Emanacje z Berlina (i Warszawy)
Na wczorajszym koncercie inauguracyjnym festiwalu Emanacje w Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach wystąpił Scharoun Ensemble, do którego dołączył pianista Marek Bracha.
Architekt Hans Scharoun był projektantem gmachu Filharmonii Berlińskiej i jego nazwisko patronuje zespołowi kameralnemu złożonemu z członków rezydującej tam legendarnej orkiestry. Skład zespołu jest zmienny zależnie od potrzeby. Do Lusławic muzycy Scharoun Ensemble przyjechali w charakterze prowadzących kursy letnie muzyki kameralnej już po raz czwarty, z tym, że wcześniej pojawiały się tu również „dęciaki”, a w tym roku z różnych powodów są tylko smyczkowcy: skrzypkowie Christophe Horak i Thomas Timm, altowiolista Micha Afkham, wiolonczelista Wolfgang Boettcher i kontrabasista Peter Riegelbauer. Boettcher zamienił stałego wiolonczelistę zespołu, ponieważ tamten ma kłopoty zdrowotne, a ten co prawda jest na emeryturze (ma 82 lata, ale znakomicie się trzyma), ale jest postacią bardzo zasłużoną, znakomitym pedagogiem, był też nie tylko członkiem FB, ale też współzałożycielem słynnego zespołu wiolonczelowego przy orkiestrze. Co starsi polscy melomani mogą go też pamiętać jako solistę, ponieważ w latach 70. grał w Warszawie Koncert wiolonczelowy Lutosławskiego pod batutą kompozytora.
W programie wczorajszego koncertu znalazły się Kwartet fortepianowy g-moll KV 478 Mozarta i Kwintet fortepianowy A-dur „Pstrąg” Schuberta. I tu mała niespodzianka interpretacyjna. Marek Bracha od pewnego czasu jest entuzjastą pianoforte, odbył podyplomowe studia w tym kierunku w Royal College of Music (będzie też jednym z wykładowców na lusławickich wrześniowych kursach fortepianu historycznego, wraz z Tobiasem Kochem, Katarzyną Drogosz i Geoffreyem Govierem, jego profesorem z Londynu). I dało się to słyszeć w jego interpretacji, zwłaszcza w stosunku do intonacji i barwy – nigdy nie przejaskrawiał ani nie wybijał się brzmieniowo, jakby wciąż miał w pamięci proporcje, jakie zaistniałyby z udziałem instrumentów historycznych. I tak rzeczywiście było, potwierdził to potem: „Kiedy się już to poznało, nie ma odwrotu”. Dodał, że trochę zaskoczyło go, że również berlińczycy okazali się zwolennikami podobnej estetyki: zamiast mocnego, gęstego brzmienia, jakiego się od nich spodziewał, kładli nacisk na lekkość i subtelność gry. Co w sumie dało bardzo pozytywne efekty.
Teraz o miejscu. Sala Centrum jest rzeczywiście znakomita, wspaniale brzmi i na parterze, i na balkonie (podsłuchałam z różnych miejsc na próbie). Cała w jasnym drewnie, dębowym i świerkowym, ma formę shoe box (używając modnej terminologii), ale praktycznie nie ma tam (poza ogólnym kształtem oczywiście) kątów prostych: poszczególne deski są wobec siebie nachylone, profilowane itp. Nie sprawia wrażenia – zwłaszcza gdy się patrzy z estrady – wnętrza, które mieści 650 osób. O akustykę zadbał niemiecki zespół akustyków pod kierownictwem Karlheinza Müllera.
Wydawałoby się – kto zapełni taką salę, znajdującą się niemalże w szczerym polu? Była prawie pełna i podobno jest to regułą. Zjeżdżają oczywiście ludzie z Krakowa (godzina jazdy samochodem) czy bliższego jeszcze Tarnowa, ale też z okolic, a i z samego Zakliczyna, do którego pocztowo przynależą Lusławice (pisząc list do Centrum pisze się do Zakliczyna właśnie) – spotkałam grupę prawdziwych miejscowych entuzjastów, którzy są zachwyceni, że niespodziewanie „pojawiła się im tu filharmonia” i, jak twierdzą, nie opuszczają żadnego koncertu. Zapewne więc zobaczymy się znów pod koniec tygodnia.
Dziś, a częściowo już nawet wczoraj, rozpoczęły się kursy, ale na razie tam nie zaglądam, żeby młodzieży nie stresować. Mam jednak w planie poobserwować, jak się to odbywa. Atmosfera tu w ogóle jest wspaniała – wszystko podporządkowane muzyce. Bliższy opis przy następnej okazji.
Komentarze
Koncerty są za darmoszkę?
Tak, za darmoszkę. Taka jest zasada w instytucjach dofinansowywanych z funduszy UE – przez pierwsze pięć lat nie można zarabiać.
Pobutka 4 lipca America! – Puerto Rico kolejnym stanem? Pomijam inwektywy w nasza strone, oraz realia, takie jak gang w krawatach 😳 No i jedyna niepowtarzalna Rita Moreno – 🙂 https://www.youtube.com/watch?v=YhSKk-cvblc
PS Podobno the Star Spangled Banner jest najtrudniejszym hymnem panstwowym do czystego odspiewania. Do wyboru:
https://www.youtube.com/watch?v=XiXoYe95G_0
https://www.youtube.com/watch?v=N_lCmBvYMRs
Dobry wieczór 🙂
To jest w ogóle bardzo trudny do zaśpiewania hymn, bo ma ambitus duodecymy, jeśli komu to określenie coś mówi 😉
A ja miło spędzam czas – zaczęłam już zaglądać na poszczególne próby w ramach kursów, podsłuchiwać naszą świetną młodzież i wybitnych muzyków-pedagogów. W ciągu dnia różne zespoły kameralne, wieczorem orkiestra (zaraz idę).
Dziś – choć pod nieobecność gospodarzy, ale za ich wiedzą – po południu zrobiliśmy niedługi spacer po parku przy lusławickim dworze. Państwo Pendereccy byli na koncercie inauguracyjnym, teraz musieli na parę dni wyjechać, ale wracają we czwartek, więc jeszcze się zobaczymy. Z dzisiejszego spaceru najbardziej emocjonujące było ganianie się po labiryncie – trwało to co najmniej 20 minut 🙂
Pobutka 5 lipca. J. Starker 93; W. Landowska 138
https://www.youtube.com/watch?v=4MEUIGjfHNw
https://www.youtube.com/watch?v=KHBAzgo1iP8
Gdy mnie wprowadzono – półoficjalnie – do tego parku (jakoś w latach 70. tuż po zakupie przez Kompozytora) – nie wiem, czy ktokolwiek wiedział o arboretalnych marzeniach. Pięknie to wyszło – znaczy urosło i wciąż rośnie!
Tymczasem my w sobotę u Cadyka Elimelecha (źródła podają, że w tym roku 300-lecie urodzin jego).
A w Jarosławiu muzyka, ale zupełnie niepodobna do sierpniowej…
Oj, rośnie. Kiedy ja tam byłam w latach 90., to tego labiryntu, po którym się ganialiśmy, jeszcze nie było – drugi pamiętam, ale sięgał chyba kolan, teraz też można się w nim schować. Na tyłach dworku patrząc ze skarpy widziało się między drzewami czerwony mostek z ogrodu japońskiego. Teraz w ogóle go stamtąd nie widać, choć nadal tam oczywiście jest.
A wyżywienie w tej filharmonii jest, czy we własnym zakresie? 🙂
Wyżywienie dla rezydujących – jak najbardziej, jest duża, porządna stołówka z pysznym jedzonkiem. Dla publiczności bufetu nie ma z powodu jak wyżej, ale stoi dystrybutor z wodą, jeśli komuś zachce się pić. 🙂
Podczas zeszłorocznych i wcześniejszych koncertów Emanacje widziałam punkt kawiarniany (co najmniej jeden, o, ten po prawej), więc jeśli ktoś zapomniał o piknikowym prowiancie i nie dowierza przybytkom typu „klimatyczna” Basztowa pod Melsztynem lub zakliczyńskie (czchowskie, gosprzydowskie, itd.) analogie jej — też nie odejdzie tak całkiem o suchym pyszczku 🙂
Tymczasem doniosłe info kulturalnie-kulturowe. Nie muzyczne, ale po pierwsze PRed zjeżdżała na koncerty do zabytkowych kopalń w przedmiotowej okolicy, po drugie wyróżnienie „klepnięte” u mnie pod domem (dokąd PRed też zjeżdżała wiele razy 😎 )
Info ono, co to już wszyscy wiedzą, ale gdyby ktoś przeoczył z powodu wakacji czy cóś:
https://basiaacappella.wordpress.com/2017/07/13/tarnowskie-gory-unesco/
…Miejmy nadzieję, że też będzie emanować. W skali wojewódzkiej, krajowej i światowej. (A w przyszłym roku Krk i Kato organizują Kongres Miast Kreatywnych UNESCO 🙂 )