Na cześć komisarza
Z okazji święta Komisarza Fomy
Wpis kryminalnym dźwiękom poświęcony.
W historii kina istnieją filmy bez muzyki. Ale trudno sobie wyobrazić pozbawiony muzyki film kryminalny. To właśnie specyficzne motywy, harmonie, formy, brzmienia instrumentów budują napięcie. Zaczęło się to oczywiście już w epoce kina niemego, kiedy napięcie budowali w kinach na żywo taperzy, a akcję opisywały dramatyczne zdania na ekranie.
Jednak dopiero film dźwiękowy dał większe możliwości. W latach trzydziestych i czterdziestych kształtował się kanon muzycznych środków używanych w filmie. Los chciał, że uczestniczyło w tym wielu uciekinierów z coraz bardziej owładniętej nazizmem Europy (a twórcy amerykańscy znaleźli się z czasem pod ich wpływem). Kompozytorzy z porządnym warsztatem, emigranci z Niemiec, Rosji, Francji czy Włoch, zaszczepili w hollywoodzkich produkcjach te orkiestry, te dramatyczne drżące smyczki, te skradające się dęte, te przenikliwe warkoty blachy, te krótkie, wyraziste motywy. Napięcie rośnie… w stylu ekspresjonistycznym, tym, co w tym czasie w zainfekowanej Europie potępiano jako entartete Musik. Z jednej strony służyło to podbudowaniu machinie hollywoodzkiej, zawsze skłonnej do rozmachu, z drugiej – kompozytorzy mogli się wyżyć. To były inne czasy niż dziś, kiedy ktoś inny rzuca tematy, ktoś inny instrumentuje, a ktoś inny wrzuca pod obraz. Poza tym bywało, że ci kompozytorzy wrzucali do filmów środki uważane wówczas za eksperymentalne, ostre dysonanse.
Taki język się utrwalił. Weźmy np. „Psychozę” Hitchcocka z 1960 r. z muzyką Bernarda Herrmanna (autora także muzyki do równie słynnych „Ptaków”). W trailerze widzimy, jak poczciwy motywik przewodni samego reżysera przemienia się w budujące napięcie fragmenty muzyki z filmu – im dalej, tym ich więcej, a najciekawszy i najwięcej mówiący o tym, jak to działa, jest koniec tego filmiku. A tu mamy jedną z kluczowych scen samego filmu. Trzeba poczekać. I parę akordów, ale jakich!
Można się tu długo przejeżdżać przez historię kina, wymieniać kompozytorów, ale chciałam tu raczej zwrócić uwagę na środki. Mimo że wiele się zmieniło, ten język wciąż jest czytelny i z jego elementów tradycyjnie korzystają nawet kompozytorzy piszący do polskich sensacji.
Piękny przykład wykorzystania – jak mówią muzykolodzy – idiomu muzyki do filmów sensacyjnych do pokazania, jak to działa, wrzucił tu kiedyś zeen 😉
I żeby na zakończenie zmienić całkowicie nastrój na szampański, a przy okazji wrócić do Europy – piosenka z kultowego francuskiego serialu lat siedemdziesiątych – Arsene Lupin z niezapomnianym Georges’em Descrieres w roli tytułowej. Leciała pod napisy końcowe.
Komentarze
Hej! Z okazji święta komisorza Fomy
Wpisik kryminalny na tym blogu momy!
Niek na ceść Fomecka ftosi mowe palnie!
Bedzie dzisiok piknie, chociaz kryminalnie 🙂
No i się foma dochrapał „własnego” wpisu. Oto do czego ludzie dochodzą ciężką pracą 🙂
A skoro juz telo piknej muzyki do kryminałków sie naryktowało, to jo se tak myśle, ze i do opowieści o przygodak komisorza Fomecka przydołby sie jakisi podkład muzycny 🙂
Jestem wzruszony… Nie spodziewałem się.
Drugi dzień z rzędu takie wzruszenie. Mientki komisarz ze mnie…
Juz podoje, Fomecku, chustecke do ocierania płacków ze wzrusenia. Prose piknie 🙂
Podhalański i foma – jak zwykle doskonała współpraca 😉
a mi się podoba muzyka z „007 zgłoś się” …. 🙂 … foma nie pękaj … 🙂
tzn. chciałam napisać „00zeen zgłoś się” …. 😀
Dla fanów- 07 zgłoś się – napisy końcowe:
http://www.youtube.com/watch?v=c6fLuFNIdY0
😀
A jo dopiero teroz zajrzołek do poprzedniego wpisu Poni Dorotecki, kany Poni Dorotecka o blogowym konkursie gwarzy. A potem zajrzołek do regulaminu konkursu i wycytołek, ze z jednego numeru telefonu można oddać po jednym głosie na dany blog. No to pare telefonów komórkowyk w mojej wsi jest! Kie pogodom z inksymi psami, coby swoim ponom komórki wykradły i z kozdej z nik po sms-ie na Poniom Dorotecke posłały, to… 🙂
Ale sie tu dzisiok rozgodołek! No to na rozie końce dobrej nocki syckim zycąc 🙂
Przyklad Arsena L. – gentlemana-wlamywacza pokazuje, ze muzyka informuje nas o spodziewanym tempie akcji i prawdopodobienstwo trupow, a takze o charakterze ewentualnego komisarza. Tu, na przyklad, mozna oczekiwac ostrych zwrotow i szybkiej akcji:
http://www.youtube.com/watch?v=veOJYxHlgW8&NR=1
Jesli chcemy dyskutowac o podkladzie muzycznym do naszego Komisarza, to musimy sie zastanowic nad jego charakterem i temperamentem 😎
Jolinku, Quake: a ja chciałam nawet wspomnieć o muzyce do 07 zgłoś się – jest bardzo dobra, napisał ją Włodzimierz Korcz.
Już poddaję się procesom geologicznym i twardnieję 🙂
Choć jak nieoceniona Kierowniczka w pierwszym wersie wpisu zrobi komisarza na czerwono (tylko sugeruję, bo skoro promocja, to wykorzystująca maksimum dostępnych środków…), znowu roztopię się jak magma i zatopię bandyctwo niczym seryf Hiu Grant.
Cholera, to ja pod poprzednim wpisem zastanawiam się, co tam taka cisza, a oni wszyscy tutaj! 😐
Alicjo,
bo to akcja od zadku była…
bo my nie górnicy i nie na przodku 🙂
A mieliście napadać!
Górnik! Zabrze!
passpartout, kibicowanie Górnikowi to jedna z ważniejszych cech nabytych komisarza. Wtedy się zapala, a poza tym – siła spokoju.
passpartout: Muzyka do Arsene’a była w ogóle przesympatyczna, bo zawierała wiele nastrojowo-kpiarskich, choć też budujących napięcie motywików. A oto czołówka.
Jeszcze parę czołówek sugerujących to, co w środku:
Wiejskie życie brytyjskie i Agatkowy klimacik.
A teraz czekam na roztopienie się (jak magma oczywiście)…
No to teraz statystyki pójdą fomie ossssstro w górę 😉
Ach jo…
http://www.youtube.com/watch?v=0Y2YlXiny5s
ps. ten aparat to oczywiście do działalności operacyjnej…
Krtek rulez!
O muzyczce do filmów dzieciowych też trzeba będzie kiedyś.
Ha! Szukałem, ale znalazłem…
Chyba najdłuższy westernowy pojedynek (8:32 min!) „ilustrowany” muzyką Ennio Moricone…
http://pop.youtube.com/watch?v=awskKWzjlhk&feature=related
Popatrzcie i posłuchajcie! 🙂
Pani Dorotko, sobie nawet tego Arsena przypominam 😎 Dziekuje za czolowke, te napisy znalo sie na pamiec 🙂
Co do Komisarza Fomy, to wazny jest tez jego wiek (circa about). Ten na przyklad jest Stary:
http://www.youtube.com/watch?v=rCL4Of1bWqg
Moricone rulez!
I spaghetti westerny Sergio Leone!
passpartout,
komisarz jak przez mgłę pamięta, że w grudniu nie było teleranka tylko czterej pancerni… Pisałem przecież, starszyzna pokolenia frugo
OK. O plci dyskutowac, mysle, nie bedziemy…
All about murder he wrote 😎
Tu wersja feministyczna:
http://www.youtube.com/watch?v=2aabssbby6Q
Muzyka z tekstem czy bez?
http://youtube.com/watch?v=Rwz24jB96fY
W ręku piła, głośne jęki
Kompozytor tworzy dźwięki
Strużka krwi, wokół siniaki
Już wyprute wszystkie flaki
Teraz esdur i dysonans
Szczęka wpada już w rezonans
Tu crescendo i vibrato
Drogi widzu, co ty na to?
A ja na to kukurydzę
zjem prażoną, bo się brzydzę,
gdy tak jeden z drugim jęczy
obściskiwać nieporęcznie…
Jam tu w kinie, nie na filmie
i z dziewczyną chcę przymilnie
spędzić chwilę, może dłużej
więc te flaki – nie przy ludziach!
passpartout: A może – jak u Bonda (podobnie jak u Arsene’a) – czołówka instrumentalna
i na zakończenie piosenka? (u Bonda w każdym odcinku inna…)
Muzyczka kryminalna i horrorystyczna:
Najpierw nóż, po nożu młotek
Tylko raz, bo mały kotek
Oblewamy go benzynką
Podpalimy lutmaszynką
I patrzymy: rzecz niebłaha
Prawie Dalego żyrafa…
Czyli puzony i w czynel? 😯
zeen, jak sie Zeenowiew dowie, jakie masz plany wobec Putina… 👿
Trochę symetrii na dobranoc:
Wyjmujemy najpierw lewe,
Już nierówna linia brewek
I kończymy wreszcie sprawę,
Zręcznie wyjmujemy prawe…
Zeen chce krzywdzic kotka
Za pomoca mlotka
Za to fome w kinie
Ciagnie ku dziewczynie
Tu flaki wyprute
Tam sie popcorn kruszy
I ubierz tu w nute
Co komu gra w duszy 🙁
Kto na kotka wznosi młotek
krótki będzi mieć żywotek
I do tego kilka fotek
przywieszonych na tapecie
w dość niechlujnym gabinecie
gliny złego co po dużurze
już nie przesiaduje w biurze
lecz swym gnatem pokazuje,
że nie czuje on litości
dla tak bardzo wrednych gości
co to łamią kotu kości.
zeen, ten łamiciel kocich gnotów,
sam jest wszak wielbicielem kotów.
Czy by mu też się spodobało,
gdyby Kiciusia to spotkało?
Wszak przyjemność czerpać trzeba
Z wysyłania dusz do nieba…
Lecz od kiedy duszę ma kot? –
zabrzmiał zadziwiony warkot.
Wypada zakończyć morałem:
Raz swawolny Tadeuszek
Nawsadzał w flaszeczkę muszek
A nie chcąc ich morzyć głodem,
Ponawrzucał chleba z miodem
Widząc to ojciec, przyniósł mu piernika,
I nic nie mówiąc drzwi na klucz zamyka.
Zaczął się prosić, płakał Tadeuszek,
A Ojciec na to: „Nie więź biednych muszek”
Siedział dzień cały. To go nauczyło:
Nie czyń drugiemu, co tobie niemiło.
Stanisław Jachowicz
Dobranoc
A tak z innej beczki…
Komisarzu!
Czy ten Foma Fomicz, to jakiś krewny?
” Foma Fomicz – już samą wysoką, niemal posągową sylwetką dominuje nad wszystkimi. Tym wyraźniej widać obleśne cechy jego charakteru, to, z jaką satysfakcją upokarza najpierw służących, a potem swego żywiciela, każąc się tytułować Waszą Ekscelencją. Wszystkich traktuje z lekceważącą wyższością, nawet do obiadu siada w szlafroku i bieliźnie, z rozczochraną czupryną brudnych włosów. Przerywa domownikom w pół zdania, by samemu powiedzieć kolejną bzdurę.” (-) culture.pl
Dobranoc 😈
(to do zeena oczywiście)
Ja też się odmeldowuję. Życzę wszystkim miłego czwartku!
Sowy idą spać. A nasze skowronki – PAK i Hoko – pewnie napiszą coś mądrego rano 🙂 Pa pa.
Kto rano wstaje, temu się źle zdaje… 😆
Bloody murder! – skrzeczy sowa
tutaj oczko, a tam głowa 🙁
Wszystko się na kotku skupia,
a żywina to niegłupia!
Niby nic, maleńki kotek,
a w zapasie ma żywotek…
Już on wam pogoni kota
za następnego żywota!
*marki* idą spać,
mówią dzień dobry rannym ptaszkom, które chcąc niechcąc muszą wstać i w związku z tym zle im się zdaje 😛
Przetrzyj oczęta, Hoko 🙂
Sadyści…
😆
Jędrzeju,
to tylko zbieżność imion…
Hoko,
jakaś sesja zimowa?
Sesja rady nadzorczej – ja i kot Prezes.
Ale jaka tam zima, u mnie ptaszki już wiosennie popiskują 🙂
Hoko,
Od czego? Duszenie, czy przypiekanie?
Jak ja lubię pieczone ptaszki….. 🙂
Wyruszam dopiero i na wieczór zajadę. Mam nadzieję, że łączność będzie.
Hoko,
ptaszki popiskują w kocim pyszczku?
Mój kot bardzo lubi muzykę. Gdy sluchalam dzisiaj muzyki, przyszedl do mnie, rozplaszczyl się na oparciu fotela i z nabożną miną mi towarzyszyl. 😆 Zresztą nie po raz pierwszy. Natomiast kotka, gdy byla mala, uciekala przed muzyką, co jej zostalo do dzisiaj. 🙁
Pani Kierowniczka:
Trochę to wysokie wymagania — napisać coś mądrego i to niezależnie od pory dnia. Czasem coś inspiruje… no niby jest Wpis i ja go nie krytykuję, ale właśnie poprawiam prace studentów… A to zdecydowanie odbiera natchnienie do mądrego pisania…
Mogę tylko napisać, że jesli chodzi o kryminały to może niekoniecznie, ale spotkałem się z tezą, że ‚styl hollywoodzki’ to głównie wpływ Ericha Korngolda, który przybywszy do Hollywood sprawił, że wszyscy zaczęli pisać w jego stylu 😉 Na pewno jest w tym trochę przesady, ale gdy słucham Korngolda młodego, to już w nim Hollywood słychać 🙂
PAK,
na pracach studentów koniecznie wpisz kod blogu Kierowniczki i numer, na który należy słać smsy.
PAK: Co do tej mądrości, to ja nie wymagam, ja stwierdzam fakt 😀 I tym razem jest tu coś, co zostało mi niemal wyjęte spod klawiatury: chciałam nawet wspomnieć o Korngoldzie. Ale pomyślałam sobie, że potem były już inne wpływy, np. Coplanda. Ale pozycja Korngolda wciąż jest w Stanach niezwykle silna i grywa się też i nagrywa jego muzykę całkiem niefilmową. Właśnie ostatnio Łukasz Borowicz mi opowiedział, że widział ranking nagrywanych koncertów skrzypcowych ostatniego wieku (na całym świecie). I na pierwszym miejscu jest właśnie koncert Korngolda. W Polsce prawie nieznany 🙁
A czy zauważyliście, że Szanowna Sekretarz po raz pierwszy chyba nam tu zrymowała? 😀
Kto z kim przestaje… Ale przez te przekleństwa nie można czytać dzieciom 🙁 Oczywiście gratulujemy debiutu.
Pani Kierowniczka:
Dziwna ta lista… Koncert Korngolda słyszałem (mam na płycie, razem z Czajkowskim, gra Anna Sofia Mutter) i…
Nie, żeby był całkiem zły, ale to nie jest klasa Szostakowicza, Strawińskiego, Brittena (by wymienić te, które pierwsze przyszły mi do głowy).
Pani Dorotecko!
Przez chwilę myślałem,że uda mi się znależć Idę Haendel grającą Korngolda. Nie udało się.
A dlaczego Idę Haendel?
Otóż wczoraj, na zaproszenie naszego lokalnego stowarzyszenia Miasteczko, byłem na, podobno, polskiej prapremierze dokumentalnego filmu o Idzie Haendel, pt, „I am Violin”.
Film zrobiony przez holenderskiego dokumentalistę Paula Cohena w 2004 r. to zbiór obrazów i opowiadań artystki o miejscu urodzenia (Chełm), o ojcu, o siostrze, o koncertach, …o sobie.
Oglądając i słuchając Idy Haendel można było wspaniale odreagować ponure skojarzenia na temat politycznych manewrów na temat książki Grossa; ani słowa o złych Polakach, antysemityźmie, dyskryminacji,…a nawet wręcz przeciwnie!
To, tak na marginesie! 🙂
Ida miała szczęście w życiu. Nie doświadczyła złego, była genialnym dzieckiem, które kochano, odpowiednio wcześnie wyjechała z kraju – dzięki mądremu ojcu. Ma z Polski dobre wspomnienia, bo innych mieć nie mogła. Zrobiłam z nią dwa wywiady, jeden dla Ruchu Muzycznego, drugi dla Midrasza, którego niestety nie ma w sieci.
Wspaniała pani, z niesamowitą charyzmą. Maleńka, na olbrzymich szpilkach, w peruce i wymalowana, kpiąca i ciepła zarazem. Nieprawdopodobna siła charakteru.
To rozumiem, że Jędrzejecek z Chełma? 😀
PAK-u, ja też mam to wykonanie Mutterki. Nie jest to faktycznie dzieło genialne, ale wynik wspomnianego rankingu dużo mówi o upodobaniach Amerykanów do muzyki filmowej 😉 (choć akurat to wykonanie jest całkowicie europejskie; no, może wyjąwszy Andre Previna, który przez pewien niemały okres życia był Amerykaninem).
Mam też Korngolda operę Die tote Stadt (na płytach), której dotąd nie miałam czasu przesłuchać. Jak wielu innych rzeczy…
Ano tak! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=yy6y4_eaZ18
Prawie pięć lat temu pisałem o „Die tote Stadt”… Łapię się teraz za głowę, co ja tam wypisałem… Ale cóż, w temacie więc kopiuję w całości (przepraszam, za rozmiar), ćwicząc przy tym nowy kod antyspamowy.
Erich Wolfgang Korngold „Die tote Stadt”
(Opera w trzech aktach, op. 12, libretto: Paul Schott swobodnie zaadaptowane z powieści Georgesa Rodenbacha „Bruges la Morte”)
Paul: René Kollo,
Marietta i Zjawa Marii: Carol Neblet
Frank: Benjamin Luxon,
Brigitta: Rose Wagemann;
Fritz: Hermann Prey,
Juliette: Gabriele Fuchs,
Lucienne: Patricia Clark,
Gaston, Wictorin: Anton de Ridder,
Graf (Książę Albert): Willi Brokmeir
Chor des Bayerischen Rundfunks,
Tölzer Knabenchor
Müncher Rundfunkorchester
Dyr.: Erich Leindsodrf
Wydanie: RCA Victor / BMG GD87767(2)
Nagranie: Sala Koncertowa Radia Bawarskiego, czerwiec 1975
Czas nagrania: 137’06”
Okładka: Starego typu, biała, z czarno-białym, ale przebarwionym na niebiesko zdjęciem z przedstawienia
„Akcja ma miejsce w Brugii pod koniec XIX wieku. Wydarzenia wizji (akt II i część aktu III) można sobie wyobrazić jako mające miejsce w kilka tygodni po akcie I.
Akt I. W Brugii Paul żałuje straty swej młodej żony, Marii. To martwe miasto, którego dzwony, stare, rozpadające się domy, stojące wody, mroczne kościoły i klasztory nieustannie przypominają o śmierci i przemijaniu, staje się symbolem jego zmarłej małżonki i przeszłości. W jednym z pokojów swego domu – „świątyni wspomnień” – przechowuje przedmioty, które przypominają mu zmarłą ukochaną: stare meble, relikty, fotografie, wielki obraz przedstawiający ją z lutnią, a przede wszystkim, warkocz jej złotych włosów, które, starannie zachowane, błyszczą w szklanej szkatułce, cenne włosy których zapach i piękno tak podziwiał. Przyjaciel Paula, Frank, który właśnie przybył do Brugii, dostrzegł u niego dziwny kryzys. Paul spotkał kobietę, której uderzające podobieństwo do zmarłej żony, podnieciło go i zmieszało. Nie potrafił on powstrzymać pragnienia zaproszenia jej do swego domu. Pragnie zobaczyć, jak będzie przechadzać się po „pokoju Marii”, by ujrzeć przywróconą do życia zmarłą.
Ona się pojawia, jest to Marietta, tancerka z Lille. Śpiewa piosenkę, akompaniując sobie na lutni, piosenkę o „wiernej miłości, która musi umrzeć”, piosenkę o wielkim znaczeniu dla Paula. Tańczy – co pobudza jego zmysły. Paul poddaje się jej pokusie i stara się ją objąć. Marietta umykając przed nim zaplątała się w zasłonę, która zakrywała portret Marii, zrywając natychmiast zasłonę. Czy to nie ona sama? Ten sam szal, ta sama lutnia? Ale musi iść na próbę – gra Hélène w Robert le Diable Meyerbeera. Paul stoi rozdarty między przeciwnymi uczuciami, lojalności dla ukochanej Marii i nowo rozbudzonego pragnienia. W tym najwyższym stresie ma wizję. Maria wychodzi z portretu, jako zjawa wywołana jego sumieniem i fantazją. On pozostał jej wierny, jak jej mówi, jej włosy strzegą domu. Zjawia powoli znika: „Idź w życie, inna cię wzywa – spójrz i zrozum…” I wtedy na miejscu Marii pojawia się Marietta, tańcząca bez opamiętania.
Akt II: Wizja trwa. Paul widzi się w nocy, w samotnym oczekiwaniu przed domem Marietty. Spogląda i spowiada się „żelaznym spowiednikom” – dzwonom Brugii – ze swych najskrytszych strachów i poczucia winy. Szukując duszy zmarłej żony upadł zwyciężony ciałem żyjącej kobiety, pociągany i odpychany jej wadami.
Paul widzi Brigittę jako nowicjuszkę wśród Beginek, jest to jego stara i lojalna gosposia, która go opuściła ze względu na złamaną wierność wobec Marii. Nagle w pobliżu domu Marietty pojawia się jakaś dziwna postać – okazuje się nią Frank. On także nie oparł się zmysłom. Paul odbiera mu klucz z jej domu – Frank nie jest już jego przyjacielem.
Śmiejąc się i śpiewając, członkowie trupy Marietty zbliżają się na łodziach. Paul widzi i słucha nie będąc widzianym. Rozwija się nowy sen: Marietta śpiewając serenadę; pojawia ramię w ramię z tancerzem Gastonem. Wszyscy są szczęśliwi; piją i śpiewają „Precz z Brugią!” Wtedy Marietta proponuje, by przeprowadzić próbę sceny Hélèny z Robert le Diable na świeżym powietrzu. Wiktorin, reżyser, gwiżdże motyw Zmartwychwstania z Roberta. Grają organy pobliskiej katedry, a klasztor Beginek pojawia się w oknach jako niemy świadek – duch. Burzowe chmury przecinają niebo; dzwony bezustannie dzwonią. Tak jakby pobożne, martwe miasto, postanowiło zaprotestować. Gdy Marietta, zgodnie ze swą rolą, podnosi się z ławy, udającej trumnę, i uwodzicielsko tańczy wokół Gastona, Paul wychodzi. Kpiny ze zmartwychwstania, których dopuściła się Marietta, a którego idea jest dla niego świętą, oburzyły go. „Ty jesteś zmartwychwstała kobietą! Nigdy!” Marietta żegna przyjaciół i pozostaje sama z Paulem. Paul ciska jej w twarz oskarżenia, ujawniając swe tłumione emocje, a przede wszystkim, mówiąc jej, że tak naprawdę kochał tylko swą zmarłą żonę. Głęboko zraniona, Marietta podejmuje walkę ze swoją zmarła rywalką. Zbiera wszystkie swe powaby, by jeszcze raz Paula zbliżyć do siebie. Nie potrafiąc dłużej nad sobą panować, poddaje się jej. Chce iść z nią do jej domu. „Nie, do twojego”, krzyczy ona, „do jej domu”. Gdzie chce spędzić z nim noc – aby wyrzucić ducha na zawsze…
Akt III: Następnego ranka Paul znajduje Mariettę w pokoju Marii, stojącą w triumfie przed jej portretem. Jest to dzień wielkiej, świętej procesji. Tutaj, właśnie w tym pokoju, Marietta ma zamiar ją oglądać. Z zewnątrz słychać śpiew dzieci, które się zebrały, i słuchać mistyczny marsz, oraz muzykę towarzyszącą procesji. Paul, w pełni zaangażowany w fascynującą ceremonię, zapomina się, opisując procesję. Prowadzą ją dzieci w śnieżno-białych, błyszczących strojach, po nich idą mnisi niosący rzeźby i sztandary kościelne. Następnie pojawia się grupa historyczna, przedstawiająca mieszczan ubranych w stroje rycerskie, jakby właśnie zstąpili z płócien Memlinga czy van Eycka. Po nich pojawia się biskup, niosący złoty, święty relikwiarz, przed którym wszyscy padają na kolana. Paul także klęka.
Marietta spogląda na niego kpiąco. On jest pobożny! Diabelskie pragnienie zmusza ją by sprofanować jego uczucia, by wypróbować swą erotyczna moc przeciwko nim. Paul musi ją pocałować, teraz, właśnie tutaj. [PAK: chodzi o otwarte okno, wychodzące na ulicę, po której kroczy procesja.] Odrzuca tę propozycję zdegustowany. Znowu pokonanemu przez konflikt sumienia, wydaje mu się, że widzi jak procesja przechodzi przez pokój. Marietta szydzi z niego i z jego zabobonów. Opanowując się, Paul uroczyście broni swojej wiary w miłość i lojalności, prowokując Mariettę raz jeszcze. Brutalnie zarzuca mu hipokryzję i słabość. Paul krzyczy, karząc jej odejść, ale ona odmawia, i idzie w kierunku portretu Marii. „Toczy się walka – życia przeciw śmierci”. Ona odkrywa kryształową szkatułkę zawierającą włosy Marii. „Ach, jej włosy!” Paul stara się odebrać jej szkatułkę, ale ona chowa ją za swymi plecami, śmiejąc się ironicznie, zaczyna tańczyć. Rozwścieczony chwyta ją, rzuca na podłogę i dusi ją warkoczem. „Teraz ona jest dokładnie taka sama jak Maria!’
Paul jest spowity w ciemności – wizja się skończyła. Z wolna się rozjaśnia i Paul się budzi. Widzi włosy w szkatułce, nie ruszone. Brigitta zapowiada panią, która chce go odwiedzić, zawraca w rogu i powraca. Wchodzi Marietta – zapomniała parasolki i róż – „czy to omen, że powinnam zostać?” Jednak Paul wciąż milczy, więc ona się tylko uśmiecha, wzrusza ramionami i chce odejść. W drzwiach spotyka Franka, który kłania się jej, gdy ona wychodzi. „Więc to wszystko był cud?” To był cud. Paul nie zobaczy jej więcej. Marzenie gorzkiej rzeczywistości zniszczyło jego fantazję. „Jak dalece może się posunąć żal za utraconymi, nie niszcząc nas?” Paul opuści Brugię, miasto śmierci. Tu na ziemi nie będzie spotkania z tymi, którzy nas opuścili, nie będzie zmartwychwstania.”
(Erich Wolfgang Korngold, Wiedeń 1921)
Nie tak dawno relacjonując płytę z muzyką filmową Korngolda, z produkcji Hollywoodzkich lat 30-tych i 40-tych, cytowałem opinię, że to co nazywamy muzycznym „stylem filmowym”, to tak naprawdę styl Ericha Wolfganga Korngolda, który swoją osobowością zdominował dawny Hollywood. Ta wczesna opera Korngolda potwierdza tę tezę, niejeden raz podczas jej słuchania, łapałem się na myśli: „Tak jak w starym filmie!”. Tymczasem „Martwe miasto” miało swą premierę w roku 1920, a więc przed pojawieniem się filmów dźwiękowych, gdy kompozytor miał dopiero 23 lata! Chciałbym podkreślić ten ostatni fakt, bo „Die tote Stadt”, gdyby tylko odrzucić młodzieńcze, romantyczne libretto, jest już dziełem dojrzałym. Oczywiście, nie jest dziełem rewolucyjnym, a „styl muzyki filmowej” nie stanowi jakichś artystycznych wyżyn. Żeby być sprawiedliwym trzeba jednak dodać, że język muzyczny nie jest tu dokładną kopią, czy może raczej wzorcem dla produkcji filmowych, nawet samego Korngolda. Słuchając tej opery oprócz reminiscencji filmowych, miałem także odczucia, jakby ktoś ożywił Pucciniego. Do tego trochę niekończących się dialogów à la Wagner… Ale i tego jeszcze mało – młody Erich Wolfgang Korngold dość wyraźnie był lepszym kompozytorem od Pucciniego i od Korngolda-filmowca (Wagnera zostawmy w spokoju). W operze pojawiają się czasem znakomite sceny, wykraczające poza typowy zakres możliwości czy to Pucciniego, czy to Hollywoodu.
Oczywiście trafiają się gorsze fragmenty, nie zawsze Kompozytor dobrze panował nad ludzkim głosem (w operze!), zbytnio ulegał też chyba późnoromantycznej treści. Należałoby przy tym wspomnieć o libretcie, którego mimo wszystko bym trochę bronił. W okresie, gdy ono powstawało, nawet nasz Boy pisał o starym, duszącym się w swych murach i historii, Krakowie. Koniec wieku XIX zaś i początek XX to dość dziwny okres w kulturze, jeszcze bardzo romantyczny, ale wychodzący z wolna spod dominacji Erosa, by znaleźć się we władzy Tanatosa. Przejście to spełniło się niejako w hekatombach okopów I wojny światowej. Jeśli więc Korngold wybrał sobie dziwaczne libretto (choć o zdrowej konkluzji), stanowił jedynie znak swoich czasów.
O wykonawcach i nagraniu trudno mi się wypowiadać. Owszem, technicznie w 1975 roku były chyba możliwe lepsze nagrania. Nikt jednak z wykonawców roli nie kładzie, przynajmniej spośród wykonawców pierwszoplanowych (a Paul i Maria/Marietta zupełnie zdominowali tę operę). Dobry jest chór chłopięcy. Erich Leinsdorf nie gubi się zaś w skomplikowanej i bogatej warstwie instrumentalnej.
Podsumowując: choć nie jest to muzyczne arcydzieło, naprawdę żałuję, że jest tak mało znane. Prezentowane nagranie z 1975 roku, było światową premierą tej opery na płycie! Coś o nagraniu mówi obecnie Previn, wydawszy już jedną płytę z Korngoldem. Opera, choć bywa wykonywana, jest bardzo mało znana. Najbliższe zaś Korngoldowi: opery Pucciniego i „styl muzyki filmowej”, stanowią gwarancję łatwego odbioru i popularności. Cała opera przy tym jest ambitniejsza. Czyżby nadszedł czas na przypomnienie Korngolda?
PS.
Przez te lata do „Die tote Stadt” nie wracałem. Nie czułem takiej potrzeby. Co też o czymś świadczy, choć może jest to niesprawiedliwe wobec dzieła.
Melduję się i donoszę : tak mnie pochłonęła fotografia i nowy aparat, że o całym świecie zapomniałem. Wkrótce się odezwę i pokażę co udało mi się zrobić w niedzielne popołudnie . Pokażę Piotrowe portrety i popołudniową niedzielną Warszawę. Znikam do negatywów i archiwizacji zdjęć zrobionych dawniej.
PAK-u, dziękuję, już właściwie nie muszę słuchać 😉
Marku, też dzięki – już my wiemy za co 😀 Kiedy będę miała czas cały owoc piractwa obejrzeć – chciałabym to wiedzieć…
Witam z sesji wyjazdowej. Jestem w hotelu w Gdyni. Nie mam myszy i niezbyt często korzystam z laptopa, zatem ciężko będzie, ale będzie!
Za Panią Kierowniczkę i Komisarza wychylam ulubioe Shiraz-Malbec !
Chluuuuup!
Bo co sie bede, pół szklaneczki od razu….
No, nareszcie! To się dołączam. Zdrówko po raz pierwszy… Na razie operowo 😀
http://www.youtube.com/watch?v=yOhQlWFdiik
Widzę, że Pani Kierowniczka jakoweś nowe kody wprowadziła żeby opędzić się od nadmiaru komentarzy zalewających bloga 😉
W każdym razie liczę, że moje dwie sprawy się przebiją:
1. Tych trzech panów nieźle wymiata 🙂
2. A tak na poważnie: zerknąłem właśnie na dotychczasowy przebieg głosowań na blog roku 2007 w kategorii kultura i powiem szczerze – nie wygląda to dobrze 🙁 Na pierwszym miejscu jest jakiś blog o grach wideo i konsolach (sic!). Uprasza się więc Blogowiczów o większą mobilizację!
http://www.blogroku.pl/kategoria_glosuj.html?catId=23
Ale co ja widzę, jakoweś szyfry się pojawiły, czyżby skutek działań terrorystów intelektualnych?
Szyfr będzie, bo spamy się rozpanoszyły. I wygląda na to, że jest skuteczny! Pisałam już u Piotra z sąsiedztwa, powtórzę i tu, że te wzorki i kolorki w tle są po to, żeby maszyny spamowe sie nie prześliznęły – podobno już się nauczyły liczyć i taki system jak u Hoko już nie wystarczy 🙁
Pani Kierowniczko,
Mam dziwne odczucie, że Pavarotti „zapędza” się w dźwięku i momentami fałszuje, Domingo jest najlepszy, ale też mu „zeszło” w górę trochę, najczyściej wypada Carreras….
Nie znam się na operze, piałem już, ale jak ktoś się omsknie na dźwięku, to się chyba znam 😉
zeen: zgadzam się, i owszem. Ale najsympatyczniejsze są te interakcje między nimi 🙂
Quake pkt 2: konsole jak konsole, ale to, że mają aż 4 razy więcej głosów niż my… Jednak przesadnie się nie martwię, bo na razie najważniejsze, żeby nie dać się wypchnąć poza pierwszą dziesiątkę! A potem się zobaczy…
Ale mam nadzieję, że nie wystrzelaliśmy się ze wszystkich okolicznych telefonów komórkowych (zeen, odpijam Lechem)
Ja tam nie uruchamiałam rodziny i przyjaciół 😆
@foma: przyłączam się tym samym trunkiem 🙂
Pani Kierowniczko,
jak blog wypadnie z TOP10, to przyjdzie czas na pożegnanie ideałów…
Tego to ja już nie dopuszczam 😀
To powiadomimy rodzinę za plecami 🙂 Na katowicką akademię nie mam zbyt daleko, wiem w którym budynku działa wydział instrumentalny, a resztę załatwi komisarski spryt…
A ja, jak zwykle skool ! 🙂
Jeśli nie odmówicie…
Jędrzeju,
o tej porze ilość trunków jest już nielimitowana…
zeen,
małpy z głodu krzyczą aż u mnie słychać…
Czy to ostatnie to jakiś szyfr…? 😀
Tego ni moge powiedzieć, bo to tajemnica państwowa, mogę tylko powiedzieć, że mom pińć złotych od bombki
http://www.youtube.com/watch?v=uqrEQUPS8SQ
Potwierdzom ze u mnie, odkąd te śmiesne znacki trza wpisywać, to tyz nawet najmniejsy spamicek sie nie prześlizgnął 🙂
Pani K.,
istotnie, posługujemy się starą Enigmą, czasami działa lepiej niż net.
Napędem są dusze, w których coś gra. Nareszcie znaleźliśmy źródło zasilania: stabilne, solidne i nie wprowadzające zakłóceń 😉
No to niech nam żyją dusze, w których coś gra! (Tu zamiast kufy kieliszek)
Ktoś wspomniał Enigmę?
U mnie we wsi na terenie jednostki wojskowej (CFB Kingston) jest muzeum poświęcone Enigmie. Wybiorę się tam, bo jeszcze nie byłam (…zawsze zdążę, nigdzie nie muszę jechać…itp), zdam raport. Podobno jest to bardzo przyzwoita, stała ekspozycja.
Mnie jako pani od muzyki to Enigma kojarzy się z Enigma Variations niejakiego Elgara. Swoją drogą ciekawa jest geneza samej tytułowej enigmy.
Kawałek:
http://www.youtube.com/watch?v=sUgoBb8m1eE
I jeszcze jeden:
http://www.youtube.com/watch?v=gNcitfrRPZM&feature=related
A dla mnie, ehum… to Enigma Michaela Cretu 🙂
Dobra muzyka „w tle”, muzyka swiętego spokoju , można się skupić na robocie. Jak się słucha, nie oglada wideo 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=CLi-bELb_M0&feature=related
To akurat jest zwykła gregorianka z podłożoną machiną perkusyjną i paroma prostymi brzmieniami z syntezatora… 🙁 Ja tam wolę chorał bez perkusji 😉
Powie ktoś przynajmniej dobranoc?… 🙁
DOBRANOC 🙂
– Dobrounoc, striczku Fido
– Dobrounoc, deti
Dzieci, drogie dzieci, w łóżeczkach czeka sen… 😀
A któż to przed północą chodzi spać?! Kierowniczka?!
Gregorianka, ale to tylko jeden, stary zreszta przykład z Enigmy, jeden z najbardziej popularnych. Ja lubię taką muzykę elektroniczną, bo w pewnych okolicznościach stanowi odpowiednie tło i nie przeszkadza.
No dobra… dobranoc 🙂
Ja oczywiście jeszcze nie śpię, bo spisuję wywiad, ale tak jakoś wszyscy znikli…
Elektronika OK, byle cicho i na dziesiątym planie… No, chyba żeby wybitna.
To, Pani Kierowniczko, na obchód w taki czas…
Toć mówię, że ciężko pracuję… obeszłam tylko Politykowe, ale i tam już śpią. Chrrr…
Na Polityce świat się nie kończy 😉
Pani Doroto,
spędziłam dzisiaj baaardzo miły wieczór w towarzystwie, między innymi, Pani Siostry.
Dobrze mi.
Dobrej nocy życzę WSZYSTKIM. 🙂
A, EmTeSiódemecka była u Wszystkich Świętych…
No, to fajnie 😀
A jak moja siostrzyca wypadła?
Ma Pani jakieś wątpliwości? ŚWIETNIE!
Mówiła pierwsza, omawiali wszyscy werset z Księgi Rodzaju, że ‚stworzył człowieka, mężczyzną i niewiastą stworzył go’.
Była jedyną kobietą z głoszących, reszta to chopiny.
Bardzo się cieszę, że było to spotkanie i takie ciekawe.
Wszyscy byli bardzo zadowoleni i uśmiechnięci. 😀
No super,
A co to znaczy chopiny? 😆
Chłopiny?
Zdrobniały skrót od chłopiny. 😆
Zresztą takie w sukienkach niektóre. 😉
Co do Enigmy, to niedawno byłem na koncercie muzyki Henryka Kuźniaka, który pisał też muzykę do „Tajemnicy szyfru Enigmy”, czy jakoś tak. Ale tego nie wykonali. Zresztą, to taki koncert karnawałowy, żeby nieobytym w filharmonii się podobało…
Dzisiaj usłyszałem – Droga Pani Doroto – że „Radio – Jazz” w niedziele o 22 będzie nadawać audycje poświęcone muzyce poważnej.
No to ciekawe, co z tego będzie… 🙂
Gdyby „Radio Classic” nadawało w niedzielę audycje poświęcone muzyce poważnej to dopiero byłaby gratka.
zeenie, tylko nie mów, że w Gdyni w hotelach nie ma myszy – bo nie uwierzę 😆
A co do antyspamu, to mój cyferkowy jest jak na razie skuteczny w 100%, jeszcze nic się nie prześlizgnęło, mimo że to u mnie jedyna blokada – bo na Polityce działa jeszcze akismet 🙂