Gdańsk z niespodziankami
Przyjechałam dziś do Gdańska co prawda nie na premierę, bo ta była w piątek, ale na trzeci spektakl nowej opery Zygmunta Krauzego Olimpia z Gdańska. Nawet nie myślałam, że oprócz niej „zaliczę” jeszcze koncert…
Pierwsza niespodzianka była zatem związana z nader wczesną godziną spektaklu. Opera Bałtycka ponoć wystawia w niedzielę o godz. 17 na życzenie publiczności, która zwłaszcza w porze jesienno-zimowej nie lubi wracać po ciemku (a okolice tego budynku rzeczywiście są dość ciemne). Frekwencja o tej dziwnej porze, zważywszy też fakt, że wystawiano operę współczesną, była naprawdę przyzwoita, a dzieło przyjęte ciepło.
Nowy utwór Krauzego powstał jako drugi w cyklu Opera Gedanensis, tworzonego przez polskich kompozytorów i związanego z Gdańskiem. W poprzednim wypadku, Madame Curie Elżbiety Sikory, z miastem tym związana była nie bohaterka, lecz sama kompozytorka. Tymczasem Olimpia z Gdańska, jak już sam tytuł wskazuje, związana jest z nim poprzez treść i bohaterkę, która w Wolnym Mieście żyła przez swe ostatnie lata i umarła w 1935 r. Jednym słowem: Stanisławę Przybyszewską.
Stanisława, więc dlaczego Olimpia? Głównym tematem twórczości Przybyszewskiej i jej obsesją była Rewolucja Francuska, a w szczególności Maximilien Robespierre (o którym wręcz mawiała, że jest w nim zakochana). Olympe de Gouges zaś była jedną z pierwszych w historii działaczek feministycznych, twórczynią pierwszej w historii Powszechnej Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki. Opera rozgrywa się równolegle na kilku poziomach: Stanisławy piszącej na maszynie w swoim skromnym gdańskim pokoiku, spotykającej się w narkotykowych majakach ze swoimi bohaterami, jak również z własnym ojcem Stanisławem Przybyszewskim, z którym łączyła ją nienormalna więź. Są też sceny rozgrywające się między postaciami czasów rewolucji. Tu trochę dziwny zabieg: między sobą posługują się one językiem francuskim (zabieg w efekcie dość ryzykowny, ponieważ wymowa solistów i chóru jest zbyt polska), rozmawiając zaś ze Stanisławą (Robespierre) – polskim. Pokazana jest pewna równoległość losów Olimpii i Stanisławy: obie były skonfliktowane ze swymi ojcami, obie walczyły o kobiecą niezależność. Kulminacją jest scena, gdy Stanisława opisuje Robespierre’owi scenę egzekucji Olimpii; później nastąpi coś w rodzaju apoteozy, kiedy pisarka u boku Olimpii „wyzwala się” od miłości do Robespierre’a. W rzeczywistości Stanisława o Olimpii nie pisała, a Robespierre’a podziwiała do samego końca. Połączenie tych dwóch kobiecych postaci jest pomysłem librecistów, Krystyny i Blaise’a de Obaldia.
Zawartość muzyczna? Jeśli ktoś zna opery Krauzego, wie, czego się spodziewać – techniki recytatywów, urywanych, niespokojnych motywów, jednego nieprzerwanego ciągu akcji. Ciekawe jest powierzenie roli Robespierre’a kontratenorowi (w tej roli świetny Jan Jakub Monowid). Jednak główną postacią jest oczywiście Stanisława – i znów fantastyczna rola Anny Mikołajczyk, która pojawia się w cyklu Opera Gedanensis po raz drugi (w operze Sikory również grała główną rolę). Role poboczne również brzmią interesująco, trudno tu każdego wymieniać, może z wyjątkiem Olimpii – Moniki Ledzion. Prosta i plastyczna reżyseria (Jerzy Lach) i scenografia (Hanna Szymczak), udany debiut za pulpitem kanału Mai Metelskiej, której kiedyś kibicowałam na Konkursie im. Fitelberga. Ogólnie spektakl udany.
Ale to nie wszystko. Dzieło trwa 80 minut, więc przed 19. już było po wszystkim. A że znajoma z Opery Bałtyckiej wybierała się na koncert w Radiu Gdańsk o 20., wyciągnęła i mnie – a ja z przyjemnością dałam się wyciągnąć, ponieważ w tamtejszym studiu koncertowym wystąpił Charles Richard-Hamelin. Niewielka ta salka gości wiele ciekawych koncertów, prowadzonych przez Konrada Mielnika; atmosfera jest wręcz familiarna – po zejściu z anteny wszyscy robili sobie pamiątkowe zdjęcia zbiorowe z pianistą. Grał program z płyty: oba Nokturny op. 62 (ten drugi na bis), Poloneza-Fantazję i Sonatę h-moll. Nie miał komfortowych warunków – nie tylko mała sala o dość głuchym brzmieniu, ale jeszcze fortepian taki sobie. Ale przecież to profesjonalista, dostosował więc znakomicie brzmienie do wnętrza. Publiczność była po prostu zaczarowana. Koncert był transmitowany przez Radio Gdańsk, a bodaj jutro radio będzie rozdawało płyty z autografem pianisty.
Komentarze
Pobutka urodzinowa no 1 – Maestro 100 lat! KP https://www.youtube.com/watch?v=V3pMAmUFs_Q
Bedzie osobny wpis? 🙂
No2 M de Falla 139
https://www.youtube.com/watch?v=Dz83qLp29DE
Czy mozna wyobrazic sobie lepszy duet?
No3 – uwaga: Fred Buscaglione 94 😳 Kto pamieta plyty na pocztowkach?
https://www.youtube.com/watch?v=wqVYp6lEEes
Dzień dobry.
Szybki Fredek, pamiętam.
I p. Wiesława Gołasa śpiewającego np. „Teresa! Daj spokój!”.
Oglądałam to samo przedstawienie co Pani Redaktor. A że siedziałam w pierwszym rzędzie/ bo bilety kupowane były dawno/, to nie było okazji porozglądać się po sali. Drugi minus bliskich miejsc, w dodatku bocznych, to ograniczenie widoczności w pewnych momentach.
Tutejsza publiczność nie jest zbyt rozpieszczana, więc z radością wita nowe premiery, także tych trudniejszych dzieł. Z wielką przyjemnością słuchałam i oglądałam Annę Mikołajczyk. A miłą niespodzianką był rzadko spotykany kontratenor. Mnie najbardziej podobała się scena finałowa a także odwiedziny Stanisława Przybyszewskiego u córki wraz z wesołym towarzystwem.
Mnie też dziwiła kiedyś ta niedzielna godzina rozpoczęcia spektaklu. Potem przyzwyczaiłam się, nie dociekając powodów. A powody przedstawione przez Panią są nie tylko dziwne, ale pokazują tutejszy prowincjonalizm. Zresztą jesienną czy zimową porą spektakl zawsze zakończy się, gdy na dworze będzie ciemno. Ta godzina 17 obowiązuje nie tylko zimą, ale przez cały rok. Bardzo przepraszam, ale rozbawiła mnie Pani, pisząc że w okolicy Opery Bałtyckiej jest dość ciemno. Pani patrzy z perspektywy stołecznej, a ja nawet nie trójmiejskiej, ale podmiejskiej i dla mnie to miejsce jest doskonale oświetlone. 🙂 Naprawdę. No, może parkingi trochę mniej.
Teraz czekam na planowaną na grudzień premierę ” Strasznego dworu” Moniuszki. Bardzo jestem jej ciekawa.
Pozdrawiam. 🙂
Dobry wieczór 🙂
Co do oświetlenia… ja tylko próbowałam szukać usprawiedliwienia dla tej w istocie dziwnej decyzji 🙄 Ale takie wytłumaczenie usłyszałam i cóż poradzić…
Widzę natomiast, że premiera Strasznego dworu (13 grudnia) odbędzie się – co prawda w niedzielę, ale o 19. – dokładnie w tym samym czasie, co występ Il Pomo d’Oro na zakończenie Actus Humanus – co oznacza, że w Gdańsku zapewne będę, ale moja obecność na tej premierze jest raczej nierealna…
a tutaj Jan Jakub Monowid podczas tegorocznych Barokowych Eksploracji ,w barokowym evergreenie 😉 https://www.youtube.com/watch?v=zYEaJWNTW90 pozdrowienia od Szczawnickiego Chóru Kameralnego i serdeczne zaproszenia do pięknej Szczawnicy:)
UWAGA UWAGA – OGŁOSZENIE
Zawiadomił mnie 60jerzy, że ma bilet na recital Piotra Anderszewskiego w Lipsku 30 listopada i nie może z niego skorzystać, więc może ktoś reflektuje? Chętnemu on podeśle link z opłaconą rezerwacją w kasie Gewandhausu.
Program:
Bach — Partita e-moll BWV 830
Szymanowski — Metopy op. 29
Schumann — Papillons op. 2
Bach — Suita angielska d-moll BWV 811
Ja nie bardzo mogę, już i tak przesadziłam z tym jeżdżeniem, a tymczasem mam różne roboty na wczoraj (a jeszcze jutro do Łodzi na Don Giovanniego)…
@ agazar – dziękuję, bardzo piękne, pozdrawiam wzajemnie 🙂 Trzeba będzie kiedyś do tej Szczawnicy pojechać…
Suplement do moich notatek z pobytu Berliner Philharmoniker i Sir Simona Rattle`a we Wiedniu z cyklem symfonii Beethovena – Symfonie VIII i VI „Pastoralna” w ich wykonaniu w dniu 19 listopada br. w Carnegie Hall:
http://www.wqxr.org/#!/story/berlin-philharmonic-plays-beethoven/?utm_source=/story/sir-simon-rattle-perspectives-brings-beethoven-carnegie-hall/&utm_medium=treatment&utm_campaign=morelikethis
Na marginesie – w koncertach BPh w Taipei i Tokio w maju 2016 w IX symfonii zaśpiewa Iwona Sobotka.
PS. Bilet na recital PA – gwoli całkowitej jasności – odstępuję nieodpłatnie.
Pobutka dla uczniow tylko 😉
Dzisiejsze urodziny
A. Schnittke, A. Krauss i Teddy Wilson.
https://www.youtube.com/watch?v=5pW1hSMFEKY
A Kraus https://www.youtube.com/watch?v=UrD6JJuUJ0E
Pani Krystyno, nieprawdą jest jakoby Opera Bałtycka przez cały sezon grała niedzielne spektakle o 17 😉 Ów „prowincjonalny” tea time obowiązuje tylko od listopada do marca, słowem jest związany ze zmianą czasu letniego na zimowy i odwrotnie. Pozdrawiam z Gdańska 🙂 Izabela
@ see – witam. Obowiązuje, ale nie przy wszystkich spektaklach… Jak wspomniałam wyżej, premiera Strasznego dworu, też w niedzielę, jest o 19.
A ja pozdrawiam z Łodzi, gdzie właśnie za trzy kwadranse rozpoczyna się Don Giovanni. Też premiera weekendowa, ale roztroić się nie dało rady 😉
Owszem, „Straszny Dwór” jako premiera – i to w znamienną dla naszego kraju rocznicę – odbędzie się o 19. Ale to wyjątek 🙂 Pozdrawiam 🙂
Apropo roztrojenia, to zastanawiam się ile dni najdłużej PK była ostatnio w domu.
Niestety, nie mogę pojechać do Lipska – korporacja nie puści. Emotki nie wstawiam, bo się nijak nie mogę pogodzić z tymi nowymi buźkami.
No i proszę, zaczęło się…. http://m.wyborcza.pl/wyborcza/1,105406,19238278,spiewaczka-zada-uzdrowienia-opery-narodowej-bo-za-malo-narodowa.html
Wrrr…
Poza wszystkim ta pani przecież nawet śpiewać nie umie. No i nic dziwnego – właśnie dziesiąty szereg wychodzi przed kurtynę…
Zaraz tam nie umie… U cioci na imieninach jak znalazł. 😀
Żuroruje, w serialach grywa, czegóż chcieć więcej? Miejsca w sejmowych ławach? Może i tego się at long last doczeka, jak już jej stuknie szósty krzyżyk.