Podbijamy Koreę
Na sąsiednich blogach, u Pani Janiny i Pana Daniela, roztrząsana jest nasza, a dokładnie rzecz biorąc wrocławska porażka z Koreą w bitwie o EXPO 2012. Ten żal pojawił się i na naszym blogu w wierszykach PAK-a i passpartout. W tym kontekście nie od rzeczy będzie wspomnieć, że jest dziedzina, w której to my podbijamy Koreę. Jest nią muzyka.
Polscy muzycy są świetnie wykształceni (bo u nas to same skrajności: bardzo wykwalifikowane szkolnictwo muzyczne i całkowity brak muzyki gdziekolwiek indziej), więc chętnie są zapraszani przez różne kraje, czy to w charakterze czynnym, czy pedagogów, czy też jedno i drugie. Wielu polskich skrzypków gra w niemieckich zespołach symfonicznych (z Filharmonikami Berlińskimi na czele, gdzie od wielu lat koncertmistrzem jest Daniel Stabrawa) i wykłada na tamtejszych uczelniach; był czas, że w prawie każdej tamtejszej orkiestrze grał jakiś Polak, chyba nadal tak jest. Tradycyjnie krajem muzycznego exodusu Polaków jest też Meksyk, wielu, i to bardzo dobrych, łącznie z oboma zwycięzcami Konkursu im. Wieniawskiego z 1991 r. gości też Szwajcaria (Bartek Nizioł był koncertmistrzem zuryskiej Tonhalle, teraz – zuryskiej opery, ma też swój kwartet; Piotr Pławner dopiero ostatnio zabrał się za wykładanie w Katowicach). Kiedyś, gdy w Iranie panował szach Reza Pahlavi i działała tam orkiestra, także grało tam mnóstwo Polaków.
Od kilku lat polscy muzycy pojawiają się w Korei (Południowej oczywiście). Jako profesorowie wyższych uczelni muzycznych. Niekoniecznie są to osoby bardzo szeroko znane (poza może kompozytorem i pianistą Zygmuntem Krauze), ale tam są ogromnie cenione – są to głównie pedagodzy warszawskiej Akademii Muzycznej, która nawiązała z Koreą bliskie stosunki. Coraz to ktoś tam jeździ – i różnie to bywa, jak wypytuję kolegów: jeden nie wytrzymuje egzotyki i mówi, że jest nudno, że go to męczy i juz nie chce tam być, inni wsiąkają w pracę pedagogiczną, zachwycają się techniką, łatwością życia i pięknymi krajobrazami, przesiadują tam nawet po parę lat. Główne ośrodki naszej ekspansji to Seul i Daegu.
Co my wiemy o muzyce koreańskiej? Prawie nic. Bywalcy Warszawskich Jesieni powtórzą może nazwisko nieżyjącego już Isanga Yuna (swoją drogą dzieje życia tego kompozytora nadają się na powieść sensacyjną), może jeszcze Sukhi Kanga, być może paru jeszcze coś powie nazwisko świetnej Unsuk Chin, której opera „Alice in Wonderland” miała właśnie premierę w Operze Bawarskiej w Monachium w reżyserii Achima Freyera (niestety nie byłam, ale kolega był i się zachwycał). Ale Koreańczycy znają muzykę polską. Zwłaszcza oczywiście Chopina, którego kochają jak wszyscy na Dalekim Wschodzie. Tu wykład koreańskiego rektora na inauguracji roku akademickiego w białostockiej filii warszawskiej Akademii. Tak że mimo iż Polska przegrała EXPO z Koreą, my już tam jesteśmy!
Komentarze
Muzyka to może faktycznie nie, ale za to koreańskie kino jest u nas popularne.
A jo widziołek na zdjęciak, ze koreańskie wiersycki tyz pikne! Ciekawe jakom muzyke koreańscy górole ryktujom? I cy majom swojego Sabałe? 🙂
Kiedyś w Dwójce słuchałem opery jakiegoś Chińczyka. To nie to samo? 🙂
Owcarku, tak koreanscy gorale opiewaja od 600 lat gore Arirang (taki ichni Giewont?) :
http://www.youtube.com/watch?v=4MC3Z-WvS_o
Hoko:
obawiam się, że to nie to samo.
Ale, ale, ciesząc się z wzięcia Polaków i Polek za granicą (z tym Expo to ja sobie tak ironizowałem, żeby było na czasie, nic więcej, choć ślicznemu miastu Wrocławiowi, życzę dużo zdrowia i wszelakich sukcesów), chciałbym zauważyć, że coraz więcej wykonawców koreańskich podbija sceny koncertowe (i operowe) Europy. I nie chodzi mi tylko o pana Joo (http://www.igudesmanandjoo.com/), ale także o liczne śpiewaczki i śpiewaków (jakąś śpiewaczkę to ja nawet w Katowicach na żywo słyszałem), którzy dowodzą, że ambicje Korei nie kończą się na Samsungu, bynajmniej.
PS.
Właśnie sobie kupiłem „Don Giovanniego” w nagraniu Jacobsa, właśnie jego głos dobiega mnie z głośnika, a tu proszę, w składzie nie tylko ‚prawie nasza’ Olga Pasiecznik (Donna Anna), ale także Sunhae Im, Koreanka, jako Zerlina.
Eleganckie te góralicki koreańskie. Strasznie zawodzą, ale polscy górale też czasami.
Opera chińska! Teatr chiński! To dzieła raczej tylko dla wtajemniczonych i odpornych. Owszem są bardzo egzotyczne i niezmiernie trudne do przyjęcia dla ludzi z europejskiego kręgu kulturowego. 🙁
Powiem jeszcze coś o Korei, bez związku z muzyką.
Przeczytałam niedawno wypowiedź specjalisty od spraw koreańskich, że południowi nie są zainteresowani upadkiem północnych i stworzeniem jednego państwa, bo nie mają ochoty dzielić się dobrobytem. Dlatego wspierają finansowo Kochanego Wodza Narodu i pod pretekstem pomocy humanitarnej utrzymują go przy życiu, dobrze wiedząc, że środki te nie trafią nigdy do zwykłych ludzi.
A tu zbojnicki:
http://youtube.com/watch?v=YAu_ipazdWI
Ciupazecki jakoweś ‚miętkie’ mają. 😆
Paspartecku
Ta mojo neostrada jakosi słabowito i koreańskik gęśli (cy na cym tam koreańscy górole grajom) nie umie otworzyć. Spróbuje później jesce roz. Ale za to to domyślom sie, co po koreańsku znacy „Jeonseon” – pewnie „Janosik”. A „Arirang” to pewnie „Maryna” 🙂
EMTeSiódemecko
Pewnie ftosi niepotrzebnie południowym Koreańcykom pedzioł, kielo to dutków zachodni Miemcy musom wydawać na wschodnik po tym, jak sie z nimi zjednocyli i takie som skutki 🙂
Mnie też się zatkało YouTube, mam nadzieję, że to przejściowe kłopoty.
Tymczasem, off topic, ale w nawiązaniu do jednego z tematów wczorajszych, muszę się z Wami podzielić wrażeniami z recitalu Gabrieli Montero. Było fantastycznie! W pierwszej części tylko Chopin, bardzo – jak to się trochę głupio mówi – męskie granie, mocne, temperamentne, sprężące się jak do skoku. Niesamowita zwłaszcza Sonata b-moll, jak lot nad przepaścią, a finał był najprawdziwszym wichrem cmentarnym; koleżanka, która siedziała obok, mówiła, że słuchając jej po prostu widziała obrazy.
W drugiej części rzeczone improwizacje. Trochę się ta część spóźniła, bo czekano na przybycie pani prezydentowej. I od razu podetkano Marylce mikrofon, żeby zaśpiewała jakiś temat dla Gabrysi. Wywiązała się, zamruczała temat walca z „Nocy i dni” nieco fałszywie, ale na tyle zrozumiale, żeby p. Wnuk-Nazarowa mogła podbiec do fortepianu i zagrać temat. Gabriela z tego zrobiła najpierw coś w rodzaju nokturnu romantycznego, potem przechodzącego w rytmy latynoskie. Potem prof. Włodzimierz Zawadzki (fizyk i meloman) zaproponował, żeby zaimprowizowała do Gershwinowskiego tematu The Man I Love, z czego z kolei z przekory zrobiła kawałek w stylu Bacha. Potem pewien emerytowany redaktor z radia zaśpiewał jej Wlazł kotek na płotek, którego ujazzowiła też w nieco iberoamerykańskim stylu. Potem podbiegło do fortepianu dziecko, siedmioletni chyba chłopczyk, i zagrał dziecięce Allegro Mozarta, które zostało potraktowane w stylu jazzowej ballady. Wymruczany przez jakiegoś chłopaka Taniec małych łabędzi z Czajkowskiego przerobiła na tango małych łabędzi, a podsunięty przez innego chłopaka temat z Arlezjanki zrobiła na romantycznie. Wreszcie pewien starszy pan zaśpiewał również nieco fałszywie pieśń Dopóki Wisła płynie i ta Wisła zmieniła się w jakąś La Platę 😉 Na koniec zagrała kawałek Alberto Ginastery. Publiczność szalała. Pyszne to było!
No, odetkało się.
mt7: miętkie ciupazecki 😆
Ale faktycznie maszerują jak w zbójnickim!
Koreańskie wirsycki bars pikne. Koleżka mi pokazywał zdjęcia. On tam tak się fajnie czuł, że nawet trochę się nauczył języka. Chce tam wracać…
A 3M się naczekał na pokazanie się komentarza przez to swoje niemieckie ss 😀 Gdzie to niby „u nas” jest takie popularne kino koreańskie – w Polsce czy w Berlinie? 😉
A jeszcze co do ambicji i Samsunga. Na ostatnim Konkursie Chopinowskim pojawili się dwaj bracia, Dong Hyek Lim i Dong Min Lim, których tato jest dyrektorem w Samsungu. Chłopaki dość przyzwoicie grają (Hyek był nieco lepszy), ale nie jakoś olśniewająco; ostatecznie otrzymali ex aequo III nagrodę (i tak się plotkowało, że tatunio posmarował); drugiej nie przyznano, a pierwszą dostał nasz Rafałek. Takie potraktowanie było dla Braci Samsungów takim kamieniem obrazy, że odmówili występów na koncertach laureatów…
Pozostaje mi wydać z siebie tylko jęk zazdrości, że mnie tam nie było.
I zauważyć, że zabrakło improwizacji w stylu koreańskim (cokolwiek miałoby to znaczyć…)
Improwizacja w koreańskim stylu – wzbogacanie brzmienia wykonywanego utworu instrumentalnego poprzez m.in. żonglowanie komórkami podczas pauz w jednej lub drugiej ręce, a trzymanie jej w zębach, gdy obie ręce są potrzebne. Dzięki temu osiągane brzmienie jest bardziej drapieżne, a zarazem zabawne. Innym wariantem improwizacji w k.s. jest obracanie kółkami w kolorach olimpijskich na nodze lub przedramieniu. Dotyczy to w szczególności improwizacji na instrumentach dętych lub wymagających postawy stojącej.
Za początki improwizacji w k.s. uznaje się powszechnie wysadzenie w roku 1729 przez portugalskich żeglaży jednego z majtków na skalistej wysepce w pobliżu Korei; nie znając miejscowego języka próbował on porozumieć się językiem migowym, którego nauczył się na targowisku pod Łomżą (Polska), przez co improwizacja w k.s. ma wyjątkowo ludyczny charakteri; wpłynęło to też na niezwykłą popularność rytmów nieparzystych w koreańskiej muzyce ludowej.
A oto przykłady czysto koreańskiej muzyki 😆
http://pl.youtube.com/user/Caitttlinnn
I jeszcze koreański rap:
http://www.youtube.com/watch?v=swVqia-fpSQ&feature=related
Improwizacja w k. s. udaje się dzięki nie zagracaniu tak dźwiękami jak i parzystymi rytmami, dlatego wszystkie nuty i akcenty parzyste są eliminowane. Mistrzostwo improwizacji w k.s. polega także na wybrzmiewaniu tylko nieparzystych składowych alikwotów, parzyste kierowane są do niszowego rynku disco-koreo.
A teraz, proszę państwa, przykład na trzy czwarte, z Północy:
http://www.youtube.com/watch?v=fuT-PemkouY&feature=related
O żeż, na youtube komuś się niebieska farba wylała 😆
A tę koreańską melodię to jakbym skądś znał…
PAK:
też mi się zdaje że to nie to samo, bo to był, jeśli dobrze pamiętam, Chińczyk z Ameryki 🙂
Prawdę powiedziawszy, jednak na Północy, mimo dawnych skłonności trójdzielnych, przestawiono się na system parzysty. Człowiek jednak zaposiada dwie nogi do maszerowania, nawet sam Kim Dzong Il…
Mówcie co chcecie, ale ci z północy to jednak mają klasę. Nie to co to zblazowane południe… Chociaż melodię też jakbym skądś znał… 🙂
A to?
Ja z początku myślałam, że zaczynają: „Spoza gór i rzek…” 😆
http://www.youtube.com/watch?v=SE09FWeRrWI&feature=related
Gdy zaczynają śpiewać, faktycznie że wpada w ten nastrój. Ale wcześniej te harmonie orkiestrowe ciut mi Mahlerem zaleciały 🙂
Psiakość – pomyślał komisarz Foma – nie dość, że zabrali nam EXPO, to jeszcze zabierają mi ludzi, żeby wykryć kradzierze parzystych części taktów z ich popowego TOP10, o parzystych alikwotach nie wspomianając. Naczytali się Ursuli Le Guin czy co? Kogo ja mam im posłać? Podhalańskiego? Też coś!
Obawiam się, że ze względu na położonie geograficzne (na północ od 38 równoleżnika), u nas powinno się prezentować improwizację w k.s. w wersji północnej. Od biedy można by z muzeum wypożyczyć Miga-21, dla uzyskania właściwej atmosfery.
foma:
Podhalańskiego do Korei?! Nigdy! Podhalański to nasze Dobro Narodowe, a Koreańczycy… wiadomo co Koreańczycy lubią.
* * *
Nawiasem mówiąc teraz dopiero sobie przypomniałem co pisał w Polityce Zanussi (numer 14 z roku 2001 😉 ):
Znajomy pianista z Korei opowiadał mi, że w jego kraju jakaś prominentna dama na pytanie, czy lubi Chopina, odparła po dłuższej chwili głębokiego zastanowienia: „Nie wiem. Nigdy nie jadłam. Jestem wegetarianką”.
Psia kość? Podhalański z odrazą pomyślał: co ten komisarz wygaduje!
Oby nie stała się kością niezgody, bo kości zostały rzucone – dokończył już głośno i zaczął się przygotowywać do śledztwa. A nos mu mówił, że będzie trudne….
PAK: pewnie się jej pomylił Chopin z Chateaubriandem 😆
Turdne… A może i bardzo trudne, o ile dobrze zrozumiał swój nos, mający wyraźne problemy z artykulacją. I z kim ja tu muszę pracować? — pomyślał Podhalański.
Ty Podhalański nie myśl, że gdzieś pojedziesz – powiedział po chwili komisarz Foma, odrywając wzrok od ekranu monitora, na którym widać było szybkość i efektywność mailowej korespondencji, zawstydzającą niejedną kancelarię. – Nie obrobiłeś się jeszcze ze statystyką mandatów za trzeci kwartał, a i u nas jest co robić. Uzgodniłem, że my dajemy wsparcie zdalnie. Na miejsce jedzie Zeenowjew z Petersburga, akurat przydałoby się, żeby zniknął z oczu przed wyborami. Podziękowania możesz zostawić mi w karteczce pod choinką.
Karteczkę należy umieścić w pudełku. Pudełko zaś obkleić trzema warstwami papieru pakowego i obwiązać jedwabną wstążeczką, w celu szybkiej identyfikacji.
Podziękowania owinięte w karteczkę wygladały całkiem jak budzik. Godzina zero ustawiona była na ósmą.
Tymczasem agent 0,7l z lekka zaczerwienionym nosem podszedł do kasy:
– pierwsza klasę do ..ula proszę.
-dokąd?
– no mówię: do Seula, skończył wycierać nos.
– Nie ma do Seula – powiedziała krótko kasjerka, której głos kiedyś, gdzieś brzmiał aksamitnie, ale zaraz to tym kiedyś, ktoś, kogo nie oczarował ten aksamit uciekł z tego gdzieś, kto wie czy nie do Sula.
– A do Phenianu jest? – zaatakował z innej strony Zeenowjew.
– Jest, ale tylko dla instruktorów ze służb mundurowych.
– Jestem ze służb.
– To proszę o legitymację. Kiedy obywatelu mundurowy chcecie leciec?
– Jak najszybciej – powiedział Zeenowjew, podając legitymację lejtnanta kadetów na nazwisko Żninski. Przyglądając się, jak kasjerka wypisuje bilet układał już plan przejścia przez 38 równoleżnik.
A tymczasem, zaledwie 135 km od Seula…
http://gospodarka.gazeta.pl/technologie/1,82008,4717299.html
Takie trudne zadania i tylko 0,7l ? Już dawno powinienem awansować na 1,4l – pomyślał i rozejrzał się za strefą wolnocłową.
Chłopaki, przyznać się, który tam Anrzej?
Wszystkim Andrzejkom i Andrzejom składam najserdeczniejsze życzenia ciekawego, udanego, satysfakcjonującego życia. 😀
A tu młodziutka Satysfakcja 🙂
http://pl.youtube.com/watch?v=UHfpoaAF6Yo&feature=related
Ja nie wiedziałam, że Pani Dorotecka jest taka krwiożercza, eksplozje, trupy! Nie wiem czy Podhalański nie zrezygnuje.
Nie wiem czy Panstwo juz wiecie…DG ma strone internetowa z ktorej mozna sciagnac MP3 ZE WSZYSTYKIM!!!!
Oczywiscie trzeba placic ….ale i tak taniej wychodzi niz plyta …ale co za ulga …nie trzeba biegac po sklepach jak cos konkretnego jest potrzebne.
Albo czekac tygodniami „przyjdzie nie przyjdzie”.
Ciekawe czy uruchomiona zostanie sprzedaz nie tylko calych plyt ale i poszczegolnych utworow?
No właśnie, Pani Małgosiu, ja też dostałam tę wiadomość, a adres jest:
http://www.dgwebshop.com
mp3? toż to rzęzi…
PS
To na co najpierw robimy zrzutkę? 😀
E tam, przyjrzałam się, wcale to tak znów tanio nie wychodzi. Zdziwiłabym się zresztą. Można też kupować pojedyncze utworki.
Tez sie doszukalam!
Drogi Hoko ….aw dobie sterylnej „digitalizacji”kiedy wlasciwie CD jest bardzo powaznie odrealnione…… wysokopikselowe MP3 ….wlasciwie niczym sie nie rozni.
Jednak te wszystkie strony z MP3 sa bardzo przydatne w pracy.
Co oceniam jako muzyk z duza i dluga tradycja uczenia sie nowych acz nieznanych pozycji z plyt ,tasm a nastepnie CDs aby nie marnowac czasu swojego i dyrygenta na probach. Zwlaszcza w systemie francuskim i amerykanskim gdzie sa zazwyczaj 2 proby i koncert.
W tym wypadku nagrania sa swietne ….ale co do jakosci nagran cyfrowych …..ma Pan racje……i dobrze ze prawdziwego koncertu na zywo nic nie zastapi…..bo muzycy by pomarli z glodu
…nawet harfistki 😉
Rownoleznik zwisal nisko. Zeenowiew, nauczony doswiadczeniem z przekraczania Kola Polarnego, tym razem nie skakal. Ostroznie, by nie ublocic bialych hajdawerow, przeczolgal sie na poludnie. Poprawiwszy czapke z pomponami scisnal w dloni bacik z dluga wstazka i raznym krokiem udal sie w strone majaczacych w oddali zabudowan. Garam masala alejkum!- pozdrowil przechodzaca kobiete w czerni. Ta zmierzyla go bacznym wzrokiem i blyskawicznym ruchem siegnela do kieszeni na wydatnej piersi…
W jej niebywale krzepkiej dloni ukazal sie telefon satelitarny samsung najnowszej generacji. Kilka szybkich ruchow kciukiem i owlosiona dlon z wlaczonym telefonem wyciagnela sie w strone agenta 0,7l: Komsomol z olejkiem! Witajcie w Korei! Komisarz Foma zyczy rozmowy – usluznie podala komorke, a jej niski glos zabrzmial mu dziwnie znajomo.
Owczarku! Ciebie się tu nie spodziewałem! – Krzyknął uradowany i natychmiast wyciągnął zza pazuchy kufajki tradycyjny płyn powitalny znany w całej Europie Wschodniej, który przezornie nabył w strefie bezcelnej.
A teraz – rzekł – zdrowie komisarza Fomy!
Spełnili toast. Potem drugi. Potem trzeci.
– Nie wiesz Owczarku gdzie tu najbliższa strefa bezcelna?
P.S.
Zdrowie blogowiska piję właśnie świeżym Spiżem prosto z piastowskiego Breslau.
Najlepszego!
Podhalanski jestem – obruszyl sie Podhalanski. Komisarz Foma polecil mi pojsc sladem tej torby z bobkami znalezionej na torach. Slad podjalem, ale urywa sie przy tamtym polu ryzowym – westchnal gleboko i wskazal na ryzowe tarasy rozciagajace sie w kierunku wsi. Faktycznie, cos tu brzydko pachnie – pokrecil nosem Zeenowiew i pociagnal solidnie z butelki. Macie tu, Podhalanski, rozejrzyjcie sie za pojemnikiem – i podawszy pusta butelke asystentowi ruszyl w strone pagody z duza antena na dachu. Moze tam bedzie lepszy zasieg.
Fakt, komisarz Foma jak nikt znał się na bobkach.
Ale – pytanie zawisło w próżni – co ja pociągnąłem? Wszak w butelce nie było od dłuższego czasu nic….
Komisarzu, pociagneliscie watek – usluznie zameldowal Podhalanski, zasalutowal i szybkim truchtem oddalil sie w strone ryzowiska.
W tym momencie Wątek poczuł się wyciągnięty, odprężony odłożył się na jeden z trzech boków….
Tymczasem we Wroclawiu komisarz Foma nerwowo stukal knykciem w biurko. Z telefonem przy uchu czekal juz od godziny! Ze sluchawki dobiegaly strzepki slow i ciche bulgotanie przerywane trzaskiem na laczach. Wreszcie jasny klarowny glos: Tu Zeenowiew, co jest?
eMTeSiódemko:
A czy wystarczy, że środkowe ‚A’ oznacza Andrzeja? Czy ‚A’ musi być na początku? 😉
Co do MP3 kupowanych: kiedyś kupiłem dwie takie (z Chandosu chyba…) i byłem rozczarowany. Ceną. Cena wychodziła zbliżona do zakupu płyty, a płyta, to także kompetentny opis, efektowna okładka, ‚grzbiet’, który można odnaleźć na ‚półce’. Cała ta przyjemność obcowania z mniej lub bardziej estetycznym przedmiotem. A tu dostaję MP3 w pliku, które muszę gdzieś zapisać (zwykle na CD, tyle że brzydkim), które łatwo się potem gubi wśród ślicznych płyt… A jakość… Jakość zależy od liczby bitów w strumieniu teoretycznie więc nie musi być źle.
Kupowanie MP3 może mieć zalety, ale cena musiałaby uwzględniać, że to mniej niż płyta. Rozumiem ‚płytową’ cenę przy pojedynczym ‚utworze’ (czasem rzeczywiście czegoś takiego się szuka), ale przydałyby się zniżki w zakupach ‚hurtowych’.
PS.
Wracam z koncertu. Dobry był, choć ludzi przyszło trochę mniej. Świetny Szymanowski (II Kwartet smyczkowy), a potem zabawny, ‚postmodernistyczny’ Chełmecki (Concerto na kwartet smyczkowy i orkiestrę smtyczkową — prawykonanie, utwór trochę taki ‚polistylistyczny’, z ‚bezczelną tonalnością’ w środku), na koniec zaś był młody (21 l.) Karłowicz i jego Serenada na orkiestrę smyczkową, najmniej ambitna, ale zadziwiająco przyjemna — zwłaszcza dla początkujących słuchaczy.
A poza tym rozdawano zaproszenia na koncert Filharmonii Śląskiej w ramach otwarcia nowej sali Akademii Muzycznej. Niestety, na Zimermana „miejsc brak”. (Podobnie na NOSPR, ale w NOSPRze poprosiłem i podobno mają dla mnie zaproszenie.)
– Jest tak: Friedmann ma weksel Szapira z żyrem Glassa, rewindykator jest Barmsztajn… On daje dwadzieścia procent, franko loco towar jest Lutmana, tylko ten towar jest zajęty przez Honigmanna z powodu weksel Reuberga. Za ten weksel Reuberga można dostać gwarancję od jego teścia Rozencwajga, tylko on jest przepisany na Rozencwajgową, a Rozencwajgowa jest chora…
— Tu Zeenowiew! Melduję, że pozostałe w butelce atomy azotu układają się w binarny ciąg w postaci pliku MP3 z bardzo popularnym w Korei Północnej dziełem muzyki polskiej: „Serce w plecaku”!
— Zeenowiew — czy jesteście pewni, że w butelce nie było wcześniej napoju wyskokowego? — zapytał foma z Wrocławia, za pośrednictwem satelity.
– A co jej jest?
– Co by i nie było, to my dziedziczymy dwadzieścia procent, tylko Lutmann musi mieć pewność, że Honigmann go wypuści, oczywiście, jeżeli Rozencwajgowa jeszcze dziś się przeniesie na łono Abrahama, to Malwina Fajnsztajn nie ma nic przeciwko, tylko Lipszyc musi mieć pięćset dolary…
– Cooo?
– Nie gotówkę, tylko połowę na reszte zwolnienie od protestu. Jassne?
– Oczywiście że rozumiem.
– No !
– Tylko skąd pewność, że Rozencwajgowa by wyzioneła ducha?
– W tym sęk…
– Co?
– Sęk!!
– Kto??
– SĘK !!!
– Nic nie rozumiem
– Deska, w szrodku sęk!
– Jaka deska?
– Drzewo. Deska drzewniana, w szrodku sęk.
– Kto ma drzewo? LUTMANN???
– Jaki Lutmann, Lutmann ma manufakturę, a drzewo jest z lasu. Sie ścina, sie rżnie na deski, jest deska, jest sęk.
– A gdzie jest ten las?
– Jaki las ?
– No że wspominałeś
– Co Ciebie obchodzi nagle ? W puszczy Białowieszczanskiej jest las! Rosną stuletnie drzewa, sie ścina, sie rżnie, jest deska, jest sęk !
– A kto ma ten las?
– Kuba, o co Ciebie iidzie ? NIKT!
– To można kupić?
– Tę manufakturę?
– Nie, ten tartak…
– Jaki tartak, do cholery?
– No ten co sam mówiłeś, że się ścina i się rżnie…
– Kuba, odczep się, chodzi o to czy Rozencwajgowa wytrzyma do licytacji !
– A ona sprzeda ?
– Co ?!
– Ten tartak
– Kuba, przecież… Jaki tartak do cholery ?!
– No że się ścina i się rżnie..
– Kuba!… Że mnie coś podkusiło powiedzieć jego ten sęk… Kuba, ja cofam ten sęk. Ja cofam wszystkie sęki na świecie !
– Co ?
– Sęk.
– Który ?
– Że pisze w Kurierze Warszawskim tych sztychów. TO JA JEGO COFAM !!!
– W Kurierze Warszawskim ? To było ogłoszenie ?
– Jakie ogłoszenie ?
– No że on sprzedaje
– KTO ???
– No ten, co pisze, że parceluje ten las. Słuchaj, tylko ten tartak to ja bym zatrzymał dla siebie.
– Kuba… Po co tobie ten tartak ?… Złaź z tego tartaka!!!
– No wiesz, Rappaport, że ja Ciebie nie rozumiem. Ty budzisz mnie w nocy. Pół godziny namawiasz mnie, żebym kupił las. A teraz odmawiasz mnie od tego tartaka. To co to jest za interes ???
– Kuba…
– Zaraz, chwileczkę, spokój! Owszem, dajmy na to, ja daje dwa tysiące na las. To kto inny bedzie miał tartak, tak? Będzie mnie dyktował ceny? Będe jego dawał zarabiać na rżnięcie? To gdzie jest LOGIKA ?… To wolę kupić ten tartak! Mam rację?
– Teoretycznie tak… Tylko że mię coś podkusiło. Staropolszczyzne sie mnie zachciało. Sęk, sęk, równie dobrze mogłem powiedzieć, ja wiem… – tu leży pies pochowany…
– …piees?
– PIES!
– Piesek! Jaka rasa?
– Szlag mnie trafi…
– Słuchaj, Rozencwajgowa ma na sprzedaż psa? Czy to jest może łyżew ? Wiesz, ja bym chętnie kupił, bo Hipek bardzo chce mieć łyżwa… No, ostatecznie może być sweter. Albo bulgot? Albo taki mały, biały dupelek… Słuchaj, tylko bron Boże jajnik! A to jest – jaka rasa?
– Jaka rasa?… NORDYCKA, psiakrew odczep się od tego zwierzęcia, nieszczęście ty moje!
– Słuchaj, Binieku, dwa tysiące za psa? Ja moge dać… trzydzieści złotych. Duży piesek?
– OLBRZYMIE BYDLE!!! [słyszy telefonistkę] Złociutka, to nie do pani! Znaczy, co? Chwileczkę, Kuba, ta rozmowa za chwilę będzie kosztowała czterdzieści dwa złote!
– No co to znaczy czterdzieści dwa złote, jak się kupuje i las, i tartak, i psa…
– Wiesz co ja ciebie powiem? Ty wez sobie ten las za darmo…
– A tartak?
– A TAR…. A tartak to ty sobie weź tyż za darmo…
– A pies?
– A pies?… A pies ci mordę lizał!!!!!!!!!!!!!!!
Oczywiście dla niepoznaki używali umówionych ksywek…
– Foma, niczego nie jestem pewien tylko tego, że przede mna wciąż 38 równoleżnik do przekroczenia. A nikt mi tego wystarczająco nie ułatwia.
– Zeenowiew, czy ja cię kiedyś zawiodłem? Pogadałem z ludzmi od kartografii przez najbliższą godzinę 38 równoleżnik jest jakieś 100 kilometrów na północ od ciebie. Witaj w Korei Południowej. Możesz spokojnie wstać i podejśc, albo doczołgać się do najbliższej drogi i dojechać autostopem, KIĄ czy Daewoo do Seulu, byle szybko. Tam na rogatkach odbierze cie Pak Hok O’Sen, nasz człowiek o stu twarzach. Dla ciebie będzie miał twarz model 65. Potem się zdzwonimy.
pozdrawiam zgraną załogę …. 🙂
Zeenowiew ukończywszy rozmowę z komisarzem położył na chwilę telefon na trawie. Nagle usłyszał jakiś dziwny szelest w pobliskich krzakach, więc cichym, kocim niemal krokiem zaczął się skradać w stronę domniemanego intruza. Wtem – łubudu! – straszny huk powalił go na ziemię. To wybuchł telefon. – Cholera, to juz nie tylko LG, ale i samsungi wybuchają – taka była jego ostatnia myśl przed utratą przytomności.
PS. PAK-u, wszystkiego najlepszego z okazji drugiego imienia! I wszystkim Andrzejom tu zaglądającym.
Pak Hok O’Sen klęczał nad Zeenowjewem i polewał mu w usta kolejne 0,7.
– Wstawaj, zaraz zasłona minie i równoleżniki wrócą na swoje miejsce. Biegnij tymi schodami, tyko nieparzystymi, i uważaj, by nie zgubić pantofli.
I uważaj, żeby używać tylko nieparzystego pantofla!
dodał
Doda….
Doda….
Doda….
O rany! Jak bym ją uściskał – pomyślał….
Tymczasem Doda kładła się do łóżka. Samotnie. „Ach, ten Donald” – westchnęła nostalgicznie. „On jest taki cudooowny… prawie jak ja”.
Zapomniała dodać: i jak wszystkie Doroty… 😉
Moze nie zabocyła, ino usnęła i nie zdązyła dodać?
Ten komentorz to ocywiście nie kontynuacja wątku, ino pobocno uwaga, ftórom prose potraktować jako dodaskalia 🙂
Wtem obok Dody zjawił sie Owcarek….
Właśnie mi tego trzeba było! – krzyknęła i zapomniała całkiem o bramkarzu Pogoni Szczecin….
… i o imputowanym jej przez paskudną prasę springerowską nowym amancie…
Podhalanski został w PL, prosze nie robić burdelu w konstrukcji akcji…
Tymczasem John Burdell wyszedł na balkon rezydencji i spojrzał na rozciągający się bałagan…
foma: Doda też 🙂
Czy jeszce ktoś o tej porze coś Doda?
– pomyślał komisarz. I zrobiło mu się miło….
„Zdrowie Zeenowjewa”, powiedział do siebie, i wychylil toast prawie pełną puszką piwa. Ta peła puszka była najprzyjemniejsza o tej porze.
Doda OK, byleby tylko nie śpiewała – opadła go po chwili refleksja. – Bo jak śpiewa, to skrzeczy i syczy, aż gardło człowieka boli…
W końcu komisarz był człowiekiem muzykalnym.
Jak najbardziej muzykalnym. Bez trudu odróżniał kiedy grają, a kiedy nie. I wtedy zagrała mu na nosie…
Dobrze, że nie na nerwach – pomyślał.
Ale i tak ma piekne, sztuczne piersi. Zrobiłaby karierę w Korei…
Nos jednak zadrżał…. Pojawiły się pierwsze krople…. Komisarz w całym swym jestestwie zadrżał i rzekł: czyń swą powinność….. Och…. Dodo…..
Po chwili opanował się, i żeby daćupust emocjom zadzwoniłdo Podhalańskiego z prawdziwie staropolską wiązanką… Kiedy skończył doszedł do wniosku, że nawet Doda nie wytrzyłałaby do jej końca…
Agent CIA John B.- rezydent na Seul i okolice, siegnal po lornetke z noktowizorem. Balagan pod balkonem rezydencji? Ostatnio krecil sie tu podejrzany element, a na czarnym rynku ceny bobkow siegnely zenitu. Na wszelki wypadek wlaczyl nagrywanie biometryczne i przez satelite poslal do centrali.
http://youtube.com/watch?v=Qi6_TV6Llg4
Co by nie powiedzieć, marzył mu się koniec z Dodą….
A telefon okazał sie być całkiem przydatnym narzędziem w tej akcji 🙂
Aaaaa! Oświeciło mnie!
Napisałam: A skąd wiadomo, że PAK ma drugie A.
I doznałam iluminacji.
Ale życzenia złożyłam, więc mogę dołożyć wirtualnego buziaka. 😀
Tylko jednego już biedny komisarz nie wiedział. Że nie będzie już mógł się połączyć z Zeenowiewem, pozbawionym telefonu, lecz cudownie ocalonym. Kto spowodował zdalnie ten wybuch? Czyżby John B.?
Mike Sattelita odepchnął J. Buredll’a i spojrzał z wyrzutem na Spencera Ballkoone’a. Przecież nie miał prawa Doda’ć ani słowa! A on bezczelnie wciąż tokował! Komisarz nie wytrzymał: aresztuję Was! I wszystkim opadła szczka, którą po chwili podniósł Owcarek i najzwyczajniej w świecie połknął…
Się wie, że całej szczęki na raz nie dałby rady….
I nikt się temu nie zdziwił. Albowiem komisarz, przebywając w stolicy Dolnego Śląska, nie mógł aresztować ani Mike’a, ani Johna, ani Spencera, przebywających w Seulu. Po prostu mu się to przyśniło… Ech, nie trzeba było pić tego piwa, coś mi chyba dosypali – westchnął i przewrócił się na drugi bok.
John B. w tajnej depeszy do centrali meldowal pilna potrzebe zwiekszenia srodkow na zakup materialow operacyjnych. Pierwsze proby zastosowania bobkow w bateriach do telefonow okazaly sie obiecujace. Jednakze te ceny! Jego agenci w fabrykach LG i samsunga tez coraz bezwzgledniej domagali sie podwyzki… Nie wiedzial, jak dlugo jeszcze bedzie w stanie wykonywac ten wyczerpujacy zawod. No i ci niewdzieczni Koreanczycy! Wszystkie zaslugi w wygraniu Expo przypisali natychmiast sobie!
Oczywiście nikt nie mógł przypuszczać, że komisarz ma trzy boki. To trzymała tajna kancelaria w tajemnicy przed Prezydentem , Tyłojentem, Przodobientem, Bokobientem i innymi ientami. Jedyny Wszystkobient widział, ze jak Doda do jednego dwa – wyjdzie mu bokiem….
Nadludzkim wysiłkiem woli komisarz Foma powstrzymał się od …. e… kolacji. Doda’ł sobie animuszu w trakcie porannych zdrowasiek. Zawsze, ale to zawsze, dzień, czy noc, zima, czy lato bez względu na porę: zawsze był gotów. Tym razem został po raz pierwszy ugotowany….
John B. przez chwile pozazdroscil swemu przeciwnikowi po drugiej stronie. 3 tygodnie w szpitalu! Tak lezec w blogiej ciszy… No tak, wypadaloby poslac mu kosz owocow i jakis liscik. W naszych sferach nobles oblize. Siegnal po przygotowana na takie okazje papeterie z czerpanego ryzowego papieru. „Dear Comissioner Z. I’m very sorry, ale niebawem odzyska pan sluch”.
W każdym razie komisarz Foma, leżąc na jednym ze swych boków, ile by ich tam nie było, zasnął już głębokim snem. I nie wiedział nawet, że to po prostu głupi bobek w baterii telefonu, który wybuchł Zeenowiewowi, sprawił, iż nie będą się mogli porozumieć długo jeszcze… Tymczasem Zeenowiew, wciąż w drodze do Seulu, zgubił oba pantofle. A przecież Pak Hok O’Sen go przed tym przestrzegał… Jak teraz nasz dzielny bohater pokona dalsze kilometry?
Tym bardziej, że go zgarnęli do szpitala… 😆
Agenci z miasta W. w poludniowo-zachodniej Polsce donosili o innych pomyslnych probach z nowym materialem dywersyjnym. Bobki w piwie – calkowicie niewykrywalne organoleptycznie okazaly sie swietnym srodkiem narkotyzujacym. Jedyne uboczne dzialanie – meczace wizje polnagich kobiet z syntetycznym biustem… Coz, tzw. szkody kolateralne, choc minimalne, trzeba akceptowac.
Doprawdy któż by pomyślał, że tak ekologiczny środek jak bobki właśnie może okazać się tak skuteczny i tak wielofunkcyjny. A główną jego zadą (a może waletą?) jest taniość.
Hak PAK O’Seen wreszcie miał hfilę wystchnienia. Wszyscy myśleli, że to chwila, a to hfila była…. Jednak on nie pszejmował sie Nitzsche’m. Nawet mu do głowy nie pszyszło, że ktoś mógłby przez RZ….
Ale wcionsz pamientał o Owcarku. Pszeciesz ten pszyjaciel go nigdy nie zawjudł.
A pszyjaciuł nie zostawia się w biedzie….
Wzniecanym wizjom towarzyszyl jednak wzrost animuszu zdrowaskowego, wiec szkody uboczne nie wzbudzaly w ofiarach, ani w ich otoczeniu, zadnych podejrzen.
Tymczasem w seulskim szpitalu Zeenowiew otworzyl oczy. Gdzie jestem?- wyszeptal. GDZIE JESTEM? – wrzasnal. Odpowiedziala glucha cisza…
Przecież mieliśmy podbić Koreę. A może to już się stało? A może wybuchła bomba atomowa? – ogarniało go coraz większe przerażenie. – Dlaczego ja nic nie widzę? No, dlaczego?
Aaaaa… bo mam oczy zamknięte!!!
Czego i Wam życzę. Dobranoc 😀
Ciemność widzę! Ciemno! Wykrztusił i popadł w zamyślenie…
Jest to z jednej strony problem konstytucyjny, „nie zawsze precyzyjnie do końca uregulowany”, a z drugiej strony – „problem faktyczny”. Tak powiedziawszy zanim zamknął oczy, zamknął oczy i rzekł.
Inspektor O’Jaeckaew przyjdzie mi z pomocą….
Otworzył lewe oko i nadal nic nie zobaczył.
Otworzył prawe oko — i to samo…
Chyba nic nie widzę — wydedukował.
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/01.Podbijamy_Koree.html
Zebrałam w całość, nie wyszczególniając autorów wpisów, żeby się gładko czytało.
Boki zrywać 🙂
P.S.
Ponieważ się trochę nazbierałam do koszyka, zastrzegam sobie prawo do upowszechnienia po wiadomych dwóch sąsiednich blogach.
Alllle piękności!!! 🙂 🙂 🙂
Hak PAK O’Seen wahał się.
Wahał się od dłuższego czasu, myśląc jak by tu dobrać się do ‚Archiwum Alicji’, w którym są wszystkie rozwiązania?
I wahał się dalej.
W końcu, tak trzeba, gdy się człowiek ukrywa w zegarze z kukułką… Przebrany za wahadło…
i dodam, żeście się tam łajza minęli parę razy, ale ogólnie nie psuje to konstrukcji. Mogę poprawić, jak poprosicie i wskażecie 🙂
Ale ciągle mam wrażenie, że kryminał o Borysie na dworcu był lepszy… Po pierwsze, bardziej spójnie się układał (mniej było łajza minęli), po drugie, było tam wplecionych wiele elementów muzycznych 🙂 , a po trzecie – w powyższym dziele namieszał wątek Dody, który w gruncie rzeczy zupełnie nie pasował. Wątek romansowy w thrillerze zawsze się przydaje, ale też musi pasować do konstrukcji 😉
A gdzie uzupełnienia archiwum?!
Archiwum musi że uzupełni, ale chwilowo zajęte zbieraniem kwitów oraz haków.
Tamtego jeszcze nie miało czasu przegrzebać, ale wróci, wróci, my tu wszystko mamy pod kontrolką…
Poezje także samo w odstawce chwilowo.
CHWILOWO, mówię!
Roboty huk, a od huku głowa boli!
A my jeszcze jej DODAjemy… 😆
Pytanie do fomy, jako Moderatora Komisarza Fomy. Czy to prawda, że komisarz ma trzy boki? Czy to tylko niecne insynuacje niejakiego Zeenowiewa?
A DODAwajcie… przecież Archiwum zapisało, że CDN !
A ja nieśmiało poproszę o poprzednie… to równie dobre, może nawet lepsze, a poza tym po co ja się tyle napracowałam? 🙁
CDN już jest od PAK-a z 8.49.
Z tym CDN-em to poczekam aż się nazbiera( moim wieczorkiem, powiedzmy), bo wtedy łatwiej do koszyka, nie mówiąc już o tym, że wbrew pozorom nie siedzę 24/7 przy maszynie!
Lepiej, żebym nie, bo jeszcze Komisarz Foma gotów mnie podejrzewać, żem maszyna, nie dziewczyna, a nie daj Boże Podhalańskiego by na mnie napuścił, żeby Podhalański wywąchał bobki!
Natomiast co do poprzednich, tych z emila, to ja obiecałam, że pozbieram co do grosika. I dotrzymam – oraz zapodam.
Uff… westchnął Hak PAK O’Seen. Co prawda wzdychanie jest bardzo nieprofesjonalne, ale po sprawdzeniu trzech domów w poszukiwaniu Zeenowiewa (pozostało mu już tylko 2946, więc będzie z górki) znalazł pierwszy ślad.
Płyta od razu wydała mu się podejrzana. Na okładce było: „Die Entfuhrung aud dem Serail”, a przecież uprowadzenia to temat dla jego resortu, a nie dla jakiegoś ministerstwa kultury. Po drugie realizacja pochodziła z Salzburga, a jak Hak PAK O’Seen wiedział, Salzburg jest miastem położonym blisko Polski, bo w Europie, więc zapewne kierujący akcją foma wielokrotnie miał z nim kontakt, zwłaszcza po wstąpieniu Polski do UE, na okładce zaś występowała data: 2006. Po trzecie… po trzecie nic się nie zgadzało — rozwiązanie wymagało albo szyfru, albo 0,7l.
Hm… namyślał się Hak PAK O’Seen… hm… jacyś goli ludzie biegają po scenie… hm… We dwoje. Potem się zasłaniają na znak z zewnątrz… Czyli goli to jakiś znak. Słowo goli pochodzi od słowa ‚golić’ — na tyle Hak PAK O’Seen język polski znał (gdyby znał lepiej rozpatrzył by także pochodzenie od ‚gołoledzi’), a golenie są albo odcinkami kończyny dolnej, albo zajęciem cyrulika. Cyrulik zaś był Sewilski… Zadzwońmy więc do Sewilskiego — pomyślał Hak PAK O’Seen i wyjął komórkę. Było to LG…
P.S. Jeszcze nie przejrzałam rejestru emilowego (bo to trza by było przysiąść na chwilke i pozbierać wszystko od razu), ale zapytowuję, gdzie mniej więcej ten kryminał poprzedni? Wystarczy podać tytuł wpisu Gospodyni, a poszukam, bo zdaje się, że byłam wtedy na wakacjach i rzadko kiedy czytałam. W zimowe wieczory i noce mogę zerknąć do tyłu.
„Borys na dworcu”.
a, danke schon! Zara namierzę.
Chyba wszystko udało mi się zebrać (nie mam pomysłów na tytuły):
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/02.Kryminal_balet.html
A teraz idę dospać!!! Nie przeszkadzać! Jest szósta godzina, i to nie wieczorem czy w południe, ale szósta rano!!!
Tymczasem Zeenowiew ponownie otworzyl oczy. Ciemnosc i przytlaczajaca cisza bez zmian. Czy ja jeszcze zyje?- Pomyslal. Mysle, wiec jestem – dedukowal w wytrenowanym na Lubiance stylu. Wprawnym ruchem dloni obmacal otoczenie. Na koldrze lezal podluzny przedmiot, obly i znajomy – pilot od telewizora plazmowego. Machinalnie przebiegl palcami po klawiaturze i juz wiedzial: samsung! Pieszczotliwie przycisnal ergonomicznie uksztaltowany przycisk. Feeria kolorow rozblysla w drugim koncu niewielkiego pokoju.
Aha, nie jest zle – pomyslal. Moj wzrok nie ucierpial, ale gdzie pantofle? W migotliwym swietle ekranu dostrzegl kosz z owocami stojacy obok lozka. Ananas, kaki, mandarynki i list z papeterii ze znakiem wodnym. Lisc bobkowy – stwierdzil patrzac pod swiatlo. Ach, ten stary Burdell, pamietal jak zwykle… Zeenowiew dyskretnie otarl lezke. Dobrze ze w pokoju nikogo nie bylo. Twardym zolnierskim gestem przelaczyl program i brutalnie obral soczysta mandaryne…
http://youtube.com/watch?v=xCmMPB6zemY
Alicjo, tytuł tamtego kryminału jest oczywiście także „Borys na dworcu” 🙂 A zakończenie i zamknięcie akcji u fomy z 24.10., g. 21.17.
Aha. A ja dodałam jeszcze zdjęcie, bo akuratnie w tamtym czasie przechodzilam mimo 🙂
Mikre, ale jest…
To cholerne zdjęcie mi sie nie da zamieścić (póki co) inaczej, tak zeby kliknąć na sznureczek, pomyślę potem :
http://alicja.homelinux.com/news/Poszukiwany.jpg
Siódma, a ja nie dosypiam.
Tyle że ten dworzec to był nie w gmachu Opery Wrocławskiej, tylko w Hali Ludowej…
Aleście się rozpisali! Cztery razy straciłem wątek 😆
Ale cos mi się zdaje, że narazie żadnych trupów nie było… może by tak kogo otruć? 🙂
Smak dojrzalego owocu przywolal wspomnienia mlodosci. Ciemna spelunka, opiumowe pieklo i ich czterech przy stole: on, Burdell, Puccini i Borys, i ta japonska kelnerka Cio-Cio San z dzbanem sake w snieznobialych dloniach… Pukanie do drzwi dotarlo don jak przez wate, sluch powracal powoli. Wejsc! Pak Hok O’seen dyskretnie otworzyl drzwi lokciem, rece mial bowiem zajete sporym pakunkiem. Ach, moje pantofle! – ucieszyl sie Zeenowiew. Szybko siegnal reka w glab prawego, haftowanego jedwabiem trzewika. OK – kluczyki byly na miejscu, instrukcja obslugi rowniez. Komisarzu, jest jeszcze fax do pana – Zeenowiew rzucil okiem na pismo i zbladl… Godzina nadania 16:03 😯 Pasujacy do kluczykow samochod czekal w umowionym miejscu…
http://youtube.com/watch?v=elWf8nI6ivw&feature=related
Ja im pokaze 16:03! I jeszcze komisarzem mnie tytuluja, mnie, inspektora z licencja i instruktora sluzb z dyplomem i dwiema pieczatkami!
Najnowsze wiadomości dla Ślązaków. Po pierwsze, Zimerman odwołał przyjazd, nie ma co się więc martwić, że to wydarzenie nas ominie, bo ominie wszystkich (odwołał też tournee do Japonii, ponoć kolano go boli). Po drugie, dobrze poinformowane źródła twierdzą, że sprawa kierownictwa artystycznego NOSPR zmierza w pozytywną stronę, ale na razie jeszcze nic nie mogę bliższego powiedzieć, nie chcę zresztą zapeszyć…
Dworzec to jest Dworzec, a nie Hala Ludowa ani Opera!
Doprawiłam zakończenie. O zdjęciu myślałam jako o takim liście gończym typu „wanted”, ale w sumie nie pasuje, a i cieńko mi wyszło, no to usunęłam.
Zgadzam się z Hoko, ze przydałoby się kogoś ukatrupić, bo co to za kryminał bez trupów?! Zwłaszcza w dzisiejszych czasach trup ściele się gęsto.
Czy nie powinnam zmienić numeracji, które ma być pierwsze, czy wszystko jedno? Bo trzeci odcinek, jak widzę, w pisaniu 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Co_w_duszy_gra/Teksty/
Kolejność raczej trzeba zmienić, bo Borys był pierwszy. Ale nie jestem pewna, czy to, co tu zaczęło dziś powstawać, to trzeci odcinek, czy raczej dalszy ciąg drugiego 😉
To, co jest na rzeczonym zdjęciu, to jednak opera…
A to dworzec z „Godunowa”:
http://www.opera.wroclaw.pl/1/index.php?page=27&stage_id=9&fnct=gal
Właśnie! Ukatrupić! Ukatrupić! 😆
PS
Noga w kostce mnie boli…
…od kopania tego trupa…
A trup przecież jest! Ten z notatki gazetowej, który zginął od wybuchu komórki 😀
Ja tu zaraz kogoś ukatrupię! – ryknął Foma – Jeden Burdell by tego nie mógł tak spieprzyć, to musiała być jakaś międzynarodowa szajka! Nawet nie pozwolą się napić i położyć na boku! Co to jest?! I tylko podsuwają jakąś panienkę jak ze świerszczyka, co to na bobkach nabrał tuszy! Trzeba działać, zaproszę ich na szkolenie, w Kruszwicy…
Pani Kierowniczko:
A właśnie miałem wypytać tydzień temu o przecieki z NOSPRu 😉 I zapomniałem.
W sumie za tydzień koncert NOSPR. I za dwa tygodnie też. Może już coś będzie wiadomo bardziej oficjalnie?
A poza tym jest się o co martwić, o kolano mianowicie…
Za przecieki w każdym razie dziękuję!
Hoko:
Wątki też straciłem. To wiele tłumaczy.
PS.
W tle u mnie „Uprowadzenie z seraju” (mam przerwę, dłuugą przerwę), które bardzo podejrzane, bo:
1) reżyser uznał, że spektakl operowy nie musi mieć sensu i akcji — a to już samo w sobie podejrzane;
2) spektakl zaczyna się od Adama i Ewy (gołych wybiegających z rajskiego ogrodu);
3) Pedrillo i Belmonte rozmawiają ze sobą za pomocą pudełka z prezentu, dość dokładnie odpowiadające pudełku komunikacyjnego z naszego kryminału; warto zauważyć, że pudełko zapewnia zarówno transmisję dźwięku, jak i obrazu, który wyświetla się za sceną;
4) jak na razie nie zauważyłem, by kogokolwiek na scenie nie zabito… chociaż parę osób groziło nożami, a po scenie walały się jakieś ludzkie szczątki jak po eksplozji bomby na scenie się walały. Przede mną jeszcze trzeci akt.
Ups… Errata:
4) jak na razie nie zauważyłem, bo kogokolwiek na scenie zabito… chociaż parę osób groziło nożami, a po scenie walały się jakieś ludzkie szczątki jak po eksplozji bomby (a może telefonu). Przede mną jeszcze trzeci akt.
Jak na scenie pojawia się komórka, to w trzecim akcie eksploduje.
Fax do fomy:
Szkolenie w Kruszwicy odwołane. Zapowiedziano kontrolę z UE, która poszukuje tajnych więzień CIA. Zafrapowały ich donosy o torturach przy pomocy myszy.
Zeenowiew jeszcze raz zerknal na fax lezacy na drugim siedzeniu. „Zimerman nie przyjedzie, boli go kolano”. A wiec sprawa wyglada gorzej, niz przypuszczal. Nie pozostaje nic innego, jak zmobilizowac uspionego agenta w Genewie. Monsieur P. wpasuje sie wszedzie. Ale moze najpierw kontakt do Ravela na Quai d’Orfevres…
„Zimerman nie przyjedzie”… a wiec w Brukseli wiedza juz o Kruszwicy. Ja im nogi… tym patalachom
Zeenowiew postanowił przekazać wiadomość przez kuriera — Juliusza S., pseudonim „Wieszcz”, który pod pozorem pielgrzymki do Ziemi Świętej, udawał ojca zadżumionych, by uniknąć kontroli celnej.
Apel do pisarzy:
Nie używajcie kursywy (fax do fomy), bo mi archiwum kursywije ze wszystkim potem , a ja nie wiem, jak to wyprostować 🙂
… i ręcznie wyprostowałam ten fax, a tam dalej nic, ino kursywą mi się zapisuje. Zahaczę potem tego tu gościa, w czym rzecz, ale póki co, dajcie sobie na wstrzymanie z kursywą. Wszystko inne – proszę bardzo!
I jeszcze jedno – zmieniłam numerację. Borys był pierwszy, to niech jest. Jeśli chodzi o tytuły, to mój program tam akurat nie uznaje znaków diakrytycznych, zaraza.
Alicjo:
Ale to jest HTML! To się musi dać wyprostować!
Jako jedyny i nieusuwalny prezes Fundacji im. Komisarza Fomy widzę, że muszę trochę wyprostować szanowne towarzytstwo i nałożyć jakiś kaganiec (czyt. ramy) na swobodną twórczość, bo się rozchodzą wątki. Obiecuję podać kilka twardych faktów, opisy głównych postaci z przyległościami itp, co ułatwi towarzystwu tkanie wątków we mgle biografii i otoczenia.
Pragnę także zakomunikować, że Alicja została jednogłośnie (tj. moim jednym głosem) wybrana na sekretarza (ew. sekretarzową) Fundacji.
Korzystając z okazji dementuję pogłoski, jakoby komisarz miał więcej niż dwa boki – ma 2 (słownie: dwa) boki: lewy i prawy, a jeśli robi coś na boku, to zawsze jest to jeden tych dwóch boków. Zapewniam też zaniepokojonych czytelników, że komisarz Foma nie używa koreańskich komórek, tylko jedynych słusznych z Finlandii.
PAK,
Ty nie krzycz, tylko mi podpowiedz, jak się ta cholerna prosta czcionka w której jest wszystko zapisane, nazywa! Bo tam nazw do wyboru do koloru (Open Office) i nie mam sił wszystkiego próbować, tem bardziej, że w międzyczasie barszcz (z torebki, ale to inna para pantofli) gotuję, i na uszka muszę wodę nastawić.
foma,
jestem wzruszona i przyjmuję pozycję sekretarza (bo sekretarka brzmi tak jakoś… pani Alu, niech pani zrobi dwie kawy!
Ja tu zaraz z kuchni wracam, PAK, podpowiedz jak wiesz!
Alicjo!
Ja nie krzyczę. Krzyczy się z użyciem większej liczby wykrzykników. Ja tylko podkreślam użycie wołacza w pierwszej linijce 😉
Na kłopoty z HTMLem najlepsze są najprostsze edytory — czym mniej po drodze wyrafinowanego oprogramowania tym lepiej. Formatowanie w HTMLu jest (jeśli chodzi o kursywę, itd.) identyczne jak tutaj, na blogu i w komentarzach. Zresztą skoro poprawiałaś ręcznie (?) to wiesz.
Nie widzę w tym pliku HTML sformatowania typu czcionki. Mój OpenOffice otworzył te literki jako zwykły (normal) Times New Roman. Ale może to standard Windowsa.
… możliwe. Mój times new roman inaczej wychodzi, Linux to nie Windows, pewnie cuś by tam trza…
Szweda akurat nie mam pod ręką, co się na *fontach* zna. Przepatrzę te możliwości rozmaite, już po uszkach i barszczu z torebki, relaks.
Pierwsza paczka z Fundacji – opis głównych postaci
Foma
stopień: komisarz
wiek: pomiędzy 30 a 40
rodzina: nie przyznaje się, nie ma na biurku zdjęć o charakterze rodzinnym; nie ma alimentów do zapłacenia
miejsce pracy: Policja, szef Specjalnego Biura ds. Intelektualnych Nadużyć. Po wielu reorganizacjach nikt w Komendzie Głównej czy w Komendach Wojewódzkich nie przyznaje się do nadzoru nad Biurem; polecenia służbowe kierowane są via mail, fax, telefon lub kartki pozostawiane w skrzynkach kontaktowych. Nie ma co liczyć na awans. Często współpracuje z Interpolem
zainteresowania: wszechstronne, co ułatwia mu pracę
słabe punkty: nie podano, zidentyfikowane utajniono
nie lubi: Dody i bałaganu
znaki szczególne: okulary, oldskulowe przekleństwa
Podhalański
stopień: wieczny aspirant
wiek: zupełnie niezidentyfikowany
rodzina: zaniedbywana żona
miejsce pracy: Policja, Specjalne Biuro ds. Intelektualnych Nadużyć. Wykonuje głównie prace o charakterze pomocniczym i gończym
zainteresowania: owce, Indianie, alkohol z kontrabandy, dużo czyta
słabe punkty: czasowo utajniono, ale teczka krąży po korytarzach
nie lubi: jeszcze tego nie wyszczekał
znaki szczególne: kudłaty, w chwilach przejęcia kłopoty z dykcją
Zeenowiew
stopień: Federalna Służba Bezpieczeństwa odmawia jego podania, często sam określa się jako „lejtnant”
wiek: niezidentyfikowany, ale uważa Fomę za gówniarza
rodzina: wiele, na każdej placówce ma służbową żonę
miejsce pracy: rosyjska milicja (Federalna Służba Bezpieczeństwa), Sankt Petersburg, oddelegowany do współpracy z policjami ze zgniłego zachodu
zainteresowania: poezja, fizyka teoretyczna
słabe punkty: alkohol, do którego konsumpcji stosuje sposób kwantowy, w skokach 0,7l
nie lubi: filozofujących kobiet
znaki szczególne: w co drugiej wypowiedzi przechodzi z prozy na rytmiczną melorecytację
Rossini vel Czajkowski
stopień: kapitan wywiadu partyzanckiego
wiek: XIX
rodzina: wydziedziczony z wzajemnością
miejsce pracy: pierwsza linia zagrożenia
zainteresowania: opera, firefox, życie pustyni
słabe punkty: kobiety; wielbłądy; kawior, który lubi ale po nim wymiotuje
nie lubi: dekonspiracji, charakteryzacji, depilacji
znaki szczególne: kosmetyczka i neseser z przyborami do zmiany twarzy i płci
Komisarz Foma niecierpliwie spogladal na swoj zegarek swiatowej marki Poljot. Kazdy z siedemnastu rubinow okupiony byl wyczerpujaca sluzba dla dobra Ojczyzny. I teraz ta komisja w Kruszwicy… Zimny pot drobnymi kropelkami splywal mu pod ciepla zimowa bielizna. Wreszcie! Zdyszany Podhalanski meldowal w biegu: Szefie, nie wiem jak to wyrazic… Jest wideo z kamery na lotnisku. Tu jest kaseta! No dobra, ale co na niej jest? Pan sam zobaczy! – Podhalanski wsunal kasete w odtwarzacz:
http://youtube.com/watch?v=kJZQkslDBjM
oho! teraz namieszałam 🙂
Ale kombinuję dalej…
Booosz… passpartout kochana, kto jeszcze poza nami pamięta zegarki Poljot na 17 kamieniach 😆
foma! Co to są oldskulowe przekleństwa – czy to np. cholera jasna, czy muszą być już wciurności? 😆
To się dopiero okaże, co to są za oldskulowe przekleństwa. Pierwszym, już używanym jest: psiakość. Wciurności raczej nie…
Dobra, foma,
czyli numero uno powinien być ten wpis w Archiwach, a potem reszta, dorozumiewam się?
Już lecim na szczecin…
I jeszcze jedno. Zeby się nie zaplątywać w kryminale, proponuję umieszczać teksty w „…”, cobym się mogła łatwo połapać, gdzie to przynależy.
foma,
czy to nie były raczej… „wciórności”? Bym się założyła o 10 zł.
A z tymi czcionkami to ja kiedyś dojdę, w czym rzecz, zanim kryminał będzie gotów do druku i publikacji 🙂
Na razie każdy może sobie pobierać tekst ode mnie i dowolnie czcionkować mądrale w Waszych html !
W świetle wytycznych z fundacji wnioskuję, że kryminał „Podbijamy Koreę” należy przerobić. Wiele bowiem wpisów, zwłaszcza wiadomego Filara Blogu, nie zgadza się ze sformułowanymi tu charakterystykami postaci. Np. komisarzowi Fomie imputuje się erotyczne skłonności do Dody, której przecież nie lubi (i różne takie tam „zrobiło mu się miło”).
A tak w ogóle to wnioskuję również, że wrzucanie nowego wpisu w najbliższym czasie byłoby z mojej strony jakimś strasznym faux pas…
Alicjo, też mi palce pisały ó, ale skoro Kierowniczka tak przeklęła, to ja za nią…
Ano należy, stad mialo być to karcące szkolenie w Kruszwicy, gdzie komisarz Foma wystąpiłby w POPIEL-atym mundurze…
@dorota.szwarcman 2007-12-01 o godz. 21:09
„…kto jeszcze poza nami pamięta zegarki Poljot na 17 kamieniach …”
Witam.
Ja pamiętam, a nawet podobny posiadam: AłMAZ, 18 kamieni, rok 1964.
Zegarek jeszcz nadal chodzi! 🙂
Ale na pewno się spieszy 😆
Oczywiście że wciórności, tak mi się w pośpiechu omskło. Sorry.
eee… słuchajcie,
Wy muzycy jesteście za bardzo partykularni! Wy jesteście gorsi od matematyków! Mówiłam Wam już kiedyś?! Jak nie mówiłam, to mówię. GORSI! Szczegóły, sczególiki i inne tam półnuty, nie mówiąc o ćwierć. Niech w zapisach zostanie jak jest, a ewentualnie potem będziecie przeredagowywać. Ja będę archiwować tekst tak, jak leci.
Każdy z Was może ode mnie pobrac tekst i robić z nim, co chce.
Ja tam idę robić swoje. Jak to Sekretarz…
Aspirant Podhalanski tesknym wzrokiem spogladal na przegub komisarza. Poljot Aviator z polerowanym genewskim werkiem lsnil szykownie. Gdziez mu, prostemu posterunkowemu, do takich luksusow. Ale na model KGB Black mial juz uskladane… Czasem pod nieobecnosc szefa lubil sobie popatrzec na pewna witryne.
http://www.aviator-watch.com/html_jewels/other_preview.htm
Poljot, najszybszy zegarek na swiecie!
O wciÓrności! To to naprawdę jeszcze istnieje i na dodatek jest takie drogie? 😯
hej passpartout : a co z „pobiedą”?! Nieszybki?!
Przepraszam za wytknięcie oszybek, samam oszybkowata 🙂
U mnie wichry i mrozy. Idzie po kościach i rozumie.
Ludziska to mają fiołki w głowie…
http://www.zegarkiclub.pl/forum/viewtopic.php?p=8374&sid=ed2e38930bc27fd4947d3a84cf460e95
… jakie fiołki, jak tu blizzard!!!
O, wyrazy współczucia. A tu ocieplenie, mokro…
Pobieda – najmniejszy stojacy zegar na reke!
A może by tak kiedy zabawić się w hasła reklamowe? 😉
http://www.vostok.ch/
A coz wy tu, Podhalanski ogladacie? – Ostry glos komisarza Fomy wyrwal aspiranta z marzen.
– Jezyk, sefie, jezyk slifuje – wyseplenil zaskoczony.
– Czy Zeenowiew odpowiedzial na nasz faks?
– Jus sprawdzam – Podhalanski rzucil sie w strone dalekopisu…
Rezerwuje kopirajt na poljota i pobiede 😆
Z wnetrza wiekowej maszyny wysuwal sie niekonczacy arkusz papieru i wijac malownicze esy skladal w zgrabne floresy na zielonym linoleum. Wsrod meldunkow o kradziezach, napadach, wyciekach i przeciekach w oczy rzucil sie krotki tekst najwyrazniej pisany na kolanie: „Przyjezdzam wtorek wieczor, tranzyt przez Melbourne. Z.”
kurcze siwe… oraz kurko, a mówiłam Wam, że zaznaczać, co do CDN-u numer 3!
a oni kopirajtują, zamiast się sprężać i natężać!
Pobieda jest moja , passpartout. Sprawdz sobie wpisy do tyłu i mi tu nie zabieraj, bo się wścieknę 👿
O mamo, wpisałam się gdzieś, a miało być tu:
Złotą Pobiedę z czerwonym cyferblatem mama przeszmuglowała kiedyś z wiadomego związku słowian, trzymała całe życie na czarną godzinę i ostecznie cała szczęśliwa ofiarowała na budowę bazyliki w Licheniu.
To był duży i koszmarnie brzydki zegarek. 🙂
Ale reklama pobiedy jest autorstwa passpartout (1.03) 😀
Alicjo, ja sobie zastrzegam tylko te dwa hasla reklamowe, a nie cala pobiede z przyleglosciami 🙂 To na wypadek, gdyby Kierowniczka zrealizowala projekt z godz. 01:12. Obiecuje tez pamietac o „cdn”, abys nie musiala sie glowic, gdzie kryminal, a gdzie inne wypowiedzi (nie) na aktualny temat czy inne aluzje, dygresje i transgresje… Rozumiem, ze Twoje skargi i pretensje wynikaja z uprzywilejowanej pozycji protegowanej Prezesa Fundacji (PPF), ale pamietaj, ze Miss Moneypenny nigdy nie sarka na Bonda, nawet oldskulowo 😉
O, mam wsparcie 🙂 Dziekuje, Kierowniczko!
Swoją drogą że w Szwajcarii się podniecają ruskimi „czasami”, to naprawdę kawał zboczenia 😆 właśnie z szokiem dostrzegłam, że stronka o wostoku jest szwajcarska…
Bo to sa zegarki spelniajace najwyzsze wymogi niezwyciezonej Armii Czerwonej: „Na glebokosci 1m co najmniej przez 30 minut wodoszczelne”!
Jak to nigdy nie wiadomo, co komu w duszy gra, nieprawdaz 😀
Alicjo:
jeśli problemy się powtórzą to prześlij, proszę, mi plik, a postaram się poprawić. Na przykład na adres:
pak4 (at) gazeta.pl
(To znaczy plik mogę sobie ściągnąć, ale nie odesłać…)
PS.
Bardzo długo miałem Wostoka. Dobrze mi służył, aż kiedyś zapomniałem go zdjąć do kąpieli… 🙁 Mam wciąż do niego pewien sentyment…
PAKu, czyzbys za gleboko sie kapal, a moze za dlugo 😯
PAK – byłabym bardzo złym sekretarzem (nie mylić z sekretarką, mówiłam!) fomy, tego od stowarzyszenia, żeby nie podołać przeciwnościom. W odróżnieniu od Monneypenny, która nie sarkała na Bonda i poprawiała mu muszkę, bo zaraza krawatów nie nosił!
Coś tam łajza minęli po drodze, bo mnie chodziło o pobiedę jako zegarek, a nie o reklamy. A niech *se* passpartout je ma, reklamy 🙂
A Wy co, już powstawali?! To do roboty, do roboty, bo kryminalnych wpisów nie widzę!
U mnie sypie a sypie. Sniegiem.
A mogę dać normalny…? 😆
No, jak by już Gospodyni nie mogła rządzić na swoim własnym blogu, to ja nie wiem, jak to nazwać… anarchią?!
Ja tylko tam tych pisatieli lekuchno mobilizuję 🙂
O, i więcej trupów proszę, więcej trupów!
passpartout:
W sumie to Wostok nie zepsuł sie na amen. Wystarczyło go posmarować i dalej chodził. Tyle, że się rozregulował kompletnie…
Alicjo:
Dla równowagi u mnie odwilż. Przez parę godzin była nawet piękna, wiosenna atmosfera. Ale się skończyła.
cd.3.
„Pani Ala, fertyczna „kobieta od wszystkiego” z impetem trzasnela drzwiami od komisariatu.
Komisarzu! – rzucila na przywitanie. Podhalanski, skulony za dalekopisem, z satysfakcja obserwowal, jak jego szef nerwowo przelyka sline pod krzywo zawiazanym krawatem. Z palcem wskazujacym w doniczce biurowej paprotki sekretarka patrzala surowo na Fome. Komisarz chrzaknal, wyprostowal sie i krzyknal na aspiranta: Podhalanski, wiecie gdzie konewka!
– I jeszcze dwie kawy!- dorzucila pani Ala sadowiac sie za swoim biurkiem – Cos nowego pod moja nieobecnosc?
– Zeenowiew przyjezdza we wtorek, przez Melbourne! Chyba jest troche wkurzony, Burdell w Seulu pomieszal mu szyki.
– OK, on lubi barszcz z lisciem bobkowym… Podhalanski, pojdziecie na zakupy.
Dobrze Ci idzie, passpartout 🙂
Czekam dalszego ciągu!
…a ja idę dospać, bo tu sypie i powiewa znowu.
@”A 3M się naczekał na pokazanie się komentarza przez to swoje niemieckie ss 😀 Gdzie to niby “u nas” jest takie popularne kino koreańskie – w Polsce czy w Berlinie? ;-)”
W pewnych kręgach w Polsce ;-P