Fenomen Zorna i Tzadika
Jak to jest z tym Zornem? Skandalista czy nie skandalista? Geniusz czy szarlatan? Na pewno niezwykle silna osobowość. I nie skandalista, bynajmniej. Mimo że ktoś w którejś z gazet straszył, że może nas (wczoraj) spotkać kolejny skandal – nic takiego się nie zdarzyło. Bo wystarczyło po prostu ogłosić, że żadnych zdjęć podczas koncertu absolutnie robić nie wolno – on po prostu ma na tym tle obsesję (acz zrozumiałą, wyobraźcie sobie, jak takie błyśnięcia i hałasy mogą przeszkadzać) – i był spokój.
No i pytanie. Czy to jest chytry marketing? Bo też i z płytami Tzadika jest tak: żadnej reklamy, żadnych promocji, egzemplarzy recenzyjnych. Jak chcesz słuchać, to płać, człowieku, i to słono. Kupisz, napiszesz – twoja sprawa. Właśnie mówiliśmy o tym z kolegami, czy to może świadome tworzenie snobizmu?
Trudno powiedzieć. Myślę, że Zorn jest po prostu sobą. Oglądałam tu niezmiernie ciekawy film dokumentalny Claudii Heuermann „A Bookshelf on Top of the Sky: 12 Stories about John Zorn”. Otóż jest to film o tym, jak autorka nie mogła zrobić filmu o Zornie, i jak go w końcu zrobiła. To znaczy: artysta był do niej nastawiony życzliwie jak rzadko, pozwalał jej filmować próby i koncerty różnych jego formacji, nagrywać strzępki rozmów i sytuacji. Ale wciąż nie mogli się umówić na Wielki Wywiad, który miał być podstawą tego filmu. A to muzyk znikł, a to znów się pojawiał i obiecywał, że będzie mogła filmować u niego w domu, że już-już się na ten wywiad umówią. (A ja się cały czas zastanawiałam: o co chodzi, przecież dostała już tyle materiałów?) No i Wywiad się ostatecznie nie odbył. Ale wtedy Claudia zrozumiała, że ma już film gotowy (bardzo ciekawy jest montaż). I okazało się też, że jest to film i o tym, jak postawa Zorna wpłynęła na jej własną.
A ta postawa jest – jak ze strzępków jego wypowiedzi wynika – taka: trzeba robić swoje, nie przejmować się odbiorcą, tylko być szczerym do bólu. Oparcie można tu znaleźć tylko w sobie i w przyjaciołach-muzykach. I to wszystko. Ponadto Zorn podkreśla, że zajmuje się układaniem momentów-segmentów (powołuje się tu na Strawińskiego i Stockhausena), a nie konstruowaniem formy. Twierdzi, że do tego sposobu kształtowania muzyki zainspirowała go muzyka do animacji (zwłaszcza Carla Spallinga) – muzyka „niegotowa”. Inspiruje go też wielość rzeczywistości muzycznych pokazywanych równolegle, jak u Charlesa Ivesa.
Myślenie momentami sprawia, że moment ważny jest w danej chwili, później przestaje. Zorn nie słucha swoich starych utworów, z chwilą ukończenia przestają dla niego istnieć. Może z takiej postawy wynika również polityka „antymarketingowa” Tzadika? Z tego wynika też jego niechęć do wywiadów: on nie chce być przyszpilony, przygwożdżony w danym momencie, bo ludzie będą myśleć, że jest właśnie taki, jaki był w tej chwili, a przecież on już jest inny, poszedł naprzód, zmienił się.
To jedna strona jego osobowości. Inna – to charyzma. Zorn na scenie dyktuje wszystko, zachowuje się jak Tadeusz Kantor – nawet jak kolega ma solówkę, to on też mu pokazuje ręką, czy iść w górę, czy w dół. Jego magnetyzm sprawia, że większość zespołów nagrywających dla Tzadika „gra Zornem” albo co najmniej gra tematy Zorna. To nie jest dobre, moim zdaniem – niepotrzebnie zagłuszają własne osobowości. Ale o tym więcej napiszę na papierze.
Tu napiszę tylko jeszcze, że skład, który w Poznaniu zagrał, był fantastyczny, zwłaszcza Dave Douglas i Uri Caine – tu niestety mankamentem był fakt, że Zorn zadecydował grać bez nagłośnienia, więc fortepian gorzej było słychać, a ja tak Caine’a uwielbiam 🙁
Skandalu więc nie było. Za to była histeria publiczności, wdzieranie się bez biletów, wrzaski i owacje – a ze strony sceny porządne granie i wspaniała przyjacielska atmosfera. Muzycy często klepali się i ściskali, widać było, że dobrze się czują ze sobą. I nam dobrze było z nimi.
EmTeSiódemecko i inni ciekawi, zrobiłam troszeczkę zdjęć (nie Zorna oczywiście 😉 ), ale wrzucę dopiero w Warszawie, bo zapomniałam kabelka dokomputrowego 🙂
Komentarze
Proszę wybaczyć, pierwszy wpis do mt7:
Znakomicie się z Tobą „pisze”, nawet różnice mnie do Ciebie przybliżają.
Widzę jak dajesz radę na blogach, znaczy walczysz, znaczy w końcu zwyciężysz.
Life is brutal and full of zasadzkas, ale obecność przyjaciół pomaga. Myślę, że co najmniej kilku posiadasz. I pamiętaj: Twoja indywidualność to Twoja siła.
Pozdrawiam serdecznie
Dzięki, Pani Dorocie i Tobie Przyjacielski Zeenie. 🙂
Idę już spać, bo jutro mam obowiązki i nie wiadomo jakie niespodzianki czekają.
Pozdrówka! 🙂
Myślę, że Zorn jest dla Pani (D.S.) kimś bardzo ważnym. Przebija się jego działanie do świadomości, nie wchodzi leciutko. On nie nadaje się do głaskania, lubienia. On zmusza do wysiłku.
Czy wpływ na to ma wychowanie? Tradycja?
Czy da się z Niego wyabstrahować tylko muzykę?
Nie chcę rozwijać się, bo jeszcze poplączę, ale myślę, że znajdzie Pani drogę, by na to odpowiedzieć 🙂
Tylko się ukłonię wszystkim, obiady (3) dochodzą, zaraz biegnę z nimi dalej.
Dobrego dnia wszystkim i do wieczora. 🙂
Posłuchałam wczoraj sobie w YouTube Zorna, niektóre fragmenty bardzo mi się podobały, np ten:
http://pl.youtube.com/watch?v=Ajl28OdWqtc
Dzień dobry wszystkim. Dziękuję MT7 za link i f-gnty Zorna. Bardzo mi się podobały. A ja wczoraj na stronie Fundacji im Agnieszki Osieckiej zachwycałam się zapomnianą (przeze mnie) piosenką Osieckiej i Sławińskiego „Jeszcze zima” Śpiewa to cudeńko M.Rodowicz (gdyby nie była podpisana, to przysięgłabym, że Łucja Prus) z Alibabkami. Piosenka jest najlepszą ilustracją naszej poprzedniej dyskusji o melodii i rytmie. No i na dodatewk ten tekst Jeżeli jeszcze ktoś o tej urodzie zapomniał, to namawiam, żeby posłuchał.
U mnie jak zwykle w sobotę muzyka klezmerska. Miejsce do czegoś zobowiązuje. Budynek w którym wynajmuję lokal stoi w miejscu gdzie przed wojną była murowana Synagoga, Podczas okupacji niemcy mieli warsztat samochodowy .Spłonęła w 1944 . Pewnie część domu jest z cegieł po Synagodze . Trochę żal opuszczać…
Jeszcze zima, ptaki chudną,
chudym ptakom głosu brak.
W krótkie popołudnia grudnia
w bialej chmurze milczy ptak.
Jeszcze zima, dym się włóczy,
w wielkiej biedzie żyje kot
i po cichu nuci, mruczy:
kiedy wróci trzmiela lot…
Pod śniegiem swiat pochylony,
siwieje mrozu brew…
To pora zmierzchów czerwonych,
to pora czarnych drzew.
A wiatr w kominie śpi, bo ciemno.
A ja? Co ja? Co będzie ze mna?
Jeszcze oczy ci rozjaśnia
moje słowo i moj gest.
Jeszcze świecę ci jak gwiazda,
ale to juz nie tak jest.
Jeszcze tyle trzeba przebyć
niewesołych, bladych zim.
Czy nam zimy wynagrodzi
letnich ognisk wonny dym?
Pod śniegiem swiat pochylony,
siwieje mrozu brew…
To pora zmierzchów czerwonych,
to pora czarnych drzew.
A wiatr w kominie śpi, bo ciemno.
A ja? Co ja? Co będzie ze mna?
Mnie to się bardzo wiąże z Rodowicz i Osiecką (lub na odwrót), nie znam się na nutach, ale wszystko mam zanotowane „w rozumie”, jak powinna melodia, a jak Maryla i chórek. Jedna z najlepszych piosenek lat ’70-tych.
„Siwieje mrozu brew” kojarzy mi sie z piosenką Marka Grechuty do słów bodaj Tadeusza Sliwiaka (nie jestem pewna):
W moim lesie białe ognie płoną
rosną skrzydła śniegowej zawiei…
W moim lesie świt cały ze szronu,
w moim lesie… jednak zima dmie.
U kapelusza powisają dzwonki
aby okłamać chromość wesołością…
Jaruta,
a Lucja Prus to Agnieszki i Skaldów „W żółtych płomieniach liiści… brzoza dopala sięę sliicznie…”
Posłuchaj, jak różne głosy: i ja żegnałam nieraz kogo, za chmurą za górą za drogą…
Rodowicz by się rozdarła, a nie tak melancholijnie i wysoko 🙂
Alicjo – o to chodzi, że Prus śpiewa ze Skaldami w sposób dla siebie charakterystyczny (a głos to ona miała, że hej!), natomiast Maryla tę zimową canzonettę śpiewa, jak nie Maryla – jest liryczna, wyciszona,, gdyby to nie był zupełny paradoks, powiedziałabym, że śpiewna. Po latach znowu mnie ta piosenka zauroczyła podobnie, jak mocno synkopowana ballada „To wszystko z nudów, Wysoki Sądzie…”Matko Pańska, czy dzisiaj młodzi mają zupełnie inny rodzaj wrażliwości?
Na srodku sawanny siedzi John Zorn i gra pieknie na wiolonczeli. Nagle zbliza sie do niego lew, okraza go 3 razy, kladzie sie w trawie i zafascynowany slucha… Po chwili przychodzi drugi i trzeci, klada sie i sluchaja. Po kwadransie przychodzi czwarty i… go zzera bez namyslu. Na szczycie baobabu jedna malpa mowi do drugiej: „A nie mowilam, przyjdzie gluchy i bedzie po muzyce?”
Muszę sobie przesłuchać na nowo Marylę, bo ona ma pare takich przebłysków lirycznych i wyciszonych, tylko z głowy nie mogę ot, tak rzucić. Bardzo mi sie podobała w latach 70-tych, a teraz słyszałam kilka jej piosenek ze słowami Osieckiej, na przykład „Bar przed zakrętem” – chyba ostatnia piosenka w kooperacji z Agnieszką, bardzo liryczna i wyciszona – ja nie umiem opisywać ani poezji, ani muzyki, ja to tylko mogę zmysłami!
Było też „Latwopalni” w podobnym tonie i chyba cos jeszcze, czy nie „Rozmowa przez ocean”? Czego nie lubię u Maryli, to stanowczo Maryla czadu, Maryla biesiadna i takie inne badziewie dla robienia kasy.
Ale Maryla to osobowość na polskiej scenie, bez wątpienia (dla mnie przynajmniej).
O, a pamięta ktoś „Konie” Osieckiej w wykonaniu Maryli?! Wyciszone to nie jest, bo trzeba pokrzyczeć czasami na te wichry dwa, ale jest to bardzo poetyczna rzecz do kupy. Zdaje się, że akuratnie to opisałam 🙂
„… naokoło całodzienność kładzie się do spanka….”
Ja tam się nie kładę, u mnie wieczór młody, podsłuchuję Grechutę, przy okazji znalazłam wiele niespodzianek w moich zbiorach, nie, nie Grechuty 🙂
Może trzeba się czasami zamknać w szklanej kuli by muzyka była czysta a umysł wolny … 🙂 ….
mt7 posłuchałam z przyjemnością … 🙂
miłej niedzieli 🙂
Dzieńdoberek! 😀
Pani Dorota napisała:
„Z tego wynika też jego niechęć do wywiadów: on nie chce być przyszpilony, przygwożdżony w danym momencie, bo ludzie będą myśleć, że jest właśnie taki, jaki był w tej chwili, a przecież on już jest inny, poszedł naprzód, zmienił się.”
To jest konstatacja uniwersalna, człowiek się zmienia. Ja dzisiejsza jestem kimś innym niż wczorajsza. Toczę więc z sobą ustawiczną walkę, żeby nie oceniać pochopnie ludzi, zwłaszcza tych, których nie lubię.
Taki wywiad zapisany rzeczywiście jakoś usidla człeka w czasie.
Poza tym zawsze można z niego wyciągać jakieś fragmenty i nadawać im określone znaczenia.
Dlatego nie cierpię opracowań, co autor miał na myśli.
Niech Pani napisze coś jeszcze. 🙂
Pozdrawiam Jolinkę i wszystkich braci w muzyce! 😀
Jeśli ktoś jest znany, ma już ugruntowaną pozycję – może pozwolić sobie na „olewanie” (dziennikarzy, promocji, wykonawców, słuchaczy), może gwiazdorzyć. Pozwalając sobie na taką ekstrawagancję w początkach kariery niemal przekreśla możliwość poznania swojej twórczości.
W „Moich obrazkach” nowe zdjęcia w albumie Poznań sierpień ’07. 😀
Stoję już prawie w drzwiach, bo wychodzę. Popatrzyłam na zdjęcia. Popytam, jak wrócę.
Bardzo dziękuję1 😀
Kochani blogowicze,
Pracowity dzień dziś miałem. Postanowiłem samodzielnie zdemontować stojące WC i zamontować stelaż z wiszącym WC. Teoretycznie to ja się na tym znam i to nieźle, ale praktycznie to zajęło mi to 8 godzin pełnych niespodzianek. Ale udało się, gra muzyka 🙂
Pierwszy i mam nadzieję ostatni raz to robiłem. A wszystko to, by przyspieszyć troszkę remont. Przyjaciel obiecał to zrobić, ale zachorzał, zatem by czasu nie tracić…..
Słuchanie Zorna mnie zachęca zawsze do sięgania po moje „wynalazki”, które odkryłem lat temu kilka: The Tangent i Parallel or 90 degrees, w których główną rolę odgrywa Andy Tillison, ale grają z nim bardzo ciekawi muzycy. Parallel już w zasadzie nie istnieje, Tangent się rozwija i robi karierę. Odsyłam ciekawych do http://www.thetengent.org i innych związanych stron. Jeśli chcecie mieć próbkę, posłuchajcie „A place in the queue” to co prawda 25 minut muzyki, ale mnie osobiście zwaliło swego czasu z nóg.
Teoretycznie to progressive rock, ale praktycznie muzyka totalna: jazz and rock and co kto chce…
teraz będę słuchał ich DVD ostatniego :))
Pozdrawiam zadowolony z siebie z powodu wykonanej roboty 😉
Wracam do zdjęć.
W tej synagodze naprawdę jest pływalnia! Nie mogę w to uwierzyć i nie mogę o tym piisać.
Serce ściska mi się boleśnie ilekroć widzę miejsce kultu ważne dla jakiejś społeczności sprofanowane lub zdewastowane,nikogo nie obchodzące. Mamy XXI wiek, powtarzam trudno uwierzyć, zwłaszcza NA TEJ ZIEMI.
Przepraszam za emocje, tak już mam i nic na to nie poradzę. Wiem, że mogą być raniące. Przepraszam.
Skończę, jak trochę ochłonę.
Powiem jeszcze, EmTeSiódemecko, że to w ogóle jest w tej chwili paranoja. Bo nie dość, że kontynuowało się po wojnie bez żenady to, co zrobili hitlerowcy, to jeszcze na dodatek dziś, choć gmina budynek odzyskała, nadal wynajmuje go szkołom na pływalnię, ponieważ nie może na razie nic z nim zrobić. Gmina jest zresztą malutka, to po prostu garstka ludzi. Istnieje – jak już wcześniej tu pisała Jaruta – piękny projekt stworzenia tu Centrum Dialogu, ale na przebudowę trzeba kupy kasy, której nie ma. Organizatorzy podkreślają, że ten festiwal zrobili na znak protestu przeciwko obecnemu stanowi rzeczy i w nadziei na jego zmianę.
I jeszcze wiersz Ryszarda Krynickiego, zamieszczony w (pięknej) książce programowej i wyrecytowany przezeń na „performansie poetyckim”:
MIASTO
Nade wszystko ceni gospodarność, porządek i czystość:
zamieniło synagogę w miejską pływalnię
na parkingach targowych
nie ma śladu po żydowskim cmentarzu.
Daj Boże, przecież Poznań nie jest małym prowincjonalnym miastem. Zresztą, paradoksalnie, małe miasta potrafią zatroszczyć się o swoje dziedzictwo. To są trudne sprawy, a blog jest poświęcony muzyce.
Resztę zdjęć obejrzałam z prawdziwym zainteresowaniem. Chciałam napisać, że nigdy nie byłam w Poznaniu, ale to jest prawda-nieprawda. Byłam w przedstawicielstwie mojej firmy i zjadłam wystawny obiad. Miasto widziałam tylko przejazdem.
Dzięki jeszcze raz i przepraszam za emocje.
Trochę odejdę od tematu, ale byłam dziś na koncercie i … nie wiem co myśleć. Koncert odbył się we wrocławskim kościele ewangelickim, jako drugi z czterech zapowiedzianych koncertów organowych. W ubiegłą niedzielę był pierwszy – Jan Tomasz Adamus; dziś drugi, kolejny – Magdalena Czajka.
W programie Bach syn i ojciec /taka kolejność/ oraz A.Heiller – w sumie 6 utworów. Koncert trwał prawi półtorej godziny, utwory następowały jeden po drugim, dość wyraźne, długie pauzy pomiędzy poszczególnymi częściami utworów i samymi kompozycjami i………..cisza. Żadnych oklasków. Ani jednego, aż do zakończenia. Na zakończenie, owszem były, ale ta zupełna cisza podczas całego koncertu była zdumiewająca. Nigdy się z czymś takim nie spotkałam. Siedziałyśmy z przyjaciółką coraz bardziej zdumione, no bo my się nie znamy na tyle, aby pierwsze reagować oklaskami, ale na koncercie było około 150 osób! Niemożliwe, aby wszyscy oni – tak jak my – nie wiedzieli kiedy?
Pod koniec to już chciałyśmy, aby pani profesor zagrała… do widzenia, do widzenia, do miłego i t.d.
Czy ktoś potrafi mi wytłumaczyć takie zdarzenie?
Zapowiedź była tylko na początku koncertu, tak zresztą, jak i w ubiegłym tygodniu.
Ale wtedy było normalnie. Były oklaski po każdym utworze.
Nigdy nie jest dobrze, kiedy kulturę miesza się z polityką.
Ile razy w ramach protestu robili festiwal Łemkowie?
Cyganie? Mazurzy? Białorusini? Ukraińcy?
A pomijając narodowości: geje? fetyszyści?
Dlaczego pisze Pani idiotyzmy w rodzaju: „Bo nie dość, że kontynuowało się po wojnie bez żenady to, co zrobili hitlerowcy, to jeszcze na dodatek dziś, choć gmina budynek odzyskała, nadal wynajmuje go szkołom na pływalnię, ponieważ nie może na razie nic z nim zrobić.”
Czy to prawda, że Polacy po wojnie robili to samo, co hitlerowcy?
Czy to wina moja albo innego Polaka, że gmina (żydowska, jak się domyślam, na co wszystko wskazuje) nie ma pieniędzy i wynajmuje budynek?
Czego Pani w związku z tym oczekuje? Sfinansowania z budżetu przebudowy?
A co z wieloma innymi obiektami narodowości różnych i wyznań, które zostały w podobny sposób potraktowane?
Czy to jest właściwy język do rozmowy o tym temacie?
Właśnie dlatego niechęć wobec takich pretensji i tak argumentowanych, wykorzystują różne szuje w rodzaju Bubla i Rydzyka.
Tak się wspiera antysemityzm w Polsce.
Daleki jestem od stwierdzenia, że to jest główna przyczyna, ale obserwuję od lat kilkudziesięciu jak zamykanie ust ludziom zadającym pytania na ten temat, odbywa się pod presją poprawności źle rozumianej.
Nie widzę różnicy między Żydem, Polakiem, Rosjaninem, Arabem. Widzę różnicę między Zydem a Polakiem wtedy, kiedy na 100 rozmów o współżyciu, 99 to wypominanie wzajemnych pretensji.
To się nigdy nie skończy dopóki Żydzi wciąż będą używali takiego tonu.
Sam twierdzę, że Polacy w znakomitej części są antysemiccy, dlaczego się tak dzieje, to problem, z którym się zmagam od lat i coraz częściej wychodzi na to, że antysemityzm beż Żydów zawdzięczamy głównie presji i lobbowaniu środowis żydowskich. Pomijam zoologicznych antysemitów, którzy odporni są na jakiekolwiek argumenty, mówię o „zwykłych ludziach”, szukających odpowiedzi na pytania dotyczące współżycia naszych społeczności. I te wątpliwości konsumowane są przez Bubla i Rydzyka.
A Pani daje kolejny powód stawianiem na równi hitlerowców i Polaków.
Chyba poniosły Cię Zeenie złe emocje.
Gdyby ktoś w świątyni katolickiej (w Polsce) zrobił basen, to dopiero podniósłby się rwetes.
Społeczności żydowskiej należy się na polskiej ziemi szczególna uważność i troska, bo tu zginęli. Przez stulecia tworzyliśmy razem ten krajobraz. Trzeba wyjątkowej gruboskórności – mówiąc oględnie – żeby rozkładać bezradnie ręce. Tu chodzi o wspólną historię i nieliczne pamiątki, które po niej zostały, a nie prostą świątynię jakiejś wspólnoty religijnej. Małe ośrodki potrafią je pięknie przywrócić do życia.
Twoja opinia Zeenie jest bardzo krzywdząca.
Przepraszam, bo to ja wywołałam temat.
Myślałam, że może dotknąć przykro Panią Dorotę, bo ile można powracać do historii, a tu Zeen poczuł się dotknięty.
Świat jest dziwny i zaskakujący.
Myślę, że trzeba zakończyć ten temat.
Jeszcze raz przepraszam
Jak ja nie lubię kiedy coś jest tylko białe albo czarne ….
miłego tygodnia 🙂 🙂 🙂
Dobrze, że poszłam wczoraj wcześniej spać…
Jeżeli ktoś uważa, że antysemityzm bez Żydów tworzy się dzięki „presji i lobbowaniu środowisk żydowskich”, to już początek antysemityzmu. To wypowiedź niestety godna Stanisława Michalkiewicza, bardzo mi przykro, zeenie.
Zrównanie hitlerowców i Polaków wynikło w mojej wypowiedzi stąd, że pływalnię w synagodze stworzono za okupacji, a po wojnie zachowano tę funkcję bez żenady, co więcej – w tym samym zdaniu dodaję, że funkcję też zachowała i gmina (żydowska, dodaję dla pewności), która budynek odzyskała, i że jest to paranoja. Tego jakoś zeen nie zauważył, trudno powiedzieć czemu.
Nie chodzi o to, by budżet państwa dawał na budowę Centrum Dialogu pieniądze, których nie ma. Chodzi o to, żeby np. solidarnie zwrócić się do UE. Do tego miasto winno się poczuwać, w końcu to w tej chwili przede wszystkim jego – nawet nie Żydów – sprawa. Dla Poznania synagoga jako pływalnia to wstyd niegodny cywilizowanego miasta. Co w mniejszych miastach, to inna rzecz. Agnieszka Sabor, autorka książki o sztetłach, powiedziała słusznie na festiwalowym spotkaniu, że należałoby się wspólnie zastanowić, co może się znajdować w budynku, w którym znajdowała się niegdyś synagoga – biblioteka, muzeum, dom kultury – owszem, ale jest granica, poza którą wychodzić się nie powinno. A więc hurtownia (Jarosław) – nie, pływalnia (Poznań) – nie.
A już mieszanie do tego, zeenie, gejów czy fetyszystów – to gest poniżej pasa. Nawet dosłownie. To polscy organizatorzy – Fundacja Malta i Multikulti Project – mówili o proteście. Poczuwali się do niego. To Michał Merczyński napisał w programie, że festiwal „jest trudnym i bolesnym stanem pamięci. Opowieścią o mieście, w którym się to wydarzyło i trwa. Jest próbą (…) przełamania resentymentów. Jest znakiem pojednania. A w pewien sposób również znakiem protestu wobec wszystkich, którzy starają się deprecjonować idee rewitalizacji synagogi [a takich jest wielu – D.S.]. Jest wreszcie aktem kreacji twórczej, szukaniem inspiracji w lokalnej historii dla projektów, które skierowane są w przyszłość”.
I na tym temat kończę.
Nelu: nie wiem… Sam się czasem dziwię na koncertach — ale zwykle powodem braku oklasków jest dezorientacja nieobeznanej publiczności. (Na organach to rzeczywiście wygląda gorzej, bo w przypadku takiej orkiestry dyrygent może się obrócić i ukłonić, instruując publiczność, że czas na oklaski.) Zresztą moje zdziwienia nie były nigdy tak wielkie, bo brak dotyczył zawsze cyklu utworów, który publiczność z arbitralnie traktowała jako jeden utwór, bądź nie, albo jako kilka utworów (nie tyle ile rzeczywiscie było…).
Sam pamiętam radę Rosena — klaszcze się wtedy, kiedy robią to inni 🙂 Brzmi to strasznie konformistycznie, ale nie zawsze zna się lokalne zwyczej publiczności, czy ma wyczucie ‚czy już’. (Nawet gdy się wie, że utwór się skończył, przecież można go jeszcze poprzeżywać 😉 ) Klaskanie w niewłaściwym momencie może innym zepsuć wieczór.
A wracając do ‚czy już’ — znowu Rosen za;adł mi w pamięć pisząc, że jako pianista nauczył się ignorować liczbę bisów, do których jest wywoływanych. Bo to zależy od zwyczajów lokalnej publiczności (tu opisywał anegodtkę koncertów w jakimś mieście, gdzie był zachwycony własnym powodzeniem i chyba 7 bisami; a potem się dowiedział, że jego znajomy, którego sztuki nie cenił, też bisował tam 7 razy…). Jedyne co jest w pełni spontaniczne i świadczy o głębokim przeżywaniu muzyki, to właśnie cisza po utworze.
Pani Doroto – Pani temat skończyła, a ja nie. Bo to wszystko nie takie proste, nawet nie jednoznaczne. Niemcy zrobili w świątyni pływalnię – fakt. Po wojnie całe centrum miasta było w gruzach, ocalało kilkanaście autentycznych, żydowskich kamienic i ta synagoga – pływalnia. I nie było Żydów. Po prostu nie było. Pływalnia (jedyna wtedy w mieście i na długie 25 lat jedyna) była i służyła miastu. O poprzednim przeznaczeniu budynku świadczyły tylko tablice pamiątkowe. Potem gmina się z wolna odbudowywała, Zqczęła działalność kulturalno – oświatową, zrazu nieśmiało zaczęto mówić o synagodze. I dobrze. Mnie osobiście dziwi, że gmina nie usiłuje odzyskać dwóch XIX- wiecznych budynków szkół żydowskich (jeden przy ul Garbary, drugi za Półwiejską) Obydwa ocalały. A jeżeli chodzi o wiersz, cmentarze itd – całe Międzynarodowe Targi leżą na terenach pocmentarnych – katolickich, protestanckich, żydowskich. Jeszcze przed II wojną cmentarze te zostały skasowane (miałam i ja tam przodków pochowanych) odbyło się to bez zatargów, w drodze porozumień. A tak w ogóle – czyż cała Ziemia nie jest cmentarzem ?
Dzień dobry! Mam nadzieję, że taki będzie, pomimo nieporozumienia. Zdarzają się w najbardziej kochajacych rodzinach i nie chcę tu niczego zagłaskiwać.
Dopiero niedawno kupiłam ostatni numer „Polityki” i poczytałam sobie o akordeonie.
Mam w związku z tym niezbyt mądre pytanie, czy trudno jest nauczyć się gry na tym instrumencie w takim stopniu, żeby wspierać (animować) muzycznie jakąś grupę?
Do Neli:
Ja też czasami słucham takich koncertów. Myślę, że to jest problem i powinien być rozwiązywany przez organizatorów koncertu. Powinny być zapowiadane oddzielnie poszczególne utwory, bo byłam świadkiem długich przerw w wykonywaniu jednego utworu i przechodzenia prawie bez antraktu od jednego do drugiego. Zastanawiam się, czy nie był to rodzaj żartu z publiczności.
Myślę, że te koncerty mają pełnić przede wszystkim funkcje edukacyjne i przybliżać ludziom muzykę poważną.
Świetnie, że są organizowane, bo nic nie zastąpi muzyki na żywo.
Dobrze Cię rozumiem, Nelu, bo sama też bywam skonsternowana. 🙂
To prawda, Jaruto, cała ziemia jest cmentarzem. Mieszkając w Warszawie mam świadomość, że chodząc po centrum depczę po jednym wielkim cmentarzu Powstania Warszawskiego, chodząc po Muranowie wiem (i jakoś wyczuwam, bo nie znoszę tam chodzić), że jestem na cmentarzu dzielnicy żydowskiej. No i tyle. Trochę refleksji i szacunku, choć życie toczy się dalej. A dlaczego poznańska gmina żydowska nie odzyskuje dawnych swoich szkół – też nie mam pojęcia, ale może zwyczajnie ich nie stać – tak jak z synagogą – żeby coś z nimi zrobić? Ich naprawdę jest bardzo mało.
Zmieńmy temat. Oklaski? Czasami zdarza się w kościołach, że np. ksiądz zapowiada, że nie należy klaskać, np. taki zwyczaj był swego czasu (dziś już chyba nie) w warszawskim kościele ewangelicko-augsburskim, czemu się nie dziwię, bo pogłos trwa tam chyba z 9 sekund. Ja sama czasem jestem zdezorientowana, czy klaskać w kościele… Tak więc potwierdzam to, co pisze PAK 🙂
A pytanie EmTeSiódemecki muszę chyba zadać jakiemuś cyiście 😉 Ja nigdy nie próbowałam…
A co gorsze: nie klaskać, gdy trzeba, czy klaskać, gdy nie trzeba? 🙂 Może wykonanie zrobiło takie wrażenie, że ludzie zapomnieli…
Hi, hi… więc chyba lepiej nie klaskać, gdy trzeba 😆
Pani Doroto,
Mam powody, by nie przepadać za antysemitami, część mojej rodziny zginęła w Oświęcimiu.
Teraz zostałem posądzony o antysemityzm za to, że powtórzyłem argumentację ludzi wcześniej obojętnych lub życzliwych wobec Żydów.
Po wielokroć pytałem, skąd u nich zmiana nastawienia – i właśnie takie odpowiedzi padały.
W prywatnych rozmowach. Oczywiście mogę to uznać za głupotę, ale jak mi to mówi sto osób, to przyjmuję ich motywację do wiadomości. Udawanie, że tego nie ma lub lekceważenie tych „ciemnych” poglądów bo głęboko są niesłuszne, jest odmawianiem prawa do brania udziału w publicznej debacie.
Oskarżenie o antysemityzm to jest groźna broń ale bardzo wygodna. Od razu oskarżonego stawia na pozycji „winien”. To pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź uchachanego z blogu kuczyna: „Potrafili również w świecie cywilizacji Zachodu wzbudzić poczucie winy za Holocaust oraz wprowadzić do kanonów poprawności politycznej przekonanie, że antysemityzm jest czymś nieskończenie bardziej haniebnym od innych anty-izmów (co zresztą nieraz bardzo bezwzględnie wykorzystują w innym kontekście).
To przykład mądrego PR narodowego.”
Dlatego pisałem o mieszaniu polityki z kulturą.
A to, czego jakoby nie zauważyłem, zawarłem w swoim pytaniu…
Marzy mi się równe traktowanie wszystkich mniejszości, tych narodowych i tych obyczajowych, stąd mój wtręt tego dotyczący. Wszyscy są ludźmi i chcą spokojnie żyć a wciąż są atakowani ekstremizmami i dzieleni. Mówienie głośno o ekstremistach żydowskich natychmiast spotyka się z posądzeniem o antysemityzm i to mi się nie podoba tak samo, jak nauczanie księży katolickich o Żydach. Boli mnie, że moje państwo ulega naciskom jednego kościoła, ale boli mnie wszelka nierównowaga, a w tym szantaż moralny stosowany przez niektóre organizacje żydowskie.
Pamięć należy zachować bezwzględnie, nauki wyciągnąć, ale budować stosunki partnerskie a nie petryfikować podziały na skrzywdzonych i krzywdzących.
Pozostaję z szacunkiem
Pani Doroto
W artykule o akordeonie (zwanym też świnką, zmarszczką, cyją, kaloryferem, wstydem) wspomina Pani nazwisko Krzanowskiego i nazwiska młodych akordeonistów. Wielu z nich jest lub było studentami Akademii Muzycznej w Łodzi w klasach prof. Zbigniewa Ignaczewskiego i prof. Bogdana Dowlasza – akordeonisty i kompozytora, który niestrudzenie powiększa współczesną literaturę akordeonową.
Pozdrawiam serdecznie
zeen:
dopóki będzie się negowało Jedwabne i powojenne pogromy,
dopóki będzie się pomijało milczeniem istnienie szmalcowników, mówiąc jedynie o niewątpliwych bohaterach, którzy Żydów ratowali (i sami byli również przez szmalcowników zagrożeni),
dopóki będzie się mówiło o kwestii Szoa w kategorii – jak cytowany uchachany – „mądrego PR narodowego” (to tylko o włosek lepsze określenie od Przedsiębiorstwa Holocaust),
nie będzie tu w Polsce równowagi.
Bo Szoa naprawdę było czymś szczególnym. Nie powiem bezprecedensowym, bo niejeden naród już padł ofiarą rzezi. Jednak nigdy wcześniej nie robiono tego tak metodycznie, że wręcz mechanicznie, nie zaprzęgano w tym celu zdobyczy cywilizacji, nie negowano wręcz człowieczeństwa wymordowywanego narodu.
I kiedy się o tym przypomina, nie ma szantażu moralnego, lecz lęk, by coś podobnego się nie powtórzyło. Bo gwarancji nie ma nigdy.
Druga sprawa – to kwestia pływalni w synagodze. Równie by mnie bolało, gdyby np. w meczecie w Kruszynianach (byłam, widziałam) urządzono magazyn kółka rolniczego. To chyba oczywiste.
A Polska pod względem profanowania świątyń wcale przecież nie jest jedyna ani najgorsza. Np. w słowackim Tvrdosinie w dawnej synagodze mieści się klub disco: na babińcu jest bar. Nazywa się, a jakże, „Synagoga”. Na taki pomysł chyba jednak by w Polsce nikt nie wpadł…
I żeby już nie było wątpliwości. WIEM, że to hitlerowskie Niemcy były sprawcą Zagłady na polskich ziemiach. Ale byli tacy, co przykładali do tego rękę. Nie chodzi mi o rozdrapywanie ran, ale o uznanie, że one istnieją. Jak mają się zabliźnić? Muszą tego chcieć wszystkie strony.
Pani Doroto, ja jeszcze raz. Bo jakoś moje odczucia współgrają z tym, co pisze Zeen – że mianowicie nie ma u nas rzetelnego pola i miejsca dialogu, że każda próba dyskusji jest jakoś petryfikowana . Moim zdaniem i stąd także biorą się całe obszary myślenia mitycznego. A przecież nic tak nie umacnia stereotypów, jak myślenie mityczne. Może lepiej byłoby jednak pogadać od serca między ludźmi, o których wiadomo, że mają najlepsze intencje, szerokie horyzonty i własne, starannie ukrywane fobie (nic wspólnego zresztą z żadnymi anty – izmami nie mające) niz pilnowac poprawności politycznej. Ta ostatnia przypomina mi zawsze szminkę na twarzy mima.
Mądry PR narodowy został przytoczony w kontekście rozważań o Powstaniu Warszawskim, które jest prawie nieznane w świecie, w przeciwieństwie do powstania w getcie warszawskim, które dzięki owemu PR (bez pejoratywnych znaczeń) jest znane powszechnie. To Polakom można zarzucić, że o swoje interesy słabo zabiegają, Żydzi robią swoje i chwała im za to.
Tak, że te dwa pojęcia dzieli nie włos tylko gruba belka…
Rzeź Ormian była przed Holocaustem, miliony Rosjan ginęły w łagrach i egzekucjach, Kambodża spłynęła krwią – długo tak by można, każda z tych zbrodni była czymś szczególnym i okrutnym, dokonywana była środkami dostępnymi wówczas oprawcom. Moim zdaniem wyróżnianie którejkolwiek z nich niczemu nie służy, a raczej służyć może wspomnianemu już (pozytywnie) PR-owi narodowemu.
Mam nadzieję, że nie oczekuje Pani od Polaków by jak Oleńka krzyczeli: Jędruś, jam twoich ran całować niegodna….
Bo według mnie lepiej żeby Polacy i Żydzi napili się wspólnie wódki…
sNaprawdę myślę, Pani Doroto, Zeenie i Jaruto, że nie ma sensu kontynuowanie tej dyskusji.
Rosjanie i Kambodżańcycy nie ginęli na polskiej ziemi i część mich rodaków nie miała w tym udziału.
Kto tego dotąd nie zrozumiał, ten nie zrozumie.
Mylę, że dalsza wymiana uwag nie ma sensu. Macie prawo do własnych przekonań i niech tak będzie.
mt, dyskusja ma sens, jeśli dzięki niej coś pozytywnego wynika, choćby uświadomienie sobie, że inni mają inne zdanie, a nad własnymi argumentami i przekonaniami trzeba się porządnie zastanowić i umieć je przekonująco przedstawić. Pokonujemy przez to słabość (brak) publicznego dyskursu, o którym wspomniała Jaruta. Można oczywiście mieć poczucie niewygody, że taki temat trafił się na blogu muzycznym, ale cóż (jak gdzie indziej wspomina Aga). Problem zrozumienia racji innych i uświadomienia sobie racji innych nie jest nowy, vide stosunki polsko-ukraińskie, rosyjskie, niemieckie. Mam wrażenie że społecznie dostrzegane sa tylko dzięki tysiącom metrów szesciennych krwi (oczywiscie polskiej…). Z Czechami było mniej krwawo, stąd i ranga stosunków mniejsza (ale chociaż odebraliśmy Zaolzie…), a o Słowakach niemal nic nie wiemy.
Foma, nic o mnie nie wiesz. Mam 60 lat i argumenty, których używa Zeen i Jaruta słyszałam tysiąc razy.
To nie znaczy, że moja wrażliwość i moje poglądy są jedynie słysznie.
Tak mnie ukształtował Ten, który dał mi życie i taka jestem.
Nie oceniam postaw innych, nie oczekuję, że będą czuli współodpowiedzialność za innych.
Wymiemilimy poglądy i myślę, że to wystarczy.
Chciałbym,żeby Zorn przyjechał do Krakowa na kolejny festiwal kultury żydowskiej.Do Poznania i stolicy mam za daleko.Z jego produkcji znany mi jest tylko projekt Masada.Pozdrawim,Autorkę bloga,jest b.ciekawy.
Poruszyliście trudny temat …. my Polacy sami ze sobą do ładu nie możemy dojść … po 80 roku do dziś zostały podziały …. – każdy to widzi na co dzień, zwłaszcza u rządzących ….. 🙁
napisze tak enigmatycznie (zrozumie kto chce) …..mnie to się marzy by każdy swój papierek wyrzucał do kosza a nie na chodnik …. i nie krzyczał głośno na sąsiada jak ma brudno na podwórku ….
zagrajcie coś pięknego …. muzyka łagodzi myśli 🙂
http://youtube.com/watch?v=MVEUbIgJa9Q
Stare dzieje….
Na razie żeby upuścić emocji i pozostać w temacie – znowu Zorn 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=t-j-o8oxjNk&mode=related&search=
Na uspokojenie po Zornado…
http://youtube.com/watch?v=RpEfAV1T5b0
A tu dla mt7, lekcja gry na cyi, no, na bandoneonie, ale za to od samego mistrza:
http://pl.youtube.com/watch?v=2C9tSreSarw
KubaK:
znam i cenię prof. Dowlasza z Łodzi. Jak również prof. Krzysztofa Olczaka z Gdańska (też zarazem kompozytora) czy ad. Janusza Patera z krakowskiej AM. Cyistów dobrych ci u nas wielu. Nie zmieścili się w tekście, niech będzie o nich przynajmniej tu.
Pozdrawiam!
O jak miło 🙂 … dziękuje … 🙂
Dyskusja pomiedzy Pania Dorotą, Zeenem i uwagi Jaruty – a niech będzie, że na blogu muzycznym, ale wiecie co? To jest potrzebne. Wszyscy podchodzimy do tematu emocjonalnie, bo inaczej się nie da, i jak zeen wspomniał, ja ci powiem to, a ty mi to, i zaczyna się wyliczanka krzywd.
Pani Doroto, to stwierdzenie o hitlerowcach i „ochoczo” kontynuujacych dzieło Polakach trochę niefortunne, ale.. emocje. Za Jedwabne, o ile pamietam, przepraszał Kwach. Tego się nie neguje.
Nie neguje się Shoah. Oglądnęłam kiedyś film Lanzmanna – moi znajomi tutejsi Zydzi zaopiniowali, że krzywdzący dla Polaków. No ale wszystko zależy od punktu widzenia, siedzenia i tak dalej. Zawsze się niechcący generalizuje, a statystyki tylko to potwierdzają. Zeen ma rację – trzeba usiąść przy wspólnym stole, napić się, pojeść, i po prostu pogadać. Dialog jest potrzebny, niechby nawet emocjonalny, ale potrzebny.
Słuchajcie – jest piękny dzień, wspaniałe lato, my żyjemy – i zróbmy z tego, co nam na tym padole zostało, coś fajnego. Nie kłóćmy się. Rozmawiajmy.
p.s. Juz chyba wspominałam, pare lat temu bylam w jednym z wrocławskich kościołów na koncercie Jerzego Maksymiuka i jego orkiestry. Oklaski były na końcu – odniosłam wrażenie, że ludzie są onieśmieleni, wszak to nie sala koncertowa, a światynia!
„Klaskaniem mając obrzękłe prawice…”
Dziękuję za cenne uwagi : Jaruta, foma, Alicja, mt7 i oczywiście Gospodyni.
Przepraszam za „idiotyzmy” – poniosło mnie jak muzyka w improwizacji.
Mimo różnicy spojrzeń nie widzę między nami różnicy – inaczej rozkładamy akcenty. Ja tradycyjnie a pani Dorota synkopuje Posłuchamy się nawzajem i będziemy muzykować wspólnie, może z tego co będzie?
Tu przypomnę postawę życiową zwaną żebyczegoztegoniebylizm 🙂
I o to chodzi, zeenie, i o to chodzi!
Synkopujmy!
No to na pięć:
http://www.youtube.com/watch?v=DDOgYw5-pNs
Tylko na koniec jeszcze jedno:
Jest zasadnicza różnica między „ochoczo” a „bez żenady” (to do Alicji).
Jest zasadnicza różnica między „Jędruś, jam twoich ran…” a przyznaniem, że pewne rzeczy miały miejsce (to do zeena).
Zadziwia też trudność zauważenia, że twierdzenie (w opinii powtarzanej przez zeena), iż to Żydzi ze swoją postawą są odpowiedzialni za antysemityzm, jest już antysemityzmem.
Tak, to kwestia rozłożenia akcentów. Niby niewinna, ale bywa, że groźna. Mam nadzieję, że trochę to Wam uświadomiłam.
I mam nadzieję, że teraz już naprawdę koniec z tym tematem.
Wszystkich pozdrawiam.
Alicjo: nie sądzę by chodziło o kościół. Bywałem na koncertach w kościołach i widziałem przeróżne postawy słuchaczy, ale strachu, obawy, że w kościele nie wypada klaskać — nie.
Piszę przeróżne, bo pamiętam jak na wykonaniu przez chór mszy słuchacze (a koncert był za darmo, więc przyszły także osoby, które nie bywają na takich koncertach zwykle) oklaski pojawiły się już po Kyrie. Co bardziej obeznani słuchacze zaczęli więc uciszać klaszczących…
Co przypomina mi anegdotkę z Rosena — opisywał on wykonanie „Aidy” we Włoszech. Na sali 3996 Włochów i 4 Niemców. „Celeste Aida” i burza oklasków. A czwórka Niemców ucisza pozostałe 3996 wiwatujących słuchaczy, bo to przecież klaszcze się na końcu, a tylko aria…
PS. Co do wątku poznańskiej synagogi — jak dla mnie pani Dorota właściwie użyła słów, choć to co pisała jest bolesne. W każdym razie nie chciałem wątku podejmować, ten blog jest o czym innym. A i sam znam przypadek ‚trochę’ podobny z mojego miasta, przynajmniej tak to wygląda w opowiadaniach (jestem za młody by to dobrze wiedzieć) — otóż tereny dawnego cmentarza żydowskiego stały się częścią nowo budowanego (w latach 70-tych) osiedla. Ludzie, którzy tam sie wprowadzili nawet nie wiedzieli, że mieszkają na byłym cmentarzu. Dopiero w tym, czy w ubiegłym roku pojawił się obelisk przypominający o cmentarzu i upamiętniający miejscową społeczność żydowską.
Ach, świetne!
Przyznam się do grzechu – jazz mnie omija, bo jeśli nie jest na żywo, to mnie prawie nie obchodzi.
Koncerty na żywo – to je to! Rzadko mam okazję, a i zreszta na codzień nie pamietam o jazzie, dopiero aż mi się trafi, i wtedy odkrywam. Kiedys był tutaj po drodze do Montrealu (doroczny wielki festiwal jazzowy) festiwal jazzowy w małym wydaniu, i trafiła się jakaś „skupina” z Pragi, grali w knajpie należącej do Czechów, ot tak, za nic, pod kolację. Knajpa się zagotowała, skupina chciała czy nie, musiała powtarzać „evergreeny” do wschodu słońca. Oczywiście, że do kapelusza była zrzutka wielka, ale bynajmniej nie dlatego, że muzycy nadstawili kapelusza, oni grali dla przyjemności, to bylo widać i czuć. Dali tak piękny koncert, że my jako słuchacze poczulismy się coś poza kolacją im winni.
Zapytam przy okazji Jany Kuski, naszej Czeszki tutejszej, Prażanki byłej – ona wiedziała, co to była za skupina, i nie byle jaka. Lider grupy miał na imię Jirzi, i kojarzy mi się z Prochazką, jako nazwisko, ale lepiej niech zapytam Jany 🙂
I to on właśnie zapowiadał po czesku, że teraz będą takie „evergreeny”, co goście w knajpie bardzo szybko podłapali 🙂
Pani Doroto!
Bardzo późno zajrzałem do Pani blogu i wsiąkłem po uszy w toczącą się dyskusję.
Jestem w połowie poznaniakiem i moje odczucia są podobne do tego,co Jaruta napisała o godz.11:14.
Dla ilustracji tematu podaję następujący link:
http://www.synagoga.org.pl/modules.php?op=modload&name=News&file=article&sid=2
A Kwartet Dave’a Brubeck’a brzmi pięknie!
Pozdrawiam!
Idzie Pani na łatwiznę: 5/4 to ja jednym palcem, proszę spróbować 7/4…
http://www.youtube.com/watch?v=7ARJRCcfY_A
I w czynel! Ten Joe Morello jest niezrownany 🙂 A jest jeszcze „Take Ten”…
Podesłałam ten sznureczek Szwedu-muzykowi, oto komentarz:
Quite: i have exactly that version, as far as i know
Quite with Paul Desmond etc.
he plays a bit differently here, Desmond…anyway, great tune. yeah. and a very „live” sound. 60’s looking guys:) or earlier even, 50’s i guess
calm and sensible drummer:)
not a bad one, at that… those people COULD PLAY
thank you for the link!:)
No masz, nawet ze Szwedem się dogadać można, chociaż od dawna go straszę, że te Inflanty to sobie odbiorę przy okazji. A Szwed, wyedukowany pono, nawet nie wiedział, że Wazy tutaj rządziły kapkę przynadługo, i właściwie przez te Wazy wojny polsko-szwedzkie…
Bardzo się kajał, że on w tym nie maczał palców. Faktycznie, ma tylko 42 lata, nie mógł maczać.
Alicjo, powiedz Szwedowi, ze to 1961.
Ach!
Mam temat. Przy okazji sznureczka, który powyzej podesłał zeen. Otóż ciekawa jestem, jak odbieracie muzykę z obrazem – tak zwane klipy. Mnie to okropnie rozprasza. Ja chcę muzykę dla muzyki, chyba, ze to jest koncert, a nie specjalnie spreparowane obrazki animowane, czy jakies tam właśnie „klipy” z panienkami szalejacymi na scenie i pokazującymi swoje wdzięki. Na takie pokazy jest inne miejsce. No ale jak się nie potrafi zaśpiweać, to czymś trzeba uzupełnić?!
Ostatni świetny muzycznie i wideo album to był, śmiem powiedzieć, Thriller Michaela Jacksona.
Co Wy na to?
passpartout:
Quite: alrighty, it looked old, anyway:)
Ja tam się nie znam na jazzie, ale Szwed mi wrzuca do skrzynki Arne Domnerus Jazz at the Pawnshop, w formacie flack, czyli studyjne nagranie, żadne tam mp3 skompresowane, dwa dyski po ok.250MB każdy.
Dam Wam znać, jak się zaladuje i wrzucę do muzyki , kto chętny, niech sobie pobierze.
Szwed powiada, ze Polacy maja doskonały gust muzyczny. W konserwatorium w Geteborgu studiował z kilkoma Polakami. Wojtek Wybraniec i Dorota Zarowiecka. Mozna ich oboje wygooglać.
Dobra, dobra, ale Inflanty nasze!
A tu cos na DOBRANOC
http://www.youtube.com/watch?v=83vL7DdXUQ0
Serdeczne dzięki za komentarze do braku oklasków na koncercie organowym. Wyszedłszy na ulicę przypomniałyśmy sobie z przyjaciółką głupawy dowcip z czasów szkolnych; ślepy i jednooki przeprawiali się łódką przez rzekę – ślepy wiosłował, jednooki sterował. W pewnej chwili ślepy zamachnął się wiosłem i palnął jednookiego w to jedyne… Jednooki zawołał; To już koniec! No to cześć odparł ślepy. I wysiadł.
No musiałyśmy jakoś ten stres odreagować, bo było nam niewyraźnie. 🙂
;
A poważnie… Po przyjeździe do Wrocławia w 1948 roku zamieszkaliśmy w sąsiedztwie dużego, niemieckiego cmentarza. Były tam piękne i bogate nagrobki i grobowce, jak niewielkie kaplice. Marmury, figury z brązu, kute łańcuchy. Obserwowaliśmy, jak najpierw nieśmiało, po amatorsku, potem w sposób zorganizowany cmentarz został zlikwidowany, nagrobki początkowo leżały na hałdzie na skraju cmentarza, potem je wywieziono.
Niektóre płyty i figury stoją teraz na polskich grobach – ja je pamiętam, bo chodziłam po tym cmentarzy, jako kilkunastoletnia uczennica i znałam je z widzenia, czytałam napisy… Wiem, że to te. Mało tego, pozostałe po dawnych grobowcach krypty zostały „zasiedlone” przez nowych lokatorów. Położono na nich wpierw lastriko, teraz już jakieś granity. Cały teren jest teraz ogromnym polskim cmentarzem. I nie jest to jedyny taki cmentarz we Wrocławiu. Właściwie nowy, na nowym terenie powstał niedawno.
Te kilka, które funkcjonowały do dziś są bezpośrednio na miejscu tych przedwojennych. Niemieckich.
Mam w związku z tym ambiwalentny stosunek do traktowania cmentarzy jako miejsc wiecznego spoczynku.
Życie niesie czasem ponure rozwiązania.
@passpartout 23.43:
Homer Simpson rulez!
http://portalwiedzy.onet.pl/,31980,1429795,czasopisma.html
(proszę zwrócić uwagę na Typ B)
😆
Nela,
jesli chodzi o Wrocław, to podrzucę Ci taki temat – Cmentarz Zydowski przy Slężnej. Przepiękny. Będąc tam 4 lata temu, natknęliśmy sie na grupę studentów polskich i niemieckich, którzy w ramach praktyk studenckich sprzątali, zamiatali i tak dalej. Osiemnastolatki, rozprawiali o tym, jak tu świat uczynić lepszym, i co dziadkowie schrzanili.
Inny cmentarz, to przy Borowskiej cmentarz żołnierzy radzieckich. Pochowano ich w zbiorowych mogiłach, bez imienia i nazwiska, ponad 10 000 młodych ludzi, smarkaczy…
Każdy cmentarz trzeba uszanować. Niech jest, dopóki kogoś to obchodzi, i ktos się chce zająć.
Mieszkałam przy Borowskiej i *wyprowadzałam* dziecko na spacer do Parku Południowego, przechodząc przez ten cmentarz żołnierzy radzieckich. Po drodze wyrywałam chwasty, nieliczne zresztą.
Podsyłam naprędce zmontowany sznureczek i przepraszam za jakość zdjęć, to bylo sprzed czasów cyfrówki i na sybko zakupiony tani aparacik.
Młodzież z grabkami i mietłami – to właśnie owi studenci, Polacy i Niemcy.
http://alicja.homelinux.com/news/Cmentarze/
Passpartout!
Mam pytanie – wydaje mi sie, że ten Simpson nie leciał w telewizji, chyba cenzura?!
Wiesz cos na ten temat?
O cholera. Ja chyba jestem typ A 🙁
Ale się przyznaję bez bicia, moge dostac jakis plus za to?!
Pani Doroto
jestem kontent
dziękuję i pozdrawiam
Ja mam problem z asertywnością – pogląd mojego syna i ma rację.
Uczę się mówić nie. Może wybrałam zły czas i osoby. Mówię „przyjaciółkom” mojej mamy: nic mnie obchodzi, co panie uważają. Sporo zdrowia to jednak kosztuje.
To jest trudne, pewnie powinnam ubrać sprawę w grzeczniejsze słowa, ale brakuje mi cierpliwości.
Kobietę z demencją starczą mogę usprawiedliwiać, ale osoby w pełni władz?
Dobranoc. Życie nie jest łatwe. 🙂
mt7:
ano życie łatwe nie jest. Ale kto mówił, że będzie?
Właśnie zadzwoniła do mnie dawna koleżanka, żeby mi powiedzieć, że zmarł jej mąż (bardzo go lubiłam, jak i ją). Powiedziałam, że ją mocno ściskam. Ona na to: o, zachowałaś się normalnie. Bo jak zadzwoniłam do kuzynki, to ona tak zgłupiała, że mi powiedziała: wszystkiego najlepszego 😯
Nikt nie obiecywał i słowa dotrzymał. :/
Z perspektywy czasu rzeczy wyglądają inaczej.
Ale dotrwać do tej perspektywy.
Ja też jestem dziewczyna z Pragi.
Tak mo się przypomniało. 🙂
„Typ B: Cierpliwi, wyluzowani, odprężeni, zadowoleni z tego, co mają. Spokojni i racjonalni. Osoby z osobowością typu B mają najlepsze perspektywy zdrowotne.
Przykład: Homer Simpson z ”Rodziny Simpsonów”
?????????
Homer ani nie jest cierpliwy, ani racjonalny. Spokoj Homera trwa dotad, dokad nie nastapi cos, co nie idzie po jego mysli (najczesciej: brak piwa w lodowce lub kolejny numer Barta, po ktorym Homer z reguly poddusza swego syna).
Bez watpienia Homer jest zadowolony z tego, co ma, bo nigdy nie musial o nic sie starac. Jednym homeryzmow (moim ulubionym zreszta) jest:
Jesli zrobienie czegos wymaga wysilku to znaczy, ze nie warto tego robic.
Pozdrowienia
Nela to mój ulubiony kawał i jedyny, który pamiętam i opowiadając nie popsuję …. 🙂
Asertywność dziś jest modnym słowem ale z przykrością stwierdzam, że wielu ludzi nadużywa tego pojęcia i jest zwyczajnie niegrzeczna a zwie to asertywnością ….
na 5 się dobrze słucha 🙂 🙂 🙂
Pani Dorotko, Homer Simpson mial juz kilka atakow serca i operacje, w ktorej zalozono mu bypass, a nie ma chyba jeszcze czterdziestki! Tu Homer szuka pieniedzy na interwencje chirurgiczna:
http://www.youtube.com/watch?v=Mq1Ibl2lCKs
Operacje przeprowadzi Dr Nick
http://www.youtube.com/watch?v=iWCMcdsFi-c&NR=1
No i widać, że autor z „Timesa” (artykułu z onetu) nie oglądał Simpsonów… 😀
Ja zresztą też nie za bardzo 😆
Do Jolinki:
Powiedzenie nie w odpowiednim momencie, najlepiej na początku nie akceptowanej sytuacji, pozwoliłoby uniknąć wielu trudnych przeżyć, zranień i gorzkich rozczarowań, a w dłuższej perspektywie może nauczyło poszanowania odrębności Innego.
Powiedzenie nie komuś, kto uważa, że ma takie dobre intencje i świetny patent na twoje problemy może być odebrany jako niegrzeczność.
A jak się nazywa wchodzenie z butami w cudze życie?
Zapomniałam przywitać się ze wszystkimi.
Dzieńdoberek. 🙂
Może jakoś się uda.
Dziendoberek, mt7 🙂
Pani Dorotko, Dr Nick leczyl rowniez Mozarta
http://www.youtube.com/watch?v=a3ykQTFwYs
passpartout, coś nie tak z tym linkiem…
http://www.youtube.com/watch?v=a3ykQTFwYs8
sorry, nie wiem, co sie porobilo
W adremie:
http://youtube.com/watch?v=Ew3Dq82Q1bQ&mode=related&search=
Zorn miał wielkich poprzedników, miał od kogo „ściągać”.
http://youtube.com/watch?v=ZRGq2Pcvokc
jeszcze jeden przykład z „music is the best…”
Frank to był dopiero gościu 😀
Alicjo – znam Cmentarz Żydowski przy Borowskiej. Mój starszy brat fotografował przez kilka lat poszczególne nagrobki i grobowce.
Pozostały po nim piękne fotografie czarno białe, odbitki dużego formatu. On potrafił tam chodzić tylko po to, aby zaobserwować, o której godzinie jest odpowiednie światło dla poszczególnych obiektów, aby następnie iść już tylko po to, by zrobić zdjęcie. Jest tego wielka i gruba teka. Mego brata już nie ma. A właśnie on w dzieciństwie zmuszał mnie do słuchania muzyki, nauczył mnie patrzeć na świat tak, abym nie widziała wszystkiego oddzielnie. Za wcześnie straciłam ojca /czy jest w ogóle odpowiednia chwila?/ i na starość zauważam, że mój starszy brat w pewnym sensie przejął jego rolę.
Brak mi ich obu. Obaj, razem z mamą leżą teraz na tym byłym niemieckim – dziś polskim cmentarzu. Brakuje mi ich.
mt7 to nie była absolutnie aluzja do Ciebie tylko taka refleksja, skojarzona z życiem, po przeczytaniu tego co napisałaś …
Asertywność to bardzo przydatna cecha – jednak z moich obserwacji młodych ludzi, którzy pokończyli różne kursy, wynika takie a nie inne zdanie ….. sama tez skończyłam taki kurs to potrafię to odróżnić
Osobną sprawą jest postrzeganie asertywności przez innych ….. czasami jest ona brana przez innych – tych, którzy nagminnie wykorzystują ludzi – jako dziwaczenie na stare lata lub jakąś inną przypadłość ….. 🙂 albo wręcz niewdzięczność ….
Ale pomału można przyzwyczaić otoczenie do naszej asertywności …. najważniejsze czy się tego chce …. 🙂
Rzeczywiście Frank to był gość!
11-letni Mats Öberg i 15-letni Morgan Ågren:
http://www.cuneiformrecords.com/bandshtml/matsmorgan.html
w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia zafascynowani byli Zappą do nieprzytomności. Grali wszystko i z taką pasją i perfekcją, że włosy dęba stawały. Doszło do tego, że Zappa podczas swego koncertu w Sztokholmie (1988) zaprosił ich na scenę i grali Zappę z Zappą!
Również Peter Jablonski (pianista) miał w dzieciństwie dziwnego wydawało by się idola: Buddy Richa. Peter zaczął grać na bębnach w wieku 4, a na fortepianie – 6 lat.
Jako dziewięciolatek Peter grał w nowojorskim Village Vanguard Club ze swym idolem Buddym i Thad Jonesem.
Buddy też był gość.
P.S.
Co to znaczy pasja w muzyce….
Pałeczki same latają 😀
http://www.youtube.com/watch?v=iYpR5iw9F1M
A jak to fajnie wygląda w zestawieniu z image’em pana w garniturze i z muszką – to lubię 😆
Hehehe, ludzie dziela sie na tych, co ogladaja Simpsonow i na tych, ktorzy mowia, ze nie ogladaja tego serialu 🙂
Z mowieniem „nie” jest jak z byciem stanowczym w kazdej innej sprawie: kiedykolwiek przychodzi nam byc stanowczym, trzeba zawsze pozostac grzecznym i uprzejmym.
Milego dnia.
mt7, Jolinku i oczywiście pozostali chętni,
chwilka refleksji
http://youtube.com/watch?v=hkbdP7sq0w8
I close my eyes
Only for a moment, then the moment’s gone
All my dreams
Pass before my eyes, a curiosity
Dust in the wind
All they are is dust in the wind
Same old song
Just a drop of water in an endless sea
All we do
Crumbles to the ground, though we refuse to see
Dust in the wind
All we are is dust in the wind, ohh
Now, don’t hang on
Nothing lasts forever but the earth and sky
It slips away
And all your money won’t another minute buy
Dust in the wind
All we are is dust in the wind
All we are is dust in the wind
Dust in the wind
Everything is dust in the wind
Everything is dust in the wind
The wind
Do mt7,
http://youtube.com/watch?v=L-p2sbt_C4w
don’t give up
you still have us…
I na koniec kanoniczna wersja:
http://youtube.com/watch?v=W3zIfO-YOzg
od 4:19 jest radośnie i optymistycznie, w takim nastroju Was zostawiam
Jacobsky napisał:
„trzeba zawsze pozostac grzecznym i uprzejmym”.
Taka jest teoria.
Istnieją ludzie, którzy twoją grzeczność traktują jak słabość, a jednocześnie pozwalają sobie wchodzić np. w moje relacje z mamą i instruować mnie ustnie lub telefonicznie, co powinnam zrobić, lub czego nie robię a powinnam.
Przepraszam Cię, chciałabym usłyszeć, co byś powiedział.
Ja oświadczyłam, że opinie tych pań mnie nie interesują.
Dzięki, Zeenie. Próbuję. 🙂
„Przepraszam Cię, chciałabym usłyszeć, co byś powiedział.”
Powiedzial bym mniej wiecej to samo, z tym ze na swoj wlasny uzytek stosuje metode nastepujaca:
jesli juz ktos wchodzi w moje sprawy prywatne nie bedac o to proszonym, a jest to osoba, ktora nalezy do bliskiego kregu znajomych, wtedy:
1. Wyslucham cierpliwie (bez wdawania sie w dialog), co dana osoba ma mi do powiedzenia. Na ogol moje grzeczne milczenie powoduje, ze osoba mowiaca traci impet i w koncu wyhamowuje zupelnie szukajac jakiegos odzewu z mojej strony.
2. wtedy odpowiadam, ze „dyskutowana” sprawa jest duzo bardziej zlozona niz to moze wydawac sie z zewnatrz, ale poki co jestem w stanie poradzic sobie z nia samemu, a wiec nie zalezy mi zbytnio na wprowadzaniu innych do problemu.
3. jednoczesnie staram sie podkreslic, ze gdy sprawa przerosnie moje mozliwosci, wtedy poprosze o konsultacje pamietajac o manifestowanej checi pomocy wyrazonej przez tego znajomego.
Oczywiscie jest to ogolny schemat postepowania, bo w praktyce wyglada to inaczej, ale generalnie taka jest moja strategia dzialania.
Jednak zauwazylem, ze z wiekiem interesuje mnie coraz mniej co inni sobie mysla o mnie i moich sprawach, przez co coraz mniej przeszkadza mi, gdy ten czy ow zaczyna udzielac nieproszonych rad. W dodatku, ponad 20 lat malzenstwa wyrobilo u mnie zdolnosc sluchania selektywnego i naprawde potrafie sie wylaczyc powtarzajac „uhm”, „tak. tak”, „no co Ty powiesz” ? i tym podobne zwroty-wytrychy, a wiec rowniez dzieki temu nie daje sie poniesc emocjom w sytuacji, o ktorej tutaj dyskutujemy: udzielania mi nieproszonych rad. Jednak jesli zauwazam, ze ktos odbiera moja uprzejmosc jako zaproszenie do coraz glebszego wlazenia w moje sprawy, wtedy staram sie ptrzymac te osobe w bezpiecznej odleglosci od siebie i moich bliskich. Zrozumienie z drugiej strony przychodzi z czasem.
Wobec osob bardzo trzecich jestem mniej wyrafinowany metodologicznie, z tym ze „niet” poprzedzone jest z reguly „bardzo mi przykro, ale…”
Pozdrawiam
Dzięki, Jacobsky. Nie chcę tu rozwijać osobistych wątków, bo to co piszesz jest oczywiste.
Osoby, o których pisałam to znajome mojej mamy, ja tych pań nie znam, to jest szczególny rodzaj osób, których grzeczny chłód nie zraża.
Na tym zakończę, jak już pisałam życie jest zaskakujące i potrafi wypracowane, niezłomne zasady zburzyć jak domek z kart.
Trzymaj się! Muszę wyjść. Hej! 🙂
zeen prawie się rozmarzyłam słuchając Kansas …. 🙂
Jacobsky słusznie prawisz 🙂 …. tylko spokój może nas uratować …. 🙂 … a tym namolnym mówimy „Państwu już dziękujemy” ….. 🙂 🙂 🙂
Jolinek51,
„…tylko spokój może nas uratować …” – nie jest latwo…
Ja jak już mam kłopot lub problem to sobie tak po cichu myślę …. a gdyby mnie nie było to co? …. i robię to co uważam za słuszne ….. lub dobre dla mnie ….
łatwo nie jest ale …… jest co raz lepiej jak wiesz czego chcesz 🙂 lub czego nie chcesz ….
pozdrawiam 🙂
zeen,
to je właśnie to, „Going Home”.
Mam cały album, ale ten kawałek bardzo mi leży, zwłaszcza koncówka. Do domu!
Świetne jest to YouTube, powtórzę się. Można tu zaskakująco wiele zobaczyć i usłyszeć.
Solówka Buddy Richa niesamowita.
Lubię pasjonatów. 🙂
szkoda, że „malutki ekran”. Ale o to mniejsza 🙂
Modulacja głosu przynależy do świata dźwięku, więc tu dam wyraz swojej irytacji (ZNOWU?).
Otóż… 😀
Przełączam się ze stacji na stację radiową i wszędzie słyszę – zdaje się – tą samą kobitę, mówiącą nienaturalnym, słodkim głosem do stada idiotów. W każdej najbardziej banalnej rozmowie słyszę te odkrywcze nuty, wzburzony umysł odkrywający prawdy banalne dla przedszkolaka.
Właśnie bardziej od durnej treści wkurza mnie ta intonacja, ciągle słyszę ten sam głos.
Mam jeszcze pytanie do stałych słuchaczy radia, czy Trójka zamieniła się w jedynie słuszne radyjo? Włączyłam parę razy i ze zdumienia wyjść nie mogę. No a dzisiaj już nie da się słuchać, nasza duma narodowa, nasza armia ukochana w każdej rozgłośni w każdej minucie dnia. Miodzio! 🙁
Nazłościłam się 🙂
ale to nie znaczy, że nie życzę wszystkim dobrego dnia. Pa! 😀
Dziś nie należy włączać radia ani TV (chyba że Mezzo, bo nawet w radiowej Dwójce chrzanią o wojsku).
Lepiej – jeśli można – pójść na spacer do lasu!
Ja niestety przed kompem, roboty huk… nawet brak czasu na nowy wpis, a wiem, że już by się przydał 😀 Może w nocy, jak wrócę z koncertu? Dziś w Warszawce początek festiwalu Chopin i jego Europa.
Pozdrówko wszystkim!
Radio Pin na 102 nie przesadza i gra sobie ….. fajnie się słucha na balkonie opalając się ….. dziewczyny miłego dnia 🙂
A umnie akurat leci średniowieczne:
http://www.weytora.cz/texty/cb/bache.txt
Bardzo pogodne. Tyle, że nie bardzo rozumiem co oni śpiewają. Rozumiem nieco o czym…
Jak raz na takie święto!
No to niech nam Bachus żyje! (a nie za wcześnie? 😉 )
Na śpiewanie nigdy nie za wcześnie!
A u mnie za oknem przeszła właśnie dożynkowa orkiestra bum cyk cyk wzbudzając przerażenie wśród kur i innego drobiu na podwórkach kokokoko kuktudak!
Nie, nawet fajnie grali 🙂
mt7,
zapraszam do sluchania radia-canada, francuski nie jest konieczny, liczy sie muzyka.:.
http://www.radio-canada.ca/audio-video/pop.shtml#idMedia=0&urlMedia=/util/endirect/espace_musique.asx
akurat leci Grieg, Peer Gynt.
Akurat w tym roku wypada jakas rocznica zwiazana z Griegiem, a wiec ma byc pelno Griega w ciagu toku. Mam nadzieje, ze wiecej nize tylko jego „zlote przeboje”.
Od 9-tej EST (15-tej czasu polskiego) – piosenka francuska (czyli z calej frankofonii), ja jednak polecam blok od 11:30 EST: smaczna mieszanka muzyczna z calego swiata.
Milego dnia,
Jacobsky
Dzięki. Teraz są klasyczne ‚kawałki’. Niedługo idę ajty. 🙂
A teraz maria Callas śpiewa:
GIUSEPPE VERDI
RIGOLETTO: „GAULTIER MALDÈ!..CARO NOME”
MARIA CALLAS & LA SCALA-OPERANS ORKESTER
TULLIO SERAFIN
EMI
754702 2
Ludzie! Ja się chyba zabiję!
Oczywiście nie maria tylko Maria – pfuj, kompletny brak kindersztuby…
Szyszkiewiczu Andrzeju… chyba nie powód, żeby sie zaraz zabijać?!
Ani z tego, ani z żadnego innego powodu.