin bodajże) grał bardzo przejmująco).
Pozdrawiam!
Konkluduję, że to procenty poezji mają być wyznacznikiem męskości…
Hmmmm…
Ciekawe podejście do sprawy.
Myślę jednak, że „tanie efekciarstwo” NIGDY nie jest czymś czego szukamy.
P.S.
1)”Piniasta” czyli „PINIA”
Taaak…-„starsze są już pocięte”
2)Właśnie przeczytałam, że istnieje nowa, alternatywna wersja mojego ulubionego syropu „Pini”.
Herbapol dodaje do niego kodeinę!
Odkodowując znaczenie słowa „piniasta” dochodzę do wniosku, że oznacza ono pianistę uzależnionego od syropu „Pini”.
Na nałóg wskazuje końcówka „sta”- tak jak „kokainiSTA”
A ja siedzę w robocie i oglądam konkurs z Tuby, ale bez fonii…
Z tą męskością to jak z tymi rabinami, którzy jechali furką i zobaczyli złamane drzewo blokujące drogę. Zaczęli się zastanawiać, dyskutować, rozmyślać. Minęły trzy godziny, przejeżdżał chłop. Zatrzymał się, zaprzągł konia do drzewa, odciągnął na bok i pojechał dalej.
Rabini spojrzeli po sobie, jeden wzruszył ramionami i powiedział „phi, na siłę to każdy potrafi.”
🙂
🙂
Drogi Gostku,
A w jakiej to pracy można tak sobie bezkarnie słuchać Chopina?
W dobrej pracy :-)))
Korporacja nie odcięła dostępu do Tuby, więc kątem oka można sobie zerkać, ale „słuchanie” żadne, bo z oczywistych względów nie mogę rozkręcić na maksa, a słuchanie w słuchawkach jest niewygodne, bo czasami trzeba kilka słów zamienić ze współpracownikami.
A ja słucham konkursu bez wizji, bo tylko tak mogę coś zrobić jeszcze. Ale to chyba lepsze rozwiązanie.
Z tą męskością ostrożnie, ostrożnie. Nie męskość czyni Mistrza. Wczoraj chińczyk Zhi Chao Jia, czyli Julian, był widziany w spódnicy na Nowym Świecie. Pomyślałam, jak byłoby pysznie i rewolucyjnie (dla naszej zaściankowej obyczajowości), gdyby on wygrał konkurs. Ale nie może chyba Julian/a wygrać dwa razy pod rząd:-)
Droga Frajde!
O co właściwie chodzi z tą/tym Julią/Julianem?
Jak chodzi w spódnicy to dlaczego „on” a nie „ona”?
Szkot?
Hipster?
A nie mowilam, ze on zmieni jeszcze plec 😉
Nie za bardzo jestem zachwycona porannymi przesluchaniami jak dotad. Znajoma pani zachwycila sie wasatym Rosjaninem, ktory mnie smiertelnie znudzil. Japonki graja troche jak spod sztancy. Chinczyka skreslam, przykro mi.
Julian to Julian. W poprzednim konkursie miał krótsze włosy i występował w białym fraku (czy raczej w jakimś dinner jacket). Teraz ma dłuższe włosy i nosi zwiewniejsze szaty.
Pan Martynow jakby wcielenie Freddiego Mercurego.
@ Joanna Curelaru 🙂
Występuje jako mężczyzna. Oceniając tylko po wyglądzie, myślałabym, że jest artystą między płciami. Ale to tylko gdybanie, bo przecież nie wiem tego. Może to taki artystyczny wizerunek po prostu.
Jak tak dalej pojdzie to nie bedzie ani pierwszej, ani drugiej nagrody 👿
Julian stwarza wizerunek ambiguous gender, przedstawia sie jako mezczyzna, wiec nim jest poki nie zmieni zdania, i juz 🙂
Jak to? Na pewno nie jest gorzej niż w 2010?
Tak czy inaczej najwazniejsze, ze kaze sie sluchac.
Wasaty Rosjanin to dla mnie jakies curiosum. No bo ja rozumiem, ze chce sie wyroznic, ale zeby uparcie w tej samej frazie dwa razy zmieniac tempo to juz przesada.
Tak zastanawiam sie nad zasadnoscia obnizenia wieku konkursowego do 16 lat. Moze to dziala na Czajkowskim (chociaz tegoroczna nagroda Kharitonova wydaje mi sie na wyrost), moze wsrod skrzypkow, ale wydaje mi sie, ze na chopinowskim to jednak przesada. 17 by wystarczylo. Inna sprawa, ze nie sadze, zeby Nagino kiedykolwiek grala inaczej. Ona taka po prostu jest. A ostatniej Japonki mi troche szkoda, bo slychac bylo, ze grala znacznie ponizej swoich mozliwosci. No ale i tak sensacji by nie bylo.
Nasi „z bliska” strasznie wala. Obydwaj.
lisku, ja bym nie byla tak pesymistycznie nastawiona. Jestesmy dopiero na polmetku pierwszego etapu, jeszcze drugie tyle przed nami. A drugi etap wiele pokaze.
Zmeczyl mnie ten poranek. Za duzo „z bliska”. I za duzo fortepianu (nie zawsze najwyzszych lotow), za malo muzyki. Za duzo etiud w tych scherzach i barkarolach.
„Z daleka” nasi też strasznie walą, cóż zrobić. To widać taka szkoła polska. Mimo najlepszych chęci zachwycić się nie potrafię. Szczególnie bolał mnie Nokturn E-dur (Mikołajczyka), który bardzo lubię.
Z lekka mnie dziś ubawiła Greczynko-Wenezuelka, która w grze (nie w wyglądzie, choć też ładna) próbuje stylizować się na Marthę. Kolega twierdzi, że pedagog jej to mógł podpowiedzieć (Arie Vardi). Hm, może. Dziewczyna na pewno zdolna.
Ostatnia Japonka też raczej na plus, w każdym razie najlepsza z trzech dzisiejszych. Jej nokturn w porównaniu z nokturnem Martynowa czy Motyczyńskiego to było niebo a ziemia. Ale ogólnie dzisiejsze przedpołudnie było bardzo takie sobie.
Dorotko, Arie Vardi chyba lubi „najszybsze palce swiata”. Claire Huangci tez byla od niego. 😉
Greczynko-Wenezuelka zabawna i szybkobiegaczka, ale jakos nie widze jej w duzych formach. Jeszcze moze tak do 6 minut. 😉 Ale niech sie myle.
Ha ha, spryciula w III etapie wybrała sobie Preludia, więc jeśli przejdzie, nie będzie musiała ładować dużej formy. Swoją drogą uważam, że to kompletny bezsens te Preludia zamiast Sonaty, bo to zupełnie inna kategoria.
A co do tych cięć, to podobno mają poprawić.
Tak, właśnie rano z kolegą dokładnie taką samą wymianę poglądów mieliśmy. Poza tym komplet Preludiów można grać 3 kwadranse!
Och, to byloby swietnie! Najlepiej (i najprosciej) byloby zostawic calosc i poiwpisywac miedzyczasy. Wystarczy.
A co do Preludiow, zgadzam sie w 200%. Jedynie na bis, jak Pollini na pokonkursowym warszawskim recitalu. 😉
Słuchajcie, te recitale są dostępne w całości zanim je potną. W Firefoksie (w innych przeglądarkach pewnie też) można zainstalować wtyczki do ściągnięcia całego pliku FLV z Youtube. To działa automatycznie. Nie trzeba jakiejś tajemnej wiedzy, tyle że w lepszych rozdzielczościach to będą bardzo duże pliki, pewnie nawet idące w gigabajty.
Mnie, laikowi, bardzo podobał się występ Juliana. Byłoby jednak źle, gdyby zwyciężył DZIĘKI temu, że chodzi w spódnicy. Może w ogóle lepiej by było, gdyby nie transmitowano Konkursu w tv, tylko w samym radiu.
A w ogóle to dzień dobry, przepraszam, to mój pierwszy wpis tutaj, choć zaglądam. Na ogół trudno byłoby mi odważyć się tu pisać, ale Konkurs Chopinowski to takie uchylenie wrót Wielkiej Muzyki dla gawiedzi 😉
Dzieku, Gostku. Przechwycilam poranki.
Czy ja mam krzywe ucho, czy ten steinway nie stroi (albo za szybko sie rozstraja)
Pewnie za szybko sie rozstraja. Jak tak w biedaka wala…
Ale wreszcie znow Polak, ktory nie wali. Nehring troche mnie zawiodl na eliminacjach, ale teraz widac, ze porzadnie popracowal 🙂
@tjc
O! To się cieszę bardzo.
Łotysz ulubieńcem 🙂
@ jamrek – witam. Ależ Julian na przesłuchaniach nie wystąpił w spódnicy! Był w spodniach, miał tylko takie długie wdzianko. No i długie włosy. Na poprzednim konkursie miał fryzurę a la Chopinek, tym razem przypomina raczej Chopina z japońskiej gry komputerowej 😆
Ale co to za porównanie z klatą Łotysza 😆
Jak przez długą część dnia byłam zmęczona (Nehring był miłym przerywnikiem, także drugi z Polaków, Piotr Nowak, no i parę Japonek), to na zakończenie miałam autentyczną zabawę. Pamiętacie, jak pięć lat temu postulowałam ustanowienie nagrody im. Pogorelicia?
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2010/10/16/nagroda-im-pogorelicha/
W tym roku przyznałabym ją Georgijsowi Osokinsowi 😆 Julian mógłby zająć zaszczytne drugie miejsce…
Zdolny chłopak, szkoda, że taki potworny kiczarz. No, ale może rozwinie się tak jak Bozhanov, który już dziś nie musi się wygłupiać i po prostu gra 🙂
No i jeszcze dodam, że z Rosji przyjechał do nas w tym roku drugi, a nawet trzeci garnitur 🙁
Trudno.
Witam, słucham wszystkich od początku, bez wyjątku.
Zadaję sobie kilka pytań:
1. Co jest ważniejsze : poprawność czy precyzja i dalej czy bez precyzji można osiągnąć coś co nazywamy stylowością ? Moim zdaniem nie można. Dlatego nie mogę się zgodzić z niektórymi opiniami jakoby „nasi” czuli Chopina i grali ładnie. Dwóch Koreańczyków (etiuda C i F, Fantazja ) prezentują poziom precyzji ( moim zdaniem to kwestia fundamentalna) nieosiagalny dla reszty oprócz Osokinsa., a „Nasi” maja mniej lub więcej wpadek różnego typu. Niestety wszyscy.
2. Co jest ważniejsze : puryzm czy talent ? Zgadzam się, że Osokinsa jury może „ściąć” ale nie wierzę, że to zrobi. W jury są artyści a skala talentu Osokinsa ogromna. Najtrudniejsze miejsce w hmolce zagrał jakby grał utworek dla dzieci. W Balladzie pokazał rzeczy , o których reszta nie wie, że istnieją. I uważam, że przy innych jego wyczynach, to argumenty wystarczające, żeby został finalistą. Tam sobie spokojnie poradzi.
Reasumując, oczywiscie subiektywnie, dwóch kapitalnych pianistów i jeden artysta. Uważam, że Chopin by się na nich nie obraził. Pozdrawiam bardzo serdecznie.
I mam jeszcze pytanie. Czy ktoś wie, czy oprócz wyboru instrumentu, uczestnicy mieli próbę akustyczną ? Bo odnoszę wrażenie, że nie. W kolejnej edycji powinno się o tym pomysleć. Cierpią na tym, przede wszystkim słabsi, czyli ….. 🙂
@ koziolekmatolek – witam. Trudno mieć próbę akustyczną w warunkach odpowiadających konkursowym. Bo przecież publiczność bardzo zmienia akustykę sali…
Ja sama jestem ciekawa, jak jury potraktuje Osokinsa. I zgadzam się, że trochę ciekawych rzeczy tam było, a technikę chłopak ma świetną. Podejrzewam, że Martha pamiętając o historii Pogorelicia będzie za tym, żeby przeszedł dalej 🙂
(Na wstępie zaznaczę, że pianistów występujących w pierwszej części dnia nie słyszałem, ani dzisiaj, ani wczoraj, ani w sobotę.)
No wreszcie! Wreszcie coś ciekawego na tym konkursie! Na tle (tak! Kontrast następczy, ale co tam) obłej papki pianistycznej prezentowanej przez większość uczestników tego Konkursu, mdłej, szkolnej gry, udolnej, czy nieudolnej realizacji nakazów nauczycieli pojawiła się OSOBOWOŚĆ!
Już to, że do Yamahy ustawiono inny stołek niż zwykle, niższy i masywniejszy – zwiastowało pewne zmiany. Młodzieniec, który pojawił się na scenie chwilę później w koszuli rozpiętej o dwa-trzy guziki za bardzo kazał zachować ostrożność, czy aby nie będziemy świadkami jakiegoś silenia się oryginalność.
Po kilku taktach nokturnu wiadomo było, że nie ma się czego obawiać.
Kontrola brzmienia, aktywne słuchanie siebie, (czyli podstawa metody chopinowskiej!) rozwijanie dźwięków w przestrzeni, świadome tworzenie efektów brzmieniowych, naturalne pauzy (wyczekanie, aż pogłos ucichnie* – ten człowiek musiał słyszeć to, co gra!), a z drugiej strony logiczne opowiadanie zdań, przechodzących jedne w drugie, czasem nakładających się.
To był nokturn.
Dalej było jeszcze ciekawiej.
Etiuda oktawowa – osłuchana i wyłomotana, tak, że autentyczna groza w niej zawarta pod palcami większości pretendentów wywołuje w najlepszym razie ból ucha, a w najgorszym uśmiech politowania – jak przedwojenne horrory. A tymczasem dostaliśmy przemyślany, znakomicie rozplanowany i wyegzekwowany dramat – ciemny, posępny, wybuchającym w najbardziej odpowiednim momencie.
Etiuda na czarne klawisze? Może być lekka, zwiewna, przyjemna, niewymuszona? Jak było słychać – może.
A ballada As-dur? Łączy wszystkie powyższe cechy i do tego jest ułożona proporcjonalnie. Właściwie można to od razu nagrać na płytę i mamy interpretację, która za 50 lat nadal będzie wspominana w programach radiowych o najciekawszych interpretacjach konkursu.
Z pianistów których słyszałem dotychczas, jest pierwszym, który zaprezentował coś swojego i udało mu się to. Można się spierać, czy to się podoba, czy nie, czy to jest coś warte, ale – no właśnie – można się spierać. Bo w przypadku wielu innych – nie ma za bardzo o co.
Cóż, jury też się będzie spierać 🙂
Akurat Etiud Ges-dur było kilka lepszych. Co do reszty programu, manierą jego jest 1. dość staroświeckie rubato, 2. niespodziewane czasem zrywy, nie zawsze usprawiedliwione. Ale taką miał koncepcję i przyznaję, że rzecz była przeprowadzona konsekwentnie. Jakość artystyczna to już inna sprawa – można się spierać.
A już na pewno można się spierać o to, czy on rzeczywiście jest pierwszym, który zaprezentował coś swojego. Ja uważam, że nie.
Aha, a chwyt z wyłanianiem się Etiudy h-moll z mgły wykonał również Piotr Nowak – i to też była bardzo fajna etiuda 😉
Pani Doroto , przede wszystkim gratuluję bloga. Bardzo fajnie.
W kwestii próby akustycznej. Te nasze chłopaki i nie tylko nasze :), nie mają zbyt wiele okazje do grania na takich salach. Aula w szkole to nie to samo co Filharmonia Narodowa. Dodatkowo nasza Filharmonia do najłatwiejszych akustycznie nie należy i w każdym miejscu słychać inaczej. Uważam, że niezwykle pomocna byłaby próba akustyczna przy pustej sali. Choćby o piątej rano przez 15 minut. Oczywiście, że publiczność akustykę zmienia ale jak próbuję tym młodym ludziom pomóc na ile to możliwe. Proponuję zapytać zawodowych pianistów, co sądzą o tym pomyśle. Pozdrawiam.
Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem krzywdzący dla innych i lekko przesadzam z tymi uogólnieniami (coś swojego próbowała pokazać choćby Ivett), ale miałem wielką frajdę słuchając Osokinsa i piszę wciąż pod wpływem bardzo dużych emocji 🙂
Ja nie jestem pewna, czy oni jakichś malutkich prób nie mają. Spytam przy okazji.
@ Jakób – domyślam się 🙂
Ja trochę za stary wróbel jestem i tak szybko się nie emocjonuję… ale też mi się zdarza czasami.
Właśnie posłuchałem sobie Richtera – seria „The Master”, vol. 10.
Wpadka na wpadce, sąsiadów więcej niż w bloku dwunastopiętrowym.
Natomiast nie zgadzam się, że wszyscy Polacy grają nieprecyzyjnie. Książek grał bardzo precyzyjnie. Czy muzykalnie to inna sprawa.
A ktoś powiedział, że wszyscy Polacy grają nieprecyzyjnie? 😯
koziolekmatolek @22:08 🙂
A czy możnaby prosić o choć słówko o p. Noerjadi?
Przez parę dni niemal pozbawiona jestem dostępu do transmisji, udaje mi się trafić na jakieś szczątki i to w internetowej Dwójkowej jakości (plus bardzo słabe łącze int.).
Słucham właśnie popołudniowej sesji. Fajnie Piotr Nowak 🙂
Noerjadi poprawnie, ale nic, co by przykuwało uwagę.
Mam do wszystkich jeszcze jedno pytanie. Czy wiecie dlaczego tylko jedna osoba wybrała Fazioli ?
@bazylika
Noerjadi – dzikie, forsowne granie. Głowa pękała.
Dzięki Gostku, mimo wszystko jutro poszukam w NIFC-owej sieczce. To przez słabość do jego kraju.
Bo to jest jeszcze gorszy fortepian od Kawai.
Przykro mi. W transmisjach te różnice nie są aż tak słyszalne (zapewne kompresja +EQ).
Na sali w (nie)odpowiednich rękach stają się dramatyczne. Cienki, piskliwy dźwięk w wysokich tonach, brak basu, słabe wybrzmienia.
To na podstawie ostatniego konkursu i kilku innych doświadczeń, między innymi płyty Leszka Możdżera z muzyką filmową Jana Kaczmarka.
Mogą mówić co chcą, że te neo-fortepiany są przyjazne dla muzyka, miękkie klawiatury itp., ale na końcu ważne jest brzmienie, a one go nie mają.
Skądinąd konkursowy Steinway nabrał (wcześniej tego nie słyszałem) brzydkiego dudnienia przy pracy pedałami. Mam nadzieję, że coś z tym zrobią.
Jedyna osoba, która wydobyła znośny dźwięk z Kawai to był p. Julian, ale to też nie był dźwięk genialny – tyle że pasował do interpretacji, która sama w sobie była dość ciekawa.
Fazioli słyszałem akurat przez radio (FM, nie stream) – etiudę rewolucyjną i utwór przed nią. Przez moment myślałem, że przesłuchania się skończyły, i ktoś puścił Chopina na Pleyelu.
Niestety tak się złożyło, że ta jedyna osoba, która wybrała fortepian Faziolego, była kiepska.
Każdy z instrumentów ma mankamenty.
Witam @ Fandorkisa (23:05). Mnie też się Nowak podobał. Nokturn miał szczególnie ładny.
Gostku, koziolekmatolek napisał, ściśle rzecz biorąc, że każdy z naszych miał wpadki różnego rodzaju (zresztą ja się nie zgadzam, że każdy), ale chyba te wpadki nie muszą dotyczyć wyłącznie tekstu, lecz także spraw artystycznych 😉
Muszę chyba paść, bo mi się z lekka w oczach troi, dobranoc 🙂
Wczoraj Fazioli nie miał szczęścia do pianistki. Od pierwszego akordu Scherza h-moll słychać było pełny, bogaty dźwięk niemożliwy do osiągnięcia na innym fortepianie. W kantylenie środkowego segmentu Scherza mimo używania przez pianistkę lewego pedału oraz bardzo delikatnej, wręcz pianissimo possibile dynamiki linii melodycznej, fortepian Fazioli stwarzał przepiękne, dźwięczne brzmienie. Kolejną jego zaletą jest krystaliczny brzmieniowo wysoki rejestr. W przypadku przeciętnego muzyka, rejestr ten może okazać się krzykliwy, nawet po prostu brzydki a jak na przykład u Trifonova, możemy tu mówić o typowych fioriturach chopinowskich, brzmiących jak spadające z nieba gwiazdki. 😀
@Gostek Przelotem
Tak, ta kompresja dynamiki to straszna rzecz. Po 10 minutach ucho już zmęczone, każdy brzmi podobnie, linia melodyczna jest wtłaczana w akompaniament. Zamieniłbym ten surround super 8D czy ile oni tam mają w TVP, na zwykłe – nawet mono – byle z naturalną dynamiką. Analogowe radio brzmi jednak lepiej niż TV, choć też kompresuje.
Swoją drogą, skoro kanały filmowe mają ścieżki dźwiękowe do wyboru, to dlaczego nie można by zrobić „wersji językowej” dla transmisji konkursu – bez kompresji? Nie mówiąc już o transmisjach internetowych.
Pamiętam, że 5 lat temu na stronie nifc była kronika konkursowa z wybranymi utworami w mp3 – one nie były kompresowane dynamicznie i już różnice chociażby w fortepianach było słychać dość wyraźnie.
Nie krytykujmy naszych. Starają się jak mogą. Również dobranoc.
Mamy tu trzy zmienne – instrument, pianistę i repertuar. W odpowiednich warunkach, w odpowiednim repertuarze, odpowiednio zagrany, dany instrument zabrzmi ładnie. Do tego można jeszcze dorzucić możliwości podrasaowania dźwięku w studiu.
Natomiast w tak zróżnicowanym dynamicznie i barwowo repertuarze jak w I etapie, te „gorsze” instrumenty po prostu się rozsypują dźwiękowo zwłaszcza na sali koncertowej, zwłaszcza na takiej jak FN.
Steinway, przy swoich rzeczywistych bądź wyimaginowanych wadach subiektywnie pozostaje najlepszy. Yamaha jest już blisko, ale też ma mankamenty – trochę tekturowy bas.
Pozostałe dwa są niestety poza konkurencją.
Takie moje wieczorowe wynurzenia melomana i niedzielnego audiofila 🙂
Będę musiał przegrzebać przez CD wydane podczas ostatniego konkursu. Jeśli uda mi się znaleźć dobre porównanie, jakoś je udostępnię.
Muszę podkreslić, że słucham na żywo 🙂
Jakóbie – nie da się przesyłać dźwięku przez eter bez kompresji. Sygnał telewizyjny jest z założenia skompresowany, radiowy też, bo nie poradziłby sobie z dynamiką właśnie.
Idealny byłby stream w postaci bestratnej, ale ilość danych jest wtedy gigantyczna i w ogóle nie wiem jak to by było możliwe z technicznego punktu widzenia. Wszystko jest oczywiście nagrywane bezstratnie, ale to nie jest sygnał puszczany w eter.
Poza tym na pewno w grę wchodzą prawa autorskie. Materiały konkursowe w bezstratnej jakości natychmiast porozłaziłyby się po świecie.
@koziolekmatolek – znaczy na sali?
No to lucky you 😛
Niestety ja codziennie fabryki, więc konkurs nie dla mnie, a L4 na te trzy tygodnie nie bardzo mogę wziąć…
Hehe, na sali. I Panią Dorotę z Panem Popisem obserwuję. Zagadałbym, ale się boję 🙂
Nie gryzą.
Nowy dzień nastał. Odmeldowuję się. Jutro kolejna porcja.
@Gostku
20-30 dB dynamiki nie przekracza możliwości nawet kiepskiej jakości streamingów czy silnie skompresowanych mp3, a już większość pianistów mieściłaby się w tym zakresie. 3-5 dB dynamiki w TV to nie jest konieczność, a raczej maniera, by przeciętny przełączający kanały widz nie zmieniał od razu np. Kultury na inny kanał, bo „coś cicho, chyba się im zepsuło” czyli wojna głośności ( https://pl.wikipedia.org/wiki/Loudness_war) itd.
No to BAARDZO sie ciesze, ze Nowak dobrze zagral. Mam do niego slabosc od eliminacji. Poslucham jutro, dzisiaj nie moglam (procz poetyckiego nokturnu G-dur Japonki o poetyckim nazwisku Nozomi Nakagiri, ktory bardzo mi sie podobal)
@Gostku
Blogoslawion Gostek za sprytny myk (dla informacji – to na dodatek ten sam adres URL, co transmisja, wiec nawet jezeli tak jak ja ktos sciaga przez Kastora – dziala)
Dzień dobry 🙂
Nozomi Nakagiri – rzeczywiście nokturn był dość miły, trochę staroświecki. W sumie z Japonek podobały mi się jeszcze bardziej dwie: grająca przed nią Mayaka Nakagawa oraz ta przed Nowakiem, Mariko Nogami. Ta ostatnia zresztą brała też udział w konkursie pięć lat temu, wtedy nasz nieodżałowany Bobik, co mu się rzadko zresztą zdarzało, zrobił sobie żart z nazwiska:
http://szwarcman.blog.polityka.pl/2010/10/03/pierwsze-konkursowe-wrazenia/#comment-73549
Ale teraz Mariko gra naprawdę fajnie, nie ma co żartować.
@ koziolekmatolek – za kolegę Popisa nie ręczę, bo nim nie jestem, ale ja na pewno nie gryzę 🙂 Zresztą Gostek wie, bo już dawno poznaliśmy się w realu.
@Jakób
Tak, oczywiście, do celów poglądowych prawidłowo skompresowany sygnał będzie „grał” ładnie, ale niestety ani TVP, ani tym bardziej Polskie Radio niestety nie popisują się na tym polu.
Loudness war na szczęście nie dotyka muzyki poważnej (chyba). Nie zauważyłem w każdym razie, żeby DGG czy inne firmy nagrywały coraz głośniej.
@tjc – cieszę się niezmiernie, ponownie 🙂
Jeszcze o fortepianach – obawiam się, że wybór instrumentu nie zależy od „tu i teraz”, tylko jest dyktowany pozamuzycznymi względami – od „mój profesor na takim gra” po zwykły sponsoring. Może nie jest to tak nachalne jak w innych dziedzinach reklamy, ale na pewno jest.
Jeszcze w kwestii brzmienia fortepianów – być może jeszcze nie miałem okazji usłyszeć tych instrumentów w nadającej się do nich muzyce. Być może na Faziolim ktoś pięknie zagra Mozarta.
To naprawdę robi różnicę. Dlatego między innymi Zimerman wycofał nagranie I Koncertu Brahmsa z Bernsteinem, bo według niego instrument nie nadawał się do Brahmsa.
Jarrett o jednym ze swoich fortepianów powiedział „It has a wonderful, glassy sound, but you can’t play the blues on it.” Itp. 🙂
Bluesa to najlepiej na rozklekotanym pianinie 😉
Ciekawe co jury powiedziałoby na pierwotną szkołę chopinowską:
https://www.youtube.com/watch?v=sOHg33Shwl8 🙂
ale ta popowa-zydroń wczoraj w dwójce
była nudna no flaki z olejem(wykon)rozmowa była spoko
jakby oni sami(belfry) w ślepym teście przesłuchań powiedzieli
że było takie poprawne akademickie bo jakby znali nazwisko
to pewnie cmokali że ło jej no finał albo wyróżnienie.
Posluchalam jeszcze raz Osokinsa (pierwszy raz wczoraj, wieczorem, o poranku zupelnie inne odczucia, smiesznie).
Przypomina mi Severusa Snape’a z Harry’ego Pottera. I tez tak gra. Jest taki termin francuski, dla ktorego nie moge jakos znalezc polskiego odpowiednika: „esprit torturé” (niby mogloby byc „umeczona dusza”, ale to ociupinke obok). I tak troche mi sie zrobilo dziwnie, ze juz w tak mlodym wieku takie „umeczone dusze” sie jawia. No, ale bywajet. To refleksja wieczorna. A poranna – kurcze, ta maniera zatrzymywania sie na pierwszej (w etiudzie oktawowej) albo na drugiej (w balladzie) nucie motywu jest nieznosna. 😉 Jak to wazne, kiedy grac i kiedy sluchac, hihi.
Ale bardzo ciekawa postac.
@Jakobie Na pewno sluchaloby z wielkim zainteresowaniem. I puscilo dalej. Wiekszym problemem wydaje mi sie to, ze dzis nikt by sie nie odwazyl tak grac. No i malo kto dysponuje takimi srodkami (brzmieniowymi, polifonicznymi, technicznymi). A potem rozpetalaby sie zajadla dyskusja na temat czystosci stylu chopinowskiego. I byloby wesolo.
Udręczona dusza – tortured soul. Styknie.
Snape. Na to bym nie wpadł.
Dlatego cenne są te zapisy, bo na chłodno zupełnie inaczej się słucha. Ja dziś obejrzałem Martynowa i stwierdziłem, że usypia.
Obejrzałem też niewidomego Chińczyka i faktycznie słabo.
I jeszcze dorzucę to:
https://www.youtube.com/watch?v=nT4ericH8IM
Dzień dobry 🙂
„Wąsaty Rosjanin” 🙂 (którego słuchałem w FN) jest dość przewidywalny jednak, więc nudny. Osokins (którego oglądałem w TVP Kultura, także w zbliżeniach) 🙂 jest dość pewny swego… więc, jak dla mnie nudny, choć na pewno… inaczej 🙂 Nie mam wciąż faworytki kobiecej… Do tajemnic Juliana (tudzież Juli) jakoś nie dotarłem 🙂 pa pa m
@Gostku
Co do jakości dźwięku, to jednak jest porządny sygnał: na stronie konkursu w dziale transmisja wybieramy strumień audio (nie wideo, bo tam kompresują mocno). Co więcej, można wybrać sygnał w jakości studyjnej (przycisk zielony: super audio) 96 kHz 24 Bit co jest wręcz nadmiarem szczęścia (nie każdemu łącze nadąży).
😯
Ale i tak pomarudzę, bo puszczanie sygnału HD przez komputerowe pierdziawki to też nie jest to, a nie mam komputera podłączonego do sprzętu grającego.
Niemniej dzięki bardzo za cenną wskazówkę.
Sluchajac Hindusa zastanawialam sie, jakimi kryteriami estetycznymi kierowal sie w budowaniu interpretacji (jezeli w ogole ja budowal). No, chyba, ze tak bardzo sie przejal tym, ze Chopin improwizowal po salonach, ze postanowil go nasladowac. Tylko cos kiepsko z ta improwizacja, bo on tak z kwiatka na kwiatek. Gdyby bylo czysto, byloby nawet bardzo zabawnie, no ale nie bylo. No a jak potem wyszedl Hamelin i swoja wspaniala pianistyka zagral normalnie, pomyslalm sobie: mozna nie cudowac? Mozna. Tego moglabym sluchac i sluchac. A owacje dostal jak chyba nikt. I dobrze.
Dzien dobry 🙂
Mam nadzieje ze najlepsi sa na koncu 🙂 Hamelina jeszcze nie slyszalam.
Uwzgledniajac rade Jakoba, mam teraz otwarte dwa okienka: w jednej transmisja audio, w drugiej wideo z wylaczonym dzwiekiem 😀
A jest synchro?
Wiem, że próbując przy różnych okazjach oglądać obraz w TV i słuchać muzyki z radia bywały różnice nawet kilka sekund.
Synchro nie bardzo, ale na wideo zagladam tylko orientacyjnie, by wiedziec o kogo chodzi. Przy sluchaniu i tak zamykam, by sie nie sugerowac wygladem oraz nie ogladac mimiki.
(Wlasciwie jest i trzecie okienko, z programem i info o grajacych 😳 🙂 )
Ja to samo pomyślałam, kiedy zagrał Kanadyjczyk: o, wreszcie ktoś zrównoważony, bo ciągle jacyś histerycy… 👿
Podobno w TVP Kultura była jakaś wymiana zdań o Hamelina…
Nie śledzę 🙂
Cześć, obiadek zjedzony i chwilka przerwy na kanapie.
Ja będę kontra, jeśli można. Na Hamelinie zasnąłem. Na Nokturnie Hindusa żuchwa mi opadła, cóż za cudowny muzyk. Pewnie nie chopinista, ale indywidualność ogromna. Muzyk nie myślący zupełnie w kategoriach „grania czystego lub nie „. I tam cudowna niepewność jego kolejnego kroku. Opowiada swoją historię i nie nudzi. Zapewne odpadnie, a ja zapamiętam go na bardzo długi czas, w przeciwieństwie do szarej masy innych grajków.
A na marginesie, kolejny świetny Koreańczyk. Już trzeci.
Zrobiłam nowy wpis, żeby nie brnąć przez masę komentarzy. Zapraszam.
O, a tutaj o fortepianach konkursowych, m.in. dlaczego fortepiany się rozstrajają:
https://www.polskieradio.pl/8/1789/Artykul/1524274,Konkurs-Chopinowski-Jak-nastroic-fortepian