Śpiew ptaków, śpiew chasydów
Własne interpretacje dwóch pięknych tematów w Studiu im. Lutosławskiego – bardzo ciekawe.
Słysząc zapowiedź Katalogu ptaków – temat i tytuł w nawiązaniu do znanego cyklu fortepianowego Oliviera Messiaena – ale w wykonaniu Wacława Zimpla i Marcina Maseckiego można było się spodziewać, że Messiaena będzie w tym niewiele. Ale nie myślałam, że aż tak mało – raz tylko w partii klarnecisty znalazł się motyw z francuskiego kompozytora, ale nie z Katalogu, lecz z solowej klarnetowej Otchłani ptaków z Kwartetu na koniec czasu. Zimpel mówił później, że chciał nawet wstawić więcej tych cytatów, ale tak wyszło. Tak to już jest z improwizacją – muzycy mieli opracowany ogólny schemat oraz tematy przewodnie, nawiązujące do ptasich śpiewów, a wszystko to – jak pokazali – zmieściło się na jednej kartce, mimo że grali prawie godzinę.
Masecki tym razem nie używał pianina, lecz zupełnie zwyczajnie (jak na niego) grał na fortepianie, a Zimpel używał basklarnetu oraz – w jednej z części – laotańsko-tajskiego instrumentu zwanego khaen, przypominającego nieco chiński sheng; można na nim grać zarówno wdychając, jak wydychając powietrze, więc przez dłuższy czas może się wydawać, że wykonawca w ogóle nie oddycha. Było to dość niesamowite, zwłaszcza że był to szybki fragment, kulminacja całego występu.
Artyści zagrali więc wymyślony przez siebie śpiew ptaków, a na pytanie, czy ptaków słuchają na co dzień, odpowiadają, że nie, ale może teraz zaczną. Ja jestem za – często słucham ptaków na moim osiedlu (najczęściej kosów) i są to po prostu brzmienia rozkoszne. Od razu można poczuć się milej.
W drugiej części – zespół Bastarda w programie poświęconym chasydzkim nigunom, czyli mistycznym pieśniom bez słów. Zespół ten składa się z trzech muzyków z zupełnie różnych światów: Paweł Szamburski – z kręgu muzyki improwizowanej, bliskiej jazzowi; Michał Górczyński też zajmuje się improwizacją, ale wywodzi się ze świata awangardy, a Tomasz Pokrzywiński to wiolonczelista barokowy, znany z wielu formacji. Każdy wniósł tu swoje doświadczenia i wyszło coś przedziwnego i mocnego. Klarnet kontrabasowy Górczyńskiego ze swoim głębokim brzmieniem był tu podstawą, wiolonczela działała głównie pośrodku, a klarnet solowy wzbijał się ponad to wszystko ze swymi melodiami. Muzycy korzystali z repertuaru dynastii Modrzyców, wywodzącej się od rabina Tauba spod Dęblina, której odnogi są w Jerozolimie, ale także w Stanach Zjednoczonych. Paweł Szamburski poznał ten repertuar grając kilka lat temu z Alanem Bernem. Jednak tamten koncert był dość tradycyjny, a on chciał sobie zagrać ten repertuar po swojemu. No i to się udało – powstała muzyka skupiona, uduchowiona, nostalgiczna, o nie zawsze oczywistych harmoniach, trochę filmowa w nastroju. Publiczność była zachwycona, a muzycy przygotowali na koniec niespodziankę: podczas wykonywania ostatniego numeru na scenę wszedł chór Grochów i dołączył się śpiewem. My trochę też. Ma być z tego repertuaru płyta, i świetnie.
Komentarze
Na dzisiejszy koncert nie wybrałam się, bo chcę się wyspać. Jutro wstaję skoro świt. A gdzie i po co lecę, oczywiście napiszę.
Tymczasem anonsuję, że jak nie grywało się muzyki religijnej Moniuszki, tak teraz w Warszawie będą dwa festiwale równocześnie. Jeden po lewej stronie Wisły, drugi po prawej.
https://moniuszko200.pl/pl/moniuszko-w-kosciolach-warszawy
https://moniuszko200.pl/pl/aktualności/2019-10-14/7906/festiwal-muzyki-sakralnej-stanislawa-moniuszki
Na ten drugi nie mam w ogóle szansy nijak dotrzeć, na pierwszym może będę na jednym koncercie.
Raymond Leppard nie żyje.
Widzę, że zmarł już wczoraj. Miał 92 lata… Pamiętam, jak wiele lat temu wsłuchiwaliśmy się w jego nagrania.
https://www.youtube.com/watch?v=ncqEq_3hoiU
Ja zawsze miałem słabość do V koncertu brandenburskiego.
https://www.youtube.com/watch?v=756wou3L7FU
Ja także do szóstego:
https://www.youtube.com/watch?v=1F9lsG-i1Wg
zwłaszcza do drugiej części.
Przypominam sobie taką scenkę u Szczycińskich, kiedy uroczyście i z zachwytem słuchaliśmy tej płyty – było nas kilkoro, w tym p. Zachwatowicz, do której Marcin wówczas uczęszczał na swoje kontratenorowe początki. Pięknie było – taki jeden ze szczęśliwych momentów, które zapamiętuje się na całe życie.
Wspaniałe było kiedyś takie zbiorowe słuchanie płyt, jak na koncercie. Kto dziś tak słucha? To już inne czasy.
Sporo lat temu w łódzkim Muzeum Sztuki Mirosław Pietkiewicz i Joachim Gudel prowadzili Salon Dobrej Płyty. Bywałam tam regularnie bo nagrania wspaniałe prezentowano z ciekawym omówieniem i zawsze towarzyszyła temu prezentacja obrazu tematycznie związanego z muzyką.
Z moich podsłuchów z ostatnich lat:
Niczego śpiewak to też Szpak
Lecz można śpiewaka nie rozpoznać
Gdy z braćmi na wiśnie! – tak bez żadnych oznak
Na Żoliborzu mamy też Kosa
Koncerty daje za dnia, i po nocach
Zawsze, gdy sfrunie w majowy czas
Nie przypomina ogranych fraz
Nie siada wcale przy fortepianie
A razem gramy w zapominanie…
Że nie trzeba mówić Tacie, czy Dzieciom:
Cichutko teraz! – nadaje Miecio
Ciekawym jestem też bardzo relacji PK z Londynu 🙂 Bo kompozytor odkrywany, ale i odkrywania wciąż nowego warty pa pa m
Pamietam audycje J. Webera, w ktorej porownywal Suity Bacha – Lepparda i Marrinera (pierwsze nagranie na Argo). Choc sluchacze – nie pamietam jak to bylo, ze mozna bylo glosowac – ktore wykonanie bardziej sie podoba, wybrali Lepparda, JW nie byl do konca przekonany, czy to byl sluszny wybor. Wyraznie bardziej pasowal mu sir Neville. Jesli idzie o V brandenburski, kiedys piłowany u nas dosyc czesto, czy Gostek pamieta Kipnisa i the London Strings z Marrinerem – tak nazwana ASMF – ze wzgledow kontraktowych. Tez to byla kwestia – nazwijmy to umownie gustu – ktore bardziej sie podoba.
„Wspaniałe było kiedyś takie zbiorowe słuchanie płyt, jak na koncercie. Kto dziś tak słucha? To już inne czasy.” :-O
A jednak czasami sie zdarza. Mamy dwoje przyjaciol z ktorymi rzeczywiscie sluchamy – jak na koncercie, bez gadania – roznej muzyki w roznych wykonaniach. Troche to zalezy od apodyktycznosci gospodarza 😡 – jak sluchamy, to sluchamy.
Nastepna sesja – w te niedziele – bedzie super specjalna, bo ekstra gosciem bedzie, ni mniej, ni więcej, tylko Romek z NY! 😀
A w sobote jest koncert sir Andrasa – Beethoven i Schumann. Weekend zapowiada sie wiec ciekawie. 😀
Zloze sprawozdanie. 😉
Sir Andrasa to wam zazdroszczę…
Pozdrowienia dla Romka 😉
Ja ostatni raz słuchałam w ten sposób wtedy, kiedy PA nagrał Chopina – Maciej Grzybowski zabrał mnie do Andrzeja Zawady (firma ESA), gdzie wysłuchaliśmy tego nagrania na jego wspaniałych kolumnach (w domu też korzystam z jego kolumn, ale innych). Zostałam posadzona na fotelu w miejscu optymalnym 🙂 Jeszcze mój znajomy adwokat z Krakowa tak celebruje odsłuch audiofilski, ale jego głośniki to szafy, które zajmują pół pokoju…
„ale jego głośniki to szafy, które zajmują pół pokoju…”
Do tego musza stac daleko od sciany!!!
Skad my to znamy? 😀 Sprobuj to wytlumaczyc magnifice! 😉