Wpis ptaszkową porą
Blogowisko mi popadło w nastrój krotochwilny – to znak, że przydałby się jakiś lżejszy, letni temacik. No to proszę bardzo.
Rozptaszkowało się na sąsiednich blogach – u Pana Piotra i u Owczarka (pozdrawiam Alicję, Pana Lulka, Misia2 i Wojtka z Przytoka). Drozdy, słowiki, kwiczoły, skowronki… czegóż chcieć jeszcze! Ja też wysłuchuję ptasich koncertów u siebie na Kabatach; i tu bywa prawie tak, jak pisze (z prawdziwym talentem literackim) na swoim blogu Hoko we wpisie „Ptasia orkiestra”. Skowronek przywodzi mu na myśl „jakieś muzyczne wariacje, jakąś wielką ponadczasową kompozycję, swoisty kosmos dźwięków zawieszonych w trwaniu„.
Ja wpadam w podobny nastrój chodząc po lesie. Ostatni raz w ten weekend. I przypomniało mi się na tym spacerze to, co tu swego czasu napisał Witold: „Wyobraźmy sobie, że do lasu wchodzi zwykły człowiek z ornitologiem. Nie przeczę, że ten zwykły miłośnik lasu nie będzie zachwycony śpiewem ptaków i to nawet bardzo. Ornitolog będzie słyszał jednak zdecydowanie więcej, a przez to będzie miał sto tysięcy szans więcej, aby w pełni przeżyć leśną symfonię”. Zastanawiam się: czy rzeczywiście?
Na ptaszkach i ich śpiewie nie znam się za bardzo, umiem tylko ziębę odróżnić, no i może jeszcze kosa, o kukułce i dzięciole nie mówiąc (w dzieciństwie interesowałam się raczej roślinkami). No, ale od czego Internet? Teraz wchodzę sobie na strony z ptasimi głosami i uczę się, jak się odzywa drozd, kwiczoł czy wilga. No, ale kiedy już będę rozpoznawała wszystkie ptasie odzywki, czy rzeczywiście będę lepiej przeżywać leśną symfonię? Chyba niekoniecznie. To raczej będzie zgadywanka, który z solistów właśnie się odzywa, a w tym zgadywaniu szczegółów umknie mi całość. Myślę sobie więc: ech, trzeba byłoby tu być Olivierem Messiaenem. I tu dotknę (bo przecież we wpisach blogowych można tylko dotykać) kwestii mimesis.
Dlaczego kompozytorzy naśladują ptaszki i inne odgłosy przyrody? Każdy zapewne miał swoje powody. Clement Jannequin w chóralnym „Le chant des oiseaux” – po prostu dla żartu muzycznego, podobnie jak w innych dźwiękonaśladowczych utworach, np. „La bataille de Marignan”, w której naśladuje się bitewne odgłosy. Kompozytorzy barokowi, jak Couperin imitujący słowika na klawesynie czy Vivaldi naśladujący szczygła w znanym koncercie fletowym lub inne ptaszki i odgłosy przyrody w „Porach roku”, malowali dźwiękami muzyczne obrazki, by było miło i ładnie. Beethoven w drugiej części VI Symfonii „Pastoralnej” przywołuje głosy kukułki, przepiórki i skowronka dla „obudzenia się pogodnych uczuć po przybyciu na wieś”. A wspomniany Messiaen? To przypadek szczególny.
Ten jeden z najwybitniejszych francuskich twórców XX wieku miał wielką wiedzę ornitologiczną – była to jego pasja. Miał również inną właściwość: synestezję, czyli kojarzył brzmienia z kolorami. A przy tym był katolickim mistykiem. Jego omówienia własnych utworów – a pisywał je chętnie, bo chciał, by słuchacz był świadomy – pełne są opisów, jaki to ptaszek (instrumentalnie imitowany) w którym momencie się odzywa, w jakim który fragment jest kolorze i do jakich słów liturgii czy do jakich idei się odnosi. Te teksty czasem bywają mało strawne, mają coś z dewocyjnego kiczu, ale mają też swoisty urok. Choć większy urok, a czasem wręcz wielką moc ma sama jego muzyka.
Dla jednych więc ptaszki śpiewają ku pogodzie ducha, dla drugich – na chwałę Bożą. Jedni mogą to łączyć, a nawet utożsamiać, inni niekoniecznie. Ale zawsze miło posłuchać leśnej symfonii. I tu nawiążę na koniec do poprzedniego tematu: kiedyś w łańcuckim parku nagrałam kosa, jak improwizował sobie przez dobrych parę minut. Free jazz się nie umywa! 😀
PS: Jaruta: a propos wpisu u Pana Piotra – ja też miałam śpiewającego pieseczka. Najbardziej lubił mi towarzyszyć głosem, gdy grałam na pianinie wariacje „Nel cor piu” Beethovena. Czasem też „rozmawialiśmy” – auuu – auuu! Niestety już go nie ma… 🙁
PS2: luna: wszystkie programy z cyklu „Co tu jest grane” Waldemara Malickiego można obejrzeć w Internecie, na stronie itvp.
PS3: passpartout: właśnie o to mi chodziło! Ja przez całe wczesne dzieciństwo dawałam w domu regularne koncerty składające się z improwizacji, potem opowiadałam, o czym były (wcześniej rysowałam program ze spisem utworów). To był cały zabawny i sympatyczny rytuał, oczywiście w jakimś momencie wygasł, ale co dał, to dał.
Komentarze
Mam w domu mala ksiazeczke pt. „The Bird Fancyer’s Delight”. Jej oryginal z 1717 roku, wydany przez Richarda Mearesa znajduje sie w zbiorach Biblioteki Kongresu w Waszyngtonie. Jest to zbior nut do nauki spiewu dla ptakow! W XVIII wieku rozwinelo sie szkolnictwo dla zdolnych ptaszkow i kompozytorzy melodii uwzgledniajac zdolnosci muzyczne i rozpietosc glosowa poszczegolnych gatunkow, komponowali melodie dla szpakow, skowronkow, kanarkow, papug, chinskich slowikow i wrobli. Za najbardziej zdolnego uchodzil gil i z 43 utworow az 11 poswieconych jest gilowi. W Niemczech bywaly cale „klasy” gilow. Nauczyciel gral melodie na fleciku „szczuplejszym i czysciej brzmiacym niz flazolet”, a ptak nasladowal grana melodie. Dzis mozna te melodie grac na sopranino (piccolo) lub flecie prostym altowym. Händel w „Rinaldo” i „Acis” jak rowniez Rameau uzywaja piccolo do nasladowania glosow ptasich, a w jezyku angielskim nazwa fletu prostego (recorder) wywodzi sie wprost z okreslenia fazy w tresurze ptakow (recording) jako trzeciej fazy po cwierkaniu (chirp) i wolaniu (call). Recording, a wiec nagranie, utrwalenie. Mlody ptak musi cwiczyc stale przez 10-11 miesiecy i jezeli po tym czasie zaspiewa wszystkie dzwieki swej melodii bezblednie, jego spiew jest „round” czyli dzwieczny.
A propos psow, to moj dawno juz niezyjacy dog uwielbial wyc do wtoru trabki z wiezy Mariackiej w poludnie 🙂
Natomiast o kompleksy przyprawia mnie kos mieszkajacy w ogrodzie sasiada. Jak tylko zaczynam sobie cos grac na flecie, on siada naprzeciwko na drzewie i donosnie parodiuje moje granie 🙂
Pani Dorota wrzuciła nowy wpis, a ja jeszcze spać nie poszłam.
O ptakach dorzucę, bo wyrosłam wśród lasów, pól, jeziorek – i pierwsze, co się słyszy świtem białym, białym ranem wiosną i latem, to właśnie te wydzierające sie ptaki. „Wydzierające się” napisałam, ale to jest wspaniała muzyka. Nie słyszę tutaj nieśmiertelnego skowronka z dzieciństwa (świetny opis Hoko, z tym „zawieszeniem w trwaniu”) i brakuje mi jaskółki oraz kukułki. Bodaj Misu2 zapodał sznureczek do muzyki ptaków u Pana Piotra na blogu.
Podsłuchuję i wreszcie nie będę tak po omacku sie poruszać w tych śpiewach, poza tymi odgłosami, co znam.
Pozdrawiam wszystkich przed moją północą, a Waszym porankiem wczesnym po drugiej stronie Wielkiej Kałuży!
Niestety, z ostatniej wizyty w lesie zapamietałem głównie muchy. Choć i tu jest muzyczne odniesienie — Handel w „Izraelu w Egipcie” 🙂
Pani Doroto, wysłałam w ubiegłym tyżniu płytki, mam nadzieję , że już je Pani otrzymała. Trochę to okrężna droga przez skrytki pocztowe. 🙂
Śpiew ptaków?
Ostatnio, bladym świtem, stałam z rozdziawioną buzią i zachwyconym, wzruszonym okiem, bo na gałęzi nad moją głową siedział mały, niepozorny ptaszek i wydawał z siebie z przejęciem tyle różnorakich trylów, że zamarłam z wrażenia i nie mogłam się od niego oderwać, pomimo, że spieszyłam się akurat. (tu powinna być rozmarzona kufa)
To była wielka improwizacja słowicza! 😀
O przyrodę trzeba dbać, sama sobie nie bardzo radzi. Japończycy nauczyli rosnąć drzewa w doniczkach, co uratuje je przed zagładą w chwili wyginięcia lasów. Szklarnie stały się ratunkiem dla kwiatów i warzyw, pora wziąć się za faunę. Ogrody zoologiczne nie spełniają swej roli do końca, karmią tylko, nie edukują. Political correctness to sprawa przede wszystkim języka, zatem postulat uczenia ptaków jak mają śpiewać jest jak najbardziej słuszny. Po rozszyfrowaniu niektórych treści zawartych w ptasich przekazach, słusznie doszliśmy do wniosku, że dalej tak być nie może. Nie będzie kos przekrzykiwał dzięcioła ani bocian donosił na czaplę. Nie może być tak, że w lesie ogarniętym kakofonią ptactwo śpiewa sobie dowolnie. Dlatego leśnicy szykują już tablice z nutami, które z chaosu pozwolą stworzyć chór śpiewających ptaków, gdzie każdy będzie miał swoją partię rozpisaną szczegółowo. Pomoc w pisaniu partii zadeklarowała prokuratura krajowa, mająca duże w tym względzie doświadczenia.
O ile względem ptactwa plany mamy już zaawansowane, to wciąż brakuje rozwiązań dla świata podwodnego. Owszem, są w oceanach zorganizowane i zdyscyplinowane grupy (szprotki, sledzie, makrele), pływaniem których możemy być w dużej części usatysfakcjonowani, to w przypadku większości gatunków nie obędzie się bez nauki pływania. Ale to już temat na inną okazję.
Dalej trzeba czekać godzinami na ukazanie się komentarza. 🙁
Lubię Messiaena. Zaś w kontekście kwestii wywołanej przez Witolda przypomniały mi się narzekania francuskiego kompozytora dotyczące percepcji jego muzyki. Otóż Messiaen, jako człowiek głeboko wierzący, był wręcz przerażony faktem, że większość odbiorców jego dzieł może się tymi utworami zachwycać, nie mając pojęcia o mistycznych głębiach, z jakich one powstały. Wiecej – spora część z nich to luzie areligijni. Więc tu już nie tajniki warsztatu, nie teoretyczne (i jakoś obiektywne) założenia muzykologii (lub ornitologii 😉 ) miałyby mieć znaczenie dla odbioru dzieła, lecz absolutnie subiektywne przeżycia twórcy. Jak widać, i bez pierwzego, i bez drugiego, odbiorca może się obejść – co właśnie jest przykładem pewnej ujniwersalności muzycznego języka, który dociera do tych najgłebszych, najbardziej pierwotnych i wspólnych wszystkim ludziom pokładów świadomości.
Ale miało być krotochwilnie i ptaszkowato. Otóż ostatnio się nie mogę wyspać, bo to draństwo od świtu za oknem harcuje. A najgorzy jest taki jeden Piecuszek. Normalnie jak go kiedy dostanę w swoje ręce… albo naślę na niego kota…
http://www.vogelwarte.ch/home.php?cap=voegel&file=detail.php&lang=d&WArtNummer=4730#
Nakliknac na „Stimme” – odezwie sie piecuszek.
http://www.vogelwarte.ch/home.php?lang=d&cap=voegel&file=detail.php&WArtNummer=4720#
Sumituje sie i poprawiam. To jest Piecuszek, a ten poprzedni to Pierwiosnek, bardzo do piecuszka podobny.
Zeen ma racje, trzeba z tym zrobic porzadek, bo np. rzeczony Piecuszek lubi spiewac jak Pierwiosnek i jak tu miec jasnosc w ciemnym lesie?
passpartout:
A nie 🙂 to jest Pierwiosnek – Phylloscopus collybita. Piecuszek jest podobny (ale o wiele wiele gorszy!) – Phylloscopus trochilus. Tu go mozna posłuchać:
Tiurlililili tititi
No i razem zaczęliśmy poprawiać 😀 Ale za to można tych drabów posłuchać z dwu źródeł.
Jak my tu o ptaszeczkach to chciałbym nadmienić:
W Szwedzkim Radio istnieje istnieje wieloletnia (1963 – 1993) tradycja nadawania śpiewu ptaków w przerwach między audycjami. Dawniej te przerwy były o wiele dłuższe niż dziś. Przez kilkadziesiąt lat nazbierało się mnóstwo archiwalnych nagrań których autorem jest Sten Wahlström.
Archiwum „comiesięcznego ptaka na przerwę w Programie 2”:
http://www.sr.se/p2/p2pippi/
Nazwy ptaków są po szwedzku i po łacinie, po kliknięciu na szwedzką nazwę otworzy się nowa strona z obrazkiem, opisem i zarejestrowanym dźwiękiem.
Muzyka lasu…
Hoko, dzieki za link, ale nie zgadzam sie, ze Piecuszek jest gorszy. Moze masz osobiste uprzedzenie, z tym budzeniem o swicie itp. 🙂
PS. Dzis wieczorem przeprowadze eksperyment z miodem na moich kotach 🙂
Hoko, ja nie mam litości dla gołębi. I nie chodzi o ich pohukiwanie, tylko ślady na szybach, parapecie i samochodzie… A piecuszka i pierwiosnka chętnie na jakis czas bym wynajął, by zagłuszyly jadące pod oknem samochody.
Nie odtwarza mi się żaden dźwięk ani z linki Hoko, ani passpartout 🙁
Andrzeju, Tobie tez dzieki 🙂 Link znakomity, dobre nagrania dluzszych sekwencji. Nazwy ptakow po szwedzku podobne do niemieckich.
Faktem jest, ze ptaki zaczynajace koncert na godzine przed wschodem slonca trafiaja w nerw, zwlaszcza osoby nie bedace skowronkami czy innymi rannymi ptaszkami. Zdarzylo mi sie byc swiadkiem ciskania butami gorskimi w krzaki bzu w starym kamieniolomie, bo stada zakochanych slowikow tuz nad glowa nie dawaly spac zmeczonym biwakowiczom, a granitowe sciany wzmacnialy koncert akustycznie, jak w sali koncertowej…
Jak naskarżyłam, to się otworzył.
Bardziej mi się podoba Piecuszek. Wydaje mi się bardziej rozwinięty i dżwięczny. 🙂
A mnie się przypomniał taki wierszyk z dzieciństwa:
„Gilu, gilu nie umykaj w zimnie nie ma już słowika,
kiedy brak jest innych ptaków tyś najlepszy ze śpiewaków …..”
Chyba nam się w Polsce powietrze poprawiło bo i ptaki różne można podziwiać – nawet na osiedlowych podwórkach ….. i zwierzątka na polach co raz częściej są tak blisko ludzi …..
ale idylla …..:)
ps. ale super, że podaliście linki na śpiewające ptaszki to i ja się czasem zasłucham jak pogoda będzie domowa … 🙂
Jolinek51, to tu też jest stronka zw śpiewami ptaszków:
http://przyroda.polska.pl/multimedia/index,Glosy_ptakow,cid,970.htm?sh=1
i nie czeka się długo. 🙂
Kukulka kuka tercje.Czy ta informacja moze popsuc odbior jej kukania?
Pani Doroto!Tekst,na ktory sie Pani powoluje napisalem w dniu kiedy moja malzonka zwrocila mi uwage,ze to co bralem za kukulke bylo gruchaniem golebia.Nie musze dodawac,ze miala zabawe do samego wieczora.
Kiedy pada kwestia „…slowik to,a nie skowronek spiewa…” wolalbym miec gdzies z tylu glowy odpowiednie skojarzenie.Tylko tyle.
A tak w ogole!Czy jest na blogu jakis ornitolog,ktory wezmie mnie w obrone?
Z kazdym z Was wybralbym sie do lasu,zeby posluchac spiewu ptakow.TYLE o tym wiecie.
Hoko!Chce Ciebie pocieszyc,ze moje „dranstwo” od dwunastej w nocy do rana to kumkajace zaby w stawie sasiada i to juz od paru tygodni.W tym przypadku nie mam akurat najmniejszej ochoty,aby studiowac ich spiew.Znasz jakiegos bezrobotnego bociana?
Witoldzie, to co brales za kukulke (nie tylko ty), to nie byle golab, to sierpowka zwana synogarlica lub golebiem tureckim 🙂 A co do zab, to moge cie pocieszyc, ze zjadaja mnostwo larw komarow i innego talatajstwa, wiec nie zycz im rychlej smierci. A bociany i tak wola myszy i koniki polne 🙂
zeen,
a pamiętasz Ptasie Radio ? 🙂
Halo, halo! Tutaj ptasie radio w brzozowym gaju,
Nadajemy audycję z ptasiego kraju.
Proszę, niech każdy nastawi aparat,
Bo sfrunęły się ptaszki dla odbycia narad:
Po pierwsze – w sprawie,
Co świtem piszczy w trawie?
Po drugie – gdzie się
Ukrywa echo w lesie?
Po trzecie – kto się
Ma pierwszy kąpać w rosie?
Po czwarte – jak
Poznać, kto ptak,
A kto nie ptak?
A po piąte przez dziesiąte
Będą ćwierkać, świstać, kwilić,
Pitpilitać i pimpilić
Ptaszki następujące:
Słowik, wróbel, kos, jaskółka,
Kogut, dzięcioł, gil, kukułka,
Szczygieł, sowa, kruk, czubatka,
Drozd, sikora i dzierlatka,
Kaczka, gąska, jemiołuszka,
Dudek, trznadel, pośmieciuszka,
Wilga, zięba, bocian, szpak
Oraz każdy inny ptak.
Pierwszy – słowik
Zaczął tak:
„Halo! O, halo lo lo lo lo!
Tu tu tu tu tu tu tu
Radio, radijo, dijo, ijo, ijo,
Tijo, trijo, tru lu lu lu lu
Pio pio pijo lo lo lo lo lo
Plo plo plo plo plo halo!”
Na to wróbel zaterlikał:
„Cóż to znowu za muzyka?
Muszę zajrzeć do słownika,
By zrozumieć śpiew słowika.
Ćwir ćwir świrk!
Świr świr ćwirk!
Tu nie teatr
Ani cyrk!
Patrzcie go! Nastroszył piórka!
I wydziera się jak kurka!
Dość tych arii, dość tych liryk!
Ćwir ćwir czyrik,
Czyr czyr ćwirik!”
I tak zaczął ćwirzyć, ćwikać,
Ćwierkać, czyrkać, czykczyrikać,
Że aż kogut na patyku
Zapiał gniewnie: „Kukuryku!”
Jak usłyszy to kukułka,
Wrzaśnie: „A to co za spółka?
Kuku-ryku? Kuku-ryku?
Nie pozwalam, rozbójniku!
Bierz, co chcesz, bo ja nie skąpię,
Ale kuku nie ustąpię.
Ryku – choć do jutra skrzecz!
Ale kuku – moja rzecz!”
Zakukała: kuku! kuku!
Na to dzięcioł: stuku! puku!
Czajka woła: czyjaś ty, czyjaś?
Byłaś gdzie? Piłaś co? Piłaś, to wyłaź!
Przepióreczka: chodź tu! Pójdź tu!
Masz co? daj mi! rzuć tu! rzuć tu!
I od razu wszystkie ptaki
W szczebiot, w świegot, w zgiełk – o taki:
„Daj tu! Rzuć tu! Co masz? Wiórek?
Piórko? Ziarnko? Korek? Sznurek?
Pójdź tu, rzuć tu! Ja ćwierć i ty ćwierć!
Lepię gniazdko, przylep to, przytwierdź!
Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje?
Gniazdko ci wiję, wiję, wiję!
Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydź się, wstydź się!
I wszystkie ptaki zaczęły bić się.
Przyfrunęła ptasia milicja
I tak się skończyła ta leśna audycja.
I dlatego trzeba z tym zrobic porządek, jak napisałeś 🙂
mt7 dziękuję bardzo Dobra Kobieto 🙂 ….. i tak sobie myślę z zazdrością, że zeen posłucha tych śpiewów ptasich i zapamieta każdy trel … a ja może ze dwa ….. 🙂
Szanowna Pani Gospodyni !
Na okreslenie czynnosci zwiazanych z zachowaniem gatunku, rowniez ludzkiego, o rannej porze, ludzie wymyslili w niemieckim obszarze jezykowym okreslenie ” Vogelchen „. Przetlumaczylbym jako ptaszenie a wlasciwie to wspolne sluchanie ptasiego porannego koncertu. Jak z szampanem. Mozna w czasie po i przed. Koncert ptasi rozpoczyna sie u nas tuz przed pierwszym blyskiem slonca. Trwa kilkanascie minut, dolaczaja sie do tego koguty i inne domowe ptactwo a potem nagle jak reka ucial. Tylko w uszach pozostaja drobne pogloski, jak po dobrym jedzeniu posmaczek.
Prosze mi wierzyc kieliszek prosecco o tej porze, to niebo w gebie.
Pan Lulek
passpartout:
Zgadza się, do piecuszka jestem osobiście uprzedzony 😉 . Ale mimo wszystko te nagrania nie oddają wiernie charakteru tych ptaszków. Raz, że są to krótkie fragmenty, pojedyncze frazy, takie wycinki z repertuaru, który jest znacznie szerszy i znacznie bogatszy. A dwa to kwestia techniczna nagrań. Najczęściej są one przeprowadzane z dużej odległości, na sprzęcie też rozmaitym, a do tego to wszystko jest stłamszone i skompresowane w formacie mp3. I jeszcze sprzęt, na którym to odtwarzamy. Więc tu wcale nie czuć tej dynamiki, tu wcale nie czuć tej piecuszkowej fali uderzeniowej. Bo taki piecuszek jak się o czwartej rano przyczai za uchylonym oknem, jak ryknie, to i umarłego obudzi… 😀
PS Czekam na potwierdzenie wyników eksperymentu z kotami. Chyba że się okaże, że mamy różne gatunki kotów…
foma:
Tak, z gołebiami jest „inny” problem. Bo gruchanie jest całkiem przyjemne, a i niskie, basowe, raczej kołysanka niz pobudka. I oczywiście te moje utuskiwania na piecuszka są przesazone i za nic bym go nie oddał. Bo mieszkałem jakiś czas w sporym mieście i znam tamtejsze „uroki”. Na szczęście niedaleko miejsca, gdzie wynajmowałem pokój, był stary, rozległy cmentarz z mnóstwem drzew. I były ptaki. Dużo ptaków, całkiem niezła reprezentacja polskiego „śpiewactwa” – na czele z pieknym i wycacanym kosem, który tam ewidentnie rządził (nie tylko głosem). Więc gdy miałem wolną chwilę, chodziłem sobie na cmentarz.
Witold:
Znam i to drugie „draństwo”. Na szczęście koło mojego domu to urozmaicenie nie występuje, ale w odległości kilku kilometrów są stawy, gdzie wybieram się na rowerowe przejażdżki. I właśnie po tym, jak piecuszek zaczął mnie z rana nachodzić, odbyłem kiedyś taką wycieczkę. I pomyślałem, tutaj to dopiero ludzie mają przechlapane, gdzież mojemu piecuszkowi do tego piekielnego rechotu. A do tego drze to gęby przez całą noc (w zasadzie to przez całą dobę). Nic, tylko zgłosić na policję zakłócanie ciszy nocnej… 🙂
@ Hoko:
Też mam cmentarz prawie pod nosem, a właściwie nawet trzy, dwa stare; katolicki i ewangelicki przedzielone siatką w jedną stronę i nowszy duży katolicki w drugą stronę. Te stare, z drzewami, częściowo murem oddzielone od ulicy, to albo docelowe miejsca spacerów z wózkiem z moim małym, albo jedna przyjemniejszych dróg w dalsze rejony. Myślę, że jak junior dorośnie, nie będzie się bał zajrzeć o północy w takie rejony 🙂 Ptaki oczywiście też przebijają się przez stłumiony odgłos samochodów, ale nie silę się na ich identyfikację…
passpartout pisze:
PS. Dzis wieczorem przeprowadze eksperyment z miodem na moich kotach
Tylko żadnych eksperymentów na KOTACH!!!
A z jakim miodem, o co chodzi?
mt7:
Hi hi, chodzi o Bardzo Poważny Eksperyment Naukowy:
hokopoko.net/koty-nie-lubia-miodu
I tak sobie myślę, że po „ptasiej muzyce” można by pogadać o „kociej muzyce”… chociaż ta jest najciekawsza wczesną wiosną, a teraz koty się lenią…
mt7, zajrzyj na blog Hoko, to bedziesz miec jasnosc 🙂 Hoko twierdzi, ze koty nie lubia miodu, ale liczba jego eksperymentow wydaje mi sie zbyt nikla na tak kategoryczne stwierdzenie, wiec mam zamiar to sprawdzic 🙂 Na razie jeden pogardzil, ale byl po sniadaniu. Wieczorem wszystkie trzy wyszly (na ptaszki?) i eksperyment musial zostac przelozony. Zapewniam jednak, ze nie jest brutalny i zaklada dobrowolnosc obiektu doswiadczen 🙂
Herr Lulek, man nennt das eigentlich „Vögeln” 🙂
Z „kociej muzyki” polecam na poczatek Gioacchino Rossini „Duetto buffo di due gatti” (Koci duet), pozniej mozna przejsc do „Cats”.
Hoko, uwielbiam koty, ale na myśl o kociej muzyce słabo mi się robi. Te rozdzierające, dramatyczne dżwięki, jakby kogoś mordowano gwałtownie. Daj spokój. 🙁
Chopaki i dziewczęta, właśnie sfografowałam UFO:
http://picasaweb.google.co.uk/maria.tajchman/WarszawaWydarzeniaIInneCuda/photo#5075488989642144546
a prawdziwa rewelacja jest na następnym zdjęciu! 🙂
Ptaki i na moim osiedlu śpiewają, chociaż mniej, niż w innych latach (sroki przebrzydłe!) . Cieszę się jednak regularnymi iodwiedzinami aż trzech gatunków sikorek (w tym bogatki) przynęconych w dniach zimowych wywieszaną słoninką i nasionami lnu. Wiernie przylatuja i latem. Teraz nie dokarmiam, ale wystawiam naczynie z wodą, chętnie korzystają. Dzięki za linki do śpiewów ptasich. Zaby w tym roku mniej hałasują. Być może przeszkadza im ludzka, hałaśliwa muzyka dolatująca z głosników nad Malta, ale w inne lata potrafiły narobić niezłego rabanu. Po dwóch tygodniach takiego koncertu człowiek przywykał i niemal nie zwracał uwagi. Muszą też gdzieś w pobliżu gniazdować wilgi, bo słychać je przed deszczem . Ptaszki sobie, a ja słucham aktualnie płyt z albumu, który mi córka z Londynu przywiozła „Wielkie damz jayyuę. Wađnie đpiewa Holidaz i dla mnie to ucyta. Poydrawiam.
HOKO,
No to może to:
http://www.sr.se/p2/p2pippi/pip2001maj.stm
nagranie tego piecuszka lepsze?
Sten Wahlström, obecnie na emeryturze nagrywał ptaki od lat chyba czterdziestych, jeszcze na magnetofonach drutowych. Słuchałem kiedyś długiego wywiadu z nim, opowiadał jakich metod używa. Utkwiło mi zwłaszcza w pamięci to jak trudno jest nagrać śpiew wybranego ptaka w lesie pełnym innego śpiewającego towarzystwa.
Jego nagrania powinny być na wysokim technicznie poziomie. Można je również kupić na podwójnej chyba płycie CD.
Przepraszam. Musiałam znowu coś kazionnego nacisnąć i mi się pokićkało. Zdania powinny mieć formę ” Wielkie damy jazzu” Właśnie spiewa B.Holiday i dla mnie to uczta. Pozdrawiam.
Jeżeli chodzi o Messiaena, to posłuchałem sobie jego „Ptaków egzotycznych” w Youtube (ja wiem, że to jest erzac, ale nie mam innej możliwości). Niestety, jest to dla mnie muzyka niezrozumiała. Trochę lepiej ze Strawińskim, jego „Ognisty ptak” bardziej do mnie przemawia. Ale z ptaków to na serio najbardziej lubię Camille Saint-Saëns „Karnawał zwierząt” z kurami, kogutami oraz łabędziem. A tak a pro pos łabędzia – a Jezioro jest brzydkie? Może tylko trochę zbyt często nadawane!
Dla wielu wielbicieli przyrody powiem rzecz straszną. Ludzie się tak odsunęli od natury, że nie potrafią rozróżnić wielu gatunków ani flory ani fauny. Z drzew najlepiej nam idzie z brzozą, już z lipą, dębem, wierzbą, klonem i kasztanem jest gorzej. A jak wygląda grab? A buk? Zaręczam, że 95 % Polaków nie potrafi pokazać, który to jest grab, jesion, osika. To samo jest z ptakami? Kto potrafi rozróżnić słowika od skowronka? Mamy przykład szpaków. Ich jest 400 rodzajów! Najlepiej nam idzie z bocianem. Chociaż wiemy, jak wygląda. A reszta? W Lesie Kabackim dziecko pokazuje na kosa i pyta się, co to jest. Obok niego idzie 12 dorosłych, widać po ubiorach, że młodzi i nowocześni. Nikt nie wiedział.
Ja mam w ogrodzie dużo ptaków, z których o połowie nie wiem, jak się nazywają. Ostatnio przyleciała nowa para i zaczęła mi się kłócić na tarasie pod moim nosem, aż napisałem w blogu Pana Kuczyńskiego, co to za cudo. Okazało się, że sójki. Teraz znowu jest nowy ptak, większy od sójki i gołębia skalnego, cały jasnobrązowy, ma na szyi czarną opaskę i biały łepek. Choćbyście mnie zabili – nie wiem, co to jest.
Serdecznie pozdrawiam Panią Redaktor.
Torlinie, to moze byc juz raz wspomniana synogarlica czyli golab turecki.
A u mnie na wsi konkurują w piękności śpiewu: Cecilia Bartoli głosząca sławę zohydzonego niesłusznie przez Milosa Formana Salieriego z wilgą, która siedzi na brzozie i wieszczy deszcz. Czasem odezwie się kogut bażanta udający chłopca przechodzącego mutację ale i tak wszystkich przebija dramatyzmem i siłą głosu żuraw żerujący wraz z małżonką na podmokłej łące tuż za moim płotem.
Rano budzą mnie sójki (nie odleciały za morze), a w południe skowronki sygnalizują, że to pora by wstać od komputera i zasiąść do kawy. Słowem – idylla. I tylko żal, że w sobotę przyjadą sąsiedzi i będę musiał mocno zciszyć odtwarzacz żeby im nie przeszkadzać. Ale oni wyjadą i znów będę mógł słuchać pełnym głosem! Ptakom to nie wadzi!
Pani Doroto
Dziękuję ślicznie za pozdrowienia. Na sąsiednim blogu ktoś zauważył ,że ptaki milkną i zbliża się lato. W chwili gdy piszę śpiewać zaczął mój kanarek . Ma dziesięć lat i jeszcze się „wydziera” ale ostatnio coraz słabiej . Panie ze sklepu , w którym go kupowałem nazwały go Carreras i tak mu zostało.
Pasją do kanarków zaraził mnie ksiądz Walenty ze św Augustyna na Nowolipkach . Zawsze miał świetnie śpiewające ptaki. Kiedyś hodował parę słowików chińskich które śpiewały przecudnie.
Czy zauwazyliscie,ze ladnie spiewaja tylko male ptaki.Od wrony w gore odglosy ptakow sa juz najczesciej nieprzyjemne i zlowieszcze(oprocz bociana,ktory zostal prawie udomowiony).Mysle,ze w toku ewolucji male ptaszki byly niegrozne dla czlowieka i dlatego ich glos nas uspokaja, jest przyjemny i czujemy sie bezpiecznie. Nie dotyczy to wiekszych egzemplarzy(uwienczeniem sa oczywiscie „Ptaki” Hitchcock`a),ktore mogly nas zaatakowac lub potraktowac jak padline.Brrr!
Polecam , mnie wypadała szczęka z zawiasów .
http://www.youtube.com/watch?v=1k08yxu57NA
No fakt, zaśpiewał niesłychanie. To zderzenie ze skromną aparycją spoęgowało efekt.
Ja też jestem dzisiaj szczęśliwa. 🙂
Hoko, jeszcze o kocich smakach.
Akurat miodu nie praktykowałam, ale torty polewane czekoladą mojego wypieku kocurkiewicz uwielbiał nad wyraz.
Dzielił się równo: sam wylizywał polewę, a resztę pozostawiał gościom.
Pamiętam też, że sernik parę razy poważnie został napoczęty.
Ech, to był czas. 🙂
A u mnie nocą jak makiem zasiał, poza tym, że gdzieś tam żaby kumkają, Jerz powiada, że taki rechot to ropuchy. Być może. Nie ma słowików, żadnych takich. Trzeba do bladego świtu poczekać na głosy – nie to, że czekamy, głosy dają się we znaki! A propos, czy synogarlice to nie tak zwane turkaweczki?
Zrobiłam wczorajszym wieczorem i pod słońce zachodzące zdjęcie kardynała, nienajlepsze, i przez szybę w dodatku, wydzierał się do panienki:
http://alicja.dyns.cx/news/img_0402.jpg
Ten głos znam bardzo dobrze.
Szanowni i Drodzy Państwo!
Mam prawdziwą przyjemność powiadomić Państwa, iż nasz koncert Five of a (New) Kind, w którym 31 lipca wystąpi orkiestra smyczkowa Edmonton Chamber Players pod dyrekcją Maestra Jacka Rogali, znalazł się w planach nagraniowych radia CBC (Canadian Broadcasting Corporation). Dzisiaj, tj. w piątek, 13 lipca (i któż twierdzi, że piątki 13 są pechowe?I), uzyskałem potwierdzenie tej informacji z radia CBC. Radio CBC odtworzy ten koncert na antenie ogólnonarodowej w terminie późniejszym, najprawdopodobniej we wrześniu lub październiku br. O terminie oraz godzinie audycji nie omieszkam Państwa poinformować.
Program koncertu obejmuje pięć nowych dzieł na organy z orkiestrą smyczkową, autorstwa kompozytorów edmontońskich: Siaw Kin Lee, George’a Andrixa, Reinharda von Berga, Charlesa Stoltego oraz piszącego te słowa.
Koncert odbędzie się we wtorek, 31 lipca, w Robertson-Wesley United Church (10209 – 123 Street), o godzinie 12 w południe.
Chciałbym przy okazji przypomnieć, że następnego dnia, w środę 1 sierpnia, wybitna polska organistka, prof. Marta Szoka, zagra recital, podczas którego usłyszymy wyłącznie dzieła polskie, skomponowane na przestrzeni ostatnich czterech stuleci. Recital prof. Szoki rozpocznie się o godzinie 11 rano w Convocation Hall Uniwersytetu Albertańskiego. Zabrzmi muzyka Mikołaja z Krakowa, Piotra Druzińskiego, Jana Podbielskiego, Tadeusza Paciorkiewicza, Stanisława Moryty, Bernarda Pietrzaka oraz Wiesława Rentowskiego.
Oba koncerty są częścią dużego, międzynarodowego festiwalu muzyki organowej pn. Windspiration.
Podkreślam że tak prof. Marta Szoka jaki i Maestro Jacek Rogala przyjeżdżają do Edmonton na zaproszenie Edmonton Composers’ Concert Society, organizacji, którą powołano w celu propagowania muzyki kanadyjskiej. Wizytę obojga artystów wsparły w stopniu minimalnym dwie organizacje polonijne, bez jakiegokolwiek wsparcia rządowych instytucji polskich zajmujących się ponoć wspieraniem podobnych inicjatyw poza granicami Polski.
Uprzedzając Państwa pytania pozwolę sobie wyjaśnić, że te stosunkowo wczesne godziny koncertów wybrali oranizatorzy z przyczyn pozostających poza ich kontrolą. Zapewniam wszakże Państwa, że już teraz spodziewamy się dużego udziału publiczności w obydwu imprezach, choćby ze względu na sezon wakacyjny oraz udział w festiwalu ponad stu organistek i organistów z Ameryki Północnej i Europy.
Łączę najserdeczniejsze pozdrowienia,
Piotr Grella-Możejko
Dyrektor Artystyczny
Edmonton Composers’ Concert Society