Spotkania z Paertem
Dokładnie dziewięć lat temu, w 1998 roku w Poznaniu odbyły się Dni Arvo Paerta – dwa koncerty w szczelnie wypełnionym Kościele Dominikanów. Przyjazd kompozytora, jego spotkania ze studentami Akademii Muzycznej, kamery telewizyjne, które chodziły za nim krok w krok. Z tych dwóch intensywnych dni Mariusz Grzegorzek stworzył film dokumentalny (jest tam też wywiad z kompozytorem), który zalega gdzieś w archiwach TVP.
Paert – muzyka czysta, jasna, ale wyrastająca z bólu. On sam opowiadał, jak – po młodzieńczej fascynacji awangardą i po tym, jak został oskarżony o formalizm, przeżył kryzys twórczy, kryzys sensu w ogóle. Z tego kryzysu wyrosła przemiana. Studiował chorał gregoriański, muzykę średniowiecza i renesansu, szukał środków, które byłyby podobnie mocne i czyste. Znalazł. Technikę, jaką wypracował, nazwał tintinnabuli – dzwoneczki – ponieważ stosowane przez niego zestawienia współbrzmień dają efekt dzwonów, efekt, jakby odzywały się dodatkowe alikwoty. Pozostał przy tej technice i jest tak, jakby pisał wciąż ten sam utwór. Jedni podziwiają konsekwencję, innych to już drażni, ale są też tacy, którzy po prostu słuchają, a i tacy, dla których ta muzyka jest modlitwą.
Paerta spotkałam trzy razy. Pierwszy raz – w 1989 roku, kiedy przyjechał do Gdańska na tamtejsze Spotkania Młodych Kompozytorów „Droga”. To był taki dziwny czas, on jakby jeszcze czegoś się obawiał (było to ledwie dziewięć lat po jego emigracji na Zachód, osiem po uzyskaniu obywatelstwa austriackiego, pierestrojka była w trakcie, a w Polsce też wszystko się jeszcze przewalało). Był trochę wycofany, nieśmiały, w swoim wiecznym burym prochowcu, ale usiadł raz z nami – było nas kilkanaście osób – na spotkaniu i mówił o sobie. Mówił trochę jak guru, jeśli chodzi o treść, ale nie jeśli chodzi o formę – tego, co mówił, nie narzucał nikomu, po prostu dzielił się swymi przemyśleniami i historiami ze swego życia. Mieliśmy poczucie, że zostaliśmy wybrani, tym bardziej, że mało kto jeszcze wiedział tu o nim i znał jego muzykę. Znało go wtedy tylko nasze środowisko i publiczność Warszawskiej Jesieni, na której w 1978 roku Gidon Kremer i Tatiana Grindienko z Litewską Orkiestrą Kameralną zagrali Tabula rasa (przy syntezatorze siedział sam Alfred Schnittke) – i to był dla wielu z nas szok, że można pisać taką muzykę. Szok zupełnie innego rodzaju niż np. podczas prawykonania (dwa lata wcześniej) Symfonii pieśni żałosnych Góreckiego – utwór Paerta jest o wiele bardziej ascetyczny.
Drugi raz spotkałam kompozytora właśnie w 1998 roku w Poznaniu, i tym razem mogę mówić, że spotkałam go naprawdę. Już było całkiem inaczej, on był swobodniejszy, pełen humoru, był już zresztą uznanym na Zachodzie artystą, a i tu była całkiem inna atmosfera. Organizatorzy poznańskiej imprezy obawiali się, że jest niedostępny i z pretensjami – jakże się mylili. Przyjechał człowiek ciepły, bezpośredni i serdeczny, o dobrotliwym poczuciu humoru. Przemiłe były prywatne wieczorne spotkania, całe przegadane na różne tematy. Po rosyjsku, jak najbardziej, co dodawało tym rozmowom szczególnego smaczku.
Trzeci raz spotkałam go w 2002 r., kiedy przyjechał na Warszawską Jesień na wykonanie utworu Cecilia, vergine romana. Tym razem czasu na pogawędkę było niewiele, bo wpadł na króciutko (było tylko spotkanie z nim prowadzone przez Andrzeja Chłopeckiego, ale nie bardzo się udało), ale jak zwykle był bardzo serdeczny. Kiedy po koncercie publiczność zgotowała mu owację, on wykonał rozbrajający gest – na chwilę usiadł na podłodze, demonstrując zaskoczenie. Ale w rozmowach kuluarowych już odzywały się głosy, że on się powiela, pisze w kółko to samo i nic nowego nie stworzy.
Dlatego miałam obawy, jak zostanie przyjęty wczoraj w Poznaniu Kanon Pokajanen. Dziewięć lat temu koncerty Paerta były świętem, teraz widziałam, że na festiwal Nostalgia chodzi niezbyt duża grupa osób (przedwczoraj na Psalmach pokutnych Schnittkego dużo ławek u Dominikanów było pustych). A jednak i tym razem kościół się wypełnił. Byli tacy, co wychodzili w środku (nie każdy zniesie ponad godzinę tych samych współbrzmień), ale większość potraktowała rzecz jak modlitwę (bo tak w końcu było) i siedziała w absolutnym skupieniu. A wykonanie siedzącego w kręgu przed ołtarzem chóru estońskiego pod dyrekcją Tonu Kaljuste było rewelacyjne. Może i niektórym się Paert znudził, ale już zawsze będzie miał swoje miejsce.
Na ilustracji: okładka płyty „Arvo Pärt: A Portrait”, Naxos, 2005
Komentarze
Mi się jeszcze nie znudził (chociaż nie jestem za barzo na bieżąco). Ale Paert zawsze mi się podobał mimo pewnego „eklektyzowania”, za czym generalnie nie przepadam. Może to własnie dzięki temu ascetyzmowi i swoistemu minimalizmowi 🙂
Kościół kojarzy się raczej z pobożnym skupieniem i muzyka w świątyni nabiera zupełnie innego wymiaru. Transcenduje przez uszy wypełniając wnętrze.
—
O BLOGACH politycznych: http://czytelnicy-profesjonalnych-blogow.profeo.pl/
Kontaktów z jego muzyką nie miałem tak wiele. Zachwyciła mnie Pasja Janowa, do której wracam dość czesto. Ale inne utwory raczej pozostawiały obojętnym (zwłaszcza rozczarowaniem była Msza Berlińska), zniechęcając do szerszej eksploracji jego twórczości.
A do „Tabula Rasa” chyba będę musiał wrócić wieczorem 🙂
Kiedyś dostałem do posłuchania „Tabula Rasa”. To było dość dawno, czas zabrał też gdzieś te nagrania, wyniósł, skasował, więc na pewno nie wrócę do nich wieczorem… Ale pamiętam wrażenie zasypującyh mnie warstw dźwiękowych, jakby ktos muzycznym piaskiem usypywał na mnie niespiesznie pokłady geologiczne.
Paert jest dobry na jesien (i inne pory roku)
http://youtube.com/watch?v=XX7MNMSNUQE
Albo jako podklad do kiczowato-nastrojowych obrazkow:
http://youtube.com/watch?v=QtFPdBUl7XQ
🙂
Słuchałem „Tabula Rasa”. I się zgadzam z Panią Dorotą!!
(Więcej, chyba zrozumiałem do kogo (m.in.) przepija Schnittke w IV Koncercie skrzypcowym. To znaczy wiedziałem, że i do Parta, ale nie wiedziałem gdzie 😉 )
No ślicznie, znawcy powiedzieli już wszystko o muzyce; pozostał maleńki przyczynek typu ‚socjologia odbioru’ – Pasja Arvo Paerta, The Hilliard Ensemble (chyba ich pierwszy występ w Krakowie), Kościół Mariacki, 31 sierpnia 1992… ostatni ciepły wieczór upalnego lata… pięknie – także dzięki dźwiękom 😉
Hm, zerknąłem w te linki i stwierdzam, że bez obrazów tej muzyki słucha się znacznie lepiej. Choc z drugiej strony jest w niej nuta jakiejś ilustracyjności. Tak czy siak, z Paertem nie należy przesadzać 🙂
foma: piasek nieźle konserwuje 😉
podczytuje …… i pozdrawiam zacne grono … 🙂
Jakąś mamy chwilę ciszy. To do Paerta pasuje 😀
Ja mało się odzywam, bo piszę teraz tekst na papier. Jutro wracam do Warszawy. Tu ciągle są ciekawe rzeczy, które może potem opiszę.
Tylko dodam, że zgadzam się z Hoko co do obrazków – lepiej bez. Niestety żyjemy w cywilizacji obrazkowej. Ja tam lubiłam słuchać np. „Tabula rasa” na leżąco, z zamkniętymi oczami. To mnie wycisza.
I jeszcze pozdrowię specjalnie passpartout po dłuższej przerwie. Polecam przeczytanie tego, co działo się pod kilkoma poprzednimi wpisami – epidemię limerykową, w ramach której odnośny również się znajduje 😀
Bo o Parcie ciężko pisać…
Arvo Pärt w mieście Berlinie
W muzyce rzeźbi jak w glinie
Ugniatał on nuty i do serca tuli
Tworząc w ten sposób tintinnabuli,
Bo nic w przyrodzie nie ginie.
Estonski artysta niesmialy
Mial kanon utworzyc wspanialy.
PrzyParty do muru
Napisal dla choru
Lecz kanon byl troche sParcialy
„stosowane przez niego zestawienia współbrzmień dają efekt dzwonów, efekt, jakby odzywały się dodatkowe alikwoty.”
Na mój dusiu! Tymi alikwotami to mnie Poni zazyła, Poni Dorotecko. Chyciłek PWN-owski słownik wyrazów obcyk – alikwotów nie było. Chyciłek PWN-owskom encyklopedie muzyki – alikwoty były, ale tak to było napisane, ze taki zwykły pies pasterski jako jo nie barzo mógł zrozumieć. Chyciłek słownik pona Kopalińskiego – i syćko stało sie jasne. Po roz kolejny sie potwierdziło – nimo to jak pon Kopaliński! 🙂
To znacy tak mi sie zdoje, ze zrozumiołek. Cy kie jo głośno scekom, a kot mojej gaździny cicho miaucy, to ciche miaucenie kota jest alikwotem?
Jesli źle mi sie zdoje, to piknie pytom o wyjaśnienie 🙂
Raz pewien Pies pod Turbaczem
Zalosnym zanosil sie placzem.
Choc szczekal pod plotem
I wspieral sie kotem
Alikwot nie wyszedl mu raczej
Owczarku, kot musialby być wiekszy (mniejszy) w pieknej proporcji, takie 2/3 Owczarka, albo 1/2… inaczej o alikwot trzeba będzie poprosić Gaździnę…
Mom pytanie ode mnie i kota,
Póki piątek jest, nie sobota:
Cy przypadkiem nie wiecie,
Kany jest w internecie
Jakiś przykład na dźwięk alikwota? 🙂
Proszę bardzo Owcarku i kocie,
ode mnie dźwięki alikwotów mocie
http://fujarek.ovh.org/Piszcza%B3ki%20alikwotowe.html
Dla pełnego wyjaśnienia, zaprezentowana piszczałka gra na raz jeden dzwięk, ale jak weźmie się wszystkie zusammen do kupy, to mamy cały szerego harmoniczny, czyli dźwięk podstawowy, najniższy i składowe, wyższe, które powstały przez mocniejsze dmuchnięcie w piszczałkę.
A teraz wyobraź sobie Owcarku, że jakiś zmyślny juhas potrafi naraz zagrać na piszczałce i ten najniższy dzwięk, i te wyższe jakoś wypiskać, i masz już alikwoty jak opisała Pani Dorotecka
Najgłośniejsze to są alikwoty
Gdy z teściową wspólnie drzemy koty
Drzemy je powolutku
W drobny mak, aż do skutku
Dając popis totalnej głupoty…
zeen, alikwotem jest wtedy partia solowa żony? 😀
A mi sie ten alikwotowy link otworzyć nie fce 🙁
No nic, spróbuje wiecorem. A teroz lece sprawdzić, co dobrego gaździna na obiad ryktuje 🙂
O jejku, ale kombinujecie. Przecież w ten tekst Pani Doroty wkradł się chochlik, a nasza Gospodyni chciała napisać coś takiego:
„stosowane przez niego zestawienia współbrzmień dają efekt dzwonów, efekt, jakby odzywały się dodatkowe Ali koty”.
Znaczy to, że w tej kompozycji wykorzystany jest głos kota jakiejś pani Ali, a zestawienia współbrzmień instrumentów dają efekt, jakby tych kotów było więcej. I już tłumaczę ten „efekt dzwonów”, bo niektórzy zaraz się pewne tego czepią – chodzi po prostu o swoisty efekt echa (bim – bom, bim – bom) tutaj odnisiony do głosu kociego, czyli „miau” (miau – mrau, miau – mrau). Ot i cała filozofia. 🙂
Owcarku, to moze jeszcze raz
http://fujarek.ovh.org/instrumenty.html
wybierz z listy fujarę wielkopostną
Hoko, a czy z kotem pani Marioli albo pani Karoliny czy nawet pani Czesławy byłoby tak samo?
Foma, wszystkie koty są nasze 🙂
Hoko, to zastanawiające jest dodanie imienia „Ala”. Oczywiście, jeśli Twoja hipoteza jest prawdziwa…
Chyba że nie chodziło o „Ali koty”, a o „Ali kwoty”, wtedy pani Ala mogłaby być mecenasem wykonan utworów Arvo P. I jeśli dofinansuje mało, to się nie odzywają, a jeśli juz bardziej, to można te kwoty usłyszeć…
>foma godz.
„…wybierz z listy fujarę wielkopostną ”
A z jakiej listy startuje? 😀
Jędrzeju,
jako kandydatka niezależna 😀 choć nie ukrywam, że ciągnie ze sobą układ…
Po przemyśleniu sprawy, przyznaję rację Hoko.
Przecież wszystkie nasze koty mają głosy jak dzwony.
A nie wydaje Wam się, że Gospodyni rzuciła wcześniej okiem na spot Kani z Paertem?
Po przemyśleniu sprawy, jeszcze bardziej mam wątpliwości co do wersji Hoko.
Pani Dorota pisze: „[Paert] studiował chorał gregoriański, muzykę średniowiecza i renesansu, szukał środków, które byłyby podobnie mocne i czyste”.
Jak wiemy z historii, w średniowieczu i renesansie kot nie mógł liczyć na traktowanie siebie jako stworzenie czyste (jeśli w ogóle mógł się liczyć indywidualnie, a nie liczyć koty w klatce na spalenie, przy dźwięku dzwonów, a jakże…). Ergo, koty niet!
zeen, jaki spot Kani z Paertem?
Kolego foma,
nie macie racji, wszak wyraźnie było, że dźwięki jak dzwony wydobywał ze środka kotów.
A mnie przyszło do głowy, że pani Dorota miała po prostu spotkanie z ekspertem, tylko jej literówki wyszły.
foma,
nie wiem, nie widziałem
Kolego zeen,
nie macie racji twierdząc, że nie mam racji. Wszak nigdzie wyraźnie nie pisze, że koty mają w sobie dzwony, bo miałyby wtedy dwa serca, kocie i dzwonowe, a tak nie można funkcjonować w orkiestrze.
Dzwonki w sobie, to maja ryby, i koty po zjedzeniu tychze. Ryby jako takie – nie glosuja…
Zastanówmy się jednak co, jeśli Gospodyni naprawdę chodziło o alikwoty…
foma,
nie bądź upaerty…
Przecież dzięki Hoko i passpartout wszystko stało się jasne.
zeen,
będę upaerty, bo to, że koty jedzą ryby nie znaczy, że chodzą stadem za Arvem i dają mu dzwoniący głos. Widziałeś kiedyś zdyscyplinowane stado kotów? Jakby był jeden dzwoneczek (=jeden kot), jeszcze mógłbym się zastanawiać…
http://www.spikemagazine.com/0600arvopart.php
Czy mam wiedzieć, że kot jada ryby
I te ryby dzwonki mają w sobie?
To za wiele, bo jedna osoba
Mędrcem może być tylko na niby
Przecież w mrocznych Arvo kompozycjach
W tle brzmią tylko drobne alikwoty
Co wspólnego z nimi mają koty?
Wszak orkiestra gra je w miarę czysto
Dla mnie wszystki próby powiązania
Kotów z dzwonem, ryb zaś z dzwoneczkami
Zagradzają mi drogi poznania
Mogą męczyć mnie empetrójkami
Ala z kotem, zeen z Hokiem do spółki
Mylne tropy ich włożę na półkę
foma, jak bys zjadl dzwonka ze sledzia pod estonskie procenty, to by sie moze mroki rozjasnily? 😉
passpartout,
nie lubię śledzi 😀
passpartout,
foma idzie w zapaerte…
zeen,
nie odwracaj kota rybim dzwoneczkiem
foma,
sugerujesz, że Paert kotponował na rybie dzwoneczki?
To wysoce prawdopodobne. Siedział sobie i śledził* w towarzystwie estońskich procentów aż mu wyszła kotpozycja (nie odwrócona)
* śledzić – potocznie jeść estońskie śledzie
zeen,
nie wiem czy kotponował na rybie dzwoneczki, ale napewno ko(t)optował ławice ryb do wykonania pauz
i jeszcze jedno zeen,
mam wystarczająco wojowniczy podkład muzyczny, by się nie dać 😀
http://www.amazon.com/Hurt-Inside-String-Quartet-Tribute/dp/B0000YEDWM
W Tallinie Paert przed kolacja
sie dreczyl tintinabulacja.
Lecz gdy wniesli sledzie
I lapy niedzwiedzie,
Alikwot mu wyszedl z tentacja!.
passpartout,
jak te niedzwiedzie łapy wyjdą na jaw, to płyty Arvo mogą zostać wycofały ze wszystkich sklepów. lobby obrońców niedzwiedzi jest wyjątkowo skuteczne 🙂
Jesli jadal w tej restauracji, to za nic nie recze 😉
http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:Tallinn_Olde_Hansa_toilet_2005.jpg
To oczywiscie tylko jedno z pomieszczen…
foma,
po niedosłuchaniu pierwszego sampla stwierdzam, że używasz przemocy, wobec czego mam prawo do obrony:
http://www.amazon.com/Zlota-Kolekcja-Tercet-Egzotyczny/dp/B00004TRQ1/ref=sr_1_2/105-6734617-2566006?ie=UTF8&s=music&qid=1192796073&sr=1-2
Zwracam uwagę, że nawet Amazon nie odważyło się na serwowanie tych dźwięków klientom!
Pokonanyś!
zeen,
Ty mnie tu werbalnym Ghandim nie atakuj. Pokonany się nie czuję. Moją zaprezentowaną broń stosuję wewnętrznie, jako doping, a Ty tu wypuszczasz broń biologiczną…
zeen,
dodam tylko, że Twój cios nie dosięgł celu, jak przemoczony kapiszon, i pozwole sobie na taki wypad
http://www.amazon.com/Ukraine-Calling/dp/B000R01CDM/ref=sr_1_3/103-3225894-3742248?ie=UTF8&s=dmusic&qid=1192797453&sr=8-3
What is this? Fujara wielkopostna?
które „this”?
foma, this na obrazku w twoim linku!
Love to Ada Cytryna
foma,
„Moją zaprezentowaną broń stosuję wewnętrznie”
Dyskwalifikacja za doping.
Przegrałeś
to jakas dłuższa sopiłka, bardzo ładnie wykonana…
http://www.haydamaky.pl/zespol.html
zeen,
nie możesz być jednocześnie graczem i arbitrem. Za uzurpację – dyskwalifikacja dożywotnia. A mnie co najwyżej zawieszą na jedno spotkanie 😀
O rany, gdzie wyście dotarli? Od Paerta do sopiłki i rybich dzwonków o Tercecie Egzotycznym nie mówiąc…
Przynajmniej weselej w tę paskudną pogodę. A ja chciałam po wczorajszym dniu wrzucić znów poważny wpis… no i nie wiem, czy mogę 😉
Pani Doroto,
bo my nawet Paerta możemy rozbroić 🙂
A nowy wpis bardzo chętnie
Tu jest ciekawa prezentacja efektu dzwonów:
http://pl.youtube.com/watch?v=9pdLRs0h6VQ
Pozdrawiam wszystkich. 🙂
Dożywotnia dyskwalifikacja za propagowanie narkotyków.
Hayda na maki?
Plus odsiadka w gościnnych progach ministerstwa sprawiedliwości.
Dodatkowa kara: codzienna konwersacja z Z.Z.
konwersuję z zeenem, czyli dodatkową karę (ZZZ) już odbębniłem 🙂 Bardzo dotkliwa 😉
A w jakiej roli mam być w tym ministerstwie? Jako wdrazający swoje idee przyjaznej legislacji i walki z przeregulowaniem? szerokich konsultacji społecznych? współpracy ze środowiskami akademickimi i praktykami?Jeśli tak, mogę tam odsiadywać 12 godzin dziennie. (spoko, nigdzie nie kandyduję)
Z używek to nawet nie palę tytoniu. Tabaka i owszem 🙂
A skoro już takie prokuratorskie zapędy zeen wprowadził, to prosimy Panią Dorotę, by się wytłumaczyła z alikwotów / Ali kotów. Dlaczego w ogóle wspomniała o alikwotach / Ali kotach? Komu to miało służyć? Kim jest Ala? Co Ala ma wspólnego z Arvo Paertem. Czy podwójne wystąpienie litery A jest zamierzone?
Ha, ha! przynajmniej dowiecie się (ci, co nie wiedzą), co to alikwoty… 😀 Ale na razie muszę wyjść z redakcji i dojechać do domu.
Tak jest foma, niech się wytłumaczy z tych kwot wręczonych Ali!
passpartout,
Who is Ada Cytryna ?
Ada C. jest znajoma fomie 😉
a ja poproszę jakiś wpis optymistyczny …. romantyczna klasyka … i dużo linków do słuchania … 🙂
To na razie o alikwotach 😀
Owcarecku, jeśli chodzi o przykład z 00.26, to zależy, na jakiej wysokości kot miauczy 😆 Przykłady fujarek fomy są dobre (i jego tłumaczenie z 9.55), ale może trochę to trudno zrozumieć, więc po kolei. Dźwięki, takie bogatsze, składają się z tonów składowych, czyli właśnie alikwotów. To, co gra fujarka, jest właśnie takim łażeniem po alikwotach, a w dole prawie niesłyszalnie rozbrzmiewa tzw. ton podstawowy. W tzw. śpiewie alikwotowym jet odwrotnie: bardziej słychać ton podstawowy, a na jego tle cichsze alikwoty. Przykłady na stronce: http://www.mcld.co.uk/throatsinging/
passpartout,
proszę mi nie przypisywaćniesprawdzonych informacji i kontaktów 🙂
zeen,
Ada C. to Ada Cytryna z „Perwersji” Jurija Andruchowycza. Była wszechtronną i oddaną przewodniczką niejakiego Stanisława Perfeckiego w jego podrózy do i po Wenecji
Pani Doroto,
i już wprowadza Pani podziały, tworzy oligarchię i plebs, z pominięciem klasy średniej… oligarchiczne dźwięki bogatsze, wspierane alikwotami, i ta niewspierana biedota… wstyd…
Każdy ma prawo do alikwotów! Alikwoty dla każdego! 3 miliony alikwotów na Euro 2012!
Foma, kazdemu wedlug potrzeb, czy wedlug zaslug?
zasług względem kogo? 🙂 potrzeb w czym? powiedzmy, że alikwoty rozdajemy awansem
ja się cieszę, że znowu mam normalny, słyszalny głos, mniejsza o alikwoty
foma!
To wspaniała wiadomość! Ja za to już piję.
Twoje zdrowie!
zeen,
ja też piję, ale których wiadomościach mowa?
Kto powiedział, że nasz foma
Głos ma cichy oraz marny
W strasznych mękach wkrótce skona
Krzyżem leżąc w dżungli parnej
zeen,
co powiesz na spółkę autorską? myślę, że wzajemnie się inspirując, moglibyśmy tekstami obdzielić 36% polskiego rynku muzycznego. potrzebny jeszcze tylko ktos od muzyki i aranżu
Weźmiemy panią Dorotę. Jako, że jest leniwa (czekamy na nowy, obiecany wpis już lata całe) będzie miała 5%.
P.S.
Mam przyjaciela – mistrz prawdziwy w pisaniu wierszowanych. Znakomicie czuje rytm, akcenty, rymy -muzykalny jest – tylko skubaniec tyż leniwiec.
A u Blejka możesz się zalogować kontem w Gazecie albo z IP się ukazać – z nickiem oczywista
bo lenistwo jest częstą cechą u geniuszy (btw, miałem kiedyś taką ksywę* 🙂 )
Dlaczego chcesz nasze 47,5% obniżać do 31,666% ? Co to, my nie mistrze, nie czujemy rytmu i akcentu?
*ksywa, poprzednik nicka w czasach przedinternetowych
zeen,
nie mam konta w Gazece, a IP nie chciał zadziałać, może wszysktie skróty z IP ostatnio nie działają, np taki IPN, czy proponowany przez Ciebie IPM
ja siedze sobie spokojnie na yahoo, rzadko klnę pod nosem, że nie działa
Po przemyśleniu sprawy, przyjmuję Twoją propozycję:
Twoje 47,5% dla mnie za muzykę a moje 5% dla Ciebie za aranż.
zeen, nie wykorzystuj mojego drugiego piwa (zdrowie Alicji, co już tu nie zagląda 🙁 ), coś kombinujesz z tymi procentami.
zresztą, czy nie powinniśmy tych negocjacji prowadzić niepublicznie?
(„Alice, Alice, who the f… is Alice?”)
Mówisz i masz.
😉
co mam?
@ masz
Proponuje procenty estonskie dla ulatwienia negocjacji 😉
Foma, szanuj Twoj odzyskany glos, nie oddaj go na byle kogo 🙂
zeen, żadnej poczty, zadnych smsów, zadnego gg…
Jak sobie nie życzysz, to zawracam @ i jusz…..
oj, zeen, nie obrażaj się, życzę sobie, nawet nie prozą
Cierpliwości, przy moim dostawcy sieci trwa to czasami chwilkę albo dwie….
Mialam zaszczyt grac w 1998 roku muzyke Parta na festiwalu w Poznaniu w obecnosci kompozytora. Do dzis wspominam to jako jedno z najwspanialszych przezyc artystycznych w mej karierze!